Czekając na energiczne dementi
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
23.05.2009.

Czekając na energiczne dementi
Stanisław Michalkiewicz  Felieton  ·  „Nasz Dziennik”  ·  2009-05-23  |  www.michalkiewicz.pl

Jak pamiętamy z mitologii, królowi Midasowi wszystko, czego się dotknął, zamieniało się w złoto. Takie rzeczy zdarzały się i później, chociaż oczywiście na tym świecie pełnym złości nic nie trwa wiecznie. Taki nieboszczyk Ireneusz Sekuła, kolega Józefa Oleksego z AWO, czyli Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego, w swoim czasie też był podobny do króla Midasa; czego by się nie dotknął, zamieniało mu się w złoto. Zwłaszcza pewien stary „Polonez”. Ale potem z jakichś tajemniczych powodów szczęście go opuściło. Albo, dajmy na to, dr Andrzej Olechowski, o którym były prezydent naszego państwa Lech Wałęsa powiedział kiedyś, że ma on „zalety fizjologiczne i inne”. Fizjologiczne – każdy widzi, a co do tych „innych”, jesteśmy już skazani na domysły. No a skoro już jesteśmy skazani, to się domyślajmy! Ongiś „agent wywiadu gospodarczego”, potem – przewodniczący Rady Nadzorczej Banku Handlowego – tego samego, co poręczał Funduszowi Obsługi Zadłużenia Zagranicznego weksle na biliony złotych, między innymi za pośrednictwem swojej filii w Luksemburgu, gdzie siedzibę miała również sławna ITI, prowadząca stację telewizyjną TVN, słowem – człowiek w czepku urodzony. Tacy właśnie ulubieńcy Fortuny robią znakomite interesy nawet, a może zwłaszcza w dobie kryzysu.

Ostatnio dołączył do nich rząd pana premiera Tuska, któremu udało się akurat w szczytowym momencie konfliktu ze stoczniowcami sprzedać majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie inwestorowi strategicznemu. Jest nim zarejestrowana na Antylach Holenderskich, a ściśle - na Curacao firma United International Trust, należąca – jak utrzymuje portal „niezależna” - do Sapiens International Corporation, która z kolei należy do konsorcjum Emblaze Ltd, kierowanego przez izraelski Mosad. Pan premier Tusk sprawiał wrażenie, jakby nic nie wiedział o firmie, której jego rząd sprzedał stocznie, bo dawał do zrozumienia, że „stoi za nią” kapitał z Kataru. Tę opinię dlaczegoś podtrzymywała „Gazeta Wyborcza”, chociaż już niemal następnego dnia na portalu internetowym „niezależna” pojawiła się informacja, że to nie żaden „Katar”, chyba, że sienny, tylko stary, poczciwy Mosad i izraelska armia.

Ciekawe, że chociaż mamy tylu niezwykle operatywnych dziennikarzy śledczych, żaden z nich jakoś nie kwapi się sprawdzić prawdziwości tych rewelacji, ani zainteresować się, co za lody zamierza kręcić w Gdyni i Szczecinie izraelski Mosad. ?odzi podwodnych budował tam chyba nie będzie, bo łodzie podwodne Izrael dotychczas dostawał od Niemiec za darmo, tzn. w ramach ekspiacji za wybicie większości Żydów europejskich. Gdyby chociaż jakieś oficjalne czynniki te pogłoski o Mosadzie energicznie zdementowały, to mielibyśmy przynajmniej pewność, że to prawda, to znaczy – że stocznie rzeczywiście zostały przez Mosad kupione. Tymczasem żadne czynniki oficjalne niczego nie dementują, w związku z czym nie mamy nawet pewności, czy rząd Mosadu naprawdę zrobił dobry interes z rządem pana premiera Tuska, czy też pogłoski o sprzedaży stoczni, to tylko taka medialna zagrywka rządu, podobna do kazania na puszczy, jakie pod pretekstem debaty ze stoczniowcami wygłosił pan premier Donald Tusk. Nasi dygnitarze bowiem w coraz to większym stopniu bowiem podporządkowują się regułom przemysłu rozrywkowego, podczas gdy politykę biorą w swoje ręce starsi i mądrzejsi, a któż może być jeśli nawet nie starszy, to mądrzejszy od Mosadu?

Stanisław Michalkiewicz  www.michalkiewicz.pl

Zmieniony ( 30.08.2011. )