Pomożemy Panu zorganizować różaniec w Pańskim mieście

Fundacja Pro-Prawo do życia Szanowny Panie ! 
Jaworznie po raz pierwszy odbył się niedawno publiczny różaniec w intencji powstrzymania aborcji. Różaniec udało się zorganizować, gdyż do naszej Fundacji zgłosiła się pani Aleksandra, która chciała przeprowadzić taką akcję w swoim mieście. Potrzebowała jednak pomocy i wsparcia, dlatego przyjechali do niej nasi koordynatorzy i pomogli we wszystkim – w kwestiach organizacyjnych, formalnych i prawnych. Przywieźli także transparenty, bannery i nagłośnienie. 
 Podobnie jest w całej Polsce. Do naszej Fundacji zgłaszają się kolejne osoby, które w obliczu aborcyjnej ofensywy rządu Donalda Tuska chcą organizować publiczne różańce w swoim miejscu zamieszkania. 
Pan też może przeprowadzić taką akcję u siebie z pomocą i wsparciem naszych wolontariuszy. Proszę nie przejmować się, jeśli nigdy Pan takich działań nie organizował. Nasi koordynatorzy pomogą Panu we wszystkim – wyjaśnią, przyjadą i razem uda nam się zorganizować modlitwę w Pańskiej miejscowości. Proszę tylko wypełnić krótki formularz kontaktowy na naszej stronie.
Aborcyjni aktywiści i usłużni im politycy przypuścili wielki szturm na Polskę. Przepychają przez Sejm mordercze projekty ustaw, których celem jest upowszechnienie mordowania dzieci w naszym kraju. Wedle ich planów, aborcja polskich dzieci ma dokonywać się na masową skalę. Równolegle, zmuszają szpitale do zatrudniania morderców dzieci, łamią sumienia lekarzy i propagują aborcję za pomocą mediów.

Aborcja ma stać się domyślną, standardową opcją sugerowaną w trakcie wizyty kobiety w ciąży u ginekologa. Każde z coraz mniej licznych polskich dzieci poczętych w łonach matek ma być domyślnie przeznaczone przez system do likwidacji. Wobec tego, coraz więcej osób decyduje się stanąć do walki o życie i przyszłość naszego narodu.

Z inicjatywy pani Aleksandry po raz pierwszy prawda o aborcji i modlitwa w intencji powstrzymania zabijania dzieci wybrzmiały publicznie w Jaworznie. Duża grupa osób zgromadziła się na rynku tego miasta, aby wspólnie się modlić i dotrzeć do mieszkańców Jaworzna z ostrzeżeniem przed konsekwencjami aborcji. Jak napisano na lokalnej grupie po zakończeniu różańca:

“Kto był, ten wie. Wie ile to wydarzenie znaczyło dla naszej lokalnej społeczności jaworznian katolików i patriotów. Wie, jak niezmiernie istotna jest modlitwa za życie najsłabszych i najbardziej bezbronnych i za naszą Ojczyznę. Właśnie w tych trudnych (politycznie i nie tylko) okolicznościach, w tym czasie, w tym mieście.”

Publiczny różaniec w Jaworznie mógł się odbyć, gdyż niezbędnej pomocy pani Aleksandrze udzieliły Ania i Kasia – doświadczone wolontariuszki naszej Fundacji, które przyjechały na miejsce i pomogły we wszystkim. Wyjaśniły kwestie formalne, pomogły zgłosić zgromadzenie do urzędu miasta, przywiozły transparenty, bannery i nagłośnienie oraz udzieliły wsparcia przy promocji różańca. Ale kluczowa była inicjatywa pani Aleksandry i jej lokalne działanie. 

Takie wydarzenia mają ogromny wpływ na lokalną społeczność, szczególnie w mniejszych miastach i miejscowościach. Są tym, czego ludzie w obecnych czasach bardzo potrzebują – dają publiczny wyraz prawdzie i modlitwie. Wiele osób czuje się zbudowanych takimi akcjami. Ich zaletą jest również prostota – każdy rozumie o co chodzi i łatwo może się dołączyć, dlatego wielu przechodniów dołącza się do modlitwy w trakcie różańca. W ten sposób docieramy również do kolejnych Polaków z prawdą o aborcji. 

Dzieje się tak nie tylko w Jaworznie. 
We Włocławku pan Przemysław przyszedł na modlitwę zorganizowaną przez jednego z naszych koordynatorów. Po jakimś czasie, z pomocą naszego wolontariusza, zaczął sam organizować kolejne różańce w tym mieście.
 W Augustowie zgłosiła się do nas pani Anna, która po otrzymanym wsparciu przeprowadziła udaną akcję, a po niej wiele kolejnych. 
W Bydgoszczy pani Zofiauruchomiła swoje lokalne kontakty, dzięki czemu na publiczny różaniec przychodzi coraz więcej osób.
W Szczytnie do działania zgłosiła się pani Elżbieta, dzięki której zasięg naszych akcji wciąż się powiększa. Podobnie jest w wielu innych miastach. 

Panie MirosĹ‚awie, z pomocą koordynatorów naszej Fundacji każdy może zorganizować publiczny różaniec w intencji powstrzymania aborcji w swoim miejscu zamieszkania. Pan też może przeprowadzić taką akcję w swoim mieście. 

Nasi koordynatorzy wesprą Pana we wszystkim – wyjaśnią, przyjadą, przywiozą potrzebny sprzęt i akcesoria. Pomogą również załatwić sprawy formalne. Udzielą także pomocy w promocji tego wydarzenia. Razem uda nam się zorganizować modlitwę w Pana miejscowości!

Proszę wypełnić krótki formularz kontaktowy na naszej stronie, a następnie oczekiwać na kontakt ze strony naszych koordynatorów, którzy razem z Panem przejdą przez cały proces organizacji publicznego różańca.Kliknij i wypełnij krótki formularzOchrona polskich dzieci i rodzin zależy od mobilizacji naszego społeczeństwa. Od tego, czy każdy z nas stanie do walki, czy będzie biernie patrzył z boku. Mordercze plany aborcyjnej koalicji nie wejdą w życie, jeśli napotkają stanowczy opór społeczny. Potrzebne są przede wszystkim oddolne, lokalne działania, za pomocą których dotrzemy do Polaków z prawdą o aborcji i zaniesiemy do Pana Boga modlitwy o nawrócenie i przemianę serc wszystkich uwikłanych w proceder mordowania dzieci w łonach matek. 

Pan Jezus zapewnił nas, że: 

“jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w Niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” 

Wielu aborcjonistów, pro-aborcyjnych polityków i najważniejszych liderów aborcyjnego lobby nawróciło się pod wpływem modlitwy i kontaktu z prawdą o aborcji. W wielu miejscach na świecie udało się ograniczyć aborcję pomimo ogromnej presji ze strony mediów i aktywistów radykalnej lewicy. Takie zmiany w Polsce również są możliwe, ale musimy być konsekwentni i nieustępliwi w modlitwie oraz działaniu w obronie życia.

Nawet niewielkie, ale dobrze zorganizowane grupy mogą skutecznie działać i wpływać na lokalną opinię społeczną. Wielu Polaków sprzeciwia się aborcji, nie wie jednak co w tej sprawie robić. Dlatego ktoś musi dać im sygnał do działania. Takim sygnałem są publiczne modlitwy różańcowe, które wywierają duży wpływ na sytuację w kolejnych miastach oraz mobilizują kolejne osoby do podjęcia działania. “Przyjdź na różaniec!” – to proste, czytelne i zrozumiałe hasło, które umożliwia każdemu aktywne zaangażowanie się w walkę o życie. 

Nasi wolontariusze i koordynatorzy pomogą kolejnym osobom z całej Polski zorganizować publiczny różaniec w swoim miejscu zamieszkania. Pomogą również Panu. Proszę tylko o wypełnienie formularza.
Razem uda nam się zorganizować modlitwę w Pana miejscowości. Razem uda nam się powstrzymać aborcję!
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
PS: Nasi koordynatorzy mogą wspierać organizację publicznych różańców oraz innych akcji w kolejnych miastach tylko dzięki stałej i regularnej pomocy Darczyńców naszej Fundacji, których zaangażowanie finansowe umożliwia nam nieustanną pracę i docieranie do kolejnych Polaków.
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Wykazano, że składnik „szczepionki” stymulował wzrost nowotworu i przerzuty

Wykazano, że składnik „szczepionki” stymulował wzrost nowotworu i przerzuty

dailysceptic.org/2024/04/18/did-biontechs-experimental-cancer

Przed pojawieniem się Covid-19 firma BioNTech, niemiecki twórca i właściciel tak zwanej szczepionki „Pfizer”, prowadziła wyłącznie badania nad terapiami przeciwnowotworowymi. Firma skupiała się na tym, a nie na chorobach zakaźnych. Ale żadna z tych prób nie zaszła zbyt daleko. Żaden z eksperymentalnych leków przeciwnowotworowych BioNTech nie trafił nigdy do zakrojonego na szeroką skalę badania klinicznego fazy 3, a jedno z zaledwie trzech badań fazy 2 zarejestrowanych przez BioNTech przed 2020 rokiem zostało „przedwcześnie zakończone” z nieznanych powodów.

W sumie firma BioNTech przetestowała swoje leki jedynie na nieco ponad 400 – w większości skrajnie chorych – pacjentach chorych na raka.

W świetle doniesień o rosnącej liczbie diagnoz nowotworów od czasu wprowadzenia szczepionek przeciw Covidowi opartych na mRNA, w niedawnym artykule zastanawiałem się, czy badania BioNTech zakończyły się niepowodzeniem, ponieważ oferowane przez nią terapie przeciwnowotworowe oparte na mRNA w rzeczywistości sprzyjały wzrostowi nowotworu, a nie hamowały go lub odwracały.

Cóż, teraz mamy dalsze potwierdzenie tej hipotezy.

Nowy przeddruk autorstwa Rubio-Casillas i in. w International Journal of Biological Macromolecules zadaje pytanie „N1-metylo-pseudourydyna (m1Ψ): przyjaciel czy wróg raka?” Zastąpienie naturalnie występującej urydyny N1-metylo-pseudourydyną jest właśnie innowacją leżącą u podstaw platformy mRNA firmy BioNTech, która w ten sposób w rzeczywistości staje się platforma modRNA lub zmodyfikowanego RNA. Katalin Karikó, która później została wiceprezesem BioNTech, podzieliła się Nagrodą Nobla w dziedzinie medycyny z Drew Weissmanem za odkrycie tej innowacji.

N1-metylopseudourydyna: przyjaciel czy wróg raka? Odpowiedź autorów jest jasna: przyjaciel… raka. Zatem streszczenie brzmi (podkreślenie dodane):

Ponadto odkryto, że szczepionki mRNA hamują podstawowe szlaki immunologiczne, upośledzając w ten sposób wczesną sygnalizację interferonu. … Dostarczono dowody na to, że dodanie 100% N1-metylopseudourydyny (m1Ψ) do szczepionki mRNA w modelu czerniaka stymulowało wzrost nowotworu i przerzuty, podczas gdy niezmodyfikowane szczepionki mRNA dawały odwrotne wyniki, co sugeruje, że szczepionki mRNA przeciwko Covid-19 mogą wspomagać rozwój raka.

Czy BioNTech i organ regulacyjny wiedzieli już, co od Rubio-Casillas i in. dowiedziałem się? To znaczy: czy wiedzieli, że platforma mRNA firmy może być onkogenna, zanim została udostępniona dosłownie miliardom ludzi na całym świecie jako podstawa szczepionki przeciwko Covid-19?

Właściwym organem regulacyjnym w przypadku dwóch badań, w tym tego, które zostało „przedwcześnie zakończone”, był nikt inny jak PEI: niemiecki organ regulacyjny ds. szczepionek i leków, o którego bliskich stosunkach z BioNTech pisałem tutaj. [odnośniki w oryginale. MD]

(Właściwym organem w przypadku trzeciego badania był niemiecki Federalny Instytut Leków i Wyrobów Medycznych (BfArM), siostrzana organizacja PEI.)

Spór o Dignitas Infinita (nieskończoną godność człowieka). Twierdzenia Akwinaty.

Spór o Dignitas Infinita (nieskończoną godność człowieka)

Autor: CzarnaLimuzyna , 18 kwietnia 2024 nieskonczona-godnosc?

Vyacheslav Safronov /Pinterest/

Aby rozprawiać o godności należy najpierw odpowiedzieć sobie na następujące pytania

  • Czym jest godność ludzka?
  • Od czego i w jakim stopniu zależy, a w tym mieści się pytanie – czy można ją utracić, zatracić, odebrać komuś?
  • Czy godność ludzka jest nieskończona?

Pytanie o „godność nieskończoną” pojawiło się po publikacji Dignitas Infinita, dokumentu Dykasterii Nauki Wiary zawierającego „papieskie magisterium ostatniej dekady”. Tekst ten doczekał się kilku omówień, krótkich i długich, w tym krytycznych, co według mnie jest zasadne.

Trzy odmiany godności

  1. godność przyrodzona (niezbywalna)
  2. godność dobroci moralnej (charakteru moralnego). Można ją rozwijać i umacniać poprzez swoje moralnie dobre czyny, ale można ją także tracić w wyniku własnego moralnie złego postępowania. Taka godność jest stopniowalna, czyli może być większa lub mniejsza.
  3. godność przypisywana na podstawie racji zewnętrznych. Pochodzi ona z uznania wyrażanego przez inne osoby. (zróżnicowanie za: GODNOŚĆ OSOBY LUDZKIEJ W UJĘCIU ŚW. TOMASZA Z AKWINU/_dr Robert Plich OP)

Aktualnie dominujące ideologie i związane z nimi antropologiczne błędy mieszają wszystkie odmiany godności  tworząc ideologiczny zlepek /fałszywie nazywany godnością/ – ważniejszy od prawdy i rozumiany jako obowiązek szacunku dla uprzywilejowanych grup dopuszczających się niemoralnych czynów, tym samym tracących moralną godność oraz niezasługujących na godność trzeciego rodzaju (poważanie, szacunek, pozycja).

W tym ujęciu przypisywana na siłę czyli pod presją paragrafów godność klasom rzekomo uciskanym, w praktyce zdegenerowanym, jest fałszywie nazywanym „prawami człowieka” nienależnym przywilejem, pilnowanym przy pomocy terroru lewicowej poprawności i policyjnej pałki.

Godność jest zdolnością do życia zgodnego z rozumem i z moralnością. Mówi się wtedy, że dana osoba prowadzi życie godne człowieka w przeciwieństwie do osób żyjących w niezgodzie z podstawowymi normami, co próbuje się bagatelizować pod osłoną “tolerancji”. W takim przypadku zło moralne staje się czymś chronionym „prawami człowieka”.

Dokument Watykanu Dignitas Infinita potężna łyżka dziegciu i odtrutka św. Tomasza

A na tym polega najwyższy stopień godności ludzkiej, że nie pod wpływem innych, ale sam z siebie człowiek zwraca się ku dobru.

św. Tomasz z Akwinu

Oczywiście bez łaski samego Boga człowiek nie byłby w stanie tego uczynić. Co zawiera Dokument z Watykanu? Zawiera nieprawdę i prawdę. Pytaniem retorycznym w tym momencie jest pytanie dlaczego zawiera nieprawdę, będącą jednym z podstawowych składników lewicowych, globalistycznych, satanistycznych ideologii. Ważnym rodzajem manipulacji w tym dokumencie są akcenty, w tym użycie aż 29 razy słowa: kobiet, kobiety.

Krótkie fragmenty dokumentu /ciemny fiolet/, które poddam krytyce

Nieskończona godność

(Dignitas infinita) Nieskończona godność, niezbywalnie związana z istotą samego bytu, przysługuje każdej osobie ludzkiej, niezależnie od jakichkolwiek okoliczności i jakiegokolwiek stanu lub sytuacji, w jakich się znajduje.

„W Bogu nie ma zmiany, utraty i nabywania” A w człowieku? Nawet nieśmiertelna dusza może być pozbawioną Boga, utraconą na rzecz diabła w wyniku wiecznego odłączenia od Stwórcy. Czy podobnie jest z godnością, z darem przyrodzonym traconym za życia i definitywnie utraconym w piekle?

Poniżej cytaty z GODNOŚĆ OSOBY LUDZKIEJ W UJĘCIU ŚW. TOMASZA Z AKWINU:

Człowiek poprzez grzeszenie odstępuje od porządku rozumu, dlatego odpada od ludzkiej godności — według tego przecież człowiek jest naturalnie wolny i istniejący dla siebie — i popada poniekąd w stan niewoli zwierząt, kiedy mianowicie sam z siebie podporządkowuje się zgodnie z tym, co jest użyteczne dla innych /św. Tomasz z Akwinu/

“Innymi słowy, jeżeli człowiek grzeszy, to świadomie i dobrowolnie odstępuje od porządku rozumu wyrażonego w prawie Bożym oraz od urzeczywistniania swojego wiecznego przeznaczenia, a przez to konsekwentnie degraduje godność swego człowieczeństwa. Grzesznik popada w stan niewoli charakterystyczny dla zwierząt, które — o czym była mowa powyżej — nie mają władzy nad swoimi czynami, a ponieważ są stworzeniami nierozumnymi, to nie istnieją same dla siebie, lecz dla stworzenia rozumnego. Samostanowienie polegające na świadomym i dobrowolnym odstąpieniu od porządku rozumu prowadzi człowieka do porzucenia jego ludzkiej godności i powoduje popadnięcie w stan użyteczności dla innych. Jako cel sam w sobie, człowiek przez swoje wolne wybory może zdegradować siebie do rangi środka używanego przez innych do realizacji ich osobistych celów”.

„Św. Tomasz pisze np. o nieskończonej godności osoby Chrystusa jako Boga i człowieka, która powoduje, że sama tylko męka Chrystusa bez Jego śmierci wystarczyłaby dla odkupienia rodzaju ludzkiego. Przyjmując taki punkt odniesienia, św. Tomasz zauważa, że aniołowie nie mają nieskończonej godności, z czego można wnioskować, że tym bardziej człowiek, będąc skończonym stworzeniem, nie może równać się pod względem swojej godności nie tylko z nieskończonym Bogiem, ale także z istotami niebieskimi, jakimi są aniołowie. W przypadku stworzeń rozumnych, nawet takich jak aniołowie, godność polega m.in. na urzeczywistnianiu ich podobieństwa do Boga. (…)

Jednak jeszcze bardziej o godności stworzeń świadczy możliwość poznania Boga. Z tego powodu aniołowie, którzy mają większe poznanie Boga, mają tym samym większą godność.

Czasami św. Tomasz przez godność rozumie rację zasługiwania na coś, uprawnienia do czegoś czy bycia odpowiednim do czegoś. Zwykle objawia się to przez użycie przymiotnika dignus — godny. Jego przeciwieństwem jest indignus — niegodny. To zasługiwanie, uprawnienie czy bycie odpowiednim może komuś przysługiwać z różnych racji godności — zarówno godności zwanej współcześnie przyrodzoną, jak i godności charakteru moralnego, a także z innych racji zewnętrznych wobec bycia człowiekiem. Podobnie, jak się wydaje, kiedy św. Tomasz pisze, że nigdy godność osoby nie zmniejsza jej grzechu, lecz go powiększa, można to odnieść do różnych wspomnianych znaczeń i przejawów godności”.

Trud migrantów

40. Migranci są jednymi z pierwszych ofiar różnych form ubóstwa. Nie tylko odmawia się im godności w ich krajach, ale i samo ich życie jest zagrożone, ponieważ nie mają już więcej środków na założenie rodziny, pracę lub wyżywienie. Kiedy przybywają do krajów, które powinny być w stanie ich przyjąć, „uważa się [ich] za nie dość godnych, by uczestniczyć jak wszyscy inni w życiu społecznym, i zapomina się, że mają taką samą przyrodzoną godność, jak każda inna osoba. (…) Przyjęcie ich jest ważnym i znaczącym sposobem obrony „niezbywalnej godności każdej osoby ludzkiej, bez względu na jej pochodzenie, kolor skóry czy wyznanie.

W większości przypadków nie migranci, lecz nachodźcy (neologizm stworzony przez prof. Wolniewicza w wyniku połączenia „najeźdźców” i „uchodźców”). Odmowa wpuszczenia nachodźców na terytorium danego państwa nie pozbawia ich przyrodzonej godności, lecz stanowi uzasadnioną ochronę obywateli danego kraju. Ich przyjecie lub nie przyjęcie nie ma nic wspólnego z godnością tym bardziej z jej moralną odmianą, której notabene w ogromnej liczbie przypadków nie posiadają, okradając i zabijając rdzennych mieszkańców. To co napisałem nie wyklucza indywidualnej pomocy przyznawanej w szczególnych sytuacjach.

Relacyjna struktura osoby ludzkiej

(…) kryzys klimatyczny zagraża życiu tak wielu istot”.  Rzeczywiście, do godności człowieka należy troska o środowisko, ze szczególnym uwzględnieniem owej ludzkiej ekologii, która chroni jego własne istnienie.

Mamy “Kryzys klimatyczny”? A może kryzys rozumu i sumienia? Zawartość CO2 w atmosferze stanowi 0,04%, z tego tylko jedna dwudziesta pochodzi z działalności człowieka, a to oznacza, że emisja CO2 przez człowieka nie ma decydującego znaczenia dla klimatu. W przeszłości mieliśmy okresy dużo bardziej cieplejsze, a człowiek wówczas emitował CO2 na poziomie o wiele niższym. Wniosek jest jeden. Teoria o konieczności redukcji emitowanego CO2 jest brednią osób cierpiących na indukowaną przez media psychozę lub celową, suto opłacaną propagandą.

Niektóre poważne naruszenia godności ludzkiej

O wojnie

W tym miejscu należy również wspomnieć o karze śmierci. Także ta ostatnia narusza niezbywalną godność każdej osoby ludzkiej niezależnie od wszelkich okoliczności. Wręcz przeciwnie, należy uznać, że „zdecydowane odrzucenie kary śmierci pokazuje, jak bardzo możliwe jest uznanie niezbywalnej godności każdego człowieka i przyznanie, że ma on swoje miejsce na tym świecie. Ponieważ, jeśli nie odmówię jej najgorszemu z przestępców, to nie odmówię jej nikomu, dam wszystkim możliwość dzielenia się ze mną tą planetą, pomimo wszystkiego, co może nas oddzielać”.

(…) W obliczu tej sytuacji, bardzo trudno jest dziś utrzymać racjonalne kryteria, które wypracowano w poprzednich wiekach, by mówić o możliwości «wojny sprawiedliwej».

Nieprawda. Lewica i jej agendy od samego początku pozostają w konflikcie ze stanem rycerskim, jako tym, który bronił cywilizacji. Duchowieństwo i Rycerstwo było zawsze znienawidzone przez wrogów tradycji ze względu na zdolność do walki duchowej i zbrojnej. Dziś, w czasie pozornego pokoju, trwa nieustanne osłabianie ducha zwykłych ludzi, aby uczynić ich całkowicie niezdolnymi do walki.

Efektem codziennej tresury w duchu pacyfizmu są poglądy dużej części zniewolonego mentalnie społeczeństwa przeciwstawiającego walkę zbrojną oraz karę śmierci nauczaniu katolickiemu. O rzekomym konflikcie pomiędzy karą śmierci a V przykazaniem „nie morduj” pisaliśmy nie raz, Tak samo jest z użyciem zbrojnego ramienia w obronie najwyższych wartości Pacyfizm i brak kary śmierci jako skutek odchodzenia od nauczania katolickiego

Św. Tomasz o karze śmierci

Święty Tomasz odrzuca zarzut, jakoby dopuszczał karę śmierci w sposób, który nie liczy się z godnością człowieka, a który moglibyśmy nazwać dzisiaj utylitarnym, czy konsekwencjalistycznym lub proporcjonalistycznym. Wyjaśnia, że rozmyślne zabicie niebezpiecznego złoczyńcy dla ochrony dobra wspólnego nie jest złe samo w sobie, czyli nie jest czynem wewnętrznie złym, ponieważ nie dotyczy zwyczajnej osoby cechującej się godnością, lecz dotyczy tego, kto pozbawił się swojej ludzkiej godności przez swoje własne haniebne czyny uwłaczające rozumowi. W koncepcji św. Tomasza utrata przynajmniej jakiegoś krytycznego zakresu ludzkiej godności jest możliwa i stanowi utratę racji zabezpieczającej człowieka przed użytecznym traktowaniem go jak zwykłej części ludzkich doczesnych społeczności. Tracąc więc swą godność przez swoje dobrowolne, haniebne czyny, a zwłaszcza przez rozmyślne morderstwa, człowiek niejako na własne życzenie coraz bardziej redukuje sam siebie do statusu bezrozumnego zwierzęcia, które nie jest celem samym w sobie, lub do statusu części podporządkowanej zupełnie tej całości, jaką jest ludzka społeczność polityczna.

Dopóki człowiek zachowuje swą ludzką godność, dopóty rozmyślne zabicie takiego człowieka dla jakiegokolwiek dobra byłoby czynem wewnętrznie złym. Dopiero utrata istotnego zakresu tej godności przez określoną osobę w wyniku dobrowolnego i radykalnego wyrzeczenia się przez nią porządku rozumu i sprowadzenie siebie do rangi zwierzęcia lub do rangi dysfunkcyjnej części, niebezpiecznej dla dobra całości, pozwala — zdaniem św. Tomasza —na zastosowanie wobec takiej osoby kryterium użyteczności i na poświęcenie jej dla dobra całości ludzkiej społeczności.

_____________________________________________________________________________________________________

Dla koneserów

Godność ludzka jako zdolność do życia rozumnego i moralności oraz jako aktualizacja tej zdolności

“Mimo że św. Tomasz nie posługuje się terminami „godność przyrodzona”i „godność dobroci moralnej”, to jednak w jego pracach można odnaleźć aspekty godności odpowiadające znaczeniu tych terminów. Akwinata nie dokonuje jednak ostrego rozróżnienia między tymi aspektami godności, przez co wydaje się wskazywać na ich wzajemne powiązanie. Godności przyrodzonej odpowiadałaby w koncepcji św. Tomasza godność indywidualnego, samoistnego bytowania w racjonalnej naturze i związana z nim zdolność (potencjalność, możność) do życia rozumnego i do moralności. Natomiast godności dobroci moralnej odpowiadałaby aktualizacja tej zdolności, przejawiająca się w rozwoju cnót usprawniających do dobrego moralnie postępowania, polegającego na twórczym urzeczywistnianiu ludzkich celów gatunkowych, w tym zwłaszcza celu ostatecznego, który stanowi wieczne przeznaczenie człowieka. Innymi słowy, o godności przyrodzonej świadczy m.in. zdolność do moralnej autokreacji, dysponująca człowieka do osiągnięcia spełnienia jego własnej natury. Natomiast godność dobroci charakteru moralnego to właściwa aktualizacja tej zdolności, skutkująca urzeczywistnianiem prawdziwego spełnienia ludzkiej natury. W związku z tym można by chyba określić godność przyrodzoną, czyli podstawową i niezbywalną, jako doskonałość poniekąd niepełną — a więc taką, która swoje dopełnienie uzyskuje w godności dobroci charakteru moralnego, a ostatecznie w wiecznym przeznaczeniu człowieka.
Święty Tomasz explicite używa terminu „godność” w znaczeniu zbliżonym do cnoty, aby określić dobroć charakteru moralnego człowieka kierującego się cnotami. Twierdzi na przykład, że „w tym, co sprawia przyjemność, kierujemy się cnotą jakby godnością ludzkiej natury”. Ten sposób pojmowania godności zależy od ludzkiej zdolności do uczestnictwa w obiektywnym porządku praktycznego rozumowania i kierowania się tym porządkiem w swoim postępowaniu. Porządek ten jest dostępny poznawczo człowiekowi jako prawo naturalne dzięki naturalnym inklinacjom wyciśniętym w ludzkiej naturze przez jej Stwórcę i skłaniającym ją ku celom, które stanowią jej spełnienie i przynoszą człowiekowi szczęście. Porządek rozumu praktycznego, wyrażający się m.in. we wspomnianym prawie naturalnym, ma swoje źródło i pierwowzór w umyśle Bożym w tzw. prawie wiecznym. Światło naturalnego rozumu, za pomocą którego ludzie są zdolni odróżniać to, co służy ich spełnieniu i szczęściu — a więc dobro — od tego, co nie służy lub wręcz szkodzi ich spełnieniu i szczęściu — a więc od zła — jest funkcją prawa naturalnego i stanowi w osobach ludzkich odbicie światła boskiego. Taka zaś zdolność do rozumnego i wolnego samostanowienia jest jednocześnie zdolnością do moralności i tym samym podstawową doskonałością ludzkiej natury, świadczącą o godności człowieka, która współcześnie jest określana jako przyrodzona i niezbywalna”.

 * —* —*

“Sprzeciw sumienia wobec niesprawiedliwych ustaw narzuconych przez doczesnych władców jest możliwy właśnie dlatego, że w swoim sumieniu osoba ludzka jest w stanie rozpoznać sprzeczność tych ustaw z wyższym prawem, które jest dziełem Boga. Człowiek bowiem z porządku naturalnych inklinacji ludzkiej natury swoim rozumem jest w stanie odczytać prawo naturalne, stanowiące taki zakres boskiego prawa wiecznego, jaki jest dostępny ludzkim możliwościom poznawczym. Ustawy ludzkich prawodawców sprzeczne z prawem naturalnym, są tym samym sprzeczne z prawem wiecznym, czyli z porządkiem Boskiego Rozumu, a sprzeczność ta powoduje, że takie ustawy nie mają racji prawa i nie obowiązują w sumieniu”.

Jak zatem z wynika z powyższego trójpodziału aspektów obrazu Bożego w człowieku i odpowiadających im aspektów godności człowieka, chociaż wszyscy ludzie, nawet nieprawi, są stworzeni na obraz Boży i mają swoją przyrodzoną i niezbywalną godność, jednak o wiele bardziej wiernym obrazem Boga są ludzie sprawiedliwi, którzy cieszą się też większą godnością z racji swojej dobroci moralnej. Najdoskonalszym jednak obrazem Boga są święci w niebie, którzy w związku z tym cieszą się największą godnością”.

Aby zapoznać się z poglądami dr Roberta Plicha OP, autora cytowanej pracy nt. kary śmierci należy przeczytać całość. Próbka poniżej:

“Z ogólnej Tomaszowej charakterystyki kary wynika, że ma ona przede wszystkim charakter retrybutywny, czyli stanowi sprawiedliwą odpłatę za dokonane zło, stąd jej ciężar powinien być proporcjonalny do ciężaru tego zła. Zamach na dobro wspólne ze sprawiedliwości domaga się rekompensaty i jeśli nie da się naprawić wyrządzonej krzywdy przez przywrócenie stanu sprzed przestępstwa, to wówczas rekompensata powinna przynajmniej polegać na pozbawieniu złoczyńcy udziału w dobru wspólnym proporcjonalnie do ciężaru dokonanego przestępstwa. Tomasz nie uzasadnia jednak kary śmierci wyłącznie jako środka sprawiedliwości retrybutywnej. Nie jest to też — ściśle rzecz biorąc — kara lecznicza, bo ze swej natury służy ona eliminacji przestępcy, a nie jego poprawie. Święty Tomasz charakteryzuje ją także jako karę, którą współcześnie określilibyśmy jako prewencyjną, czyli zapobiegającą eskalacji przestępstw i przez to chroniącą dobro wspólne. Z takiego stanowiska św. Tomasza można zatem wyprowadzić następujący wniosek: jeśli dostępne są inne skuteczne środki prewencji, niepozbawiające życia przestępcy i niewykluczające możliwości jego poprawy, wówczas stanowią lepsze rozwiązanie niż kara śmierci i powinny zostać zastosowane” .

Źródło cytatu: GODNOŚĆ OSOBY LUDZKIEJ W UJĘCIU ŚW. TOMASZA Z AKWINU

Gangsterzy z Ukrainy silniejsi: Brutalna egzekucja długów, narkotyki, prostytucja, handel bronią.

Gangsterzy znad Dniepru

19.04.2024 Autor:Leszek Szymowski nczas/gangsterzy-znad-dniepru

prostytucja przestępczość
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP/DPA

Przestępcy zza naszej wschodniej granicy dominują polski półświatek, zajmując miejsce polskiej mafii. Rząd udaje, że problemu nie ma, służby nie chcą ujawniać przynależności narodowej aresztantów, a resort obrony unika odpowiedzi na pytanie, czy poprze słowacki pomysł wysłania ukraińskich przestępców na front.

Ponad 7 tysięcy cudzoziemców przebywa łącznie w polskich jednostkach penitencjarnych – wynika z danych Służby Więziennej. Wśród nich najwięcej jest obywateli Ukrainy, Gruzji i Wietnamu. Ci pierwsi trafiają za kratki nie tylko za akty przemocy i wandalizmu czy prowadzenie samochodu po pijanemu, ale również za przestępstwa popełniane w ramach zorganizowanych grup. Uchodźcy z Ukrainy, którzy nie chcieli wracać do swojej ojczyzny, aby z bronią w ręku przeciwstawić się rosyjskiej agresji, nie zawsze wybierali uczciwe życie w Polsce. Dziś, kilkaset kilometrów od frontu w Donbasie, biorą udział w innej wojnie. Wojnie w świecie przestępczym. Jej stawką są gigantyczne pieniądze, wpływy i władza.

Szokujące informacje

Jednym z ostatnich dokumentów, które w listopadzie 2023 roku trafiły na biurko odchodzącego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego (podlegały mu służby specjalne) był raport sporządzony przez Biuro Wywiadu Kryminalnego Komendy Głównej Policji wspólnie z Centralnym Biurem Śledczym. Raport – opatrzony klauzulą niejawności – opisywał nowe zjawisko w świecie przestępczym. Jego głównym wnioskiem było to, że w polskim półświatku toczy się zażarta walka o władzę i pieniądze między polskimi gangsterami a ich konkurentami z Ukrainy. Jak się okazuje, ci ostatni odnoszą tam zwycięstwo za zwycięstwem.

Jakie obszary działalności przestępczej stają się domeną gangów ukraińskich? Z cytowanego dokumentu wynika, że pierwszym jest brutalna egzekucja długów. Oznacza to powrót do lat 90.tych. Polega to na uprowadzeniu dłużnika i znęcaniu się nad nim do momentu aż odda swoje zobowiązanie. Gangsterzy dokonują tego, używając młotków, pałek i wiertarek do rozwiercania kolan. W 2023 roku komórki policyjne zajmujące się zwalczaniem zorganizowanej przestępczości w województwie mazowieckim dowiedziały się o kilkudziesięciu takich przypadkach. O powadze sprawy świadczy fakt, że żaden z dłużników zidentyfikowanych przez policję nie chciał oficjalnie zgłosić sprawy. A sami bandyci działali bardzo profesjonalnie. Gdy znęcali się nad dłużnikiem, mieli ubrane maski zasłaniające twarz. Porozumiewali się albo w języku ukraińskim albo rosyjskim, a częściej tzw. „surżykiem”, czyli popularnym w środkowej Ukrainie dialektem zawierającym elementy wszystkich języków używanych w tym kraju. Bandyci nie zabrali też ze sobą na akcję telefonów komórkowych, co spowodowało, że nie można było ich namierzyć poprzez lokalizację miejsc logowania.

Drugi obszar działań to handel narkotykami na skalę hurtową. Dotychczas ten sektor działalności, kontrolowany przez polskie mafie, opierał się na precyzyjnych ustaleniach i rozliczeniach. Dealer, który chciał na swoim terenie (czyli w jakimś obszarze miasta) rozprowadzać narkotyki – np. w szkołach, dyskotekach lub nocnych klubach – musiał co miesiąc uiszczać określoną, nieformalną opłatę za pozwolenie na taką działalność. Pieniądze trafiały do gangu rządzącego miastem. Dealer mógł kupować narkotyki tylko od jednego, znanego mu hurtownika. Hurtownik również płacił za pozwolenie na swoją działalność. Narkotyki kupował zaś od producentów, czyli z wytwórni podlegającej konkretnej mafii i zarządzanej przez jej człowieka. Gdy któryś z dealerów choćby próbował działać na własną rękę i powstawały wątpliwości co do rozliczeń, przyjeżdżało do niego uzbrojone mafijne komando i siłą perswadowało mu, że popełnił bardzo poważny błąd. Na tym tle dochodziło często do wzajemnych animozji między gangsterami, co nie raz kończyło się tym, że pobity zgłaszał się na policję i w zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary sypał swoich wspólników. Te wzajemne animozje pozwalały policjantom odnosić sukcesy w walce z narkogangami. Teraz jednak w ich miejsce dynamicznie wchodzą Ukraińcy. Po pierwsze dysponują większą gotówką i mogą kupować jednorazowo większe ilości narkotyków. Po drugie opanowali kilka bardziej skutecznych metod transportu środków odurzających. Wspomniany raport opisuje następującą historię: w zachodniej Polsce zorganizowano akcję charytatywną polegającą na zbiórce towarów dla ogarniętej wojną Ukrainy. Towary miały pojechać mikrobusami na wschód. W jednym z nich, między skrzyniami z darami od hojnych Polaków, znajdowały się pakunki z marihuaną i amfetaminą. W okolicach Warszawy kierowca odłączył się od konwoju i na jednym z parkingów spotkał się z dealerami, by przekazać kontrabandę. Kilkadziesiąt kilogramów narkotyków trafiło na czarny rynek w stolicy.

Trzeci obszar działalności ukraińskich mafii to handel bronią. Jeśli wierzyć w ustalenia BWK KGP, to przestępcy zza wschodniej granicy zaopatrują w broń gangsterów nie tylko w Polsce, ale również w krajach zachodniej Europy. Broń (pistolety ręczne i automatyczne, karabiny, granatniki) pochodzą z frontu we wschodniej Ukrainie. Tam ma miejsce proceder handlu bronią; kupcy odkupują broń od żołnierzy walczących z Rosjanami. Potem specjalni kurierzy przerzucają duże ilości przez „zieloną” granicę, m.in. szlakami w Bieszczadach albo w ciężarówkach, wykorzystując legalną wymianę towarową między Polską a Ukrainą. Z ustaleń policjantów wynika, że zjawisko jest możliwe dzięki korupcji wśród pograniczników ukraińskich i niekiedy polskich. W zamian za łapówkę celnicy przymykają oko na nielegalny towar na kontrabandę. Co ciekawe: jeden z przemytników broni zatrzymany w Niemczech zeznał, że pistolety na handel dla gangów sprzedawali nawet rosyjscy żołnierze (!).

Wreszcie czwarty obszar działalności ukraińskich mafii to prostytucja. Powszechnym procederem jest werbowanie młodych kobiet z ubogich rejonów kraju do pracy w charakterze prostytutek w polskich agencjach towarzyskich. Ukraińcy pełnią w nich rolę ochroniarzy, nadzorców i kasjerów. Ale nie tylko. Miłosne igraszki w domach uciech są filmowane i wykorzystywane jako materiały umożliwiające szantażowanie klientów, szczególnie bogatych biznesmenów, działaczy samorządowych i polityków. Są oni bowiem wiele zrobić, aby kompromitujące ich taśmy nie ujrzały światła dziennego.

Inna “kultura”

Dlaczego ukraińskie mafie skutecznie dominują konkurencję? „W ich świecie obowiązują inne zasady” – tłumaczy Zbigniew Wróblewski – emerytowany oficer CBŚP. – „Pierwsza to jasna hierarchia zarządzania. Jest jasne, kto komu podlega. Gdy ktoś chce się wyłamać z tej struktury, ryzykuje śmiercią”. Druga, niemniej ważna przyczyna to hermetyczność tych środowisk. – „W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do tego, że w polskiej grupie przestępczej zawsze znajdzie się jeden gotów wsypać kolegów za uniknięcie albo złagodzenie kary” – mówi Wróblewski. – „We wschodnim gangu to nie przejdzie. Kandydat na świadka koronnego doskonale wie, że jeśli zacznie »sypać«, to dawni kompani zamordują jego rodzinę. A jeśli będzie milczał, to nawet gdy pójdzie siedzieć, koledzy będą pomagać jemu i jego najbliższym, wysyłając im pieniądze”. Taki ukraiński gangster ma więc wybór: siedzi w kryminale ile trzeba, trzymając gębę na kłódkę i wówczas zapewnia rodzinie byt, albo współpraca z policją, która równa się śmierci najbliższych. Policjanci zwracają też uwagę na trzeci powód: ukraińskie gangi bardzo trudno jest inwigilować. Jeśli bandyci korzystają z telefonów zarejestrowanych na Ukrainie, to założenie podsłuchu wymaga zgody ukraińskich władz, co jest procedurą długotrwałą. A nawet jeśli korzystają z polskich numerów, to w rozmowach między sobą posługują się slangiem trudnym do zrozumienia dla kogoś z zewnątrz. Co z tego, że od czasu do czasu uda się podsłuchać rozmowę, jeśli trzeba czekać na specjalistycznego tłumacza, który pomoże zrozumieć jej treść?

Jest też inny, ważny problem. Gangsterzy polscy w ostatniej dekadzie starali się unikać krwawych porachunków. Lepiej było po cichu produkować i sprzedawać narkotyki, niż wchodzić w zbrojne konfrontacje, ryzykować śledztwa i akcje policyjne. Ukraińscy bandyci są całkowicie wolni od takich zahamowań. Nie unikają konfrontacji, nawet gdy wiąże się ona z koniecznością użycia karabinu. Doskonale wiedzą, że polskim policjantom znacznie trudniej będzie ich „namierzyć”.

Wskazane problemy nie dotyczą tylko Polaków. Na rosnące w siłę gangi ukraińskie kilka tygodni temu zwróciła uwagę również policja słowacka. Gdy sprawa wyszła na jaw, minister spraw wewnętrznych tego państwa zgłosił oficjalnie pomysł, żeby obywateli Ukrainy przebywających w więzieniach słowackich deportować za wschodnią granicę, aby władze w Kijowie mogły ich wcielić do wojska i wysłać na front. Ze wszystkich Ukraińców przebywających za kratkami w Polsce można byłoby stworzyć kilka batalionów. Dlaczego rząd w ogóle na to nie zwraca uwagi?

Demontaż rynku pracy. Coraz mniej Polski dla Polaków.

Zdj. ilustr. Fot. 112. international, Open Source

Ministerstwo Rozwoju proponuje depenalizację „nieświadomego” nielegalnego zatrudniania cudzoziemców

18 April 2024 Marek Trojan ministerstwo-rozwoju

Resort rozwoju proponuje, by pracodawcy, zatrudniający nielegalnie cudzoziemców, zasadniczo nie byli za to karani. Według Money.pl związkowcy zaznaczają, że „to nie deregulacja, a demontaż rynku pracy”.

Na początku kwietnia br. do konsultacji społecznych trafił pakiet deregulacyjny, obejmujący zmiany w kilkunastu ustawach. Przygotowało go Ministerstwo Rozwoju i Technologii kierowane przez ministra Krzysztofa Hetmana. W założeniu, ma to pomóc przedsiębiorcom w prowadzeniu działalności gospodarczej.

Pakiet dotyczy m.in. kwestii odpowiedzialności pracodawcy za powierzenie cudzoziemcowi nielegalnego wykonywania pracy, za co grozi do 30 tys. zł grzywny. Propozycja zmian zakłada, że taki czyn byłby wykroczeniem, za które karani mieliby być pracodawcy – ale tylko ci, którzy zrobili to umyślnie.

Jak podaje portal Money.pl, w projekcie zawarto uzasadnienie, z powołaniem się na „środowisko pracodawców”. Ma ono sygnalizować, że „powierzający prace cudzoziemcom często nie dysponują odpowiednimi kompetencjami i innymi możliwościami, które pozwoliłyby im gruntowną weryfikację stanów faktycznych i prawnych związanych z powierzeniem pracy cudzoziemcom”. Ponadto, pracodawcy uważają, że obowiązki wynikające z weryfikacji legalności powierzenia pracy są dla nich nadmiernym obciążeniem administracyjnym. Powinni oni m.in. oceniać: uprawnienia cudzoziemca do wykonywania pracy, prawidłowość wystawienia odpowiednich zezwoleń, a także podstawę pobytu i inne dokumenty.

Projekt krytykuje jednak wiceprzewodniczący Związku Zawodowego „Budowlani” Jakub Kus. Jego zdaniem, zapisy te „nawiązują do najgorszych tradycji polskiej legislacji, a duża część proponowanych zmian wydaje się katalogiem pomysłów różnych lobbystów”. Uważa, że zaproponowane rozwiązania wpłyną nie tyle na deregulację, ile na demontaż rynku pracy i działalności gospodarczej.

„Chodzi o zwolnienie pracodawcy z odpowiedzialności za “nieumyślne” naruszenie prawa. W polskim systemie prawnym to wyłącznie pracodawca, poza wyjątkami dotyczącymi zawodów regulowanych, decyduje o tym, kogo zatrudnia, na jakich podstawach i ocenia, czy jest to zgodne z prawem” – zaznacza Kus, cytowany przez Money.pl. Jego zdaniem, jeśli ktoś nie posiada kompetencji do tego, by ocenić i wziąć odpowiedzialność za to, kogo zatrudnia, to nie powinien być pracodawcą. Podkreślił, że związki zawodowe w sposób oczywisty będą zdecydowanie sprzeciwiać się wprowadzeniu tej zmiany w ustawie. Zaznaczył, że skończy się do powrotem do usankcjonowanego dumpingu na rynku pracy i naruszenia zasad uczciwej konkurencji.

Ponadto, jak pisze Money.pl, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego i ekspert rynku pracy Andrzej Kubisiak zwraca uwagę, że proponowane przez resort rozwoju zmiany mogą wpłynąć na konkurencyjność pomiędzy firmami. Ponadto, jego zdaniem będzie to zapewne zachęta do większego napływu cudzoziemców bez prawa pobytu i wykonywania pracy w Polsce, ponieważ pracodawcy poczują się zwolnieni z odpowiedzialności za nich. Kubisiak uważa, że powinna pozostać możliwość zastosowania grzywien na przykład w sytuacji, gdy dany pracodawca uporczywie łamie przepisy dotyczące zatrudniania cudzoziemców. Sugeruje, że przypadki incydentalne można by karać upomnieniami, a następnie kolejną kontrolą.

„Zdaniem ekspertów zmiana, którą proponuje resort kierowany przez ministra Hetmana, wpłynie nie tylko na rynek pracy, ale może również odbić się na bezpieczeństwie kraju oraz relacjach Polski z Unią Europejską, która chroni swój obszar przed napływem nielegalnych migrantów” – pisze Money.pl. Dodaje, że MSWiA nie odpowiedziało na prośbę tego portalu o komentarz.

Według wstępnych danych za trzy kwartały 2023 roku, Straż Graniczna wraz z Państwową Inspekcją Pracy przeprowadziły 9138 kontroli legalności zatrudnienia i wykonywania pracy przez cudzoziemców, wykrywając przy tym nielegalne powierzenie pracy 9934 osobom. W 6152 przypadkach dotyczyło to Ukraińców, 1018 – Gruzinów, a 864 – obywateli Białorusi. Jak czytamy, w porównaniu do roku wcześniejszego liczba ujawnionych nielegalnie pracujących Ukraińców spadła o 18 proc., natomiast odsetek Gruzinów i Białorusi wzrósł odpowiednio o 23 proc. i 26 proc.

Przypomnijmy, że jak poinformowała stacja RMF FM, Komenda Główna Policji analizuje możliwość zatrudniania w polskiej policji osób, które nie są polskimi obywatelami.

Przeczytaj: Ponad połowa obcokrajowców zatrudnionych w firmie z Pucka pracowała nielegalnie

Money.pl / Kresy.pl

Obywatele Ukrainy, Białorusi czy Gruzji – do polskiej policji ??? Pewnie potrzebni do programu Pacyfikacja+

Cudzoziemcy w polskiej policji? KGP rozpoczęła analizy

Krzysztof Zasada 18 kwietnia rmf24.pl/fakty

Ruszyła analiza możliwości zatrudniania w polskiej policji osób, które nie są polskimi obywatelami – dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada.

Cudzoziemcy w polskiej policji? KGP rozpoczęła analizy

Decyzje jeszcze nie zapadły

Jak tłumaczy zajmująca się tą sprawą Komenda Główna Policji, chodzi z jednej strony o działania, mające pomóc w pokonaniu zapaści kadrowej, w której znalazła się ta największa służba mundurowa w Polsce, ale nie tylko. 

Jaki mógłby być inny cel przyjmowania do policji cudzoziemców? W związku z napływem do Polski obywateli innych państw, chodzić ma o pomoc w rozpoznaniu między innymi uwarunkowań kulturowych tych migrantów przebywających w naszym kraju. 

Kolejna sprawa to rozpoznanie specyfiki przestępczości wśród tych osób. 

Komenda Główna przewiduje, że w związku z wojną w Ukrainie zmieni się struktura świata przestępczego w Polsce. Jak się dowiedział nasz dziennikarz, w kręgu zainteresowania polskiej policji są przede wszystkim obywatele Ukrainy, Białorusi czy Gruzji, ale chodzi także o obywateli innych państw.

Mowa jest o zatrudnianiu na etaty w policji, ale także na kontrakty w charakterze na przykład konsultantów.

Jak zastrzegają rozmówcy reportera RMF FM, na razie żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły, trwa analiza możliwości, chociażby rozwiązań przyjętych w innych krajach.

Policyjne kursy on-line

Policja szuka też innych sposobów na rozwiązanie potężnego kryzysu kadrowego. Jak się dowiedział reporter RMF FM, ruszyły policyjne kursy on-line dla aspirantów i podoficerów. W Polsce mamy najmniej funkcjonariuszy od ponad 10 lat. 

Rezygnacja ze stacjonarnych kursów aspiranckich zwalnia miejsca w szkołach policji dla kandydatów do służby, którzy mają odbywać szkolenie podstawowe. Komenda Główna kładzie nacisk na nabór nowych ludzi. W tegorocznych planach jest przyjęcie ponad 10 tysięcy funkcjonariuszy, gdy “wydolność” tych uczelni przekracza jedynie 6 tysięcy. 

Jak zapewnia szefostwo policji, kursy on-line nie powinny wpłynąć na jakość szkolenia. Dotyczą tylko tych zajęć, które mogą być prowadzone w tej formie – chodzi o teorię, między inymi zajęcia z przepisów prawa. Zajęcia z techniki i taktyki mają się odbywać tradycyjnie. Także egzaminy będą prowadzone w dotychczasowej formie.

Portal dla kandydatów

Lada dzień policja uruchamia także portal dla kandydatów do tej największej w Polsce służby mundurowej. To kolejny element, który ma wpłynąć na poprawę liczebności formacji, w której braki kadrowe są największe od ponad 10 lat. 

Portal to przede wszystkim zebrany w jednym miejscu komplet wiedzy dla osób, które swoją przyszłość chcą związać ze służbą w policji. Chodzi o strukturę formacji, możliwości służby w poszczególnych pionach, zadania przez nie wykonywane. 

Kolejna część ma obejmować kwestie płacowe i socjalne. Kandydat dowie się między innymi, że policja płaci z góry, na początek miesiąca. Dowie się też o warunkach emerytalnych, a także o wszelkich dodatkach, które na niego czekają. Poza tym chcący wstąpić do policji dowiedzą się, jakie są wobec nich wymagania i jakie warunki muszą spełnić, by rekrutacja się powiodła. Autorzy zamieścili też na stronie numer infolinii dla kandydatów. Portal ma być wysoko pozycjonowany w internetowych wyszukiwarkach.

Kazik przedstawia poprawny politycznie wierszyk o afroafrykaninie Bambo

Pomóżmy lekarce w walce z sądami

link do zrzutki:

https://pomagam.pl/am9trm

Zbiórka W obronie szykanowanego lekarza Agata OsiniakORGANIZATOR ZBIÓRKI

Szanowni Państwo! Jestem lekarzem pediatrą i specjalistą medycyny rodzinnej z ponad 30 letnim stażem pracy.W mojej pracy z chorymi ludźmi zawsze przyświecają mi dwie zasady:po pierwsze nie szkodzić i ,że zdrowie chorego jest najwyższym dobrem. Kiedy w 2020 roku ogłoszono tzw.pandemię covid-19 szybko zorientowałam się, że szeroko rozpowszechniane zalecenia i nakazy noszenia maseczek, izolacji, lockdownów, zamykania przychodni przed pacjentami itp. – są kłamliwe i nie poparte żadnymi badaniami naukowymi.

Po raz pierwszy w historii ludzkości lekarze zamknęli się przed chorymi ludźmi!

Wiedząc to wszystko nie mogłam zachować tej wiedzy tylko dla siebie -chciałam podzielić się nią ze społeczeństwem.Takich lekarzy myślących podobnie jak ja było w Polsce kilkuset. Jesienią 2020 roku grupa 114 profesorów,lekarzy i naukowców ( w których gronie znalazłam się również ja) wystosowała list otwarty i trzy apele do rządzących, pisząc w nich między innymi,że nie ma naukowego i medycznego uzasadnienia dla kontynuacji stosowanych obostrzeń, noszenia maseczek ochronnych, izolacji społecznej oraz masowego stosowania niediagnostycznych testów RT-PCR, które dają wiele fałszywie dodatnich wyników. Te trzy apele wzywały do natychmiastowego zakończenia tych działań oraz przywrócenia normalnych, demokratycznych zasad funkcjonowania państwa, struktur prawnych, swobód obywatelskich oraz przestrzegania praw człowieka. Grupa ta poparła swoje zamieszczone w liście i apelach tezy, cytując liczne doniesienia naukowe oraz dane epidemiologiczne i statystyczne, oczekując jednocześnie otwartej debaty, w której wezmą udział eksperci bez jakiejkolwiek formy cenzury.

W swoich apelach środowisko naukowców i lekarzy,jakie reprezentowały osoby podpisane pod nimi, wyraziło również swoje zaniepokojenie faktem planowanych szczepień preparatami inżynierii genetycznej zawierającymi mRNA, nie będącymi tradycyjnymi szczepionkami i nigdy dotychczas nie stosowanymi u ludzi. Nie zostały one dostatecznie zbadane więc są potencjalnie niebezpieczne, a ich skuteczność nie jest w pełni udowodniona. Noszą znamiona eksperymentu medycznego prowadzonego na masową skalę. Apele te nie doczekały się żadnego odzewu od prezydenta, premiera, rządu czy parlamentu, ani też nie zorganizowano publicznej debaty niezależnych ekspertów.

Jedyną natomiast odpowiedzią jakiej się doczekało kilkudziesięciu profesorów i lekarzy-sygnatariuszy tych apeli, było wszczęcie postępowania wyjaśniającego przez Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej lekarza Grzegorza Wronę już w styczniu 2021 roku. Obecnie toczą się sprawy o ukaranie 114 profesorów i lekarzy w Okręgowych Sądach Lekarskich we Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku, a zarzutem wobec nas jest publiczne rozpowszechnianie informacji niezgodnych z aktualna wiedzą medyczną i propagowanie postawy antyzdrowotnej oraz działań na szkodę pacjentów i całego społeczeństwa. Kiedy latem 2021 roku rozpętała się nachalna propaganda w mediach i placówkach oświatowych zachęcająca rodziców do szczepienia swoich dzieci bezpiecznymi,skutecznymi i dobrze przebadanymi “szczepionkami” przeciwko covid-19 znów, znając badania naukowe i oficjalne dane statystyczne i epidemiologiczne, nie potrafiłam milczeć, wiedząc,że te preparaty mRNA nie są wcale bezpieczne, nieznana jest ich skuteczność i wcale nie są dobrze przebadane( o czym oficjalnie producenci sami piszą w ulotkach tych preparatów, zaznaczając,że ich genotoksyczność, wpływ na płodność i rakotwórczość oraz interakcje z jakimikolwiek lekami są nieznane).

Wówczas,w lipcu 2021 roku, udzieliłam wywiadu na prośbę zaniepokojonych rodziców, którzy byli zdezorientowani napływającymi do nich informacjami i przedstawiłam w nim między innymi apel Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców do dyrektorów placówek oświatowych, nauczycieli i pedagogów o wstrzymanie promowania tzw. szczepionek przeciwko covid-19, poparty wieloma badaniami naukowymi oraz oficjalnymi danymi statystycznymi i epidemiologicznymi,potwierdzającymi nieskuteczność, brak bezpieczeństwa i brak ukończenia badań klinicznych tych preparatów mRNA-covid-19, które nigdy wcześniej nie były podawane tak szerokiej populacji. Moje poczucie etyki zawodowej nakazuje mi informowanie pacjenta przed podjęciem jakiejkolwiek interwencji medycznej o wszystkich za i przeciw i uzyskanie jego świadomej zgody na taki zabieg, a zwłaszcza taki ,który wiąże się z ryzykiem i wieloma niewiadomymi.Pacjent musi mieć wybór,o tym też mówiłam w tym wywiadzie.Już we wrześniu 2021 roku Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Rzeszowie,lekarz Grzegorz Siteń,wszczął wobec mnie postępowanie wyjaśniające i skierował sprawę do Okręgowego Sądu Lekarskiego w Rzeszowie o ukaranie mnie,zarzucając mi,podobnie jak w poprzedniej sprawie,publiczne rozpowszechnianie informacji niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną i propagowanie postawy antyzdrowotnej oraz działań na szkodę pacjentów i całego społeczeństwa.Dnia 29 listopada 2022 roku zostałam ukarana przez Okręgowy Sąd Lekarski pod przewodnictwem dr n.med Zenona Piechoty karą nagany i kosztami postępowania sądowego w wysokości 1500 zł.W żadnym wypadku nie czuję się winna ponieważ stoją za mną dziesiątki badań naukowych i oficjalnych rządowych danych statystycznych z całego świata,które przedstawiłam sądowi na obronę moich tez,w przeciwieństwie do sądu,który na poparcie swojego aktu oskarżenia wobec mnie nie przedstawił ani jednego badania naukowego ani tez opinii biegłego dotyczącej tego przewinienia zawodowego! Wobec tego złożyłam odwołanie do Naczelnego Sądu Lekarskiego w Warszawie -sprawa ta obecnie również jest w toku. Wszystkie działania jakie podejmowałam i za które jestem szykanowana przez izby lekarskie i grozi mi utrata prawa wykonywania zawodu lekarza, robiłam dla dobra pacjentów,chcąc ustrzec ich przed podejmowaniem pochopnych i nie do końca przemyślanych decyzji w sprawie “szczepień” przeciwko covid-19,które jak już wiadomo obecnie, nie chroniły przed śmiercią ani hospitalizacją z powodu covid-19,nie przerywały transmisji wirusa i spowodowały wiele śmierci i wiele działań niepożądanych u tych, którzy przyjęli te preparaty.Wiedzę naukową ,którą posiadłam na ten temat nie zostawiłam dla siebie, tylko podzieliłam się z Wami. Dlatego zwracam się do Was z prośbą -jeżeli komukolwiek moja wiedza pomogła w podjęciu świadomej decyzji w “sprawie niezaszczepienia się” lub swojego dziecka przeciwko covid-19 o wsparcie finansowe, które jest potrzebne na pomoc prawników w mojej walce o prawdę.

Wierzę z całego serca,że prawda zwycięży!

Dlaczego Komisja Europejska odmawia ujawnienia tekstów dotyczących umowy UE w sprawie szczepionek?

Czy Ursula von der Leyen i Albert Bourla mieszali przyjemne z pożytecznym?

18 kwiecień 2024 altershot.tv/prawo/dochodzenia-przeciwko-von-der-leyen
Dlaczego Komisja Europejska odmawia ujawnienia tekstów dotyczących umowy UE w sprawie szczepionek?

W lutym 2021 r. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wymieniła dziesiątki tajnych wiadomości tekstowych z dyrektorem generalnym Pfizera Albertem Bourlą, w których najwyraźniej omawiali szczegóły ostatecznego zakupu przez Komisję Europejską 1,8 miliarda dawek nieskutecznej i niebezpiecznej terapii genowej Pfizer-BioNtech w celu zaszczepienia jej mieszkańcom Europy. Warunki ich umowy – w tym to, ile Komisja Europejska zapłaciła za dawki – nigdy nie zostały ujawnione opinii publicznej, która została nakłoniona i zastraszona do ich otrzymania.

Podczas gdy New York Times nigdy nie pisał o nieskuteczności szczepionki i słabym profilu bezpieczeństwa, gazeta uznała jednak, że ogromna, tajna transakcja ma wystarczający interes publiczny, aby uzasadnić pozwanie Komisji Europejskiej o ujawnienie wiadomości tekstowych. Sprawa toczy się przed sądem europejskim i wydaje się, że wyrok sądu zostanie prawdopodobnie opóźniony do czasu po czerwcowych wyborach do UE (von der Leyen ubiega się o drugą kadencję).

Komisja Europejska twierdzi, że “Ursula von der Leyen nie jest już w posiadaniu wiadomości tekstowych”. Politico złożyło wniosek o dostęp do dokumentów, na który Komisja odpowiedziała:

Żadne wiadomości tekstowe nie zostały zarejestrowane w systemie rejestracji dokumentów Komisji. Biorąc pod uwagę, że wiadomości “zostałyby zarejestrowane, gdyby zawierały ważne informacje, które nie są krótkotrwałe”, oznacza to, że wiadomości tekstowe, jeśli kiedykolwiek istniały, musiały nie być bardzo ważne. A gdyby nie były ważne, to nie musiałyby być w ogóle rejestrowane.

Oznacza to, że około 100 SMS-ów wymienionych między Bourlą i von der Leyen nie zawierało żadnych ważnych informacji. To rodzi pytanie: Co mężczyzna i kobieta mówili sobie w swoich wiadomościach tekstowych? Czy łączyli interesy z przyjemnością?

Bourla publicznie oświadczył, że spośród wielu urzędników państwowych, z którymi rozmawiał o zakupie swoich śmieci, szczególnie łatwo rozmawiało mu się z Ursulą von der Leyen, która jest również lekarzem medycyny (ginekologiem). Jak donosi New York Times:

Pan Bourla powiedział, że on i pani von der Leyen “nawiązali wzajemne głębokie zaufanie, ponieważ wdali się w głębokie dyskusje”. Powiedział: “Znała szczegóły dotyczące wariantów, znała szczegóły dotyczące wszystkiego. To sprawiło, że dyskusja była o wiele bardziej zaangażowana”.

Jeśli rozwinęła się między nimi osobista więź sympatii i uczucia, rodzi to możliwość konfliktu interesów.

Wydaje mi się, że cała ta podejrzana i brudna sprawa jest przykładem na to, że Komisja Europejska stała się korytem dla specjalnych interesów, jednocześnie traktując obywateli Europy z pogardą.

Aby zagłębić się w tę sprawę, przeprowadziłem niedawno wywiad z francuską prawniczką, Diane Protat. Reprezentuje ona belgijskiego lobbystę Frédérica Baldana, który złożył w Belgii skargę karną przeciwko von der Leyen, obejmującą zarzuty korupcji i niszczenia dokumentów.

Pani Protat reprezentuje również francuską organizację BonSens, która ciężko pracuje na rzecz prawdy i sprawiedliwości przeciwko przestępczej reakcji na pandemię we Francji.

Współpracując z amerykańskim prokuratorem Williamem Snyderem, podejmuje działania prawne w sądzie federalnym Stanów Zjednoczonych na podstawie sekcji 1782 tytułu 28 Kodeksu Stanów Zjednoczonych w celu uzyskania wiadomości tekstowych.

Sekcja 1782 upoważnia amerykańskie federalne sądy okręgowe (tj. federalne sądy procesowe) do nakazania osobie lub podmiotowi, który “zamieszkuje” w obrębie jurysdykcji sądu, “złożenia zeznań lub oświadczenia albo przedstawienia dokumentu lub innej rzeczy do wykorzystania w postępowaniu przed sądem zagranicznym lub międzynarodowym”. Ponieważ dyrektor generalny Pfizer Albert Bourla mieszka w Nowym Jorku, prawo to zdecydowanie ma zastosowanie do jego komunikacji z przewodniczącym Komisji Europejskiej.

[Pani Protat i ja podjęliśmy spontaniczną decyzję o przeprowadzeniu naszego wywiadu na Zoomie zaraz po tym, jak oboje obejrzeliśmy zaćmienie słońca w Ameryce Północnej 8 kwietnia. Rozmowę przeprowadziła w domu przyjaciółki i nie miała czasu, by wrócić do hotelu i przebrać się przed rozmową, stąd jej swobodny strój “zaćmieniowy”.]
W tym wywiadzie francuska prawniczka zwraca uwagę, że sąd amerykański podejmie działania dopiero po stwierdzeniu takiej potrzeby przez sąd unijny. W USA taka komunikacja może potrwać nawet 5 lat.

Autor: John Leake

źródła:

https://petermcculloughmd.substack.com/p/did-ursula-von-der-leyen-and-albert
https://tkp.at/2024/04/18/freigabe-von-geheimen-sms-verkehr-zwischen-eu-leyen-und-pfizers-bourla-auch-bei-us-gericht-verlangt/

odnośniki:
https://www.ibanet.org/article/4E615B10-F115-461A-A6C9-91689F6A5B46
https://www.politico.eu/article/schrodinger-text-messages-pfizer-ceo-albert-bourla-european-commission-ursula-von-der-leyen/

Dochodzenia przeciwko von der Leyen docierają do Bundestagu

Dochodzenia przeciwko von der Leyen docierają do Bundestagu

18 kwiecień 2024 altershot.tv/prawo/dochodzenia-przeciwko-von-der-leyen

Politycy opozycji w Bundestagu wzywają Niemcy do współpracy w śledztwie przeciwko Ursuli von der Leyen.

Dochodzenie prowadzone przez Prokuraturę Europejską (EPPO) przeciwko przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen zostało po raz pierwszy omówione w niemieckim Bundestagu.

W odpowiedzi na drobne pytanie posła BSW Christiana Leye, niemiecki rząd potwierdził, że brukselskie władze badają tajne negocjacje von der Leyen z szefem Pfizera Albertem Bourlą w sprawie miliardowych kontraktów na zakup szczepionek na Covid-19. Odpowiedź udostępniła gazeta Berliner Zeitung.

W tym kontekście niemiecki rząd stwierdza, że “nie jest świadomy żadnych wniosków o wzajemną pomoc prawną lub innych kontaktów między Prokuraturą Europejską a władzami niemieckimi w związku z dochodzeniami w sprawie umów Komisji Europejskiej z Pfizerem dotyczących szczepionek na Covid-19”. Prokuratura Europejska działa jako niezależny organ śledczy. Co do zasady, dochodzenia transgraniczne w państwach członkowskich uczestniczących w Prokuraturze Europejskiej są prowadzone na podstawie art. 31 rozporządzenia Rady (UE) 2017/1939 z dnia 12 października 2017 r. wdrażającego wzmocnioną współpracę w zakresie ustanowienia Prokuratury Europejskiej. Nie miało to jeszcze miejsca w przypadku dochodzeń przeciwko von der Leyen. Rząd niemiecki “uczestniczył w inicjatywie Komisji Europejskiej dotyczącej szczepionek”. W tym kontekście “wynegocjowano i zawarto unijne umowy na szczepionki przeciwko Covid-19 od firm Biontech i Pfizer”. Rząd niemiecki jest “reprezentowany w odpowiednich komitetach na szczeblu UE, a także w Komisji Europejskiej”.

zobacz też:

Zarzuty karne przeciwko Ursuli von der Leyen

New York Times pozywa UE za sms-y von der Leyen z Pfizerem

Szefowie PE blokują publiczną kontrolę von der Leyen ws kontraktu z Pfizerem

Problem polega na tym, że nikt obecnie nie wie, co dokładnie zostało wynegocjowane. Negocjacje i umowy podlegają ścisłej tajemnicy. Von der Leyen jak dotąd odmówiła ujawnienia swojej rozmowy z Pfizerem, która odbyła się za pośrednictwem wiadomości tekstowych. Rzeczniczka Praw Obywatelskich UE odrzuciła już tę prośbę, a Trybunał Obrachunkowy UE również błądzi po omacku.

W następstwie prywatnej skargi, EPPO przejęła dochodzenie od swoich belgijskich kolegów i najwyraźniej próbuje rzucić światło na tę sprawę. Christian Leye oczekuje, że Niemcy poprą ten wniosek. Powiedział Berliner Zeitung: “Należy mieć nadzieję, że śledczy nie pozostawią kamienia na kamieniu, a niemieckie władze – jeśli to konieczne – będą w pełni współpracować”. “Niemiecki przewodniczący Komisji Europejskiej, który uzgadnia SMS-em kontrakty na szczepionki warte miliardy euro, a następnie odmawia przekazania wiadomości tekstowych Parlamentowi Europejskiemu, depcze praworządność i jest żenujący dla Niemiec”, powiedział Leye.

Jego kolega z BSW, Fabio De Masi, dostrzega fundamentalny problem. Powiedział Berliner Zeitung: “Wszystko, czego dotyka pani von der Leyen – czy to jako minister obrony ds. uzbrojenia, czy jako szefowa Komisji UE ds. szczepionek, czy też przyznanie stanowiska komisarza ds. MŚP – jest owiane mgłą”. Kiedy von der Leyen ogłasza, że chce w przyszłości zorganizować zamówienia na broń w UE zgodnie z “udanym” modelem zamówień na szczepionki, “można się przestraszyć”, powiedział De Masi.

Ursula von der Leyen doświadczyła “klęski” na innym froncie w tym tygodniu, jak napisała dpa: “Ursula von der Leyen poniosła poważną polityczną porażkę w środku kampanii wyborczej na drugą kadencję jako przewodnicząca Komisji Europejskiej. Po oskarżeniach o faworyzowanie, polityk CDU musiała ogłosić późnym wieczorem w poniedziałek, że jej partyjny kolega Markus Pieper nie obejmie stanowiska komisarza Komisji Europejskiej ds. małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP), jak planowano. Wieloletni eurodeputowany z Münsterland powinien był objąć to stanowisko we wtorek, co wiąże się z podstawowym miesięcznym wynagrodzeniem w wysokości ponad 18 000 euro”.

Zarzuty zostały podniesione, ponieważ dwóch kandydatów ze Szwecji i Czech zostało ocenionych wyżej niż Pieper na początku procesu aplikacyjnego. Polityk CDU, który jest członkiem Parlamentu Europejskiego od 2004 roku, zwyciężył dopiero w rozmowach kwalifikacyjnych. W oczekiwaniu na nowe stanowisko Pieper nie kandydował już do parlamentu i według dpa rozważa ponowne ubieganie się o stanowisko wraz z von der Leyen.

Autor: Michael Maier źródło: https://www.berliner-zeitung.de/wirtschaft-verantwortung/pfizer-nachrichten-ermittlungen-gegen-ursula-von-der-leyen-erreichen-bundestag-li.2206864

Wybory samorządowe – w kleszczech “zrównoważonego rozwoju”

Wybory samorządowe – w kleszczach zrównoważonego rozwoju

pch24.pl

Największe polskie miasta powoli zamieniają się w poligony doświadczalne zrównoważonego rozwoju, gdzie ideologia globalistyczna święci tryumfy bez względu na panującego włodarza.

„Czasy się zmieniają, a Pan zawsze jest w komisjach” – klasyczny cytat z „Psów” Pasikowskiego jak mało który pasuje do naszej samorządowej rzeczywistości. Przed II turą wyborów na prezydentów miast, wszędzie najpewniejszym kandydatem do zwycięstwa pozostaje…Agenda 2030. Mniejsza o to, czy przybierze barwy Koalicji Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Trzeciej Drogi czy kandydata niezależnego; mało których punktów programu można być tak pewnym, jak czynienia zadość dogmatom zrównoważonego rozwoju.

Ideologia klimatyzmu zwyciężyła już w Warszawie (Rafał Trzaskowski), Gdańsku (Aleksandra Dulkiewicz) i Łodzi (Hanna Zdanowska). Zielony sztandar rewolucji wkrótce zawiśnie również w Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu. Nie przesłonią tego teatralne przepychanki pomiędzy pozornie wrogimi stronnictwami.

Aby wykazać, że – cytując minister klimatu – „agenda musi być realizowana”, niech posłuży nam przykład sporu toczącego się w Grodzie Kraka. Pytania o głosowanie na Aleksandra Miszalskiego czy Łukasza Gibałę, przypominają rozważania kurczaka, który zastanawia się czy lepiej będzie smakował usmażony na grillu czy na patelni w panierce. Globalistyczna ekspozytura z Brukseli, już wkrótce przypuści zmasowany atak na nasze podstawowe prawa i swobody obywatelskie, zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu, uderzy we własność i portfele niezależnie od tego, czy dokona tego rękami protegowanego Donalda Tuska, czy doktora logiki od Janusza Palikota.

Wielka kasa

Zrównoważony rozwój idzie przez samorządy. Tylko w tym roku, Unia dedykuje Polsce 27 miliardów złotych z KPO przeznaczonych m.in. na cele związane z „zieloną transformacją” – o takim przeznaczeniu tych środków informowało wprost Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. W perspektywie finansowej na lata 2021–2027 samorządy otrzymały w zarządzanie prawie połowę (44 proc.) funduszy europejskich. To w sumie blisko ponad 35 mld EURO. Największa część (8,4 mld) zostanie przeznaczona na inwestycje środowiskowe „obniżające emisyjność gospodarki”.

Jak łasi na zastrzyk zielonych srebrników są kandydaci do ratusza, ukazują – niemal tożsame – ich programy wyborcze. Planom polityki energetycznej, w nie mniejszym stopniu od dostarczania ciepła, już otwarcie przyświeca cel „zmniejszenia zapotrzebowania na paliwa kopalne” i „ograniczania emisji CO2”. Budownictwo ma odpowiadać w pierwszej kolejności nie potrzebom mieszkańców, lecz „wyzwaniom zmian klimatu”. Lobbyści natomiast już zacierają ręce na myśl zamiany bloków mieszkalnych w fotowoltaiczne farmy.

Z kolei nowe osiedla – oczywiście z najmem jako preferowaną formą użytkowania – powstaną wyłącznie w postaci 15-minutowych gett, gdzie przez bezpieczeństwo kryzysowe rozumie się nie rozbudowę sieci schronów, lecz zabezpieczenie przed „falami upałów, suszami, powodziami i burzami”.

Strefa czystego absurdu

Totalny charakter klimatystycznej hagady każe snuć plany „modernizacji” miasta bez oglądania się na zdanie mieszkańców. Przykładowo, mimo, że Krakowianie i pracujący w mieście coraz częściej korzystają z własnych czterech kółek, nadrzędnym celem ratusza wciąż pozostaje „odwrócenie trendu samochodowego”.

Oczywiście, jak to w kampanii – kolorowym festiwalu populizmu, obaj kandydaci prześcigają się kto wybuduje więcej stacji P&R, w jakim stopniu rozszerzy sieć komunikacji miejskiej, gdzie zapełni „białe plamy komunikacyjne”; padły nawet zapewnienia o budowie metra. Wszystko po to, aby stworzyć jak najlepszą alternatywę dla samochodów.

Obietnice obietnicami, zwłaszcza, że słowa nic nie kosztują. Tymczasem, jak nie raz potwierdziła twarda rzeczywistość, najprościej uprzykrzyć życie zakazami. W tym miejscu kłania się wielki nieobecny tegorocznej kampanii: Strefa Czystego Transportu, uchylona w obecnym kształcie decyzją Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.

Kiedy mleko się rozlało, przedsiębiorcy i instytucje obywatelskie zaczęły głośno protestować przeciwko wykluczeniu komunikacyjnemu kierowców, zwracać uwagę na uderzenie we własność prywatną i swobodę przemieszczania się, krakowscy radni – tak chętnie głosujący za rozwiązaniem – nagle nabrali wody w usta, a niektórzy nawet otrzeźwieli przyznając, że nie byli świadomi za jaką Strefą i na jakich warunkach zagłosowali.

Okazało się, że do niedawna „ekologiczna inicjatywa” to „bubel prawny pisany na kolanie”, a na dodatek przeprowadzona bez wiedzy i zgody mieszkańców oraz nawet bez oferty „w zamian”. Dzisiaj Łukasz Gibała zapewnia o przeprowadzeniu w sprawie SCT referendum, choć swego czasu głosował za przyjęciem rozwiązania konsultowanego niemal wyłącznie z aktywistami.

Mimo, że obaj kandydaci schowali na czas kampanii kwestię SCT, cała sprawa wróci szybciej niż nam się wydaje. Zwłaszcza, że klamki w tej sprawie zapadły już w Warszawie i Wrocławiu, a Bruksela – główny sponsor całej zabawy – jeszcze dociska śrubę.

„Psiecku” na ratunek

Zrównoważony Rozwój to jednak nie tylko kwestie materialne. Jak się okazuje, w wielkim mieście dużo łatwiej uzyskać poparcie zwolennikowi „praw zwierząt”, niż prawa do życia wszystkich ludzi.

Wychodząc naprzeciwko potrzebom „psiamatek” i rodziców „psiecka”, kandydaci obiecują zbudować… „cmentarz” dla zwierząt, gdzie mieszkańcy mogliby „w sposób godny pochować swojego pupila”. Jednocześnie obaj deklarują powstanie Punktu Profilaktyki Intymnej, gdzie „pozbawieni barier” pracownicy medyczni „bez klauzuli sumienia” nie odmówią aborcji „ze względów religijnych czy moralnych”.

Do zestawu obietnic należy dodać również sfinansowanie na koszt mieszkańców nieetycznej procedury zapłodnienia pozaustrojowego; oczywiście bez pytania katolickich podatników o zdanie. W tej sprawie referendum nie przewidziano.

To wszystko powoduje, że w najbliższą niedzielę często będziemy zmuszeni wybierać „między dżumą a cholerą”. Stoimy w kolejce do kasyna, które zawsze wygrywa. Samorządowy podstęp brukselskich elit może zatrzymać chyba tylko otrzeźwienie suwerennych narodów na poziomie europejskim. Przed nami więc dużo ważniejszy bój – czerwcowe wybory do europarlamentu.

Piotr Relich

Bullshit

Bullshit

The latest draft document proposed by the Intergovernmental Negotiating Body is a clear admission of their absolute complete and total failure. The so-called “Pandemic Treaty” must be rejected.

James Roguski

Apr 18, 2024

Please watch the 5 minute video below:

The Intergovernmental Negotiating Body (INB) has released a new draft “Proposal for the WHO Pandemic Agreement.” It is an absolute complete and total failure.

The new draft really is a big fat stinking pile of bullshit.

Proposal For The Who Pandemic Agreement

495KB ∙ PDF file

Download

The only appropriate response to this abomination is:

“OH HELL NO!”


In a pathetic attempt to mask their complete and utter failure, the Intergovernmental Negotiating Body has failed so completely that they have no choice but to propose that nations sign an unfinished document and agree to delay the details into the far distant future.

This is exactly what was expected.

They have always wanted to reach an empty agreement in order to set up a Framework Convention and a brand new bureaucracy (the Conference of the Parties) that would be empowered to meet on a yearly basis off into the future, forever.

They know that they cannot show us the details of what they really want to do. They are proposing an incomplete, watered down agreement in the hopes that they will be able to make decisions in the future in the hopes that we won’t be paying attention.

As expected, the Intergovernmental Negotiating Body is attempting to kick the can down the road by delaying the decisions on the following items:


Article 5. One Health

4. The modalities, terms and conditions, and operational dimensions of a One Health approach shall be further defined in an instrument, that takes into consideration the provisions of the IHR (2005), and is operational by 31 May 2026.


Article 6. Preparedness, readiness and health system resilience

5. With the aim of promoting and supporting learning among Parties, best practices, and accountability and coordination of resources, an inclusive, transparent, effective and efficient pandemic prevention, preparedness and response monitoring and evaluation system shall be developed, implemented and regularly assessed, by WHO in partnership with relevant organizations, building on relevant tools, on a timeline to be agreed by the Conference of the Parties.


Article 12. Access and benefit sharing

6. The modalities, terms and conditions, and operational dimensions of the PABS System shall be further defined in a legally-binding instrument, that is operational no later than 31 May 2026.


Why the hell is this pathetic proposal buried in this Article?

Article 13. Supply chain and logistics

6. A multilateral system for managing vaccine and therapeutic related compensation and liability during pandemics shall be considered.


Article 20. Sustainable financing

4. The [Coordinating Financial] Mechanism shall function under the authority and guidance of the Conference of the Parties and be accountable to it. The Conference of the Parties shall adopt terms of reference for the [Coordinating Financial] Mechanism and modalities for its operationalization and governance, within 12 months after the entry into force of the WHO Pandemic Agreement.


Article 21. Conference of the Parties

6. The Conference of the Parties shall by consensus adopt financial rules for itself as well as governing the funding of any subsidiary bodies it may establish as well as financial provisions governing the functioning of the Secretariat.


Despite all of the above attempts to delay and hide the details of of the agreement by putting them off into the future, the new draft “Proposal for the WHO Pandemic Agreement” will be available for nations to sign on June 17, 2024.


Article 33. Signature

2. This Agreement shall be open for signature at the World Health Organization headquarters in Geneva, following its adoption by the World Health Assembly at its Seventy-seventh session, from 17 June 2024 to 28 June 2024, and thereafter at United Nations Headquarters in New York, from 8 July 2024 to 7 July 2025.


Article 35. Entry into force

1. This Agreement shall enter into force on the thirtieth day following the date of deposit of the sixtieth instrument of ratification, acceptance, approval, formal confirmation or accession with the Depositary.

by James Roguski

The old system is crumbling, and we must build its replacement quickly.

If you are fed up with the government, hospital, medical, pharmaceutical, media, industrial complex and would like to help build a holistic alternative to the WHO, then feel free to contact me directly anytime.

JamesRoguski.com

JamesRoguski.substack.com/about

JamesRoguski.substack.com/archive

Trzecia Wojna Światowa i Wielki Kryzys 2.0

Malinen: Trzecia Wojna Światowa i Wielki Kryzys 2.0

Redakcja Konserwatyzm.pl konserwatyzm.pl/trzecia-wojna-swiatowa-i-wielki-kryzys

Profesor Tuomas Malinen, wykładowca University of Helsinki, współzałożyciel i główny analityk grupy badawczej z zakresu geopolityki i ekonomii, GnS Economics w rozmowie z red. Konradem Rękasem dla kanału internetowego WithoutCensorship.

Finlandia przegrała obie wojny z ZSSR

KR: Chciałbym zacząć od kilku porównań. Jak wiemy, Polska jest postrzegana na świecie jako kraj ekstremalnie prowojenny. Tymczasem w Polsce używa się przykładu… Finlandii jako zachęty do jeszcze większej aktywności w kryzysie ukraińskim. „Spójrzmy na Finów” – słyszymy – „Oni właśnie przystąpili do NATO, porzucili swoją neutralność, też uważają, że Rosja jest agresywna, przygotowują się do wojny i mogą być naszymi pewnymi sojusznikami, walcząc jak podczas Wojny Zimowej”. Raczy się nas też innymi przykładami z historii, opowieściami o fińskich snajperach podczas Wojny Kontynuacyjnej, wszystko to jest włączana do polityki historycznej dominującej w polskich mediach.

TM: To bardzo interesujące!

KR: Nie wspomina się natomiast o innym, bardzo ważnym procesie historycznym, nikt nie chce pamiętać o finlandyzacji. Nikt nie przypomina, jak zazdrościliśmy wam, Finom jeszcze w latach 70-tych i 80-tych, obserwując, jak dzięki polityce Juho Paasikiviego i Urho Kekkonena mogliście odnosić korzyści z bycia pomiędzy Wschodem i Zachodem.

Co się zmieniło w Finlandii, że wyraźnie też o tym zapomnieliście?

TM: Najpierw chciałbym się upewnić, czy wasze media wspominają, że PRZEGRALIŚMY obie wojny z Rosją?

KR: Oczywiście, że nie.

TM: Oczywiście… Tymczasem straciliśmy 12 procent naszego terytorium. Wojna zimowa była wojną obronną, przeciw agresji Związku Sowieckiego, będącej skutkiem paktu Ribbentrop-Mołotow, dzielącego Europę Wschodnią na strefy wpływów ZSSR i Niemiec. Rosja chciała zagarnąć obszary istotne z powodów militarnych, jak również przejąć kontrolę nad największymi w Europie złożami niklu w Petsamo.

Takie były przyczyny wojen, które zostały przez Finlandię przegrane. Co ważne jednak, w obu przypadkach zrozumieliśmy kiedy wywiesić białą flagę. Wiedzieliśmy kiedy przestać walczyć i prosić o pokój. Tymczasem w ramach obecnego układu sił w Europie jest zupełnie oczywiste, że Ukraina przegrała wojnę. Nie mamy wprawdzie pełnej wiedzy o stratach wojsk ukraińskich, ale wiadomo, że są one ogromne, być może nawet około pół miliona żołnierzy. Nawet, gdyby ta liczba była przesadzona to i tak mówimy o masakrze i klęsce. Niezależne raporty potwierdzają skalę zniszczeń, utratę sił ludzkich, całkowitą asymetrię konfliktu.

Czemu zatem polityka prowojenna jest kontynuowana? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Finlandia wydaje się jednym z głównych elementów tej strategii. Mamy długą historię bardzo dobrych i obustronnie korzystnych stosunków z Rosją i wcześniej Związkiem Sowieckim. Po przegranych wojnach zbudowaliśmy własną pozycję w sąsiedztwie militarnego giganta, jakim był ZSSR, starając się nie stanowić dla niego zagrożenia. Handel ze Wschodem napędzał fińską industrializację i nasz gwałtowny wzrost gospodarczy. Związek Sowiecki był poddany sankcjom przez wiele państw zachodnich, w tym USA. Finlandia nie, handlowaliśmy swobodnie z obiema stronami. Eksport do Rosji stanowił ok. 25 procent całego naszego handlu zagranicznego.

Takie były podstawy naszych stosunków, gdy nagle jedna wojna, w odległym, południowo wschodnim krańcu Europy, zmieniła wszystko. A przecież wojny wybuchały już wcześniej: w Gruzji, Abchazji, Czeczenii, jakoś nie stanowiąc problemów. Rosjanie robili to samo przez 500 lat, chroniąc swoje granice i walcząc np. na Przesmyku Karelskim, stanowiącym naszą drogę do Petersburga, co najmniej od 1475 roku i później, gdy ścierały się imperia szwedzkie i rosyjskie. Podobnie zresztą postępują także Stany Zjednoczone, walcząc z każdym krajem i w każdym miejscu, które władze USA uznają akurat za ważne. I Amerykanie, i Rosjanie bronią swoich granic.

Tymczasem kilka dni temu fiński premier oświadczył, że Rosja przygotowuje się do długiej wojny przeciw Europie. To słowa zupełnie bez precedensu w ustach polityka na tym stanowisku.  Zaledwie dwa tygodnie temu nasz Minister Obrony Antti Häkkänen stwierdził z kolei, że Rosja stanowi zagrożenie dla wszystkich demokratycznych państw w Europie. Przecież to zupełny nonsens! Rosja nie stanowi dziś większego zagrożenia dla Europy niż przez ostatnie 500 lat. Nic się nie zmieniło, z wyjątkiem Rosji. Kiedy istniał Związek Sowiecki, faktycznie był on zdolny, by najechać część Europy i ją utrzymać. Faktem jest, że mieli potencjał militarny i gospodarczy, aby tego dokonać. Jednak, gdy Rosja opanowała Krym, zmuszona była sięgnąć do swoich głębokich rezerw i opróżnić jeden z dwóch wielkich funduszy inwestycyjnych, dysponujących blisko 500 miliardami dolarów. Wojna na Ukrainie zmniejszyła drugi z nich do połowy. Nie ma ekonomicznej, ani nawet militarnej możliwości, aby Rosja mogła zająć większą część Europy, nie miałoby to też sensu z punktu widzenia kierownictwa na Kremlu i jego zaplecza.

Nie ma sensu kreować Rosję na egzystencjalne zagrożenie dla Europy, chociaż należy rozumieć, że Rosja korzysta z okazji by przeciwdziałać atakowi na siebie. Właśnie tak dochodzi do wojen. Wiedząc jak dobre były relacje fińsko-rosyjskie – jedynym wytłumaczeniem tak radykalnej zmiany tonu wystąpień jest czyjeś dążenie do eskalacji. Istnieje widać jakaś frakcja, której na tym zależy, ponieważ z historycznego, ekonomicznego i militarnego punktu widzenia konflikt między Finlandią a Rosją nie ma żadnego sensu.

Najsilniejsza artyleria w Europie

KR: Ważne, by zrozumieli to także Polacy. Nie popierając rządu III RP w żadnym aspekcie jego działań, a zwłaszcza w polityce wschodniej mógłbym zrozumieć, że niektórzy Polacy traktują jako zagrożenie to, co dzieje się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, tuż za naszą granicą, na Ukrainie, nawet biorąc pod uwagę wielkość tego kraju.

Po co jednak Szwedzi i Finowie dają się wciągnąć w sam środek międzynarodowego konfliktu, który w najmniejszym nawet stopniu ich nie dotyczy?

Jak rozumiem z wypowiedzi fińskich polityków, chcą oni instalacji NATO w Finlandii, gotowi byliby zgodzić się na rozlokowanie na ich terytorium NATOwskiej broni jądrowej, zaledwie 200 km od Petersburga. Fiński rząd chciałby zatem, by to Finlandia stała się zagrożeniem dla Rosji. Czy więc naprawdę obawiacie się wojny, czy raczej wyraźnie do niej tęsknicie, sprowadzając groźbę jej wybuchu do swych granic. To bardzo niebezpieczna zabawa…!

TM: To prawda. Ale czy wiesz, że dysponujemy najsilniejszą artylerią w Europie? To NATO potrzebuje Finlandii, jeśli chce rozpętać wojnę z Rosją. Mamy najsilniejszą armię, znacznie skuteczniejszą od polskiej, dlatego właśnie NATO musiało nas pozyskać myśląc o walce z Rosjanami.

Jeśli NATO byłoby sojuszem obronnym, nie mówiłoby o przyjęciu Ukrainy, co dla Moskwy było sygnałem alarmowym ani o przyjęciu Finlandii, która zawsze była swego rodzaju strefą buforową, neutralną pomiędzy Zachodem a Wschodem. Odgrywaliśmy tę rolę bardzo dobrze, więc dlaczego mielibyśmy to zmieniać? Sądzę, że jedynym wyjaśnieniem jest to, że NATO stało się lub prawdopodobnie zawsze było agresorem. Zabawne jest to, że Finlandia została pełnoprawnym członkiem NATO 9 kwietnia, czyli dokładnie tego samego dnia, w którym w 1949 r. podpisano pierwszy Traktat Północnoatlantycki. Nie sądzę, żeby to był przypadek. To sygnał, który powinien dać nam do myślenia. Ktokolwiek faktycznie kieruje NATO i jego przywódcami – przygotowuje wojnę przeciwko Rosji, a to, jak wiemy z historii, zawsze było niszczycielskie dla Europy. A zatem naprawdę nadszedł czas, aby zwykli ludzie się obudzili. Gdy czytamy komentarze, słyszymy wypowiedzi polityków jak minister Antti Häkkänen musimy dostrzec, że dzieje się coś naprawdę dziwnego. Jeśli opinia publiczna się nie otrząśnie, jeśli nie zaczniemy rozmów o pokoju i rozbrojeniu – będziemy świadkami kolejnej dużej wojny w Europie, która najprawdopodobniej przerodzi się w wojnę światową.

Oczywiście trudno wskazać motywy i inspiratorów, jednak ślady prowadzą do kompleksu wojskowo-przemysłowego, przed którym ostrzegał już prezydent Eisenhower w swoim słynnym przemówieniu z 1961 roku. W tle działają potężne siły, wystarczy zrozumieć jak niszczące dla Europy były skutki sankcji i wojny handlowej z Rosją. Zostaliśmy wprawdzie uratowani przez bogów pogody, ostatnie zimy były wyjątkowo lekkie, jednak stoimy u progu gigantycznego kryzysu energetycznego. Niemcy, główne europejskie centrum przemysłowe przeżywają prawdziwy upadek związany z niepewnością na rynku energii i spodziewaną eskalacją konfliktu.

Trzeba też dokładnie zrozumieć jakie są nieprzekraczalne granice. Ukraina jest dla Rosji tym, czym Meksyk dla Stanów Zjednoczonych. Pewien mój amerykański kolega, bynajmniej nie lewicowy przyznał rok temu, że gdyby Meksyk dołączył do sojuszu wojskowego z Rosją i zaczął mówić o aneksji Teksasu – to już nie byłoby żadnego Meksyku.

Dwa supermocarstwa atomowe działają w bardzo podobny sposób broniąc swoich interesów. Grają w tę samą geopolityczną grę. Jeśli więc ktoś nie rozumie albo nie przyjmuje do wiadomości co zrobiłyby USA, gdy Ukraina i Meksyk zamieniły się miejscami – ten nie zrozumie istoty tego konfliktu i skazuje się na wieczne bycie pionkiem w szalonej grze elit zmierzających do kolejnej wojny europejskiej.

Powtórka z kryzysu kubańskiego

KR: Mamy takie analogie nawet z ostatnich miesięcy, gdy amerykańska administracja oświadczyła, że Waszyngton nigdy nie zaakceptuje chińskiej bazy na Wyspach Salomona, nie cofając się przed żadnymi niezbędnymi środkami, jak to eufemistycznie ujął Departament Stanu. Sięgając głębiej pamiętamy o Grenadzie, a spodziewane instalacje NATO w Finlandii wprost przywodzą na myśl kryzys kubański z lat 60-tych.

TM: Na mapie, którą widziałem mamy, póki co jedną bazę, na samej granicy z Rosją, bardzo blisko od Murmańska. Teraz zaczęła się ta szalona, nie umiem tego inaczej określić, dyskusja o ściągnięciu do Finlandii broni jądrowej. Tak jak wspomniałeś, o 200 km od Petersburga w sytuacji, gdy może być przenoszona przez lotnictwo, odpalana przez artylerię i rosyjskie systemy obronne byłyby bezradne. Rosja nigdy do tego nie dopuści. Jeśli miałoby do tego dojść – Rosjanie zadziałają z wyprzedzeniem.

To rzeczywiście powtórka z kryzysu kubańskiego. Doktryna odstraszania składa się z dwóch komponentów: środków przenoszenia broni jądrowej i zdolności do obrony własnego kraju. Nie można ich rozdzielić, występują łącznie, zarówno w przypadku USA, jak i Rosji. Jeśli tego nie rozumiesz – nie pojmujesz czym jest odstraszanie jądrowe. Finlandia absolutnie nie może mieć żadnej broni nuklearnej. A jeśli NATO będzie próbowało ją tu sprowadzić lub nawet jeśli nasza administracja ją tu ściągnie – będzie to zdrada stanu. To zdrada stanu, bo zacznie się tu wojna.

W Finlandii dużo mówi się, jak w takim przypadku polskie wojska znajdą się na Zachodniej Ukrainie. Wygląda to trochę tak, jakby Polska i Finlandia już były na linii frontu. Nasz nowy prezydent powiedział to zresztą wprost: jesteśmy na pierwszej linii walki z Rosją. Chociaż nie jesteśmy w stanie wojny, nie ma żadnych negatywnych emocji między Finami a Rosjanami. To wszystko dzieło polityków. To oni tworzą zagrożenie, to oni wymyślili wojnę.

KR: Tak, mamy pójść na pierwszy ogień w wojnie NATO przeciw Rosji. Finowie i Polacy – ze względu potencjał naszych społeczeństw, na możliwości militarne, znacznie zresztą wyższe w przypadku Finlandii. Chciałbym w związku z tym zapytać o kwestię polityki wewnętrznej. Starałem się śledzić dyskusję o przystąpieniu do NATO w obu państwach skandynawskich i odniosłem wrażenie, że… żadnej nie było. Był to przekaz całkowicie jednostronny: „Musimy wstąpić, bo Rosja jest agresywna!”. Wystąpienia waszych polityków, w tym nowowybranego prezydenta Aleksandra Stubba właściwie nie różnią się od przemówień w Polsce, wasz prezydent mógłby spokojnie stanąć obok Jarosława Kaczyńskiego ze swoją rusofobią i nawet partie dotychczas sceptyczne wobec Zachodu, jak Władza dla Ludu, teraz dołączyły do chóru wielbicieli NATO. Nawet w Szwecji, też z niskim poziomem debaty publicznej, przynajmniej miejscowe środowiska pacyfistyczne, przynajmniej powiedziały cokolwiek przeciw przyłączeniu do Paktu. Szwedzka Partia Zielonych głosowała przeciwko, oczywiście zaraz się usprawiedliwiając, że nie będzie wzywać do opuszczenia NATO. W Finlandii panowała jednak zupełna cisza. Czy rzeczywiście Finowie nie widzą alternatywy dla drogi ku wojnie?

TM: Sądzę i wielu Finów wraz ze mną, że zostaliśmy oszukani, wciągnięci do NATO dzięki przemysłowi strachu. Były już prezydent Sauli Niinistö powiedział w lutym 2022 r., że członkostwo w NATO to kwestia tak poważna, że powinniśmy o nią zapytać społeczeństwo. Tymczasem już po kilku miesiącach zamiast pytania Finów o zdanie, zamiast dyskusji, mieliśmy tylko jednostronnie ukierunkowany pęd do NATO. Każdy, kto próbował wyrażać wątpliwości był od razu atakowany w mediach społecznościowych, kategoryzowany jako rosyjski troll, agent Putina itp. Było to wyraźnie sterowane centralnie, ta akcja było kontrolowana. Moja dawna koleżanka, minister spraw zagranicznych Elina Valtonen, gdy w kwietniu 2022 r. ktoś zapytał ją o NATO powiedziała wprost, że zostało to już zadecydowane. Cóż, Elina ma wykształcenie techniczne, znamy się od lat, więc wiem, że prostu zdarzyło się jej powiedzieć prawdę, po inżyniersku. Zostało zadecydowane, więc nie ma o czym dyskutować.

Nie wiem jaka frakcja w Finlandii i Europie za tym stoi, ale faktycznie to na tym poziomie podjęto decyzję za naszymi plecami. Podobnie było wcześniej z funduszem odbudowy, przeciwko któremu prowadziliśmy kampanię, a który został przeforsowany przez centroprawicę, prowadzącą bardzo restrykcyjną politykę w okresie COVID-19. Te kwestie okazują się przesądzone ponad naszymi głowami, dlatego gdy nie mogliśmy o to zapytać głośno, musimy się teraz zastanowić: po co NATO potrzebuje teraz Finlandii w Pakcie. Obawiam się, że odpowiedź może być tylko jedna: NATO zamierza wypowiedzieć wojnę Rosji.

Najgorszy scenariusz

KR: Tu dochodzimy do twojej znakomitej analizy, zachęcam naszych odbiorców, by przeczytali ją całą na twoim blogu na Substacku. To znakomicie opracowane materiały, przejrzyste i zrozumiałe także dla osób bez przygotowania ekonomicznego zainteresowanych sytuacją rynków światowych. Dosłownie przed chwilą skończyłem czytać przewidywane przez ciebie scenariusze rozwoju sytuacji na Ukrainie…

TM: Spodziewałem się tego…

KR: …i znalazłem tam bardzo dobre podsumowania, materiał do dalszych przemyśleń. A więc, jakie są według ciebie możliwe scenariusze dla Ukrainy?

TM: Pierwsza część wpisu nie dotyczyła przede wszystkim Rosji i NATO. To, jak Rosja faktycznie działa, jest bardzo przewidywalny, a niekonsekwentnym, niebezpiecznym aktorem jest teraz NATO. Rzecz sprowadza się do czterech wariantów.

Zatem opcja pierwsza to przeważająca większość, która prowadzi do pokoju. Mam tu na myśli to, że ludzie budzą się i dostrzegają zagrożenie stwarzane obecnie przez NATO, a w efekcie również przez Rosję. Chodzi o zrozumienie, że NATO co najmniej popełnia apokaliptyczne błędy, celowo lub nie przekraczając kolejne czerwone linie nakreślone przez Moskwę. W efekcie opinia publiczna zwraca się przeciwko podżegaczom wojennym, deklarując, że żadnej wojny z Rosją nie chce.

Scenariusz drugi to większość bierna, co jest koncepcją Nasima Nicholasa Taleba, zgodnie z którą istnieje pewien niewielki odsetek populacji całkowicie niezdolna do zmiany swojego stanowiska i przez to mogąca zdominować proces decyzyjny. W całej Europie jest relatywnie niski odsetek podżegaczy wojennych i rusofobów, jeśli jednak będą dominować w polityce NATO, to niezależnie czy będzie to kumulacja błędów, czy celowe działanie – dojdzie do rozszerzenia konfliktu.

Wreszcie kolejne dwa realne scenariusze w jakimś stopniu tłumaczą motywy działań NATO. Pierwszym jest gra na zmianę reżimu w Rosji. NATO systematycznie zwiększa swoją obecność na Ukrainie, podobnie jak i swoje tamtejsze inwestycje.

Kumulacją była letnia kontrofensywa i próba zamachu stanu Jewgienija Prigożina w Rosji. I wydaje mi się, że zamysł był taki, że armia ukraińska zada niszczycielski cios siłom rosyjskim, a Prigożin rozpocznie marsz na Moskwę, uzasadniony błędami w dowodzeniu, wielkimi stratami itp. Jak wiadomo, plan się nie powiódł, jednak kiedy już zaczynasz przygotowywać zamach stanu, to w pewnym momencie już nie możesz go powstrzymać. Trzeba przejść całą drogę i Prigożin ją przeszedł, kosztem własnym, w moim przekonaniu wspierany, jeśli nie kierowany przez niektórych oficerów lub instytucje zachodniego wywiadu. Myślę więc, że jeśli spojrzy się na wszystkie elementy i złoży je w całość, jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz, jaki nadal planuje NATO.

Do czego jeszcze może to prowadzić? NATO może naprawdę rozpocząć wyścig zbrojeń. Podobnie jak w latach 80-tych próbują wyciągnąć zasoby Rosji i rozwalić ją od środka, a także zużywać jej potencjał serią wojen wzdłuż rosyjskiej granicy, w nadziei zdestabilizowania przynajmniej części państwa, co miałoby doprowadzić do obalenia Putina

I oczywiście istnieje czwarty z najgorszych scenariuszy, czyli trzecia wojna światowa i ewentualny nuklearny holokaust, który ona najprawdopodobniej przyniesie.

Są to więc dwie równoprawne opcje, które NATO agresywnie wykorzystuje, aby przejąć kontrolę nad rosyjskimi zasobami. Wojna światowa może być więc skutkiem pomyłki, przelicytowania, zbyt agresywnej zagrywki. Albo i to jest najniebezpieczniejsze, w NATO lub na jego zapleczu istnieje jakaś bardzo potężna frakcja, która celowo prze do nuklearnej konfrontacji. Nie uważam tego za prawdopodobne, ale jest to możliwe. Ktoś w swym szaleństwie mógł dojść do wniosku, że jest w stanie kontrolować wojnę jądrową, że istnieje akceptowalny poziom zniszczeń. To czyni ten scenariusz najbardziej szaleńczym, mało prawdopodobnym, jednak również i ten musimy brać pod uwagę.

Spośród tych czterech scenariuszy, do których szczegółowej lektury zachęcam, wystarczy wpisać w Google moje imię i nazwisko, tylko jeden prowadzi do pokoju, ten, w którym większość wstaje i mówi: Nie, nie chcemy zagłady. Jeśli to jednak nie nastąpi – zobaczymy kolejną wojnę europejską.

Wojna światowa, by ukryć globalny kryzys?

KR: Obawiam się, że istnieją czynniki powodujące, że scenariusze wojenne są bardziej prawdopodobne. Stoimy przed zagrożeniem kolejnego wielkiego kryzysu finansowego, znacznie niebezpieczniejszego od tego z lat 2008-2011. Śledząc twoje analizy finansowe widzę w nich potwierdzenie: banki, które 15 lat temu były „zbyt wielkie, by upaść” – dziś są jeszcze większe. Mamy dziś do czynienia nie tylko z bańką systemu bankowego, ale bańkami stały się niemal wszystkie sektory obecnej cyfrowej fazy kapitalizmu. I tym razem krach dotknie nie tylko sektora bankowego, ale całych globalnych finansów, wciąż opartych o dolara i papiery wartościowe Rezerwy Federalnej. Będzie to więc krach podobny raczej do Wielkiego Kryzysu lat 30-tych. Na ile realny jest taki przebieg wydarzeń?

TM: W GnS Economics badamy zagrożenie kolejnego kryzysu kredytowego. Rzecz w tym, że system bankowy jest bardzo mocno lewarowany zarówno pod względem depozytów, jak i pożyczek. Depozyty w ramach systemu bankowym w USA wzrosły naprawdę bardzo wysoko, a ich ucieczka mogłaby zniszczyć banki. Poza tym dochodzi kwestia ogromnych strat na kredytach, które obecnie są ujawniane na rynku nieruchomości komercyjnych w Stanach Zjednoczonych i które mogą rozprzestrzenić się jak zaraz w amerykańskim systemie bankowym, prowadząc do jego upadku.

Również europejski sektor bankowy od długiego czasu nie jest w dobrej kondycji, ponieważ dużym europejskim bankom jeszcze podczas ostatniego kryzysu pozwolono ukrywać w bilansach toksyczne aktywa, instrumenty CDO. Nie muszą nawet zgadywać ich rynkowej ceny, mogą po prostu posługiwać się pozycjami bilansowymi udając, że mają jakąkolwiek wartość. Te aktywa gniją w europejskim systemie bankowym już od całkiem długiego czasu. I na szczycie systemu mamy Chiny, które są najbardziej lewarowaną gospodarką w historii ludzkości. Ogromne kwoty zadłużenia są chowane w sektorze bankowym, a upadek Chin już trwa. Próbują to nadal ukrywać, przede wszystkim przy pomocy wielkiego bodźca zadłużeniowego, co jednak już nie może zadziałać. Nie ma kontroli nad tymi procesami, jesteśmy już w fazie upadku, pytanie brzmi tylko jak długo ona potrwa? Jak długo rządy będą mogły to powstrzymywać? Oczywiście, cały proces może być zaskakująco długi. Z miesiąca na miesiąc pojawiają symptomy kryzysu systemu bankowego, ale wciąż Rezerwa Federalna czy Bank Europejski mogą podjąć działania, by temu przeciwdziałać. Tu jednak wkracza także polityka. Dlatego administracja Bidena prowadzi zakrojony na szeroką skalę program bodźców fiskalnych. Pytanie brzmi: na jak długo wystarczą?

Jeśli Joe Biden przegra z Donaldem Trumpem, co jest bardzo prawdopodobne w listopadzie, cały program może zostać zakończony, a wtedy amerykańska gospodarka się załamie. Inną rzeczą jest to, że podczas COVIDa powstały ogromne ilości tego, co w branży nazywamy nadmiernymi oszczędnościami, gromadzonymi przez gospodarstwa domowe w warunkach zamkniętej ekonomii, gdy nie było jak ich skonsumować, ani zainwestować i przy finansowaniu ze strony rządu federalnego. Stopa oszczędności wzrosła znacznie powyżej długoterminowego trendu. Potem jednak zasoby zaczęły maleć, gospodarstwa domowe zaczęły pożerać te oszczędności i według ostatnich szacunków już ich nie ma. Gospodarka amerykańska była więc zasilana przez nadwyżkę oszczędności, w różnie szacowanej wysokości, od kilkuset miliardów nawet do biliona dolarów – które już się kończą. Mamy więc do czynienia z fazą schyłkową na skalę globalną, bowiem światowa ekonomia od dłuższego już czasu jest zasilana masowym zadłużeniem i lewarowaniem finansowym. Zbliżamy się więc do końca. I jeśli chcielibyśmy wejść na pole teorii spiskowych moglibyśmy założyć, że ponieważ rządy i elity wiedzą, że nadchodzi upadek – mogłyby stworzyć celowo zagrożenie, by wywołać wojnę.

Stwarzasz zagrożenie i możesz zadłużać się nadal, przygotowując społeczeństwo na ciężkie czasy, bo przecież trzeba wykorzenić całe zło tego świata itd. I jako to idzie dalej. Tak mogłoby to wyglądać, patrząc na wydarzenia ostatnich pięciu lat, ale oczywiście nie wiemy tego na pewno. Nie możemy stwierdzić, że istnieje jakiś jeden, wielki spisek, na tak wysokim poziomie. Nadal nie uważam tego za najbardziej prawdopodobną opcję, ale przyznaję, że musimy przynajmniej rozważyć możliwość, że globalne elity spiskują przeciw nam.

I jest na to przykład historyczny. W latach dwudziestych XX wieku niemiecka elita naprawdę się martwiła, że straci swoją władzę na rzecz nowo wynalezionego systemu społecznego, zwanego demokracją. Potrzebujemy przywódcy, który przejmie władzę – pomyśleli. Znaleźli takiego i zaczęli wspierać.  Był to Adolf Hitler.

Zatem elity też mogą popełniać naprawdę katastroficzne błędy i naprawdę musimy się zastanowić, co teraz planują, bo patrząc na to, co wydarzyło się w Finlandii, co wydarzyło się w Polsce, co wydarzyło się na Ukrainie, co się dzieje w USA – nie czeka nas nic dobrego.

KR: Nie brzmi to może zbyt optymistycznie, ale sądzę, że wielu naszych widzów zwłaszcza po okresie COVIDa rozumie już doskonale, że zwolennikiem teorii spiskowych jest dziś ten, kto ma rację kilka miesięcy przed innymi. Nie musimy zatem być optymistami, wystarczy, że będziemy realistami, starając się nie tylko przewidzieć przyszłość, ale i przeciwstawić jej najgorszym wariantom.

Było nam niezwykle miło gościć Pana tutaj, profesorze Malinen. Mam nadzieję, że wrócimy do naszej rozmowy w przyszłości, także podczas debat na naszym kanale.

TM: Dziękuję.

KR: Do zobaczenia, twórzmy wspólnie lepsze scenariusze dla świata.

Click to rate this post!

[Total: 10 Average: 4.5]

Liberalizm jest taką samą ideologią zniewolenia ludzi jak każda inna ideologia. Jest zamordyzmem!

Wielomski: Trzy myśli o liberalizmie z „X”

Redakcja Konserwatyzm.pl

Myśl nr 1: Czytałem dzisiaj omówienie praktycznych skutków zmian w prawie karnym, które proponuje obecny rząd. Cenzura w Polsce wjeżdża w pełnej krasie. 3 lata za stwierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie i że płeć ma charakter biologiczny. Oczywiście, popieramy wszystkie projekty ministra Bodnara, gdyż nie sposób walczyć o wolność w „wolnym świecie” z Putinem bez zastosowania ideologicznej cenzury. W końcu liberalizm jest taką samą ideologią zniewolenia ludzi jak każda inna ideologia. W skrajnych wypadkach walki o „wolność” liberalizm wymaga zastosowania totalitarnego prawa i trzymania ludzi w więzieniach za nieliberalne poglądy. Nikt nie twierdził, że zbudowanie „wolnego świata” nie wymaga drakońskich represji.
I czego nie rozumiecie?

Myśl nr 2: Po komentarzach do pierwszego wpisu widzę, że nie rozumiecie istoty liberalizmu. Otóż, celem liberalizmu nigdy nie było danie ludziom wolności. To była ideologia wywrotowa przeciwko porządkowi absolutystyczno-katolickiemu, obiecująca wolność wszystkim, aby chcieli iść na barykady. I gdy nowa elita przejęła władzę i ją utrwaliła, to wygasza wolność, wprowadzając cenzurę (jak w propozycjach min. Bodnara), aby lud nie mógł krytykować swoich nowych panów.
Żyjemy dziś w świecie, gdy elity liberalne bardzo gwałtowanie zwijają wszystkie podstawowe wolności obywatelskie, aby umocnić swoją władzę. Bankierzy i udziałowcy wielkich korporacji zajęli miejsce arystokracji, a agenda LGBT i klimatyzmu miejsce katolicyzmu. Powstaje nowy system elitarny z oficjalną ideologią, bronioną przez cenzurę i prokuraturę.
Liberalizm nie istnieje! Był ideologią służącą przejęciu władzy przez nowe elity i dziś nie jest już im potrzebny!

Myśl nr 3: Tzw. konserwatywni liberałowie (korwiniści) zawsze uważali się za prawdziwych liberałów, obrońców wolności („wolnościowcy”) przeciwko liberalnym demokratom, takim jak dziś KO czy Trzecia Droga, których oskarżali o zamordyzm i socjalizm. W rzeczywistości tzw. wolnościowcy stanowią margines ruchu liberalnego (tak 3% do 53%), który jest ideologią zamordystyczną. Powoływanie się na Locke’a, Hayeka i innych nic nie da. Główny nurt liberalizmu powołuje się na Klausa Schwaba, Rawlsa, Tuska, Trudeau, Macrona i Hołownię. I to jest autentyczny liberalizm pierwszej połowy XXI wieku.
Mówicie, że to obrzydliwa ideologia, antywolnościowa? Tak, bo taka jest dominująca aktualnie wersja liberalizmu. Liberalizm jest zamordyzmem!

Adam Wielomski

Islam po arabsku oznacza „uległość”. Włochy już się poddały?

Islam po arabsku oznacza „uległość”. Włochy już się poddały?

by Julio Loredo https://www.tfp.org/is-italy-a-subdued-nation

Islam po arabsku oznacza „uległość”. Muzułmanin poddaje się Allahowi, jego słowu ( Quran ), swemu prawu ( szariat ), władzom politycznym, które go reprezentują ( Khilafat ) i swojej społeczności ( umma ). Można jednak żyć w społeczeństwie islamskim ( Dar-al-Islam ), nie będąc muzułmaninem, aczkolwiek jako obywatel drugiej kategorii ( dhimmi ). Dhimmi mają gwarancję bezpieczeństwa osobistego i mienia w zamian za płacenie daniny ( dżizja ) i uznanie rządów muzułmańskich. Co ważniejsze, mogą swobodnie praktykować swoją religię, pod warunkiem, że nie robią tego publicznie ani nie starają się nawracać muzułmanów, co jest przestępstwem zagrożonym karą śmierci.

Islam rozwija się szybko i jest obecnie drugą co do wielkości religią w Europie, podczas gdy chrześcijaństwo stale się kurczy z powodu spadającego wskaźnika urodzeń i apostazji. Muzułmanie w Europie żyją w zamkniętych społecznościach, głównie na przedmieściach, które de facto nie podlegają prawu danego kraju. W tych społecznościach obowiązuje prawo szariatu i w związku z tym rodziny płacą islamskie podatki. Jest to szczególnie widoczne we Francji, gdzie żandarmeria publikuje coroczny raport na temat Stref Urbaines Sensibles , co jest eufemizmem wskazującym obszary kontrolowane przez muzułmanów, do których nie może wejść nawet francuska policja.

Krok po kroku kraje europejskie stają się częścią Dar-al-Islam. Na przykład w Wielkiej Brytanii prawo szariatu zostało uznane obok brytyjskiego prawa zwyczajowego, wraz z utworzeniem sądów muzułmańskich z sędziami islamskimi ( qadis ). Innymi słowy, Wielka Brytania zrzekła się swojej suwerenności, pozwalając państwu w państwie na egzekwowanie własnych praw.

Inne kraje, jak to ma miejsce w przypadku Włoch, schodzą w stronę dhimmizmu, ponieważ nie akceptując islamu de iure , poddają się mu de facto . Demonstrujeto jako zjawisko w Pioltello, miasteczku niedaleko Mediolanu, zaledwie 10 minut od miejsca, gdzie mieszkam,. Dyrektor szkoły publicznej im. Pakistańczyka Iqbal Masih ogłosił, że zamknie szkołę 10 kwietnia, aby uczcić zakończenie Ramadanu, racjonalizując swój edykt, zauważając, że 40% uczniów to muzułmanie, w związku z czym szkoła i tak byłaby praktycznie pusta. [To 60% – jest pustką? md]

Włoski Minister Edukacji Giuseppe Valditarra natychmiast zareagował, potwierdzając, że szkoły publiczne muszą przestrzegać włoskiego prawa, zamykać je tylko w dni ustawowo wolne od pracy i nie narzucać własnych świąt ze względów religijnych. Wicepremier Matteo Salvini, lider partii Lega Nord, potępił ten „niedopuszczalny wybór sprzeczny z wartościami, tożsamością i tradycjami naszego kraju”.1 Ich uzasadnione obawy podzielało wielu lokalnych mieszkańców i kilka stowarzyszeń katolickich, które ostrzegały przed niebezpieczeństwami wynikającymi z regulowania włoskiego systemu edukacji zgodnie z islamem.

Jednak inni poparli zamknięcie, co ilustruje, jak bardzo Włochy już uległy islamowi. Arcybiskup Mediolanu Mario Delpini, dobrze znany ze swojej otwartości wobec społeczności muzułmańskiej i zaciśniętej pięści wobec tradycyjnych wiernych katolików,2 ostrzegał przed „prowadzeniem krucjaty”. Krucjaty, oświadczył, że to „tylko komplikują sprawę”.

Zamknięcie poparł także dziennik biskupi „ Avvenire ”. „Przypadek szkoły Pioltello budzi absurdalne i emocjonalne reakcje. To prawdziwy wstyd, a przede wszystkim wyraźny przejaw nieadekwatności w obliczu wyzwania, jakim jest pluralizm kulturowy i religijny, który charakteryzuje nasze społeczeństwo, czy nam się to podoba, czy nie”.3

Prezydent Włoch Sergio Matarella wysłał list do wicedyrektor szkoły, Marii Rendani, w którym potwierdził, że „bardzo docenia pracę rady szkoły”, która jednogłośnie głosowała za decyzją o obchodzeniu Ramadanu.4

Incydent w Pioltello wskazuje na niepokojącą tendencję. Zaledwie kilka tygodni wcześniej diecezja Bergamo w północnych Włoszech wystosowała apel do katolików, prosząc ich o uczestnictwo w Ramadanie. W piśmie skierowanym do wszystkich księży Kuria Diecezjalna zaprosiła wiernych do udziału w uroczystościach Ramadanu, włączając się w modlitwy i posiłki iftar społeczności muzułmańskiej. List skandalicznie definiuje Ramadan jako „święty miesiąc”, tak jakby nasz Pan Jezus Chrystus nie był już Panem historii. Godne pochwały jest to, że kilka stowarzyszeń katolickich , w tym Pro Italia Christiana , rozpoczęło zbiórkę petycji, w których zwraca się do biskupa o ponowne rozpatrzenie sprawy i ogłasza: „Tak dla Wielkiego Postu, nie dla Ramadanu!”

Biskup Padwy, arcybiskup Claudio Cipolla, również opublikował „List do naszych muzułmańskich braci i sióstr” na początek Ramadanu, który określa jako „święty miesiąc”, zauważając: „Robię to z szacunkiem, myśląc zaangażowania, które będzie towarzyszyć tym ważnym dniom, praktykując post, modlitwę i czytanie Koranu. Będzie to okazja do wzmocnienia więzi wiary i ukierunkowania waszych wspólnot na poszukiwanie Boga i Jego woli”.5

Nie dając się prześcignąć, arcybiskup Bolonii, kardynał Matteo Zuppi, również pozdrowił muzułmanów: „Drodzy wierzący bracia i siostry w islamie, al-salam alaykum , pokój niech będzie z wami. Na początku miesiąca Ramadan pragnę przekazać wam moje pozdrowienia i wyrazy najserdeczniejszej przyjaźni, z jaką łączę cały Kościół boloński, któremu staram się służyć jako pasterz.6 Inni biskupi włoscy również witali wspólnoty muzułmańskie z okazji Ramadanu, gdyż staje się to standardową praktyką.

Podczas gdy muzułmanie są ciepło witani i rozpieszczani, katolicy są, niestety, coraz bardziej marginalizowani. Włoskie szkoły odwołują obchody Bożego Narodzenia, aby nie urazić wrażliwości muzułmańskiej. Zanika na przykład tradycja szopki bożonarodzeniowej, zanikają ołtarze poświęcone Matce Bożej w święto Niepokalanego Poczęcia oraz procesje różańcowe w maju, Jej miesiącu. Wiele szkół rezygnuje z świąt wielkanocnych, aby dostosować się do kalendarza muzułmańskiego. Mimo że obecność krucyfiksu w klasach jest obowiązkowa, wiele szkół go usuwa. Obrazy i posągi świętych, odwieczny widok we włoskich szkołach, również są usuwane, aby nie uraziły muzułmanów.

W grudniu ubiegłego roku partia Fratelli d’Italia przedstawiła w parlamencie projekt ustawy, który uzna Boże Narodzenie za oficjalne, a zatem obowiązkowe święto szkolne. Opisując potrzebę wprowadzenia tego ustawodawstwa, senator Lavinia Mennuni oświadczyła: „Od kilku lat jesteśmy świadkami niedopuszczalnych i żenujących decyzji niektórych szkół, które zakazują szopki lub modyfikują jej głęboką istotę, zmieniając obchody Bożego Narodzenia w nieprawdopodobne „ferie zimowe „aby nie urazić wyznawców innych religii”.7

Całkowicie zgadzając się z senatorem, ze smutkiem muszę zauważyć, że gdy konieczne jest uchwalenie prawa federalnego w celu obrony wielowiekowej tradycji religijnej i kulturowej, w istocie tej, która narodziła się we Włoszech wraz ze św. Franciszkiem z Asyżu, bitwa jest przegrana . De facto , jeśli nie de iure , Włochy są już krajem podbitym, który należy odzyskać.

Artykuł ten ukazał się po raz pierwszy w polskim dzienniku „ Nasz Dziennik”.

===============================

Footnotes

  1. https://www.ilgiornale.it/news/interni/scelta-inaccettabile-salvini-tuona-contro-chiusura-scuola-2297896.html
  2. https://milano.corriere.it/notizie/cronaca/24_marzo_24/l-arcivescovo-di-milano-delpini-sulla-scuola-chiusa-per-fine-ramadan-a-pioltello-c-e-stata-una-specie-di-crociata-6ea12090-072b-41a7-8969-082fb13adxlk.shtml
  3. https://www.avvenire.it/opinioni/pagine/cosa-indica-il-caso-di-pioltelloscuola-e-ramadanno
  4. https://www.chiesadimilano.it/news/attualita/mattarella-alla-scuola-di-pioltello-apprezzo-il-vostro-lavoro-2799505.html
  5. https://www.diocesipadova.it/il-messaggio-del-vescovo-claudio-per-linizio-del-ramadan-2024/#
  6. https://ecumenismo.chiesadibologna.it/messaggio-del-card-zuppi-per-linizio-del-ramadan-2024/
  7. https://www.quotidiano.net/politica/presepe-a-scuola-vietato-vietarlo-lavinia-mennuni-ultime-news-l5svpe2z

Skutki niepożądane po zastrzyku, podobne do objawów ostrych następstw COVID.

https://twitter.com/React19org/status/178071776269799032

W tym badaniu badano skutki niepożądane zgłaszane po zastrzyku indywidualnym, podobne do objawów obserwowanych w przypadku ostrych następstw COVID (PASC) lub długiego przebiegu choroby Covid-19.

W badaniu skupiono się na tym, czy białko S1 dostarczane przez szczepionki przeciwko COVID-19 w celu wywołania odpowiedzi immunologicznej utrzymuje się w komórkach odpornościowych i przyczynia się do długotrwałych objawów. Porównano pięćdziesiąt osób, u których objawy wystąpiły w ciągu miesiąca po szczepieniu, z czterdziestoma pięcioma osobami z grupy kontrolnej, które nie zgłosiły takich objawów.

Wyniki sugerują związek pomiędzy utrzymującą się obecnością białka S1 w komórkach odpornościowych a rozwojem objawów podobnych do PASC u zaszczepionych osób. To podobieństwo między objawami wywołanymi szczepionką a PASC wskazuje na długoterminowy wpływ utrzymywania się białka i jego potencjalnej roli w powikłaniach po zastrzyku.

Link do badania: Link to the study: medrxiv.org/content/10

Budżet Kanady: Kolejne 36 milionów dolarów na program wsparcia osób cierpiących na urazy poszczepienne.

Budżet federalny rządu liberalnego na rok 2024 obejmuje kolejne 36 milionów dolarów w ciągu następnych dwóch lat podatkowych na program wsparcia osób cierpiących na urazy poszczepienne.

The Canadian Independent @canindependent

LOOK: The Liberal government’s 2024 federal budget includes another $36 million over the next two fiscal years for the Vaccine Injury Support Program. https://budget.canada.ca/2024/report-rapport/budget-2024.pdf

Zdjęcie

Podział Polski na naród, nienaród i antynaród. – Gdy zbudzi się naród, cz. I

Gdy zbudzi się naród, cz. I

Autor: AlterCabrio , 17 kwietnia 2024 ekspedyt/gdy-zbudzi-sie-narod-cz-i

[Odpowiedź na artykuł: Inwazja mendiotów MD]

===============================================================

Nienaród to ludzie, którzy nie identyfikują się z narodem i państwem, jego tradycją i celami. Żyją swoim życiem i interesuje ich wyłącznie przeżycie. Wydaje się im, że zaakceptują każdą władzę, byle mieli zaspokojone potrzeby socjalno – bytowe. Nie są również agresywni i nie atakują czynnie narodu i państwa, natomiast wsparcie zaoferują wtedy, jak się ich zmusi prawem lub kupi korzyścią. Wynarodowienie tej grupy jest jednak dość powierzchowne i nadają się do odzyskania dla narodowej sprawy. Stanowią obecnie większość ludności.

−∗−


Rozbrajanie Niemców przed Główną Komendą na Placu Saskim w Warszawie, listopad 1918. Malował Stanisław Bagieński
——————–

Gdy zbudzi się naród cz.I (program pozytywny)

Nawiązać chcę do próby odpowiedzi na pytanie, zadawane przez wielu, zaniepokojonych bądź przerażonych tym co jest i tym, co być może. Pytanie to i odpowiedź na nie pojawiły się w naszym artykule sprzed tygodnia, a brzmiało ono: „kiedy ludzie się obudzą?”, natomiast udzielona odpowiedź: „nigdy”.

Zgadzając się z ogólną linią wywodu i konkluzją, iż nigdy, pragnę jednak uzupełnić wysnute wnioski. Otóż rzecz tyczyła się części mieszkańców naszego pięknego kraju, określonych jako mediotów. Ludzie ci, dotknięci zaczadzeniem umysłu w postaci mediotyzmu rzeczywiście nie widzą, nie słyszą, i wiedzieć nie chcą niczego innego, niż to, co oznajmia im wyrocznia, zwykle przyjmująca postać ekranu. Jest to również tożsame z opisaną przez nas wcześniej postawą religijną wyznawcy religii lustra oraz ogólnym stosunkiem do życia, polegającym na lewakowaniu, czyli lewackim leżakowaniu połączonym z lewitacją bez kontaktu z rzeczywistością. Trudno powiedzieć, jak wielki to odsetek, sądzę, że dla bezpieczeństwa lepiej przyjąć, że około połowy ludności Polski dotknięta jest różnym stopniem mediotyzmu. Pozostali też ulegają tym wpływom, ale przejawiają samodzielne myślenie i zdrowy rozsądek, lub chociaż zachowali zdolność do nich.

Rozkład tych grup koresponduje z zaproponowanym wcześniej podziałem społecznym Polski, na naród, nienaród i antynaród.

Muszę to uściślić, aby nie popełnić kardynalnego błędu. Naród to ci ludzie, którzy czują związek z narodem i państwem polskim, z jego przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Pamiętają, z czego się wywodzą, orientują się, co dzieje się teraz, przejmują się tym, co tu będzie się działo. Łączy ich wspólna tożsamość, język, interes polityczno – ekonomiczny. To istota narodu, jego elita, naród polityczny, jak niegdyś zwała się szlachta. Nazwa ta dobrze oddaje specyfikę tej grupy. Gdy uda jej się odzyskać panowanie nad państwem, wówczas właśnie ona powinna decydować o jego polityce. Liczebność na chwilę obecną można szacować na maksymalnie 30% populacji, jednak na dziś czynna jest niewielka część tej grupy, zapewne poniżej 1%. Resztę należy traktować jak potencjał narodowy, który dopiero należy uaktywnić. Nie należy jednak spodziewać się, że uda się kiedykolwiek pobudzić do konstruktywnego działania więcej niż 10% populacji. Tę część narodu politycznego nazwę narodem czynnym. Aktywność narodu została uśpiona przez pozorną prawicę, zarządzającą Polską w latach 2015–2023. Uśpiła ona czujność patriotów, zaanektowała liczne organizacje społeczne, rozbiła konsolidujące się środowisko narodowców. Dlatego właśnie naród polityczny jest uśpiony i rozbity.

Nienaród to ludzie, którzy nie identyfikują się z narodem i państwem, jego tradycją i celami. Żyją swoim życiem i interesuje ich wyłącznie przeżycie. Wydaje się im, że zaakceptują każdą władzę, byle mieli zaspokojone potrzeby socjalno – bytowe. Nie są również agresywni i nie atakują czynnie narodu i państwa, natomiast wsparcie zaoferują wtedy, jak się ich zmusi prawem lub kupi korzyścią. Wynarodowienie tej grupy jest jednak dość powierzchowne i nadają się do odzyskania dla narodowej sprawy. Stanowią obecnie większość ludności. Nazwa „nienaród” określa ich stosunek wobec narodu, jednak nie powinna ich wyrzucać poza jego nawias. Nie wolno rezygnować z tych ludzi, odmawiając im przynależności do narodu. Mimo, że sami do swej tożsamości przyznać się nie chcą, naród polityczny winien dążyć do pozyskania ich umysłów. Lepiej więc nazwać ich narodem biernym, natomiast naród polityczny ma wobec tych ludzi obowiązki roztoczenia swej opieki nad nimi, przewodzenia im, zamiany ich w naród polityczny.

Antynaród to ludzie zaślepieni nienawiścią do narodu i państwa polskiego, zwykle lewackiej proweniencji, choć zdarzają się też skrajni liberałowie. Zwykle powodem ich afektu są jakieś perturbacje osobiste i nie ma żadnej racjonalnej przyczyny, leżącej po stronie narodu. Prędzej już może zdarzyć się jakieś działanie państwa, choć znakomita większość antynarodowców ma na sumieniu na tyle poważne grzechy, że boi się nawrócenia. Antynaród jest także prawie w całości antykatolicki. Z powodu zaślepienia, upadku moralnego i degrengolady intelektualnej ludzie ci gotowi są posunąć się do zdrady i grzechu, by dać upust swej złości i zaspokoić próżność. Mimo ich żałosnego stanu naród polityczny także i ich winien wziąć pod swą opiekę i skłaniać do powrotu na swe łono. Ponieważ jednak mogą stanowić zagrożenie dla narodu, więc innych ludzi, a także dla siebie samych, należy ich uznać za ubezwłasnowolnionych w kwestiach politycznych. Ten bowiem, kto jest wrogiem własnego narodu i państwa nie powinien mieć praw do decydowania o ich losie, chyba, że się w sposób pewny nawróci. Aby ich również nie skreślać z tej szansy, należy ich odtąd zwać narodem negatywnym.

Medioci z kolei znajdują się po trosze w każdej z grup, tyle, że najwięcej ich w narodzie negatywnym, trochę mniej w narodzie biernym, niewiele ich w narodzie politycznym, w narodzie czynnym nie ma ich prawie wcale. W tej grupie znajduje się jeszcze podgrupa, póki co jeszcze nie tak liczna, ale rosnąca dzięki postępowi technologii. Są to ludzie, którzy popadli w kompletne otępienie, na co złożyło się kilka przyczyn. Błędy wychowawczo – edukacyjne, które nazywam chowem egotycznym; religia lustra; wejście w świat Króla Olch (inaczej świat wirtualny, vide Słownik globalizmu). Na skutek tych czynników poddali się potrójnemu oddziaływaniu – 3xO: oszukanie, ogłupienie, opętanie. Ich stan można porównać z zombifikacją.

Korzystają z pracy ludności Polski, z dobrobytu i bezpieczeństwa, zapewnianego przez naród i państwo, nie wiedzą jednak o tym, ponieważ są funkcjonalnymi zombie. Z uwagi na rolę, jaką w ich zombifikacji odegrały media, tę grupę mediotów można śmiało określić mianem mediozombie. Jak więc ich teraz obudzić. Otóż, jak wyżej wspomniałem, i jak to opisał mój szanowny kolega, części tych ludzi obudzić się nie da. Nie obudzą się z własnej woli, nie wpłyniemy na nich, używając ludzkiej mowy. Żyjąc w świecie Króla Olch jako mediozombie, upiory magicznego, wirtualnego świata masońskiego, zatracili poczucie czasu. Dla nich to, co jest teraz rozciąga się na całe kontinuum czasowe, myślą więc, że każdoczesna chwila bieżąca jest wiecznością, trwała zawsze i trwać będzie po kres dziejów, który nie nastąpi nigdy. Nie wiedzą nic o przeszłości, o przyszłość nie dbają wcale. Zatracili także związki przyczynowo skutkowe, nie mają więc poczucia rzeczywistości i nie odróżniają wirtualu od realu. Ponieważ oddziaływuje na nich ekran masofonu (smartfon według Słownika globalizmu), działając na układ nagrody i uzależniając od ich własnych hormonów, treści masofoniczne traktują jako te właściwe i prawdziwe. Jednocześnie są uzależnieni od dobrostanu, czyli dostaw towarów i usług, dostarczanych przez osoby trzecie.

Mediozombie nie są w stanie psychicznie podjąć żadnej długotrwałej i racjonalnej działalności, motywowanej etycznie i poznawczo. Mogą natomiast zmobilizować się do krótkotrwałego, spontanicznego działania, powodowanego emocjami. Można je wywołać na dwa sposoby.

Jednym jest bodziec, dostarczony przez masofon. Można to robić na skalę masową dzięki algorytmom, i globaliści mają te narzędzia. W Polsce użyto ich dwukrotnie – na jesieni 2020 r. aktywując tzw. strajk kobiet oraz podczas wyborów 2023 r., gdzie wysłano do urn ludzi dotąd biernych politycznie i kompletnie nie rozumiejących, na kogo głosują i po co.

Drugi sposób aktywacji mediozombie to deprywacja, czyli pozbawienie ich jakiegoś cennego dobra, niezbędnego wszystkim. Dla przeciętnej ludności jest to woda, prąd, żywność, zagrożenie. Dla mediozombie dodatkowo dochodzi odcięcie od ulubionych mediów. Są wówczas zdolni do zachowań irracjonalnych i destrukcyjnych, także przeciw sobie samym, utracili bowiem instynkt samozachowawczy. Pod wpływem manipulacji, perswazji i socjotechniki mogliby na przykład zaatakować fizycznie naród polityczny, posuwając się nawet do zbrodni. Cele można wskazać precyzyjnie lub zbiorowo – osoby lub obiekty. Takie przykłady już miały miejsce, co nie powinno dziwić, zważywszy, że ludzie z tego pokolenia byli w stanie zabić się, goniąc pokemona lub uczestnicząc w tiktokowym wyzwaniu.

Nie powinno nas to jednak szczególnie martwić. Medioci, w tym mediozombie są to głównie ludzie o niskim potencjale intelektualnym, i tacy byli zawsze. Nigdy nie brakowało głupców, głąbów i pospolitych kretynów. Ich odsetek się zasadniczo nie zmienia, dostali natomiast narzędzia do okazywania światu swojej głupoty i szaleństwa, a z drugiej strony masoński świat Króla Olch dostał szeroką bramę do ich umysłów. Wiedząc o tym, jakie są plany globalistów, jakie narzędzia ich władzy, na kogo mają wpływ, znając też wzorce reakcji można przewidzieć dość dokładnie, co może się wydarzyć. Medioci, a szczególnie mediozombie zachowają bierność w razie ataku wroga. Gdy ogarnie on ich siedziby, będą woleli oddać się w niewolę lub pozwolić się zabić, byle tylko nie musieli być czynni, byle nie musieli podjąć żadnych wysiłków ani podejmować decyzji. Oznacza to jednak również, że tak samo zareagują na przymus, wywierany przez naród czynny. Będzie więc można używać ich do różnych prac i posług, oczywiście pod ścisłym nadzorem.

Należy spodziewać się, że globaliści znowu zechcą sięgnąć po broń społeczną, jaką są masy mediotów i mediozombie. W razie próby masy te zostaną aktywowane w bardzo krótkim czasie, wyprowadzone na ulice i użyte przeciw wskazanym celom.

Podobnie, jak podczas marszu na Bastylię, gdy w tłumie kręcił się książę Filip Orleański, rozdając złote monety by przekupić tłum do szturmu, tak samo zadziałają masofony. Można to jednak wykorzystać dla swoich celów.

Należałoby wpierw przejąć kontrolę nad mediami poprzez opanowanie redakcji, centrów nadawczych i stacji przekaźnikowych. To, czego nie dałoby się przejąć na poziomie krajowym należałoby wyłączyć lub poważnie zagłuszyć, jednocześnie z dostępnych mediów emitując wyraźny przekaz emocjonalny, wskazując jako sprawcę całej sytuacji cel, przeznaczony do przejęcia lub zakłócenia. Wówczas należałoby tylko skanalizować narastającą energię tłumu poprzez podstawionych ludzi. Mediozombie mogliby na krótki czas osiągnąć stan gwałtownego wzmocnienia reakcji emocjonalnych, nie dłużej jednak, jak przez kilka godzin. W tym czasie energię można by wykorzystać do osiągnięcia celów, które mogłyby być kosztowne. Dla substancji narodowej jednak ubytek pewnej liczby mediozombie nie byłby dotkliwy, a nawet korzystny. Państwo utraciłoby w ten sposób część pasożytów, a reszta pod wpływem szoku poznawczego dużo łatwiej dałaby się pozyskać jako naród polityczny, włączając się do działań wspólnych dla dobra państwa.

Jest to jeden z wielu aspektów obecnej sytuacji, z której można wyciągnąć korzyści na przyszłość. Potrzebne są do tego trzy elementy na poziomie psychiki jednostki: 3xW: wiara, wiedza, wola.

Wiara w Boga oraz że się uda. Wiedza o przeciwniku, o nas i o sytuacji ogólnej. Ta musi prowadzić do wyciągnięcia logicznych wniosków – co należy zrobić, w jaki sposób i jakich zasobów użyć. Wola, aby zamiary przekuć w czyn. Konfiguracja ta wymaga określenia celu, a ten da się wyprowadzić na poziomie teoretycznym. Jego określenie będzie wymagało zasobów intelektualnych i pracy koncepcyjnej. Tym właśnie zajmuje się Towarzystwo Wiedzy Społecznej, które już niedługo będzie musiało poszerzyć krąg współpracowników o kolejne specjalności.

Realizacja celu natomiast będzie wymagała udziału narodu czynnego i współudziału narodu politycznego. Te siły muszą poprowadzić naród bierny i wykorzystać krótkotrwałą energię narodu negatywnego. Realizacja będzie rozciągnięta w czasie, być może na kilkadziesiąt lat, a może na wiek cały. Być może jednak będzie to trwało znacznie krócej. Każda bowiem realizacja każdego celu, wyznaczonego dla narodu i państwa polskiego wymagać będzie spełnienia kilku okoliczności naraz. Jedną z nich będzie rozpad lub poważny kryzys naszego obecnego zaborcy. A jest nim Inkluzja – trójgłowa bestia globalizmu, której jedna głowa to UE, druga to ONZ, a trzecia, ginąca w mroku trujących wyziewów to globalna finansjera. Musi więc pojawić się taka sytuacja jak w listopadzie 1918 r., i wszystko wskazuje, że taki moment dziejów znów nadciąga.

Procesy, rozpętanie przez globalistów dla osiągnięcia przez nich celu, jakim jest panowanie nad ludźmi i zasobami wymykają się bowiem spod jakiejkolwiek kontroli i stają się nieprzewidywalne nawet dla swoich twórców. Nie sposób przewidzieć konkretnych wydarzeń, można jednak założyć z całą pewnością, że nastąpi rozpad unijno – globalnego porządku. Co dalej – tego nie wie nikt z ludzi ani sam diabeł, który to zaplanował. Z pewnością jednak będzie to szansa dla nas, i o tym będziemy jeszcze pisać.

___________

Gdy zbudzi się naród cz. I, Bartosz Kopczyński, 17 kwietnia 2024

−∗−

Warto porównać:

„Kiedy ludzie się obudzą?” – NIGDY
Z czasem media zaczęły wkraczać w życie społeczne niczym śmierć do zadżumionej wioski, niosąc po cichu spustoszenie, które przestało być przez społeczeństwo odczuwalne. Okres bezpośrednio przedwojenny przyniósł ze sobą dynamiczny […]

___________

Jak odzyskać niepodległość. Aspekty formalne, materialne i… nasze cechy
Naród jednak nie chce odzyskiwać niepodległości z powodu dwojakiej niewiedzy: nie wie, że ją utracił, i nie wie, że nie jest narodem. Jak to rozumieć? Wydaje się sprzeczne, jednak pozornie. […]

___________

Postaw czerwonego sukna czyli o farsie politycznej
Społeczeństwo III RP jest społeczeństwem, które z punktu widzenia politycznego, z punktu widzenia zdolności do realistycznej oceny politycznej sytuacji, jest społeczeństwem skrajnie infantylnym. Po pierwsze nie potrafi ono zidentyfikować, jakie […]

___________

Zagrożenia polskiej suwerenności
Słowem, które najlepiej obrazuje dzisiejszy stan społeczeństwa polskiego jest zobojętnienie. Podczas gdy ogromna część społeczeństwa zanurza się od prawie dwóch dekad w jałowym, kompletnie rujnującym polską wspólnotowość konflikcie politycznym między […]

−∗−

Tagi:Bartosz Kopczyński, narodowy zryw, niepodległość, Polska, przebudzenie społeczeństwa, suwerenność, w towarzystwie

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Psychopatologia władzy. Życie na linie 14

Życie na linie 14

Psychopatologia władzy

Chłopcy z „Okienka” zastanawiali się często, w grupach i podgrupach, dlaczego Chyży jest taki wredny i mściwy. Podobno ojciec go lał, w domu mówiło się po niemiecku, a dzieci w szkole malowały mu na tornistrze swastykę. To taka psychologia dla ubogich intelektualnie, psychologia rodem z pism dla kobiet, wykładanych w poczekalni stomatologa czy ginekologa. Chłopcy prezentowali – chcąc nie chcąc ten – właśnie poziom.

Jednak poważni naukowcy, socjologowie i psychologowie też często tłumaczą zagadki historii traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa historycznych postaci. Na przykład Boris Souvarine, a właściwie Borys Lifszyc, ukraiński Żyd czy żydowski Ukrainiec nota bene autentyczny komunista uważany za pierwszorzędnego krytyka komunizmu, w pierwszym rozdziale książki „Stalin, rys historyczny bolszewizmu” długo rozwodzi się nad dzieciństwem i młodością Soso. Miliony Żydów uniknęłyby- według tych historyków – swego losu gdyby Hitlera przyjęto na studia malarskie w Wiedniu., gdyż o swoje niepowodzenia oskarżał żydowskich wykładowców tej uczelni. 20 milionów ludzi nie zginęłoby gdyby ojciec Stalina nie był alkoholikiem i nie katowałby jego i jego matki. Stalin nie znienawidziłby również do tego stopnia religii gdyby w cerkiewnej szkole nie tłukł go okrutny wychowawca, Dmitrij Chachutaszwili. Stalin miał wady genetyczne, miał zrośnięte palce stóp co narażało go na drwiny kolegów. Goebbels miał stopę końsko szpotawą co z pewnością nie ułatwiało mu życia i kariery.

Takie dywagacje można snuć w nieskończoność bez większego sensu. Niewątpliwie jednak poczucie krzywd doznanych w dzieciństwie może zaowocować w życiu dorosłym brakiem empatii, całkowitym brakiem lojalności wobec kogokolwiek, oraz skłonnością do intryg i rozgrywek, czyli rozwinięciem się typowych cech psychopatycznych.

Ciekawsze jest jednak dlaczego otoczenie takich niemiłych, wręcz psychopatycznych typów pozwala im wspiąć się na wyżyny władzy, dlaczego rozpoznawszy ich cechy charakteru lekceważą je.

Paul Ludwig Hans Anton von Beneckendorff und von Hindenburg jak i cała arystokracja niemiecka lekceważyli po prostu Hitlera, uważali, że będzie łatwo nim powodować. Podobnie przywódcy strajku w stoczni – jak sami mówili – lekceważyli Bolka. „Takim głupkiem będzie łatwo sterować” – mówili. Szpetnie się przeliczyli. Podobnie przeliczyli się koledzy Chyżego, których traktował czysto instrumentalnie i za nic miał słynną, wielokrotnie opisywaną i wychwalaną „okienkową” solidarność.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

Niesamowita postać i porażająca historia. Cała prawda o św. Andrzeju Boboli [Raport PCh24]

17 kwietnia 2023 pch24.pl/niesamowita-postac-i-porazajaca-historia-o-sw-andrzeju-boboli

Niesamowita postać i porażająca historia. Cała prawda o św. Andrzeju Boboli [Raport PCh24]

#św. Andrzej Bobola

Rozgrzane głowy władców i dowódców, płonąca Rzeczypospolita i jeszcze gorętsza wiara w sercu Andrzeja Boboli. Powiedzieć, że polskiemu jezuicie herbu Leliwa przyszło żyć w niespokojnych czasach, to nic nie powiedzieć. Podobnie z jego męczeńską śmiercią – stwierdzenie, że przed śmiercią wiele wycierpiał, nie mówi niczego o jego losach.

Aby przeczytać cały przypomniany tekst o św. Andrzeju Boboli, należy kliknąć w jego tytuł.

Św. Andrzej Bobola. 1591 – 16 maja 1657
Zasługi świętego Andrzeja Boboli można ująć w postaci trzech filarów na planie walki człowieka z nieprzyjaciółmi zbawienia – własną grzeszną naturą, światem i szatanem. Po pierwsze z zeznań jego przełożonych zakonnych dowiadujemy się, iż był on obdarzony cholerycznym i porywczym charakterem, tutaj więc pojawia się pierwsze pole walki Świętego – o ujarzmienie miłości własnej i swoich wad. Po drugie przez całe życie przykładał się on najgorliwiej do rozszerzenia wiary świętej na terenach ogarniętych schizmą, a jak wiadomo spór religijny między Kościołem katolickim a schizmą wschodnią dotyczył w znacznej mierze również politycznej przynależności do Moskwy bądź Rzeczypospolitej. Po trzecie polski Męczennik występuje jako szermierz wiary w zmaganiu z iście diabelskim prześladowaniem Chrystusowej religii, jakie miało miejsce w czasie rebelii kozackiej w połowie XVII stulecia.

Św. Andrzej Bobola – niezłomny obrońca Kościoła
W 1657 r. nadszedł kres jego działalności apostolskiej na ziemi. W maju tegoż roku Pińsk został zajęty przez oddziały Kozaków pod dowództwem Jana Lichego. Andrzej Bobola przebywał wówczas na jednej ze swych apostolskich misji. Dowiadując się o grożącym mu niebezpieczeństwie wsiadł do wozu powożonego przez prawosławnego – Jana Domanowskiego. Liczył na dotarcie do leśnej kryjówki, którą przygotowali dla niego przyjaciele, jednakże w pobliżu folwarku Predyła, wóz napotkał Kozaków. Woźnica zbiegł, lecz sam jezuita nie skorzystał z szansy ucieczki i został pojmany.

Św. Andrzej Bobola – męczennik za wierność Rzymowi
Kozacy po schwytaniu św. Andrzeja zdarli z niego kapłańskie szaty i bili go nahajkami. Był potem okrutnie męczony: wybito mu zęby, wyrywano paznokcie i zdarto skórę z górnej części ręki. Następnie okręcono go sznurem, który przywiązali do koni. I tak męczennika wleczono drogą do Janowa. Zmuszano go potem, by wyparł się katolickiej wiary, a gdy tego nie uczynił, zaprowadzono go do miejskiej rzeźni.

Męczeństwo świętego Andrzeja Boboli
Ojciec Andrzej mógł łatwo uratować życie. Gdy znalazł się w rękach oprawców, po wielokroć dawano mu szansę ocalenia. Jednak on uznał proponowaną mu cenę za zbyt wysoką.

Andrzej Bobola: szkoła cierpienia
Bóg uczy Polaków cierpienia. Od wielu pokoleń szkoli nas w tej trudnej sztuce. Nie powinniśmy się przeciw temu buntować, ani naszym zwątpieniem obrażać Bożej Mądrości. Albowiem posiadłszy umiejętność cierpienia doskonałego – będziemy niezwyciężeni.

Święty Andrzej Bobola potrafi się obronić
Sposób w jaki Andrzej Bobola upomniał się o swoją cześć, powinien stanowić mocne ostrzeżenie dla wszystkich, którzy zechcą dokonywać politycznie poprawnych i wpisujących się w określoną „mądrość etapu” manipulacji postacią oraz życiorysem świętego.

Odnaleziono relikwie św. Andrzeja Boboli, które zaginęły przed II wojną światową
W piwnicy jednego z domów w Ostrowie Wielkopolskim odnaleziono relikwie św. Andrzeja Boboli. To niezwykła historia, ponieważ relikwiarz zawierający fragment kości Patrona Polski odnalazł się po 80 latach. 

Invictus Athletae Christi
W dniu, w którym Kościół wspomina św. Andrzeja Bobolę, przypominamy encyklikę wydaną przez Ojca Świętego Piusa XII w 300-letnią rocznicę męczeńskiej śmierci polskiego jezuity.

Obdarty ze skóry na rzeźnickim stole
Św. Andrzej Bobola to postać, której się odmawia istnienia w życiu publicznym. Jeśli przyjrzymy się popularnym publikacjom, takim jak książki Pawła Jasienicy, do których ciągle wracamy, to przekonamy się, że święty jest tam nieobecny. Książki wydawane przez środowiska katolickie nie grzeszą z kolei zbytnią świeżością spojrzenia, są to zazwyczaj hagiografie należne osobom tej klasy co św. Andrzej, jednak niewiele wyjaśniające. Skupiają się one głównie na straszliwym końcu życia świętego i zadanej mu w sposób okrutny śmierci, której okoliczności pozostają wciąż niejasne. Sprowadza się je do intrygującej afery kryminalnej.

https://youtube.com/watch?v=AeZUFPM4qq8%3Ffeature%3Doembed