Fałszywe zmartwychwstanie transhumanistów

Stare herezje w nowych szatach. Fałszywe zmartwychwstanie transhumanistów

pch24.pl/stare-herezje-w-nowych-szatach

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Przyglądanie się osobom, które uwierzyły w obietnice, jakie składa transhumanizm i wiara w zbawienie przychodzące rzekomo przez technologię, to rzecz, na którą musimy zwracać uwagę i głośno o tym mówić, alarmować. Zbigniew Herbert w jednym z wierszy napisał: „Dowodem istnienia potwora są jego ofiary”. Jeśli spojrzymy na to, jakich ludzi pozostawia światu transhumanizm, zauważymy, że ofiar jest naprawdę wiele. Pamiętajmy o nich w naszych modlitwach i róbmy wszystko, żeby je ratować przed fałszywym zbawieniem oraz realnym wiecznym potępieniem – mówi w rozmowie z PCh24.pl ksiądz profesor Piotr Roszak.

Wielebny Księże Profesorze, przygotowując się do naszej rozmowy trafiłem na archiwalny numer kwartalnika „FRONDA” z tematem przewodnim „Cyber-zbawienie?”. Opublikowano tam m. in. przemyślenia na temat nowej ewangelizacji w związku z rozwojem nowych technologii, świata cyfrowego. Autorzy jednoznacznie zasugerowali, że Internet jest miejscem, gdzie Kościół powinien zacząć działać i głosić Słowo Boże. Jak ocenia Ksiądz Profesor postępy w tego typu działalności Kościoła na przestrzeni ostatnich lat?

Internet jest środkiem, dzięki któremu możemy dotrzeć z Dobrą Nowiną do ludzi, którzy znajdują się na nowym, cyfrowym kontynencie. Miejmy nadzieję, że nie są oni całkowicie pochłonięci cyberprzestrzenią, ale że traktują ją nadal – jak zresztą zakładano na początku ery Internetu – jako pewien środek komunikacyjny ułatwiający nawiązywanie kontaktów, relacji, ale także jako medium, a nie jako cel sam w sobie.

To jest rzeczywistość, w której Kościół katolicki z pewnością przez ostatnie lata starał się być obecny. To Kościół, jako jedna z nielicznych instytucji na świecie, ma odwagę powiedzieć uzależnionym od cyberprzestrzeni użytkownikom Internetu: „ZAWRÓĆ i zacznij podążać tam, gdzie jest prawdziwy cel twojego życia, czyli Jezus Chrystus”.

Internet bez wątpienia dla wielu stał się dzisiaj swego rodzaju bożkiem, który zasłania sobą wszystko inne, wszystko co nas otacza, i nie pozwala się nam rozwijać. Również dlatego kapłani, misjonarze zaczęli działać w sieci. Chcemy pokazać, że cyberprzestrzeń nie jest celem, do którego zmierzamy. Chcemy pokazywać użytkownikom Internetu drogowskazy, które poprowadzą ich prawdziwą drogą życia. Nie można bowiem bezkrytycznie rzucić się w wir nowego medium. Człowiek po to otrzymał od Stwórcy rozum, żeby potrafić rozróżniać wady i zalety, plusy i minusy, i wyciągać wnioski, a nie bezkrytycznie polegać na wytworze rąk ludzkich. Jedynym, na kim możemy bezkrytycznie polegać, jest Chrystus Pan. Nie Internet! Tylko Chrystus!

Z pewnością wiele jeszcze przed nami, katolikami do odrobienia, jeśli chodzi o Internet. W pierwszej kolejności musimy pokazywać, na czym polega etyka korzystania z sieci, bo ona absolutnie zawsze przychodzi za późno. Mamy taką tendencję we współczesności, że najpierw korzystamy z różnych środków i możliwości, a dopiero potem zastanawiamy się, czy to szkodzi, czy nie szkodzi…

Zwracał na to uwagę m. in. papież Grzegorz XVI, kiedy mówił o szansach i zagrożeniach związanych z gigantycznym rozwojem kolei żelaznej…

Dokładnie. Tutaj jest podobnie. Internet wiele nam daje, ale jednocześnie w świecie jest wiele jego ofiar. W przeszłości w tego typu przypadkach „za późno” ludzkość zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę nie jest przygotowana na nowe rozwiązania. Teraz jednak „za późno” jeszcze nie nadeszło, a wszystkie problemy związane z cyberprzestrzenią są przemilczane, spychane na dalszy plan, bagatelizowane albo przedstawiane jako „zło konieczne”.

Tutaj podkreślę raz jeszcze: jest wielka rola Kościoła. Oprócz głoszenia Ewangelii musimy uświadamiać wszystkich, że najpierw trzeba zrozumieć medium, jakim jest sieć cyfrowa; czy ma sens używanie jej w taki sposób, jak się nam to narzuca; czy czymś dobrym jest dostarczanie jej osobom nieprzygotowanym, etc. Wiemy przecież dobrze, że o ile udostępnimy ją komuś, kto jest niedojrzały, nieprzygotowany, kto nie zna się na obsłudze jakiegoś urządzenia, to nie dość, że taka osoba wyrządza krzywdę sobie, to jeszcze może zaszkodzić innym.

Krótko mówiąc: ostatnie lata to niewątpliwie postępy z przekazywaniem Słowa Bożego w świecie, który się dynamicznie rozwija. Z drugiej strony wciąż za mało mówimy, że Internet to także przestrzeń moralna, etyczna. Musimy o tym mówić, zwłaszcza, iż coraz bardziej utrwala się w powszechnej świadomości przekonanie, że Internet to miejsce „wolne od moralności”, że nie obowiązują tam jakiekolwiek zasady.

Dodałbym do tego jeszcze jedną kwestię: w cyberprzestrzeni naroiło się nam w ostatnim czasie wielu samozwańczych „wybawicieli świata i ludzkości”, którzy oferują coś, co nazwałbym „cyberreligią”. Zdecydowana większość z nich stręczy użytkownikom sieci swego rodzaju „zbawienie”, które ze zbawieniem rozumianym po katolicku nie ma nic wspólnego…

Zdecydowanie. Czymś innym jest „zbawienie Internetu”, a czymś innym zbawienie. Odnoszę wrażenie, że bardzo często cały wysiłek idzie na zdominowanie przestrzeni cyfrowej, przestrzeni wirtualnej, jakby to tam rozstrzygała się główna batalia o zbawienie człowieka.

Cały czas mamy bowiem do czynienia z fałszywą perspektywą, o której już mówiłem: Internet może być co najwyżej środkiem, a nie celem samym w sobie, nawet dla tych, którzy postrzegają siebie jako wirtualnych nomadów. Cały czas potrzebujemy spojrzenia na rzeczywistość realną, na Chrystusa Zmartwychwstałego, a nie rzeczywistość wirtualną i związaną z nią technologię.

Technologie mogą rościć sobie fałszywe pretensje do tego, aby uchodzić za zbawcze dla ludzkości i świata. Mogą i roszczą! Tak było przez wieki – technologie przedstawiano jako coś, co ma „zbawić”, czy też uratować świat i człowieka. Ale rozwiązać problem doczesny a „zbawić” to różne kwestie. Współcześnie jednak technologie nie tylko mają „zbawić” nas w sensie ziemskim, ale również przypisują sobie prawa do dystrybucji „zbawienia wiecznego”.

Czym jest to „wieczne zbawienie”, do którego prawa roszczą sobie nowoczesne technologie? Albo inaczej: jakie „zbawienie” oferują transhumaniści, bo domyślam się, że to ich ma Ksiądz Profesor na myśli, mówiąc o technologii i „wiecznym zbawieniu”?

Transhumaniści oferują wyłącznie „zbawienie”, które dla nich jest możliwe. Skoro odsunęli od siebie perspektywę nadprzyrodzoną i twierdzą, że istnieje tylko to, co doczesne, materialne; że nie istnieje żaden Bóg ani to, co głoszą chrześcijanie, to jedynym „zbawieniem”, jakie mogą zaproponować swoim wyznawcom, jest „długo-trwałość” czy „długo-bycie” na ziemi. Celowo nie używam słowa długowieczność mimo, że transhumaniści lubią go nadużywać, co sugeruje, że mamy do czynienia z bardzo inteligentną podróbką wieczności, chrześcijaństwa, soteriologii, czyli nauki o zbawieniu.

Transhumaniści mogą zaproponować „zbawienie” jedynie w wymiarze trwania, sugerując, że narzędziem do jego osiągnięcia nie jest przyjęcie łaski od Chrystusa, tylko wzięcie sprawy w swoje ręce przy zaangażowaniu technologii, która w rzeczywistości odrywa człowieka od tego, kim on naprawdę jest. Próbuje zaś przekształcić go w cyborga, dla którego zbawienie będzie wiązało się tylko z jedną sferą życia – sferą umysłową. Tymczasem przecież człowiek to nie tylko umysł, ale również dusza i ciało.

Mamy więc do czynienia z redukcją zbawienia do jednego wymiaru. Wynika to poniekąd z utraty ambicji, jaką od zawsze miało w sobie chrześcijaństwo. Wyznawcom Chrystusa przez wieki nie zależało bowiem na tym, żeby jedynie jakoś pozostać w pamięci następnych pokoleń i w ten sposób „ocaleć w historii”. My od zawsze chcieliśmy wieczności, czyli spotkania z Bogiem w Trójcy Jedynym; wieczności, która jest możliwa, jeśli jesteśmy w relacji do Tego, który jest wieczny sam w sobie.

Transhumaniści to wszystko rozcieńczają i fałszują, oferując nam sztuczkę związaną z możliwością transferu umysłu czy wszelakimi próbami innego „zbawienia”, które byłoby możliwe w świecie bez Boga. W niemal wszystkich wypowiedziach transhumanistów jasno widać bowiem, że chodzi o propozycję będącą kontrą wobec chrześcijaństwa.

Dlaczego transhumaniści wzięli sobie na celownik przede wszystkim chrześcijaństwo, a nie inne religie?

Przede wszystkim dlatego, że w chrześcijaństwie mamy do czynienia z bardzo silnym naciskiem na jedność duchową i psychofizyczną człowieka, który jest dziełem Boga obdarowanym duszą i ciałem; nie na zasadzie przeciwnych sobie, antagonizujących części, ale właśnie jako jedność. Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Człowiek przeżywa na ziemi swój czas jako przygotowanie do wieczności, jako pielgrzymkę do Niebieskiej Ojczyzny.

W związku z powyższym chrześcijańska antropologia jest zasadniczo osadzona w rzeczywistości. Nie sprowadza człowieka tylko do miana jakiegoś elementu, nie pozwalając manipulować ciałem ani innymi składnikami ludzkiego bytu, co w innych religiach zdarza się nagminnie. Jeśli bowiem ktoś zakłada, że człowiek to tylko dusza, to w związku z tym z ciałem można robić, co się żywnie podoba. To dysponowanie ciałem widać wyraźnie w transhumanizmie. Jest to jeden z naczelnych postulatów transhumanistów. Ciało się nie liczy. Ciało jest dodatkiem do tego, co intelektualne czy umysłowe. Nawiasem mówiąc, chrześcijaństwo broni przy tym godności ciała – co jest pewnym paradoksem, ponieważ w mediach jest przedstawiane jako system negujący przyjemności cielesne. Jednocześnie jednak to właśnie chrześcijaństwo bardzo nobilituje ciało. Pokazuje, że troska o to ciało jest kluczowa dla duchowej kondycji człowieka i dla jego wiecznego losu, w którym człowiek nie zmartwychwstanie w pamięci ludzi, nie zmartwychwstanie w duszy. Przedmiot wiary wyznawanej w Credo stanowi przecież „ciała zmartwychwstanie”.

To, co Ksiądz Profesor powiedział, wydaje mi się kluczowe. Odnoszę bowiem wrażenie, że wielu odbiorców „religii” transhumanizmu wychodzi z założenia, iż ich mózg zostanie przetransferowany do innego ciała – biologicznego, cyfrowego, mechanicznego itd. Chyba niewielu zdaje sobie sprawę, że chodzi tak naprawdę o… no właśnie, o co? Zapisanie na dysku komputera ludzkich wspomnień i cyfrowe generowanie uczuć i emocji?

Warto zauważyć, że aby projekt transhumanistyczny się powiódł, trzeba koniecznie usunąć antropologię chrześcijańską i zastąpić ją gnostycką, czyli taką, która będzie redukowała człowieka do pierwiastka umysłowego. Wtedy rzeczywiście będzie można tę „tanią nieśmiertelność” jakoś sprzedać i pokazać, że jest ona rozwiązaniem.

Ale przecież główny transhumanista naszych czasów, czyli Yuval Noah Harari twierdzi, że jest ateistą, a nie gnostykiem…

Gnostycyzm może być również niereligijny i w tym sensie jest on wizją antropologiczną sprowadzającą człowieka wyłącznie do pierwiastka umysłowego. „Zbawienie”, które oferuje Harari, jest pozbawione – jak już podkreślałem – nadprzyrodzoności. Jest ono tylko i wyłącznie osadzone w tym świecie, poza którym, według transhumanistów, niczego nie ma. Tu właśnie mamy ewidentną linię sporu z chrześcijaństwem. Nie było przypadkiem, tylko wręcz znakiem Opatrzności, że święty Jan Paweł II rozpoczynając swój pontyfikat przypomniał słowa Pisma: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 26-27). Papież Polak przypomniał antropologię biblijną i w prorocki sposób zasugerował nam, że to właśnie będzie temat, który skupi współczesną dyskusję; że chrześcijanie znowu będą musieli bronić cielesności człowieka.

Znowu?

Tak, bo jest to sytuacja, która przypomina jako żywo pierwsze wieki chrześcijaństwa. Wówczas święty Ireneusz z Lyonu musiał stanąć w obronie wizji człowieka, jego powołania do wieczności, zbawienia przyniesionego przez Chrystusa, w sporze z gnostycyzmem. Ten ostatni z jednej strony próbował budować poczucie elitarności twierdząc, że wiedza i pogarda dla ciała są drogą do osiągnięcia zbawienia. Z drugiej strony sytuowała się ezoteryka, czyli próba pozbawienia się ciała i widzenia wpływu na ludzkie losy w jakichś magicznych, pozaziemskich siłach, prezentowanych jako alternatywa (fałszywa) dla Chrystusa; alternatywa oferująca człowiekowi zbawienie w sposób prostszy i mniej wymagający, właściwie „na przycisk”.

Dokładnie z tym samym mamy do czynienia w propozycjach transhumanistów. To nie są oferty szanujące integralność człowieka, jego tożsamość. To rozwiązania magiczne, czyli natychmiastowe.

Ludzkość od zawsze mierzy się z wieloma intelektualnymi problemami trwającymi czasami setki, a nawet tysiące lat; z pytaniami będącymi przedmiotem wielu sporów teologicznych i filozoficznych, a tu nagle jeden przycisk i sprawa jest załatwiona. A zatem mamy do czynienia po raz kolejny w historii ludzkich ideologii z pomysłami, które chcą zawładnąć umysłem i zatrzymać uwagę człowieka w taki sposób, aby pokładał on wiarę we własnych możliwościach, a nie otwierał się na to, co przychodzi z wieczności od Boga.

A czy można powiedzieć, że mamy do czynienia z odrodzeniem się, czy też nową odsłoną niezwykle groźnej herezji, jaka panoszyła się w pierwszych wiekach chrześcijaństwa – herezji monofizytyzmu?

Niewątpliwie trzeba stawiać takie pytania i bardzo dobrze, że Pan to zrobił. Mamy bowiem do czynienia z odarciem człowieka z wymiaru nadprzyrodzonego. W V wieku wyznawcy herezji monofizytyzmu próbowali odrzeć Pana Jezusa z Jego ludzkiej natury. Widać więc, że mamy do czynienia z podobną sytuacją – może istnieć tylko jedna natura. W wypadku transhumanizmu chodzi o naturę umysłową.

„Zbawienie” ma przynieść technologia i to ona ma zapewnić „zmartwychwstanie” umysłu…

Wypisz, wymaluj to samo głosili wyznawcy monofizytyzmu twierdząc, że na krzyżu umarł Chrystus człowiek, a nie Chrystus Syn Boży…

Analogia jest ewidentna. Czasy świętego Augustyna były naznaczone również sporem z manicheizmem czy z dualizmem, które niebezpiecznie rozdzielały sfery życia człowieka nie po to, żeby je połączyć. My w Chrystusie Panu też rozdzielamy pewne aspekty dotyczące Jego natury boskiej i ludzkiej w jednej osobie Syna Bożego. Robimy to jednak, aby je połączyć, a nie żeby oddzielać, przeciwstawiać sobie, traktować jako całkowicie odseparowane od siebie.

Dogmat chalcedoński z 451 roku, który przypomina nam o jedności Chrystusa, jest tutaj kluczowy. Nie oznacza to, że unifikujemy i nie dostrzegamy różnic. Dostrzegamy, ale jednocześnie podkreślamy, że to nie są różnice prowadzące do separacji.

Tak więc mamy do czynienia nie tylko z powrotem herezji monofizytyzmu, ale i dualizmu oraz manicheizmu, który deprecjonował materię, a nawet uważał ją za źródło istnienia zła. Wszystkie te trzy herezje łączy jedno: pogarda dla cielesności, która ma być co najwyżej dodatkiem. Stąd też wszystkie dostrzegane w życiu społecznym postulaty traktujące ciało tylko jak własność, albo uważające, że dysponowanie ciałem nie ma żadnych ograniczeń, są w mojej ocenie przejawem odradzających się herezji.

Przyglądanie się osobom, które uwierzyły w obietnice, jakie składa transhumanizm i wiara w zbawienie, jakie przychodzi rzekomo przez technologię, to rzecz, na którą musimy zwracać uwagę i głośno o tym mówić, alarmować. Zbigniew Herbert w jednym z wierszy napisał: „Dowodem istnienia potwora są jego ofiary”. Jeśli spojrzymy na to, jakich ludzi pozostawia światu transhumanizm, zauważymy, że ofiar jest naprawdę wiele. Pamiętajmy o nich w naszych modlitwach i róbmy wszystko, żeby je ratować przed fałszywym zbawieniem oraz realnym wiecznym potępieniem.

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Transhumanizm stosowany. I to – w DOMU!!

Transhumanizm stosowany

pch24.pl/piotr-relich-transhumanizm-stosowany

(fot. adobe.stock.com)

Zamiast „wyłączać telewizor i włączać myślenie”, najlepiej zostawić szklany ekran w spokoju i przyjrzeć się, ile czasu spędzamy ze smartfonem w ręku.

Część z Państwa na pewno zna ten obraz. Rodzina lub znajomi w komplecie, każdy zajmuje jakieś miejsce w salonie; na początku jest miło, rozmowa się klei, nie trzeba na siłę szukać tematów. Po czasie jednak każdy odruchowo sięga po swojego smartfona, wykonując nieświadomą, acz dziwnie satysfakcjonującą serię kliknięć, „przewinięć”, share-ów, like-ów.

Atmosfera siada, rozmowy cichną. Spragnieni dopaminowego „haju”, nie jesteśmy w stanie oprzeć się strumieniowi bodźców i kakofonii impulsów. Świat oglądany przez „czarne lusterko” wydaje się ciekawszy, jaskrawszy, atrakcyjniejszy. To tam lokujemy nasze marzenia, plany, uczucia i oczekiwania. Uzewnętrzniamy swój światopogląd i uprawiamy emocjonalny ekshibicjonizm. Czujemy się jak w domu, we własnym kącie skrojonym wyłącznie na nasze najskrytsze potrzeby.

Tylko, że… te potrzeby wcale nie są nasze.

Jak pisał śp. profesor Osiński, panicznie boimy się chipów wszczepianych do głów, zapominając, że najdoskonalsze „chipy”, potrafiące odczytać nasze myśli, trzymamy w kieszeni. Obawiamy się rozwoju sieci 5G, podczas gdy obecna infrastruktura informatyczna w zupełności wystarcza do roztoczenia totalnej kontroli.

Ale nie chodzi tu wyłącznie o kontrolę o charakterze politycznym. Jak przekonuje przykład licznych świętych, wewnętrznej wolności nie są w stanie złamać nawet mury celi śmierci. Rewolucja już dawno odrobiła tę lekcję.

Shoshana Zuboff przestrzegając przed kapitalizmem inwigilacji mówi o „władzy nad wyobraźnią”, o możliwości modyfikacji ludzkich zachowań. Yuval Harari – z właściwym sobie prymitywizmem sformułowań – o „hakowaniu ludzi”.

Coraz lepsze algorytmy coraz lepiej nas poznają. Wiedzą, kiedy wstajemy i o której kładziemy się spać. To im spowiadamy się każdego dnia z tego co jemy, z kim się spotykamy i co oglądamy, gdy współmałżonka nie ma w pobliżu. Znają nasze gusta, smaki, plany, pragnienia, a nawet stany emocjonalne. Stajemy wobec nich nadzy. A oni, zamiast troskliwie okryć płaszczem „cyfrowego BHP” – bezwzględnie tę wiedzę wykorzystują.

Bazując na wieloletnich doświadczeniach ekonomii behawioralnej, wiedzą w którą strunę uderzyć, byśmy tańczyli jak zagrają. Niczym grzyb infekujący mózg mrówki, władcy BigTechów zamieniają nas w cyfrowe zombies. Zatraceni w sieci „proponowanych treści”, rekomendacji i „materiałów sponsorowanych”, z czasem zaczynamy uznawać je za nasze własne. To nie my posługujemy się Facebookiem. To Facebook posługuje się nami. I jak pasożyt z gatunku Ophiocordyceps unilateralis, w końcu doprowadza swojego żywiciela do śmierci.

Bo cenę, jaką przychodzi płacić za dostęp do najnowocześniejszych technologii, stanowią nie tyle dane poufne, czas czy pieniądze. Ceną jest nasze człowieczeństwo.

Poddani cyfrowej papce, nie potrafimy złożyć ciągów bodźców w całościowy obraz świata. Algorytmy nie zostawiają nam nawet sekundy na zastanowienie. Pismo zastępuje obrazek, reakcja – decyzję, emocja – fakt, a kłótnia – dyskusję. Jesteśmy zmęczeni natłokiem informacji i nie chce nam się już tego świata rozumieć. Chcemy go wyłącznie doświadczać. Zdeewoluowani do homo ludens – człowieka bawiącego się, poddani konieczności scrollowania, wprowadzamy się w stan autohipnozy i w tym stanie stajemy się podatni na wszelkie sugestie.

Już nie zamykają nas w „bańkach” – każdy z nas jest swoją własną bańką. A w zasadzie bajką, w której odgrywamy główną rolę; zawsze bohaterscy, najpiękniejsi, zwycięscy. I to wszystko bez nadmiernego wysiłku. A uzależnieni od swojego przefiltrowanego odbicia, prędzej zamkniemy usta całemu światu, byle trwać w skonstruowanej dla nas idylli.

Zredukowani do trasy między lodówką a telefonem, mylimy życie z grywalizacją, odkładając najważniejsze decyzje na bliżej nieokreślone „później”. Darmowa pornografia wbudowała w nasze oczy fotoshop, trwale oddzielający nas od prawdziwej miłości. Żebrzemy o uznanie, lajki, share’y. A gdy nie mamy nic wartościowego do przekazania, naszą walutą staje się skandal, efekciarstwo i sztuczna koloryzacja szarej rzeczywistości. Ciągle przesłodzeni, zapominamy, że za prawdziwy smak życia odpowiada sól.

Hiperindywidualizacja zamienia każdego z nas w bezludną wyspę, oddaloną od innych bezkresem oceanu. Z czasem dystans okazuje się zbyt wielki, przepaście zbyt głębokie do zasypania. Zaaferowani wlewaniem do bezdennej studni własnego „ja”, nie mamy już czasu dla drugiej osoby. W efekcie mąż przestaje poznawać żonę, a rodzice swoje dzieci. Awatar zastępuje człowieka, metawersum – rzeczywistość. To nie my gramy w gry; to ktoś rozstawia nas niczym pionki w partii o najwyższą stawkę.

Ale oni wciąż pragną więcej. Wola jeszcze wymyka się spod kontroli, a wiara wciąż nie pozwala zredukować życia do procesów elektrochemicznych. Dlatego walczą z jednym i drugim, budując coraz doskonalszą parodię Boga. „Microsoft prowadzi obecnie największą rozbudowę infrastruktury, jaką kiedykolwiek widziała ludzkość (…) roczne wydatki koncernu są wyższe niż krajowe inwestycje w sieci kolejowe, budowę tam, a nawet programy kosmiczne” – czytamy głosy zaniepokojonych ekspertów.

Celem, jak niegdyś IBM-u, jest dostarczenie na każde biurko już nie komputera osobistego, ale AGI – generalnej sztucznej inteligencji, cyfrowego quasi-bóstwa obdarzonego pewną formą świadomości. I podobnie jak w przypadku social mediów, ponownie będzie nam się wydawać, że to my jesteśmy dysponentami technologii. Tymczasem będzie dokładnie na odwrót. Nasz osobisty „asystent AGI” stanie się najwierniejszym kompanem i najlepszym przyjacielem. Jednocześnie – najsympatyczniejszym kapo i najlepszym stróżem złotej klatki. Elektrycznym pastuchem, który nawet nie będzie musiał być podpięty do prądu. Niczym zwierzętom z eksperymentu Pawłowa, nawet przez myśl nam nie przyjdzie, że może być coś „dalej, głębiej, mocniej, bardziej”. Że można w życiu sięgnąć po coś dużo lepszego.

Choć budowa molocha pożera nieprawdopodobne ilości środków, pretendenci do władzy nad światem nie żałują ani centa. Niech chociażby ten fakt da do myślenia techno-sceptykom. Kto pierwszy zamknie dżina w butelce, ten uzyska władzę, o jakiej nikomu się nie śniło. Oczywiście, nie będzie to żadna forma prawdziwej inteligencji, nie mówiąc już o świadomości. Będzie to natomiast najdoskonalsze złudzenie, iluzja praktycznie nie do przejrzenia przez umysł nieuzbrojony w zmysł wiary.

Dlatego bardziej od cyfrowego bóstwa, kurzweilowskiej „osobliwości”, zagraża nam mentalne niewolnictwo. Zamiana w „narzędzie do odczuwania” i udrożnioną rurę przesyłu wrażeń. Wiara w przekonanie, że im mniej nas samych, naszych poszukiwań, doświadczeń i decyzji, tym lepiej. Tak właśnie wygląda transhumanizm w praktyce.

Piotr Relich

===========================

Czytaj też:

https://pch24.pl/transhumanizm-czyli-ile-kosztuje-cyber-zbawienie/

Trans-humanistyczne wizje: Firma Elona Muska uzyskała zgodę na interfejs mózg-komputer człowieka

Transhumanistyczne wizje: Firma Elona Muska uzyskała zgodę na interfejs mózg-komputer człowieka

Piotr Relich transhumanistyczne-wizje-coraz-blizej-polaczenie-chipu-z-mozgiem-czlowieka

Założona przez Elona Muska firma Neuralink pochwaliła się uzyskaniem zgodny rządowej Agencji Żywności i Leków (FDA) na rozwój badań w obrębie interfejsu mózg-komputer. Od teraz będzie mogła testować rozwiązania na ludziach.

„Z radością informujemy, że otrzymaliśmy zgodę FDA na rozpoczęcie naszego pierwszego badania klinicznego na ludziach! Jest to wynik niesamowitej współpracy zespołu Neuralink z przedstawicielami FDA i stanowi ważny pierwszy krok, który pewnego dnia pozwoli naszej technologii pomóc wielu ludziom” – na Twitterowym koncie firmy.

Regulator jeszcze nie skomentował oświadczenia Neuralink. Mimo uzyskania zgody administracyjnej, firma wstrzymuje się jeszcze z rozpoczęciem rekrutacji uczestników do badań.

Interwencje administracyjne wstrzymywały poprzednie ambicje Muska. Właściciel Twittera i technologiczny wizjoner zapowiadał rozpoczęcie badań klinicznych kolejno na 2020 i 2022 r. Na przeszkodzie do tej pory stawały głównie względy bezpieczeństwa oraz oskarżenia o łamanie tzw. praw zwierząt, jako że mózgowe implanty testowano głównie na świniach i małpach.

Neuralink został założony przez Elona Muska w 2016 r. w celu opracowania funkcjonalnego interfejsu mózg-komputer, umożliwiającego wzmacnianie funkcji poznawczych mózgu za pomocą technologii informacyjnych. Narzędzie przedstawiane jest głównie jako „nowoczesny element medycyny naprawczej”, pomagający w leczeniu schorzeń i zaburzeń o podłożu neurologicznym. Od elementu naprawczego, dużo większe od zainteresowanie wzbudzają potencjalne możliwości udoskonalające (ang. enhanced).

Jak przekonywała chociażby Kathleen Phillips, wicedyrektor instytutu badawczego Imec z Belgii na World Economic Forum, jeszcze ściślejsze połączenie świata wirtualnego z mózgiem umożliwi np. szybsze przyswajanie informacji, tłumaczenie języków w czasie rzeczywistym, widzenie w ciemności czy wykrywanie alergenów w jedzeniu. To jednak nic w porównaniu z możliwościami, jakie stwarza zainstalowanie w implantach narzędzi wykorzystujących najnowsze osiągnięcia sztucznej inteligencji.

Zdaniem niektórych trans-humanistycznych „filozofów” Doliny Krzemowej, znalezienie efektywnego sposobu na połączenie ludzkiego mózgu z tzw. silną sztuczną inteligencją (ang. Artificial General Intelligence) doprowadzi do wykładniczego wzrostu ludzkiej inteligencji, powodując wprowadzenie człowieka na wyższy poziom ewolucji, z osiągnięciem fizycznej nieśmiertelności włącznie.

Źródło: bbc.co.uk / własne PCh24.pl PR

Transhumanizm, czyli ile kosztuje cyber-zbawienie?

Transhumanizm, czyli ile kosztuje cyber-zbawienie?

ks. prof. Piotr Roszak. transhumanizm


Ateiści transhumanistyczni mówią otwarcie, że aby osiągnąć „wieczne trwanie” człowiek musi zrezygnować z ciała, które przeszkadza, uwiera i ogranicza. Ciało trzeba zamienić na coś innego wcześniej pozbywając się go, oddając na przykład na „kompost”, który przyczyni się do wzrostu „Matki Ziemi” – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Piotr Roszak.

====================

Ile dzisiaj kosztuje zbawienie?

Tyle samo co zawsze. Cena się nie zmieniła. Zbawienie wymaga wiary w Jezusa Chrystusa – jedynego Odkupiciela człowieka i świata, a co za tym idzie współpracy z łaską, to znaczy wysiłku, by okazać się godnym Ewangelii (por Flp 1,27).

A ile kosztuje „zbawienie niekatolickie”?

Nie ma czegoś takiego jak „zbawienie niekatolickie”. Jeśli ktoś zostanie zbawiony to dlatego, że przyjął zbawienie od Chrystusa, a pełnia środków zbawienia jest w Kościele katolickim.

To, o co Pan pyta, tzw. „zbawienie niekatolickie”, które próbuje się dzisiaj lansować pod hasłem wiecznego szczęścia i dostatku jest zwykłą podróbką, zwykłym kłamstwem i fałszem. Takie coś kosztuje nieporównywalnie mniej niż wiara w Chrystusa Zmartwychwstałego, który jest zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla Greków. To droga na skróty, a jej promotorzy próbują wmówić światu i nam, że można osiągnąć zbawienie bez Chrystusa, bez wiary w Niego, bez wysiłku, bez Dekalogu, bez nauki Kościoła, bez wszystkich warunków, o których czytamy w Ewangelii. Przyjęcie Chrystusa domaga się bowiem zwleczenia z siebie starego człowieka, czyli ciągłej przemiany, otwarcia na łaskę i wolnego odpowiadania na nią, czyli to, co katolicy rozumieją jako ‘zasługa’.

Skąd więc ta potrzeba „świeckiego zbawienia” we współczesnym świecie?

To jedno z najważniejszych pytań, jakie należy dziś stawiać. W historii obserwowaliśmy próby nieustannego zajmowania miejsca chrześcijaństwa, rozcieńczania go i proponowania w jego miejsce czegoś łatwiejszego; czegoś, co dawało człowiekowi fałszywą namiastkę zbawienia, aby zaspokoić jego wewnętrzny głód poszukiwania świata metafizycznego.

Za każdym razem, niezależnie od tego, jak piękne hasła głosili „świeccy zbawcy”, głód człowieka poszukującego Boga nie został zaspokojony. Człowiek ma w sobie głód Stworzyciela, którego nie da się zastąpić i zakrzyczeć. Wszystkie imitacje i fałszywki „zbawienia” nie są tym, na co on liczy. Rozczarowują jedne wcześniej, drugie później…

Tak było przez wieki, tak jest i teraz z tą różnicą, że w XXI wieku mamy do czynienia z niespotykaną w dziejach ilością sekularnych wersji zbawienia. Potwierdza to, że chrześcijaństwo jest jedyną prawdziwą religią, że to ono ma do przekazania człowiekowi Prawdę, że to ono jest oryginalne i że to za nim tęskni człowiek, który został stworzony przez Boga w Trójcy Jedynego na Jego obraz i podobieństwo, a co za tym idzie: człowiek dopóty będzie niespokojny, dopóki nie pozna, nie uwierzy i nie spotka Stwórcy.

Ateiści – główni piewcy ideologii transhumanizmu – przez wiele lat głosili, że „śmierć to koniec! Game over, koniec meczu, gasimy światło”. Obecnie jednak widzimy tendencję wśród ateistów głoszących właśnie transhumanizm, że „śmierć to dopiero początek”. Początek czego? Czego oni chcą po śmierci? Czy w ogóle śmierć według nich istnieje?

Na naszych oczach dokonuje się zmiana strategii ateistycznej. Ateizm powoli, ale systematycznie przestaje tkwić w materializmie i negować duchowość człowieka. Od kilku lat ateiści próbują tłumaczyć duchowość człowieka w sposób naturalistyczny, a więc tylko i wyłącznie w wymiarze doczesnym, a w związku z tym proponują zaspokojenie nadprzyrodzonych, transcendentnych pragnień pewną nieokiełznaną i nieograniczoną ewolucją, która zmierza do nieuchronnego postępu.

Choć początkowo takie myślenie ewolucyjne opierało się na przekonaniu, że to biologia wyznacza kierunek rozwoju i prawa naturalne, które zgłębiamy, to teraz jest ona bowiem wypierana przez technologię, która „pomaga” ewolucji. Teraz już nie musimy słuchać mechanizmów przyrody, bo może przejąć ewolucje w swoje ręce. Możemy nią sterować i ukierunkowywać na to, co uznany za właściwe, stając się w ten sposób niejako bogiem.

Zgodnie z tym podejściem człowiek przestaje podlegać jakimkolwiek ograniczeniom i jest „skazany” na „wieczne trwanie”. Ma to oczywiście swoją cenę. Ateiści transhumanistyczni mówią bowiem otwarcie, ze aby osiągnąć to „wieczne trwanie” człowiek musi zrezygnować z ciała, które przeszkadza, uwiera i ogranicza. Ciało trzeba zamienić na coś innego wcześniej pozbywając się go, oddając na przykład na „kompost”, który przyczyni się do wzrostu „Matki Ziemi”.

Przez lata ateiści promowali klonowanie. Głosili m. in. hasło, że wystarczy się sklonować i będzie się istniało wiecznie. Dlaczego zdecydowano się porzucić teorię klonowania i zastąpić ją transhumanizmem? Dlaczego obecnie trzeba jednak porzucić ciało? Czym wówczas będzie człowiek? Maszyną? Świadomością, która tak jak w książce „Ubik” Philipa K. Dicka będzie się kontaktowała z ludźmi za pomocą specjalnych sprzętów elektronicznych?

To co proponują transhumaniści to tzw. cybernetyczna nieśmiertelność, a więc coś co znamy z filmów Sci-Fi o cyborgach, czyli tworach pół-ludzkich pół-mechanicznych, które cechują się odcieleśnioną inteligencją, która nigdy się nie starzeje, która wprawdzie może się uczyć, ale jednocześnie nie ma w niej rozpoznania co jest dobre, a co złe.

W założeniu transhumanizmu problemem człowieka jest jego ciało, które starzeje się, które jest narażone na choroby i wiele innych zagrożeń zewnętrznych, które domaga się jedzenia, picia i snu, i dlatego jest niedoskonałe. W związku z powyższym ciało trzeba zastąpić niebiologiczną strukturą, w której człowiek mógłby funkcjonować.

Tego typu myślenie jest zaprzeczeniem nie tylko 2000 lat chrześcijaństwa, ale całej historii świata. Nie chodzi w nim o uznanie natury, zjawisk i praw fizyki, czyli o coś, co od początku swego istnienia głosi Kościół katolicki, że natura jest dana człowiekowi, ale jednocześnie został on powołany do życia na chwałę Pana dzięki czemu zyska szczęście wieczne. W transhumanizmie to wszystko zostało odrzucone. Nie mamy już nawet do czynienia z ulepszaniem natury, z rozszerzaniem jej możliwości, tylko wręcz z zastąpieniem jej czymś innym. To dowodzi, w moim przekonaniu, że transhumanizm to de facto system totalizujący, ponieważ nie tylko chce odrzucić wszystko na czym świat został zbudowany, zaprzeczyć jego podstawowym prawom i wyeliminować religię jako taką. Wymienić religię przez zastąpienie jej sobą, transhymanizmem.

Zauważmy: transhumanizm ma ukrytą metafizykę. Jego „wyznawcy” mówią nam co jest prawdziwym światem, kiedy człowiek zachowuje się w sposób odpowiedni, moralny etc. Transhumanizm ma również wymiar psychologiczny, mianowicie: za pomocą czasem prymitywnych, czasem wyrachowanych sztuczek próbuje wzbudzić w człowieku wolę ciągłej zmiany, wmówić mu że jest powołany do pokonywania kolejnych granic własnej wytrzymałości i dokonywania nieustannych przemian w swoim życiu.

Ponadto transhumanizm ma również swój wymiar etyczny. Powiem więcej: pod wieloma względami zaczyna on przypominać klasyczną religię, w której brakuje jedynie liturgii. Poza tym ma on wszystkie elementy klasycznej religii, co pokazuje, że mamy do czynienia z pewną próbą zastąpienia czy też podważenia Chrystusa, Jego dzieła zbawienia i zastąpienia tego podróbką, Antychrystem czy jakkolwiek byśmy chcieli to zdefiniować.

A co jak ktoś wyłączy prąd? Co wówczas stanie się z „cybernetyczną świadomością”? Też zostanie wyłączona? Zniknie?

Pułapki w jakie wpada myślenie transhumanistyczne są niezwykłe. Obietnica nieśmiertelności została złożona na łamach magazynu „Time”, gdzie wyznaczono rok 2045, jako ten, kiedy ludzkość osiągnie nieśmiertelność. Obecnie transhumaniści twierdzą, że uda im się to przyspieszyć.

Kiedy jednak wczytamy się w to, co transhumaniści wypisują, to zauważymy, iż nie głoszą oni nieśmiertelności, która z teologicznego punktu widzenia jest wejściem w wieczność Boga, a więc poza czas. Ich „nieśmiertelność” to wieczne trwanie w czasie. Oznacza to, że kiedy nośnik, na którym zostaną zdeponowane struktury ludzkiej świadomości, inteligencja zostanie wyrażona w postaci sztucznych sieci neuronalnych czy jeszcze w jakiś inny sposób, a umysł zostanie przetransferowany w cybernetyczny gadżet to przecież ten nośnik nie jest trwały, niezniszczalny jak wszystko, co istnieje w świecie materialnym. Może on ulec rozbiciu, zgnieceniu, zepsuciu. Można np. wyłączyć prąd i przestanie działać.

To pokazuje tylko z jaką ułudą mamy do czynienia. To jest karmienie człowieka jakimiś fantastycznym opowiastkami. Gdy się człowiek im przyjrzy i rozłoży na czynniki pierwsze, to wówczas widać, że jest to fałszywa obietnica.

Tylko po co to wszystko, Księże profesorze?

Z jednej strony nie da się już zakrzyczeć pragnienia człowieka, które przekracza materię i prowadzi jego życie wewnętrzne oraz duchowe. Albo człowiek będzie je rozwijał w duchu wiary katolickiej, albo potrzebuje jakiejś protezy, jakiegoś zastępnika, które wyciszy to pragnienie na pewien czas. Współczesne zainteresowanie człowiekiem ze strony ludzi, o których rozmawiamy mówi wprost, że nie da się tego przeskoczyć. Oni zdają sobie sprawę, że chrześcijaństwo dobrze zdiagnozowało człowieka i jego potrzeby, że to jest prawdziwe. Właśnie dlatego próbują oni dać człowiekowi coś innego w zamian.

W mojej ocenie to jeden z głównych bastionów walki z chrześcijaństwem we współczesnym świecie. Wielu niestety „łapie się” na tego typu ideologie, ponieważ nie zdają oni sobie sprawy, że transhumaniści nie mają niczego do zaproponowania oprócz kłamstwa i fałszu.

Z drugiej strony istnieje mit, który od XIX wieku jest obecny w kulturze zachodniej. Jest to mit postępu, że ludzkość jest skazana na nieograniczony postęp technologiczny i w jakiejś mierze po prostu w to uwierzono. To kolejna pseudo-wiara, pseudo-religia, że oto Pan Bóg zostanie zastąpiony przez POSTĘP, który rozwiąże wszystkie problemy ludzkości i świata. Zamiast więc iść do prawdziwego Boga i przyjąć Jego łaskę można wybrać opcję B, czyli zaufać czysto ziemskiej technologii – nowemu zbawicielowi.

Widzimy jednak jak wiele etycznych dylematów niesie to za sobą o kwestiach teologicznych już nawet nie wspominając. Jeden przykład: dostęp do technologii, którą obiecują transhumaniści nie będzie równy, o czym mówią oni sami. Jest i będzie on uwarunkowany dostępnością finansową, a co za tym idzie – stworzy kolejne nierówności.

Czyli wracamy do odwiecznego banału, że dla wielu bogiem jest pieniądz?

Pieniądz i wszystko, co od niego pochodzi. Wystarczy zacytować fragment Ewangelii według św. Łukasza, w którym Pan Jezus mówi: „Żaden sługa nie może dwóm panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzał. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16,13).

Pan Jezus mówi nam, że ludzie dzielą się na dwa typy: ci, którzy pokładają nadzieję w Bogu oraz ci, którzy pokładają nadzieję w dobrach materialnych.

To jest odwieczny test dla człowieka, a zwłaszcza dla człowieka współczesnego czy jest on w stanie spojrzeć na siebie w Prawdzie oraz czy jest w stanie pokazać, że przyszłość nie jest tylko czysto ludzką domeną, ale jest darem Stwórcy, który zaprasza nas do wspólnoty z sobą. Chrześcijaństwo to właśnie głosi i to właśnie proponuje człowiekowi.

Ponadto, zaważamy, że to zagrożenie polega również na tym, że nurt transhumanistyczny ma charakter emancypacyjny – transhumanizm ciągle tkwi w ideologicznej papce XIX wieku, że trzeba człowieka uwolnić i wyzwolić. Oświecenie i jego wyznawcy głosili, że najpierw trzeba człowieka wyrwać spod wpływu instytucji, w pierwszej kolejności Kościoła. W ich mniemaniu człowiek nie powinien polegać na jakichkolwiek autorytetach tylko ma być autonomiczny i autentyczny, a co za tym idzie – sam tworzyć hierarchię wartości opartą na postępie technologicznym.

Kościół od zawsze odrywał człowieka od ślepego pędu ku rozwojowi. Mówiąc o postępie Kościół nieustannie zwracał uwagę, że ów postęp nie może się obrócić przeciwko człowiekowi. Obecnie trzeba bardzo dużo złej woli, żeby nie dostrzegać jak bardzo technologia może być nie zawsze w służbie dobra, co tylko potwierdza jak bardzo aktualne są przestrogi wielkich papieży XIX wieku.

Podkreślam jednak: nie chodzi o walkę z samą instytucją Kościoła. Chodzi o walkę z prawem naturalnym, chodzi o walkę z biologią, chodzi o walkę z człowiekiem. „Zbawienie” transhumanistów polega na tym, że człowiek przekroczy człowieka, że powstanie coś, co będzie post- czy też neo-człowiekiem. Transhumanizm jest jedynie etapem całej tej operacji. Ostatecznym celem jest post- czy neo-humanizm, a więc całkowite uwolnienie człowieka od ograniczeń wynikających z jego płciowości, seksualności, natury etc.

Widzimy jak tworzone są różne sojusze rozmiękczające prawdę o człowieku stworzonym jako mężczyzna i kobieta i w jaki sposób próbuje się zakwestionować chrześcijańską antropologię wyprowadzaną z powołania człowieka jako obrazu Bożego.

Sugeruje Ksiądz profesor, że ideologia LGBT, gender etc. to tylko etap na drodze do trans-, post-, neohumanizmu?

Ja nie sugeruję, tylko jestem o tym przekonany. Widać wyraźnie, że bardzo wiele współczesnych prądów harmonizuje ze sobą. Mimo że nie wszystkie mają jasno zdefiniowane cele, ale stanowią one etapy procesu mającego zdecydowanie większą ambicję niż tylko rozwiązywanie pewnych dylematów cywilizacyjnych.

W zbitce różnych ideologii, którym poddawany jest człowiek widać wyraźnie, że chodzi o stworzenie nowego świeckiego ideału. To nie są niewinne zmiany, które mają charakter terapeutyczny: doświadczamy słabości, choroby, cierpienia, więc chcemy to wyeliminować, znaleźć lekarstwo. NIE! Nie o to tu chodzi. Tu jest ukazywany nam bardzo wyraźnie model nowego człowieka, który trzeba zaakceptować, ponieważ jest to jedyny warunek, aby otrzymać technologiczne wsparcie, jakie jest obietnicą „trans-zbawienia”.

Tu nie chodzi o odkrywanie prawdy o człowieku. Tutaj chodzi o wmówienie nam jak w czasach totalitaryzmów, że to jest jedyna „prawdziwa prawda” i żadne fakty tego nie zmienią.

Widać wyraźnie, że rację mieli ci wszyscy, którzy przestrzegali, że wiek XX i XXI to stulecia ideologii. Niestety bardzo często nie potrafimy we właściwy sposób reagować na ideologie, bo myślimy, że to są „niewinne prądy filozoficzne”. Problem polega na tym, że te „niewinne prądy filozoficzne” nie mają na celu rozważań nad strukturą świata, sensem życia etc., tylko chcą dokonać radykalnej zmiany.

Zgadzam się, że XXI wiek to stulecie ideologii, ale czy nie jest to może również wiek neopogaństwa? Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z powrotem do czasów, kiedy składało się bożkom ofiary i oni mieli w zamian odwdzięczyć się. Teraz zapłaci się odpowiednią kwotę bożkom transhumanizmu i oni również w odpowiedni sposób odwdzięczą się…

Proszę zauważyć, że do tej pory starcie ideologiczne z Kościołem dokonywało się w obszarze antropologii, etyki, wizji życia społecznego etc. Obecnie wraz z rozwojem ideologii transhumanizmu to starcie przenosi się na poziom eschatologii – spraw ostatecznych człowieka, co zdradza w dużej mierze charakter neopogański tego ruchu w tym znaczeniu, że człowiek ma być bogiem, który sam sobie będzie w stanie zafundować zbawienie bez czyjejkolwiek pomocy. Mamy bowiem do czynienia z kulminacją wiary w samego człowieka, którego nieokiełznane możliwości z pewnością doprowadzą do tego samego, co otrzymałby on od Stwórcy. Człowiek powinien, według transhumanistów to wybrać, odrzucić Pana Boga i opierać się na sobie samym.

To jest pokusa, która towarzyszy ludzkości od samego początku. Upadek aniołów wiąże się z tym, że one nie chcą przyjąć od Boga Jego łaski, odrzucają ją. Lucyfer jest zakochany w sobie i uważa, że to on jest w stanie bez Boga osiągnąć wszystko. Średniowieczna teologia widziała w jego zachowaniu parodiowanie Boga… Ta szatańska pokusa mutuje i przejawia się w kolejnych postaciach. Transhumanistyczne zbawienie jest wyrazistym znakiem, że oto mamy kontr-propozycję do chrześcijaństwa. Skoro nie udało się go pokonać przez wieki, to w takim razie trzeba je podrobić, zastąpić nową religią, która będzie na pierwszy rzut oka oferowała to samo, co Kościół.

To wszystko są tak naprawdę odpryski gnozy, która próbuje sprowadzić człowieka do wymiaru inteligencji. Duchowość człowieka, jak wiemy z antropologii chrześcijańskiej, jest powiązana z ciałem. Człowiek jest duchem ucieleśnionym, a dusza, jak pisał św. Tomasz z Akwinu, jest formą ciała. Istnienie duszy poza ciałem, choć możliwe i trwające w chwili śmierci, domaga się dopełnienia w postaci zmartwychwstania ciała. Transhumaniści nie operują słowem „dusza”, tylko wolą niczym gnostycy mówić o „inteligencji” i „świadomości” przy czym sami przyznają, że nie są pewni czy to, co stworzą przenosząc umysł człowieka na dysk twardy będzie miało świadomość. Świadomość, którą znamy, jest bowiem powiązana z cielesnością i nie da się jej wypreparować.

Transhumanistyczne technologie mimo że obiecują wieczne szczęście w rzeczywistości dają jedynie jakieś formy trwania. Nie prowadzą one do Boga, tylko mają za zadanie odciągnąć człowieka od Niego. Chrześcijanie nigdy nie byli wrogami postępu. Chrześcijanie zawsze byli na tyle roztropni, żeby mówić, iż postęp może być wykorzystany zarówno jako dobro, jak i jako zło, że nie wszystko co jest możliwe, jest w 100-procentach dobre. W tym kontekście mamy bardzo ważną rolę do odegrania w tym transhumanistycznym szale wzmacnianym różnymi pseudo-publikacjami, pseudo-nadziejami i pseudo-konferencjami. Musimy pokazać, że jesteśmy prawdziwymi, gorącymi uczniami Chrystusa i wzywać świat do opamiętania, przeciwdziałając złu, jakie niesie za sobą transhumanizm.

W XIX wieku papież Grzegorz XVI i cały Kościół oskarżano, że są przeciwnikami postępu, ponieważ Ojciec Święty miał wówczas poważne wątpliwości co do działania kolei. Powiem tak: XIX-wieczny postęp był imponujący i niósł ze sobą nie tylko zmiany materialne, ale również wpływał na duchowe przeobrażenia, przed którymi Kościół chciał ostrzegać. Zdolność przemieszczania się była i jest imponującą zdobyczą cywilizacyjną. Wiemy jednak, ze przyczyniła się ona np. do zmian w sposobie prowadzenia wojny. Kościół nie twierdził, że kolej jest zła, tylko wzywał, żeby wykorzystywać ją w służbie dobra. Niestety dzisiaj brakuje takiego roztropnego namysłu, a dominuje wiara, że wszystko co jest lepszym rozwiązaniem technologicznym jest zawsze dobre. Ale czy na pewno?

Dziękuję za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Duch prorokuje: Sztuczna inteligencja zbada, co się dzieje w części czołowej i potylicznej mózgu – i zsynchronizuje procesy…

Prof. Duch prorokuje: Sztuczna inteligencja zbada, co się dzieje w części czołowej i potylicznej mózgu – i zsynchronizuje procesy.„Ta zmiana może nadejść szybciej niż nam się wydaje!”

https://nczas.com/2023/01/15/sztuczna-inteligencja-zmienia-wszystko-ta-zmiana-moze-nadejsc-szybciej-niz-nam-sie-wydaje/

Coraz większy jest postęp w metodach pomiaru aktywności mózgu, analizie danych neuroobrazowych i elektrofizjologicznych oraz zrozumieniu procesów zachodzących w mózgu. „Droga do Ludzkości+, czyli trans-humanistycznego społeczeństwa bardziej rozwiniętych gatunków ludzkich, jest pełna niebezpieczeństw, ale może wcale nie być aż tak długa” – mówi prof. dr hab. Włodzisław Duch z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UMK w Toruniu.

Obecnie ludzkość znajduje się w „nadzwyczajnym momencie rozwoju świata”, na progu możliwości „nadludzkiego ulepszenia”, kiedy podejmowane są próby „sprzęgania sztucznej inteligencji z naszymi mózgami” – zauważył prof. Duch z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podczas wykładu „Sztuczna inteligencja, neurotechnologie i rozwój ludzkości”. Naukowiec zadaje też pytanie, czy związana z tym przyszłość będzie „przyjemnym snem, czy może koszmarem? Czy transludzkie społeczeństwo jest tuż za rogiem?”.

Prof. Duch zauważył, że od 2020 roku ludzie mają do czynienia z tzw. czwartą rewolucją przemysłową, która jest efektem rozwoju sztucznej inteligencji (AI). Chodzi o szybki rozwój technologii, przede wszystkim – sztucznej inteligencji i robotyki, nauk behawioralnych, neuronauk; udoskonalania ludzkich możliwości dzięki bioelektronice, ingerencji w mózg, genetycznych modyfikacji oraz rozwoju medycyny spersonalizowanej.

Na początku badań nad sztuczną inteligencją ludzie – poprzez tworzenie nowych algorytmów – starali się nauczyć maszyny tego, co potrafi człowiek, przypomniał prof. Duch. „Ze względu na złożoność pewnych problemów nie wszystko można jednak opisać algorytmami. Jak na przykład zapisać za pomocą algorytmów umiejętność rozumienia ludzkiej mowy? Ludzie robią to w sposób intuicyjny” – zastanawiał się naukowiec. Dodał, że w XXI wieku naukowcy nie starają się już uczyć maszyn tego, co potrafi człowiek – wolą tworzyć systemy, które potrafią uczyć się same (to uczenie maszynowe, ang. machine learning). Pomocne są tu neurokognitywne technologie.

Identyfikując wzorce w sygnałach mózgowych, mierzonych za pomocą technik elektrofizjologicznych (EEG/MEG, ECoG) lub neuroobrazowych (fMRI, PET), naukowcy odkrywają wzorce aktywności mózgu reprezentujące myśli, intencje, emocje i inne stany psychiczne. „To prowadzi do wielu zastosowań, począwszy od obiektywnych metod diagnostycznych w psychiatrii, interwencji terapeutycznych z wykorzystaniem neuromodulacji, do neurorehabilitacji opartej na bezpośredniej stymulacji mózgu, połączonej z procedurami behawioralnymi” – wymieniał prof. Duch.

„Jesteśmy u progu realizacji marzenia, którym jest optymalizacja procesów mózgowych” – uznał. Jak dodał, na rynku są już dostępne aplikacje wspomagające leczenie padaczki, depresji, uzależnień i innych zaburzeń psychicznych. Osoby cierpiące na chorobę Parkinsona lub zaburzenia kompulsywno-obsesyjne, które mają wszczepione stymulatory w mózgu, mogą regulować swoje zachowanie za pomocą zewnętrznego kontrolera. Są też nieinwazyjne rozwiązania do monitorowania procesów w mózgu: elektroencefalografia, czy elektrokortykografia, czyli mikroelektrody – które wyłapują z mózgu sygnały, analizowane później przez sztuczną inteligencję. Ostatecznie zostają one przetłumaczone na decyzje, intencje, dźwięki i obrazy.

Natomiast interfejsy mózg-komputer (BCI) – które już istnieją, pozwalają na bezpośrednie sprzężenie mózgu z urządzeniami elektronicznymi. „Wszystkie te osiągnięcia szybko zmieniają ludzką naturę w niespotykany dotąd sposób, tworząc nowe sposoby interakcji społecznych” – zauważył profesor. Dodał, że trwają prace nad technologiami, które umożliwią transfer umiejętności z jednego mózgu do drugiego; nad zdekodowaniem snów, a nawet obrazów, które ludzie sobie wyobrażają.

Tworzy się również elektroniczne biomarkery, czyli filtry, które wychwytują informację, pozwalającą obiektywnie ocenić, czy ludzie cierpią na jakieś choroby psychiczne, np. schizofrenię, ADHD, czy depresję.

Natomiast w przypadku osób zdrowych naukowcy próbują optymalizować procesy zachodzące w mózgu poprzez neurofeedback.

„Ostatnio celem badań jest odkodowanie tego, co dzieje się w mózgu – i porównanie tych wyników z optymalnymi procesami. Następnie próbuje się określić, co trzeba zmienić w procesach mózgu, żeby je zoptymalizować” – powiedział prof. Duch. Może to w przyszłości pomóc ludziom cierpiącym na depresję, PTSD, koszmary. Jak wyjaśnił profesor, w przypadkach osób z tymi problemami naukowcy próbują „wykryć, które obszary mózgu komunikują się zbyt intensywnie – i osłabić te procesy”.

W przypadku osób uzależnionych od narkotyków lub nikotyny zadaniem neuro-technologii będzie zbadanie, co się dzieje w części czołowej i potylicznej – i zsynchronizowanie ich procesów, dzięki czemu rzucanie nałogu stanie się łatwiejsze.

Prof. Duch uważa, że dział nauki związany z neuro-stymulacją będzie się mocno rozwijać. Już dziś np. chorym na epilepsję lekooporną wszczepia się sensory, które „wyczuwają” nadchodzący atak i mogą go zahamować. Wszczepia się też mikroelektrody, które pomagają pacjentom z depresją czy bólami chronicznymi. „Dopiero uczymy się, jak ich używać” – zastrzegł prof. Duch.

Przypomniał też, że firma Elona Muska Neuralink pracuje nad technologią „neural lace” (w dosłownym tłumaczeniu znaczy to „koronka nerwowa”), która ma polegać na wszczepianiu siateczki elektrod do ludzkiego mózgu. Mają one pozwolić ludziom bezpośrednio odbierać sygnały z komputera i wysyłać je do tego urządzenia.

Sugerując, co może czekać ludzkość w przyszłości, prof. Duch podkreślił, że sztuczna inteligencja zmienia wszystko, w tym sposób uprawiania nauki. I przypomniał, że obecnie na czele badań stoją duże firmy i globalne konsorcja.

Zdaniem prof. Ducha oparta na sztucznej inteligencji automatyzacja doprowadzi do wielkich zmian społecznych. Jak podaje Word Ekonomic Forum: 85 milionów miejsc pracy zniknie do 2025 przez automatyzację, wiele zawodów przestanie istnieć. Nawet analiza dokumentów prawniczych da się zautomatyzować, np. używa się już programów do analizowania długich kontraktów.

Rosnące zrozumienie percepcji i języka może doprowadzić do autonomii sztucznej inteligencji. „Ewolucja myśli przeniesie się do wielowymiarowych światów poza naszym zrozumieniem. Roboty/systemy sztucznej inteligencji szybko będą się od siebie uczyć” – prognozuje prof. Duch.

Jego zdaniem w przyszłości „neuro-kognitywne technologie głęboko zmienią również nas samych”. „Przechodzimy od życia zwierzęcego do nowego wirtualnego świata, który sami kreujemy. Czy to nowy wspaniały świat, czy szczęście dla wszystkich? Nie stajemy się mądrzejsi, ale ta zmiana może nadejść szybciej niż nam się wydaje!” – zauważa prof. Duch.

Wykład prof. Ducha wygłoszony w grudniu został zorganizowany przez UMK w Toruniu w ramach YUFE Academy. Akademia YUFE to seria wykładów, warsztatów i zajęć organizowanych przez uczelnie zrzeszone w jednym z pierwszych uniwersytetów europejskich – konsorcjum YUFE (Young Universities for the Future of Europe).

Transhumanizm. Chcą by była to „lucyferyczna religia jutra”. Stare herezje w nowym opakowaniu.

Piotr Relich https://pch24.pl/transhumanizm-lucyferyczna-religia-jutra/

Jak to jest, że do bólu materialistyczni technokraci, przekreślający istnienie nieśmiertelnej duszy i transcendentnego Boga, z nadzieją wyczekują momentu, w którym człowiek przekroczy własną naturę, stając się „równy bogom?” I według tej wiary projektują rozwiązania dla całej ludzkości.

Transhumanizm to, w bardzo wielkim skrócie, zbiór poglądów upatrujących wyniesienia człowieka na wyższy poziom ewolucji dzięki współczesnym technologiom. Jak przekonuje czołowy przedstawiciel tego ruchu oraz dyrektor ds. sztucznej inteligencji w Google Raymond Kurzweil, obserwowane rewolucje w genetyce, robotyce i nanotechnologii umożliwią w niedługim czasie połączenie człowieka z maszyną, „wyzwalając” rozum od ograniczeń biologii. W połączeniu natomiast z dalece doskonalszą od ludzkiej, sztuczną super-inteligencją, zapewnią mu osiągnięcie boskości.

I choć zwolennicy technologicznej transcendencji unikają odniesień do metafizyki jak ognia, wykorzystując pojęcia z dziedziny duchowości jedynie do zobrazowania opisywanych zjawisk, wiele elementów transhumanistycznej teorii musimy przyjąć na wiarę. Zero-jedynkowa, oparta o rachunek prawdopodobieństwa, logiczno-matematyczna oprawa stanowi jedynie atrakcyjną ornamentykę, mającą przekonać „racjonalne”, wyzwolone od historycznych „zabobonów”, czyli tradycyjnych religii, umysły.

Wiara w postęp

Człowiek od zawsze pragnął nieśmiertelności. Jednak z braku odpowiednich narzędzi, do opisywania rzeczywistości „po tamtej stronie” służyły religie. Do czasu. Dzisiejsi transhumaniści, widząc w śmierci zaledwie problem techniczny, możliwy do rozwiązania dzięki coraz doskonalszym zabiegom regeneracyjnym, a z czasem zastąpieniu sztucznymi komponentami całej biologicznej tkanki uważają, że w przyszłości nie będziemy musieli wcale umierać. Tym samym – przekonują – to nauki przyrodnicze, nie Chrystus wyzwolą człowieka z dotychczasowych ograniczeń.

Immortalizm, czyli podtrzymywanie pragnienia życia wiecznego, to jednak cecha charakterystyczna wszystkich systemów religijnych. W przypadku transhumanizmu poruszamy się wciąż w przestrzeni „być może”, nawet jeżeli jego czołowi ideolodzy, bazując na spełnionych przepowiedniach w dziedzinie informatyki, zapewniają o rychłym ziszczeniu również wizji dotyczących pokonania śmierci.

Transhumaniści wyczekują również nadejścia swego rodzaju Techno-Mesjasza. Wspomniany już Kurzweil nazywa moment połączenia poddanemu cyborgizacji człowieka ze świadomą sztuczną inteligencją „nadejściem Osobliwości” (ang. Singularity) i przepowiada jego nadejście w okolicach 2045 r. Swój optymizm, bazujący na koncepcji przyspieszającego rozwoju określa jako niemal „religijny”.

Zmodyfikowany w ten sposób ludzki mózg uzyska nieskończone możliwości poznawcze, zmieniając otaczającą nas rzeczywistość w niespotykanym wcześniej stopniu. Moment „technologicznej teofanii” rozpocznie nową erę w historii świata i człowieka. Epokę zwycięstwa nad śmiercią, epidemiami i wojnami, zapewniającą wieczne życie, a nawet umożliwiającą wskrzeszanie zmarłych (za pomocą pozostawionych na przeróżnych nośnikach okruchów „świadomości”). Prowadzący do niej rozwój technologiczny, zapewni więc człowiekowi – z braku lepszego słowa – wprost „zbawienie”.

Z kolei dominujący w ich przepowiedniach enkefalocentryzm (redukowanie człowieczeństwa do jedynie funkcjonalności ludzkiego mózgu), wraz z całkowitym odrzuceniem jego duchowego wymiaru niesie konieczność fundamentalnej zmiany dotychczasowego kodeksu moralnego. Skoro o tym „co dobre i złe” nie decyduje już uśmiercona dusza, lecz mózg, to jego rozwój w tempie wykładniczym diametralnie zmieni sposób w jaki postrzegamy świat i oceniamy nasze czyny. Co więcej, skoro jak przekonuje Yuval Noah Harrari, wolna wola człowieka to „iluzja” przysłaniająca deterministyczne mechanizmy biochemiczne w naszym ciele, to wraz z nią przemianie podlega również koncepcja odpowiedzialności. Przekazane na Synaju „prawa wyryte w sercach”, trzeba będzie zastąpić stworzonym od nowa kodeksem „zainstalowanym” w naszych mózgach.

A jaki to będzie kodeks, mogą świadczą jego słowa: „Z powodu bezkompromisowych humanistycznych przekonań głoszących świętość ludzkiego życia podtrzymujemy je u osób starszych do momentu, gdy osiągają tak żałosny stan, że sami musimy postawić sobie pytanie co w tym właściwie świętego”.

Według izraelskiego futurologa, szkoda wysiłków na zrozumienie moralności i etyki jutra, ponieważ wszystkie próby zrozumienia homo deus (człowieka boskiego) przez homo sapiens – poprzedni etap ewolucji, spełzną na niczym. Zamiast tego, Harrari proponuje „dataizm” – czyli wiarę w potęgę algorytmów, które bazując na dostarczanych od urodzenia informacjach, będą „znały nas dużo lepiej niż my sami” i na tej podstawie podsuną nam najlepsze rozwiązania.

Stare herezje w nowym opakowaniu

Wśród niektórych historyków panuje przekonanie, że „w starożytności wymyślono już wszystko”. I rzeczywiście, choć technokraci opierają swoje post-człowiecze wyobrażenia o wynalazki ostatnich lat, to wiele z ich „rewolucyjnych” tez czerpie obszernymi garściami z antycznych koncepcji, sprzecznych, a często wręcz wrogich chrześcijaństwu.

Transhumaniści widząc w mózgu jedynie neuronową sieć przesyłu informacji, przekonują, że jego skończona, oparta na materiale organicznym „moc obliczeniowa” nie sprosta możliwościom jakie niesie choćby rozwój sztucznej inteligencji. Stąd imperatyw „wyzwolenia” umysłu z ograniczeń ciasnego, biologicznego więzienia. Obsesyjna chęć wydostania się z „biologicznej klatki” przywodzi na myśl manichejskie pomysły wyzwolenia „wewnętrznej światłości” z wpływu materii. W tej koncepcji, wszystko co materialne zawiera pierwiastek zła, przeszkadzający człowiekowi w osiągnięciu doskonałości. Jakże to dalekie od chrześcijańskiego postrzegania ciała jako „świątyni Ducha Świętego”, które w uwielbionej postaci Zmartwychwstanie wraz z duszą. Natomiast wyzwolenie przez technologię pachnie również gnostycką koncepcją samozbawienia przez wiedzę.

Obecnie, dzięki coraz doskonalszej technologii virtual reality, możliwa jest coraz bardziej immersyjna ucieczka w świat wirtualny. Natomiast jak przekonują transhumaści, wkrótce będziemy mogli surfować po internecie rzeczy „całym sobą”. Ewolucja od człowieka, przez posiłkującego się cybernetycznymi wspomagaczami trans-człowieka, a następnie pozbawionego powłoki cielesnej istoty post-ludzkiej, brzmi jak droga do obecnej w wierzeniach dalekowschodnich nirwany. Poprzez kolejne „wcielenia” dojdziemy w końcu do etapu rozpłynięcia się w cybernetycznym wszechświecie.

Jednak samej idei „transferu umysłu” w przestrzeń pozabiologiczną, transhumaniści nie są w stanie udowodnić metodą naukową. Dlatego wszystkie próby jej opisu korzystają z zapożyczeń języka religii. Tam gdzie technokraci nie potrafią udowodnić swoich tez, pojawiają się odniesienia metafizyczne. Ta nieuczciwość intelektualna, polegająca na zapełnianiu teoretycznych dziur mieszając porządek pojęciowy jest cechą charakterystyczną okultyzmu.

Myśl transhumanistyczną przepełnia imperatyw hedonistyczny, każący zaprząc technologię do zwalczania wszelkich oznak cierpienia w połączeniu z odkrywaniem kolejnych pokładów przyjemności. To nic innego jak współczesna, stechnicyzowana odmiana starego jak świat libertynizmu, usprawiedliwiającego wszelkie aberracje w imię absolutnej wolności.

Z całkowitym odrzuceniem Krzyża i ofiary idzie w parze bardzo silny – i tu ponownie – czerpiący z doświadczeń gnostyckich antynatalizm. Zajęty wyzwalaniem „nasienia światła” gnostyk prokreację uważał za przysparzanie niepotrzebnych cierpień przyszłym pokoleniom. Transhumanista dążąc do fizycznej nieśmiertelności nie potrzebuje pozostawiać fizycznych śladów swojej obecności w postaci np. genów u dzieci. Transhumaniści, podobnie jak gnostycy chcą stanowić elitarną, wąską grupę „oświeconych”.

W projekcie przekraczania natury, co oczywiste, nie odwołują się do nadprzyrodzonej Łaski, lecz pragną wydostać się z „kajdan Matki Natury” za pomocą własnych możliwości. Jak podkreśla dr Michał Ziółkowski MI, „wynika z tego, że opierają się w swym projekcie na sugestii szatana: eritis sicut dii (będziecie jak bogowie), która z biblijnego punktu widzenia wydaje się głównym motorem napędowym ich futurystycznych pomysłów”.

Jak kontynuuje: „z tego względu związki idei transhumanistycznych byłyby bliższe pewnym formom satanizmu niż chrześcijaństwu”. Dowodów na tak jednoznaczną ocenę dostarczają sami przedstawiciele tego ruchu. Jeden z czołowych transhumanistów Max More w 1997 r. opublikował tekst In Praise of the Devil (ang. Ku chwale Diabła), w którym wychwala Lucyfera jako prometejską postać, zachęcającego człowieka do samorozwoju w celu zrzucenia ograniczeń nałożonych przez złowrogiego Boga Jahwe.

Zmienić człowieka

Każdy, kto wykazuje choć cień wątpliwości wobec determinizmu technologicznego i radykalnego ewolucjonizmu wie, że przepowiednie głoszone przez Kurzweila, Davida Pearce’a (dyrektora World Transhumanist Association) czy Harrari’ego wcale nie muszą się ziścić. Nie wiadomo, czy pozbawiona biologicznego nośnika sztuczna inteligencja kiedykolwiek osiągnie świadomość, oraz czy uda się ją połączyć z człowiekiem np. za pomocą milionów nanorobotów umiejscowionych w naczyniach włosowatych mózgu.

Jednak odświeżenie starych idei przez autora „Homo Deusa” niekoniecznie ma a celu przywrócenie wiary w „Osobliwość” czy „religię algorytmów”. Jak w każdej rewolucji, głoszenie haseł postępu i lepszego jutra służy przede wszystkim zmianie człowieka. Człowieka wiecznie podpiętego do sieci, a jednocześnie niesamowicie samotnego, któremu mimo dostarczenia wszelkich możliwych podniet wciąż mało. Człowieka zabijającego bezsens istnienia za pomocą „gier komputerowych i narkotyków”, zrzekającego się wolnej woli na rzecz znających go lepiej niż on sam władców algorytmów. Pozbawionemu relacji międzyludzkich doskonałego niewolnika, zamkniętego w klatce niepewności wobec nawet tak podstawowych fundamentów rzeczywistości jak płeć.

Ulubieniec salonów i naczelny ideolog Światowego Forum Ekonomicznego stwierdza wprost: „z chwilą gdy ludzie zaczną uważać (słusznie czy też nie), że mają realną szansę uniknięcia śmierci, pragnienie życia sprawi, że przestaną chcieć ciągnąć rozklekotany wóz sztuki, ideologii i religii”. I być może o to chodzi jego promotorom w pierwszej kolejności.

Piotr Relich

Biden podpisuje rozkaz wykonawczy mający na celu rozpętanie trans-humanistycznego piekła na Amerykę i świat

[publikuję z pewnym wahaniem: Może ktoś z USA sprawdzi, czy rzeczywiście Józio taki papier podpisał. Bo TO rzeczywiście piekielne.. Mirosław Dakowski]

https://gloria.tv/post/iqqtsANneywT4Gkytx7t1cqBV
Jeśli ktokolwiek potrzebował dowodu, że siły pchające dźwignie za bezmyślnym kretynem, który siedzi w Owalnym Gabinecie, są w pełni zgodne z agendą Światowego Forum Ekonomicznego / Organizacji Narodów Zjednoczonych dotyczącą tyranii biomedycznej i transhumanizmu, nie szukaj dalej niż zarządzenie wykonawcze, które podpisał Joe Biden w poniedziałek 12 września.
Po cichu zdobywszy podpis Bidena na tym dokumencie, jego opiekunowie mogli dać nam najbardziej złowieszczy znak, że stoimy na progu technokratycznego systemu bestii jednego świata. Przygotuj się, aby zająć stanowisko, ponieważ za chwilę stanie się o wiele bardziej intensywne.
Orwellowski tytuł tego dokumentu, Zarządzenie wykonawcze w sprawie rozwoju innowacji w dziedzinie biotechnologii i bioprodukcji na rzecz zrównoważonej, bezpiecznej i bezpiecznej amerykańskiej biogospodarki , zapewni, że jego znaczenie przeleci ponad głowami 99 procent mediów, nawet konserwatywnych.
Przeczytają to i ziewają. Błagam wszystkich czytających ten artykuł, aby nie popełniali tego samego błędu.
Ze względu na tajemny język naukowy, w którym napisano ten dokument, nawet większość z tych, którzy poświęcają czas na jego przeczytanie i przestudiowanie (zapewniam, że nie Biden) nie zrozumie w pełni tego, co jest zlecane przez Biały Dom.
Właśnie tam staramy się pomóc.
Karen Kingston, były pracownik firmy Pfizer i obecny analityk branży farmaceutycznej i urządzeń medycznych, pomaga nam rozszyfrować, co się dzieje w tym zarządzeniu.
Kingston stwierdził w poście na Twitterze:
„Pozwólcie mi czytać między wierszami dla Ameryki. Rozporządzenie wykonawcze Bidena z 12 września 2022 r. deklaruje, że Amerykanie muszą zrzec się wszystkich praw człowieka, które stoją na drodze transhumanizmu. Standardy bezpieczeństwa badań klinicznych i świadoma zgoda zostaną wyeliminowane, ponieważ staną na drodze do powszechnego uwolnienia technologii edycji genów potrzebnych do połączenia ludzi z AI, aby osiągnąć społeczne cele Nowego Porządku Świata, zbrodnie przeciwko ludzkości są nie tylko legalne, ale obowiązkowe”.
Oto jeden z najbardziej niepokojących fragmentów rozporządzenia wykonawczego Bidena:
„Musimy opracować technologie i techniki inżynierii genetycznej, aby móc pisać obwody dla komórek i przewidywalnie programować biologię w taki sam sposób, w jaki piszemy oprogramowanie i programujemy komputery… w tym za pomocą narzędzi komputerowych i sztucznej inteligencji…


Patrick Wood, ekonomista i autor kilku książek o technokracji, od czterech dekad śledzi ruchy transhumanistyczne i globalne ruchy technokratyczne. Powiedział mi, że Kingston nie przesadza.
Powiedział, że to EO jest dowodem na to, że gałąź wykonawcza jest teraz własnością przemysłu biomedycznego/farmaceutycznego. Odtąd to Katy zablokuje drzwi.
„Transhumaniści z Big Pharma całkowicie przejęli politykę rządu i fundusze podatników, aby promować swój własny antyludzki program hakowania oprogramowania życia” – powiedział mi Wood. „To również wyraźnie pokazuje, kto ma władzę i kto ustala politykę w Ameryce”.
Wstrzyknięcia mRNA, które już weszły do ciał co najmniej 70 procent dorosłych w USA (i mniejszego odsetka dzieci) wyznaczają „bramę do transhumanizmu”. Powiedzieli nam o tym Kingston, a także nieżyjący już dr Zev Zelenko i dr Robert Malone, współtwórca platformy mRNA.
LeoHohmann.com była jedną z pierwszych stron, które dały ostrzeżenie na byłego dyrektora medycznego Moderny, Tal Zaksa, który powiedział światu prosto w grudniu 2017 roku, że „ Zhakowaliśmy oprogramowanie życia ” i że ta edycja genów mRNA biotechnologia zostałaby włączona do szczepionek, aby leczyć i zapobiegać wszelkim chorobom. Widzieliśmy, jak dobrze działają, kiedy miliony chorują, a dziesiątki tysięcy umiera po otrzymaniu dwóch lub więcej dawek zastrzyków Covid oferowanych przez Moderna i Pfizer. Gdy FDA i CDC są teraz całkowicie na pokładzie, ta technologia mRNA jest stosowana w wielu innych szczepionkach, w tym w szczepionkach przeciw grypie.
Nakaz wykonawczy z 12 września został bez wątpienia wprowadzony jako wsparcie dla dalszych eksperymentów na populacji ludzkiej i spodziewam się, że przemysł szczepionkowy wykorzysta go do maksimum. Wkrótce zobaczymy powrót mandatów szczepienia, tym razem bardziej zaciekle nadzorowanych i egzekwowanych niż wcześniej.
Ten EO mógł również zostać zsynchronizowany, przynajmniej częściowo, w oczekiwaniu na nowy traktat pandemiczny, który administracja Bidena ma nadzieję, że przejdzie w przyszłym roku przez Światową Organizację Zdrowia ONZ. Traktat ten przeniesie suwerenność w sprawach „nagłych sytuacji zdrowotnych” z poziomu krajowego na WHO.
Wood powiedział, że zamierzonymi konsekwencjami EO jest przesunięcie granicy modyfikacji genetycznej wszystkich żywych istot, a zwłaszcza ludzi. Wierzy, że to ostatecznie wywoła największą publiczną reakcję we współczesnej historii.
„Biden zobowiązuje się nie tylko do finansowania, ale także do transformacji całego rządu, aby wesprzeć ten antyludzki plan od góry do dołu” – pisze Wood. „Automatycznie blokuje również każdą agencję lub dział przed sprzeciwem”.
Poniżej przedstawiamy tylko kilka najważniejszych informacji zacytowanych bezpośrednio z dokumentu:
-Termin „biotechnologia” oznacza technologię, która ma zastosowanie lub jest możliwa dzięki innowacjom nauk przyrodniczych lub opracowywaniu produktów.
-Termin „bioprodukcja” oznacza wykorzystanie systemów biologicznych do opracowywania produktów, narzędzi i procesów na skalę komercyjną.
-Termin „biogospodarka” oznacza działalność gospodarczą wywodzącą się z nauk przyrodniczych, szczególnie w obszarach biotechnologii i bioprodukcji, obejmującą przemysł, produkty, usługi i siłę roboczą.
-Termin „dane biologiczne” oznacza informacje, w tym powiązane deskryptory, pochodzące ze struktury, funkcji lub procesu systemu biologicznego (systemów biologicznych), które są mierzone, gromadzone lub agregowane w celu analizy.
-Termin „kluczowe obszary badań i rozwoju” obejmuje podstawowe badania i rozwój wschodzących biotechnologii, w tym biologię inżynieryjną; inżynieria predykcyjna złożonych systemów biologicznych, w tym projektowanie, budowanie, testowanie i modelowanie całych żywych komórek, komponentów komórkowych lub systemów komórkowych; ilościowe i oparte na teorii multidyscyplinarne badania mające na celu maksymalizację konwergencji z innymi technologiami prorozwojowymi; oraz nauki regulacyjne, w tym opracowywanie nowych informacji, kryteriów, narzędzi, modeli i podejść do informowania i wspomagania podejmowania decyzji regulacyjnych. Te priorytety w zakresie badań i rozwoju powinny być połączone z postępami w modelowaniu predykcyjnym, analityce danych, sztucznej inteligencji, bioinformatyce, wysokowydajnych i innych zaawansowanych systemach obliczeniowych, metrologii i normach opartych na danych oraz innych technologiach wspomagających nauki o życiu.
-Termin „nauki przyrodnicze” oznacza wszystkie nauki, które badają lub wykorzystują żywe organizmy, wirusy lub ich produkty, w tym wszystkie dyscypliny biologii i wszystkie zastosowania nauk biologicznych (w tym biotechnologię, genomikę, proteomikę, bioinformatykę oraz badania farmaceutyczne i biomedyczne, oraz technik), ale z wyłączeniem badań naukowych związanych z materiałami radioaktywnymi lub toksycznymi chemikaliami niepochodzącymi z biologii, lub syntetycznymi analogami toksyn.

Oznacza to, że ludzie będą wydobywać dane w celu ich najbardziej osobistego posiadania, ich właściwości DNA i genomu, a rząd nie zapewni żadnej ochrony.
W rzeczywistości będzie wspierany i postrzegany jako zielone światło dla praktyków biomedycznych na całym świecie. Celem technokratycznych właścicieli Agendy 2030 jest katalogowanie, mapowanie i monitorowanie każdej żywej istoty na ziemi.
Zostało to nakreślone na początku 2000 roku przez nieżyjącą już badaczkę Rosę Koire i ułożone w formie książkowej w 2011 roku za pomocą „ Za zieloną maską: Agenda ONZ 21 ”. Koire była demokratką, ale rozumiała, że obalenie Ameryki, a właściwie każdego narodu dawniej wolnego świata, nie zostanie dokonane przez lewicę czy prawicę, ale przez ponadnarodowych globalistów, którzy nie są przywiązani do żadnego konkretnego narodu. W rzeczywistości ci globaliści nienawidzą modelu państwa narodowego, który dominuje nad światem od tysięcy lat. Ich celem jest „globalne zarządzanie” i mówią to głośno we własnych dokumentach.
Nie bać się.
Nie daj się zastraszyć.
Prawda nie zostanie pokonana.
Ludzkość zwycięży te antyludzkie eugeniki, ponieważ mamy żywe dusze i jesteśmy stworzeni na obraz Świętego Boga z indywidualną wolną wolą.
Dzięki temu my, ludzie, jesteśmy w stanie nawiązać osobistą więź z Jezusem Chrystusem i jedynym Trójjedynym Bogiem Biblii. Ci, którzy łapią przynętę globalistów i poddają się światowemu systemowi, w istocie oddadzą swoje człowieczeństwo w zamian za puste obietnice bezpieczeństwa i ochrony. Staną się transludźmi, tracąc w pewnym momencie zdolność łączenia się z Bogiem. To bardzo duży krok i decyzja, która prędzej czy później stanie przed każdym człowiekiem, gdy ta technologia się rozwinie. Twoja dusza będzie zależeć od wyboru, którego dokonasz. Czy pójdziesz za Bogiem, czy za człowiekiem?
Przede wszystkim jest to walka duchowa.
Musimy nadal ujawniać złowrogi program transhumanistyczny, że ci globalistyczni drapieżcy zrobili wszystko, co w ich mocy, aby ukryć je w naukowym języku ojczystym, o którym wiedzą, że zachwyci i zmistyfikuje przeciętnego człowieka. Odszyfrowaliśmy to dla Ciebie w tym artykule od dwóch najlepszych chrześcijańskich ekspertów na ten temat dostępnych obecnie na świecie – Karen Kingston i Patricka Wooda. [No, tu już wyraźnie przersadzili!! M. D.]

Okrutna twarz transhumanizmu: Chemiczna kastracja dzieci. Lupron – używany do kastracji przestępców seksualnych.

Matt Walsh jest mężem i ojcem czwórki dzieci. W mediach głównego ścieku jest określany jako: “ prawicowy , a czasem jako konserwatywny lub skrajnie prawicowy”. Autor książek, wywiadów, audycji, a także filmów. Jeden z nich: Czym jest kobieta? prezentujemy poniżej. Na początku w formie krótkiego  fragmentu wywiadu z lekarką kastrującą chemicznie dzieci za pomocą środka stosowanego m.in. do… kastracji pedofilów. Pod koniec cały film.

Matt Walsh: Jeden ze środków to Lupron

Lekarka gender: Zgadza się.

Matt Walsh: …który jest używany do chemicznej kastracji przestępców seksualnych

Lekarka gender: Wiesz co? Nie jestem pewna czy powinniśmy kontynuować wywiad ponieważ zmierza on w pewną określoną stronę…

Matt Walsh: Cóż jesteś lekarzem…

Lekarka gender: Tak, jestem lekarzem.

Matt Walsh: I nie chcesz rozmawiać o środkach medycznych, które dajesz dzieciom?

Lekarka gender: Jeszcze raz. Jestem lekarzem i używam leków. Wybierasz eksploatujące słowa chemiczna kastracja… leki, które daję dzieciom…

Matt Walsh: używam chemicznego sformułowania, które było w słowniku

Lekarka gender: To nie jest prawidłowe sformułowanie na blokowanie dojrzewania (…) A ja powiem jako pediatra, który opiekuje się setkami tych dzieci, że używając tej terminologii jesteś złośliwy i szkodliwy

Matt Walsh: Znajdą się tacy, którzy powiedzieliby, że dawanie chemicznych środków kastracyjnych dzieciom jest szkodliwe i złośliwe.

What Is a Woman?

“To pytanie, którego nie wolno ci zadać. Dokument, którego nie chcą, żebyś obejrzał. Czy role płciowe to tylko „konstrukt społeczny”? Czy kobieta może być „uwięziona w ciele mężczyzny”? Czy bycie kobietą w ogóle coś znaczy? Kiedyś myśleliśmy, że bycie kobietą ma coś wspólnego z biologią, ale najlepsi eksperci w kraju zapewniają nas, że zdecydowanie tak nie jest. Więc Matt Walsh usiadł z ekspertami i zapytał ich bezpośrednio. Odkrywa, że ​​nikt – nie lekarze, terapeuci, psychiatrzy czy politycy – nie potrafi zdefiniować słowa „kobieta”. Walsh odkrywa szokujące i przerażające korzenie radykalnej ideologii gender i dowiaduje się dokładnie, w jaki sposób aktywiści i ideolodzy próbują prać mózgi naszym dzieciom. Ujawnia również strategię pokonania zbiorowego szaleństwa, które przejęło nasze społeczeństwo”.

https://youtu.be/fr23Aaq-riQ

1 komentarz

TRANSHUMANIZM JEST RÓWNIE NIEBEZPIECZNY JAK NAZIZM CZY KOMUNIZM

Nowy reżim nadzoru czyli skąd mutuje transhumanizm

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/06/30/nowy-rezim-nadzoru-czyli-skad-mutuje-transhumanizm/

Cała ta idea, że ludzie mają duszę lub ducha i nikt nie wie, co się w nich dzieje, i że mają wolną wolę. To wszystko się skończyło. Innymi słowy, transhumanizm ma na celu przekształcenie ludzi w roboty. Wolna wola? Skończyła się. Transhumanizm to koniec humanizmu i koniec ludzkości.

−∗−

Tłumaczenie artykułu i transkrypcji zawartego w nim filmu z serwisu RAIR Foundation na temat źródeł i podobieństw transhumanizmu. Materiał wideo zawiera wypowiedź przedstawicielki holenderskiej partii FvD.

____________***____________

Holenderska Partia Polityczna ostrzega: „Transhumanizm jest równie niebezpieczny jak nazizm czy komunizm”

Davos i Yuval Harari chcą stworzyć fizycznie i intelektualnie lepszą istotę, którą elity mogą kontrolować dla tak zwanego większego dobra – na przykład, aby uratować planetę lub uniemożliwić ludziom głosowanie na Trumpa”.

Przez kilka miesięcy holenderska partia Forum na rzecz Demokracji (FvD) tworzyła anglojęzyczne filmy o najbardziej ważkich problemach zagrażających naszemu światu. W najnowszym filmie tej konserwatywnej partii, jej członkini, Simone Kerseboom ostrzega nas przed powrotem totalitaryzmu narzucanego przez globalistyczną elitę poprzez transhumanizm.

Polityk omawia wywrotowe Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), z jego założycielem Klausem Schwabem i doradcą Yuvalem Hararim, którzy planują położyć kres wolnej woli i przekształcić ludzi w roboty.

=========================

Tu film, ale w oryginale. MD

======================

Transkrypcja

Musisz podążać za nauką [follow science]. Gdzie już wcześniej słyszeliśmy to zdanie? Jak wiecie, było używane do obrony przerażającej polityki Covid, opartej o lockdown i godzinę policyjną na całym świecie, co zniszczyło ludzką wolność.

Ale jak wiemy, polityka ta w ogóle nie była zgodna z nauką. Zamiast tego ‘podążali’ za naukowcami, z których część to bardzo złowrodzy ludzie, a którzy nie mieli na celu ochrony zdrowia, ponieważ Covid jest niebezpieczny, ale zamiast tego odurzali się możliwościami posiadania ogromnej władzy i czego dokonali – oczywiście – z pomocą polityków chcących tego samego.

Jednak to samo wyrażenie, nakazujące potrzebę podążania za nauką, można również usłyszeć z ust Yuvala Harariego, izraelskiego intelektualisty, który stał się guru Klausa Schwaba, który to z kolei jest guru Davos. Harari używa go do obrony transhumanizmu. Podobnie jak Schwab, Harari mówi, że Covid jest okazją do rozwinięcia tego, co nazywa ‘nowym reżimem nadzoru pod skórą’. To, co ma na myśli, i znowu cytuję, że „będziemy w stanie hakować ludzi. Hakując organizmy, elity mogą zyskać moc przeprojektowania przyszłości samego życia”, mówi Harari. „Sztuczna inteligencja i biotechnologia dadzą nam boską zdolność do odtwarzania zupełnie nowych form życia”.

Wow!! Wielki Reset Klausa Schwaba obejmuje to, co nazywa Czwartą Rewolucją Przemysłową. Twierdzi, że doprowadzi to do połączenia tożsamości fizycznej, cyfrowej i biologicznej.

Schwab powiedział, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat będziemy mieli wszczepione w nasze ciała inteligentne mikroczipy, które będą komunikować się z urządzeniami znajdującymi się poza naszym ciałem i pomogą nam rozwinąć się w nadludzi, cytując film zatytułowany Czwarta Rewolucja Przemysłowa, który dostępny jest nawet teraz na stronach internetowych Światowego Forum Ekonomicznego.

Lecz ten trans-humanistyczny projekt jest oficjalną polityką elit z Davos. Oczywiście przedstawia się to jako postęp, kończyny robota i tego typu rzeczy. Ale w rzeczywistości jest bardzo złowrogi.

Harari powiedział, że cała ta idea, że ludzie mają duszę lub ducha i nikt nie wie, co się w nich dzieje, i że mają wolną wolę – To wszystko się skończyło. Innymi słowy, transhumanizm ma na celu przekształcenie ludzi w roboty. Wolna wola? Skończyła się. Transhumanizm to koniec humanizmu i koniec ludzkości.

Otóż ​​dla większości normalnych ludzi, takich jak ty, drogi widzu, no cóż, ten mit jest tanią fantastyką naukową, jakąś niedorzeczną bzdurą. Niestety, idee Harariego są traktowane bardzo poważnie przez bardzo wpływowych ludzi, a jego książki sprzedały się w dziesiątkach milionów egzemplarzy. Wierzy mu Schwab, który chwali się, że Davos penetruje rządy na całym świecie. A powodem, dla którego mu wierzą, jest to, że na przestrzeni dziejów istnieli szaleni ludzie, którzy rzeczywiście chcieli stworzyć nowego człowieka.

Hitler chciał stworzyć fizycznie lepsze istoty za pomocą eugeniki. Bolszewicy chcieli stworzyć człowieka radzieckiego, którego zachowanie będzie socjalistyczne, a nie indywidualistyczne. Davos i Harari dążą do obu tych rzeczy, aby stworzyć fizycznie i intelektualnie lepszą istotę, którą elity będą mogły kontrolować dla tak zwanego większego dobra – na przykład, aby uratować planetę lub uniemożliwić ludziom głosowanie na Trumpa.

Ale, oczywiście, nic z tego nigdy nie zadziała, ponieważ istnieje coś takiego jak natura ludzka i ta jest niezmienna. A próba jej zmiany, jak to pokazały eksperymenty Hitlera i Stalina, może wyrządzić straszliwe szkody. Zagrożenie transhumanistyczne jest nie mniejsze niż niebezpieczeństwo nazistowskie czy komunistyczne. I dlatego w Forum na rzecz Demokracji jesteśmy zdeterminowani, aby z tym walczyć.

______________

Dutch Political Party Warns: ‘Transhumanism is as Dangerous as Nazism or Communism’ (Video), Amy Mek, June 25, 2022

−∗−

Zbliżone tematycznie:

Transhumanizm chrześcijański czyli co się nie uda Klausowi
Transhumanizm stał się fenomenem. Społeczeństwo zachodnie staje się coraz bardziej zsekularyzowane, z wykładniczym wzrostem liczby młodych „bezreligijnych”. Taka zmiana społeczna ma swoje konsekwencje. Usunięcie Boga z ludzkiej tożsamości przynosi bezsensowność […]

______________

Great Reset czyli prawdziwym wrogiem jest sama ludzkość
Globaliści od wielu lat próbują zmienić nazwę i przepakować swój program Nowego Porządku Świata, a Wielki Reset był tym, co wymyślili. Zamiast brzmieć nieszkodliwie, termin ten grozi systemowymi wstrząsami i […]

______________

Great Reset czyli co szykują ludzkie paniska
Nadzór na każdym kroku, powszechny dochód gwarantowany powiązany z oceną kredytu społecznego, likwidacja własności prywatnej, masowa cenzura, zamrożenie i zajęcie rachunków bankowych, technologie wdrożone w celu przeprogramowania ludzi — ten […]

Dystopia trans-humanizmu na horyzoncie – [a może już u nas w domu?]

Markus Fiedler

Dokąd zmierza transhumanistyczna podróż? Co mogłoby się stać, gdyby Klaus Schwab i jego banda samozwańczych filantropów zmienili bieg świata według własnych standardów?

Science-Fiction

Jak wiesz, jestem czytelnikiem i widzem science fiction. Ten gatunek już kilkakrotnie wyprzedzał puls czasu. Na przykład, jeśli obejrzysz arcydzieło Stanleya Kubricka 2001, Odyseję kosmiczną, w pierwszych minutach filmu zobaczysz scenę, w której komputer sztucznej inteligencji o nazwie „HAL” rozmawia z dwoma astronautami.

Spektakularne w tym jest to, że ten film, wydany w 1968 roku, zapowiada technologię, która pojawiła się na rynku dopiero w latach 2000.

Dwaj astronauci rozmawiają z maszyną HAL podczas jedzenia podczas wideokonferencji za pomocą dwóch dużych tabletów o rozmiarze około A4 (1)

Konstrukcja stołu również wygląda podejrzanie znajomo. Można by pomyśleć, że projektanci w filmie Stanleya Kubricka skopiowali coś od projektantów Apple.(2)

Oczywiście to niemożliwe, ponieważ Apple pojawiło się ze swoimi I-Phone’ami dużo później. Związek przyczynowy jest nawet bardzo prawdopodobnie odwrócony. W rzeczywistości ta scena była dowodem w procesie sądowym między Apple i Samsung, który dotyczył projektowania znaków towarowych.(3)

Uważny widz mógł dojść do wniosku, że przynajmniej jedna z technologicznych firm ma tutaj czarno-biały wygląd o wysokim połysku. z zaokrąglonymi krawędziami skopiowanymi z filmu Kubricka.(4)

W tej scenie widzimy również kilka połączonych rozwiązań: dwa tablety, prawdopodobnie z ekranem dotykowym i ultrapłaskimi kolorowymi wyświetlaczami LCD. Płaskie duże podświetlenie LED z białym światłem. Technologia WLAN i wreszcie oprogramowanie do wideokonferencji. Wszystkie rzeczy z lat 2000 lub nawet późniejsze.

Star Trek to kolejny świat fantasy, który również dał impuls jednemu z najważniejszych osiągnięć technicznych czasów nowożytnych.

Możemy o tym przeczytać:

Martin Cooper kierował zespołem Motoroli, który opracował pierwszy na świecie przenośny telefon komórkowy. […] Powiedział, że oglądanie kapitana Kirka ze swoim komunikatorem w serialu Star Trek zainspirowało go do niesamowitego pomysłu – stworzenia przenośnego telefonu komórkowego. Opracowanie pierwszego prototypu przenośnego telefonu komórkowego 800 MHz zajęło jemu i jego zespołowi zaledwie 90 dni w 1973 r.” (5)

Scena z filmu „Star Trek IV” jest niezapomniana dla fanów Star Trek. Uwięziona na Ziemi [po podróży w czasie] w 1986 roku, załoga Enterprise potrzebuje dużych arkuszy akrylowych, ale nie ma nic do zaoferowania w zamian. W utopii Star Trek pieniądze nie są już znane. Zabawne rozwiązanie w filmie jest następujące: Z pomocą lekarza okrętowego „Bonesa” inżynier statku kosmicznego Enterprise o imieniu „Scotty” naśladuje genialnego profesora. W zamian za szkło akrylowe proponuje właścicielowi firmy nowy wynalazek, znacznie bardziej zaawansowany niż szkło akrylowe. Przy zaledwie 1/6 grubości materiał ten miałby taką samą wytrzymałość jak szkło akrylowe. Szef firmy produkującej szkło akrylowe wpatruje się oczarowany w ekran komputera, który Scotty wcześniej wypełniał formułami chemicznymi i trójwymiarową reprezentacją nowego materiału jako wirtuozowski, szybki maszynista z dwoma palcami.

Zafascynowany inżynier odczytuje z ekranu określenie „Przezroczyste aluminium”.(6)

Ha ha, wszystko jest produktem czystej fantazji, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością! Właśnie o tym teraz myślisz. Tak, ja też tak myślałem i dlatego bardzo się zdziwiłem, gdy po latach przeczytałem o pojawieniu się na rynku „przezroczystego aluminium”. Jest to tlenoazotek glinu, ceramiczny i niezwykle kosztowny materiał znany pod nazwą handlową „ALON”, który ma takie same właściwości jak w filmie Star Trek IV i jest obecnie używany m.in. do produkcji szkła kuloodpornego. (7)

Ekipa filmowa Star Trek faktycznie przeszukała zgłoszenia patentowe pod kątem wynalazków odpowiednich dla filmu i natknęła się na nowo zgłoszony patent USA o numerze 4,520,116 z 1985 r., dotyczący właśnie tego nowego materiału ceramicznego. Patent jako „świeży“ pojawił się w filmie z 1986 roku.

Za pomocą tych realistycznych przykładów chciałbym zasugerować, aby nie wyśmiewać świata science fiction. Pisarze z tego gatunku mają rodzaj szóstego zmysłu, który pozwala im projektować świat teraźniejszości w przyszłości oczami wyobraźni. Niestety nie zawsze skutkuje to pięknymi utopiami jak „Star Trek” czy „Powrót do przyszłości”.

Początki gier wideo i ich szybki rozwój

W tym celu wejdźmy w świat związany z filmem, świat gier wideo.

W latach 80. ludzie spotykali się albo z przyjaciółmi, albo w pubie i grali w bardzo prosto zaprojektowane gry wideo, które wtedy istniały. Były to głównie abstrakcyjne grafiki liniowe. Lub z grubsza rozpikselowane postacie. Graficznie nie były zbyt wymagające, ale wymagana była zręczność, szybkie reakcje i umiejętności. Gry były w większości podchwytliwe i odbywały się też rodzaje rywalizacji sportowej. Właśnie dlatego komputery domowe, takie jak na przykład Commodore C64, miały również dwa złącza dla kontrolerów gier zwanymi „joystickami”.

Od początków gier zręcznościowych z lat 80-tych minęło sporo czasu.

Kultura gier offline z przeszłości uległa zasadniczej zmianie. W przeciwieństwie do lat 80-tych, dzisiaj nie skupiamy się koniecznie na zbiorowym doświadczeniu gry, ale raczej na indywidualnym doświadczeniu gracza. Jeśli dziś spotykasz się z tak zwanymi „przyjaciółmi”, to tylko wirtualnie przed ekranem. Jesteś online i łączysz się ze sobą za pomocą zestawu głośnomówiącego — zestawy słuchawkowe do call center pozdrawiają — dzięki czemu możesz koordynować grę na odległość. Ale nie mieszkacie już obok siebie, ale jesteście rozproszeni po całym świecie. Większość graczy nawet nie wie, jak wyglądają ich „przyjaciele”. Spotykasz się także w wirtualnych światach.

Bardzo często są to spotkania w wojowniczych grach. Jako wirtualny żołnierz z perspektywy pierwszej osoby, sam lub w drużynie z innymi, możesz wysłać wirtualnego przeciwnika do zaświatów, korzystając ze wszystkich zasad sztuki w wielu różnych tak zwanych „Ego-shooters” 3D z prawie nieograniczonym wyborze broni. Częścią tego jest także jazda czołgami i latanie helikopterem. Przeciwnikiem może być komputer, ale może to być także prawdziwy gracz, który siedzi gdzieś na kuli ziemskiej i może być bardzo zły, że właśnie został praktycznie poćwiartowany.

To naprawdę przerażające, jakie narzędzia mordu i tortur mogą i będą wypróbowywane w pokojach dziecięcych. Takie gry są wyraźnie szkodliwe dla rozwoju i traumatyczne dla nastolatków. Jeśli w to nie wierzysz, po prostu obejrzyj nagrania wideo z gry „Doom”.(8) Większość gier tego typu można kupić tylko z ograniczeniem wiekowym od 18 lat. Niemniej jednak praktycznie dopracowana do perfekcji gra w gliniarzy i złodziei wywiera na młodych ludzi tak silną atrakcję i fascynację, że kupują takie gry, najczęściej bez wiedzy rodziców. I jest bardzo zauważalne, że gry wojenne przyciągają tutaj głównie młodzież płci męskiej.

Ale może takie gry też mogłyby być uzdrawiające.

Wszystkim młodym dorosłym, którzy pragną wojny i przemocy, mogę tylko polecić intensywną grę w taką pierwszoosobową strzelankę z włączoną korą mózgową.

Czas przeżycia w walce miejskiej rzadko przekracza pięć minut, najczęściej około 60 sekund.

Każdy, kto ma jakikolwiek rozsądek, wie też, że w prawdziwym świecie nie ma nieskończonej liczby żyć, tylko jedno. Każdy, kto nie zakoksował całkowicie swojego umysłu, powinien w bardzo krótkim czasie zrozumieć, że ta bezsensowna rzeź nie może być celem cywilizowanego społeczeństwa. Może ponownie rozważy swoją planowaną karierę w wojsku.

Szczególnie przy konsumowaniu niefiltrowanych materiałów wideo i obrazów z wojny na Ukrainie każdy powinien zdać sobie sprawę, że wojna jest uosobieniem barbarzyństwa, a nie wartościowym celem dla własnego stylu życia.

Gry przygodowe 3D

Oprócz klasycznych filmów kinowych, dzisiejsza popkultura zna inny gatunek, przygodówkę 3D na PC lub konsolę do gier, która opowiada historię i w której gracz jest jej częścią. Koncepcja Michaela Endesa „niekończącej się historii” pozdrawia.

Rozwój tych gier przygodowych 3D rozpoczął się od bardzo małego świata gry. Gracze zostali poprowadzeni po mniej lub bardziej przypominającym tunel torze. Pierwszym technicznym kamieniem milowym dla pojedynczego gracza była gra „Half Life” z 1998 r., która prowadziła gracza głównie przez podziemne tunele, prawdopodobnie także dlatego, że zaprojektowanie otwartego krajobrazu wymagało większej mocy obliczeniowej i pracy programistycznej. Podczas gdy wiele obiektów, takich jak ściany i meble, zostało odtworzonych dość wiernie, w szczególności postacie ludzkie były wyraźnie rozpoznawalne jako grafika komputerowa. Można było zobaczyć tylko szorstkie tekstury, które przypominały ludzką twarz. Niestety, poza łatwiejszymi łamigłówkami, ta gra polegała głównie na strzelaniu do licznych wrogich statków kosmitów by utorować drogę szturmowcom US Marines.

Od lat 90. wiele się wydarzyło. Koncepcje gry stały się bardziej wyrafinowane i znacznie bardziej zróżnicowane. Wraz z nimi komputery, a zwłaszcza karty graficzne. Rynek gier jest motorem coraz potężniejszego sprzętu. Jeden wynalazek następuje po drugim. Środowisko gry i postacie coraz bardziej zbliżają się do fotorealistycznej reprezentacji. Dziś światy w tych grach wyglądają na niemal malowane.

I możesz swobodnie odkrywać te nowe światy gier, dla których istnieje odpowiedni anglicyzm: „Koncepcja otwartego świata”. Nie ma już projektu gry podobnego do tunelu, zamiast tego znajdujesz się w ogromnym świecie, w którym faktycznie zgubiłbyś się bez mapy.

W tym miejscu chciałbym omówić jedną z tych gier przygodowych jako przykład, ponieważ według moich obserwacji znaki dnia dzisiejszego są w tej grze skondensowane, nawet na różnych poziomach obserwacji.

Horizon – Zero Dawn“

Wydana w 2017 roku gra „Horizon – Zero Dawn” jest pierwszą częścią z obecnie dwóch gier. Sequel, który ukazał się w lutym 2022 roku, nosi tytuł „Horizon – Forbidden West”.

Również w tej grze możesz swobodnie poruszać się po ogromnej mapie w otwartej grze i odkrywać miejsca na mapie jedno po drugim, według własnego wyboru, wykonywać liczne zadania i rozwiązywać zagadki.

Gracz wślizguje się w tożsamość małej Aloy (10). Dorasta jako wyrzutek w plemieniu, albo jeszcze lepiej, obok plemienia „Nora”. To plemię posiada tylko technologię epoki kamienia. Włócznie, łuki i strzały, kościane noże i kamienne narzędzia określają wyposażenie osadników. Istnieją jednak pewne bardzo irytujące anomalie, o których później.

Aloy wychowuje równie wyrzutek – wojownik imieniem Rost, który adoptował ją i opiekuje się nią jak ojciec (11). Szkoli ją, by była idealną łowczynią. Gracz towarzyszy dziewczynie Aloy w kilku grywalnych małych scenariuszach i widzi, jak dorasta, by stać się młodą kobietą i wykonuje swoje pierwsze ćwiczenia myśliwskie. Wszystko wciąż pod opieką ojca. Służy to również zaznajomieniu gracza z kontrolkami gry. Aby to zrobić, potrzebuje około dwóch pierwszych godzin zanurzenia w fantastycznym świecie „Horizon”.

Niebezpieczeństwo uzależnienia

A to również pokazuje niezwykle ważny wstrząs na rynku gier. Podczas gdy pikselowe gry z lat 80. były zwykle tak trudne, że gracz często odpuszczał gry sfrustrowany wieloma porażkami, dzisiejsze gry są zaprojektowane w taki sposób, że nawet średnio doświadczony gracz może opanować scenariusz bez większych problemów technicznych. Gry mają wystarczająco dużo przeszkód, aby gracz nie czuł się sfrustrowany. Z drugiej strony poczucie osiągnięć i nagród jest liczne.

Swój powód może tu mieć zjawisko, że uczniowie z trudem radzą sobie z dłuższymi zadaniami. Przy tak łatwych do osiągnięcia sukcesach w grze gracz zapomina, jak przejść przez większe fazy frustracji, aby ostatecznie osiągnąć sukces. Ale to właśnie zwiększa lojalność gracza do gry. Obiecuje szybkie uczucie szczęścia.

Jednocześnie coraz bardziej identyfikujesz się z protagonistą, który staje się awatarem gracza w nowym świecie fantasy. I można się w tym świecie zatracić, także dlatego, że w dużych częściach jest on absolutnie fotorealistyczny. Trawa i liście kołyszą się na wietrze, piasek wiruje. Słońce odbija się w blasku małego szemrzącego strumyka, którego woda krystalicznie czysta spada z góry. Realistyczne wrażenie rzadko przerywają drobne błędy graficzne, nienaturalne ruchy ludzi lub przedmiotów.

Pomimo tych (wciąż) widocznych ograniczeń technicznych, postacie mają niemal naturalny wygląd, a przede wszystkim realistycznie wyglądające twarze z równie realistyczną mimiką. Reprezentacja ludzkiej skóry czy pojedynczych włosów, która kiedyś była tak trudna, teraz jest bardzo udana. Niektóre animowane sceny z gry trudno odróżnić od prawdziwych nagrań filmowych. Zwłaszcza emocje wydają się widzowi całkowicie realistyczne. Ogólnie rzecz biorąc, gra nabiera charakteru filmu, w którym możesz sam hojnie interweniować. Dlatego przymiotnik „interaktywny”, także popularne, ale rzadko rzeczywiście trafne modne hasło w związku z nowymi mediami, jest wyjątkowo uzasadniony w przypadku „Horizon”(12).

W tej grze bardzo często chodzi też o zasadę „zabij albo daj się zabić”, czyli o samo przetrwanie, nawet jeśli jest to uzasadnione fabułą epoki kamienia, a technologia łuków i strzał jest znacznie mniej barbarzyńska niż masowe zabijanie nowoczesną bronią w licznych innych symulacjach wojennych dostępnych w sprzedaży. W większości przypadków możesz też przekraść się obok potencjalnie niebezpiecznych przeciwników w „Horizon” lub uniknąć operacji bojowych dzięki umiejętnościom negocjacyjnym. Tak więc gry z serii „Horizon” nie są grami wojennymi, ale zawierają elementy wojenne. Jest to prawdopodobnie jeden z powodów, dla których ta gra ma klasę wiekową FSK12. (FSK to skrót od „Freiwillige Selbstkontrolle der Filmwirtschaft“, po polsku oznacza „dobrowolną samokontrolę przemysłu filmowego“, liczba 12 oznacza dozwolone od 12 roku życia- przyp. tłumacza)

Fotorealizm, zanurzenie się w świecie fantasy, ekscytująca fabuła, łatwa nauka techniki gry, to główne elementy, które nadają takim grom bardzo silny urok. W szczególności osoby o niestabilnej osobowości i niskiej samoocenie są narażone na wysokie ryzyko uzależnienia. Możesz grać w tę grę całymi dniami, zostać bohaterem i całkowicie zapomnieć o prawdziwym życiu.

Każdy, kto wyobraża sobie otyłego i przemęczonego dojrzewającego chłopca przed ekranem komputera w zaciemnionym pokoju dziecięcym ze stosami pudełek po pizzy i licznymi pustymi butelkami po coli, ma rację, to jest ten scenariusz. To dziecko, kiedy naprawdę uzależnia się od hazardu, staje się coraz bardziej wycofane i coraz mniej wrażliwe. Wagarowanie to tylko jeden z wielu aspektów negatywnego rozwoju tej młodej osoby (13). (14)

Traci on kontakt ze światem rzeczywistym i staje się wobec niego obojętny.

Poczucie bycia outsiderem również nie jest obce wielu nastolatkom, więc zabawa z outsiderem Aloy otwiera pozorną możliwość zrekompensowania tego postrzeganego deficytu; tutaj możesz poczuć się jak bohater lub bohaterka.

Rozwój gry i rynek

Dlaczego twórcy gry wybrali protagonistkę?

Możliwość wykorzystania kobiecej postaci identyfikującej się, aby zachęcić dziewczęta do gry, które poza tym są wyraźnie mniej entuzjastycznie nastawione do grania w gry przygodowe 3D na komputerze, mogła być częścią rozważań twórców gier.(15)

Ponieważ zwiększa to wyniki sprzedaży i ostatecznie zabezpiecza miejsca pracy twórców gry, którzy również znajdują się w autodestrukcyjnej rywalizacji z innymi firmami. Zatrudnianie i zwalnianie są na porządku dziennym w firmach tworzących gry. Przede wszystkim, jeśli jako pracownik wpadniesz na pomysł powołania rady zakładowej, szybko wypadasz z obiegu. Możesz o tym przeczytać w Verdi. Trzeba wspomnieć, że Verdi nie miało na myśli firmy twórców „Horizon”.(16)

Dystopia za horyzontem

Powróćmy do rozgrywki w „Horizon“ :

Już w pierwszych minutach zauważasz, że Aloy jest kimś wyjątkowym. Jako wyrzutek jest odrzucana przez osoby w tym samym wieku z plemienia, a jej jedyną osobą odniesienia jest jej ojciec Rost. Aby zostać uznaną za równą w plemieniu, mierzy się z innymi rówieśnikami w konkursie znanym jako „Próba”(17).

Stopniowo gracz eksploruje świat jako Aloy. A najpóźniej staje się jasne, jaki to jest świat.

Maszyny przemierzają doliny w pobliżu osady plemiennej. Maszyny, które wyglądają jak zwierzęta. Niektóre wyglądają jak bawoły wodne, jak jelenie, a inne wyglądają jak konie lub przerośnięte jaszczurki. Pytanie, skąd pochodzą te maszyny w świecie epoki kamienia, wisi nad graczem jak miecz Damoklesa.

Ten świat nie jest czystym światem fantasy, jak na przykład „Śródziemie” w epickim Władcy Pierścieni, ale jest to prawdziwa ziemia; w post-apokalipsie. Aloy odkrywa starożytne bunkry dawno zaginionej cywilizacji high-tech. Już jako dziecko znalazła tzw. „Focus” w jaskini, która okazała się pozostałością po bunkrze. Małe trójkątne urządzenie wielkości około dwóch cali, które nosi się na uchu i przypomina futurystycznie wyglądający zestaw głośnomówiący do telefonu komórkowego. Małe urządzenie rozszerza percepcję użytkownika. Nagle widzi otoczenie z dodatkowymi informacjami. Na przykład łuk jest nazwany „łuk” na wirtualnym znaku pojawiającym się. W polu widzenia zaznaczono ważne rośliny. Niepozorne ściany skalne okazują się „Focusem” jako bramą do ukrytych jaskiń, które również są wyposażone w zaawansowaną technologię, z których niektóre nadal działają. Z pomocą Focusa, Aloy uzyskuje dostęp do ukrytych elektronicznych mechanizmów blokujących, może otwierać bramy, znajduje artefakty techniczne i pamięć elektroniczną wszędzie, które może odczytać przy pomocy Focusa. W rezultacie dawna historia twojego świata staje się dla niej coraz bardziej widoczna. Wiele znalezionych przedmiotów możesz zabrać ze sobą.

Jako Aloy poruszasz się po tym post-apokaliptycznym świecie w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu jako łowca i zbieracz, mijasz stare, zgniłe samochody, zbierasz wszelkiego rodzaju złom, rośliny lecznicze w ulicznych kanionach między ruinami drapaczy chmur, strzelasz do królików, koziorożców oraz dzików jako dostawców żywności i surowców do toreb skórzanych i wielu innych. To nierealistyczne, że Aloy musi poruszać się w małej ciężarówce, aby przewozić wszystkie te rzeczy, które pilnie zbiera, ale prawdopodobnie wynika to również z wciągającej koncepcji gry. Aloy nie wyglądałaby tak fajnie z ciężkim wózkiem za sobą.

Podczas swoich wędrówek po ogromnym świecie fantasy spotyka inne ludy, z których niektóre są na poziomie technologicznym starożytności lub średniowiecza, i może handlować swoimi znaleziskami w wielu miastach i małych osadach.

Jeśli grasz do samego końca, możesz zobaczyć następujący scenariusz: Dawna cywilizacja osiągnęła poziom techniczny, który, liczony od dzisiaj, jest uważany za około 50 do 100 lat dalej w przyszłość.

Ludzkość opracowała samowystarczalne maszyny wojenne ze sztuczną inteligencją, które były wykorzystywane częściej i częściej przez różne grupy interesu w nieustannym dążeniu do swoich interesów. Ostatecznie walczyły ze sobą armie bezdusznych maszyn. Na pierwszy rzut oka myślisz, że to lepsze niż ludzie mordujący się nawzajem. Niestety to krótkowzroczność.

Maszyny ewoluowały, aby móc replikować się niezależnie od ludzi. Przez niefortunny błąd w programowaniu lub przez podstęp i sabotaż – kto by tak pomyślał – te machiny wojenne wymknęły się spod kontroli i szalały po całej planecie. Zgodnie z fabułą gry konsumowały biomasę planety do rozmnażania. Było więc do przewidzenia, że ​​te maszyny uczynią planetę jałową kulą skalną bez jednej żywej istoty. Niestety, gorzka świadomość przyszła zbyt późno dla wysokiej cywilizacji, gdy nie mogła już zatrzymać maszyn. W ostatnim desperackim akcie opracowali sztuczną inteligencję o nazwie Gaia. Karmiono ją informacją genetyczną każdej żywej istoty, którą można jeszcze znaleźć.

Niestety, do tego czasu wiele dużych ssaków zostało już bezpowrotnie strawionych przez walczące maszyny i tym samym zniknęło z powierzchni ziemi.

Nadszedł nieunikniony koniec, planeta została wyjedzona do skały, machiny wojny zgniły. Sztuczna inteligencja Gaia próbowała zrestartować. Wyhodowała nowe życie z zapisanych w niej kodów genetycznych i w ten sposób ponownie zaludniła Ziemię. Wybór imienia AI (skrót od angielskiego Artificial Intelligence – po polsku sztuczna inteligencja – przyp. tłumacza) na podstawie mitologii greckiej jest w pełni słuszny.

Gaia jako „Matka Ziemia” rodzi rośliny, zwierzęta i ludzi. Po nieuchronnej apokalipsie sztuczna inteligencja stworzyła także przydatne maszyny, które przejęły zadania gatunków wytępionych przez maszyny bojowe w ich pierwotnej niszy ekologicznej, aby stworzyć stabilną równowagę w ekosystemie.

Tutaj możesz zobaczyć powód, dla którego jako biolog odczuwam pewną fascynację tą ideą gry. Podobnie jak w przypadku bardzo dobrych powieści, tło gry jest dobrze przemyślane i niewątpliwie ma głębię.

Niestety, próby ponownego zasiedlenia Gai kończyły się kilkakrotnie niepowodzeniem, więc musiała próbować raz za razem. Nie wiemy, ile razy to się zdarzyło. Mijają wieki, a sprzęt AI starzeje się i staje się podatny na błędy. Program Gai się nie udał.

To aktywowało kolejną sztuczną inteligencję o nazwie „Hades”, tutaj również mitologia grecka pozwala wyciągnąć wnioski na temat funkcji programu. Jednak Hades wymknął się spod kontroli, w końcu przepalił wszystkie swoje bezpieczniki, a program dosłownie wpadł w amok. Pierwotnie pomyślany jako rodzaj resetującego programu bezpieczeństwa dla Gai, teraz udaremnił genezę Gai. W walce z Hadesem o jej stworzenie, AI Gaia stworzyła dziecko z zapisanej sekwencji DNA głównego programisty Gai i przekazała ją plemieniu Nora na opiekę. Można się domyślić, że chodzi o Aloy, która musiała wydawać się Nora trochę dziwna. Ponieważ dosłownie pojawiła się znikąd.

Jako klon głównej programistki Gai, jej DNA daje jej jedyny dostęp do protokołów bezpieczeństwa Gai, co pozwala jej uratować świat. Tak wygląda bardzo skrócona wersja tej epopei (18)

Hipotezy dotyczące przyszłości

Każdy, kto wcześniej myślał o zagładzie nuklearnej jako o sztucznym Armagedonie, nie myli się. To bardzo prawdopodobny scenariusz, zwłaszcza na tle wojny na Ukrainie, która bardzo szybko może przerodzić się w nuklearną trzecią wojnę światową.

Jeśli tak się nie stanie, idea gry „Horizon” przeniesie się w sferę prawdopodobieństwa. Maszyny, które mają zastąpić żołnierzy i sztuczna inteligencja, która nimi steruje, są już testowane. Regularne stosowanie jest w niedalekiej przyszłości. Jeśli ktoś naprawdę pomyśli o tym, jak maszyny mogą się rozmnażać bez interwencji człowieka, scenariusz taki jak w „Horizon” staje się absolutnie możliwy. Być może, można by powiedzieć, że jest to nieunikniony ostateczny cel transhumanizmu. Ideologia, która ostatecznie chce przezwyciężyć życie biologiczne za pomocą maszyn i sztucznej inteligencji.

A jeśli posłuchamy bohaterów Wielkiego Resetu lub ich doradców, gra „Horizon” ma sens na kilka sposobów.

Historyk i filozof prof. dr. Yuval Noah Harari (11 i 12 maja 2022 roku Yuval Harari otworzy w Poznaniu imprezę pod nazwą Impact 22 – przyp. tłumacza) , doradca Klausa Schwaba i mile widziany gość na Światowym Forum Ekonomicznym (WEF), powiedział w wywiadzie:

Podczas rewolucji przemysłowej XIX wieku ludzkość nauczyła się produkować tylko proste rzeczy, takie jak tekstylia, buty, broń i samochody. I to wystarczyło, aby bardzo nieliczne kraje, które najszybciej poradziły sobie z rewolucją, ujarzmiły wszystkie inne. Teraz mówimy o drugiej rewolucji przemysłowej. Ale tym razem produktami nie będą tekstylia, maszyny, pojazdy czy broń. Tym razem produktem są sami ludzie, teraz uczymy się wytwarzać ciało i umysł. Ciało i umysł będą dwoma głównymi produktami, które wywołają następną falę wszystkich tych zmian. A różnica między tymi, którzy mogą tworzyć ciała i umysły, a tymi, którzy nie mogą, będzie większa niż wszystko, co kiedykolwiek widzieliśmy w historii. Ci, którzy nie są w stanie teraz nadążyć za tą rewolucją, najprawdopodobniej wymrą. Jeśli wiesz, jak stworzyć ciało i umysł, tania siła robocza będzie bezwartościowa w Afryce, Azji czy gdziekolwiek indziej. […] Najważniejszym pytaniem następnej dekady dla polityki i gospodarki będzie: Co robisz z tymi wszystkimi bezużytecznymi ludźmi? Nie sądzę, że mamy na to model ekonomiczny. Domyślam się, i to tylko przypuszczenie: jedzenie nie będzie problemem. Taka technologia może być również wykorzystana do wyprodukowania wystarczającej ilości żywności, aby nakarmić wszystkich. Problemem jest więcej nudy. Co robisz z [bezużytecznymi ludźmi]? Jak mogą znaleźć coś, co nadaje sens ich życiu, kiedy są zasadniczo bez znaczenia. Bezwartościowy. Jedyne, o czym teraz myślę, to połączenie narkotyków i gier komputerowych”(19)

Jak praktyczne są gry komputerowe, które sprawiają, że tak samo jak narkotyki uzależniają ludzi i rzucają na nich urok.

Podczas gdy ARD i ZDF (programy telewizji publicznej w Niemczech – przyp. tłumacza) wciąż zastanawiają się w licznych programach doradztwa rodzinnego, dlaczego tak wielu młodych ludzi uzależnia się od hazardu, ja mam pomysł. Jest to celowe, ponieważ państwo nie interweniuje, aby to uregulować!

Niektórzy jak Paul Schreyer i Thomas Röper podejrzewają, że za Coroną celowo wywołano kryzys, aby zainicjować przewrót (20).

I tak się złożyło, że akcja „Graj w domu” odbyła się 20 kwietnia 2021 r. podczas blokady w 2021 r. Czytamy o tym na stronie głównej konsoli do gier „Playstation”:

Ponieważ ludzie na całym świecie nadal robią to, co słuszne i zostają w domu, aby chronić zdrowie wszystkich, Play at Home powraca w nadchodzących miesiącach z bezpłatnym wyborem wspaniałych gier i nie tylko.”(21)

Proszę nie zakładać, że branża gier musiała być w zmowie z Gatesem, Schwabem i im podobnymi. Wystarczy zmienić reguły rynkowe, a niektóre firmy to wykorzystają i będą z tego korzystać. Czytamy o tym na portalu Gamepro.de, na przykład:

Kampania Play at Home okazała się satysfakcjonującym sukcesem. W wywiadzie dla GamesIndustry.biz dyrektor generalny PlayStation, Jim Ryan, opowiedział teraz, co myśli o kampanii i jak poradzi sobie z kolejną blokadą. Ryan uważał, że gry Play at Home były „dobrą rzeczą”, aby uczynić blokadę bardziej znośną dla graczy na całym świecie […]”.

Nawiasem mówiąc, gra „Horizon – Zero Dawn”, podobnie jak wiele innych podobnych gier, była oferowana do sprzedaży za darmo w ramach tej kampanii (22).

A ARD jest zdziwiona szybko rosnącą liczbą młodych ludzi uzależnionych od hazardu (23). Ja już nie jestem. w ogóle zaskoczony.

Ci uzależnieni ludzie stają się zupełnie obojętni na świat realny, uwięzieni w swoim komputerowym świecie, który, nie oszukujmy się, jest też wręcz malowniczo piękny i uwodzicielski. Możesz zrobić prawie wszystko z uzależnionym, on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Daj im ekran, komputer, wystarczającą ilość jedzenia i „powszechny dochód podstawowy”, a będą posłuszni. Zarządzanie nie może być prostsze!

Stado bezwolnych poddanych. Oczywiście bezwarunkowy dochód podstawowy nie będzie aż tak bezwarunkowy. Każdy, kto narzeka, nic nie dostaje.

To takie proste w nowym wspaniałym świecie transhumanistów.

Markus Fiedler

Tłumaczył : Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Oryginał ukazał się 30 kwietnia 2022 roku na https://apolut.net/dystopie-des-transhumanismus-am-horizont-von-markus-fiedler/

Linki :

1 https://de.wikipedia.org/wiki/Tabletcomputer

https://archive.ph/wip/we8yj

2 Hal 9000s interview. Szene aus „2001, a Space odyssee. https://youtu.be/BDha7nj4s10

3 A.a.O Hal 9000 interview.

4 “Als Stanley Kubrick das iPad erfand“. In SZ Online. 24.8.2011. https://www.sueddeutsche.de/digital/patentstreit-

zwischen-samsung-und-apple-als-stanley-kubrick-das-ipad-erfand-1.1134513

https://archive.ph/wip/KyHTn

http://docs.dpaq.de/44-samsung2001pic1.pdf

https://archive.ph/wip/STZYV

5 „How Startrek inspired an Innovation – your Cell Phone.“

https://www.destination-innovation.com/how-startrek-inspired-an-innovation-your-cell-phone/
https://archive.ph/wip/WasOD

Siehe auch: https://www.cnet.com/tech/mobile/nokia-star-trek-communicator-revealed-we-want-matrix-phone/

https://archive.ph/wip/17HOr

6 Star Trek IV – Zurück in die Gegenwart: Transparentes Aluminium. https://youtu.be/wTjwNwgJ1G0

7 https://de.wikipedia.org/wiki/Aluminiumoxynitrid

https://archive.ph/wip/Uw4SC

8 https://de.wikipedia.org/wiki/Doom_Eternal

9 https://de.wikipedia.org/wiki/Half-Life

https://archive.ph/K3hAE

10 https://horizon.fandom.com/de/wiki/Aloy

🌟11 KIND DER HOFFNUNG HORIZON – ZERO DAWN #001. https://youtu.be/kUL2Dk4jlbM

12 Hans-Juergen Bucher: Wie interaktiv sind die neuen Medien?. Universität Trier. Im Buch: Die Zeitung zwischen

Print und Digitalisierung (S. 139-171).

https://www.researchgate.net/publication/300576161_Wie_interaktiv_sind_die_neuen_Medien
https://archive.ph/wip/gJHbx

13 Susanna Zdrzalek: Digitale Verführer – Mit zehn Jahren in die Computerspielsucht. ZDF Online, 10.11.2021.

https://www.zdf.de/nachrichten/panorama/sucht-computerspiel-kinder-jugendliche-100.html

https://archive.ph/wip/kUlej14 Corona: Mehr Social-Media- und Spielsucht bei Jugendlichen. NDR Online, 4.11.2021

https://www.ndr.de/nachrichten/hamburg/Corona-Mehr-Social-Media-und-Spielsucht-bei-Jugendlichen-,computerspiele196.html
https://archive.ph/wip/cgj4p

15 Kathrin Wiedenbauer: Geschlechtsunterschiede im Umgang mit Computerspielen. Seminararbeit. 2004.

https://www.grin.com/document/157611

Annemarie Treiber: Das Phänomen der Vielspielerinnen. Magisterarbeit, Uni Wien, FB Publizistik und

Kommunikationswissenschaft, April 2010. Kapitel 3.2 „Das Rollenspiel“, S. 33ff.

https://core.ac.uk/download/pdf/11590097.pdf
https://archive.ph/wip/QNDHP

16 Verdi, Landesbezirk Hamburg: Mitbestimmung unerwünscht. 2016. https://hamburg.verdi.de/++co++6150b636-ce60-11e5-b830-525400438ccf

https://archive.ph/wip/H9CxV

🌟17 DIE ERPROBUNG HORIZON – ZERO DAWN #009. https://youtu.be/mgAcA19cYHY

18 https://youtu.be/qLKDcSWNtOg

19 https://www.freethewords.com/2022/04/13/das-schoepferische-subjektiversum-teil-6-von-ruediger-lenz/

https://archive.ph/wip/NmVBo

Alternativ: https://t.me/alschner_klartext/1688

https://archive.ph/wip/f8e2P

20 Paul Schreyer: Pandemie-Planspiele – Vorbereitung einer neuen Ära? https://youtu.be/SSnJhHOU_28

Thomas Röper: Inside Corona https://www.j-k-fischer-verlag.de/J-K-Fischer-Verlag/INSIDE-CORONA–10647.html

21 https://www.playstation.com/de-de/play-at-home/

https://archive.ph/wip/kiS5B

22 https://www.gameswirtschaft.de/marketing-pr/play-at-home-sony-horizon-zero-dawn-download-kostenlos/

https://archive.ph/wip/pwb84

23 A.a.O. Corona: Mehr Social-Media- und Spielsucht bei Jugendlichen. NDR Online, 4.11.2021

Great Reset – rozważania katolickie

ks. Nicolas Cadiet FSSPX

Od kilku lat słyszy się o Klausie Schwabie; jednak coraz bardziej znany jest od ubiegłego roku, odkąd napisał książkę: Covid-19: The Great Reset.

Klaus Schwab był znakomitym profesorem na Uniwersytecie w Genewie w latach 1971–2003. Bardziej znany stał się z powodu założenia słynnego Światowego Forum Ekonomicznego. Właśnie tego forum z Davos, które gromadzi szefów największych i najpotężniejszych korporacji światowych oraz niektórych przywódców politycznych, czyli osoby, które należy traktować poważnie.

Tytuł książki to Covid-19: The Great Reset1. Należałoby oczekiwać, że będzie w niej mowa o wirusie, ale tak nie jest. Pomimo że obecnie wciąż i wszędzie mówi się o kryzysie zdrowotnym, to dla Klausa Schwaba nie zdrowie jest najważniejsze. Kryzys zdrowotny był tylko punktem wyjścia do czegoś szerszego, a to coś jest ogromną społeczną i gospodarczą zmianą.

Ograniczenia w poruszaniu się, jak godzina policyjna i różne zakazy zgromadzeń na całym świecie, przyniosły kolosalne następstwa. Należy oczekiwać, że z powodu braku aktywności wiele zakładów zostanie zamkniętych2. Wielu ludzi straci pracę. Sposób, w jaki się pracuje, powinien zostać dopasowany: szerokie użycie środków cyfrowych, np. praca na odległość, telemedycyna, dostawy przy pomocy dronów są stosowane w sytuacji wyjątkowej bez odpowiednich środków ostrożności, pomimo że w normalnych czasach te środki postępu są bardzo mocno kontrolowane z powodu bezpieczeństwa danych.

No właśnie, digitalizacja jest jednym z ulubionych tematów Klausa Schwaba: mówi o „czwartej rewolucji przemysłowej”, która jest tematem jego książki z 2016 roku, i którą uzupełnił w roku 2018 kolejną pt. Shaping the Future of the Fourth Industrial Revolution. W czerwcu 2020, kilka miesięcy po rozpoczęciu kryzysu zdrowotnego, pisze Covid-19: The Great Reset. Motywem łączącym wszystkie te książki jest przekonanie, że ta rewolucja przemysłowa, której oczekuje i tak bardzo sobie życzy, została mocno przyspieszona przez kryzys zdrowotny. Pewien ekspert Microsoftu mówi, że przedsiębiorstwa przyjęły nowe technologie dwa lata wcześniej niż zakładano3.

To wszystko, przełom społeczny i gospodarczy, przyspieszenie rewolucji przemysłowej, spowoduje tak ogromne zmiany na świecie, że już nie będzie można mieć nadziei, że świat powróci do pierwotnego stanu. W związku z tym twierdzi – i to jest tematem tej książki – mamy teraz okazję, by zbudować świat od nowa. I nie wolno nam nie wykorzystać tej okazji. Jeśli niczego nie zrobimy, to stan się pogorszy. Nie mamy innego wyjścia, musimy koniecznie coś zrobić. Lecz jeśli się dobrze postaramy, możemy zbudować lepsze społeczeństwo.

Książka utrzymana jest w raczej mentorskim tonie, wydaje się być bardzo obiektywna, niemniej jednak, gdy się ją dokładnie analizuje z perspektywy całości, dają się zauważyć pewne obawy w odniesieniu do przedstawionego w niej projektu.

W pierwszej części rozważań podamy zatem kilka wskazówek odnośnie do sposobu, w jaki ten projekt jest przedstawiony. Po drugie, podejmiemy próbę wyjaśnienia zasad funkcjonowania nowego społeczeństwa. Na koniec zaprezentujemy kilka zasad zaczerpniętych z nauki społecznej Kościoła, aby ocenić ten projekt z perspektywy katolickiej.

Projekt, do którego należy podejść z ostrożnością

A. Poważne, nieuniknione zmiany

Pierwszą cechą podkreślaną w książce jest – jak zaznacza autor – stwierdzenie, że przeobrażenia na świecie będą ogromne i poważne.

W książce można wyróżnić trzy części: „reset w skali makro”, „reset w skali mikro” i „reset indywidualny”. Część pierwsza opisuje zmianę na poziomie całego świata (gospodarka, społeczeństwo, geopolityka, środowisko, technologie); druga część dotyczy przemysłu, a trzecia – i bynajmniej nie najmniej ważna, pomimo że jest najkrótsza – dotyczy płaszczyzny indywidualnej. Żadna dziedzina życia ludzkiego nie pozostanie nienaruszona.

Zmiany będą dotyczyć nawet samej definicji człowieka4. Taki pomysł Schwab wymienia już w swoich innych książkach: w The fourth industrial revolution [Czwarta rewolucja przemysłowa] mówi, że zadziwiające zmiany, jakie przyniesie ze sobą czwarta rewolucja przemysłowa (biotechnologie, sztuczna inteligencja), spowodują utworzenie nowej definicji tego, czym jest człowiek5. W Shaping the future of the fourth industrial revolution mówi, że nowe technologie nie tylko będą należeć do naszego środowiska, lecz również staną się częścią nas samych, ponieważ będą zintegrowane z naszym ciałem; stąd mówi się o transhumanizmie, ponieważ zmiany te będą dotyczyć nawet ludzkiego wnętrza.

Punkt drugi: te zmiany, według Schwaba, są nieuniknione. Ten motyw pojawia się w książce wielokrotnie i jest jasne, iż autor chce nas przekonać, że nie ma odwrotu. Będzie era przed i era po koronawirusie. Niektórzy kierownicy przedsiębiorstw próbują traktować Reset jako nowy start, mając nadzieję, że odnajdą starą normalność. „Tak nie będzie. Tak nie może być” – mówi Klaus Schwab6. Wymienia nawet analityków, którzy mówią o kryzysie „o wymiarach biblijnych”. W każdym razie świat, który znaliśmy jeszcze w pierwszych miesiącach 2020 roku, już nie istnieje.

Tym tonem obiektywizmu naukowego przemawia zatem twórca Forum w Davos jak prorok, który zapowiada ogromne, nieuniknione i faktycznie nieznane wydarzenia.

Święty Tomasz z Akwinu, analizując zjawisko lęku, stwierdza również, co może spotęgować lęk7. Nadciągające zło paraliżuje jeszcze bardziej, gdy jest nieznane, gdy wydaje się być wielkie i nie do pokonania. Tak więc zdaje się, że Klaus Schwab chce nas po prostu zastraszyć…

Jednak czy wolno założyć, że taki czarnowidz nie powinien zostać potraktowany poważnie? Chodzi przecież o człowieka, który przystaje z najważniejszymi osobami świata gospodarki i polityki.

B. Czynniki sprawcze tych zmian

Gdy przedstawia swój ideał społeczeństwa, jasny staje się inny interesujący aspekt jego wyjaśnień. To, co chciałby stworzyć, to świat bez podziałów społecznych, bez zanieczyszczenia środowiska, bez niszczenia. Świat bardziej inkluzywny i bardziej sprawiedliwy8.

Inkluzywny: ten wyraz jest ostatnio modny. Co oznacza? Intuicyjnie odpowiemy, że społeczeństwo inkluzywne nikogo nie wyłącza, tak że każdy ma zagwarantowane swoje prawa. Pięknie to wygląda, lecz w języku dzisiejszej propagandy oznacza to przede wszystkim swobodę dla sprzecznych z naturą zachowań.

Domaganie się praw dla LGBT pojawia się rzeczywiście w jego projekcie. Wymieniając czynniki sprawcze przemian społecznych, mówi o żądaniach młodych, m.in. o równości płci i prawach dla LGBT9.

Ta idea zdaje się być również troską dla Światowego Forum Ekonomicznego. Na stronie internetowej tegoż Forum można znaleźć artykuł, w którym jest napisane, że miasta sprzyjające LGBT są szczęśliwsze i mają więcej szans rozwoju po wyjściu z kryzysu10. Jasne jest, że dzieło Klausa Schwaba sprzyja lobby LGBT. Czytelnik powinien dać się przekonać, że lepiej jest sprzyjać tej formie społeczeństwa, żeby móc funkcjonować gospodarczo.

Innej przyczyny zmian Schwab dopatruje się w ruchu „Black Lives Matter”. Problemy społeczne (podziały, bieda, utrudniony dostęp do opieki medycznej) zaostrzyły się wraz ze śmiercią Georga Floyda w maju 2020 roku i skandal rozprzestrzenił się na cały świat. Schwab uważa, że stanowi to „dla nas wyzwanie do podjęcia działań: następna generacja oczekuje, że „my”, czyli stara generacja – on sam urodził się w 1938 roku – koniecznie musi wziąć w swoje ręce odpowiedzialność za ulepszenie świata, jednak w domyśle pod naciskiem takich ruchów11.

Tak więc utworzenie nowego społeczeństwa ma nastąpić pod naciskiem młodzieży – jakiej młodzieży? oraz aktywistów LGBT i BLM… W takiej sytuacji uprawnione są wątpliwości, czy ten projekt, który mamy przyjąć w potrzebie, obawie i pod presją, jest rzeczywiście taki korzystny. Lecz nie należy kierować się lękiem, który zaćmiewa użycie rozumu.

Spójrzmy zatem głębiej, jakimi zasadami ma kierować się to nowe społeczeństwo.

Zasady nowego społeczeństwa

A. World Governance

Pierwszą cechą nowego społeczeństwa jest nowy rząd, po angielsku World Governance.

Należy rozpocząć od wyjaśnienia pojęć:

  • Globalizacja. Oznacza ten zwykły fakt, że komunikacja na świecie jest o wiele łatwiejsza: wymiana towarów, swoboda przemieszczania się, podróże, wymiana myśli. Nowe środki komunikacji i nowe środki porozumiewania się umożliwiają bardzo szybkie zakupy i dostarczanie towarów praktycznie wszędzie, wysyłanie wiadomości itd. Jedno kliknięcie i wszystko działa. Ten fenomen ogólnoświatowego ułatwienia i przyspieszenia wymiany nazywa się globalizacją. Nie trzeba tutaj koniecznie zajmować stanowiska za bądź przeciw: to tylko fakt, stan rzeczy. To nie oznacza niczego złego. Po prostu tak jest.
  • Globalizm albo inaczej mondializm jest czymś innym, mianowicie dążeniem do rządu światowego. Tutaj już nie chodzi o postrzeganie dzisiejszego stanu świata, tutaj chodzi o teorię polityczną. Na dzień dzisiejszy istnieje około 200 niezależnych, samodzielnych państw. Rząd światowy oznaczałby jedno jedyne scentralizowane państwo na całej planecie. Można by sobie wyobrazić, że byłyby poszczególne regiony cieszące się pewną samodzielnością, jak np. kraje związkowe w Niemczech, jednak byłyby pod kierownictwem tego jedynego scentralizowanego państwa. Globalizm nie jest niczym nowym. Np. wszystkie imperia starożytne dążyły do pełni władzy nad całym znanym wówczas światem: Asyryjczycy, Babilończycy, Rzymianie itd. Lecz historia pokazuje, że te imperia nie przetrwały.
  • Ruch globalizacji prowadzi w sposób dosyć naturalny do rządu światowego. Jednak, według Schwaba, od dziesięciu lat istnieją przeszkody: Schwab upatruje je przede wszystkim w nacjonalizmie i protekcjonizmie, które wszystko wyhamowały. Przyznaje, że nie jest już możliwe doprowadzić do powstania zgodnie z życzeniem rządu światowego. Rozwiązaniem byłoby to, co nazywa World Governance, tzn. kierownictwo rządu światowego, gdzie nie tylko państwa biorą udział w zarządzaniu światem, lecz również wielkie korporacje, banki i przedsiębiorcy. To oznacza niesamowitą pełnię władzy, ponieważ wszystkim kieruje oligarchia. Wyobraźmy sobie, że wartość Apple na giełdzie wynosi dzisiaj około 1000 miliardów dolarów: to wartość zbliżona do wartości produktu krajowego brutto niejednego państwa! To znaczy, że pełnia władzy, gospodarcza pełnia władzy przedsiębiorstwa jest zbliżona do władzy, jaką ma państwo.

Taki model kierowania światem poprzez współpracę pomiędzy różnymi siłami może niepokoić: państwa powinny w normalnych warunkach stać na straży ogólnego dobra kraju. Lecz przedsiębiorstwa i banki reprezentują interesy prywatne. To nie jest zdrowe, ponieważ interes prywatny przedsiębiorstwa niekoniecznie jest zbieżny z dobrem ogólnym państwa, ludności.

Drugim aspektem globalizmu, tego dążenia do World Governance, jest nieufność wobec państw narodowych. Schwab wymienia teorię ekonomisty o nazwisku Dani Rodrik12, który mówi, że są trzy pojęcia, których nie da się pogodzić: globalizacja gospodarcza, demokracja polityczna i państwo narodowe. Tylko dwa z nich mogą współdziałać ze sobą, lecz trzecie uniemożliwia wszystko. Na przykład gdy państwo ma wymiar narodu i jest demokratyczne, nie będzie możliwa gospodarcza globalizacja. Dlaczego? Decyzje są podejmowane przez państwo i naród, a więc zgodnie z interesem narodu, a nie z interesem całego świata. Wtedy nie jest możliwy rząd światowy ani żadna globalizacja. Z drugiej strony państwa narodowe i globalizacja uniemożliwiają demokrację – decyzje są podejmowane wbrew interesom narodu. Na koniec można przypuszczać, że demokracja i globalizacja zniszczą państwa narodowe. Trzeba wybrać jedną z tych trzech możliwości.

Jasne jest, że założyciel Forum w Davos nie pała sympatią do państw narodowych. Stanowią według niego przeszkodę w rozwiązywaniu niektórych problemów o charakterze globalnym. Oczywiście są problemy, które występują na tej płaszczyźnie, np. zawieranie pokoju po wojnach światowych czy kryzys zdrowotny – wirus rozprzestrzenia się o wiele łatwiej, gdy komunikacja na świecie jest łatwiejsza. Można zrozumieć, że takie problemy mogą zostać rozwiązane tylko na poziomie całego świata, a nie wówczas, gdy państwo działa na własną rękę. To jest zarzut, który Klaus Schwab robi w odniesieniu do zażegnywania tego kryzysu przez poszczególne państwa: przez to, że kraje zamknęły granice i nie było wspólnego planu działania w celu produkcji i dystrybucji materiałów medycznych, spowodowały utrudnienia w uporaniu się z kryzysem13.

Pomimo że wciąż wzrasta troska o bliźnich, odnotowuje się według Schwaba również nasilenie negatywnych uczuć, takich jak patriotyzm, nacjonalizm, egoizm, ogólnie mówiąc – „toksyczne” uczucia14.

Są to niezdrowe zjawiska i w społeczeństwie idealnym nie należy dopuszczać do ich powstawania; dotyczy to nie tylko ksenofobii, nienawiści czy podobnych negatywnych reakcji, lecz również miłości do ojczyzny. Poczucie narodowe jest niepożądane. World governance dąży nie tylko do skutecznego uporania się z problemami światowymi, lecz również do całkowitego stłumienia patriotyzmu.

B. Nowy obywatel

Ta nieufność wobec poczucia tożsamości narodowej zakłada nowy obraz idealnego obywatela. Ten nie może już być przywiązany do swojej ojczyzny, lecz powinien się troszczyć jedynie o planetę.

Zauważmy, że kontakty osobiste, relacje naturalne tworzą grupy, w których rozwijają się pewne powiązania uczuciowe. Tak więc nie może dziwić, że globalizm prowadzi w pewnym sensie do odizolowania jednostek. Dzisiaj przyczyną tego jest higiena: aby uniknąć zarażenia się wirusem, należy zachować dystans, nosić maskę, pracować zdalnie. Schwab na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że to nie będzie się podobać, jednak próbuje łagodnie przekonywać, że mimo wszystko jest to nieuniknione15.

Samotność jednostki będzie się jeszcze pogłębiać, ponieważ jednostki będą coraz bardziej kontrolowane16. W czasach pandemii państwo powinno podejmować decyzje w trybie pilnym, czasem nawet wbrew prawu – np. zakaz Mszy św. – i kontrolować, żeby były przestrzegane. Technologiczne środki kontroli stają się coraz bardziej skuteczne, a trudna sytuacja ludności powoli skłoni ją do zaakceptowania ich i będzie ona coraz bardziej rezygnować z życia prywatnego. Na przykład wszystkie możliwe środki do pomiaru naszego zdrowia – telefony komórkowe z pulsometrami i termometrami17 aż do toalet (smart toilets), które przesyłają informacje o składzie moczu do bazy danych18. Wkrótce wszystko, co dotyczy zdrowia obywateli, stanie się jawne19.

Tak więc obywatel tego nowego społeczeństwa będzie indywidualistą, kosmopolitą, będzie podlegał całkowitej kontroli i będzie we wszystko zaopatrywany przez państwo. Dochodzimy do modeli, które są opisane m.in. w pewnym artykule na stronie internetowej Forum w Davos20: miasto bez własności prywatnej, gdzie wszystko jest załatwiane przy pomocy środków elektronicznych, gdzie samochody i mieszkania są używane w sposób optymalny dzięki temu, że są do dyspozycji wszystkich. Sztuczna inteligencja zna nasze gusta lepiej niż my i wybiera za nas: jeszcze inne badanie futurologiczne wskazuje, że już nie będą potrzebne głosowania21.

C. Motywacja w nowym społeczeństwie

Co może w takim nowym społeczeństwie dostarczać motywacji do działania, jeśli wszystkim kierują państwo i sztuczna inteligencja? Klaus Schwab odpowiada, że nasze akcje i reakcje, nasze ludzkie reakcje nie zależą od wartości statystycznych, lecz są napędzane przez uczucia i emocje. To znaczy opowiadania, narratives, określają nasze zachowanie. Działamy według czegoś, co można by nazwać American dream: wyobrażenie o świecie, o życiu, które można nazwać opowiadaniem, narrative. Tak jak mit założycielski, który jest podstawą jedności i spójności społeczeństwa. To opowiadanie, ta narracja dla nowego społeczeństwa na razie jeszcze nie istnieje, trzeba ją dopiero stworzyć22.

Historia społeczeństw pokazuje, że społeczności tylko wtedy przetrwały, gdy miały transcendencję, religię. Może więc to wystarczy, gdy stworzy się tę całą wspólną narrację wokół postaci matki natury. Na końcu książki zawarta jest odnośnie tego wskazówka: „Jedna jedyna droga poprowadzi nas do lepszego świata, bardziej inkluzywnego, bardziej sprawiedliwego i z większym respektem dla matki natury”23 – a więc ludziom, którzy potrzebują jakiegoś boga, można raczej powiedzieć, żeby okazywali więcej respektu Pachamamie! Nawiasem mówiąc, można by zadać pytanie, czy papież Franciszek nie popiera takiego poglądu.

Podsumujmy to, o czym była mowa w tej części: Jak wygląda to społeczeństwo? World governance, kierownictwo rządu światowego; pozbawiony możliwości decydowania obywatel to kosmopolita, całkowicie zawładnięty przez państwo, indywidualista, kontrolowany, pozbawiony życia prywatnego, bez rzeczywistych kontaktów osobistych. Jego motywacja jest osadzona w iluzji, którą dopiero trzeba wymyślić, jako baśń nadającą sens jego życiu. Przemiana jest naprawdę ogromna

Ocena według zasad katolickich

Jak należy to ocenić zgodnie z nauczaniem katolickim? Misją Kościoła jest przede wszystkim przekazywanie objawienia. To znaczy tego, co Bóg nam powiedział, co przewyższa naturę i prowadzi nas do nieba. Lecz Kościół powinien również upowszechniać prawo naturalne i go bronić. Trudno jest z powodu grzechu pierworodnego całkowicie poznać naturę i jeszcze trudniej ją obserwować. A więc są dwa zadania Kościoła: przekazywanie objawienia i wyjaśnianie prawa naturalnego.

Co mówi nam Kościół święty? Możemy wymienić trzy zasady, które dotyczą naszego zagadnienia: natura, tzn. człowiek ma naturę, która jest mu dana, a nie którą w każdej erze historii od nowa się odkrywa; po drugie kultura, narody; i po trzecie zasada subsydiarności.

A. Natura

Najpierw natura. Klaus Schwab mówi, że o tym, co nas definiuje, możemy decydować24. Wszelkie dane, opinie, wyrażenia, wybory etyczne, które pokazała pandemia, powstały z tego, co uważamy za sprawiedliwe bądź nie i one nas definiują. To znaczy nasze decyzje definiują, czym jesteśmy. Tak więc nie należy oczekiwać, że Klaus Schwab będzie pojmował nowe społeczeństwo zgodnie z pojęciem ludzkiej natury, które już zostało raz na zawsze jasno określone.

Przecież człowiek jest nie tylko tym, czym chce być, czym zdecydował się być. Człowiek jest istotą obdarzoną rozumem i zdolną do posługiwania się nim. Jest ciałem i duszą. Dusza jest nieśmiertelna. Jego przeznaczenie to wieczność. A więc jako rozumne zwierzę na świecie, w tym życiu, podlega pewnemu prawu, które nazywa się prawem naturalnym. Dziesięć przykazań Bożych określa, co wolno robić, a czego nie. To zależy od istoty człowieka, nie od jego decyzji. Żaden parlament nie może rozstrzygać, że kłamstwo albo zdrada małżeńska są dozwolone, ponieważ te przepisy są niezbędne do życia w społeczeństwie, co jest zgodne z prawem naturalnym. To samo dotyczy zasad małżeńskich.

Gdy ktoś nie wierzy w Boga, może sobie pomyśleć: Nikt mnie nie ukarze, gdy nie będę przestrzegał tego prawa. Jeśli społeczeństwo odrzuca prawo naturalne, nie będzie prawdopodobnie żadnych konsekwencji. „Gdy Bóg nie istnieje, wszystko jest dozwolone”, czytamy u Dostojewskiego (Bracia Karamazow).

Czy na pewno? Sama natura może się zemścić.

Wyobraźmy sobie kierowcę, który prowadzi ogromnego tira i dojeżdża do tunelu. Tunel ma wysokość 4 m, a tir 5 m. Na znaku widnieje informacja: „Zakaz wjazdu pojazdom powyżej 4 m”. Kierowca rozgląda się w lewo i w prawo: „Nie widać policjanta z lewej ani z prawej strony, mogę jechać”.

Gdy ignoruje się ludzką naturę, prowadzi to do ciężkich konsekwencji. Do iluż to zaburzeń psychicznych dochodzi np. z tego powodu, że dzieci nie miały wzoru naturalnej rodziny ani małżeństwa albo wręcz były wykorzystywane? Ile jest przypadków braku autorytetu ojca czy przychylności matki? Ile chorób rozwinęło się przez szerzenie nieobyczajności? To tylko kilka przykładów, które wskazują na to, jak natura się mści.

Czwarta rewolucja przemysłowa prowadzi do manipulowania ciałem w celu kontrolowania zasad rozmnażania się człowieka lub ingerowania w nie. Chodzi też o to, żeby poprzez pomieszanie biologii z technologią dać człowiekowi nowe siły, co nazywane jest transhumanizmem. Klaus Schwab mówi przykładowo o postępach, które wkrótce umożliwią odczytywanie fal mózgu oraz zapisów pamięci czy nawet fałszowanie ich. To już nie jest science-fiction!25 Uczeń czarownika mógł doświadczyć, jak trudno jest obchodzić się nieostrożnie z naturą.

B. Narody

Człowiek jest nie tylko zwierzęciem obdarzonym rozumem. Rodzi się w rodzinie, na wsi albo w mieście, w kraju, gdzie mówi się w określonym języku, o pewnej kulturze. Nasza osobowość, nasze zachowanie jest zdeterminowane tymi czynnikami. Człowiek jest zwierzęciem społecznym.

Marzeniem filozofów epoki oświecenia, takich jak Jean-Jacques Rousseau, był człowiek bez kultury, bez społeczeństwa: dobry, dziki człowiek. Rousseau uważał mianowicie, że przyczyna nieuczciwości, grzechu, wojny, zbrodni i – ogólnie ujmując – wszystkiego zła leży w społeczeństwie; to znaczy, dokładnie w tym tle kulturowym, w tym środowisku, w które jesteśmy wprowadzani i w którym się wychowujemy. Rozwiązaniem zatem jest wychowanie lub kultura pozbawione korzeni: dobry, dziki człowiek, który wsłuchuje się tylko w swoje sumienie, i np. raczej niewiele czyta, żeby nie znaleźć się pod wpływem zgubnych idei.

Ten ideał zachwycił wielu ludzi. Lecz trzeba przyznać, że ten eksperyment już przeprowadzano, niekiedy nawet nieświadomie. Oto przykład z XVIII wieku: chłopiec, opuszczony przez rodziców i wychowany przez wilki. Znaleziono go, gdy miał 13 lat; wszyscy ówcześni ideolodzy mówili: „Teraz mamy wzór wychowania. Ten człowiek powinien być ucieleśnieniem ideału dobrego człowieka”. Zajął się nim pewien naukowiec, który obserwował jego zachowanie. Chciał go wychować według zasad Rousseau. Doktor próbował go wychować i przyswoić mu wszystko, co potrzebne: język, zachowanie wśród ludzi itd.

Co zauważył? Ten chłopiec niczym się nie interesował. Posiadał zmysły i nie potrafił ich używać. Brak uwagi. Jego zmysł powonienia był tak nierozwinięty, że postrzegał z tą samą obojętnością najlepsze perfumy i najohydniejsze zapachy. Wciąż bujał w obłokach, nie mógł się niczego nauczyć. Oczekiwano, że będzie otwarty, tolerancyjny, pełen zrozumienia, bezinteresowny, bez uprzedzeń itd. Tymczasem okazał się prawie zwierzęciem. Dlaczego? Nie miał korzeni ani żadnego wychowania podstawowego. Nie można poznać ani cenić innej kultury i innych ludzi, gdy samemu nie ma się żadnej kultury. To właśnie pokazało to doświadczenie.

Należy oczekiwać, że idealny obywatel nowego społeczeństwa – właśnie dlatego, że ma go cechować kultura ujednolicona i globalna – będzie wykazywał ten sam indyferentyzm, co ten dzikus. Nie będzie możliwe, ani nawet przy pomocy mitu założycielskiego, stworzenie jednolitego społeczeństwa, którego członkowie troszczyliby się o dobro wspólne. Raczej będzie [to] sprzyjało rozwojowi indywidualizmu.

Przyczyną tego błędu, albo innym jego aspektem, jest fakt, że ludzi traktuje się jak abstrakcje. Filozof Joseph de Maistre (1753–1821) odnotował odnośnie do konstytucji francuskiej z roku 1795: „Napisano tę konstytucję dla ludzi. Lecz na świecie nie ma ludzi, są Francuzi, Włosi, Rosjanie… Człowieka samego w sobie nie spotkałem… Człowiek sam w sobie nie istnieje. A więc czymże jest konstytucja? Jest to odpowiedź na następujący problem: wobec ludności, obyczajów, religii, geografii, relacji politycznych, bogactwa, zalet i wad narodu – jakie prawa są odpowiednie?”26

Należy żywić obawę, że nowe społeczeństwo jest przewidziane dla człowieka, który jest tylko wytwórcą i konsumentem, dającym się zastąpić przez sztuczną inteligencję.

C. Zasada subsydiarności

Gdy Arystoteles na początku swojego dzieła o polityce opisuje powstanie społeczeństwa, pokazuje, że społeczeństwo jest strukturą składającą się z różnych warstw. Są ludzie, ale człowiek przychodzi na świat w rodzinie i rodzina jest pierwszą społecznością, w której żyje. Lecz jedna rodzina nie wystarcza do zapewnienia sobie utrzymania. Tak więc kilka rodzin gromadzi się i tworzą wioskę. Lecz wioska potrzebuje ochrony militarnej, której nie jest w stanie sama sobie zapewnić. Potrzebuje też towarów, które są dostępne tylko w innych regionach świata. Zbiór wielu wiosek tworzy civitas, polis – państwo. Państwo to najwyższa forma, najwyższa struktura społeczeństwa, bo całość jest samodzielna. Społeczeństwo składa się zatem z warstw, małych wspólnot, które są mniej lub bardziej zorganizowane hierarchicznie: rodzina, wioska, państwo, lecz również uniwersytet, przedsiębiorstwo itd.

Zawsze mogą istnieć problemy między dwoma płaszczyznami społeczeństwa. Np. gdy chodzi o wychowanie dzieci: czy jest to zadaniem rodziny, czy państwa? Państwo ma dzisiaj ogromny wpływ na szkolnictwo. Na przykład w Niemczech obecnie nie jest możliwe, żeby rodzice sami organizowali nauczanie domowe. To oznacza, że państwo uzurpuje sobie w dużej mierze prawo do wychowywania dzieci. Czy jest to sprawiedliwe, czy nie?

Jest to przykład problemów, jakie istnieją między dwoma płaszczyznami kompetencji. W dwóch warstwach społecznych istnieją kompetencje odnośnie tego, kto jest za co odpowiedzialny. Co podlega czyjej kompetencji? Doświadczenie pokazuje, że najlepszym rozwiązaniem jest powierzenie największej liczby możliwych kompetencji najniższemu szczeblowi: Za każdym razem, gdy niższy szczebel jest w stanie wykonać dane zadanie, to wyższemu szczeblowi nawet nie wolno tego czynić. To jest właśnie zasada subsydiarności. Pius XI mówi nawet – odnośnie do problemu wychowania – że niesprawiedliwością byłoby działać inaczej.

Przyczynę tego można wyjaśnić bardzo ogólnie: realizacja każdej rzeczy wymaga tej własnej czynności. Dopiero wtenczas dokonuje się ona w sposób doskonały.

Zasadzie subsydiarności umożliwia osobie pilnej wykonywanie wszystkiego, co może, i czyni to przy tym z dumą i radością, ponieważ dokonała tego samodzielnie. Wielkość i dobroć Pana Boga polegają właśnie na tym, że daje On swoim stworzeniom tę godność, że same mogą być i autorem, i wykonawcą. Nie wolno okradać z tego stworzeń Bożych. Brak działania w przypadku, gdy jest ono możliwe, z tego powodu, że szef, autorytet, zwierzchnik wszystko za nas zrobił, przynosi tylko frustrację i zniechęcenie.

Ktoś może jednak powiedzieć, że wyższy szczebel ma więcej sił, aby wszystko skuteczniej udoskonalić: państwo ma więcej środków, by zakładać i utrzymywać szkoły. Lecz tak jest w odniesieniu do wszystkiego; gdy będzie się działać zgodnie z taką logiką, dojdzie się do socjalizmu państwowego, w którym państwo decyduje o wszystkim i wszystkim kieruje. Czym staje się człowiek, obywatel? Homo sovieticus, bez odwagi, bez inicjatywy. Traktowano go jak niewolnika, a więc myśli i postępuje jak niewolnik, który kieruje się jedynie lękiem albo przyjemnością, lecz nie rozumem ani odwagą.

Święty Tomasz z Akwinu wyjaśnia to przy pomocy przykładu27: Hebrajczycy na pustyni. Doszli do Ziemi Obiecanej i byli przerażeni, ponieważ mieszkańcy tego kraju sprawiali wrażenie zbyt silnych. Powiedzieli wówczas, nie damy rady, lepiej byłoby wrócić do Egiptu. Nie do wiary! Widzieli tyle cudów Pana Boga w Egipcie, przeszli przez Morze Czerwone suchą stopą, pokonali swych wrogów, a teraz boją się mieszkańców ziemi Kanaan! Czyż Pan Bóg nie może uczynić nowych cudów? Dlaczego jeszcze wątpią? Odpowiedź: Nie mieli odwagi, ponieważ przez wiele generacji byli traktowani jak niewolnicy i jeszcze myśleli jak niewolnicy.

Społeczeństwo kontrolowane, w którym sztuczne inteligencje mogłyby zrobić wszystko za obywateli, mogłoby funkcjonować podobnie jak w czasach niewoli egipskiej. Na szczeblu państwowym należy pozostawić inicjatywę państwom, zamiast wprowadzać rząd światowy lub governance, który pozostawi zniechęcenie i obojętność wśród narodów.

Generalnie patrząc, według zasady subsydiarności należy więc tolerować, gdy ktoś w sposób niedoskonały wypełni swoje zadanie zamiast go ominąć.

Zakończenie

Podsumujmy: nowe społeczeństwo, które chce stworzyć oligarchia, wyrzeknie się natury, ponieważ dąży do stworzenia nowego człowieka bądź poprawienia tego, co Pan Bóg stworzył w naturze. Wyrzeka się naturalnej potrzeby człowieka, by odczuwał więzi z ojczyzną, narodem, mniejszymi wspólnotami, co tworzy jego tożsamość. Ignoruje zasadę subsydiarności pod pretekstem skuteczności w rozwiązywaniu problemów o zasięgu światowym. Jednak przez to wszystko przygotowuje ludzi obojętnych, pozbawionych ducha, którzy nie odczuwają żadnej odpowiedzialności.

Co zatem robić? Najpierw należy poznać prawo naturalne i przestrzegać je. Trzeba być przekonanym, że wykraczanie przeciwko prawu naturalnemu niesie ze sobą ciężkie konsekwencje.

Po drugie, trzeba pielęgnować i cenić miłość do ojczyzny.

Po trzecie, znać zasadę subsydiarności, stosować ją i również… zasłużyć sobie na nią. Nie jest niczym nadzwyczajnym, gdy wyższe szczeble społeczeństwa przejmują coraz więcej kompetencji, podczas gdy niższe szczeble na wszystko to pozwalają i przyjmują postawę nieaktywną i wyczekującą. Tymczasem trzeba pokazać, że jest się w stanie samemu przejąć odpowiedzialność: wychowywanie dzieci, zakładanie szkół itd. Pius X mówi w Pascendi, że nic bardziej nie sprzyja wytrwałości wrogów Kościoła niż słabość dobrych! Niech ten święty papież zapewni nam potrzebną odwagę!           q

Tłumaczyła Ewa Tobiasz.

Przypisy

  1. K. Schwab, T. Malleret, Covid-19: The Great Reset, Genewa 2020.
  2. Ten wykład został wygłoszony w lutym 2020 roku.
  3. K. Schwab, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 62: „Satya Nadella, CEO firmy Microsoft, zauważyła, że wymogi dystansu [tak] społecznego, jak i fizycznego wytworzyły sytuację «wszystko na sterowaniu zdalnym» , przyspieszając co najmniej o dwa lata proces absorpcji szerokiego spektrum nowych technologii. Z kolei Sundar Pichai, CEO firmy Google, zdumiewał się imponującym postępem, jaki dokonał się w sferze «działalności cyfrowej», przewidując zarazem «znaczący i trwały» wpływ na takie sektory życia i gospodarki, jak praca online, edukacja, zakupy, medycyna oraz rozrywka”.
  4. Ibidem: podrozdział 3.1 pt. „Przedefiniowanie naszego człowieczeństwa”.
  5. K. Schwab, La quatrième révolution industrielle [The fourth industrial revolution, Czwarta rewolucja przemysłowa, wersja francuska], Dawsonera 2017, s. 99.
  6. Idem, T. Malleret, The Great… , op. cit., s. 8: „W chwili pisania tych słów (czerwiec 2020), pandemia staje się coraz poważniejszym zagrożeniem dla świata. Wielu z nas zastanawia się, kiedy rzeczy powrócą do normalnego stanu. Odpowiadając możliwie najkrócej: nigdy. Już nic nigdy nie wróci do owego «skrzywionego» poczucia normalności, które dominowało przed kryzysem. Pandemia koronawirusa znaczy istotny punkt załamania w naszej globalnej trajektorii. Niektórzy analitycy nazywają tę chwilę kluczową bifurkacją, inni mówią o katastrofie «biblijnych» rozmiarów; lecz esencja pozostaje ta sama: świat, jaki znaliśmy jeszcze z pierwszych miesięcy 2020 roku, już nie istnieje – został unieważniony w kontekście pandemii. Radykalne przemiany, ich wszechogarniające świat konsekwencje są takiego kalibru, że specjaliści mówią o dwóch erach: «przed koronawirusem» (preK, ang. BC) oraz «po koronawirusie» (postK, ang. AC) [to ewidentna aluzja do ery przed i po Chrystusie: before Christ, after Christ – przyp. tłum.]. Będziemy wciąż zaskakiwani zarówno przez tempo, jak i nieprzewidywalną naturę tychże zmian – łącząc się, wzajemnie warunkując, będą wywoływać konsekwencje drugiego i wyższych rzędów, będą prowokować kaskady przyczynowo-skutkowe o niemożliwych do przewidzenia rezultatach. Działając w ten sposób, [rewolucyjne zmiany] ukształtują «nową normalność», diametralnie odmienną od tej – starej, oddalającej się w przeszłość. Znaczna część naszych przekonań i założeń o tym, jak powinien funkcjonować świat, zostanie strzaskana”; ibidem, s. 69: „Na poziomie mikro, poziomie przemysłu i korporacji, Wielki Reset zainicjuje długą i kompleksową kaskadę zmian i procesów adaptacyjnych. Konfrontując się z resetem, wiele z kluczowych postaci przemysłu oraz managerów wyższych stopni może odczuć pokusę, by wyzwania stojące przed nimi potraktować jako restart, mając nadzieję na powrót do starej normalności i przywrócenia rządów tego, co sprawdzało się w przeszłości: tradycji, utrwalonych procedur i swojskich metod załatwiania spraw – mówiąc krótko, mając nadzieję na kontynuację starego biznesu. To się nie zdarzy – ponieważ to nie może się zdarzyć”.
  7. Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teol., Ia IIae, q. 42.
  8. K. Schwab, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 98:„Reset jest zadaniem ambitnym, być może zbyt ambitnym, lecz nie mamy innego wyboru, jak tylko spróbować – ze wszystkich sił – osiągnąć ten cel. Chodzi tu przecież o uczynienie świata mniej podzielonym i mniej dzielącym, mniej trucicielskim, mniej destruktywnym, za to bardziej inkluzywnym, sprzyjającym równości i dającym równe szanse – lepszym od tego, porzuconego przez nas w erze przedpandemicznej. Nie robić nic – albo zbyt mało – oznacza zbłądzić nieświadomie w rejony jeszcze większych nierówności społecznych, gospodarczej niestabilności, niesprawiedliwości oraz dewastacji ekologicznej. Zaniedbanie działania oznaczałoby zgodę na świat podły, podzielony, bardziej niebezpieczny, samolubny i po prostu nie do udźwignięcia dla znaczących segmentów ludzkiej populacji. Nic nie robić nie stanowi żadnej opcji”.
  9. Ibidem, s. 43: „Jak to ujął pewien student college’u, cytowany przez NYT: «Młodzi ludzie żywią głębokie pragnienie radykalnej zmiany, ponieważ ścieżka przed nami urywa się gwałtownie». Jak odpowie dzisiejsza generacja młodych? Oferując radykalne rozwiązania [czasem radykalne działania], próbując zapobiec następnej katastrofie – czy będą to zmiany klimatyczne czy społeczne nierówności. Najprawdopodobniej pokolenie owo zażąda radykalnej alternatywy dla obecnej polityki – ponieważ jego członkowie czują się sfrustrowani i ponaglani przez dręczącą pewność, że obecnie panujący system stoi poza możliwością naprawy. Aktywizm młodzieżowy wzrasta – wszędzie. Media społecznościowe przyspieszają ten proces rewolucjonizacji, umożliwiając dotychczas niewyobrażalną mobilizację sił. Aktywizm ten przybiera wiele form – od pozainstytucjonalnej polityzacji życia, aż po demonstracje i protesty. Szerokie spektrum spraw znajduje swój wyraz w owym aktywizmie – zmiany klimatyczne, reformy ekonomiczne, sprawy gender, prawa LGBTQ. Młode pokolenie jest awangardą zmian społecznych. Jest prawie pewne, że to ono właśnie będzie katalizatorem zmiany i źródłem niezbędnej energii dla Wielkiego Resetu”.
  10. Patrz: https://www.weforum.org/agenda/2020/06/lgbt-inclusion-cities-post-covid-reset-recovery [dostęp: 24.09.2021], „Badania pokazują, że miasta przyjazne LGBT są szczęśliwsze i bardziej innowacyjne – zatem będzie im łatwiej powrócić do pełni sił po epoce COVID-19”.
  11. K. Schwab, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 37: „W momencie pisania tej książki COVID-19 zdołał już wywołać globalną falę społecznych niepokojów. Zaczęła się ona w Stanach Zjednoczonych wraz z protestami ruchu Black Lives Matter, zrodzonego po zabójstwie George Floyda pod koniec maja 2020 r. Bardzo szybko niepokoje rozlały się po całym świecie. COVID-19 był czynnikiem kluczowym – choć śmierć Floyda była iskrą, która zapaliła ogień masowych niepokojów, lecz to uprzednio obecne warunki, wytworzone przez pandemię – obnażające zwłaszcza dyskryminację rasową, ale także skalę bezrobocia – były paliwem dla protestów. Nie wiemy jak BLM będzie dalej ewoluował i jaką formę przyjmie ostatecznie. Istnieją jednak poszlaki, że zmienia się on powoli w coś o wiele bardziej uniwersalnego niż problem rasowy. Protesty przeciw systemowemu rasizmowi sprowokowały także głosy dopominające się o sprawiedliwość ekonomiczną i społeczną inkluzywność”.
  12. Por. op. cit., s. 45.
  13. Ibidem, s. 48.
  14. Ibidem, s. 87: „Nasze przywiązanie do najbliższych wzmacnia nas i obdarza niejako odświeżonym poczuciem wdzięczności względem tych wszystkich, których kochamy: rodziny i przyjaciół. Istnieje jednak i mroczny rewers tej siły. Wzmacnia on patriotyczne i nacjonalistyczne sentymenty, w skład których wchodzą także niepokojące domieszki religijno-etniczne. Ostatecznie owa toksyczna mieszanka tworzy z najgorszych spośród nas [spójną] grupę społeczną”.
  15. Op. cit.,s. 62–63: „Podczas tzw. lockdownów, wielu klientów niechętnych wcześniej poleganiu na aplikacjach i usługach za pomocą internetu zostało zmuszonych do zmiany nawyków niemal z dnia na dzień. Oglądanie filmów on-line zamiast w kinie; spożywanie posiłków dostarczonych pod drzwi zamiast wyjść do restauracji; zdalna rozmowa z przyjaciółmi zamiast spotkań twarzą w twarz. Rozmowa z kolegami w pracy przez ekran zamiast spotkań przy kawomacie. Ćwiczenia fizyczne on-line zamiast siłowni. I tak dalej… W ten sposób – niemal natychmiastowo – większość rzeczy stało się e-rzeczami : e[lektroniczna]-nauka, e-handel, e-rozrywka, e-booki, e-obecność… Wiele ze starych nawyków zapewne odnajdzie sobie z powrotem miejsce w życiu [przyjemności z osobistych kontaktów nie dorówna nic – mimo wszystko jesteśmy zwierzętami stadnymi!] – jednak równocześnie wiele z nowo nabytych umiejętności cyfrowych, które zmuszeni byliśmy przyjąć na czas zamknięcia, stanie się częścią naszej natury, dzięki obyciu z nimi. Przedłużające się najprawdopodobniej zamknięcie – dystans społeczny i fizyczny – sprawi, że krok po kroku nowe nawyki – poleganie na platformach cyfrowych w zakupach, nauce, komunikacji, pracy, doradztwie zawodowym – zapuszczą w nas korzenie, ograniczając stare przyzwyczajenia. Ponadto, zarówno plusy, jak i minusy życia on-line oraz życia off-line, będą poddane nieustannemu sprawdzaniu… Jeśliby np. sprawy zdrowotne miały okazać się kluczowe – to czy sesja rowerowa naprzeciw ekranu w domu nie wygra raczej z radością i żywotnością otwartego peletonu – lecz z drugiej strony, taka klasa jest znacznie tańsza – i bezpieczniejsza! Takie samo rozumowanie można zastosować w wielu różnych dziedzinach – np. podróż służbowa samolotem na konferencję [Zoom jest bezpieczniejszy, tańszy, bardziej ekologiczny i o wiele bardziej wygodny], wizyta u rodziny mieszkającej daleko (rodzinna grupa na WhatsApp nie jest taka zabawna, ale – znowu – bezpieczniejsza, bardziej ekologiczna i tańsza), a nawet udział w kursie uniwersyteckim (nie jest to tak satysfakcjonujące jak udział bezpośredni – ale znacznie tańszy i wygodniejszy)”.
  16. Op. cit., s. 67: „Używając dość uproszczonego przykładu, ograniczenie pandemii koronawirusa wymagać będzie globalnej sieci CCTV, zdolnej rozpoznać nowe ogniska choroby, jak tylko powstaną; wymagać będzie laboratoriów rozmieszczonych w wielu miejscach globu, zdolnych do szybkiej analizy i identyfikacji nowych odmian wirusa oraz do dostarczenia skutecznych lekarstw na nie; rozbudowanej infrastruktury IT, aby społeczności mogły zarówno przygotować się, jak i skutecznie reagować [na nowe wyzwania związane z chorobą]; obecności wystarczająco rozwiniętych i skoordynowanych ośrodków decyzyjnych, szybko wcielających w życie konieczne zarządzenia”; i tak dalej… patrz też ibidem, s. 18: „Monitoring poruszeń i osób posiada nieocenioną wartość i quasi-esencjalną pozycję w zbrojowni niezbędnej do walki z COVID-19, równocześnie będąc sprawcą masowej inwigilacji”, także ibidem, s. 62: „W najbliższych miesiącach i latach bilans pomiędzy korzyściami dla zdrowia publicznego a utratą prywatności będzie wnikliwie badany, stając się głównym tematem dla wielu gorących debat i żywiołowych konwersacji. Większość ludzi powodowanych lękiem przed skutkami COVID-19 zapyta: «Czyż nie jest głupotą nie angażować mocy technologii, która może przyjść nam z pomocą, kiedy na stan obecny jesteśmy ofiarami pandemii, stojącymi na granicy życia i śmierci?». Tacy ludzie będą gotowi oddać wiele ze swojej prywatności i zgodzić się, że w danych warunkach władza publiczna może słusznie stłumić prawa jednostki”.
  17. Por. K. Schwab, La quatrième…, op. cit., s. 125.
  18. Idem, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 71.
  19. Ibidem, s. 83: „Jak każdy rodzaj przemysłu, także i cyfrowy będzie pełnić znaczącą rolę w kształtowaniu przyszłości naszego dobrobytu. Współpraca AI, IoT [Internet of Things] z czujnikami oraz technologią noszoną na sobie wytworzy nową perspektywę w rozumieniu własnego dobrostanu. Urządzenia będą monitorować, jak się czujemy – i co czujemy – będą stopniowo zacierać granice pomiędzy systemem publicznej opieki zdrowotnej a spersonalizowanymi programami zdrowotnymi; różnica w końcu zaniknie całkowicie. Strumienie danych, spływających z wielu odrębnych domen, takich jak fizyczne środowisko naszego życia, czy nasz indywidualny stan zdrowotny, umożliwią nam o wiele większa kontrolę nad naszym zdrowiem i dobrostanem. W świecie post-covidowym szczegółowe informacje dotyczące naszego śladu węglowego, naszego wpływu na bio-różnorodność, szkodliwości spożywanego przez nas pokarmu, aranżacji przestrzennej, w jakiej się poruszamy i żyjemy – wszystko to wytworzy znaczący postęp [tak] w naszej jednostkowej, jak i zbiorczej świadomości dobrobytu. Przemysł [przyszłości] będzie musiał to uwzględnić”.
  20. https://www.weforum.org/agenda/2016/11how-life-could-change-2030/, Ida Auken, 11 listopada 2016, a więc niezależnie od pandemii.
  21. Patrz też Smart-city charta, Bundesministerium für Umwelt, Naturschutz, Bau – und Reaktorsicherheit, Bonn 2017, s. 43.
  22. K. Schwab, La quatrième…, op. cit., s. 111.
  23. Idem, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 100: „Stoimy teraz na rozdrożu. Jedna droga zaprowadzi nas do lepszego świata: bardziej inkluzywnego, równego i szanującego Matkę Naturę”.
  24. Op. cit., s. 89: „Mówiąc prosto: to, co ogłaszamy jako fakty czy opinie, to właściwie wybory moralne, które obnażyła pandemia. Czynione są w imię tego, co uważamy za słuszne bądź nie – i dlatego definiują one, kim jesteśmy”.
  25. K. Schwab, La quatrième…, op. cit., s. 88–89.
  26. J. de Maistre, Considérations sur la France, Londres 1797, s. 103, (wolne tłumaczenie).
  27. św. Tomasz, Komentarz do Kol. (3, 21): „[…] Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie upadały na duchu”.
  28. https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3008