Ojciec Święty Pius XI popiera jedność religii
Wpisał: Mirosław Dakowski   
17.04.2009.

Ojciec Święty Pius XI

«Mortalium animos” Encyklika o popieraniu prawdziwej jedności religii

(fragmenty wybrane przez red. Zawsze Wierni nr. 119, kwiecień 2009 r.)

            Niektórzy tym łatwiej dają się uwieść złudnym pozorom słuszności, gdy chodzi o popieranie jedności wszystkich chrześcijan. Czyż nie jest rze­czą słuszną - wciąż się to powtarza - ba, nawet obowiązkiem, by wszyscy, którzy wyznają imię Chrystusa, zaprzestali wzajemnych oskarżeń i raz przecież połączyli się we wspólnej miłości? Gdyż kto by się ośmielił powiedzieć, że miłuje Chrystu­sa, jeśli wedle sił swoich nie stara się urzeczywist­nić życzenia Chrystusa, który prosi Ojca, by Jego uczniowie byli „jedno" (unum; J 17, 21)? A czyż ten sam Chrystus nie chciał, by Jego uczniów po­znawano po tym, że się wzajemnie miłują i aby tym różnili się od innych: "In hoc cognoscent omnes, quia discipuli mei estis, si dilectionem ha­bueritis ad invicem - Po tym poznają wszyscy, że jesteście moimi uczniami, jeżeli będziecie się wza­jemnie miłowali" (J 13, 35)? "Oby - tak dodają ­wszyscy chrześcijanie byli «jedno»! Mieliby prze­cież większą możność przeciwstawiać się zarazie bezbożności, która z dnia na dzień coraz to bar­dziej się rozprzestrzenia i coraz to szersze zatacza kręgi i gotowa obezwładnić Ewangelię". W ten i podobny sposób rozwodzą się ci, których nazywa­ją wszech-chrześcijanami (panchristiani). A nie chodzi tu tylko o niezliczone i odosobnione grupy. Przeciwnie, powstały całe związki i rozgałęzione stowarzyszenia, którymi zazwyczaj kierują nieka­tolicy, chociaż różne wiary wyznający. Poczynania te ożywione są takim zapałem, że zyskują niejed­nokrotnie licznych zwolenników i pod swym sztandarem zgrupowały nawet potężny zastęp ka­tolików, których zwabiła nadzieja unii, pojednania chrześcijaństwa, co przecież zgodne jest z życze­niem świętej Matki, Kościoła, który wszak niczego bardziej nie pragnie, jak tego, by przywołać swe zbłąkane dzieci i sprowadzić je z powrotem do swego grona. W tych nęcących i zwodniczych sło­wach tkwi jednak złowrogi błąd, który głęboko rozsadza fundamenty wiary katolickiej. (...)

            Z tego wynika, że żadna religia nie może być prawdziwa, prócz tej, która polega na objawionych słowach Boga. To objawienie, które rozpoczęło się z początkiem rodzaju ludzkiego i kontynuowało w Starym Testamencie, Jezus Chrystus sam w No­wym Testamencie ukończył. Jeżeli jednak przemó­wił Bóg - a że w samej rzeczy przemówił, to porę­cza historia - to rzecz dla każdego jasna, że jest obowiązkiem człowieka bezwarunkowo wierzyć w objawienie Boga i słuchać Jego przykazań bez zastrzeżeń: byśmy jednak na chwałę Boga i dla na­szego zbawienia mogli obie te rzeczy słusznie wy­pełnić, Jednorodzony Syn Boga ustanowił na zie­mi swój Kościół. A więc sądzimy, że ci, którzy mie­nią się chrześcijanami, nie mogą nie wierzyć, że Chrystus ustanowił Kościół i to jedyny. Gdy jed­nak dalej pytamy się, jakiego rodzaju ten Kościół z woli swego Założyciela ma być, nie wszyscy są jednego zdania. Wielu np. jest zdania, że Kościół Chrystusa nie musi być widzialny, przynajmniej o tyle, że nie musi występować w formie jednego ciała wiernych, wyznających jedną i tę samą naukę i pozostających pod jednym nauczycielem i jednym kierownikiem. (...)

            Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno po­pierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli. Powtarzamy, by powróci­li do jednego Kościoła Chrystusa, który jest dla wszystkich widzialny i po wsze czasy, z woli swego Założyciela, pozostanie taki, jakim go On dla zba­wienia wszystkich ludzi ustanowił. Mistyczna Ob­lubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i nigdy też zmazy doznać nie może. Daje już o tym świadectwo Cyprian: "Oblubienica Chrystu­sa - pisze on - nigdy nie może być pozbawiona czci. Jest ona nieskalana i czysta. Zna tylko jedno ognisko, świętość tylko jednej komnaty przecho­wuje w czystości"'. I ten święty świadek słusznie się dziwił, jak ktoś wierzyć może, „że ta jedność, której fundamentem jest niezmienność Boga, któ­rej spoistość poręczona jest tajemnicą niebios, mo­głaby być w Kościele zerwana i rozbita przez waśń poróżnionych ludzi". Skoro to Mistyczne Ciało Chrystusa, Kościół, jest jedno (1 Kor 12, 12), spojone i złączone jak ciało fizyczne, bardzo niedorzecznym człowie­kiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że Ciało Mistyczne Chrystusa może się składać z od­rębnych, od siebie oddzielonych członków. Kto więc nie jest z Kościołem złączony, ten nie może być Jego członkiem i nie ma łączności z głową ­Chrystusem. W tym jednym Kościele Chrystusa jest i pozostanie tylko ten, kto uznaje autorytet i władzę Piotra i jego prawnych następców, słu­chając i przyjmując ją. Czyż Rzymskiemu Papieżo­wi, najwyższemu Pasterzowi dusz, nie podporząd­kowali się przodkowie tych, którzy zaplątali się w błędne nauki Focjusza i tzw. reformatorów? Sy­nowie opuścili - niestety - dom ojcowski, lecz dom się nie rozpadł i nie zginął, gdyż w nieustan­nej pomocy Boga ma swą ostoję. Niechajże powró­cą do wspólnego Ojca, który ich przyjmie z całą miłością, nie pomnąc na krzywdy, jakie wyrządzili poprzednio Stolicy Apostolskiej. Jeśli, jak to wciąż powtarzają, pragną z Nami i z naszymi się połą­czyć, dlaczegoż nie powracają jak najspieszniej do Kościoła, "tej Matki i Mistrzyni wszystkich wierzą­cych w Chrystusa?". Niechaj usłyszą, co mówi Laktancjusz: „Tylko (...) katolicki Kościół - wola on - przestrzega prawdziwej wiary. On jest świą­tynią Boga. Kto do niego nie wstąpi, lub go opusz­cza, ten z dala od nadziei życia i zbawienia".