Energetyka jądrowa na przełomie tysiącleci a argumenty z lamusa
Wpisał: Mirosław Dakowski   
18.03.2007.

Mirosław Dakowski

Energetyka jądrowa na przełomie tysiącleci
a argumenty z lamusa

“Atomowa alternatywa” we Wprost z 25.II. jest tekstem zadziwiającym. Ci sami od lat eksperci (dr T.Wójcik, prof.. A.Hrynkiewicz, prof. Z.Jaworowski, a ostatnio dołączył prof. Ł.Turski), te same, dawno obalone argumenty. I novum: Insynuacje, że przeciwnicy EJ są pewnie “pod wpływem służb specjalnych b.ZSRR”. Panowie, trzymajcie poziom!
I do rzeczy:
W artykule o EJ nie wolno pomijać milczeniem związku między produkcją militarną (broń), produkcją energii na cele militarne, a energetyką 'cywilną'. Dla przykładu przy analizie "kosztów zewnętrznych" EJ jej zwolennicy nie uwzględniają kosztów śmierci dziesiątków tysięcy górników rud uranowych i pracowników zakładów wzbogacania uranu i oczyszczania plutonu. Dużo faktów z tych dziedzin jest już znanych, nie wystarczy argumentowanie sloganami typu 'przeciwnicy hołdują mitom, które muszą być rozwiane' (A. Hrynkiewcz).

Analiza Najmniejszych Kosztów

Na świecie, przy podejmowaniu decyzji kapitałochłonnych, szeroko stosuje się metodę "least cost analysis" - ANALIZY NAJMNIEJSZYCH KOSZTÓW. Określa się koszty uzyskania 1 kWh z różnych nośników energii, jak też poprzez różne technologie poszanowania energii. Można porównać zalety i wady różnych rozwiązań. “Ustawia się" te sposoby od najniższych kosztow do najwyższych - i realizuje głównie te pierwsze.
Użycie "analizy od strony użytkownika" (end-user-analysis) znacznie zmniejsza projektowane potrzeby energetyczne i finansowe krajów. Niestety, zwolennicy "energetyki producenta" ciągle jeszcze rozumują dawnymi kategoriami, np. "ilości energii na głowę", co widać w ostatnim artykule WPROST.
Prof. A. Hrynkiewicz (jak zwykle, od lat) twierdzi, że jedyną prawdziwą przyszłością energetyki jest energia jądrowa. Zapoznajmy się z jego stylem argumentacji: "Przeciwnicy energetyki jądrowej, a jest ich wielu, hołdują dwóm mitom, które muszą być rozwiane. Jednym z nich jest przekonanie, że oszczędzanie energii jest drogą, która odsunie w daleką przyszłość głód energetyczny świata, a drugim wiara, że odnawialne źródła energii ten głód zaspokoją".
W Polsce przełomu tysiącleci. nie można serio dyskutować o energetyce bez ustosunkowania się do wysokiej energochłonności dochodu narodowego (PKB). Zaś World Competitivness Report podaje, że energochłonność gospodarki Polski wynosi 46 kJ/$ (t.j. na 1$ PKB), gdy średnia energochłonność trzech przodujących krajów OECD (Hong Kong, Szwajcaria, i Japonia) jest 11.6 razy niższa. W ciągu 19-tu lat (1978-97) nie zanotowano poprawy (!!). Jest to katastrofalne dla rozwoju Polski. Jak możemy byc konkurencyjni przy takim stosunku energochłonności oraz przy takiej stagnacji przez dwa dziesięciolecia? Czy wolno nam planować ogromne wydatki na nowe, "kontrowersyjne" źródła energii? Istnieje świetna uchwała Sejmu z listopada 1990 o priorytecie dla poszanowania energii - ale na papierze. U nas, w kraju nieprzebranego marnotrawstwa, fakty przemawiają na korzyść poszanowania energii już wyprodukowanej ("negawaty"), nie zaś drogiego budowania nowych źródeł energii.

Moce szczytowe a moce podstawowe

W "Raporcie w sprawie Elektrowni Jądrowej Żarnowiec" (Zespół Prezesa Państwowej Agencji Atomistyki) pisaliśmy już w 1990 r.:
Należy podkreślić sprawę często przemilczaną w ekspertyzach i publicznych wypowiedziach niektórych ekspertów. Gospodarka Polski od lat ma głównie kłopoty z brakiem mocy szczytowych elektrowni, zwykle w grudniu i styczniu, a nie z zaspokojeniem potrzeb energetycznych. Tymczasem elektrownie na węglu brunatnym oraz elektrownie jądrowe należą do urządzeń pracy ciągłej, dostarczających podstawową, nieelastyczną część energii elektrycznej. Do elektrowni zaspokajających potrzeby szczytowe należą elektrownie opalane gazem lub olejem opałowym.
W skali kraju konieczne jest podwójne zróżnicowanie źródeł energii. Z jednej strony konieczne jest zróżnicowanie nośników energii pierwotnej. Z drugiej zaś zróżnicowanie krajów, z których te nośniki importujemy.
Czemu do 2001 r. profesorowie (większość z innych dziedzin) i publicyści pałający miłością do energetyki jądrowej nigdy nie odpowiedzieli na pierwszą z powyższych uwag? Zaś w sprawie zróżnicowania źródeł, dziesięć ubiegłych lat możemy uznać za zmarnowane; nie było żadnych spójnych wysiłków rządów w tym kierunku. Natomiast w sprawie trzeciej - braku zróżnicowania kierunków - popełnione w latach 92-97 błędy strategiczne ważą obecnie na naszej niezawisłości gospodarczej. Odsyłam np. do książek specjalisty od budowy rurociągów W. Michałowskiego "Skok na rurę" i “Przekręt stulecia”, do licznych ostatnio artykułów o Gazrurze i Infostradzie.
Ogromne różnice dobowe oraz sezonowe zapotrzebowania na energie elektryczną powinny i mogłyby wyrównać: gazowe turbiny spalinowo - parowe (sprawność rzędu 52-60% i kilkunasto-minutowy czas rozruchu!), elektrownie wodne pompowo - szczytowe oraz polityka ministerstwa gospodarki różnicująca ceny energii (liczniki dwu- i trój-taryfowe). A także polityka popierania finansowego i promocji sprzedaży np. telewizorów i źródeł światła o wielkiej sprawności. Tych wszystkich elementów w Polsce brakuje, a zwolennicy EJ sugerują wydawanie kolejnych miliardów dolarów na elektrownie jądrowe, któwe pracują w podstawie zaopatrzenia, zupełnie nie nadają się do nagłych zmian mocy (vide przyczyny katastrofy w Czarnobylu).

Jaka alternatywa

Znów, jak przed laty, lansowany jest pogląd, że alternatywą do brudnej i drogiej energetyki węglowej jest nowoczesna i coraz bezpieczniejsza (nowe "generacje"!) energetyka jądrowa. Czemu? Możliwości wyboru są przecież inne. Z jednej strony - zmniejszenie energochłonności oraz rozwinięcie i użycie przyjaznych środowisku (i naszej kieszeni!) energii odnawialnych. Z drugiej - budowa elektrowni węglowych oraz jądrowych. Kierunek drugi potrzebuje centralnego sterowania oraz armii urzędników, nie odpowiadających później za swe decyzje. Pierwszy zaś stwarza dużą ilość tanich inwestycyjnie miejsc pracy oraz umożliwia powstawanie małych, rozproszonych źródeł energii, przynoszących niezależność energetyczną i finansową poszczególnym ludziom.
Dla przykładu: W niezależnej Grupie Poszanowania Energii przez 10 lat, bez jakiejkolwiek pomocy rządów, a przy ogromnych utrudnieniach za strony fiskusa, wylansowaliśmy tanie, polskie kotły C.O. na drewno i słomę (Ignis, Żubr) o mocy całkowitej >760MW. Jest to odpowiednik mocy sporego reaktora jądrowego, za który musielibyśmy zapłacić ok. miliarda dolarów, a nasze dzieci i wnuki – drugi miliard w postaci odsetek. Tak działa Analiza Najmniejszych Kosztów!
Prof. Z. Jaworowski w swojej dziedzinie (ochrona radiologiczna) z uporem od lat kłamie (podając ilość ofiar Czarnobyla na ok. 30). A w dziedzinie mu zupełnie obcej – energetyce wiatrowej – ośmiesza się. Toć moc jednego reaktora jądrowego można uzyskać w kilku fermach wiatrowych, mających w sumie 1200 – 1500 wiatraków. Ta ilość w ogóle nie wpłynie na krajobraz Skandynawii. Wystarczy pojechać do Danii, zobaczyć.
Nieprawdą jest, że zmierzch energetyki jądrowej spowodowała katastrofa w Czarnobylu. O wiele wcześniej zmierzch ten spowodowało uświadomienie sobie przez finansistów i przedsiębiorców rosnących kosztów tej energii. Obrazuje to wykres, na którym przedstawiono ilość reaktorów podłączanych na świecie co roku do sieci. Główne różnice w ostatnich latach w porównaniu z prognozą z 1990r. polegały na szybszym rezygnowaniu państw z zaplanowanych inwestycji jądrowych. Nieznaczącym wyjątkiem mogą być kraje trzeciego świata, do których na siłę wchodzą przemysły jądrowe Francji i Stanów Zjednoczonych. Jest to typowy eksport bezrobocia w dziedzinie high technology do krajów o słabych i łatwych do skorumpowania elitach politycznych.
Ponieważ czas inwestycji w energetyce jądrowej wynosi 7-10 lat, widzimy, że decyzje o zmniejszeniu inwestowania w tę dziedzinę podjęto jeszcze w latach 70-ych. Uświadomiono sobie, że 1) lekceważone przez jądrowych ekspertów koszty bezpiecznego zamykania starych reaktorów będą ogromne, a 2) - że nieznana jest technologia naprawdę bezpiecznego składowania na Ziemi wypalonego, bardzo radioaktywnego paliwa na co najmniej setki a może i tysiące lat. Jak wycenić jej koszt? A “spalenie” produktów rozszczepienia w akceleratorach byloby niewiarygodnie drogie. Czy ktoś podał ten koszt? Jedynym "eleganckim" sposobem pozbywania się tych odpadów jest wystrzeliwanie ich na Słońce. Tam nigdy niczemu i nikomu nie zagrożą. Ale koszt technologii kosmicznych o "zerowym ryzyku" jest na razie olbrzymi.
Niepewność co do realnych kosztów produkcji 1 kWh energii "jądrowej" wyszła na jaw przy prywatyzacji energetyki brytyjskiej przez premier Margaret Thacher na przełomie lat 80-ych i 90-tych. Optymizm rządowych ekspertów oceniał koszt produkcji 1 kWh energii elektrycznej z EJ na odpowiednik ok. 3-4 centów amerykańskich, a więc poniżej kosztów produkcji z węgla kamiennego. Przedsiębiorcy kupujący energetykę brytyjską ocenili jednak ten koszt na 16 centów - i elektrowni jądrowych nie kupili.
W miesięczniku ATOM omawiano Raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) krajów OECD. Tytuł: "Rosnące stopy dyskontowe - obcinają przewagi energetyki jądrowej". Raport porównuje koszty produkcji energii elektrycznej z rozszczepienia jąder, ze spalania węgla oraz gazu. Przy rozsądnej, przyjętej obecnie na świecie wysokości stopy dyskontowej (10%) jedynie we Francji i Japonii (na 14 analizowanych krajów) energetyka jądrowa zachowuje przewagę nad OBYDWOMA paliwami kopalnymi dla mocy podstawowej. Zaś przy pokryciu zapotrzebowania szczytowego - również w tych krajach przewaga gazu jest bezdyskusyjna. Sumaryczne koszty (tj. kapitałowe + eksploatacyjne + paliwo) przy zaspokajaniu potrzeb mocy szczytowej (ok. 500 godz./rok) są w Polsce przeszło dwukrotnie niższe dla elektrowni gazowych, niż dla węglowych. Ta proporcja jest jeszcze wyższa przy porównaniu kosztów gazu i energii jądrowej. Czy koledzy tego nie znają? Skąd więc podtytuł we Wprost: “EJ sto razy tańsza od otrzymywanej z węgla”? Toć to banialuki.
Często podaje się przykład Francji, która opiera swą produkcję energii elektrycznej w 75-82% na reaktorach jądrowych. Rzadziej można jednak przeczytać, że zadłużenie EdF (Electricite' de France) związane z budową energetyki jądrowej wynosiło w 1990 r. odpowiednik 42 miliardów dolarów, a więc było zbliżone do ówczesnego długu post-PRL-owskiego. Pozatem decyzja de Gaulle'a była decyzją strategiczną, mającą na celu uniezależnienie Francji od arabskiej ropy i szantażu. Koszty nie były więc tak istotne.
O tendencyjności ekspertów: Tabelka we WPROST z 25.II. podaje kraje (w domyśle “postępowe”) i ich procenty udziału EJ (20-80%) w produkcji elektryczności. Czemu Redaktor pominął widoczne na mapie Włochy, Austrię Grecję, gdzie ten udział jest zero?

Nowe propozycje: AP-600 i 'wzmacniacz energii' Carlo Rubii

Te fakty, niewygodne dla przedstawicieli "lobby" przypominam z dwóch powodów: w związku z propozycją Carlo Rubbii konstrukcji bezpieczniejszego reaktora jądrowego, tzw. "wzmacniacza energii", oraz w związku z reklamą w mediach reaktora firmy Westinghouse zwanego AP-600. Ta reklama trwa już 7 lat, a takich reaktorów - tanich i bezpiecznych – nima.
- "Wzmacniacz energii", który zaproponowali Rubbia z kolegami, ma pracować w warunkach pod-krytycznych, wykluczających reakcję lawinową i ewentualny wybuch. Dzieje się to kosztem ciągłej produkcji neutronów przez potężną wiązkę protonów z akceleratora. Projektowany ogromny akcelerator nie może technicznie dać większej wiązki, więc warunek podkrytyczności byłby spełniony. Urządzenie to miałoby produkować rozszczepialny U233 z rozpowszechnionego w przyrodzie Th232.
Pamiętajmy jednak, że po rozpadzie Związku Sowieckiego i po bankructwie jego przemysłu wojskowego państwa atomowe (i rakietowe) mają ogromny nadmiar plutonu i U235. W samej Rosji znajduje się obecnie przeszło 180 ton czystego plutonu, przydatnego do celów wojskowych. A reaktory produkują go dalej. Na przykład w podziemnym (dosłownie i w przenośni) mieście Krasnojarsk-26 (częściowo i na krótko odtajnionym w 1992 roku) pracują i produkują pluton reaktory ze zwierciadłem grafitowym, będące prototypami (!!) reaktorów RBMK (Czarnobyl). Materiały rozszczepialne są łakomym kąskiem dla terrorystów oraz dla państw o ideologii terrorystycznej. Projekt Rubbii proponuje jednak produkcję nowych izotopów rozszczepialnych! Ponadto koszt energii produkowanej we "wzmacniaczu energii" byłby wyższy od - drogiej przecież - energii jądrowej "klasycznej" o ogromny koszt (ocena: rzędu jednego miliarda dolarów) budowy akceleratora, oraz o koszt energii potrzebnej do jego działania (to ostatnie - wg Rubbii - o 12 do 25% !). Tego rodzaju projekty budzą grozę.
Lobby jądrowe w Polsce od lat nie odpowiada na podstawowe, ciągle te same, wątpliwości:

  1. Gdzie, jak i za ile będzie składowane wypalone paliwo,
  2. Ile realnie kosztować będzie zabezpieczenie na wieczne czasy zużytego reaktora,
  3. Jak uwzględnić koszty śmierci dziesiątków tysięcy górników rud uranowych i pracowników zakładów wzbogacania uranu i oczyszczania plutonu. A koszty chorób?
  4. W analizie muszą być jawnie uwzględniane tak koszty inwestycyjne, eksploatacyjne, jak i realne koszty paliwa. Tylko takie 'uogólnione koszty' można i należy porównywać z kosztami produkcji energii z różnych źródeł kopalnych, z energii odnawialnych, czy też z kosztami zwiększenia potencjału energetycznego poprzez poszanowanie energii.

Wszystkie pytania postawione w tym artykule muszą znaleźć uczciwą, ilościową odpowiedź. Inaczej – zostałaby słabiutka propaganda. Postuluję dyskusję redakcyjną z udziałem poważnych fachowców tak z nurtu za, jak i przeciw.

Zmieniony ( 28.03.2010. )