Energetyka jądrowa - jej koszt i sens
Wpisał: Mirosław Dakowski   
18.03.2007.

Mirosław Dakowski

Energetyka jądrowa na przełomie

W pracy przedstawiono konieczność wielostronnej analizy skutków i kosztów energetyki jądrowej (EJ) na tle innych sposobów zaspokajania potrzeb energetycznych planety. Niezbędne jest rozszerzenia Analizy Najmniejszych Kosztów na koszt przeszłych decyzji i przyszłych skutków EJ w dziedzinie zdrowia i stanu środowiska. Tylko takie 'uogólnione zewnętrzne koszty' można i należy porównywać z kosztami produkcji energii z różnych źródeł kopalnych, z energii odnawialnych, czy też z kosztami zwiększenia potencjału energetycznego poprzez poszanowanie energii ("negawaty").

Analiza Najmniejszych Kosztów

W końcu drugiego tysiąclecia, po choć częściowym ujawnieniu wielu zbrodni i 'błędów' związanych z energetyką, szczególnie jądrową (p. np.[1]), konieczna jest debata uwzględniająca aspekty ekonomiczne, środowiskowe i zdrowotne decyzji strategicznych. Nie wolno pomijać milczeniem związku między produkcją militarną (broń), produkcją energii na cele militarne, a energetyką 'cywilną'. Dla przykładu przy analizie "kosztów zewnętrznych" energetyki jądrowej [dalej (EJ)] nieznane są prace podające sposób uwzględniania kosztów śmierci dziesiątków tysięcy górników rud uranowch i pracowników zakładów wzbogacania uranu i oczyszczania plutonu. Dużo faktów z tych dziedzin jest już znanych, nie wystarczy argumentowanie sloganami typu 'przeciwnicy hołdują mitom, które muszą być rozwiane'.
Na świecie, przy podejmowaniu decyzji kapitałochłonnych, szeroko stosuje się metodę "least cost analysis" - ANALIZY NAJMNIEJSZYCH KOSZTÓW. Polega ona w przypadku energetyki na tym, że określa się koszty uzyskania jednej kilowatogodziny z różnych nośników energii, jak też poprzez różne technologie poszanowania energii. Dla przykładu: w transporcie miejskim chodzi o ilościowe porównaniezalet i wad tak różnych rozwiązań, jak: metro, szybki tramwaj, autobusy w porównaniu z samochodami i budową podziemnych garaży, czy parkometrami, aż po zastąpienie części transportu miejskiego sprawnymi faxami i pocztą elektroniczną czy też siecią dróżek rowerowych. "Ustawia się" te sposoby od najniższych kosztow do najwyższych - i realizuje głównie te pierwsze. Koniecznym jest uwzględnienie przy analizie kosztów czynników traktowanych ciągle jeszcze jako "zewnętrzne": n.p. zdrowia i życia ludzi po ew. katastrofie.
Pionierzy "energetyki użytkownika" mieli nadzieję, że przez ostatnie dziesięć lat w świadomości ekspertów, szczególnie związanych z rządami, utrwaliło się już pojęcie konieczności "analizy produkcji energetyki od strony potrzeb użytkownika" (end-user-analysis). Wykazywaliśmy, że użycie tej metody znacznie zmniejsza projektowane potrzeby energetyczne i finansowe krajów, a więc zwiększa pożądaną swobodę manewru w skali całej planety. Niestety, zwolennicy "energetyki producenta" ciągle jeszcze rozumują dawnymi kategoriami, np. "ilości energii na głowę".
Już w 1994r. Zgromadzenie Ogólne PAN radziło na temat: "Rozwój energetyki a ochrona środowiska w Polsce" [2]. Wtedy prof. Jacek Marecki przedstawił uchwały i prognozy Światowej Konferencji Energetycznej z 1992r, z których wynikała podobno konieczność znacznego zwiększenia produkcji energii na świecie. Produkcję tę, według "lobby producenta", należałoby zwiększyć jeszcze bardziej, niż zgodnie z przewidywaniami tego samego ciała z roku 1989.
W swym referacie przedstawionym na tymże Zgromadzeniu Ogólnym PAN-u prof. A. Hrynkiewicz (jak zwykle, od lat) twierdził [2], że jedyną prawdziwą przyszłością energetyki jest energia jądrowa. Zapoznajmy się ze stylem argumentacji Profesora: "Przeciwnicy energetyki jądrowej, a jest ich wielu, hołdują dwóm mitom, które muszą być rozwiane. Jednym z nich jest przekonanie, że oszczędzanie energii jest drogą, która odsunie w daleką przyszłość głód energetyczny świata, a drugim wiara, że odnawialne źródła energii ten głód zaspokoją" (str.15).
Nie dotarły do Profesora argumenty z książki Jose Goldemberga "Energy for a Sustainable World" [3]. Zwolennicy EJ jakby nie chcieli przyjąć do wiadomości argumentów (ew. z nimi polemizować), jakie na przykład przedstawiłem w referatach zamówionych na coroczne Konferencje Racjonalizacji Użytkowania Energii i Środowiska [por. 4,5,6]. Tytuły określaja ich zakresy tematyczne. Do tych i podobnych tekstów odsyłam zainteresowanego Czytelnika po szczegóły.
W Polsce końca tysiąclecia. nie można serio dyskutować o energetyce bez ustosunkowania się do korelacji dochodu narodowego i zużycia energii (por. rys.1). Przedstawia on sytuację w dziedzinie zmian Produktu Krajowego Brutto (PKB - dolna krzywa) oraz energochłonności w ciągu 18-tu lat. Przy planach wydawania naszych pieniędzy nie wolno tych krzywych i ich skutków pominąć milczeniem. Za "rok bazowy" przyjęto ostatni rok w miarę stabilnej gospodarki epoki Gierka. Pola zakreskowane obrazuja różnice ocen hiperinflacji lat 1989-90 między danymi GUS a wynikami analiz prof. Stefana Felbura z Instytutu Rozwoju i Studiów Strategicznych [7]. Nie wchodząc w dyskusje metodologiczne (por. np.[8]) , z rysunku widzimy, że w dziedzinie zmian energochłonności (górna krzywa) w ciągu 18-tu lat nie zanotowano poprawy (!!). Jest to katastrofalne dla rozwoju Polski. Zaś World Competitivness Report [9] podaje, że energochłonność gospodarki Polski wynosi 46 kJ/$ (t.j. na 1$ PKB), gdy średnia energochłonność trzech przodujących krajów OECD (Hong Kong, Szwajcaria, i Japonia) jest 11.6 razy niższa. Jak możemy byc konkurencyjni przy takim stosunku energochłonności oraz przy takiej stagnacji przez dwa dziesięciolecia? Czy wolno nam planować ogromne wydatki na nowe, "kontrowersyjne" źródła energii? Istnieje świetna uchwała Sejmu z listopada 1990 o priorytecie dla poszanowania energii - ale na papierze. U nas, w kraju nieprzebranego marnotrawstwa, proporcje powyższe przemawiają jeszcze bardziej na korzyść poszanowania energii już wyprodukowanej (właśnie "negawaty"), nie zaś drogiego budowania nowych źrodeł energii.
Moce szczytowe a moce podstawowe
W "Raporcie w sprawie Elektrowni Jądrowej Żarnowiec (Zespół Prezesa Państwowej Agencji Atomistyki , t.zw. Zespół Wierusza) [10] pisaliśmy już w 1990 r.:
Należy podkreślić sprawę często przemilczaną w ekspertyzach i publicznych wypowiedziach niektórych ekspertów. Gospodarka Polski od lat ma głównie kłopoty z brakiem mocy szczytowych elektrowni, zwykle w grudniu i styczniu, a nie z zaspokojeniem potrzeb energetycznych. Tymczasem elektrownie na węglu brunatnym oraz elektrownie jądrowe należą do urządzeń pracy ciągłej, dostarczających podstawową, nieelastyczną część energii elektrycznej. Do elektrowni zaspokajających potrzeby szczytowe należą elektrownie opalane gazem lub olejem opałowym.
W skali kraju konieczne jest podwójne zróżnicowanie źródeł energii. Z jednej strony konieczne jest zróżnicowanie nośników energii pierwotnej. Z drugiej zaś zróżnicowanie krajów, z których te nośniki importujemy.
Z żalem stwierdzam, że profesorowie i publicyści pałający miłością do energetyki jądrowej nigdy nie odpowiedzieli na pierwszą z powyższych uwag. Zaś w sprawie zróżnicowania źródeł, dziesięć ubiegłych lat możemy uznać za zmarnowane; nie było żadnych spójnych wysiłków rządów w tym kierunku. Natomiast w sprawie trzeciej - braku zróżnicowania kierunków - popełnione w latach 92-94 błędy strategiczne ważą obecnie na naszej niezawisłości gospodarczej. Odsyłam np. do książki specjalisty od budowy rurociągów W. Michałowskiego "Skok na rurę" [11].
Należy podkreślić, że elektrownie na gazie, przy swoich bardzo niskich kosztach inwestycyjnych, a większym udziale kosztów paliwa, mają przewagę w zaspokajaniu potrzeb szczytowych, a nie nadają się do zaspokojeniu obciążenia podstawowego.
Jakość prądu (t.j. stałość i właściwa wartość tak napięcia jak i częstotliwości, oraz niski udział wyższych harmonicznych w energii dostarczanej przez sieć) jest u nas marna. Ta jakość prądu obniża sprawność maszyn, przyspiesza ich niszczenie i powoduje miliardowe straty w skali roku. Ogromne różnice dobowe oraz sezonowe zapotrzebowania na energie elektryczną powinny i mogłyby wyrównać: gazowe turbiny spalinowo - parowe (sprawność rzędu 52-55% i kilkunasto-minutowy czas rozruchu!), elektrownie wodne pompowo - szczytowe oraz polityka ministerstwa gospodarki różnicująca ceny energii (liczniki dwu- i trójtaryfowe). Oraz oczywiście polityka popierania finansowego i promocji sprzedaży np. telewizorów i źródeł światła o wielkiej sprawności. Tych wszystkich elementów w Polsce brakuje, a zwolennicy EJ sugerują wydawanie kolejnych miliardów dolarów na pomysły bliskie swemu sercu a przekreślone przez rachunek potrzeb. Przecież wszystkie elektrownie jądrowe pracują w podstawie zaopatrzenia, zupełnie nie nadają się do nagłych zmian mocy.

Jaka alternatywa

Znów, jak przed paru laty, na łamach prasy lansowany jest pogląd, że alternatywą do brudnej i drogiej energetyki węglowej jest nowoczesna i coraz bezpieczniejsza (nowe "generacje"!) energetyka jądrowa.
W kraju rządzonym przez rozsądnych ludzi prawdziwe kryteria wyboru byłyby inne. Powtarzam je: Z jednej strony - zmniejszenie energochłonności oraz rozwinięcie i użycie przyjaznych środowisku (i naszej kieszeni!) energii odnawialnych. Z drugiej - budowa elektrowni węglowych czy jądrowych. Ten drugi kierunek potrzebuje centralnego sterowania oraz armii nie odpowiadających później za swe decyzje urzędników. Ten pierwszy zaś kreuje dużą ilość tanich inwestycyjnie miejsc pracy oraz umożliwia powstawanie małych, rozproszonych źródeł energii, przynoszących niezależność energetyczną i finansową poszczególnym ludziom.
Małe elektrownie wodne (mew) zniszczyli komuniści ze względów ideologicznych: zniszczyć "klasę" ludzi, którymi nie daje się sterować. Obecnie blokowanie rozwoju rozproszonych źródeł energii ma inną postać: Produkcja elektrowni wiatrowych i turbin dla mew ciągle jest obciążona VAT-em (22%), a kotłów na paliwa odnawialne 7%! Dla dobra narodu i jego gospodarki wszelkie urządzenia służące produkcji energii odnawialnych muszą mieć stopę VAT = ZERO! Jest dla nas żywotnie ważne, byśmy zdali sobie sprawę, która z dróg jest tańsza i korzystniejsza dla społeczeństwa.

Opłacalność EJ przy rachunkach 'standardowych'

Nieprawdą jest, że zmierzch energetyki jądrowej spowodowała katastrofa w Czarnobylu. O wiele wcześniej zmierzch ten spowodowało uświadomienie sobie przez finansistów i przedsiębiorców rosnących kosztów tej energii. Obrazuje to wykres, na którym przedstawiono ilość reaktorów podłączanych na świecie co roku do sieci (rys.2). Główne różnice w ostatnich latach w porównaniu z prognozą z 1990r. polegały na szybszym rezygnowaniu państw z zaplanowanych inwestycji jądrowych. Nieznaczącym wyjątkiem mogą być słabe kraje trzeciego świata, do których próbują wejść przemysły jądrowe Francji i Stanów Zjednoczonych, nie znajdujące u siebie inwestycji i zatrudnienia. Jest to typowy eksport bezrobocia w dziedzinie high technology do krajów o słabych i korumpowalnych elitach politycznych.
Ponieważ czas inwestycji w energetyce jądrowej wynosi 7-10 lat, widzimy, że decyzje o zmniejszeniu inwestowania w tę dziedzinę podjęto jeszcze w latach 70-ych. Związane to było z uświadomieniem sobie, że, po pierwsze, dotychczas lekceważone przez jądrowych ekspertów koszty bezpiecznego zamykania starych reaktorów będą ogromne, a po drugie - że nieznana jest jeszcze technologia naprawdę bezpiecznego składowania na Ziemi wypalonego, bardzo radioaktywnego paliwa na czas rzędu co najmniej setek a może i tysięcy lat. Jak więc wycenić jej koszt? Jedynym technologicznie "eleganckim" sposobem pozbywania się tych odpadów jest wystrzeliwanie ich na Słońce. Tam nigdy niczemu i nikomu nie zagrożą. Ale koszt technologii kosmicznych o "zerowym ryzyku" jest na razie olbrzymi.
Trzeba ciągle przypominać, że niepewność co do realnych kosztów produkcji 1 kWh energii "jądrowej" wyszła na jaw przy prywatyzacji energetyki brytyjskiej na przełomie lat 80-ych i 90-tych. Optymizm rządowych ekspertów oceniał koszt produkcji jednej kilowatogodziny energii elektrycznej na odpowiednik ok. 3-4 centów amerykańskich, a więc poniżej kosztów produkcji z węgla kamiennego. Przedsiębiorcy kupujacy energetykę brytyjską ocenili jednak ten koszt na 16 centów - i elektrowni jądrowych nie kupili. A prof. A. Hrynkiewicz w cytowanym referacie PAN-u [2] podaje dla Francji koszt 2.08 centa/kWh (tab.4) lub ... 3.84 c/kWh (tab.5), przy stopie dyskonta 10%), a dla W.Brytanii 5.83 (trochę zadziwia ta dokładność przy ogromnym rozrzucie liczb!).
W miesięczniku ATOM (związanym z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej w Wiedniu) z 1994 [12] opublikowano artykuł omawiający Raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) krajów OECD. Tytuł artykułu: "Rosnące stopy dyskontowe - obcinają przewagi energetyki jądrowej". Raport porównuje koszty produkcji energii elektrycznej z rozszczepienia jąder, ze spalania węgla oraz gazu. To wszystko przy założeniu "mocy podstawowej", tj. bez uwzględnienia np. wahań wymuszonych dobowymi zmianami zapotrzebowania. Autorzy konkludują, że przy rozsądnej, przyjętej obecnie na świecie wysokości stopy dyskontowej (10%) jedynie we Francji i Japonii (na 14 analizowanych krajów) energetyka jądrowa zachowuje przewagę nad OBYDWOMA paliwami kopalnymi dla mocy podstawowej. Przy pokryciu zapotrzebowania szczytowego również w tych krajach przewaga gazu, szczególnie w podwójnym, gazowo- parowym cyklu jest bezdyskusyjna. Sumaryczne koszty (tj. kapitałowe + eksploatacyjne + paliwo) przy zaspokajaniu potrzeb mocy szczytowej (ok. 500 godz./rok) są w Polsce przeszło dwukrotnie niższe dla elektrowni gazowych, niż dla węglowych. Ta proporcja jest jeszcze korzystniejsza przy porównaniu kosztów gazu i energii jądrowej.
Często podaje się przykład Francji, która opiera swą produkcję energii elektrycznej w 75-82% na reaktorach jądrowych. [Te "procenty" zależą od pogody: poziom wód w rzekach często ogranicza chłodzenie czyli moc, a z drugiej strony temperatura zewnętrzna warunkuje zapotrzebowanie]..Rzadziej można jednak przeczytać, że zadłużenie EdF (Electricite' de France) związane z budową energetyki jądrowej wynosiło w 1990 r. odpowiednik 42 miliardów dolarów, a więc było zbliżone do ówczesnego długu post-PRL-owskiego. Pozatem decyzja de Gaulle'a była decyzją strategiczną, mającą na celu uniezależnienie Francji od arabskiej ropy i szantażu. Koszty nie były więc tak istotne.

Nowe propozycje: AP-600 i 'wzmacniacz energii' Carlo Rubii

Te proste fakty, niewygodne dla przedstawicieli "lobby" przypominam z dwóch powodów: A/ w związku z propozycją dyrektora CERN-u Carlo Rubbii [13] konstrukcji bezpieczniejszego reaktora jądrowego, tzw. "wzmacniacza energii", oraz B/ w związku z reklamą w mediach reaktora firmy Westinghouse zwanego AP-600. Omówię te propozycje po kolei:
A/ "Wzmacniacz energii", który zaproponowali Rubbia z kolegami, ma pracować w warunkach podkrytycznych, wykluczających reakcję lawinową i ewentualny wybuch. Dzieje się to kosztem ciągłej produkcji neutronów przez potężną wiązkę protonów z akceleratora. Projektowany ogromny akcelerator, nie może technicznie dać większej wiązki, więc warunek podkrytyczności byłby spełniony. Urządzenie to miałoby produkować rozszczepialny U233 z bardzo rozpowszechnionego w przyrodzie toru-232.
Pamiętajmy jednak, że po rozpadzie Związku Sowieckiego i po bankructwie jego przemysłu wojskowego państwa atomowe (i rakietowe) mają ogromny nadmiar plutonu i U235. W samej Rosji znajduje się obecnie przeszło 160 ton czystego plutonu, przydatnego do celów wojskowych. A reaktory produkują go dalej. Na przykład w podziemnym (dosłownie i w przenośni) mieście Krasnojarsk-26 (częściowo i na krótko odtajnionym w 1992 roku) pracują i produkują pluton reaktory ze zwierciadłem grafitowym, będące prototypami (!!) reaktorów RBMK (Czarnobyl).
Materiały rozszczepialne krążą po świecie zarówno oficjalnie, jak i (szczególnie) przemycane. Sa łakomym kąskiem dla terrorystów oraz dla państw o ideologii terrorystycznej. Projekt Rubbii i kolegów proponuje jednak produkcję nowych izotopów rozszczepialnych! Może więc budzić tak zdziwienie, jak i niechęć społeczeństw. Ponadto koszt energii produkowanej we "wzmacniaczu energii" byłby wyższy od - drogiej przecież - energii jądrowej "klasycznej" o ogromny koszt (ocena: rzędu jednego miliarda dolarów) budowy akceleratora, oraz o koszt energii potrzebnej do jego działania (to ostatnie - wg Rubbii - o 12 do 25% !). Należymy do państw biednych i tego rodzaju projekty nie obciążają nas (miejmy nadzieję) bezpośrednio. Budzą jednak grozę.
Od pewnego czasu przeżywamy kolejną ofensywę lobby jądrowego w Polsce. A nie odpowiedziano na podstawowe wątpliwości:
O tym, gdzie, jak i za ile będzie składowane wypalone paliwo, ile realnie kosztować będzie zabezpieczenie na wieczne czasy zużytego reaktora, zwolennicy koncepcji jądrowej nie wspominają. Nieznany mi jest sposób uwzględniania kosztów śmierci dziesiątków tysięcy górników rud uranowch i pracowników zakładów wzbogacania uranu i oczyszczania plutonu. A koszty chorób? W analizie takiej muszą pozatem być jawnie uwzględniane tak koszty inwestycyjne, eksploatacyjne, jak i realne koszty paliwa. Tylko takie 'uogólnione koszty' można i należy porównywać z kosztami produkcji energii z różnych źródeł kopalnych, z energii odnawialnych, czy też z kosztami zwiększenia potencjału energetycznego poprzez poszanowanie energii.
Dr. G. Jezierski w Energii G nr.1 publikuje mapę Polski otoczonej reaktorami jądrowymi . Ale reaktory w Szwecji i w Niemczech maja być niedługo, na skutek decyzji wyborców, wyłączone. A w krajach post-sowieckich (np. Ukraina) EJ i jej opłakany stan bezpieczeństwa służy chyba głównie do szantażu finansowego krajów zachodnich. Na co państwa zachodnie się zgadzają - wobec wspominanych szans eksportu bezrobocia high tech oraz możliwości uzależnienia finansowego państw Wschodu wobec banków zachodnich. Krótki komentarz do mapki: Jeśli wielu naszych sąsiadów "złapało" AIDS, to i my (solidarnie?) mamy w tym kierunku robić kosztowne wysiłki?
W piśmie Stow. Elektryków Polskich Spektrum [14] J. Marecki i T. Wójcik zdają sprawę z seminarium zwolenników EJ pt. "EJ dla Polski". Organizatorzy , m.inn. przez dobór referentów spowodowali jednostronność ujęcia - i przy braku adwersarzy - naturalne spłycenie problemu. Mówienie jednym tchem o "awariach elektrowni jądrowych Three Mile Island w 1979r. oraz w Czarnobylu w 1986" jest jednym z wielu przykładów tego stanu. Przecież potworna, o niezakończonych i nieznanych jeszcze konsekwencjach, katastrofa w Czarnobylu będzie ciążyła nad ludzkością jeszcze przez kilkadziesiąt, jeśli nie więcej lat.
Na niemożność oceny kosztów ew. katastrof jądrowych wskazują Autorzy [14]. Gdy piszą jednak: "Według różnych przytoczonych ocen koszty te wahają się w granicach 0.0034*10-3 USD/kWh - 0.0114*10-3 USD/kWh", to są to liczby nie tylko absurdalnie przedstawione, lecz i nierealne, nawet przy założeniu jakiegoś błędu drukarskiego. Pamiętajmy, że francuski "Raport Tanguy" (EDF) oceniający m.inn. prawdopodobieństwo stopienia rdzenia w jednym z 40-tu reaktorów w ciągu 10 lat na 8% (!) był przez rząd prezydenta Mitteranda utajniany.
Redakcja Energii-G opublikowała też komentarz do memoriału 600-profesorów niemieckich "za EJ". Są tam, poza istotnymi, moim zdaniem elementy kuriozalne: N.p. EJ ma "zarobić" na energetyke odnawialną. A tymczasem w świecie rozwiniętym odstąpiono od EJ głównie ze względu na jej wysokie koszta, a dopiero w drugiej kolejności - ze względu na niebezpieczeństwo katastrof i unieszkodliwiania zużytego paliwa i zużytych reaktorów. Są tam poglądy dla Niemców rozsądne: jak możemy eksportować technologie, z których sami zrezygnowaliśmy? (Patrz wyżej na temat "eksportu bezrobocia high tech" ).
Potrafilibyśmy tak w Niemczech, jak i w Polsce, "przebić" tę liczbe 600 osób, tym razem przeciw EJ. Ale ta metoda argumentacji jest sprzeczna z podstawami metody naukowej: liczy się przecież waga argumentów, nie ilość podpisów.
Dlatego też postuluję dyskusję redakcyjną z udziałem fachowców (ale poważnych, nie demagogów) tak z nurtu za, jak i przeciw. Wszystkie pytania postawione w tym artykule muszą znaleść uczciwą, ilościowa odpowiedź, zanim Polska ma podjąć kosztowne decyzje. A Czytelnik niech oceni wynik debaty.

Literatura

1. Atom biez grifa "Sekrietno", Moskwa, Berlin 1992
2. Rozwój energetyki a ochrona środowiska w Polsce, PAN, 27.05.94
3. J. Goldemberg et al. Energy for a Sustainable World, 1990
4. M. Dakowski, Perspektywy energetyki w świecie o harmonijnym rozwoju, I Konferencja Racjonalizacji Użytkowania Energii i Środowiska, tom 1, str.9, Porąbka, czerwiec 1993
5. M. Dakowski, Energie Odnawialne- ważne uzupełnienie energii kopalnych: bariery i perspektywy, II Konferencja Racjonalizacji Użytkowania Energii i Środowiska, tom 1, str., Szczyrk, 17-19 X, 1994
6. M. Dakowski, Jaka energetyka do końca XXI wieku: poza wiek ropy, węgla i rozszczepienia, III Konferencja Racjonalizacji Użytkowania Energii i Środowiska,
tom 1, str. 197-214, Szczyrk, 16-18 X, 1995
7. S. Felbur, IRiSS, np. Życie Gospodarcze, 7.06.92
8. M. Dakowski, Uogólniona Analiza Najmniejszch Kosztów a Energetyka Jądrowa., II Konferencja "Racjonalizacja Użytkowania Energii i Środowiska", Szczyrk, 17-19 X 1994
9. World Competitivness Report, 1994
10. Raport w sprawie EJ Żarnowiec, Zespół Prezesa PAA, W-wa, 1990
11. W. Michałowski, "Skok na rurę", wyd. Odysseum 1998
12. K. Moore, ATOM, Jan.-Feb. 1994, str. 432
13. C. Rubbia et al., CERN Report, Nov. 1993
14. J. Marecki, T. Wójcik, Spektrum SEP, czerwiec1999r.

Mirosław Dakowski, prof. dr hab. fizyki jądrowej, specjalista fizyki rozszczepienia i ciężkich jonów, autor ok. 70 publikacji w czasopismach międzynarodowych (często cytowanych), od kilkunastu lat energo-analityk i praktyczny propagator użycia energii odnawialnych, szczególnie biomasy.

Zmieniony ( 29.03.2007. )