Oni wszyscy powinni wisieć na tej złamanej brzozie
Wpisał: monitor-polski   
26.10.2013.

Oni wszyscy powinni wisieć na tej złamanej brzozie

 

 [oj, nie zmieściliby się... MD]

 

...gdybyśmy mieli dostęp do zdjęć o ultra-wysokiej rozdzielczości z satelitów szpiegowskich, to nie musielibyśmy sięgać do tego typu analiz

 

26 października 2013 r monitor-polski

 

 

Ściągnij w formacie PDF

 

Dowód na inscenizację w Smoleńsku

„Powinni wszyscy wisieć na tej złamanej brzozie” – tylko tak można skwitować to co robią obie komisje „śledcze” i kryjące je media oraz politycy.  Najpierw brzoza była głóną sprawczynią katastrofy, a teraz próbują zneutralizować pracę naukową prof. Chrisa Cieszewskiego z uniwersytetu w Georgii.„- To kolejna fantastyczna teoria niczym nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana – powiedział w poniedziałek Edward Łojek z zespołu Laska, pytany o wystąpienie Cieszewskiego.” (>link, zwróćcie uwagę na kpiarski tytuł na stronie tvn24, noszący cechę operacji psy-op obcych służb: „II konferencja smoleńska. Zgniecione puszki i inne eksperymenty”).

 

Niby „śnieg” pokrywał obszar „katastrofy”  już 5 kwietnia 2010 r.

Ciekawe, że historia z brzozą jest eksponowana zarówno przez media „oficjalne” jak i alternatywne, a także przez samego Antoniego Macierewicza, który zamiast skupić się na najważniejszej tezie pracy prof. Cieszewskiego – że już 5 kwietnia obszar „katastrofy” pokryty był jakąś substancją przypominającą śnieg, a nim nie będącą, mówi tylko o złamanym już 5 kwietnia drzewie. Praca prof. Cieszewskiego jest dostępna w wersji angielskiej tutaj: http://mcfns.com/index.php/Journal/article/view/154/MCFNS_154


Okazuje się, że sprawa brzozy jest mniej istotnym elementem analizy, a nasi „eksperci” i media próbują wmówić opinii publicznej, że profesora najbardziej zainteresowało to właśnie drzewo.

I pewnie o to chodzi – o zamydlenie istoty analizy, bowiem jeśli się ją przyjmie w całości, to wniosku są przerażające i nie pozostawiają wiele miejsca na dyskusję: w lesie smoleńskim przygotowano inscenizację z fałszywym wrakiem, a delegacja została porwana i wymordowana w innym miejscu i prawdopodobnie też innym czasie. Jest to dokładnie to samo co od dwóch lat pisze inż. Krzysztof Cierpisz, popierając swe tezy innymi zresztą dowodami, podobnie jak sławetny FYM.

Tak to wyglądało zaraz po „katastrofie” 11 kwietnia

Prof. Chris Cieszewski jest doświadczonym badaczem profesjonalnie zajmującym się m.in. analizą inwentarza lasów opartego właśnie na zdjęciach satelitarnych. Publicznie dostępne zdjęcia pozwalają na detekcję zaburzeń wielkości do 0,5 metra.

Ale nie tylko to jest ważne – możliwa jest  analiza tych zmian w czasie, co okazało się kluczowe w przypadku badania zdjęć ze Smoleńska. Można było stwierdzić co tam było przed okresem zainteresowania (czyli czasem katastrofy) czego nie ma tam teraz, czego tam nie było przed tym okresem co teraz jest i jak poszczególne obiekty się zmieniały w czasie, włączając w to zmiany ich ustawienia wobec siebie. Prof. Cieszewski do analizy użył zdjęć o rozdzielczości 0,5 metra i ponieważ nie pozwala na dokładne badania np. rodzaju materiałów, to zazwyczaj nie jest stosowana w tego rodzaju dochodzeniach. Tu jednak, wypełnia lukę jaką stanowi nierzetelne (mało powiedziane) śledztwo. Wykorzystano zdjęcia satelitarne Apollo Mapping – panchromatyczne o rozdzielczości 0,5 m oraz multispektralne o rozdzielczości 1,65 do 3,1 m. Ponieważ były to obrazy bez kompresji, można było zastosować tzw. wyostrzenie, co pozwala na pewne zwiększenie rozdzielczości.


Dla porównania, szczególnie w ustalaniu poszczególnych przedmiotów i ciężkiego sprzętu, wykorzystano zdjęcia naziemne.


Sprawdzono też dokładnie warunki pogodowe w okolicy Smoleńska pomiędzy 27 marca, a 11 kwietnia 2010 roku – chodziło m.in. o rozpatrzenie czy możliwe były duże połacie śniegu, które jak się wydawało, wystąpiły na zdjęciach satelitarnych. Użyto wielu metod obróbki obrazu, które miały na celu zwiększenie widoczności szczegółów na zdjęciach. W szczególności porównywano poszczególne obszary, na których doszło do katastrofy, w różnych okresach. Najważniejszą metodą, która została użyta była ortorektyfikacja obrazów, tj. takie ich przekształcenie by zmniejszyć do minimum zniekształcenia spowodowane soczewkami, topografią, różnicą odległości itd. Po takim przekształceniu, poszczególne obrazy są ze sobą porównywalne – w przeciwieństwie bowiem do oryginalnych zdjęć satelitarnych, można na nich dokonywać pomiarów odległości, kątów i powierzchni. Takie obrazy można też na siebie nakładać by uwidocznić różnice. Dodatkowo stosowano oprogramowanie takie jak np. Erdas, które pozwala na dokładne  zdefiniowanie obszaru należącego do jednego obiektu.

To co powyżej napisałem jest konieczne do zrozumienia, że prof. Chris Cieszewski nie fantazjuje, a opiera się na sprawdzonych naukowych metodach i powszechnie dostępnych zdjęciach satelitarnych. Pewnie gdybyśmy mieli dostęp do zdjęć o ultra-wysokiej rozdzielczości z satelitów szpiegowskich, to nie musielibyśmy sięgać do tego typu analiz. Ale jest jak jest, rząd amerykański z sobie tylko znanych powodów, nie chce udostępnić takich zdjęć. Wg. mnie, jest to dowód zmowy w zbrodni, na co zresztą wskazuje wiele innych poszlak. [tak. MD]

Oto jakie są konkluzje pracy badawczej prof. Chrisa Cieszewskiego:

  • Chociaż Google Earth nie udostępnia zdjęć okolic Smoleńska pomiędzy rokiem 2007 i 2010, to inne zdjęcia z tego okresu dowodzą, że w latach 2007-2009 zachmurzenie w tym okresie roku było w granicach do 80%, podczas gdy w roku 2010 wynosiło tylko ok. 10%. W szczególności 5, 9, 11, 12 i 14 kwietnia w okolicy Smoleńska było bezchmurnie.
  • Ciekawy jest fakt, że w czasie gdy doszło do katastrofy zwiększono częstotliwość robienia zdjęć satelitarnych w okolicy lotniska (wykonano je 5, 9,11 i 12 kwietnia), podczas gdy zazwyczaj robi się je co 2 do 4 tygodni.
  • Po okresie ciepłej pogody, wokół lotniska w Smoleńsku pojawiło się kilka sporych obszarów o dużym stopniu odbicia światła (reflektywności), które się zazwyczaj interpretuje jako śnieg. Kilka większych z tych obszarów pokrywa się dokładnie z lokalizacją szczątków rozbitego samolotu.
  • Kilka z tych większych obszarów o dużej reflektywności, nie pozostawiło po sobie mokrego gruntu, mimo że wokół lotniska nie ma specjalnych instalacji do odpływu wody, a także nie doszło tam do większych pożarów (które mogły by ten teren wysuszyć). Należy tu dodać, że w przypadku innych takich obszarów o wysokiej reflektywności 5 kwietnia, jak np. drogi dojazdowe gdzie śnieg gromadził się na poboczach, na zdjęciach 11 kwietnia widać, że musiał to być stopiony śnieg, gdyż nastąpiło pociemnienie gruntu. Należy tu dodać, że brak śniegu 5 kwietnia byłby tu oczekiwany, bowiem po 27 marca 2010 r. temperatura w okolicach Smoleńska była powyżej zera.
  • Rozkład szczątków samolotu nie pokrywa się z rozkładem typowym dla katastrof, a raczej eksplozji na niewielkiej wysokości. Świadczy o tym istnienie sił odśrodkowych, z kierunku miejsca gdzie doszło do domniemanej eksplozji. Dla porównania posłużono się literaturą nt. wzorów rozkładów szczątków struktur o niewielkiej grubości ścian. W dowodzie posłużono się metodami matematycznymi i prawami fizyki, m.in. tzw. prawem Stokes’a.
  • Scena katastrof i szczątki samolotu były poddawane manipulacjom zaraz po katastrofie. Także w ciągu kilku dni po katastrofie dokonywano szybkich zmian, których nie można uznać jako normalnych.
  • Zmanipulowana scena, na której rozegrała się katastrofa, była podstawą błędnych informacji publikowanych przez rządy polski i rosyjski, a także przez media oraz źródła internetowe, takiej jak Wikipedia oraz prasę alternatywną, taką jak „Gazeta Polska„.
  • Nie jest wiadome dlaczego liczny ciężki sprzęt, który był na miejscu katastrofy 11, 12 i 14 kwietnia, nie jest widoczny na zdjęciach satelitarnych z tego okresu.
  • Biorąc pod uwagę ustalenia tego raportu, zaleca się by miejsce katastrofy oraz wszystkie szczątki zostały dokładnie zbadane przez odpowiednich ekspertów, którzy mogli by wyjaśnić nieregularności które przedstawiono powyżej.

Tymczasem, zarówno w prasie komercyjnej, jak i internetowej, dominuje ośmieszanie ekspertów Komisji Macierewicza, w tym zapewne chodzi głównie o prof. Cieszewskiego, którego analiza powinna natychmiast wsadzić komisje,  cały polski rząd i większość oszukańczych mediów za kratki, a cała sprawę powinien rozpatrywać natychmiast specjalnie powołany obywatelski Trybunał Stanu – niezależny od jakichkolwiek czynników rządowych, z sądami włącznie.

Zob. reakcję tzw. „prasy”. Zauważmy jak starannie omija się cała naukową analizę prof. Chrisa Cieszewskiego (gdzie nie ma nawet słowa o brzozie) skupiając  się na złamanym drzewie:

A co a na ten temat prasa tzw. „opozycyjna”?::

Na koniec kilka rzetelnych artykułów blogerskich – tylko takie blogi powinniśmy przeglądać w poszukiwaniu rzetelnych wiadomości.

 

Do prób zdyskredytowania prof. Chrisa Cieszewskiego i jego dowodów w postaci zdjęć satelitarnych oraz omijaniu faktu, że teren „katastrofy:” był czymś zakryty już 5 kwietnia, można się odnieść tylko w jeden sposób – jest to udział w maskowaniu zbrodni.

Przypomnijmy, że o dowodach na teatrzyk urządzony w Smoleńsku  inż. Krzysztofa Cierpisza (www.zamach.eu) nie wspomniał nikt poza kilkoma mediami niezależnymi z niniejszym blogiem www.monitor-polski pl włącznie. Nigdzie też nie zobaczysz linku do mojego i Rafała Gawrońskiego filmu „Smoleńsk-Niewygodne pytania , a tymczasem na Rafała i jego rodzinę  dokonywane są kolejne zamachy, o czym będzie mowa już niedługo. Starannie zamilcza się też wypowiedź prof. Mirosława Dakowskiego „Mgła Smoleńska„.