Dzień ostatni Powstania
Wpisał: Filip Frąckowiak   
07.10.2013.

Dzień ostatni Powstania


Filip Frąckowiak

 

http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/55564,dzien-ostatni.html

 

Decyzja gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” o rozpoczęciu powstania w Warszawie w świetle faktów historycznych jest zrozumiała. Decyzja o jego zakończeniu w 62. dniu była niełatwa, tak samo jak ta o podjęciu działań.

Samego układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie nigdy gen. Komorowski nie podpisał. Sprzeciw wobec Niemców i wola wzmożenia politycznego znaczenia polskiego rządu, Warszawy i Armii Krajowej w kontekście działań II wojny światowej nie osłabły od 1 sierpnia 1944 roku.

Jest 2 października 2013 roku.

Koniec ponad dwumiesięcznego okresu, gdy na ulicach dzisiejszej Warszawy, w geście oddania czci powstańcom warszawskim, rozwieszone są polskie flagi. 69 lat temu wola walka nie ustawała, choć nie było już czym walczyć i czego jeść.

Generał Antoni Chruściel tak przedstawiał sytuację stolicy w kwaterze dowódcy AK 2 października 1944 r.: „Duch żołnierzy jest doskonały. Żołnierz ma olbrzymią wolę walki i chce się bić do ostatka. Na morale żołnierzy nie ma żadnych szczerb i możemy go być pewni”. Duch nie opuszczał także umęczonych niemiecką okupacją cywilnych mieszańców. Miasto musieli jednak opuścić, choć niechętnie. W zrujnowanej katedrze odśpiewali „Te Deum”.

Ale w związku z trwającymi już negocjacjami z Niemcami oczywiste było, że najbardziej prawdopodobny dla Warszawy scenariusz to bitwa Niemców z Sowietami.

Tymczasem reprezentanci powstańców wynegocjowali między innymi, że:

 „W stosunku do ludności cywilnej, znajdującej się w okresie walk w mieście Warszawie, nie będzie stosowana odpowiedzialność zbiorowa. (…) Żądana przez dowództwo niemieckie ewakuacja ludności cywilnej miasta Warszawy zostanie przeprowadzona w czasie i w sposób oszczędzający ludności zbędnych cierpień. Umożliwi się ewakuowanie przedmiotów posiadających wartość artystyczną, kulturalną i kościelną. Dowództwo niemieckie dołoży starań, by zabezpieczyć pozostałe w mieście mienie publiczne i prywatne”.

Wszystkie te niemieckie przyrzeczenia nie zostały zrealizowane. Wręcz przeciwnie, były kłamstwem. Nie doszło do żadnej bitwy z Sowietami. Adolf Hitler w akcie zemsty na Warszawie wydał rozkaz, aby w buntowniczym mieście nie został kamień na kamieniu. Trzy miesiące systematycznego niszczenia zmieniło ostatecznie Warszawę w stertę gruzów. Nie było mowy o ocaleniu dóbr kultury. Chyba że ich celem była grabież i wywiezienie ich do Niemiec. Sowieci weszli do pustego, milczącego i zasypanego śniegiem miasta.

Niemcom nie udało się w czasie wojny upokorzyć polskiego Narodu i stolicy. Godność miastu odebrali dopiero Rosjanie, komuniści i czerwonoarmiści. Ci, którzy stali na prawym brzegu, czekając, aż Warszawa się wykrwawi, a potem w jej sercu postawili sobie pomniki braterstwa armii. To, że cały Naród budował swoją stolicę, nie było żadną zasługą komunistów.

Ci, którzy już w XXI wieku przywracali historyczną świetność i godność miastu, na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim, wypełniali stanowisko Delegata Rządu na Kraj Jana Stanisława Jankowskiego, który tak mówił podczas konferencji w kwaterze dowódcy AK 2 października: „Dalsza walka jest bez najmniejszego celu. Niemniej jednak politycznie zyskaliśmy bardzo wiele. Ponieważ jednak nie uzyskaliśmy pomocy tej, na jaką oczekiwaliśmy, trzeba więc ratować to, co mamy najdroższego, a tym jest biologiczna substancja narodu. Jest to tym więcej ważne, że w Warszawie zgrupowała się cała elita kulturalna narodu”.

W tym ujęciu słowa Jarosława Kaczyńskiego i Piotra Glińskiego w 2013 roku o przywróceniu godności miastu, które padły podczas konwencji poprzedzającej warszawskie referendum, dają nadzieję na rzeczywiste przywrócenie godności.


Filip Frąckowiak