Cristiada - katolicka kontrrewolucja a lewi dystrybutorzy |
![]() |
![]() |
Wpisał: Łukasz Adamski | |
15.05.2012. | |
„Cristiada” - katolicka kontrrewolucja a „lewi” dystrybutorzy „Cristiada” wciąż nie może wypłynąć na szerokie wody. Lewica boi się kato-popkulturowej kontrewolucji? Najdroższa produkcja meksykańskiego kina z hollywoodzką obsadą, która opowiada o katolickiej kontrrewolucji w Meksyku po wielu perturbacjach wchodzi do amerykańskich kin. Jednak film nie ma nawet ułamka promocji z jaką mieliśmy do czynienia w przypadku anty-chrzesścijańskiego bełkotu Dana Browna. Czy elity boją się "Cristiady"? Premiera filmu o powstaniu katolików w Meksyku w latach 1926-29 odbyła się miesiąc temu w papieskim Instytucie Patrystycznym Augustinianum. Za realizacją filmu stoi meksykański producent Pablo Jose Barroso, który jest odpowiedzialny za głośny film „Guadalupe”. „Film opowiada o historii pięciu zwykłych ludzi, którzy stają w obronie swoich praw” - mówił reżyser Dean Wright w wywiadzie dla CNA. „W końcu trafiają w sam środek wojny domowej, gdzie muszę zdecydować, czy i jak daleko są w stanie pójść w obronie swojej wolności”- dodawał reżyser, który pracował przy takich obrazach jak „Władca Pierścieni” czy „Opowieści z Narni”. Osoby, które widziały film przekonują, że film robi piorunujące wrażenie. Główną rolę w obrazie gra znany ze swojego antykomunizmu oraz przywiązania do chrześcijaństwa hollywoodzki aktor i reżyser Andy Garcia, który wciela się w postać Enrique Gorostieta Velarde, przywódcy „chrystusowców”. „Jego celem było przywrócenie praw religijnych ludowi. Oglądamy jego powrót do wiary i odzyskanie sensu życia” - wyjaśnia reżyser. Udział Garcii, który dowiódł w antycastrowskim „Hawana. Miasto Utracone”, że potrafi iść na przekór hollywoodzkiemu mainstreamowi, gwarantuje, że obraz nie będzie bajkową wersją katolickiego powstania. W obrazie występuje również legenda kina Peter O’Toole, który wciela się w postać księdza Christophera co tylko może wzmacniać walory scenariusza. Aktor nie bierze udziały w miałkich produkcjach. Film opowiada historię prześladowań jakich doświadczyli katolicy w lewicowym Meksyku. W 1926 roku prezydent Meksyku Plutarco Elias Calles zaczął wprowadzać antyklerykalne przepisy, które uderzały w Kościół katolicki. Calles był masonem i socjalistą nazywanym „antychrystem”. Za jego rządów zamknięto szkoły katolickie i większość kościołów oraz zarządzono przymusową rejestrację wszystkich księży. W odpowiedzi powstała „Krajowa Liga Obrony Wolności Religijnej”, która zorganizowała akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa, który polegał m.in. na bojkocie wszystkich państwowych przedsiębiorstw i instytucji. Dwa miliony Meksykan podpisały petycję do władz z żądaniem anulowania antykatolickich zapisów konstytucji. Wówczas wybuchło powstanie, które przeszło do historii pod nazwą cristiady, a jej uczestnicy zasłynęli jako cristeros czyli chrystusowcy. W ciągu kilku lat w walce z socjalistami zginęło około 90 tysięcy ludzi. „Dlaczego jest tak trudno znaleźć firmę, która zajęła by się dystrybucją filmu, pozostaje tajemnicą” –pytał Barroso podczas marcowej premiery w Watykanie. Producent w jednym z wywiadów opowiadał jak wyglądały jego próby by wprowadzić film na ekrany i jak dziwnym trafem jego oferta byłą torpedowana przez wielkich graczy w świecie filmu. „Zwróciliśmy się do wszystkich głównych firm w sektorze filmowym, zgodnie z przyjętą praktyką, nie pomijając niczego. Byliśmy przekonani, że doskonała jakość techniczna filmu, jego przekonywująca historia i znakomita obsada, ze światowej sławy aktorami w rolach głównych mogą być pomocne, a mimo to przez wiele miesięcy nie uzyskaliśmy nic, tylko przeszkody”. Producent mówił, że żaden z dystrybutorów nigdy nie zapoznał się ze szczegółami scenariusza, ale wiedział, że film będzie klapą i jest… niszowy. Katolicki portal La Bussola Quotidiana zauważył jednak, że ta argumentacja jest czystym kuriozum i przypomniał, że za jego realizację odpowiada laureat Oscara za efekty specjalne do „Władcy Pierścieni” a film jest przepełniony gwiazdami. Na dodatek traktowanie „Cristiady” jako filmu niszowego musi budzić uśmiech politowania. Chyba, że dystrybutorzy uważają, że katolicy są w katakumbach… Film na ekranach meksykańskich kin pojawił się w kwietniu i dystrybuuje go 20th Century Fox. W czerwcu ma w końcu wejść do amerykańskich kin. Nie zanosi się jednak na to by miał on promocję choćby w połowie podobną do tej jaką cieszyły się bełkotliwe gnioty na podstawie Dana Browna w reżyserii Rona Howarda. „Cristiada” jest filmem, który musi drażnić lewicowy establishment w świecie filmu. Opowiada w końcu o katolickim powstaniu w czasie ateistycznej pierekowski dusz, która jest coraz mocniej widoczna w dzisiejszym świecie. Na dodatek film jest zrealizowany w spektakularny sposób i może przyciągnąć do kina całe rzesze młodych ludzi wychowanych na popkulturze. A to jest zagrożenie wręcz śmiertelne. Pozostaje oczekiwać na meksykańską superprodukcję. Miejmy nadzieję, że nie podzieli ona losy znakomitego hollywoodzkiego „There be dragons” o założycielu Opus Dei, które do dziś nie może doczekać się szerokiej dystrybucji w Polsce. Czy taki sam los spotka groźną laicy „Cristiadę”? A może będzie ona popkulturową kontynuacją katolickiej rewolucji, która uratowała wiarę w Chrystusa w Meksyku? Łukasz Adamski ========================= Film nosi tytuł „For Greater Glory: The True Story of Cristiada”. Jednak bardziej jest znany pod skróconą nazwą „Cristiada”. Film opisuje historię mało znanego w Polsce zrywu katolickiego społeczeństwa Meksyku przeciwko własnemu rządowi, który ich wierze wypowiedział w roku 1926 otwartą wojnę. Rządowi, uosabianego z prezydentem Plutarco Elias Calles’em. Ten nieprzejednany wróg kościoła, bandyta, socjalista i satanista, za wymordowanie tysięcy katolików, obywateli własnego państwa, 28 maja 1926 roku otrzymał medal zasługi z rąk mistrza szkockiego rytu masonerii meksykańskiej. I to jest główny powód, dla którego film ten jest blokowany we wszystkich krajach świata. |
|
Zmieniony ( 09.02.2013. ) |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|