Rada Jedności Narodowej w 1944 roku
Wpisał: Józef Werner   
18.08.2013.

 Rada Jedności Narodowej w 1944 roku

 za:  http://sol.myslpolska.pl/2013/07/rada-jednosci-narodowej-w-1944-roku/

Od Redakcji: Poniżej przedstawiamy relację Józefa Wernera, działacza Stronnictwa Narodowego, który w lipcu 1944 roku był jego przedstawicielem w Radzie Jedności Narodowej. Jego relacja dotycząca podjęcia przez Komendę Główną AK decyzji o wybuchu powstania warszawskiego została opublikowana w 1953 roku na łamach „Myśli Polskiej”. Jest to dosyć ostrożna, ale wyraźna krytyka czynników wojskowych. Przypominamy dzisiaj, po 60 latach, to ważne świadectwo historyczne.

Od  lipca 1944 r. do polowy kwietnia 1946 r. byłem członkiem Rady Jedności Narodowej, inaczej parlamentu Polski podziemnej. Mandat otrzymałem z ramienia Stronnictwa Narodowego na miejsce opróżnione po śmierci b. posła na sejm Józefa Milika (pseudonim Ozima), gospodarza z Podlasia, jednego z najczynniejszych i najbardziej ofiarnych w pracy posłów chłopskich, długoletniego członka naszego Stronnictwa. Jednocześnie pozostawałem nadal członkiem Prezydium Stronnictwa Narodowego. Przepisaną dla członków Rady Jedności przysięgę, podobną w treści do przysięgi składanej przez posłów sejmowych, złożyłem na ręce prezesa Rady zamęczonego później przez Bezpiekę w więzieniu w 1948 r.

Rada Jedności powołana do życia 7 stycznia 1944 r. była organem doradczym i opiniodawczym delegata na kraj, zarazem wicepremiera rządu polskiego przebywającego w Londynie. Bez wysłuchania jej uchwał nie mogły zapadać żadne ważne decyzje polityczne. Wchodziło do niej po trzech przedstawicieli czterech głównych stronnictw politycznych: Stronnictwa Narodowego, Polskiej Partii Socjalistycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Pracy, oraz po jednym z trzech mniejszych, to jest Zjednoczenia Demokratycznego, chłopskiej organizacji Wolność-Racławice i „Ojczyzna”, wreszcie jeden przedstawiciel duchowieństwa katolickiego. Z powodu łatwości natrafienia przez agentów Gestapo na zebranie składające się z kilkunastu osób wyłoniona została Komisja Główna pod przewodnictwem prezesa Rady, której za zgodą Rady przysługiwały w nagłych sytuacjach uprawnienia pełnej Rady. W skład Komisji Głównej wchodzili po jednym przedstawiciele czterech głównych stronnictw oraz na zmianę, kolejno jeden z przedstawicieli mniejszych stronnictw. Zarówno przed powstaniem jak i po kapitulacji plenum Rady zbierało się rzadko. Natomiast zebrania Komisji Głównej odbywały się bardzo często.

Delegat na kraj pragnąc działać w ścisłym porozumieniu ze społeczeństwem nieustannie potrzebował jej opinii i pozostawał z członkami, zwłaszcza z prezesem Rady w stałym, niemal codziennym kontakcie. Z drugiej strony stały kontakt miał on również z komendantem Armii Krajowej. W okresie dwu miesięcy powstania plenum Rady zbierało się bardzo często, z reguły w obecności delegata na kraj i jego trzech zastępców, to jest Krajowej Rady Ministrów. Dekretem bowiem rządu polskiego w Londynie od wiosny 1944 r. ci trzej zastępcy uznani zostali za ministrów, a delegat za wicepremiera. W plenarnych posiedzeniach Rady brali również prawie zawsze udział przedstawiciele wojska, komendant AK gen. Bór i komendant okręgu wojskowego Warszawa Miasto gen. Monter. Posiedzenia były jak gdyby w zmniejszeniu posiedzeniami sejmu z udziałem rządu i wojska. Były one często dramatyczne, gdy tam niejako ucieleśniony majestat Rzeczypospolitej — reprezentanci narodu, rządu i wojska obradowali częstokroć przy huku bomb rzucanych z samolotów niemieckich na kamienice znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie, parokrotnie zaś na tę samą kamienicę, gdzie odbywały się narady.

Pamiętam zwłaszcza dwa takie posiedzenia. Jedno przy ulicy Przeskok 4 pod koniec sierpnia i drugie w okolicy ulicy Kruczej i Piusa około połowy września, gdy w czasie obrad od wstrząsów wywołanych  upadkiem bomb tynk odrywał się grubymi kawałami z sufitu, gęsty kurz zaciemniał całkowicie niemal widoczność  w pokoju i zarysowały się ściany. Groziło nam w każdej chwili zawalenie się domu. Członkowie Rady Jedności i Rady Ministrów spokojnie wstawali i opuszczali na chwilę pokój. Po opadnięciu kurzawy z powrotem zasiadali. Pewnego rodzaju tragedią dla Rady Ministrów i Rady Jedności był fakt, że decyzja wybuchu powstania zapadła 31 lipca 1944 r. bez ich udziału, na linii Mikołajczyk — sztab gen. Bora — delegat na kraj. Prezes Rady Jedności o decyzji delegata na kraj powziętej na wniosek sztabu dowiedział się na parę godzin przed wybuchem powstania, a członkowie Rady Ministrów i Rady Jedności wtedy dopiero, gdy na ulicach zagrzmiały strzały (5 po południu l sierpnia 1944 r.).

Kiedyś historia wyda sąd odnośnie tej decyzji, dziś jeszcze wydaje się za wcześnie wygłaszać o niej ostateczne wyroki. Gen. Bór. komendant AK w książce swej „Armia podziemna” na stronie 191 pisze: ,,Na skutek niedostatecznego informowania kraju przez rząd polski w okresie gdy premierem tego rządu był Mikołajczyk o ogólnej sytuacji politycznej, a przede wszystkim o zmianie stanowiska sprzymierzonych do sprawy polskiej wobec agresywnej polityki Kremla, czynniki odpowiedzialne w kraju żyły w „świecie złudzeń”. Panowała powszechna wiara w poparcie naszych interesów przez mocarstwa zachodnie. Nie zdawano sobie bowiem sprawy z tego, jak daleko szła już w tym czasie ustępliwość Anglosasów w stosunku do żądań sowieckich kosztem Polski i jej spraw najżywotniejszych. W tym stanie rzeczy nie widzieliśmy innego wyjścia, jak prowadzenie walki z Niemcami aż do pełnego zwycięstwa aliantów”. Powzięcie tak brzemiennej w skutki decyzji przypadło delegatowi i komendantowi w niezmiernie skomplikowanej i trudnej sytuacji. Ale byłoby dla nich na pewno lepiej, gdyby odpowiedzialnością w tym niesłychanie dramatycznym momencie podzielili się z przedstawicielami wielkich stronnictw, reprezentujących najszersze sfery opinii publicznej, opartych o silne, w narodzie zorganizowane żywioły polityczne.

Mam wiele danych, które nie czas jeszcze publikować, że decyzja Komisji Głównej Rady Jedności wypadłaby wówczas negatywnie i historia potoczyłaby się nieco inaczej, zaoszczędzając Polsce wiele dziesiątków tysięcy żyć ludzkich.

W tym stanie rzeczy jednak jaki wytworzył się po wybuchu powstania, przywódcom stronnictw przypadł w udziale już tylko jeden program: jak najściślejsze zespolenie się z rządem krajowym. Armią Krajowa oraz jak najbaczniejsze  czuwanie nad tym, aby dalsze  decyzje nie doprowadziły do rozbicia się naczelnych władz narodu w kraju lub oderwania się polityki Polski podziemnej od polityki polskiej w świecie.

Chodziło o niedopuszczenie do zamętu i anarchii, o jednolity front wobec Niemców i komunistów. Te zadania Rada Jedności podczas powstania i po kapitulacji do czasu rozwiązania się w lipcu 1945 r. niewątpliwie uczciwie, sumiennie i z godnością wykonała. W ciężkich chwilach zmagań z Niemcami była wśród narodu i wojska i razem z nimi ręka w rękę współpracowała, krzepiła ducha. Była łącznikiem między narodem, a zorganizowaną emigracją i znajdującą się w Londynie główna reprezentacją państwa z prezydentem Raczkiewiczem na czele. Nie jątrzyła, ale wprost przeciwnie godziła tarcia polityczne, klasowe, partyjne czy osobiste. Dla przyniesienia ulgi wziętemu do niewoli wojsku i ludności stolicy gotowa była w chwili kapitulacji, gdyby Niemcy tego zażądali pójść w komplecie do niewoli, niosącej może nawet śmierć. Niemcy jednak takiego warunku przy kapitulacji nie postawili, choć można było się tego spodziewać.

Myślę z czystym sumieniem o spełnieniu wszystkich w tym czasie naszych obowiązków tak przez kolegów z mego Stronnictwa, jak i wszystkich innych stronnictw reprezentowanych w Radzie.

Gdy powstanie padło, w pojedynkę przechodziliśmy przez Pruszków i Ursus, by bezzwłocznie poza Warszawą zreorganizować na nowo władze polityczne w całej reszcie Polski, zajmowanej wówczas jeszcze przez Niemców. Odbyliśmy w grudniu 1944 r. w przepełnionym żandarmerią i Gestapo Piotrkowie duży, tajny zjazd członków Rady, rządu krajowego i komendy AK. Zachowaliśmy godność narodu nie błagając o pomoc Stalina ani w czasie powstania, ani po nim. Gdy zaś w marcu 1945 r. delegat na kraj i prezes Rady Jedności wraz z komendantem AK oraz szeregiem członków Rady i ministrami uważali, że są zmuszeni ujawnić się i wejść w pertraktacje z Rosją Sowiecką dla ułożenia jakiegoś tymczasowego współżycia, uczynili to z całkowitym zachowaniem honoru i godności wymacanej od przedstawicieli wielkiego narodu. Co najważniejsze — wykazaliśmy, że w ciężkich chwilach dla państwa główne historyczne stronnictwa polityczne są w stanie zapomnieć o dzielących je różnicach i w zjednoczeniu współdziałać.

Osiągnięte w latach 1942-45 zjednoczenie głównych stronnictw i ich organizacji wojskowych, to piękny testament polityczny Rady Jedności Narodowej. Sądzę, że rzetelnie i gorliwie spełniła swoje obowiązki i że naród zachowa o niej życzliwe wspomnienie.

 Józef Werner

„Myśl Polska”, nr 15 (229), 1 sierpnia 1953, s. 5-6.

Nr 31-32 (4-11.08.2013)