Kosztowna utopia klimatystów. Polska nie musi być posłuszna

Grzegorz Grzymowicz dorzeczy/utopia-zielony-lad-polska-nie-musi-byc-posluszna-klimatystom

Projekt Zielonego Ładu z ETS i EPBD jak każda utopia kiedyś padnie, ale na razie biegniemy drogą do zniewolenia. Nie warto nie upominać się o wolność i suwerenność, bo unijna wyrocznia kazała Polsce realizować klimatyzm.

Już sam fakt, że od 2030 roku Unia Europejska zamierza zacząć zakazywać ludziom sprzedaży lub wynajmu własnych nieruchomości, jeżeli nie będą spełniały unijnych wymogów klimatycznych w zakresie poziomu emisyjności, powinien wywołać w Polsce alarm. I automatycznie jasną deklarację każdego rządu, że w naszym prawie nigdy nie będzie miejsca na takie unormowanie. Jeśli przepisy tak radykalnie łamiące prawo własności rzeczywiście zostaną ustanowione, będziemy mieli mechanizm jak z totalitaryzmu, a nie demokratycznego państwa prawnego, jak zwykli ze znaczną przesadą określać współczesne europejskie formuły państwowe liberalistokraci i ich medialni pupile.

Zapytana, czy Zielony Ład powinien być przedmiotem referendum, minister klimatu Paulina Hennig-Kloska oznajmiła, że nie i że jest to agenda, która musi być realizowana. Perspektywy nieuchronności podporządkowania Polski klimatyzmowi nie podzielił Krzysztof Bosak, apelując: “wyzwólmy się z myślenia, że my coś musimy, bo ktoś sobie coś wymyślił. Jesteśmy w swoim kraju, jesteśmy wolnymi ludźmi i tutaj powinny być zasady, które nam sprzyjają”.

Klimatyzm nie musi być obowiązkowy

To tylko przykłady z ostatnich dni przywołane nie celem przypominania znanych stanowisk koalicji czy Konfederacji wobec unijnej polityki klimatycznej, ale by raz jeszcze zwrócić uwagę na różnicę w mentalności. Abstrahując od rozmaitych przyczyn, podległość kierujących Polską “elit” wobec Unii dawno stała się nieznośna.

Miniona gospodarcza Wspólnota Europejska została poddana metamorfozie w politycznego centralnego zarządcę, a myślenie establishmentu ani drgnęło. Teraz kiedy forsują zaoranie całych sektorów gospodarki i daleko idące zubożenie społeczeństwa po to, żeby zrealizować koncepcję “zielonej” Europy, dobrze byłoby, gdyby Polacy – rządzący na razie nie są do tego zdolni, stosują jedynie socjotechnikę – odważyli się przyjąć założenie, że rząd nie musi robić wszystkiego, co podyktuje Unia Europejska. Że ma prawo odmówić. Dywersyfikację źródeł energii Polska może prowadzić bez histerii z powodu “zbrodniczego” dwutlenku węgla, spokojnie, rynkowo (a nie odgórnie), w tempie na jakie pozwolą możliwości finansowe, bez destrukcji małych i średnich firm oraz bez wyznaczonych przez UE terminów.

Program brukselskich komisarzy zakłada zaś osiągnięcie przez całą Europę tzw. całkowitej neutralności klimatycznej do 2050 r. Jak na sumiennych centralnych planistów przystało drogę ku powszechnej, “zielonej” szczęśliwości podzielili oni na szereg etapów. W stosunku do 1990 r. poziom emisji CO2 ma zostać zredukowany do 2030 r. o 55 proc (Fit for 55) i o 90 proc. do 2040 r. (na razie propozycja Komisji Europejskiej).

Przy czym emisje prawdopodobnie wzrosną gdzie indziej. Podczas gdy Bruksela forsuje ideologiczną dekarbonizację, Chiny konsekwentnie stawiają nowe elektrownie węglowe i zwiększają wydobycie. Przypomnijmy, że UE odpowiada za ok. 8 procent globalnych emisji CO2, Chiny za 27 proc., USA 15 proc., Indie 7 proc., Rosja 5 proc., Japonia niecałe 4 procent.

ETS i ETS 2. Sztuczny koszt jako “korzyść”

Polacy już ponoszą miliardowe straty w rezultacie funkcjonowania sztucznego europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS), tj. obejmującego emisje wytwarzane przez przemysł energochłonny (m.in. elektrociepłownie). Każde przedsiębiorstwo w branży objętej systemem i emitujące dwutlenek węgla musi kupić uprawnienie na każdą jego wyemitowaną tonę. Obowiązek ten w oczywisty sposób przekłada się na wzrost cen produktów, w tym rachunków za prąd.

[Ja ciągle nie wiem, od kogo?? Kto nas oschwabia? M. Dakowski]

Wbrew propagandzie etatowych treserów do klimatyzmu, ETS nie jest rynkowy, m.in. dlatego, że został sztucznie wymuszony. I właśnie w tym, że w ogóle istnieje leży jego największy mankament. W założeniu ma nakłonić przedsiębiorstwa do ekologicznych alternatyw gazu, oleju opałowego czy węgla. W praktyce napędza ceny energii elektrycznej i zyski wielkich spekulantów finansowych, co to wiedzą jak uprawnieniami “handlować”.

Mamy więc sytuację orwellowską – wmawia się ludziom, że sztucznie narzucony wydatek jest dla nich korzystny.

Warszawa dawno powinna jednostronnie wypowiedzieć uczestnictwo Polski w tym systemie (postulują to Konfederacja i Suwerenna Polska). Tymczasem od 2027 r. wejdzie w życie ETS2. Na tym etapie uniokraci wezmą się za budownictwo i transport. Uprawnienia do emisji CO2 będą musiały kupować firmy dostarczające paliwa kopalne do odbiorców. Jako że każdy podatek jest przerzucalny, także ten w praktyce zapłacą konsumenci. Firmy doliczą cenę zakupionych uprawnień do rachunków za ogrzewanie, więc każdy, kto korzysta z gazu, oleju opałowego czy węgla, poniesie dodatkowe koszty ideologii klimatyzmu. Podatek zostanie też wliczony w cenę paliwa, zatem zdrożeje transport, a co za tym idzie większość towarów i usług.

Według często przywoływanego raportu ekonomisty dr Marka Lachowicza dla Warsaw Enterprise Institute, koszt ETS2 dla Polski w 2030 r. to od 21 miliardów do 96 miliardów złotych. Będzie to potężne obciążenie gospodarstw domowych, na które Polaków po prostu nie stać, na które żaden polski rząd nie powinien pozwolić.

EPBD. Przymusowe remonty

Elementem, który prawdopodobnie w największym stopniu doprowadzi do masowej pauperyzacji polskiego społeczeństwa i dokończy eliminację klasy średniej, będzie prawdopodobnie dyrektywa w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). To część pakietu “Fit for 55”, która nałoży na Europejczyków obowiązek termomodernizacji, czy też “renowacji klimatycznej” – różnie to nowomowa określa – niewymagających remontu nieruchomości, by spełniały standardy tzw. zero-emisyjności. Każdy budynek w UE (z bardzo nielicznymi wyjątkami, np. zabytki) ma do 2050 r. nie emitować dwutlenku węgla.

System będzie obowiązywał właścicieli nieruchomości na terytorium państw Unii Europejskiej. Uderzy też po kieszeni wszystkich najmujących, bo wzrosną opłaty. Bruksela podzieliła budynki na klasy energetyczne – co dla samych celów klasyfikacyjnych nie jest niczym złym – ale oni wyznaczyli zakresy czasowe, w których nieruchomości mają być przymusowo remontowane. Według różnych szacunków w Polsce modernizacja ma objąć co najmniej 70, a nawet ponad 80 proc. budynków.

Pomijając rażącą sprzeczność tej regulacji z polską Konstytucją, m.in. z artykułem 64, (zresztą z traktatami unijnymi również, ale do tego się już przyzwyczailiśmy), nie ma tu uzasadnienia ekonomicznego. Większość budynków nie wymaga remontu, a mimo to ludzie zostaną zmuszeni do wydatkowania na ten cel swoich pieniędzy, zamiast sami zdecydować, co z nimi zrobić. Kogo nie będzie stać na “renowację”, będzie musiał się zapożyczyć. Dyrektywa przewiduje w tym celu utworzenie instrumentu “zielonych kredytów” hipotecznych i detalicznych. Ludzie zostaną zmuszeni przez władze do zaciągania kredytów wbrew swojej woli na niepotrzebne im cele. Nie jest to praktyka dopuszczalna w państwie, które chciałoby zachować choćby pozory praworządności.

Zielony Ład. Chcą wziąć biliony

Zarządzający Europą kolektywiści nie kryją, że na realizację ich ideologii poniesiemy bezprecedensowe koszty. Szefowa KE towarzyszka Ursula von der Leyen zapowiedziała w grudniu ub. r., że “jeśli chodzi o finansowanie działań związanych ze zmianą klimatu, musimy przejść od miliardów do bilionów“. Jej obłędnym wezwaniom wtórowali inni, równie oderwani od codzienności zwykłego człowieka maniacy z brukselskiego bizancjum.

Koszt realizacji przez Polskę dyrektywy EPBD, przed którą Konfederacja ostrzegała od dłuższego czasu, i którą nazywa dyrektywą wywłaszczeniową, jest szacowany na 1 bilion – 1,5 biliona zł. W tym drugim przypadku oznacza ok. 100 tys. zł na każdego pracującego Polaka.

Z opublikowanego w styczniu raportu francuskiego Institut Rousseau “Droga do zeroemisyjności” wynika, że całościowy koszt inwestycji w politykę klimatyczną przez najbliższe 26 lat sięgnie 40 bilionów euro. Rocznie jest to ponad 1,5 bln euro. To 200 tys. euro na osobę do 2050 r., co daje 7,4 tys. euro co roku, a więc 32 tys. zł rocznie na jednego pracującego Polaka“.

Do 2050 r. ok. 830 tys. zł na głowę.

Wariant Polexit bez kompleksów

Dlatego o opcjach Polexit czy nawet PolEsacpe – jak to sformułował Rafał Ziemkiewicz, pokazując podobieństwo obecnej Unii do upadającego ZSRS – powinno się mówić otwarcie, bez strachu i bez kompleksów.

Póki rząd warszawski zachowuje jeszcze trochę suwerenności, w tym zwierzchnictwo nad polskim wojskiem. Od lat widać wyraźnie, że uniokraci nie zmienią kursu na centralizację swojej władzy, tylko będą jeszcze bardziej podkręcać tempo. W europejskich społeczeństwach wreszcie zaczyna budzić się nieśmiały sprzeciw, a więc czas im ucieka. Protestujący rolnicy wiedzą, co mówią, alarmując, że szykowane jest doprowadzenie ich do upadłości i przejęcie ich gospodarstw przez zagraniczne agroholdingi.

Powodów do postawienia kwestii polexitu jest mnóstwo. Tzw. polityka klimatyzmu (raczej rodzaj wierzenia religijnego) i wynikające z niej m.in.: EPBD, ETS czy ETS2, to tylko wysuwające się na pierwszy plan oznaki szaleństwa klimatystycznych wyznawców i elementy uwidaczniające interesy gospodarcze piewców stachanowskiego tempa transformacji energetycznej. Chodzi o dalsze narzucanie metodami administracyjnymi uprzywilejowania politycznego kierownika Unii, czyli Niemiec kosztem potencjału i owoców pracy ludności państw peryferyjnych.

Ponadto za rozważeniem wyjścia z Unii przemawiają m.in. raportowanie ESG, trwająca likwidacja górnictwa, wspomniana zmiana struktury własnościowej w rolnictwie, kolejne unijne podatki czy wspólny unijny dług (pożyczka na KPO jest w całości do spłaty przecież nie z kieszeni premierów Tuska czy Morawieckiego, którzy nas w to wkręcili, tylko przez społeczeństwo w podatkach, cenach produktów i usług).

To stopniowe, celowe, metodyczne niszczenie małej średniej i przedsiębiorczości, ustawiające cały system pod interesy wielkich międzynarodowych korporacji. To również polityka migracyjna, w tym nadchodząca przymusowa relokacja Afrykanów i Azjatów (albo kara 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego).

To wreszcie ogólnie pojęta centralizacja władzy w Brukseli (nie federalizacja, bo taki model w istocie już mamy). I przede wszystkim to konsekwentnie wdrażany model gospodarczy Unii Europejskiej, czyli eurosocjalizm.

Zielony obłęd. Francja zaczyna zakazywać najmu mieszkań. Polakom grozi to samo.

Francja zaczyna zakazywać najmu mieszkań. Polakom grozi to samo

dorzeczy.pl/unia-europejska

Francja zaczyna zakazywać najmu tzw. nieefektywnych energetycznie budynków. To samo grozi Polsce, jeśli zastosuje się do dyrektywy EPBD.

Do 2028 roku aż 5,2 miliona francuskich domów z najniższymi ocenami efektywności energetycznej nie będzie już kwalifikować się do wynajmu. Polskę czekają podobne zmiany” – pisze Piotr Maciążek, dziennikarz serwisu www.strefainwestorow.pl

EPBD. Francja zaczyna zakazywać najmu

Francuskie władze w swoich restrykcjach idą nawet dalej, niż wymaga obecnie Unia Europejska. Wskazują, że celem jest “zielona”, zeroemisyjna Europa i dlatego trzeba wykluczyć z najmu tzw. nieefektywne energetycznie mieszkania.

Właściciele nieruchomości zostali objęci nowymi, surowymi przepisami, przeforsowanymi przez rząd prezydenta Emmanuela Macrona, które nakładają wymogi w zakresie efektywności energetycznej na domy i mieszkania, co ma zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych oraz zużycie energii. Na tym etapie chodzi o budynki w klasie energetycznej F i G. Władze proponują tzw. zachęty, czyli dofinansowanie przymusowych remontów z budżetu.

Jednak, jak przypomina Maciążek, drakońskie przepisy w planach Brukseli mają objąć całą Unię Europejską, w tym Polskę. Państwa członkowskie mają bowiem wdrażać dyrektywę ws. charakterystyki budynków (EPBD). Rzecznik prasowy Ministra Klimatu i Środowiska Hubert Różyk zapowiedział już “środki administracyjne” za niewyremontowanie budynków zgodnie z unijną dyrektywą.

Nowe budynki tylko zeroemisyjne

“W Polsce jest około 6,3 mln domów. Z tego około 2 miliony z tych domów jest w złym stanie technicznym. Ponad 1,7 mln z nich nie ma żadnej izolacji cieplnej. Ponad 347 tys. domów ma natomiast niewystarczającą izolację biorąc pod uwagę parametry proponowane przez UE” – czytamy w tekście dziennikarza.

“Jednym z najbardziej radykalnych aspektów planowanej dyrektywy jest również nakładanie obowiązku budowy nowych budynków zeroemisyjnych od 2028 roku. To oznacza, że nowo powstające budynki mieszkalne będą musiały być w pełni zdekarbonizowane, co z kolei przyspieszy rozwój technologii przyjaznych środowisku, takich jak źródła energii odnawialnej i zaawansowane technologie izolacyjne” – pisze Maciążek w tekście “Francja zaczyna zakazywać najmu nieefektywnych energetycznie budynków. W Polsce czeka nas to samo“.

Zimna prawda – Film o oszustwie klimatycznym

babylonianempire/film-o-szwindlu-klimatycznym

Gigantyczne koszty zielono-czerwonego ładu. Polska tego nie wytrzyma!

Gigantyczne koszty czerwonego ładu. Polska tego nie wytrzyma!

Autor: CzarnaLimuzyna , 21 marca 2024 ekspedyt/gigantyczne-koszty-czerwonego-ladu

Uwaga – ważne! Nie 32 tys. zł rocznie, ale 34 tys. zł rocznie (na jedną pracującą osobę) dokładnie – tyle zapłacimy za zielony ład.

Trwają desperackie próby obrony przed przerażającą sumą 32 tys. zł rocznie przez 26 lat – tyle wg moich wyliczeń opartych na raporcie Institut Rousseau ma nas kosztować zielony ład. Te próby sprawiły, że policzyłem jeszcze raz i okazuje się, że to nie 32 tys., ale 34 tys. zł rocznie”. – pisze Łukasz Warzecha na Twitterze.

W międzyczasie w mało upolitycznionym portalu „Komputer świat” ukazała się notatka prasowa o następującym tytule:

Polsce zabraknie prądu. Eksperci pokazali alarmujące dane

Polskie Sieci Energetyczne zaprezentowały zaktualizowany plan rozwoju sieci, w którym pojawiły się niepokojące wnioski. Eksperci wskazują, że bez nowych inwestycji w produkcję energii w Polsce może szybko zabraknąć prądu. Luka ma rosnąć w zastraszającym tempie./link/

Jak do tego doszło? Jak doszło do sytuacji w której wielomilionowy naród w środku Europy pozwala przez wiele lat się okradać i degradować poszczególne działy swojej gospodarki? Następnym po przemyśle i górnictwie ma być polskie rolnictwo.

Kiedy w wyniku realizacji Wielkiego Resetu zastosowano pierwszy raz narzędzie lockdownu, najpierw medycznego, potem obejmującego przedsiębiorców pojawiły się pierwsze analizy łączące ideologię globalistyczną z wymuszonymi lockdownami i planowanymi efektami, którymi są ograniczenie wolności i uszczuplenie własności aż do całkowitego wywłaszczenia klasy średniej. Następnymi w kolejce miały być lockdowny: energetyczny, żywnościowy, a na samym końcu finansowy. Lockdown energetyczny polega na ograniczeniu aż do całkowitego zamknięcia dostępu do paliw kopalnych.

Pozory czyli wymyślone potwory

Dziś już tylko idioci lub zawodowi propagandziści na usługach Big Pharmy i Agendy czerwono-brunatnego ładu twierdzą, że restrykcje sanitarne i restrykcje energetyczne mają podstawy naukowe.

Alan Jones: „CO2 stanowi 0,04% atmosfery. Ludzie tworzą tylko 3% z tych 0,04%. Czy ktoś poważnie sugeruje, że powinniśmy postawić gospodarkę na głowie, podnieść ceny energii, zaszkodzić biznesowi, zagrozić zatrudnieniu? , ponieważ 0,04% atmosfery to CO2?”

@wideawake_media

Australian broadcaster, Alan Jones: “CO2 is 0.04% of the atmosphere. Human beings create only 3% of that 0.04%. Is anyone seriously suggesting that we should stand the economy on its head, force up energy prices, damage business, jeopardise employment, because 0.04% of the atmosphere is CO2?” Yes Alan, that’s exactly what the climate totalitarians are suggesting, because none of this actually has anything to do with saving the planet, and everything to do with deliberately wiping out the middle class, drastically reducing our standard of living, and exerting absolute totalitarian control over every aspect of our lives, under the mere guise of saving the planet. Source: https://youtube.com/watch?v=c79UkAnrFhw Follow my backup account:

@wide_awake_news Subscribe to me on Telegram: https://t.me/realwideawakemedia

Subscribe to my newsletter, for daily email updates: https://wide-awake-media.com

·Co z Rolnictwem?

Rolnictwa ma nie być. Żywność produkowaną przez rolników ma docelowo zastąpić żywność sztuczna, nie zawierająca mięsa, produkowana masowo przez koncerny. W okresie przejściowym Rolnicy mają zająć się… rolnictwem społecznym czyli zaprzestać produkcji rolnej i przyjmować starszych, wywłaszczonych z mieszkań przesiedleńcow z 15 minutowych  miast.

Działania w ramach rolnictwa społecznego mogą obejmować również usługi opiekuńcze dla osób starszych, chorych i samotnych w celu zaspokajania codziennych potrzeb życiowych. Jednak w odróżnieniu do wsparcia z zakresu pomocy społecznej, tego typu usługi rolnik może świadczyć w swoim gospodarstwie rolnym. /Gov.pl/

GROWID czyli kiedy rolnik staje się salową

Agenda 2030 – 17 celów długotrwałego zniszczenia

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wesprzyj emisję billboardów, których boją się politycy forsujący ekoterroryzm… Strefa czystego Absurdu.

WESPRZYJ AKCJĘ BILLBOARDOWĄ
Odsłaniamy prawdę o ekorewolucji i nazwiska polityków popierających szkodliwe „strefy” w miastach!
Szanowny Panie 
Zwracam się dzisiaj do Pana w bardzo ważnej sprawie. To dotyczy tak naprawdę mieszkańców wszystkich dużych miast w Polsce, nawet jeżeli jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy.Być może już Pan wie, że od lipca 2024 roku w dwóch polskich miastach pojawi się tzw. strefa czystego transportu. Będą to Warszawa i Kraków.
To jednak jest tylko początek! Problem szkodliwych „stref” dotyczyć może każdego większego miasta. Prace już trwają.
A mówimy o uchwałach rad gmin, które uniemożliwiają jazdę po własnym mieście, jeśli nie posiada się dostatecznie nowego auta lub auto to nie spełnia rygorystycznych norm emisji spalin!Podobnie jak sprawa obrony naszej narodowej waluty, tak i chory pomysł z katalogu Agendy 2030 i Europejskiego Zielonego Ładu, mocno nami poruszyły. Wielu członków i pracowników naszego Stowarzyszenia zaangażowało się w akcje społecznego protestu przeciwko tym zmianom.Zdajemy sobie bowiem sprawę, że jeśli teraz – wykorzystując podwójną kampanię wyborczą – nie zdołamy ich powstrzymać, kolejne miasta wprowadzą to bezprawie: dziś „strefy czystego transportu”, a jutro getta „miast 15-minutowych” itd.
WSPIERAM WALKĘ Z EKOREWOLUCJĄ
(pod tym linkiem może Pan włączyć się w wielką akcję billboardową, którą prowadzimy od początku marca)

 No właśnie!  Pana przecież nie muszę przekonywać o potrzebie zachowania przez naszą ojczyznę suwerenności i przeciwstawienia się tej rewolucji. Wspólnie widzimy, że Fit for 55, Zielony Ład i Agenda 2030 zmierzają do uczynienia z Europy wielkiego, socjalistycznego państwa multikulturowego, w którym – jak przystało na realia socjalizmu – utracimy w części lub całości swoją własność oraz zostaniemy poddani gigantycznej kontroli i represji.
Pana podpis pod petycją „Nie chcemy euro”, która z każdym dniem niesie się coraz szerzej wśród internautów, jest tego najlepszym dowodem.Ale, o ile kwestia likwidacji polskiego złotego pozostaje na razie w planach lewicowej większości rządzącej Polską – czemu słusznie się sprzeciwiamy – o tyle pomysły ekorewolucjonistów pod hasłem „stref czystego transportu” to już zagrożenie, które za moment zacznie obowiązywać w największych polskich miastach…… chyba, że wspólnie zdołamy je powstrzymać!Skąd takie przekonanie?Proszę spojrzeć na te trzy zdjęcia z naszej kampanii billboardowej, którą już prowadzimy:Kampania billboardowa pod hasłem „Strefa czystego absurdu”, w ramach której alarmujemy mieszkańców przed zagrożeniem SCT i ujawniamy nazwiska polityków popierających ekorewolucję, to efekt ciężkej pracy dużej grupy ludzi, którą udało nam się zgromadzić w ramach nieformalnego ruchu społecznego „Nie Oddamy Miasta”.
Działamy w ten sposób, często po godzinach czy w weekendy, od kwietnia zeszłego roku. Muszę Panu powiedzieć, że nasze starania przyniosły już pierwsze efekty.Nie wiem, czy dotarła już do Pana wiadomość, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w styczniu tego roku – w postępowaniu, w którym brali udział także działacze naszego ruchu – wydał wyrok unieważniający w całości pseudo-strefę w Krakowie. Sędziowie nie mieli wątpliwości co do tego, że w treści uchwały istnieje szereg naruszeń prawa oraz że cała ta „strefa” – poprzez objęcie zasięgiem całego miasta – właściwie nawet nie spełnia ram definicyjnych takiego pojęcia.
Proszę sobie wyobrazić, że krakowscy radni utrzymują dalej, że… SCT w Krakowie i tak powstanie! Wbrew wyrokowi i licznym głosom mieszkańców!Sami zorganizowaliśmy dotąd trzy wiece, na które przychodziły setki krakowian, a nasze petycje, czy też niezależne obywatelskie inicjatywy uchwałodawcze, które wspieraliśmy, zyskiwały poparcie liczone w tysiącach podpisów.Dlatego – oprócz wielu innych działań, takich jak ulotki, pisma i wnioski do organów władzy, spotkania z mieszkańcami, o których szerzej piszemy na stronie NieOddamyMiasta.pl – podjęliśmy się zadania ekstremalnie trudnego: zorganizowania akcji billboardowej przeciwko „strefom czystego transportu”.I to pomimo tego, że niektóre firmy odmawiały nam publikacji naszego projektu graficznego, inne z kolei – przeciągały negocjacje i kluczyły.
Ale to, co widzi Pan powyżej na zdjęciach, to billboardy już wiszące w aglomeracji krakowskiej (m.in. Skawina, Wieliczka, Michałowice), jak też w kilku miejscach Warszawy. Jest to nasz wspólny głos sprzeciwu, pobudka dla setek tysięcy jeszcze niezorientowanych Polaków i zarazem czerwona kartka wobec radnych, którzy skompromitowali się głosowaniami za SCT, czyli na szkodę mieszkańców.
Dzięki dużej determinacji oraz wsparciu finansowemu naszych Przyjaciół, to już się udało zrobić!Wszyscy jednak wiemy, że tych billboardów przydałoby się nie kilkanaście, lecz KILKASET. Tak, by nie mogły tego zignorować, zarówno władze samorządowe, jak też i lokalne media.Mając to na uwadze, zarezerwowaliśmy nowe powierzchnie pod billboardy i wznowiliśmy zbiórkę pieniędzy, którą może Pan zobaczyć pod poniższym linkiem.
Tutaj może Pan wesprzeć drugi etap kampanii, aby pomnożyć liczbę billboardów oraz zawiesić je w kolejnych miastach
Powiem Panu o czymś, o czym jestem szczerze przekonany. Widzę to dzięki wieloletniej działalności społecznej.
Masowe dotarcie do Polaków z prawdą o tych pseudo strefach spowoduje, że politykom nie uda się tego „po cichu” przegłosować np. we Wrocławiu, czy w Rzeszowie.
W Warszawie z kolei ciężko będzie im utrzymać SCT w batalii sądowej. Czy wie Pan o tym, że w ostatnich dniach Rzecznik Praw Obywatelskich (w końcu! Sami przecież  apelowaliśmy do niego w tej sprawie) zadał magistratowi kierowanemu przez Rafała Trzaskowskiego serię niewygodnych pytań, otwarcie podważając uchwaloną SCT?Biuro Rzecznika zauważa, że:„przepisy załącznika Nr 2 do uchwały w sprawie strefy czystego transportu różnicują uprawnienia właścicieli aut wyposażonych w silniki benzynowe oraz w silniki Diesla. Wydaje się, że zróżnicowanie to nie ma racjonalnych podstaw. Rodzi też obawy, czy spełnia standardy konstytucyjne, które gwarantują obywatelom prawo do równego traktowania przez władze publiczne”.
Ta interwencja wobec „strefy”, która teoretycznie w stolicy ma wejść w życie już 1 lipca, to kolejny dowód na to, że presja społeczna na masową skalę ma sens.Wiemy o tym nie tylko my, ale również np. setki tysięcy rolników, którzy wyszli i wyjechali na ulice miast w protestach m.in. przeciwko Europejskiemu Zielonemu Ładowi. To jedna z katalogu tych ekorewolucyjnych strategii płynących z Brukseli (Green Deal), które mogą doprowadzić do katastrofy gospodarczej, upadku setek tysięcy firm i powszechnej biedy.
Efekt protestów?
Ministrowie rządu Donalda Tuska już zaczęli mówić językiem protestujących i podważać ustalenia eurokratów. Jak to się mówi, nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, ale warto zauważyć, że pojawiają się pierwsze doniesienia medialne o planowanych zmianach w przepisach Zielonego Ładu…Jak Pan doskonale widzi, na polityków działa tylko naga siła społecznego gniewu, której zaczątki udało nam się już stworzyć w ruchu „Nie Oddamy Miasta”.
Dlatego właśnie potrzebujemy Pana wsparcia w dalszej pracy.
TAK, JESTEM Z WAMI. POSTAWCIE JAK NAJWIĘCEJ BILLBOARDÓW PRZECIWKO „STREFOM” I EKOREWOLUCJI!
Gdy piszę do Pana te słowa, jesteśmy już dość blisko celu naszej zbiórki. Wchodząc na linkowaną powyżej stronę, zobaczy Pan, jak niewiele nam brakuje, by zebrać pieniądze potrzebne do tej kampanii.
Dlatego też za każdą złotówkę przekazaną na kontynuację tej przełomowej kampanii oraz na nowe billboardy w kolejnych miastach już teraz ogromnie Panu dziękuję! Proszę przyjąć moje serdeczne pozdrowienia.


Sławomir Skiba
Wiceprezes Stowarzyszenia
Kultury Chrześcijańskiej
im. Ks. Piotra Skargi 

“Transformacja żywieniowa” to wojna z żywnością, rolnikami – i ludzkością.

“Transformacja żywieniowa” to wojna z żywnością, rolnikami i społeczeństwem

Data: 21 marzo 2024 Author: Uczta Baltazara babylonian-empire

https://youtube.com/watch?v=Xq5qmyYNwHk%3Fversion%3D3%26rel%3D1%26showsearch%3D0%26showinfo%3D1%26iv_load_policy%3D1%26fs%3D1%26hl%3Dit%26autohide%3D2%26wmode%3Dtransparent

Artykuł rozpoczyna się od krótkiego wideo opartego na wywiadzie z badaczką Sandi Adams, która opisuje plany dotyczące rolnictwa w wiejskim hrabstwie Somerset w południowo-zachodniej Anglii i ogólnie w Wielkiej Brytanii. Jest to ważny klip, ponieważ to, co opisuje, wydaje się być częścią szerszej agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych przekazanej przez niezwykle bogatą, nieodpowiedzialną i niewybieralną elitę.

Elita ta uważa, że może wykonać lepszą pracę niż natura, zmieniając istotę żywności i genetyczny rdzeń dostaw żywności (poprzez biologię syntetyczną i inżynierię genetyczną). Plan obejmuje również usunięcie rolników z ziemi (farmy bezrolne napędzane sztuczną inteligencją) i wypełnienie dużej części terenów wiejskich farmami wiatrowymi i panelami słonecznymi. Chociaż system żywnościowy ma problemy, które wymagają rozwiązania, ten błędny program jest receptą na brak bezpieczeństwa żywnościowego, na który nikt nie głosował.

Na całym świecie, od Holandii po Indie, rolnicy protestują. Może się wydawać, że protesty te mają ze sobą niewiele wspólnego. Ale mają. Rolnicy mają coraz większe trudności z utrzymaniem się, czy to na przykład z powodu neoliberalnej polityki handlowej, która prowadzi do importu produktów, które osłabiają produkcję krajową i obniżają ceny, wycofania wsparcia państwa lub wdrożenia polityki zerowej emisji netto, która wyznacza nierealistyczne cele.

Wspólnym wątkiem jest to, że w ten czy inny sposób rolnictwo jest celowo uniemożliwiane lub finansowo nieopłacalne. Celem jest wyparcie większości rolników z ziemi i przeforsowanie programu, który z samej swojej natury wydaje się powodować niedobory i podważać bezpieczeństwo żywnościowe.

Globalny program “jednego światowego rolnictwa” jest promowany przez Fundację Gatesów i Światowe Forum Ekonomiczne. Obejmuje ona wizję żywności i rolnictwa, w której firmy takie jak Bayer, Corteva, Syngenta i Cargill współpracują z Microsoftem, Google i gigantami technologicznymi w celu ułatwienia prowadzenia gospodarstw bez rolnictwa opartego na sztucznej inteligencji, “żywności” modyfikowanej laboratoryjnie i sprzedaży detalicznej zdominowanej przez Amazon i Walmart. Kartel właścicieli danych, zastrzeżonych dostawców środków produkcji i platform handlu elektronicznego na szczytach gospodarki.

Program ten jest pomysłem kompleksu cyfrowo-korporacyjno-finansowego, który chce przekształcić i kontrolować wszystkie aspekty życia i ludzkich zachowań. Kompleks ten stanowi część autorytarnej globalnej elity, która jest w stanie koordynować swoją agendę na całym świecie za pośrednictwem Organizacji Narodów Zjednoczonych, Światowego Forum Ekonomicznego, Światowej Organizacji Handlu, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych organizacji ponadnarodowych, w tym wpływowych think tanków i fundacji (Gates, Rockefeller itp.).

Jej program dotyczący żywności i rolnictwa jest eufemistycznie nazywany “transformacją żywnościową”. Wielki agrobiznes i fundacje “filantropijne” pozycjonują się jako zbawiciele ludzkości ze względu na ich szeroko promowane plany “wyżywienia świata” za pomocą zaawansowanego technologicznie “precyzyjnego” rolnictwa, rolnictwa “opartego na danych” i “zielonej” (zerowej netto) produkcji – z mantrą “zrównoważonego rozwoju”.

Integralną częścią tej “transformacji żywieniowej” jest narracja “zagrożenia klimatycznego”, komentarz, który został starannie skonstruowany i promowany (patrz praca dziennikarza śledczego Cory’ego Morningstara), a także ideologia zerowego netto związana z uprawamisprzyjającymipochłanianiu dwutlenku węglaprzez glebę i handlem uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla.

“Transformacja żywnościowa” polega na zamknięciu rolników (przynajmniej tych, którzy pozostaną w rolnictwie) w rolnictwie kontrolowanym przez korporacje, które wydobywa bogactwo i służy potrzebom rynkowym globalnych korporacji, schematom Ponzi handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla oraz inwestorom instytucjonalnym i spekulantom niezwiązanym z rolnictwem, którzy uważają rolnictwo, towary spożywcze i grunty rolne za zwykłe aktywa finansowe. Rolnicy ci zostaną zredukowani do korporacyjnych agentów czerpiących zyski, którzy ponoszą całe ryzyko.

Ta drapieżna komercjalizacja obszarów wiejskich wykorzystuje błędne założenia i alarmizm klimatyczny, aby legitymizować wdrażanie technologii, które rzekomo uchronią nas wszystkich przed załamaniem klimatu i katastrofą maltuzjańską.

W społeczeństwie w ogóle widzimy również, że kwestionowanie oficjalnych narracji jest zniechęcane, cenzurowane i marginalizowane. Widzieliśmy to w przypadku polityki i “nauki”, które zostały wykorzystane do legitymizacji działań państwa związanych z COVID. Bogata elita w coraz większym stopniu finansuje naukę, określa, co powinno być badane, jak powinno być badane oraz w jaki sposób wyniki są rozpowszechniane i jak należy wykorzystywać wytworzoną technologię.

Elita ta ma moc zamykania prawdziwej debaty oraz oczerniania i cenzurowania innych, którzy kwestionują dominującą narrację. Dominuje przekonanie, że problemy, z którymi boryka się ludzkość, powinny być rozwiązywane poprzez innowacje techniczne determinowane przez plutokratów i scentralizowaną władzę.

Ten wyniosły sposób myślenia (lub wręcz arogancja) prowadzi i jest symptomem autorytaryzmu, który dąży do narzucenia ludzkości szeregu technologii bez demokratycznego nadzoru. Obejmuje to samonośne szczepionki, inżynierię genetyczną roślin i ludzi, syntetyczną żywność, geoinżynierię i transhumanizm.

To, co widzimy, to błędny eko-modernistyczny paradygmat, który koncentruje władzę i uprzywilejowuje ekspertyzę techno-naukową (forma technokratycznej wyątkowości). Jednocześnie historyczne relacje władzy (często zakorzenione w rolnictwie i kolonializmie) oraz ich dziedzictwo w społeczeństwach i między nimi na całym świecie są wygodnie ignorowane i odpolityczniane. Technologia nie jest lekarstwem na destrukcyjny wpływ ubóstwa, nierówności, wywłaszczenia, imperializmu czy wyzysku klasowego.

Jeśli chodzi o technologie i polityki wdrażane w sektorze rolnym, zjawiska te zostaną wzmocnione i utrwalone – w tym choroby i zły stan zdrowia, które znacznie wzrosły w wyniku nowoczesnej żywności, którą spożywamy oraz agrochemikaliów i praktyk już stosowanych przez korporacje naciskające na “transformację żywnościową”. Otwiera to jednak inne możliwości zarabiania pieniędzy w sektorze nauk przyrodniczych dla inwestorów takich jak BlackRock, którzy inwestują zarówno w rolnictwo, jak i farmaceutyki.

Jednak w neoliberalnej sprywatyzowanej gospodarce, która często ułatwiała rozwój członkom kontrolującej bogatej elity, rozsądne jest założenie, że jej członkowie posiadają pewne założenia dotyczące tego, jak świat działa i powinien nadal działać: świat oparty na deregulacji z ograniczonym nadzorem i hegemonią prywatnego kapitału oraz świat kierowany przez osoby prywatne, takie jak Bill Gates, które uważają, że wiedzą najlepiej.

Niezależnie od tego, czy chodzi na przykład o patentowanie form życia, handel emisjami dwutlenku węgla, umacnianie zależności rynkowej (korporacyjnej) czy inwestycje w grunty, ich eko-nowoczesna polityka służy jako przykrywka do generowania i gromadzenia dalszego bogactwa oraz do cementowania ich kontroli.

Nie powinno więc dziwić, że potężni ludzie, którzy mają pogardę dla zasad demokracji (a co za tym idzie, dla zwykłych ludzi) uważają, że mają boskie prawo do podważania bezpieczeństwa żywnościowego, zamykania debaty, dalszego wzbogacania się dzięki swoim technologiom i polityce oraz ryzykowania przyszłością ludzkości.

INFO: https://off-guardian.org/2024/03/05/the-food-transition-is-a-war-on-food-farmers-and-the-public/ (przekład automatyczny)

Czy można poprawić totalitarny „zielony ład” na lepszą wersję?

Czy można poprawić totalitarny „zielony ład” na lepszą wersję?

Autor: CzarnaLimuzyna , 17 marca 2024 ekspedyt

Czerwono-brunatny ład nazywany dla zmylenia użytecznych idiotów “zielonym” jest kluczowym kamieniem milowym współczesnego totalitaryzmu. Poprzedni jego wariant, komunizm był nazywany “ustrojem szczęśliwości społecznej”, dzisiejszy globalizm “ratuje ziemię”.

Każdy totalitaryzm od czasów Rewolucji francuskiej maskuje się,  zdobywając zwolenników przy pomocy specyficznej nowomowy. Każdy „nowy rodzaj” totalitaryzmu, każda nowa mutacja ma nowy rodzaj postępowej idei, którą trzeba obowiązkowo wdrażać albo… albo… śmierć!

We Francji alternatywą była śmierć, w socjalistycznych, nazistowskich Niemczech również była to śmierć, w komunizmie sowieckim – śmierć, w komunizmie globalnym również szykują nam śmierć.

Liberté, Égalité, Fraternité ou la Mort

Wolność dla błędu, szaleństwa i herezji albo śmierć

Równość kosztem utraconej wolności i złupionej własności albo śmierć

Braterstwo z całym złem tego świata albo śmierć

Bądź nam bratem oraz swatem, oddaj swoje dzieci nam zboczeńcom albo…

” Bądź moim bratem albo cię zabiję” – powiedział złośliwie, trafiając w sedno pewien francuski literat i wolnomularz z okresu Ogłupienia, członek Akademii Francuskiej.

Doceniając jednak szczerość ww. zacytuję rzecz kolejną:

Biskup z Saint-Brieuc, w mowie pogrzebowej na śmierć Marii Teresy, wykręcił się w bardzo prosty sposób z rozbioru Polski: „Skoro Francja nic nie powiedziała na ten rozbiór, i ja zrobię tak jak Francja, też nic nie powiem“

A dziś?

Albo utrata wolności i własności albo śmierć

Bądź zeroemisyjny albo ci uprzykrzymy życie aż do śmierci, każdego dnia, po trochu

Ostatnio mogliśmy usłyszeć: buntujecie się? No, dobrze, „zielony ład” do poprawki, śmierć do poprawki, rozłożymy ją wam na raty. Waszą wolność i własność uszczuplać będziemy wolniej i łagodnie, dzień po dniu, a pot, krew i łzy wycierać sobie będziecie dopłatami.

Czerwono-brunatny ład

Czerwono-brunatny ład nazywany dla zmylenia użytecznych idiotów zielonym jest kluczowym kamieniem milowym współczesnego totalitaryzmu. Poprzednie jego warianty: komunizm i nazizm były nazywane

Komunizm „ustrojem sprawiedliwości społecznej”

A istniejące w nim pozornie

Demokracja „demokracją socjalistyczną”

Sprawiedliwość „sprawiedliwością społeczną”

Przewodnia Idea socjalistów niemieckich (nazizm) była określana „walką o przestrzeń życiową”

Dzisiejsza demokracja jest nazywana „demokracją liberalną” do której pasuje jak ulał nazwa zdegenerowana (bez wartości) w której prawa człowieka, kobiet i mniejszości są w praktyce przywilejem i prawem do bezkarnego czynienia zła, „prawem” przyznanym najbardziej pogrążonym, w rożnych patologiach, środowiskom.

Czy czerwono-brunatny ład jest nielegalny?

Tak. Jego głoszenie i realizacja są nielegalne z punktu widzenia artykułu 13 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, a także artykułu 256 Kodeksu Karnego. Szkopuł w tym, że od dłuższego czasu są one nieprzestrzegane pod płaszczykiem fałszowania związku pojęcia z desygnatem za pomocą nowomowy. Zasada prawna określająca rozdział państwa od lewicy jest martwa. Totalitarna lewica rządzi, a co gorsza jest to fakt, który przechodzi do porządku dziennego, nie pozostawiając żadnego echa w rozumach i sumieniach ogłupionej większości.

Każdy wymieniony przeze mnie totalitaryzm był przedstawiany przez propagandę jako ustrój szczęśliwości społecznej – teraźniejszej lub przyszłej. Podobnie jest z czerwono-brunatnym ładem nazywanym zielonym, wprowadzanym dla rzekomego dobra planety i rzekomego dobra ludzkości kosztem tej samej ludzkości pozbawianej wolności i własności – żelaznej zasady każdego totalitaryzmu.

Cytat z podstawy programowej Unii (implementacja z manifestu komunistycznego Spinellego):

Nowe państwo a z nim nowa prawdziwa demokracja powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej partii. Europejska rewolucja musi być socjalistyczna.

A co się stanie z własnością prywatną? „Zostanie zlikwidowana” albo… „rozszerzona”. Nietrudno sobie wyobrazić kto zyska a kto straci. „ Gospodarcza samowystarczalność” również zostanie zlikwidowana, a także zgodnie z zapowiedziami samowystarczalność finansowa obywateli – będzie bezpieczniej, a każda transakcja będzie odbywać się w unijnej posiadającej certyfikat bezpieczeństwa, chmurze. „Żyć i umierać” w zgodzie z przepisami, a tych na pewno nie zabraknie.

Co zrobią rolnicy?

Rolnicy są kolejną grupą, która poczuła czerwony nóż na gardle. Czy dadzą się przekupić? Czy dadzą się po raz kolejny ogłupić starym socjalistycznym żargonem, którego parafraza brzmi: totalitaryzm-tak, wypaczenia-nie czyli „Zielony ład do poprawki”?

Tymczasem, bezczelność eurokołchozu jest odwrotnie proporcjonalna do społecznego buntu.

Unia Europejska pod naporem rolników zmieni Zielony Ład. (…) Komisja Europejska ma się zobowiązać, że nie będzie w tym roku kar dla rolników, którzy nie spełnią norm środowiskowych czy klimatycznych. Oznacza to, że takim rolnikom nie będą zmniejszane dopłaty bezpośrednie./Rzeczpospolita/

Jak widać narracja propagandowa została utrzymana. Podstawowe dogmaty jawnego już totalitaryzmu pozostały nienaruszone. Temperatura gotowania żaby nadal wzrasta

Kończę cytatem, który będę przypominać aż do skutku czyli aż prawda dotrze pod strzechy.

Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz

===================================

O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne

CzarnaLimuzyna 17 marca 2024 godz. 19:42

Wychodząc poza bańkę informacyjną czyli wchodząc w obszar głównej narracji przypomnę kryteria, które wymienił Norman Davies wedle których diagnozowany jest totalitaryzm. Okazuje się, że są spełnione prawie wszystkie warunku porządku totalitarnego zbieżnego z dzisiejszym nowym porządkiem:pseudonauka:

twierdzenie, że ideologia opiera się na „fundamentalnych prawach nauki”;
utopijne cele;
rozbudowana biurokracja;
propaganda;
„wróg dialektyczny”;
psychologia nienawiści: kreowanie i podsycanie nienawiści;
monopol w dziedzinie sztuki, estetyzacja władzy;
cenzura prewencyjna;
fabrykowanie informacji (dezinformacja);
ludobójstwo i przymus;
kolektywizm (w życiu społecznym);
nihilizm moralny (dążenie do celu z pominięciem zasad etycznych
).

Nie zgadza się np. z naruszeniem “demokracji liberalnej”, którą Davies uznaje za coś pozytywnego i określa to: “pogarda dla liberalnej demokracji”Osoby bystre od razu skojarzą kim jest “wróg dialektyczny” i za co odpowiada antykultura, cancel culture, które próbują zawłaszczyć do końca m.in. sztukę. Nietrudnym jest również skojarzyć punkt: “psychologia nienawiści: kreowanie i podsycanie nienawiści” ze szkoleniami z nienawiści czyli tresowaniem odpowiednich służb w słusznych reakcjach i nazywaniu prawdy “mową nienawiści”.

Prawda wypowiadana publicznie nie jest mile widziana. Polityka klimatyczna.

Prawda zabolała. Gorzkie słowa Jakiego o PiS i Morawieckim. „Ktoś te wszystkie dziadostwa w UE podpisywał”

17.03.2024 prawda-zabolala-gorzkie-slowa-jakiego

Patryk Jaki.
Patryk Jaki. / Fot. PAP

Polityka klimatyczna coraz mocniej wkracza w nasze życie. Na kilka słów prawdy w tym temacie zdecydował się Patryk Jaki z Suwerennej Polski. Piotr Müller, były rzecznik rządu PiS zasugerował mu, że lepiej, aby prawdy nie mówił publicznie, tylko co najwyżej uwagi przekazywał „w gronie do tego przeznaczonym”.

Unia Europejska, w imię „walki z globalnym ociepleniem”, prowadzi agresywną politykę klimatyczną, która wpływa na nasze życie. Na razie powoli, ale w kolejnych latach mocno przyspieszy. Warto w tym miejscu wspomnieć chociażby o dyrektywie budynkowej, która nakazuje remonty wszystkich budynków w ten sposób, by było „eko”, o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych i zezwoleniu na produkcję jedynie drogich elektryków czy o nowym systemie handlu emisjami CO2 (ETS2), przez który wszyscy zapłacimy znacznie więcej za energię.

To jedynie pierwsze z brzegu przykłady polityki klimatycznej UE, jest tego znacznie więcej. Na zdecydowaną większość z tych rzeczy godził się rząd PiS-u, choć oczywiście nie ulega żadnej wątpliwości, że rząd Tuska będzie robił dokładnie tak samo.

Politycy PiS-u, z byłym premierem Mateuszem Morawieckim na czele, lubią teraz opowiadać, jak to oni sprzeciwiali się klimatyzmowi i innym szkodliwym pomysłom UE. Tymczasem Patryk Jaki, z partii Zbigniewa Ziobry, która współtworzyła rząd PiS-u, zebrał się na kilka słów prawdy i przypomniał po prostu fakty.

Europoseł uderzył przede wszystkim w Morawieckiego oraz prezydenta Andrzeja Dudę. – Ktoś te wszystkie dziadostwa w Unii Europejskiej podpisywał. Ktoś za to odpowiada. To nie jest tak, że u nas nie ma ludzi za to odpowiedzialnych – powiedział podczas spotkania z wyborcami Jaki.

Wyraził obawy, że jeśli Morawiecki ponownie zostanie premierem, „nie daje gwarancji, że nie będzie tak samo”.

Ta wypowiedź, choć prawdziwa, bardzo nie spodobała się „człowiekowi Morawieckiego”, byłemu rzecznikowi rządu PiS, Müllerowi. Zarzucił, że Jaki szkodzi obozowi i zasugerował, że prawda wypowiadana publicznie nie jest mile widziana. „Kolegę Patryka Jakiego zachęcam do rozmów w gronach do tego przeznaczonych” – rozpoczął wpis Müller.

„Celowo spłaszczasz dyskusję na temat decyzji rządu w sprawach unijnych żeby “coś się przykleiło”. Szkodzisz tym obozowi. A decyzje w tych obszarach były przyjmowane wyłącznie na poziomie całego kierownictwa PiS-u. Wiesz o tym doskonale. Choć może już Patryk uwierzyłeś, że przerosłeś Prezesa, Premiera i Głowę Państwa. Szkoda, że takiej energii nie przełożyliście na działania w prokuraturze, sądach (np. pełnej cyfryzacji – w 8 lat dało się zrobić!)” – twierdzi były rzecznik rządu PiS.

Uważa ponadto, że postawa Suwerennej Polski odebrała PiS-owi kilka punktów procentowych w wyborach październikowych, a na koniec dodał, że uderza się w Donalda Tuska, a nie „swoich”.

W podobnym tonie Jakiego zaatakował Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS-u. Jaki odparł na to wszystko, że „nie było żadnej zgody kierownictwa na Fit55 i te zielone głupoty”. „To wyłączna odpowiedzialność Morawieckiego. Jednak jak była to chętnie zobaczę. Można wkleić” – napisał na Twitterze/X. W dalszej części wpisu dodał, że jego prawie całe wystąpienie było atakiem na Tuska i polecił kolegom z obozu politycznego przesłuchanie całego wystąpienia, a nie odnoszenia się jedynie do fragmentu uderzającego w PiS.

[Pyskówka – w oryginale. M.D.]

Głośny klimatysta Franciszek o konieczności włączania „mądrości przodków”

15 marca 2024 nauka-musi-sluchac-madrosci-przodkow

Nauka musi słuchać „mądrości przodków”. Nowy pomysł Franciszka na walkę ze zmianami klimatu

Papież Franciszek zasugerował, że „mądrość przodków” praktykowana wśród ludów pierwotnych pomoże uszlachetnić programy walki ze zmianą klimatu, tak by uwzględniały sprawiedliwy podział dóbr, troskę o bioróżnorodność i szacunek dla życia na Ziemi.

Papież Franciszek w czwartek przewodził refleksji na temat wkładu rdzennych ludów Amazonii i włączania „mądrości przodków” do wysiłków podejmowanych na rzecz łagodzenia skutków zmian klimatycznych.

„Otwarty dialog pomiędzy wiedzą rdzennych ludów a nauką, między społecznościami wychowanymi na mądrości przodków a środowiskami naukowymi, może pomóc stworzyć bardziej integralny i skuteczniejszy sposób przezwyciężenia kryzysów związanych z dostępnością wody, zmianami klimatycznymi, głodem i różnorodnością biologiczną” – powiedział papież w czwartek w Watykanie.

„Kwestie te, jak dobrze wiemy, są ze sobą powiązane” – dodał.

Uwagi te zostały skierowane do uczestników konferencji „Wiedza ludów tubylczych a nauka”, sponsorowanej przez Papieską Akademię Nauk i Papieską Akademię Nauk Społecznych, która odbyła się w Watykanie w dniach 14-15 marca.

Podczas wydarzenia obecni byli przedstawiciele papieskich akademii, grup tubylczych, naukowców i organizacji międzynarodowych. Zgromadzeni debatowali nad tym, w jaki sposób tradycje tubylcze mogą zostać zintegrowane z konwencjonalną nauką, aby ubogacić globalne polityki dotyczące zmian klimatu, utraty różnorodności biologicznej, bezpieczeństwa żywnościowego i zdrowia.

Źródło: catholicnewsagency.com PR

=====================

mail:

A tyłków nie? Poczują się niedocenione.

Eurokraci niczym komuniści epoki Gierka. Idziemy zatem na zderzenie.

14 marca 2024 pch/eurokraci-niczym-komunisci-epoki-gierka

Eurokraci niczym komuniści epoki Gierka? Rafał Ziemkiewicz: wygrywa opcja „ani kroku w tył”

„Fala rolniczych protestów budzi zapewne wśród eurokratów reakcje podobne, jak swego czasu wśród komunistów strajk sierpniowy; w każdym razie moment historyczny dla UE jest podobny, jak wtedy dla PRL”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.

Publicysta przypomina, jakie propozycje pojawiały się w sierpniu 1980 roku ze strony komunistów. Jedni doradzali Gierkowi, żeby kazał strajkującą stocznię zbombardować. Inni z kolei twierdzili, że trzeba szukać porozumienia.

„Gierek posłuchał tych drugich, zapewne dlatego, że pamiętał, jak skończył jego poprzednik.

Eurokraci tego doświadczenia nie mają, dlatego wśród nich wygrywa opcja ani kroku w tył”..

Zielony Ład, polityka klimatyczna i wszystko, co z niej wynika, to ideowe pryncypia, od których odstępować nie wolno, choćby nie wiem co. Tym łatwiej tak twierdzić, kiedy żyje się z dala od rzeczywistości, w bizantyjskiej bańce wypełnionej luksusem, nowomową i ideologicznym czadem”, wskazuje autor „Wielkiej Polski”.

Idziemy zatem na zderzenie, które komisarze, eurokraci różnej rangi i liderzy lewicowych rządów uważają za z góry wygrane. „Zapewne się mylą. Problem w tym, że zderzenie z rzeczywistością będzie bolesne nie tylko dla nich samych”, podsumowuje RAZ.

Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”

================================

mial:

Czy temperatura na Ziemi drgnie o ułamek stopnia, gdy tradycyjna produkcja przemysłowa i populacja wzrosną dwadzieścia RAZY?

Czy temperatura na Ziemi drgnie o ułamek stopnia, gdy tradycyjna produkcja przemysłowa i populacja wzrosną o 2000% ?

By Paweł Klimczewski pawelklimczewski/czy-temperatura-na-ziemi-drgnie-o-ulamek-stopnia

Jest szereg publikacji o tym, że to para wodna jest głównym czynnikiem efektu cieplarnianego i pisałem o tym przy okazji demaskacji twórczości pewnego profesora https://pawelklimczewski.pl/2024/01/25/czekamy-na-wyjasnienia-z-uniwersytetu-im-mikolaja-kopernika-albo-mianujemy-nowego-czarnoksieznika-z-krainy-oz/ .

Absorpcja podczerwieni w wybranych gazach

Temperatura powietrza zależy tylko od tego, ile ono pochłonie promieniowania podczerwonego emitowanego przez planetę, głównie oceany i rozgrzane w dzień kontynenty. Atmosfera nie jest ogrzewana przez Słońce. Słońce wysyła do nas światło widzialne, dla którego powietrze jest przezroczyste. Światło to nagrzewa ciała nieprzeźroczyste, te nagrzane emitują podczerwień, dla której atmosfera nie jest przeźroczysta. Różne gazowe składniki mają różną zdolność do zatrzymywania energii cieplnej, czyli przejmowania fal podczerwieni, co skutkuje przyspieszeniem drgań takiej cząsteczki gazowej, po ludzku mówiąc podgrzaniem.

Pierwszy wykres pokazuje, w jakim stopniu wyłapuje podczerwień i się rozgrzewa para wodna (H2O żółte) i dwutlenek węgla (CO2 zielone) dla różnych zakresów widma podczerwieni. To już wiemy z poprzedniego artykułu. Miałem wiele rozmów o tym, jak to w praktyce przekłada się na temperaturę atmosfery.

Gatunek obojętny dla atmosfery

Zanim to wyjaśnimy, przypomnijmy sobie, że atmosfera to cieniutki welon rzadkich gazów wokół ziemi, w proporcji jak cienka skórka pomarańczowa z rzadkiego gazu na wielkiej planecie złożonej z gorącej magmy pod kilometrami skał oraz głębokimi na kilka km oceanami, które pokrywają 71 % Ziemi. Oceany w strefie zwrotnikowej pochłaniają potężne ilości energii Słonecznej i rozprowadzają ją po całym globie, atmosfera jest ostatnim ogniwem łańcucha przekazywania tej energii i wysyła nadmiar ciepła bezpowrotnie w Kosmos. Prosta zasada, że im ciało jest cieplejsze w stosunku do otoczenia tym więcej energii wysyła powoduje, że planeta ma automatyczny termostat chroniący przed nagłymi zmianami temperatury. Z powodu kolosalnie dużej ilości ciepła w oceanach przez „nagłe zmiany” należy rozumieć okresy dekad, czy nawet stuleci.

Przemysł, źródło bogactwa ludzkości

Order uśmiechu dla tego, kto znajdzie w sieci info na temat proporcji energii cieplnej oceanów vs atmosfera, internet jest zasypany kłamstwami brzmiącymi np.: „Mit: Za wzrost temperatury odpowiadają oceany, oddające …”. Aby dziś coś znaleźć w sieci wartościowego trzeba przekopać ocean śmieci.

Z pierwszego wykresu wynika, że para wodna o rząd wielkości absorbuje więcej ciepła oddawanego przez planetę, co jest właśnie efektem cieplarnianym, dzięki któremu jest życie na Ziemi, bez tego efektu Ziemia byłaby skuta lodem. Dwutlenku węgla jest niecałe 0,04%, pary wodnej 100 razy więcej. Aby ustalić jak to się przekłada na temperaturę mieszanki wielu gazów trzeba dokonać obliczeń uwzględniających ciepło właściwe poszczególnych gazów z uwzględnieniem procesu przekazywania energii na drodze zderzeń cząsteczek innym gazom, głównie azotowi i tlenowi, których jest ponad 90% a w efekcie cieplarnianym mają efekt znikomy. Znalazłem na dnie śmietnika zwanego internetem, pracę naukową na ten temat: „Wpływ wzrostu stężenia CO2 w atmosferze na proces absorpcji promieniowania termicznego Jan Kubicki, …

Zależność absorpcji podczerwieni w atmosferze od stężenia CO2

Jest tam wykres, z którego wynika jasno, że przy obecnym stężeniu CO2 atmosfera absorbuje 85% podczerwieni (15% umyka w Kosmos), a gdy nakopcimy tak, że stężenie CO2 się podwoi wynik podskoczy o 1,2%. Obecny efekt cieplarniany powoduje, że nie mamy na Ziemi średnio -19 st. C tylko +15 st. C, czyli grzeje nas o 34 st. C. 1,2% z tego daje 0,4 st. C średnio na całym świecie, ale natychmiast następuje zwiększenie radiacji ciepła w skrajnie zimny Kosmos, czyli końcowy efekt będzie znacznie mniejszy niż to 0,4 st. C. To wszystko w sytuacji, gdy stężenie CO2 w atmosferze się podwoi, ale jak to zrobić skoro nasza cywilizacja jest odpowiedzialna za 5% CO2, jakie trafia do atmosfery, reszta, 95 % to skutek erupcji wulkanów, procesów biologicznych na Ziemi, itp. Obliczenia są tu proste: 5% to 1/20, aby podwoić sumę, czyli otrzymać 200% dzisiejszego stanu, musimy zwiększyć emisję CO2 20 razy!

Jedynym rozwiązaniem, aby podnieść temperaturę atmosfery o znacznie mniej niż 0,4 st. C jest zbudowanie 20 razy więcej, niż obecnie elektrowni węglowych, cementowni, mieszkań z paleniskiem, koksowni, używanych samochodów, rafinerii itp., itd. Czyli, gdy tradycyjna produkcja przemysłowa i populacja wzrosną o 2000%. Do roboty!

Paweł Klimczewski

Poniżej info jak można mnie wesprzeć w działalności publicystycznej. Obecnie to moje jedyne, skromne źródło dochodów. Linkując teksty w Social mediach, a nie źródła zapewniamy przychody z reklam dla Meta, tj. FB, Instagram, WhatsApp i innych korporacji.

Możesz mnie wesprzeć dowolną kwotą na konto:

mBank : 87 1140 2017 0000 4002 1094 2334

Paweł Klimczewski, tytułem: wpłata

Dziękuję ze wsparcie niezależności mediów w Polsce.

“Franciszek” Bergoglio – apostoł globalnego ocieplenia 

BKP: Franciszek Bergoglio  apostoł globalnego ocieplenia 

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=21217  https://uppstandelse.wistia.com/medias/1rac25m8ct

https://bcp-video.org/pl/apostol-ocieplenia/  https://rumble.com/v49i5kz-aposto-ocieplenia.html

ugetube.com/watch/bTANhmgAYK5j7an  cos.tv/videos/play/50271671330574336

Bergoglio od czasu [nieważnego] objęcia urzędu w 2013 r., poza promowaniem sodomii, głównymi elementami swojego nieważnego pontyfikatu uczynił i histerię klimatyczną i ekstremizm ekologiczny. W 2015 roku napisał encyklikę „Laudato si”, będącą manifestem ekologii integralnej. 4 października 2023 roku opublikował nowy tekst klimatyczny zatytułowany „Laudate Deum”, w którym m.in. wzywa wielkie mocarstwa do rezygnacji z paliw kopalnych. 2 grudnia 2023 r. na szczycie klimatycznym COP28 wezwał światowych przywódców do osiągnięcia przełomu w walce z globalnym ociepleniem:

„Bracia i siostry, niezbędny jest przełom, nie częściowa zmiana kursu, ale nowy sposób wspólnego podążania naprzód”.

Do jakiego przełomu dąży Bergoglio? Rzeczywistość jest taka, że globalne ocieplenie to antynaukowe oszustwo. Dr John Clauser, amerykański fizyk kwantowy i laureat Nagrody Nobla w 2022 r., oskarżył Międzyrządowy Panel Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (IPCC) o dezinformację. Stwierdził, że nie ma poważnego kryzysu klimatycznego, a kluczowe zjawiska poruszone w raporcie ONZ „są przesadzone w około 200 razy i niedostatecznie wyjaśnione”.

Bergoglio już raz zapoczątkował podobny przełom, kiedy wywołał pseudopandemię, zamykając kościoły, a następnie fanatycznie promował śmiertelnie niebezpieczną eksperymentalną szczepionkę mRNA. Promował hasło: „szczepionki dla wszystkich”, „trzeba to zrobić”. Także sugestywnie i fałszywie twierdził, że kto nie zaszczepi się, rzekomo popełnia grzech.

Te szczepionki promowane przez Bergoglio krótko skomentował czołowy specjalista, profesor Jaroslav Turánek: „Plazmidy w szczepionkach mogą kontaminować nasze DNA. Szczepienie można porównać do eutanazji!”.

Niemniej jednak Bergoglio wielokrotnie i precedensowo kazał zaszczepić cały Watykan. Chciał skłonić rządy każdego stanu do użycia terroru w celu zmuszenia ludności do samobójstwa, tak jak to zrobił on. Za swoją zbrodnię przeciwko społeczeństwu do dziś nie przeprosił, mimo że znane są już negatywne skutki tej pseudo-szczepionki, w tym liczba zgonów.

Kłamstwo Bergoglio i jego moralny terroryzm to nie tylko jego osobisty grzech ciężki, ale to zbrodnia przeciwko ludzkości! Należy mu się za to publiczna i surowa kara.

Cytat Bergoglio: „Niech ten szczyCOP będzie punktem zwrotnym: niech ukaże wyraźną i namacalną wolę polityczną, prowadzącą do zdecydowanego przyspieszenia transformacji ekologicznej”.

Co kryje się za tymi słowami? Bergoglio chce zmiażdżyć fakty czołowych naukowców, którzy zaprzeczają kryzysowi klimatycznemu, i pod pretekstem tego wymyślonego kryzysu chce ustanowić ogólnoświatową dyktaturę NWO w celu redukcji ludzkości.

Profesor Franco Prodi, włoski fizyk i znawca zjawisk fizycznych w atmosferze, radykalnie sprzeciwił się wprowadzeniu histerii klimatycznej do życia kościelnego. Został zwolniony z Instytutu Nauk o Atmosferze Włoskiej Krajowej Rady ds. Badań Naukowych (CNR) właśnie z powodu odrzucenia katastrofizmu klimatycznego i teorii, że przyczyną ocieplenia jest działalność człowieka. Profesor Prodi wraz z kolegami naukowymi z całego świata napisał apel do polityków zatytułowany „Nie ma zagrożenia klimatycznego” (https://www.riotimesonline.com/wp-content/uploads/2022/08/WCD-version-06272215121.pdf).

Profesor Prodi mówi: „Nawet nie uznali nas za godnych odpowiedzi. Próbowaliśmy tylko powtórzyć, że w środowisku naukowym nie ma jednomyślności opinii. Teraz stwierdzenie: „Nauka tak mówi” stało się dźwignią, za pomocą której Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) uzasadnia wszelkie działania”. „Szósty raport IPCC stwierdza, że 97% globalnego ocieplenia jest spowodowane przez człowieka i tak zwane przyczyny antropogeniczne, w związku z czym musimy osiągnąć zerową emisję. To szaleństwo, a ponadto tego nie da się udowodnić”.

Twierdzenie IPCC o 97% wpływie człowieka profesor Prodi skomentował tak: „Nonsens, nonsens. Tego nie da się udowodnić, to mistyfikacja”.

Pseudo-papież natomiast twierdzi, że globalne ocieplenie, jako zjawisko spowodowane przez człowieka, jest niezaprzeczalnym faktem. Lecz niezaprzeczalnym faktem jest to, że arcy-heretyk, czyli nieważny papież, jest masowym przestępcą i oszustem. Za Bergoglio kryje się duch kłamstw i śmierci.

Cytat Bergoglio: „Jeśli wierzymy w zdolność ludzi do przezwyciężania swoich błahych interesów i myślenia na szeroką skalę, nie możemy porzucić marzenia, że COP28 doprowadzi do zdecydowanego przyspieszenia transformacji energetycznej ze skutecznymi zobowiązaniami, które można stale monitorować”.

O czym marzy Bergoglio? Faktycznie, do ustanowienia totalnej dyktatury i stałego monitorowania realizacji programu samobójczego.

Bergoglio pośrednio wspierał działalność ekstremistycznych grup ekologicznych.

Cytat Bergoglio: „Często przy okazji konferencji klimatycznych zwraca się uwagę na działalność tzw. grup «zradykalizowanych»… W takich prowokacjach należy odczytywać potrzebę zdrowej presji całego społeczeństwa”.

Bergoglio obłudnie mówi o prowokacjach zradykalizowanych grup, ale tak naprawdę sam wspiera tego ducha i cel tych prowokatorów, nazywając to zdrową presją całego społeczeństwa. Ale do czego Bergoglio zmusza społeczeństwo i dlaczego? Naukowcy jasno dali do zrozumienia, że mówienie o kryzysie klimatycznym to mit celowo prezentowany przez dziennikarzy i media. Włoski naukowiec Prodi nazwał promowanie propagandy klimatycznej „dyktaturą gazet” i „dziennikarstwem”. Skomentował także, że społeczność akademicka i jej współpraca z propagandą klimatyczną kręci się wokół strachu przed utratą środków finansowych. Dosłownie powiedział: „Interakcja między polityką a nauką jest niebezpieczna. Istnieją przestraszeni i uciszeni badacze, którzy podpisują się pod tezami IPCC, ponieważ obawiają się utraty funduszy lub stanowisk uniwersyteckich. Do mojej osoby zastosowano metodę Mao Zedonga: uderz jednego, a zastrasz stu”.

Uczciwy naukowiec jest za prawdę prześladowany. Bergoglio odnosi się jednak do tych, którzy dali się przekupić lub zastraszyć, aby wywrzeć presję na społeczeństwo. Co motywuje Bergoglio? Również pieniądze jako skorumpowanych naukowców? A może jest już tak zepsuty wewnętrznie, że z zimną krwią i cynizmem popełnia masową zbrodnię przeciwko ludzkości? Wewnętrzne zepsucie jest oznaką satanizmu. Bergoglio poświęcił się szatanowi w Kanadzie i intronizował demona Pachamamę w Watykanie.

Jakie jest stanowisko uczciwego włoskiego naukowca w sprawie nowej encykliki pseudopapieża „Laudate Deum”? Profesor Prodi stwierdził:

„To samobójstwo Kościoła, mówię to jako osoba religijna i z wielkim bólem. Istnieje ryzyko nowej sprawy dotyczącej Galileo. Encyklika jest napisana w pełnej zgodzie z tezami IPCC, jednak gdy się okaże, że tezy te były jednym z największych oszustw popełnianych na ludzkości, Kościół nie będzie dobrze wyglądał”. „Kiedy przeczytałem encyklikę, spadłem z krzesła … Wyzwanie jest w pełni skupione na (fikcyjnej) katastrofie klimatycznej”.

Ale Bergoglio nie jest teoretykiem. Systematycznie ucieleśnia ducha kłamstw i śmierci, którego posiada. Inicjuje tworzenie „organizacji globalnych posiadających uprawnienia do zabezpieczania globalnego dobra wspólnego…”.

Jakie jest globalne dobro wspólne, które promuje Bergoglio? Jest to Agenda 2030, której celem jest redukcja ludzkości.

Bergoglio precyzuje, dlaczego należy im nadać realną władzę, czyli władzę polityczną. Rzekomo „dla zapewnienia realizacji pewnych niezbywalnych celów… Multilateralizm, który nie byłby zależny od zmieniających się okoliczności politycznych, miałby stabilną skuteczność”.

Tutaj Bergoglio ujawnił, że realizuje starożytny plan tajnych architektów, mający na celu ustanowienie ogólnoświatowej dyktatury, której muszą się podporządkować wszystkie rządy i wszystkie narody. Innymi słowy, fałszywy prorok Bergoglio przygotowuje panowanie apokaliptycznej bestii.

Profesor Prodi, przeciwnik Bergoglio, nie jest osamotniony w walce z oszustwami związanymi z histerią klimatyczną. Łącznie 1609 naukowców i ekspertów z całego świata podpisało we wrześniu 2023 r. oświadczenie odrzucające koncepcję globalnego kryzysu klimatycznego. Ta grupa ekspertów, nazywająca się CLINTEL, deklaruje: „Nie ma kryzysu klimatycznego. Dlatego nie ma powodu do paniki i zmartwień”.

Odbierając Nagrodę Nobla, amerykański naukowiec zajmujący się kwantami dr John Clauser powiedział, że obecna narracja o zmianach klimatycznych psuje naukę. Od 2023 roku on aktywnie uczestniczy w radzie programowej Koalicji na Rzecz CO2. Ta organizacja edukacyjna odwrotnie broni wkładu dwutlenku węgla w ekosystemy, a naukowcy stwierdzają: „CO2 nie jest substancją zanieczyszczającą. Jest nieuchronnie potrzebne całemu życiu na Ziemi. Więcej CO2 jest korzystne dla przyrody i zazieleniania naszej planety. Dodatkowy CO2 w atmosferze sprzyja wzrostowi globalnej biomasy roślinnej. Jest to również korzystne dla rolnictwa, zwiększając plony na całym świecie”.

To absurd, że każde państwo członkowskie Unii Europejskiej znajduje się pod presją zbliżenia się do zerowej emisji. Komedia została wystawiona przez Bergoglio na październikowym Synodzie LGBTQ, kiedy precedensowo kompensował emisję z miesięcznego spotkania około 500 uczestników w Watykanie. Czy to czarny humor, czy całkowita utrata rozsądku? Jest prawdopodobne, że ten czyn Bergoglio zmotywował irlandzkich polityków do tego, że obecnie realistycznie rozważają ubój 200 000 krów w celu zrekompensowania rzekomo złych warunków klimatycznych. Rozsądna osoba może zadać logiczne pytanie: czym to się różni od rytualnego zabijania byków przez pogan w desperackiej próbie zadowolenia bogów pogody? W rzeczywistości proponowany ubój krów w Irlandii jest jeszcze gorszy niż pogańskie rytuały. Tam składali w ofierze tylko jedno lub dwa zwierzęta, podczas gdy neopoganie składają w ofierze całe stada, aż do ostatniej krowy, aby rzekomo przebłagać Matkę Ziemię (Gaję lub Pachamamę). Istnieje jednak groźba tragicznych konsekwencji, a mianowicie sztucznego głodu.

Odnosząc się do szerzenia histerii klimatycznej, amerykański naukowiec Clauser oświadczył w maju tego roku: „Popularna narracja o zmianach klimatycznych odzwierciedla niebezpieczną korupcję nauki, co zagraża światowej gospodarce”. Histeria klimatyczna i ekstremizm środowiskowy Wielkiego Resetu zagrażają potrzebom życiowym. Alarm klimatyczny służy jako mile widziana wymówka dla inżynierii społecznej. W rezultacie kraje na całym świecie przyjmują ekstremalne przepisy promowane przez Światowe Forum Ekonomiczne.

Gregory Wrightstone, dyrektor wykonawczy Koalicji CO2, zwrócił uwagę, że rzekomy „konsensus” naukowców w sprawie kryzysu klimatycznego jest „sfabrykowany” i że media głównego nurtu nie będą publikować żadnych faktów naukowych, zaprzeczających mistyfikacji klimatycznej.

Jest absolutnie jasne, że Bergoglio, który popełnia najpoważniejsze, czyli oczywiste herezje, wykluczył się z Kościoła, więc nie może być jego głową i nie jest ważnym papieżem. Jest oszustem i kłamcą.

Co więcej, swoimi kłamstwami nie tylko niszczy prawa duchowe i moralne, ale także dąży do zniszczenia praw naturalnych w celu samozagłady ludzkości i wiecznego potępienia dusz. Każdy katolik, ksiądz i biskup musi się od tego Judasza okupującego papiestwo oddzielić. 

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr                    + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

Ekologiczne manipulacje pseudopapieża Bergoglia

vkpatriarhat.org/en/?p=23928  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=10473  /italiano/

vkpatriarhat.org/de/bergoglio-erwarmung/  /deutsche/

„Aktywiszcza” Ostatniego Pokolenia, zniszczona figura Syrenki, wandalizm w Filharmonii – i prawie darmowy lokal w centrum Warszawy, Krucza 17.

„Aktywiszcza” Ostatniego Pokolenia, zniszczony pomnik Syrenki, wandalizm w Filharmonii – i prawie darmowy lokal w centrum Warszawy, Krucza 17.

pch/aktywiszcza-ostatniego-pokolenia-my-dotujemy

„Panie Trzaskowski, proszę wyjaśnić wyborcom jakim cudem osoby aktywistyczne, które niszczą Syrenkę i zakłócają koncerty w filharmonii mogą korzystać z ogromnego 160-metrowego miejskiego lokalu w samym centrum Warszawy za… 4000 zł m/c (25 zł/mkw)?”, pyta mec. Bartosz Lewandowski.

Współpracujący z Instytutem Ordo Iuris mec. Lewandowski zwrócił uwagę, że chodzi o „ul. Kruczą 17, gdzie ceny najmu lokali użytkowych wynoszą od ok. 120 zł za metr w górę (cena rynkowa najmu min. 19 200 zł), a wartość lokalu to ponad 3,5 miliona zł (cena za mkw to 22161 zł)”.

„Jestem pewien, że tak znakomity włodarz naszej stolicy, mający czas na czytanie książek w metrze, oczywiście wie, że pod tym adresem działa Gniazdo – Centrum Aktywizmu Klimatycznego. Jak na łamach @gazeta_wyborcza mówił jeden z przedstawicieli Gniazda Michał Żyłowski:Gniazdo tworzy Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Extinction Rebellion i Rodzice dla Klimatu”, czytamy we wpisie.

„Ostatnie Pokolenie, o którym ostatnio głośno wskutek skandalicznych aktów wandalizmu, zbiera pieniądze jako Fundacja Aktywizmu Klimatycznego, która ma właśnie siedzibę na ul. Kruczej 17. Podobnie strona internetowa odsyła do Fundacji jako beneficjenta zbiórek”, dodaje prawnik.

„Czyli podsumowując: dzięki uprzejmości urzędników pana Prezydenta Trzaskowskiego ludzie, którzy demolują Warszawę krzycząc coś o płonącej planecie (dokładnie jak Pan Prezydent!), korzystają z wielkiego lokalu w centrum miasta za śmiesznie małe pieniądze, zarabiają przy tym na podnajmowaniu go i – żeby tego było mało – domagają się biletu miesięcznego na transport regionalny za 50 zł… Żyć nie umierać”, puentuje mec. Bartosz Lewandowski.

W Sejmie o roli Słońca w ewolucji klimatu.

Włodzimierz Skalik, Konfederacja.

Na komisji ochrony środowiska, poseł Skalik zadał bardzo ważne pytanie ministrze Urszuli Zielińskiej.

Od ekologizmu do klimatyzmu.

Od ekologizmu do klimatyzmu

Autor: AlterCabrio , 3 marca 2024 ekspedyt/od-ekologizmu-do-klimatyzmu

Trwające aktualnie protesty rolników stanowią doskonałą okazję ku temu, by przyjrzeć się ideologii, która jest dziś jednym z podstawowych źródeł ich obaw i problemów. Ideologia ta nie jest bowiem tym, czym z pozoru się wydaje.

−∗−

Od ekologizmu do klimatyzmu

Trwające aktualnie protesty rolników stanowią doskonałą okazję ku temu, by przyjrzeć się ideologii, która jest dziś jednym z podstawowych źródeł ich obaw i problemów. Ideologia ta nie jest bowiem tym, czym z pozoru się wydaje.

Jednym z podstawowych problemów utrudniających właściwy odbiór ekologizmu-klimatyzmu jest utożsamianie go z postulatami, które w dużej mierze wydają się słuszne i z którymi ludzie na ogół się zgadzają. Czy należy dbać o środowisko naturalne? Tak. Czy należy dążyć do ograniczenia zanieczyszczeń? Tak. Czy należy poszukiwać nowych rozwiązań technologicznych, które w mniejszym stopniu wpływałyby na degradację środowiska naturalnego? Tak. Zdrowe podejście do kwestii ochrony środowiska – szacunku dla natury i zwierząt – jest czymś całkowicie normalnym w naszej cywilizacji u wszystkich zdrowych psychicznie osób.

Propaganda tymczasem wmawia nam, że aby „chronić planetę” musimy popierać i realizować wszystkie radykalne postulaty klimatystów. Bez wyjątku i bez słowa sprzeciwu.

Nikt nie kwestionuje więc tego czy należy dbać o środowisko. Kwestią sporną jest coś zupełnie innego: czy należy wszystkie te ideologiczne postulaty realizować bez względu na skutki dla człowieka i społeczeństwa? Tutaj odpowiedzi przeciętnego człowieka i zacietrzewionego klimatysty mogą się już całkowicie rozminąć.

W tekście tym nie będzie rozważań na temat zagadnienia znajdującego się u podstaw ekologizmu-klimatyzmu, czyli zmian klimatu, gdyż autor – pomimo tego, że posiada własne poglądy w tej kwestii – nie jest klimatologiem, a aby opisywać zjawisko tak złożone z naukowego punktu widzenia, potrzebne jest wykształcenie kierunkowe. Gdyby podobne stanowisko przyjęli eurokraci, politycy oraz wszelkiej maści aktywiści i aktywiszcza wszystkich krajów, którzy naturalnie nie posiadają w tej kwestii żadnych kompetencji, a mimo tego wygłaszają sterty publicznych proroctw i osądów, uniknęlibyśmy zresztą zalewu nieskończonej ilości głupstw wygadywanych na te tematy w głównym nurcie.

W tekście tym chodzi o ukazanie czym ekologizm-klimatyzm w rzeczywistości jest oraz jakie będą konsekwencje jego wdrożenia w życie, bez względu na to czy problem, który klimatyści chcą rozwiązać jest wyimaginowany czy też nie.

Ekologizm a klimatyzm

W jaki sposób należy rozróżniać pojęcia ekologizmu i klimatyzmu? Zacznijmy od ekologizmu. Jest to ideologia post-humanistyczna, oparta na zmodyfikowanym marksistowskim schemacie walki klas, który w jej przypadku przyjmuje postać walki człowieka z naturą (określenie walki gatunków nie byłoby w tym miejscu adekwatne, choć istnieją pewne radykalne odłamy ekologizmu, które także i taką optykę przyjmują – m.in. pojęcie gatunkizmu/dyskryminacji gatunkowej autorstwa Richarda D. Rydera, rozpropagowane przez Petera Singera). Aby wprowadzić w życie komunistyczną utopię w zgodności z teoretycznymi założeniami marksistowskimi, należało doprowadzić do unicestwienia kapitalistycznej burżuazji (wyzyskiwaczy), aby cała władza i kontrola nad środkami produkcji trafiły w ręce proletariatu (wyzyskiwanych).

Ekologizm idzie pod tym względem jeszcze dalej, gdyż wykracza poza podział na „dobrych” i „złych”. Tutaj w roli wyzyskiwanego stawiana jest planeta (czy też „Matka Ziemia”), a wyzyskującym jest nie tylko jedna, konkretna grupa ludzi, lecz cała ludzkość. Stąd też popularność w anglosaskich kręgach klimatystycznych tezy, jakoby ludzkość była nowotworem na Ziemi (tezę taką stawia m.in. Warren Hern w książce Homo Ecophagus, swoją drogą najbardziej znany jako „lekarz” z „wybitnych osiągnięć” w dokonywaniu tzw. „późnych” aborcji).

Traktujemy więc ekologizm jako ideologię, a nie – jak jest to ogólnie przyjęte – „nurt” filozoficzny, ponieważ ekologizm to całościowa wizja tego w jaki sposób powinny być kształtowane stosunki polityczne, ekonomiczne i społeczne. Czynimy to, gdyż uważamy za całkowicie chybioną terminologię narzuconą przez samych ekologistów, którzy swoją ideologię określają całkowicie niepraktycznym i nietypowym w kontekście terminologii ideologicznych określeniem „zielonej polityki” czy też „ekopolityki”. Poza wspomnianą całkowitą niepraktycznością tych pojęć, mają one ze względu na swoją specyfikę zbyt zawężający – i co za tym idzie mylący – charakter. Zasadniczym błędem wielu ludzi nie znających historii agendy ekologicznej na szczeblu międzynarodowym jest postrzeganie ekologizmu jako nurtu troszczącego się jedynie o stan środowiska, podczas gdy od samego początku swojego istnienia ruchy „zielone” posiadały spójną, skrajnie lewicową agendę w kwestiach światopoglądowych, wykraczających bardzo daleko poza obszar ekologii (więcej na ten temat w Części II).

Zgodnie z założeniami ekologizmu, polityczno-ekonomiczne przekształcenie świata powinno wykreować nowy ład, w którym wszystkie działania organizacji politycznych na szczeblu państwowym i ponadnarodowym, a co za tym idzie działania społeczeństw i narodów, powinny zostać podporządkowane celowi wyższemu – tj. dobrostanowi planety. Jedyną drogą realizacji tej utopijnej wizji świata jest regulacja życia ludzkiego poprzez niekończące się zakazy i nakazy ustanawiane na szczeblu centralnym, najlepiej ponadnarodowym (wątek powiązań agendy klimatystycznej z globalistyczną poruszaliśmy już wielokrotnie w innych tekstach).

W związku z powyższym, w ekologistycznym (nie mylić ze słowem „ekologicznym” odnoszącym się do ekologii sensu stricto) ładzie światowym nie może być przestrzeni na wolność jednostki oraz jej wolność ekonomiczną, gdyż wolność z punktu widzenia ekologistycznego stanowi zagrożenie samowolnymi działaniami ludzkimi, które potencjalnie mogą okazać się szkodliwe dla środowiska, a – co stanowi klucz do zrozumienia prawdziwego oblicza ekologizmu – interes jednostki, rodziny, społeczeństwa, narodu i państwa ma stać się interesem podrzędnym względem tzw. interesu klimatu/planety.

Klimatyzm to z kolei współczesna, agresywna odmiana ekologizmu. Klimatyzm bowiem odrzuca ewolucyjne podejście do działań na rzecz ochrony środowiska, charakteryzujące się dokonywaniem stopniowych zmian na poziomie ustrojowym, społecznym i ekonomicznym poprzez wykorzystanie narzędzi prawnych i administracyjnych, na rzecz rewolucyjnej i natychmiastowej reorganizacji światowej polityki, która ma zostać podporządkowana tylko i wyłącznie zapobieganiu zmianom klimatycznym.

Między ekologizmem a klimatyzem występuje więc mniej więcej ta sama zależność, co między wirusem HIV a AIDS. O ile można uznać, że ekologizm w minimalnym stopniu liczy się z kosztami transformacji, w jego klimatystycznej odmianie musi się ona odbyć natychmiast, bez względu na koszt i bez względu na konsekwencje, które ponieść musi niczego niepodejrzewający, przeciętny człowiek.

Całkowite i natychmiastowe poświęcenie interesów jednostek, społeczeństw i państw jest warunkiem sine qua non dla zaprowadzenia nowego „zielonego ładu”. Są to bowiem zdaniem klimatystów interesy jednoznacznie sprzeczne. Człowiek w ideologii klimatystycznej jest bezwzględnym wyzyskiwaczem, który eksploatuje zasoby naturalne, doprowadzając do „ekobójstwa”, tudzież „planetobójstwa” i całego szeregu innych „przestępstw/grzechów ekologicznych”. Państwo i prawo mają więc przestać służyć społeczeństwu, a zacząć służyć w pierwszej kolejności planecie. Stąd też wszystkie wprowadzane w systemach prawnych regulacje muszą uwzględniać dobrostan nie człowieka, lecz planety.

Jeżeli rozumie się ten fundament, na którym klimatyzm jest oparty, to bardzo łatwo zrozumieć także działania instytucji ponadnarodowych, takich jak ONZ czy Unia Europejska. Instytucje te, które bez jakiegokolwiek oporu ulegają naciskom klimatycznego lobby, a ponadto wykorzystują ekologizm-klimatyzm jako narzędzie do realizacji agendy globalistycznej, wprowadzają w życie rozwiązania skrajnie antyobywatelskie, które hamują jakiekolwiek możliwości rozwoju gospodarczego obszaru europejskiego. To właśnie Zachód jako obszar tradycyjnie najlepiej uprzemysłowiony pada dzisiaj łupem klimatystycznego lobby, w odróżnieniu od innych obszarów świata, gdzie ciągle postępuje – jak np. w przypadku Indii – proces dynamicznej industrializacji.

Kolejnym skutkiem klimatyzmu będzie więc nieuchronny spadek konkurencyjności gospodarek państw europejskich. Realizacja polityki klimatycznej UE jest de facto ekonomicznym samobójstwem Europy. Ze względu na znaczący wzrost cen prądu, gazu, ropy i innych surowców, a co za tym idzie zwykłych towarów – co, jak podkreślam, jest NIEUNIKNIONE w przypadku realizacji eko-agendy Unii Europejskiej – znacząco wzrosną koszty produkcji na całym europejskim obszarze gospodarczym. Procesy te uderzą przede wszystkim w portfel przeciętnego człowieka, bo to właśnie przeciętny podatnik będzie tym, który poniesie koszty wprowadzenia tej ideologii w życie, odprowadzając niezliczoną ilość „podatków” przy zakupie paliwa, sprzętu RTV/AGD czy zwyczajnej żywności.

Rynek europejski straci więc całkowicie swoją konkurencyjność i nie będzie w stanie w żaden sposób rywalizować z ciągle dynamicznie rozwijającym się rynkiem azjatyckim, co z kolei spowoduje znaczące obniżenie się standardów życia Europejczyków i nieustannie narastające obciążenia podatkowe, konieczne dla realizacji ideologicznej agendy instytucji ponadnarodowych. Takie są i muszą być ostateczne konsekwencje forsowania tej agendy, a pierwsze jej owoce odczuwamy już dziś i odczuwać będziemy tym bardziej w momencie, w którym odmrożone zostaną ceny prądu.

Pozostaje więc zasadnicze pytanie, na które rzeczywistej odpowiedzi wielu ludzi nie jest w stanie zaakceptować. Po co przeprowadzać tego typu rewolucję przemysłową na obszarze świata odpowiedzialnym za mniej niż 15% globalnej emisji gazów cieplarnianych, która spowoduje obniżenie standardów życia i zubożenie kolejnych pokoleń Europejczyków, podczas gdy jednocześnie na przestrzeni ostatnich kilku dekad lawinowo wzrasta poziom zanieczyszczeń i emisji w państwach takich jak Indie czy Bangladesz, które razem wzięte posiadają przecież populację kilkukrotnie większą niż cała Europa?

Odpowiedź jest bolesna, ale bardzo prosta. Unijne elity nie reprezentują unijnych społeczeństw, lecz interesy światowej finansjery i wielkich globalnych korporacji.

Cała transformacja energetyczna wiąże się z kolosalnymi kosztami dla najbardziej przemysłowo zaawansowanej części świata. Już teraz kreuje ona w sposób sztuczny konieczność natychmiastowego zaciągania przez państwa wielomiliardowych pożyczek, które w innych okolicznościach nie byłyby potrzebne. Transformacja energetyczna stanowi więc dla systemu bankowego istne eldorado. Jakie z kolei interesy mają w tym wszystkim wielkie korporacje, które od lat zaangażowane są w promocję eko-agendy? Jedną z konsekwencji przeprowadzania transformacji oraz wprowadzania opresyjnego, biurokratycznego reżimu nakazów i zakazów będzie stopniowe wyparcie z rynku małych i średnich przedsiębiorstw, które nie będą w stanie spełniać narzuconych, niekończących się „norm” (proces ten w naszym kraju de facto ma miejsce i bez tego) oraz uiszczać wszelkiego rodzaju „opłat klimatycznych”. W ten sposób wielkie korporacje pozbędą się na szczeblach lokalnych jakiejkolwiek konkurencji i wzmocnią swoją monopolistyczną pozycję.

O co walczą rolnicy?

Aktualnie w całej Europie mają miejsce masowe protesty rolników. Wielu ludzi ulegających propagandzie mainstreamu nie rozumie, że rolnicy nie protestują dlatego, że im „źle” lub, że „za mało mają”. Rolnicy protestują, gdyż nakazuje im to instynkt samozachowawczy. Kontynuacja realizacji eko-agendy Unii Europejskiej powoduje, że proces, który opisałem powyżej w kontekście zwalczania lokalnej konkurencji przez wielkie globalne korporacje, staje się zagrożeniem także dla indywidualnych rolników. Protest przeciwko tzw. zielonemu ładowi, to tak naprawdę protest przeciwko klimatystycznemu dyktatowi. Działania organizacji ponadnarodowych takich jak w naszym przypadku UE, ale na wyższym szczeblu także ONZ, zmierzają do drastycznego ograniczenia roli indywidualnego rolnika. Dlaczego?

Jest to ściśle związane z eko-klimatystycznym tokiem myślenia, o którym już wcześniej wspominałem. Realizacja klimatycznego dyktatu wymaga całkowitego zdeptania wolności ekonomicznej jednostki, gdyż wszelka samowola stanowi przeszkodę na drodze do „zeroemisyjnego” świata (w miejscu tym odsyłam do książki Billa Gatesa, wybitnego „znawcy” spraw klimatycznych, który opisuje realizację programu zeroemisyjności jako niezaprzeczalną i nieodwracalną konieczność – identyczną narrację przedstawia przewodnicząca KE Ursula von der Leyen i eurokraci wysokiego szczebla). Zarówno Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju, jak i Europejski Zielony Ład – dwa projekty fundamentalne jeśli chodzi o długofalową strategię działania instytucji ponadnarodowych, zakładają daleko idącą rewolucję w rolnictwie. Co oczywiste, wiąże się ona z centralizacją, gdyż z punktu widzenia gremiów globalistyczno-ekologistycznych, tylko centralne zarządzanie może być efektywne w walce ze zmianami klimatu (stąd powtarzane jak mantra hasło – globalne rozwiązania dla globalnych problemów).

Tradycyjne rolnictwo oparte na małej lub średniej wielkości gospodarstwach rolnych stanowi więc przeszkodę na drodze do zaprowadzenia tych rewolucyjnych przemian. Mamy więc w gruncie rzeczy do czynienia z tendencją do kolektywizacji wsi.

Rolnicy nie są zresztą pierwszymi ofiarami klimatystycznego fanatyzmu. Wspomnijmy chociażby o losie górników. Likwidacja przemysłu górniczego z punktu widzenia państwa czy gospodarki nie ma żadnych realnych i sensownych podstaw. Wręcz przeciwnie – w przypadku naszego państwa, w naszym interesie byłaby maksymalna eksploatacja zasobów węgla, którymi dysponujemy. Jedynymi podstawami likwidacji przemysłu górniczego są podstawy ideologiczne.

Dzisiaj mówimy o rolnikach, natomiast logiczną konsekwencją postępowania dyktatu klimatystycznego będzie stopniowe ograniczanie działalności gospodarczej także innych grup zawodowych, gdyż w dyktacie klimatystycznym wystarczy jedynie decyzja odpowiednich urzędników na szczeblu unijnym (zapewne pod wpływem określonych lobby), że dany obszar gospodarki jest z punktu widzenia klimatu szkodliwy, a wówczas zostaną podjęte działania dążące do marginalizacji lub nawet całkowitej likwidacji danej gałęzi gospodarki.

Protesty rolników mają charakter daleko wykraczający poza obszar samego rolnictwa. Protesty te są buntem zwykłych ludzi przeciwko dyktatowi antyludzkiej ideologii.

I jedno jest w tej sytuacji pewne – każdy kompromis z klimatystycznymi fanatykami z Komisji Europejskiej oznacza porażkę. UE nie zrezygnuje bowiem z dalszego forsowania eko-agendy, która została rozpisana na dekady. Agendę tą rozpisano przecież nie po to, by rezygnować z niej lub wycofywać się choćby na krok, tym bardziej ze względu na bunt ludzi, których – tak zresztą jak i nas wszystkich – eurokraci mają głęboko… – sami Państwo wiedzą gdzie.

_______________

Od ekologizmu do klimatyzmu, Dominik Liszkowski, 21 lutego 2024

−∗−

Warto porównać:

Albo totalitarny „zielony ład” albo odetniemy was od kasy!
Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej. „Własność prywatna ma być zniesiona lub rozszerzona” […]

_______________

Są już pieniądze na likwidację polskiego rolnictwa!
Popularny showman, Donald Tusk, doganiający ostatnio Jarosława Kaczyńskiego w liczbie strzelonych goli do pustej polskiej bramki, ogłosił na platformie X wielki sukces. Mamy praworządność. Mamy 600 miliardów. Przed nami kolejny […]

_______________

GROWID czyli kiedy rolnik staje się salową
Losy polskich gospodarstw rolnych zostały już przesądzone. Mają być zamienione na gospodarstwa opiekuńcze. Cały projekt kryje się pod nazwą GROWID. Był wdrażany od 2019 roku. W 2023, rok temu, ogłoszono […]

_______________

Czy strajki rolników w Polsce to nasz wspólny interes? – Leszek Żebrowski
Czy strajki rolników w Polsce to jest sprawa jednej grupy społecznej? Jednej warstwy? Czy to jest sprawa ogólnonarodowa? Czy to jest nasz wspólny interes? A pamiętajmy o tym, że to […]

−∗−

Czarownice z Salem i “zegar zagłady”. Krótka historia kryzysu klimatycznego

Czarownice z Salem i zegar zagłady. Krótka historia kryzysu klimatycznego

zegar-zaglady-krotka-historia-kryzysu-klimatycznego

(fot. Pixabay)

Poza ludzkim mózgiem klimat to najbardziej skomplikowana rzecz na tej planecie. Ilość czynników, które wpływają na klimat jest ogromna i niezmiernie zmienna – powiedział w roku 2019 emerytowany profesor fizyki z Uniwersytetu w Princeton Will Happer. Podobnych jemu naukowców twierdzących, że nie ma żadnego „kryzysu klimatycznego”, że na klimat wpływają dziesiątki czynników, a nie tylko emitowany przez człowieka do atmosfery dwutlenek węgla, jest wielu. Niestety ich głos jest albo pomijany, albo przedstawiany jako „wycie” wariatów, którzy chcą zamordować i zniszczyć  „Matkę-Ziemię”.

Chcę pooglądać telewizję, ale nie mogę, bo tam tylko niekończący się alarm! Człowiek niszczy klimat, wszyscy zginiemy!

Chcę posłuchać radia, ale się nie da, bo tam nieustanne biadolenie o „klimatycznym stanie zagrożenia”.

Chcę odpalić media społecznościowe, ale trochę się boję, bo pierwsze, co mi wyskoczy, to oskarżenia, że jestem szkodnikiem, który produkuje dwutlenek węgla, przez co morduje planetę.

Jeszcze trochę i z lodówki wyskoczą mi eko-aktywiści… Najpierw poleją zupą pomidorową wszystkie obrazy, jakie wiszą na ścianach mojego domu, a potem przykleją się do podłogi w ramach protestu przeciwko mojej „klimatycznej bierności”.

Taki stan rzeczy z jednej strony nie powinien dziwić. Strach jest przecież najlepszą metodą zarządzania społeczeństwem, o czym przekonaliśmy się najbardziej dobitnie w czasie tzw. pandemii koronawirusa. Ta się jednak skończyła i nastał czas wzmożonej aktywności eko-straszaków – polityków, naukowców, przedstawicieli wielkich korporacji, bankierów, sportowców, celebrytów i „zwykłych” eko-aktywistów – rozdzierających szaty, ponieważ „trzeba coś zrobić”, żeby uratować planetę. Co konkretnie trzeba zrobić? Zredukować emisję antropogenicznego dwutlenku węgla – jedynego (ich zdaniem) czynnika odpowiedzialnego za klimat.

Według wyznawców religii klimatyzmu swego rodzaju cezurą, jeśli chodzi o tzw. zmiany klimatu, jest połowa XIX wieku. Wtedy to na całego wystartowała tzw. rewolucja przemysłowa, a wraz z nią zaczęła rosnąć ilość dwutlenku węgla emitowana do atmosfery przez człowieka. Wtedy również raz na zawsze przestały oddziaływać na klimat wszystkie inne czynniki, jak Słońce, parametry orbitalne Ziemi, oceany, zachmurzenie, wulkanizm etc., a jedynym, co się liczy, stało się wytwarzane przy udziale ludzkości CO2. Każdy stan pogodowy, niezależnie od tego, czy jest ciepło, czy zimno; słonecznie czy pochmurno; wietrznie czy bezwietrznie etc. to dowód na „zmiany klimatu” wywołane globalnym ociepleniem, za które odpowiada tylko i wyłącznie człowiek.

W związku z tym wszystkim, zdaniem klimatystów, istnieje tylko jeden sposób, aby „uratować planetę” – radykalna transformacja społeczna, gospodarcza, technologiczna, mentalna, a nawet seksualna, czy może raczej „reprodukcyjna”.

Naukowy konsensus i czarownice z Salem

Wyznawcy religii klimatyzmu lubią powtarzać hasło, że zagrożenie antropogenicznymi zmianami klimatycznymi jest czymś, co do czego „zgodnych jest 97-99 proc. naukowców”. Podobno istnieje w tej sprawie naukowy konsensus i tylko kilku wariatów – negacjonistów klimatycznych twierdzi, że jest inaczej. Skąd to 97-99 procent? Mówiąc kolokwialnie – „z kapelusza” – o czym pisze Marc Morano w książce „Zielone oszustwo”, która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Wektory.

„Twierdzenie, że 97 procent naukowców jest zgodnych w tej kwestii, opiera się na ankiecie przeprowadzonej wśród siedemdziesięciu siedmiu anonimowych naukowców. Nie wśród tysięcy, czy choćby setek naukowców, ale wśród siedemdziesięciu siedmiu. Naukowcy szybko też rozprawili się z innym badaniem, przeprowadzonym przez blogera Johna Cooka, wskazującego na 97-procentowy konsensus w sprawie badań klimatycznych. Klimatolog David Legates z Uniwersytetu Delaware wraz z trzema współautorami przyjrzeli się tym samym pracom, które badał Cook i stwierdzili, że jedynie 41 prac – 1 procent z 4014 – wyrażało poparcie dla koncepcji, że ludzkość jest w dużej mierze winna aktualnemu ociepleniu klimatu. NIE 97 procent, TYLKO 1 procent!

Sprawę skomentował cytowany w „Zielonym oszustwie” Richard Lindzen – klimatolog z MIT:

„Oni tak naprawdę nie precyzują, z czym się zgadzają. To propaganda. Wszyscy naukowcy zgadzają się, że teraz jest prawdopodobnie cieplej niż pod koniec małej epoki lodowej. Niemal wszyscy naukowcy zgadzają się, że jeśli zwiększyć ilość CO2, nastąpi ocieplenie. Może bardzo niewielkie ocieplenie. Ale jest już propagandą interpretowanie tego jako niebezpieczeństwa, w związku z którym musimy zredukować emisję CO2 itd.”.

W podobnym tonie wypowiedział się cytowany na wstępie tego tekstu prof. Happer. – Nie widzę dużej różnicy między konsensusem w sprawie zmian klimatycznych, a konsensusem w sprawie czarownic. Wszyscy sędziowie prowadzący rozprawy w Salem byli studentami Harvardu. Wszystko było jakby w stu procentach poparte naukowo. Jeden, czy dwaj ludzie, którzy powiedzieli, że nie ma czarownic, zostali natychmiast powieszeni. Wiele się od tamtej pory nie zmieniło – podkreślił naukowiec.

Dwutlenek węgla i zegar zagłady

Morano w „Zielonym szaleństwie” przytacza opinie wielu naukowców twierdzących, że wysoki poziom dwutlenku węgla w atmosferze nie ma aż takiego związku z ociepleniem, jak głoszą to klimatyści.

„Podczas epoki lodowcowej poziom dwutlenku węgla był dziesięć razy większy niż dzisiaj. (…) Dzisiejszy poziom CO2, wynoszący mniej więcej czterysta części na milion (ppm) nie jest alarmujący. W kategoriach geologicznych poziom dwutlenku węgla dzisiaj należy do najniższych w historii Ziemi”, podkreśla Morano.

Oto kilka wypowiedzi cytowanych przez autora „Zielonego oszustwa” ekspertów.

Philip Stott, emerytowany profesor biogeografii Uniwersytetu Londyńskiego:

„Zmiany klimatyczne rządzone są przez setki parametrów oraz zmiennych i sama myśl, że możemy w sposób możliwy do przewidzenia zarządzać zmianami klimatycznymi przez marginalną manipulację jednym politycznie wybranym czynnikiem (CO2), jest zwyczajnie błędna. To naukowy nonsens”.

Hendrik Tennekes, naukowiec z dziedziny nauk o atmosferze, pionier rozwoju numerycznej prognozy pogody i były dyrektor działu badań Królewskiego Holenderskiego Instytutu Meteorologicznego:

„Stanowczo protestuję przeciwko pomysłowi, że klimat reaguje jak domowa instalacja grzewcza na zmianę ustawienia termostatu – przekręcasz potencjometr i wkrótce będziesz miał upragnioną temperaturę”.

Dr Patrick Moore, współzałożyciel Greenpeace:

„Mieliśmy zarówno wyższe temperatury, jak i epokę lodową w czasie, kiedy emisje CO2 były dziesięć razy wyższe niż dzisiaj”.

Will Happer:

„Zebraliśmy się tutaj (na szczycie klimatycznym ONZ w Madrycie) pod fałszywym pretekstem i tracimy czas, rozmawiając o nieistniejącym klimatycznym stanie zagrożenia. Trudno zrozumieć, jak daleko można się posunąć w natarczywości, gdy wszystko zaczęło się od globalnego ocieplenia, potem była zmiana klimatu, ekstrema klimatyczne, kryzys klimatyczny, klimatyczny stan zagrożenia. Co będzie dalej? Poczekamy, zobaczymy. Mam nadzieję, że wcześniej czy później wystarczająco dużo ludzi dostrzeże fanatyzm tego dziwacznego ekologicznego kultu i skończy z nim”.

Richard Lindzen:

„Zmiany poziomu CO2 są równie nieistotne, jak zmiany dotyczące chmur i innych czynników, przy czym takie zmiany są powszechne. Jakie jest prawdopodobieństwo, że ten złożony, wieloczynnikowy system, jakim jest klimat (który sam jest wypadkową wielu zmieniających się czynników, a nie globalnie uśrednioną anomalią temperaturową), może być kontrolowany przez dwuprocentową perturbację jednej zmiennej? Wiara w to jest bardzo podobna do wiary w magię”.

Ilu ekspertów głoszących tezę, że emitowany przez człowieka dwutlenek węgla nie ma większego wpływu na „globalne ocieplenie” zostało zaproszonych do dyskusji w największych mediach? Ja osobiście nie przypominam sobie takiej sytuacji. W największych mediach panuje bowiem prawdziwy konsensus – zielony zamordyzm, zielony totalitaryzm to jedyny ratunek dla świata i każdy, czy tego chce, czy nie musi podporządkować się zielonej wizji polityków wspieranych przez neo-tyranów, czyli tzw. ekspertów. Przechodziliśmy przez to w czasie tzw. pandemii, kiedy „eksperci” wygłaszali swoje puste androny o potrzebie wprowadzenia lockdownów, konieczności noszenia maseczek i chodzenia w 2-metrowych odstępach, o zakazie wstępu do lasów, zamknięciu kościołów i cmentarzy, a na koniec podawaniu preparatów eksperymentalnych dla niepoznaki nazywanych szczepionkami. Teraz „eksperci” opowiadają, że jeśli nie przesiądziemy się do samochodów elektrycznych, komunikacji zbiorowej bądź na rowery, to poziom wód w oceanach podniesie się tak bardzo, że zalane zostaną Japonia i Australia. Jeśli nie damy się zamknąć w 15-minutowych miastach, to pandy i misie koala staną się gatunkami wymarłymi. Jeśli nie będziemy jeść robaków i sztucznego mięsa, to zwierzęta hodowlane nie dość, że będą bekać to jeszcze zasmrodzą cały świat puszczając bąki. Jeśli będziemy posiadać więcej niż 0 dzieci, to światowy poziom śladu węglowego osiągnie astronomiczne rozmiary i wówczas zegar zagłady zostanie ustawiony na godzinę 23:59 i 40 sekund.

Jest cieplej, ponieważ jest chłodniej

Wróćmy jeszcze na moment do „Zielonego oszustwa”. Morano pisze: „Według satelitów należących do Remote Sensing Systems (RSS) i Uniersytetu Alabamy w Huntsville (UAH), od niemal dwóch dekad globalne temperatury utrzymują się na niemal niezmiennym poziomie. Wiele uznanych badań stwierdziło, że zarówno średniowieczne optimum klimatyczne, jak i rzymskie optimum klimatyczne były równie ciepłe albo panowały wtedy temperatury wyższe od dzisiejszych. Klimatolog Pat Michael wyjaśnił, że dzisiejsze temperatury na świecie mogą być rekordowe, jeśli pomiary zaczniemy od końca XIX wieku, gdy temperatura lądów odczuwała jeszcze wpływ małej epoki lodowej”.

Dalej Morano cytuje naukowców, którzy zwracają uwagę, że rok 2019 był znacznie chłodniejszy niż 2005, 2018 niż 2016 etc. Wszystko zależy od tego, jaka metoda pomiarów zostanie przyjęta i w jaki sposób wyniki zostaną ogłoszone światu.

W roku 2023 Dariusz Wieromiejczyk przytoczył na łamach tygodnika „Do Rzeczy” badania naukowców z wywołanego wcześniej Uniwersytetu Alabamy w Huntsville. Wynikało z nich, że od trzech lat średnia temperatura na Ziemi spada – chociaż teoretycznie powinna rosnąć. „Ten niepokojący trend potwierdzają dane z badań satelitarnych i oceanograficznych, uzyskane przez agencję badań kosmicznych (NASA) oraz agencję oceanów i atmosfery (NAOO)”, podkreślił.

Publicysta przywołał „niepoprawne klimatycznie” dane, jakie w marcu tego roku zarejestrowano w stanie Utah na terenie USA. „Średnie temperatury były tam aż o 5 stopni Celsjusza niższe od przeciętnej z 30 lat. Amerykańscy badacze opublikowali więc raport, w którym uspokajają zdezorientowanych klimatyczną niesubordynacją czytelników. Obszar nadzwyczajnego chłodu nazywają w nim „kieszonką zimnego powietrza”, rozciągającą się – bagatela – od Kalifornii, przez Kanadę, Morze Norweskie, aż do Indii i północnego ­Pacyfiku”, napisał autor „Do Rzeczy”, po czym zakpił, że to „zaledwie pół globu”.

„Co ciekawe, trwające od trzech lat światowe ochłodzenie klimatu zdaje się nie mieć związku z ilością emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych. Ich stężenie, zdaniem badaczy, właśnie osiągnęło kolejne szczyty”, podsumował Dariusz Wieromiejczyk.

Czy ktokolwiek poważnie potraktował przywołane tu badania amerykańskiej uczelni? Oczywiście, że nie. Klimatyści prawdopodobnie dostrzegli, że narracja „globalnego ocieplenia” powoli im się sypie i dlatego zmienili metody mierzenia maksymalnej temperatury, o czym pisał na łamach tygodnika „SIECI” Dariusz Matuszak.

„Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) zmieniła parametry podawania temperatur. Do tej pory podawano temperaturę powietrza mierzoną w cieniu, 1,25-2 m nad ziemią. Tym razem zaś ESA przedstawiła piekielne prognozy o ociepleniu w oparciu o temperatury powierzchni – gruntu, chodnika, jezdni etc. Każdy, kto stąpał bosą stopą po rozgrzanym piasku, zna różnicę”, zaznaczył autor.

Publicysta zwrócił uwagę, że kiedy kolejni prezenterzy prognozy pogody, meteorolodzy i tzw. eksperci klimatyczni oraz politycy alarmowali, że w Rzymie jest 46 st. C, w Sewilli 47, a na Sycylii 48, to temperatura ta oznaczała stopień nagrzania się powierzchni, a nie powietrza.

„Jako wyznawca teorii spiskowych twierdzę, że jest szykowane wielkie oszustwo. Gdy za rok usłyszymy, że w Andaluzji, na Peloponezie jest 47 st. C, to nie będziemy wiedzieć, czy rzeczywiście jest gorąco, czy po prostu asfalt, czy skała nagrzały się do takiej temperatury. Stracimy rozeznanie i będzie jak z owymi mapami pogody, które przez lata były w kolorach normalnych, a teraz są malowane czerwienią jak z piekieł. Rzut oka na ekran telewizora, komputera i wiemy, że ratunku nie ma – smażymy się i przed wyjściem na dwór trzeba wkładać siedmiowarstwowy, żaroodporny kombinezon hutniczy”, czytamy.

W dalszej części artykułu Matuszak przytoczył dane, z których wynika, że tegoroczny lipiec, mimo zapewnień tzw. ekspertów, nie był rekordowo gorący ani w Europie, ani w Ameryce.

„W USA od ponad 100 lat są badane fale gorąca, a Agencja Ochrony Środowiska podaje tzw. wskaźnik fal upałów. W uproszczeniu chodzi o liczbę dni ekstremalnie upalnych. W latach 30. XX wieku wskaźnik upałów był cztery razy wyższy, co oznacza, że wtedy liczba dni skrajnie gorących była znacznie większa niż teraz”, wyjaśnił.

Na koniec publicysta zaznaczył, że jednym z największych kłamstw, które serwują wyznawcy klimatyzmu jest to, iż podobno panuje konsensus naukowy, że mamy globalne ocieplenie i nadzwyczajne zmiany klimatu, a wszystko to jest spowodowane spalaniem paliw i emisją dwutlenku węgla przez człowieka.

„Nikt nie chce uchodzić za zacofańca, więc kornie chylimy głowę przed nauką, bo wszak sami się nie znamy na klimacie, nie mamy narzędzi pomiarowych. No cóż, nie trzeba studiów z zoologii, by rozpoznać barana albo świnię. Pseudonaukowe brednie poznajemy po wiecznie niesprecyzowanych apokaliptycznych przepowiedniach jak te, że od dawna nie ma Holandii, Bangladeszu, że po Długim Rynku w Gdańsku pływają śledzie, a prerie USA są wypalone”, podsumował Dariusz Matuszak.

W oczekiwaniu na kontakt bojowy

I tutaj pojawia się najważniejsze pytanie: jak powinniśmy zareagować? Ktoś może powiedzieć, że najlepiej kupić najbardziej żrącego ropę i najmocniej kopcącego diesla; palić w piecu oponami i plastikiem; rozrzucać śmieci, gdzie tylko się da; wszelkie nieczystości płynne wrzucać do rzeki etc. Otóż nie! Takie działanie to coś w stylu „na złość babci odmrożę sobie uszy”. Każdy chce oddychać czystym powietrzem, pić czystą wodę, chodzić po zadbanych chodnikach etc. Musimy o tym pamiętać i działać na miarę naszych możliwości, aby dbać o środowisko. Zupełnie inaczej wygląda bowiem sprawa, jeśli sami zdajemy sobie sprawę z ewentualnych zagrożeń niż jesteśmy nimi nieustannie straszeni, a rozwiązania są nam narzucane odgórnie. To jednak temat na oddzielną dyskusję, na którą nie ma tutaj miejsca, bowiem za chwilę przekroczę liczbę 15 tysięcy znaków w tekście.

Jak reagować? Póki co jedynym sensownym wyjściem wydaje się oddolny protest na wzór protestu przewoźników i rolników. Widać wyraźnie, że jeśli twardo postawi się sprawę i równie twardo broni swoich racji, to władcy świata cofają się czasem pół kroku, czasem krok, czasem dwa kroki wstecz. Jednak, aby tak się stało potrzebna jest reakcja, czy też jak mawiał Napoleon: „Na początku kontakt bojowy, a później się zobaczy”.

Tomasz D. Kolanek

Laureat Nobla z fizyki John Clauser: Nie ma kryzysu klimatycznego, jest energetyczny – niepotrzebnie zaostrzany. IPCC bezczelnie kłamie.

Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu przy ONZ uprawia dezinformację.

Laureat Nobla z fizyki: Nie ma kryzysu klimatycznego, jest energetyczny – niepotrzebnie zaostrzany

Amerykański fizyk kwantowy i laureat Nagrody Nobla z 2022 r., dr John Clauser
Amerykański fizyk kwantowy i laureat Nagrody Nobla z 2022 r., dr John Clauser

Amerykański fizyk kwantowy i laureat Nagrody Nobla z 2022 r., dr John Clauser, uważa, że Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu przy ONZ uprawia dezinformację.

Zdaniem naukowca ludzkość nie ma do czynienia z poważnym kryzysem klimatycznym, a zasadnicze zjawiska będące przedmiotem raportów ONZ “są niewłaściwie wyjaśnione i wyolbrzymiane około 200 razy”.

Clauser: Dezinformacja motywowana politycznie

Pod koniec czerwca Clauser wystąpił na konwencji “Quantum Korea 2023” organizowanego m.in. przez południowokoreańskie ministerstwo nauki w Seulu. Relację z wydarzenia opublikowało kilka wiodących koreańskich mediów. W swojej prelekcji fizyk skoncentrował się na zagadnieniu wiarygodności naukowców i dezinformacji we współczesnym świecie.

“Świat, w którym dziś żyjemy, jest pełen dezinformacji. Do każdego z was należy pełnienie roli sędziego, odróżniającego prawdę od fałszu na podstawie dokładnych obserwacji zjawisk” – powiedział. W jego opinii w erze sztucznej inteligencji, naukowcy w sposób szczególny powinni pełnić rolę tych, do których należy zadanie odróżniania prawdy od fałszu.

Clauser powiedział, że “dezinformacja jest rozpowszechniana przez osoby kierujące się motywami politycznymi i oportunistycznymi”. Posiłkując się swoim doświadczeniem badawczym fizyk zwrócił uwagę, że “prawdę można odnaleźć wyłącznie poprzez obserwację zjawisk naturalnych”.

Clauser o dezinformacji ws. klimatu

Badacz ostrzegał, że współcześnie zagrożony jest klasyczny model naukowy, polegający na tym, że “naukowcy uzyskali informacje poprzez uważną obserwację i eksperymenty oraz zapobiegli rozprzestrzenianiu się dezinformacji poprzez artykuły i recenzje”. Przykładem “psucia nauki” są jego zdaniem właśnie działania Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu – ciała doradczego ONZ, które od 1990 regularnie publikuje raporty dotyczące zmian klimatycznych.

Niepotrzebne zaostrzanie kryzysu energetycznego

“Moim zdaniem nie ma prawdziwego kryzysu klimatycznego. Istnieje jednak bardzo realny problem z zapewnieniem przyzwoitego standardu życia dla dużej światowej populacji i związany z tym kryzys energetyczny. Ten ostatni jest niepotrzebnie zaostrzany przez to, co moim zdaniem jest błędną nauką o klimacie” – uważa Amerykanin.

Laureat Nagrody Nobla

Dr Clauser otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki za eksperymentalne wyjaśnienie zjawiska splątania kwantowego, które stanowi teoretyczną podstawę kryptografii kwantowej.

Ukończył fizykę w California Institute of Technology (Caltech) i pracował jako badacz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.

Od 2023 r. dr Clauser zasiada w radzie programowej CO2 Coalition, organizacji edukacyjnej przekonującej o dobrodziejstwach dwutlenku węgla dla ekosystemów.

Ci idioci klimatyści to tak naprawdę: Czołgi na prąd, samoloty z papieru…

Czołgi na prąd, samoloty z papieru? Interia lamentuje nad „emisjami militarnymi”

pch/czolgi-na-prad-samoloty-z-papieru

(fot. flickr.com)

Wydaje się, że w kontekście toczącej się za naszą granicą wojny, zagrożenia dyskusyjne ustąpią w społecznej świadomości tym jak najbardziej realnym i bezpośrednim. Inaczej jest jednak w przypadku klimatystów, którzy w czasie zaostrzenia stosunków międzynarodowych i powszechnej militaryzacji, wzywają sektor wojskowy do… uregulowania kwestii emisji CO2.

Wszystko wskazuje na to, że by wygrać wojnę ze zmianami klimatu, będziemy musieli skupić się również na wojsku” – czytamy w artykule Interii pt. „Emisje CO2 wojska nie są kontrolowane. To duży błąd”.

Autorka, cytując ekspertów ds. klimatu lamentuje nad brakiem raportowania emisji dwutlenku węgla przez przemysł wojskowy. Zdaje się zupełnie nie przejmować argumentem, że upublicznianie danych dotyczących obronności kraju może zostać użyte przez wywiad innych państw.

Co więcej, choć przyznaje, że decyzje związane z zaprzestaniem operacji wojskowych nie są podyktowane troską o środowisko, jednocześnie zaznacza, że cięcie kosztów, optymalizacja oraz zmniejszenie ilości ćwiczeń i manewrów poprawia emisyjność sektora militarnego. Technologia, stawiana jako siłą napędowa transformacji energetycznej, stanowi w tym przypadku jednak obosieczne ostrze.

Z jednej strony pomaga zredukować emisje, np. poprzez upowszechnienie dronów i paliw syntetycznych, z drugiej zawsze faworyzować będzie skuteczność. „Brak regulacji prawnych stwarza zagrożenie, że jeśli pojawi się nowa, bardzo emisyjna technologia, która jednak pod pewnymi względami będzie atrakcyjna dla wojska, zostanie niewątpliwie użyta” – zaznacza przytomnie autorka, choć całość artykułu utrzymana jest w wyjątkowo naiwnym tonie.

Niestety dla klimatystów, wojsko to zbyt poważna sprawa, by krępować je eko-haraczami. Każdy, kto z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego, samobójczego powodu, pierwszy zdecyduje założyć sobie taką pętlę na szyję, może od razu podpisywać akt kapitulacji. W odróżnieniu od przestrzeni cywilnej, forsowanie niewydajnych, droższych i mniej efektywnych technologii, szybko weryfikuje bowiem pole bitwy.

PR

Can’t we Phase Out Climate Change Instead?

Can’t we Phase Out Climate Change Instead?

by John Horvat II December 18, 2023

Can’t We Phase Out Climate Change Instead?
Can’t We Phase Out Climate Change Instead?

At the COP28 climate summit in Dubai this December, the climate change world was waiting with bated breath for a final document that would declare war on fossil fuels. The 70,000 delegates at the United Nations-sponsored event in the oil-rich nation of the United Arab Emirates hoped for a radical turning point where countries might agree to the “phase-out” of the production and consumption of oil, gas and coal by mid-century.

For much of the conference, the debate was centered on whether to use the term “phase-out” or “phase-down” to describe the pace of the process to keep world temperature increase frozen at 1.5 degrees Celsius. Either term would put energy companies on notice that their days are numbered.

The climate change movement has been waiting for this strong commitment for thirty years. However, delegates were horrified to learn that the final draft document consisted of a watered-down agreement that did not mention fossil fuels and recommended actions that “could” be taken to reduce carbon footprints. There was no sense of urgency, drastic action plans, or concrete timelines.

The climate lobby was shocked and extended the deadline for the final document, working around the clock to hammer out something presentable. The final product was deemed a victory, although “phase-out” or “phase-down” were not mentioned. A softer term, “transition away,” to alternative fuel sources was inserted in this non-binding loophole-filled directive that satisfied no one.

Despite all the media fanfare declaring victory, climate change scientists are calling the cop-out at COP28 “devastating and “dangerous.” One called it a “dream outcome” for the oil industry.” A Wall Street Journal editorial called it a “phony promise,” adding, “The point of the deal is to preserve the West’s illusion that its climate policies are accomplishing something.”

Prof. Michael Mann, a climatologist from the University of Pennsylvania, declared that “To ‘transition away from fossil fuels’ was weak tea at best. It’s like promising your doctor that you will ‘transition away from donuts’ after being diagnosed with diabetes.”

The lackluster policies seem to be standard fare for the COP meetings held almost yearly to realign worldwide commitments to climate change goals. The meetings, a conference of parties (COP), revisit the themes discussed by the “parties” at the first COP meeting in Rio de Janeiro in 1992. They usually feature many heads of state and government officials representing some 200 nations. Climate radicals complain that the meetings generally accomplish little—save to emit carbon from the tens of thousands that travel to attend.

In his recent Apostolic Exhortation Laudate Deum, Pope Francis bitterly complained of the failure of past conferences and held high hopes for the COP28 event, which sickness prevented him from attending. President Joe Biden, China’s Xi Jinping and Russia’s Vladimir Putin were conspicuously absent, which many saw as a bad omen, demonstrating a lack of commitment.

The event was further shaken by an interview with COP28 president Sultan Al Jaber, who declared that “There is no science out there, or no scenario out there, that says that the phase-out of fossil fuel is what’s going to achieve 1.5C.” The statement, later walked back a bit, bordered on climate denial heresy. The sultan is also the chief executive of the United Arab Emirates’ state oil company, Adnoc.

Meanwhile, China and other developing countries remain committed to building more coal power plants. Oil production, including in the United States, is scheduled to go up, not down, over the coming years.

When even the event’s president is not entirely on board with the crisis narrative, it makes it hard to find its message believable. Something is seriously wrong with the climate crisis movement if it can only secure tiny incremental changes despite the immense resources and favorable media that all things ecological enjoy.

The movement is in crisis. It can’t get its messaging right. It fails even when followers gather exclusively to craft statements and action plans. Activists seem doomed to bounce from COP to COP without passing their agendas—emitting tons of carbon on their way to their far-flung destinations (see you next year in Azerbaijan). Their hysterical message does not resonate or move people to action. It only seems to call for more carbon-heavy conferences and the distribution of lavish eco-subsidies to leftist NGOs.

Perhaps another kind of phase-out can be proposed. It is time to phase out the climate crisis. Tone it down. Make it believable. Listen to, don’t cancel, scientists who want to present another side of the debate.

The constant barrage of climate alarmism causes fatigue in public opinion. The dire predictions, “hockey stick” graphs and “population bomb” datelines that fail to deliver an apocalypse rightly cause great skepticism. Blaming every freak weather storm, natural disaster, or even socio-political crisis on climate change destroys the credibility of “the science” that should seek empirical evidence, not political agendas.

A phase-out or even a gradual phase-down of the eco-rhetoric and its accompanying climate summits would be a welcome relief for a public tired of being told inconvenient untruths.

=========================

“CO2 , The Gas of Life”-Dr. William Happer
The invited speaker at the October 3, 2023 meeting of the Old Guard of Summit NJ was Dr. William Happer, professor emeritus of physics at Princeton University. He presented a divergent interpretation of selected climate change data. Dr. Happer questioned current dogma about climate change by presenting scientific data and theory which question …www.youtube.com

Przemówienie Prezydenta Łukaszenki na Szczycie klimatycznym COP28 w Dubaju. Nagrodzono owacjami na stojąco.

belta.by-lukaszenko-nagrodzony-owacjami-na-stojaco-pelne-przemowienie-prezydenta-na-szczycie-klimatycznym

https://gloria.tv/post/ePfGEbNdkpxV1w1cbUAWz6j6V

Te słowa Łukaszenki nagrodzono owacjami na stojąco. Pełne przemówienie Prezydenta na Szczycie klimatycznym COP28 w Dubaju

1 grudnia Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko przemawiał na sesji plenarnej Światowego szczytu działań klimatycznych.

Głowa państwa w swoim przemówieniu najwyraźniej odszedł od zaplanowanych tez i dodał swojemu przemówieniu ostrości. W rezultacie słowa białoruskiego przywódcy na sali zostały oklaskiwane (być może z wyjątkiem pierwszych mówców – o nich opowie później Aleksander Łukaszenko). I nie były to już zwykłe oklaski, brzmiące w ramach wdzięczności dla każdego mówcy, – głowa państwa otrzymał owację na stojąco. Oto całe wystąpienie Prezydenta Białorusi.

Panie przewodniczący!

Drodzy uczestnicy naszego forum!

Przede wszystkim chciałbym tradycyjnie podziękować władzom Zjednoczonych Emiratów Arabskich za gościnność i wysoki poziom organizacji tej konferencji. Trudna konferencja, w której wzięło udział więcej głów państw i rządów niż przybyło na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

Dziś my, przywódcy świata, rozmawiamy o przyszłości planety Ziemia – naszego wspólnego domu. Nigdy nie mieliśmy innego domu i nigdy nie będziemy mieć. Rozmawiamy o przyszłości naszych dzieci i wnuków. O przyszłość wszystkich, którzy po nas przyjdą na ten świat.

Reprezentujemy różne kultury, różne systemy wartości, różne cywilizacje. Ale jesteśmy zjednoczeni w obliczu globalnego wyzwania, jakie rzuciła przed nami sama natura.

Klimat się zmienia. Naukowcy formułują najstraszniejsze prognozy. To, że je słyszymy i reagujemy, jest bardzo postępowe. Aby jednak skutecznie przeciwdziałać zagrożeniu, należy uczciwie i otwarcie nazwać jego pierwotne przyczyny.

Przede wszystkim jest to brak poczucia proporcji w pragnieniu geopolitycznej, w tym militarnej (powiedziałbym, przede wszystkim militarnej) wyższości tych, którzy prowokują i podżegają do wojny w różnych częściach planety. A wojny są głównym źródłem brudu na naszym kontynencie. To pragnienie zysku, które zamienia zasoby naturalne w kapitał osobisty i okrada przyszłe pokolenia. Są to próby usunięcia z drogi krajów, które uniemożliwiają im zniewolenie całego świata i zniszczenie, wyciągnięcie soku z ziemi. A czasem wszystko rzekomo w imię zrównoważonego rozwoju (jest taki program w ONZ).

Na mocy Porozumienia paryskiego Białoruś w pełni wywiązuje się ze swoich zobowiązań, a nawet je przekracza. Świadczymy nieocenione usługi ekosystemowe dla naszego kontynentu, zachowując unikalne źródło tlenu – naturalne bagna, lasy, płuca Europy. Rozwijamy energię ekologiczną i jądrową, minimalizując ryzyko zmian klimatycznych.

Paradoksalnie w odpowiedzi otrzymujemy nowe sankcje gospodarcze, bariery w handlu międzynarodowym i ograniczenia w dostępie do technologii. I nie tylko my.

Czas przyznać: zielony program nie ma znaczenia w warunkach konfrontacji. Wymaga poszanowania suwerenności krajów i bezwarunkowej sprawiedliwości.

Nie można wywierać presji na przeciwników politycznych za pomocą sankcji, żądając jednocześnie decyzji kosztownych dla gospodarek narodowych. Decyzje, od których zależy czystość całej atmosfery, wszystkich wód gruntowych i oceanów świata. I jeszcze jedno: jak możemy oczekiwać kosztownych i skutecznych środków ochrony klimatu od krajów i narodów, które wciąż nie podniosły się po ucisku kolonialnym?

W związku z tym Białoruś wzywa wszystkich, którzy zobowiązani są do wzięcia na siebie ciężaru odpowiedzialności historycznej: po pierwsze, wniesienia proporcjonalnego wkładu w rozwiązanie kwestii bezpieczeństwa klimatycznego za wszystkie stulecia bezmyślnego stosunku do przyrody; po drugie, zwiększyć wsparcie dla krajów rozwijających się i krajów o gospodarkach w okresie transformacji; po trzecie, przestać wyrażać „obawy” i zacząć działać w imię ochrony życia na Ziemi.

Prawdopodobnie po raz kolejny się tu zebraliśmy i niestety po raz kolejny wyrazimy nasze obawy. Za tydzień wszystko zostanie zapomniane. Nie mamy moralnego prawa żyć tylko dla siebie. Musimy patrzeć poza horyzont, szanować prawa natury i stworzyć podstawy dla kontynuacji rasy ludzkiej tu i teraz. Na naszej planecie. Nie mamy i nigdy nie będziemy mieć innego domu.

Podsumowując. Wszyscy mówcy, szczególnie mówcy, którzy wypowiadali się tutaj jako pierwsi, byli zaniepokojeni: skąd wziąć pieniądze? Przestańcie. Nawet siedzący tutaj dziennikarz powie wam, skąd wziąć pieniądze. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy przyjrzeć się historii najnowszej. Przykład. Szacuje się, że na zniszczenie Iraku i Afganistanu i przyniesienie „dobra” narodom tych krajów wydano od półtora do dwóch bilionów dolarów. Irak i Afganistan kosztowały agresora około dwóch bilionów dolarów. Obliczcie, ile pieniędzy wydano na ochronę tych krajów? Ile osób zginęło? Tego nie można przeliczyć na dolary. Dziś na Ukrainie trwa wojna. To już nie jest półtora do dwóch bilionów dolarów. Będzie to już kosztować pięć bilionów dolarów, jeśli w najbliższej przyszłości uda się osiągnąć pokój.

Dlaczego dzisiaj w tej części planety nie ma pokoju? Bo ci mówcy, którzy wypowiadali się w czołówce, mówią o pokoju, mówią o utrzymaniu planety w czystości, o opiece nad wnukami, a jednocześnie rozpętali i toczą najstraszliwszą wojnę na planecie.

I na Bliskim Wschodzie, ile będzie kosztować rzeź? A co jeśli wybuchnie na Pacyfiku? To biliony dolarów. Skierujmy ich więc do oczyszczenia planety. I nie będziecie musieli szukać, jak to mówimy, „w rogach”, te pieniądze.

Zebraliśmy się tutaj, aby po raz kolejny wyrazić nasze obawy. A ci, którzy wypowiadali się tutaj w czołówce, „zatroskani o swoje wnuki”, to ci, którzy toczą te wojny. A wojny są strasznym zanieczyszczeniem planety. Zatrzymajmy to. Dlatego najważniejsze jest to, abyśmy nauczyli się mówić mniej słów, a robić więcej.

Rozumiem: jeśli przyjmiemy jakąś deklarację lub memorandum, jak to zawsze robimy, jest mało prawdopodobne, że cokolwiek osiągniemy. Jak mówili tu przedmówcy, 80% brudu na planecie pochodzi z 20 wiodących państw. Nie zapisujmy obaw w naszej deklaracji, Panie przewodniczący, ale żądajmy, aby ograniczyli emisję do atmosfery przynajmniej o połowę. Nie zrobimy tego. Dlaczego więc się zebraliśmy? To są pieniądze, prawdziwe pieniądze. 10 bilionów dolarów, które możemy, powstrzymując wojny, przeznaczyć na oczyszczenie naszej planety.

I podejmijmy działania. Jeśli nie zaczniemy działać, natura zmusi nas do życia według jej praw.

Dziękuję.