Kościół - a pęd do reform
Wpisał: Mirosław Dakowski   
13.03.2009.

Kościół - a „pęd do reform”

            [z książki Josepha Pearce’a „Pisarze Nawróceni”, wyd. FRONDA. (s....) oznacza nr. strony w tej ksiażce]

 

Pęd do reform” w Kościele”, Robert Speaight, 1970 (s. 495)

            ...Chodziło nam o uświęcenie świata, nie zaś o zeświecczenie Ko­ścioła. Może i chcieliśmy, aby ołtarz był prostszy, o ile w ogóle za­stanawialiśmy się nad takimi sprawami, ale nie pragnęliśmy zastąpić go stołem kuchennym. ?acina mszy była nie tylko swojska, lecz i ta­jemnicza zarazem. Nie chcieliśmy zastąpić jej językiem lokalnym, co potwierdziło nasze najgorsze obawy. Nie chcieliśmy, aby księża ubierali się jak parafianie, tak jak nie chcemy, aby sędziowie ubiera­li się jak ławnicy. Byliśmy anty-modernistami, a nawet, z wyjątkiem estetyki, w ogóle anty-nowocześni; radykalni jedynie w tym sensie, że pragnęliśmy dokopać się do korzeni, ale nie w tym, że chcieliby­śmy je wyrwać. Zależało nam bardziej na ochronie wartości staro­żytnej cywilizacji niż na budowaniu nowej.

------------

Anglikanin o Mszy św.   M. Baring, ok 1910 (s.31)

            ...Wywarła na mnie wielkie wrażenie. Wyobrażałem sobie, że nabo­żeństwa katolickie zawsze są długie, skomplikowane i przeładowane rytuałem. Przekonałem się, że cicha msza jest krótka i wyjątkowo prosta - ponadto w jakiś sposób sprawiła, że pomyślałem o katakum­bach i spotkaniach pierwszych chrześcijan. Czułem, że uczestniczę w czymś wyjątkowo starożytnym. Zachowanie kongregacji, wyraz twarzy jej członków również zrobiły na mnie wrażenie. Nie ulegało wątpliwości, że dla nich to wszystko jest prawdziwe.

------------

Kardynał John Heenan a Sobór Wat.II, 1962: (s.465)

            ..23 listopada 1962 roku, dwa dni po opublikowaniu artykułu Waugha w "Spectatorze", John Heenan, który był wówczas arcybiskupem Liver­poolu, napisał do niego z Kolegium Angielskiego w Rzymie, gdzie brał udział w soborze:

.....”Jaka szkoda, że głos świeckich nie był słyszany wcześniej. . . Prawdziwa trudność, jak sądzę, polega na tym, że mieszkańcy kontynentu aż przebierają nogami, byśmy maksymalnie upodob­nili się do protestantów. Jakże bym chciał, żebyśmy ich przekonali (obawiam się, że są w zdecydowanej większości), iż dużo ważniejsze jest, byśmy się czuli jak u siebie z naszą mszą i ceremoniami, niż postępowali zgodnie z liturgicznymi księgami starożytności. 

---------

Uwagi Evelyn Waugh o „rabanie w Kościele”, 1963 (s.466)

            ...Niektórzy ludzie, jak. Penelope Betjeman, lubią robić raban w kościele i nie widzę powodu, żeby nie mieli tego czynić; tak, jak Abisyńczycy tańczą i potrząsają grzechotkami. Byłbym strasznie zakłopotany, gdybym miał tańczyć, podobnie jak jestem zakłopota­ny głośno się modląc. Każda parafia mogłaby mieć jedną hałaśliwą mszę niedzielną dla tych, którzy to lubią. Ale powinny być również ciche msze dla tych, którzy lubią spokój. Weźmy kościoły unickie. Wolno im zachowywać starożytne zwyczaje religijne i odprawiać nabożeństwa w takich językach jak nowoaramejski, bizantyjska greka, gyyz (język liturgiczny u Koptów) bądź starocerkiewno­-słowiański, które są martwe w dużo większym stopniu niż łacina. Załóżmy więc Unicki Kościół Rzymski i pozwólmy Niemcom od­prawiać ich własne hałaśliwe przedstawienia... Sobór właśnie postanowił, jak się dowiaduję, że w dniach obo­wiązkowych wprowadzenie do mszy świętej będzie sprawowane w języku narodowym. Mówi się również, że mamy mieć ten sam tekst, co Amerykanie, niech Bóg ma nas w swojej opiece.

---------

"szaleństwa i idiotyzmy protestantyzmu", Malcolm M. Muggeridge, 1969  (s. 541)

            ...Ale w 1969 roku Muggeridge ciągle nie był gotów do nawrócenia. Pomimo nieodpartego świadectwa Matki Teresy i pogłębiającej się mi­łości do Kościoła, do którego należała, Muggeridge nadal nie potrafił się zdecydować na zostanie katolikiem. Głównym tego powodem była wtedy niechęć w stosunku do reform zainicjowanych przez Sobór Wa­tykański II. Dla Muggeridge'a "duch Vaticanum Secundum" był jedynie duchem uległości Kościoła wobec świeckiego liberalizmu, który niszczył chrześcijaństwo. Katolicyzm, stwierdzał Muggeridge, ochoczo powtarza oto wszystkie "szaleństwa i idiotyzmy protestantyzmu", on zaś nie zamie­rza wchodzić na pokład tonącego okrętu. Najbardziej przekonującym odparciem tego rodzaju wątpliwości była szlachetna odpowiedź, jakiej udzieliła Matka Teresa. W liście do Muggeridge'a napisała: "Co dziś się dzieje na powierzchni Kościoła, przeminie. Albowiem Chrystus, Kościół jest ten sam, dziś, wczoraj i jutro" .

Zmieniony ( 17.01.2010. )