HGW (p.Hania) burdel mamą?
Wpisał: HGW?   
16.01.2014.

HGW (p.Hania) burdel mamą?

 

[jak uprzejmie - dodał ten znak zapytania... MD]

 

Stolica Polski czy wyuzdania?

 

Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia

 

Założę się o solidne baty dla stręczyciela – właściciela sieci domów publicznych, w tym otworzonego przy Krakowskim Przedmieściu, że gdyby podobny przybytek miał powstać w sąsiedztwie synagogi, zablokowano by te plany już na etapie decyzji administracyjnej. Nikt nie chciałby się podkładać.

Po prostu władze miasta nie wydałyby zezwolenia na „działalność gospodarczą” w strefie ochronnej, a pod takim właśnie szyldem zarejestrowane zostało… poniżanie kobiet w ramach klubu go-go. Nawet gdyby przez nieuwagę do wydania zezwolenia doszło, poleciałyby urzędnicze głowy, a decyzja zostałaby cofnięta w imię nadrzędnego „dobra społecznego”.

Szkoda, że na obecny skandal biernie przyzwalają teoretycznie „walczące o prawa kobiet” feministki. Szkoda, że nikt nie zareagował na etapie postępowania administracyjnego. W sprawie np. wydania koncesji dla Telewizji Trwam i wejścia na multipleks procedury wloką się w nieskończoność. A ile czasu trwało wydanie zezwolenia na „klub erotyczny”?

 

Ratusz umywa ręce

 

Gdy dom publiczny (nazwijmy to po imieniu) bezwstydnie otwierany jest przy Trakcie Królewskim, będącym wizytówką miasta i do tego w sąsiedztwie kościoła oraz w miejscu, z którego wychodzą największe pielgrzymki, „ratusz rozkłada ręce”, „możliwości działań są ograniczone”, „to prywatna kamienica”, jak głoszą media. Stan własności nie zmienia jednak faktu, że nawet w prywatnym budynku obowiązuje kodeks wykroczeń i kodeks karny. Można właściciela domu publicznego codziennie karać, aż do skutku, wysokimi mandatami za łamanie ciszy nocnej (art. 51 kodeksu wykroczeń), na co przecież skarżą się mieszkańcy sąsiednich kamienic. Można nasyłać codzienne kontrole – dlaczego nie brakuje inwencji, gdy chodzi o uprzykrzanie życia ulicznym sprzedawcom?

Można przejść do meritum sprawy, bo działalność tego „klubu” to czerpanie korzyści majątkowych z nakłaniania do nierządu, karane art. 204 kodeksu karnego. Trzeba tylko chcieć, a tej woli ze strony władz miasta oraz urzędników państwowych, poza wyjątkami, brak. Do tego właściciel sieci domów publicznych bezczelnie chełpi się, ilu osobom „daje zatrudnienie” i że jako jeden z nielicznych odprowadza podatki nie tylko od transakcji bezgotówkowych. Tylko od czego? Od cudzołóstwa, znieprawiania dziewcząt i kobiet pozbawianych godności.

 

Spod czerwonej latarni

 

Problem nowo otwartego domu publicznego, który wywołał tak szerokie oburzenie społeczne, to jednak konsekwencja innych zjawisk na tle ateizacji idącej z UE, wspieranej przez kolejne mutacje formacji programowo zrównującej dobro ze złem: Unii Demokratycznej – Unii Wolności – Platformy Obywatelskiej, nie od dziś przyznającej w Warszawie prawo do rządzenia towarzystwu spod latarni.

Od lat nic praktycznie nie zrobiono w kwestii ukarania właścicieli innych domów publicznych, zwłaszcza tego, z którego w Warszawie pochodzi ok. 50 proc. pornograficznych ulotek wkładanych za wycieraczki aut, rozsypywanych na chodnikach i niskich parapetach zabytkowych ulic, wkładanych do donic z kwiatami (!) na Nowym Świecie – przy braku reakcji wielokrotnie wzywanej straży miejskiej. Czy nikt z urzędników nie spotkał się z tym problemem? Warto wyszczególnić, że brak reakcji dotyczy również Delegatury Urzędu Miasta dla Dzielnicy Warszawa-Wola, na terenie której ten przybytek się znajduje, notabene naprzeciwko znanego zespołu szkół. Adres owej agencji widnieje na ulotkach jak wół, a nikt chyba tych materiałów reklamowych charytatywnie w pocie czoła nie rozkłada. Zleceniodawcą jest ten, kto ma w tym interes. Tyle logika. Tu jednak znów góruje zasada, według której sprawcę można złapać jedynie na gorącym uczynku albo wykroczenie zgłosić może tylko właściciel terenu lub samochodu, na którym ulotka została zamieszczona.

W ostateczności jeśli straż miejska przyjmie zgłoszenie, to błędnie kwalifikuje występek jako banalne „zaśmiecanie” (zamieszczanie ulotek w miejscu do tego nieprzeznaczonym bez zgody właściciela, art. 63a kw), a nie ułatwianie i czerpanie korzyści z nierządu (art. 204 kk), kolportaż materiałów pornograficznych osobom, które sobie tego nie życzą (art. 202 kk), lub umieszczanie ogłoszeń o treści nieprzyzwoitej (art. 141 kw). Można spotkać się również z faryzejskim tłumaczeniem, że art. 141 kw dotyczy tylko „ogłoszeń”, a ulotka to „nie ogłoszenie” (sic!). Czyżby tak cyniczne wytyczne płynęły z komendy straży miejskiej, skoro tym karkołomnym wyjaśnieniem posłużył się niegdyś szeregowy strażnik?

Sprawa nastawienia komendy policji i straży miejskiej do kwestii tolerowania reklamy prostytucji i samego nakłaniania do nierządu w celach zarobkowych wymagałaby dziennikarskiego zlustrowania. Niestety, mimo wielu próśb gazety pretendujące do prawicowych sprawą się nie zainteresowały. Nie wsparły ludzi, których problem boli. A należałoby zajrzeć z piórem, mikrofonem i kamerą do zatęchłych gabinetów urzędniczych, burząc ciepełko tym, którzy za cenę świętego spokoju tolerują zło i metodą odsyłania od Annasza do Kajfasza z zadowoleniem odhaczają „załatwione” sprawy.

Swój wkład w szerzenie niemoralności mają również „wysokie sądy”, które złapanych roznosicieli tych materiałów uwalniają od kary pod pretekstem „znikomej szkodliwości społecznej”. Szkoda, że nie potrafią dostrzec szerokiego kontekstu i ciężaru zła indywidualnych wykroczeń. Tym samym psują pracę tym funkcjonariuszom straży miejskiej i policji, którzy nie stracili jeszcze wrażliwości.

 

Znieczulica

 

Do rozsądku nie przemawia urzędnikom również uświadamianie faktu, że porno-ulotki wkładane za wycieraczki samochodów stojących na parkingach miejskich są de facto umieszczane na terenie podlegającym pod zarząd dróg i transportu miejskiego. Jako zarządca powinien wystąpić z wnioskiem do prokuratury w sprawie notorycznych przestępstw popełnianych na jego terenie.

Zarząd odsyła jednak do… zarządu miejskiego przedsiębiorstwa oczyszczania, a ten do straży miejskiej. Kółko się zamyka, nikt nie chce wziąć odpowiedzialności, protestujący otrzymują jedynie korespondencję z informacjami, gdzie sprawa przekazana została do dalszego rozpatrzenia, a proceder kwitnie. Stosy porno-ulotek rozwiewanych przez wiatr po trawnikach mechanicznie sprzątają codziennie rano pracownicy MPO. Czy ktoś w końcu wpadnie na to, że patologia ta jest totalnym absurdem, któremu należy położyć kres?

 

Przydałby się pręgierz

 

Spójrzmy prawdzie w oczy. To bierność władz miasta stołecznego Warszawy i tolerowanie przestępczości seksualnej doprowadziły do zuchwałości kolejnego przestępcę – niech zwie się nawet panem prezesem agencji reklamowo-marketingowej i chodzi w garniturze z krawatem. Tajemnicą poliszynela jest, że biznes erotyczny instaluje się tam, gdzie nie napotka oporu, a wycofują się z miejsc, gdzie stawia się publicznej rozpuście kategoryczną tamę. Tak działają przestępcy z tej branży na całym świecie.

Jeśli prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, niegdyś marketingowo i przedwyborczo szczycąca się przynależnością do Odnowy w Duchu Świętym jest nieczuła na protesty mieszkańców (czy cokolwiek uczyniła po akcji młodzieży z Ruchu Światło-Życie w ramach happeningu przed sex-shopami w alei… Jana Pawła II, która parę lat temu dostarczyła jej wory zebranych porno-ulotek? Może akcję warto byłoby powtórzyć?), przy Krakowskim Przedmieściu 55 powinien powstać pręgierz. To bardzo pożyteczna instytucja społeczna, wokół której należałoby wystawić przynajmniej nazwiska i zdjęcia tych urzędników, którzy idą na rękę przestępcom. To ogromna wina, która nie może ujść bezkarnie.

W kwestii „klubu erotycznego” na Krakowskim Przedmieściu i innych tego typu domów publicznych (rażący przykład – naprzeciwko Muzeum Narodowego i Muzeum Wojska Polskiego) należy podjąć nie pozorowane, a konkretne działania.

Tego oczekujemy od urzędników samorządowych i państwowych. Czy znów mamy wyręczać władzę w obowiązkach, które do niej należą? Niech przynajmniej nam w tym nie przeszkadza.

 

Dr hab. Andrzej Lewandowicz