Bardzo świńska sprawa | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
01.05.2009. | |
Bardzo świńska sprawa Dr Jerzy Jaśkowski Wygląda na to, że żyjemy w wirtualnym świecie. Najnowszym osiągnęciem dezinformacji zwanej z angielska BRAIN WASH, w wydaniu globalnym jest “epidemia świńskiej grypy”, a nawet ... “pandemia”. Mimo, że Ministerstwo Zdrowia jest obsługiwane przez lekarzy, mimo, że konsultantami krajowymi, czy też wojewódzkimi są lekarze, ich wypowiedzi wskazują na całkowitą ignorancję wiedzy podstawowej, szkolnej. Pojęcie EPIDEMIA wprowadzono przed wielu, wielu, laty i oznaczało ono, że na danym terenie, w konkretnym miejscu na ziemi, zachorowało znacznie więcej ludzi na daną chorobę, aniżeli w poprzednich latach. Jest to wiedza z zakresu czwartego roku medycyny. Trudno aby przedstawiciele establishmentu warszawskiego - medycznego nie przyswoili sobie podstawowej definicji w przedmiocie, który jest ich zawodem - a może tylko źródłem dobrego utrzymania? Przeanalizujmy: Wykresy i dane [za Państwowym Zakładem Higieny, Ośrodek Monitorowania Grypy] wskazują, że liczba chorych w Polsce w ubiegłych latach (a raczej zimach, bo epidemie grypy bywają w zimie) wynosiła po roku 1975 sześć razy od dwóch do pięciu milionów, np. w roku 1996/97 przekroczyła trzy miliony. Ministerstwo Zdrowia nie ogłosiło stanu epidemii. W styczniu tego 2009 roku, liczba zachorowań na grypę doszła w Polsce do 200 000. I czy jakakolwiek gazeta poinformowała nas o konieczności zwrócenia większej uwagi na grypę? Czy pani minister Kopacz w ogóle wiedziała, że ludzie chorują na grypę? Czy zrobiono jakiekolwiek badania wirusologiczne chorych? A obecnie kiedy jeszcze nie mamy żadnego przypadku zachorowania Ministerstwo Zdrowia powołało KRAJOWY KOMITET DS PANDEMII GRYPY. Policzmy: Za ogłoszeniem epidemii - muszą iść pieniądze, np. na podstawowe badania wirusologiczne. Jedyna w kraju placówka za jedno badanie inkasuje ponad 200 zł. A do tego dochodzą jeszcze dyżury lekarzy itd. Tak więc możemy spokojnie przyjąć, że ogłoszenie stanu zagrożenia i tych wszystkich zaleceń rzekomo medycznych, jest zwykłym biciem piany i wiadomo, że nie nadwyręży i tak skromnego budżetu Ministertwa Zdrowia. A medialnie - wszyscy widzą, że Pani Minister się zdrowiem obywateli interesuje, chociażby wydając polecenia mierzenia temperatury i ciśnienia na lotniskach, u osób powracających do Kraju z Meksyku. Że takie teatralne gesty nie mają znaczenia? a kogo to obchodzi? grunt, że doskonale nakręca koniunkturę - i panikę. To nakręcanie widzimy np. w artykułach Gazety Wyborczej. A poza tym - panika jest medialna i telewizyjni dziennikarze uwijają się mając nowe zlecenia. Jeżeli potraktujemy sprawę poważnie to: albo redaktorzy tych wszystkich bzdur na temat rzekomego zagrożenia są kompletnymi ignorantami i nie chciało się im przed napisaniem publikacji zapoznać nawet z podstawami epidemiologii, albo biorą pieniądze za oszukiwanie ludzi. I tak np. Wojciech Moskal w dniu 26.04.2009 nawoływał do zakupu specjalistycznych leków np. oseltamiwiru lub zanamiwiru. Leków tych co prawda nie ma w cenniku leków sprzedawanych w Polsce, ale w dobie globalizacji możemy łatwo sprawdzić w “mimsie”: cena oseltamwiru jest ok. 30 do 50 funtów za kurację. A Gazeta Wyborcza nawoływała do zakupu co najmniej kilku milionów opakowań. Czyżby chciała pomóc w wyprowadzeniu z Polski ok. 500 miliardów złotych. Już następnego dnia p. Margarit Kossobudzka [27.04.2009] z tej samej Gazety reklamowała timiflu i relenza, preparaty stworzone do leczenia tym razem ptasiej grypy. Ile lat można oszukiwać ludzi rzekomym zagrożeniem ptasią grypą, kiedy ani jedno stado dzikich ptaków w Polsce nie padło? Pomimo usilnych starań i wydaniu ponad 50 milionów złotych nawet p. Premierowi nie udało się zamordować łabędzi w Toruniu na Wiśle. Co nie przeszkadzało rzezi kur w kilku kurnikach, oczywiście prywatnych. Policzmy: lek o nazwie Timiflu kosztuje w Polsce ok. 200 zł, razy kilka milionów dawek czyli suma ta sama: ok. 500 milionów chcianoby wyprowadzić z Polski. Naprodukowano tych leków całą masę, a ludzi nie chcą kupować, więc najlepiej wmieszać w sprzedaż urzędników, którzy przecież rozdają nie swoje pieniądze. A jak się ogłasza taką akcję rządową to sprzedaż od razu wzrasta. Samorządy także muszą kupować. Wracając do świńskiej grypy. Jak to pokazała kilkakrotnie telewizja, farma na ktorej rzekomo zmutował się ten wirus należała do koncernu SMITHFIELDS - USA. [ Rolling Stone 2007 Jeff Tietz]. Przed laty rolnicy w Polsce głośnio protestowali przeciwko wejściu tego koncernu na rynek Polski. Oczywiście bezskutecznie. Obecnie zakupujemy mięso w Niemiec, a w Polsce jest 19 zakładów tego koncernu. Wiadomo, że świnia jest bardzo spokrewniona genetycznie z człowiekiem i np. można wykorzystywać świńską wątrobę do dializy człowieka. Czy czasami w firmach Smithfields nie wykonuje się eksperymentów medycznych i czy nie to było powodem powstania nowego wirusa? Prawdopodobieństwo, że w kilku miejscach na świecie w tym samym czasie powstanie taka sama mutacja wirusa jest zerowe. A jak ogłosiło Ministerstwo Zdrowia Meksyku choroba wystąpiła w kilku miejscach odległych od siebie, a nie wystąpiła np. w samym mieście Mexico. Jednocześnie meksykańscy eksperci twierdzą, że wirus H1N1, czyli świński, nie pochodzi z meksykańskich farm. Ponadto Meksykanie informują, że wbrew twierdzeniom Gazety Wyborczej na grypę zmarło 12 osób a zachorowało 260 osób. A czytaliśmy już o 60-ciu, potem ok 150-ciu.. Jak w takim razie uzasadnić wydanie 450 milionów dolarów na rzekome leczenie - profilaktykę nieistniejącej choroby?? [Pierwszego maja dowiedzieliśmy się, że ta grypa już nie może nazywać się “świńska” .Jakoś to naruszało poczucie kosher u Żydów, były więc protesty z Izraela. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szybko zmieniła nazwę.. chyba na “meksykańska”. A może powołają spec-komisję d/s nazwy? MD] Zdziwienie budzi także sposób informacji uzyskiwanych z Meksyku. Najpierw szeroko rozdmuchano wieści o EPIDEMII. Gdyby w Meksyku wybuchła epidemia to musiałoby zachorować co najmniej 3 - 5 milionów ludzi. Podkreślam: w styczniu 2009 roku w Polsce [38 milionów ludzi] zachorowało na grypę 200 000 osób i nikomu do głowy nie przyszlo robić badań wirusologicznych, nie mówiąc o ogłoszeniu epidemii, a w Meksyku [106 milionów ludzi] zachorowało tylko 264 osoby i już jest epidemia? Mało tego: w sumie na razie zachorowało 1600 osób i robiono badania wirusologiczne. Na jakiej podstawie? Skąd Meksykanie wiedzieli, że akurat tym, a nie innym chorym należy robić badania wirusologiczne? Przecież jedno badanie to kilkaset dolarów, a oni, ten biedny kraj, nagle wszystkim robią od dzisiaj badania wirusologiczne? Jeżeli na grypę choruję kilkaset milionów rocznie na świecie, to czy ktoś daje pieniądze na robienie badań specjalistycznych w każdym przypadku. Corocznie na grypę choruje ok 200 do 500 milionów ludzi na świecie i nikomu poważnemu do głowy nie przyszło ogłaszać epidemii. A tutaj już pandemia. Pandemia występuje wtedy kiedy w kilku krajach jest epidemia. I szybko rozszerza się. Niestety dziennikarze Wyborczej, stosują prymitywną socjotechnikę mieszając różne pojęcia, kraje i czasy, usiłują rozdmuchać sprawę odwracając uwagę społeczeństwa od kryzysu i wojen toczonych przez Amerykę i Izrael. Żeby było jeszcze ciekawiej, przypomnę zalecenia Komitetu Doradczego ds Szczepień Ochronnych [wzięte z: www.mp.pl.] Morbility and Mortality Weekly report 2007.56.1-54. Prevention and control of influenze, a więc powstałego na długo przed ogłoszeniem przez “naszych” ekspertów epidemii świńskiej grypy. Tymczasem Komitet Doradczy stwierdza: cyt: “Epidemiczne zachorowania u ludzi wywołują dwa typy wirusa grypy A i B. Wirus grypy A dzieli się na podtypy na podstawie swoistości entygenowej dwóch białek powierzchniowych - hemoaglutyniny H i neuramidazy N . Od 1977 roku zachorowania na grypę wywołują u ludzi na całym świecie dwa podtypy wirusa grypy A tj A-H1N1 oraz H3N2”... No i mamy problem. Jeżeli Komitet Doradczy stwierdza, że ten typ wirusa występuje na świecie od co najmniej 1977 roku i stanowi główne źródło zakażeń, to na jakiej podstawie Ministerstwo Zdrowia i jego doradcy stwierdzą, że go w Polsce nie ma. Na co właściwie idą nasze, podatnika pieniądze, kiedy dopiero jak przyszedł sygnał z Waszyngtonu to stwierdzono istnienie czegoś o czym lekarze wiedzą od 30 lat, czyli od co najmniej pokolenia! Mamy odpowiednie laboratoria, rzekomo monitorujące stan zagrożenia epidemiami, a po 30 latach istnienia wirusa konsultanci medyczni dowiadują się o tym z gazet. Widać wyraźnie, że nie po to W. Jaruzelski i spółka rozdawali tytuły naukowe aby polska nauka się nie rozwijała. Przypominam w pierwszym roku stanu wojennego rozdano 1320 tytułów profesorskich. Dr Jerzy Jaśkowski Gdańsk jjaskow@wp.pl |
|
Zmieniony ( 01.05.2009. ) |