Ręce precz od kobiet
Wpisał: Rafał A. Ziemkiewicz   
30.04.2009.

Ręce precz od kobiet

Rafał A. Ziemkiewicz  http://prawy.pl/r2_index.php?dz=felietony&id=43821&subdz=  

Prawie już wybrana Miss Ameryki ostatecznie nią nie została dlatego, że ośmieliła się stwierdzić, iż małżeństwo to dla niej związek mężczyzny i kobiety.

            Nie spodobało się to należącemu do jury "kochającemu inaczej", który publicznie nazwał faworytkę "głupią suką" i stanowczo zażądał jej ukarania. Żądaniu oczywiście stało się zadość, bo we współczesnej Ameryce okazać się "homofobem" to tak, jak w rozkwicie stalinizmu okazać się "wrogiem klasowym" - nie tylko pozbawiono "głupią sukę" tytułu, ale jeszcze wcale liczne osoby poczuły się w obowiązku od niej odciąć i potępić.
O wszystkim tym można ze szczegółami, acz w większości wypadków nie bez cenzorskich ingerencji, przeczytać w rozmaitych internetowych serwisach wraz z komentarzami, dość przewidywalnymi - jedni triumfują, inni się oburzają i zwracają uwagę, że gdyby sprawcę całego zamieszania ktoś nazwał "głupią ciotą", co byłoby wszak zupełnie jego zachowaniem usprawiedliwione, miałby ogromne kłopoty, podczas gdy wojujący homoseksualista może sobie pozwolić na wszystko i nikt nie ma odwagi przywołać go do porządku.
Nie chcę tu powtarzać rzeczy oczywistych. Dla mnie osobiście w całej tej sprawie, pokazującej dobitnie skretynienie i schyłkowość naszej cywilizacji, najbardziej absurdalny jest sam fakt, że taki - jak nazywał ich Witold Gombrowicz - "pedek" w ogóle znalazł się w jury mającym wyrokować o urodzie i atrakcyjności kobiet.
Proszę na chwilę wyobrazić sobie, że żyjemy w czasach, w których istnieje jeszcze zdrowy rozsądek, i zastanowić się - co może na ten temat wiedzieć ktoś, dla kogo kobieta z zasady jest równie atrakcyjna seksualnie jak dla normalnego mężczyzny koza?
Oczywiście, jest to absurd powszechny, na który już od dłuższego czasu patrzę z narastającą irytacją. Inwazja ciotowatych stylistów na świat mody i kobiecej prasy niesie bowiem konkretne, bardzo przykre skutki - przykre zwłaszcza dla kobiet.
Wystarczy przejrzeć album pin-up girls sprzed pół wieku albo pooglądać ówczesne filmy by zauważyć, że tak, jak dawniej moda służyła podkreślaniu u kobiety kobiecości - tak moda współczesna służy jej zohydzeniu i wykpieniu. Tak jakby projektanci, styliści i inni dyktatorzy masowego gustu chcieli na swych modelkach pokazać męskiemu światu: no przecież zobaczcie, jakie to-to obrzydliwe, jakie koślawe, co wam się w tym podoba?
Czy da się wytłumaczyć tę oświęcimską chudość i kościstość modelek, naśladowanych potem przez miliony idiotek, balansujących latami na pograniczu anoreksji i bulimii, czymkolwiek innym, niż tym, że wspomnianym dyktatorom kobieta wydać się może do przyjęcia tylko pod warunkiem, że od tyłu nie różni się od chłopczyka?
Czy potworki z okładek różnych "glamourów", pozbawione bioder, talii i piersi, za to eksponujące sterczące gnaty, mogłyby kiedykolwiek zostać wypuszczone na wybieg albo sesję zdjęciową, gdyby decydowali o tym normalni mężczyźni? To są, oczywiście, pytania retoryczne.
Nie śmiałbym pouczać bywalców "gejowskich" klubów, co powinno im się podobać - i, szczerze mówiąc, dziwię się, że tak gremialnie obsiedli babski świat i z takim zapałem zajmują się jego wykańczaniem. Kara za to będzie straszna, choć to nie my, "heterycy" ją wymierzymy.
Nie trzeba przecież być prorokiem by widzieć, że rozpanoszeni i upojeni chwilowym sukcesem "putos" (to też z Gombrowicza) swoją działalnością intensywnie przyśpieszają chwilę, gdy o sposobie ich traktowania rozstrzygać zacznie prawo koraniczne. W USA nastąpi to może chwilę później, niż w Europie, ale los osobników tego pokroju, co ów żałosny członek jury konkursu na Miss Ameryki, będzie wtedy przynajmniej drobnym przejawem sprawiedliwości dziejowej.
Rafał A. Ziemkiewicz  interia.pl