Groźna laksacja - WYWŁASZCZENIA
Wpisał: IF   
06.05.2009.

Groźna laksacja

IF

W swojej gorączce, a raczej laksacji legislacyjnej, obok niezliczonych bubli prawnych punktowanych zresztą natychmiast przez fachowców, PO usiłuje wprowadzić tylnymi drzwiami niezwykle niebezpieczną ustawę o kopalinach. Jej przegłosowanie przypieczętowałoby, moim zdaniem, zamianę Polski w kraj buforowy, którego obywatele, pozbawieni własności, pracowaliby jako wolni najmici. Wolny najmita w słynnym wierszu Konopnickiej to nędza, to dno upadku społecznego. Taką przyszłość przewidywał jednak dla Polaków Janusz Lewandowski.

Podobną wizję zaprezentował mi w 85 roku w Paryżu redaktor „Zeszytów Literackich”. Zgodnie z jego koncepcją Rosja chciałaby współpracować z Zachodem, a Zachód z Rosją, ale nie przystają do siebie kulturowo, cywilizacyjnie. Są niekompatybilne. Dziejową rolą Polski jest więc rola odpowiedniej złączki, a przeznaczeniem Polaków nie własność, lecz najemna praca w szeroko rozumianych usługach. Ale jakich usługach? Przyciskany o konkret paryski intelektualista niechętnie wymienił pracę przy autostradach.

Nie dowiedziałam się już czy chodziło mu o sprzątanie szaletów czy o najstarszy zawód świata. Jeżeli jednak budowa autostrad będzie postępować tak jak dotąd, czyli w tempie odwrotnie proporcjonalnym do szybkości pozbywania się banków, przemysłu i wszelkiej własności, nawet na taką pracę nie będziemy mogli liczyć.

Gdańscy liberałowie chcą teraz wyprzedać ostatnie rodowe klejnoty, jakimi są dla naszego kraju bogactwa naturalne. Ustawa przewiduje, że każdy, kto uzyska koncesję, może na terenie Polski kopać, co tylko zechce. Co więcej, gminy zobowiązane są na korzyść wydobywcy odpowiednio zmienić plany zagospodarowania przestrzennego, a leśnictwa udostępnić mu żądane obszary lasu.

Dla zwykłego obywatela najgroźniejsze w ustawie jest jednak to, że przewiduje ona wywłaszczenie z urzędu każdego, na czyim terenie właściciel koncesji chciałby prowadzić prace wydobywcze.

Wyobraź sobie drogi czytelniku, że zgłasza się do ciebie z koncesją w ręku jakiś Niemiec, Rosjanin, Hindus czy Polak i każe natychmiast opuścić dom, bo ma zamiar tu właśnie prowadzić wydobycie ropy, złota, żwiru czy wody mineralnej. Za swoją własność otrzymasz taką cenę, jaką wyznaczy przyprowadzony przez niego ekspert. Jeżeli nie zgadzasz się z wyceną możesz założyć sprawę sądową, ale wydać nieruchomość musisz natychmiast, na mocy spec-ustawy.

Większość ludzi nie rozumie znaczenia ustaw dopóki nie staną się ich ofiarą albo żyje w złudnym przeświadczeniu, że ich właśnie ustawa nie dotknie. Ze zdumieniem stwierdziłam na przykład, że żadna z indagowanych przeze mnie osób nie identyfikuje się z rodziną Gmurków, którą miasto właśnie z tryumfem pozbawiło własności, ani z właścicielem komisu samochodowego wyrzuconego siłą z jego posiadłości przy ulicy Marsa. Sprawa Gmurków toczyła się przeszło 20 lat i według oficjalnych szacunków kosztowała podatnika 30 milionów. Czy nie lepiej byłoby dać im te pieniądze (lub ich część) i 20 lat temu przebudować ulicę oszczędzając czas i nerwy kierowców?

Pisałam kiedyś o wywłaszczaniu pod budowę „wielkiej rury”, oraz o osiedlu willowym powstałym w Legionowie na terenie przejętym rzekomo pod szpital. Palce w tym maczał polityk Piotr Fogler wówczas chyba z UW (to spóźniona odpowiedź na pytanie czytelnika, przepraszam). Te i inne oburzające afery to jednak tylko drobne przymiarki do zamachu na własność prywatną, jaki szykuje obecnie PO.

Zmieniony ( 15.10.2010. )