Dlaczego bojkot głosowania do UE | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
26.05.2009. | |
Mirosław Dakowski koniec maja 2009 Dlaczego bojkot głosowania do UE Sporo osób spośród tych, którym nie wykorzeniono jeszcze troski o Państwo Polskie, zastanawia się z niepokojem, „kogo wybrać do parlamentu europejskiego”. Dlatego ten tekst. Najpierw wyjaśnię działanie paru mechanizmów, może niezbyt szeroko znanych. Sam parlament europejski jest tworem sztucznym, wymyślonym w niejawnych kręgach „europejczyków”, działających co najmniej od stulecia na rzecz skruszenia państw narodowych, a z ich gruzów i ich „ludności’ - budowania Paneuropy, czyli Eurolandu. Ponieważ ich cele są ideologiczne, wykraczające daleko poza cele gospodarcze, więc tak cele euro-parlamentu, jak i sposób rekrutacji jego członków są daleko odległe od celów oraz sposobów wyboru naturalnych, narzucających się każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi . O de-naturalnych celach UE pisano gdzie indziej (np. W. Bukowski, St. Michalkiewicz), tu skupię się jedynie na anty- naturalnych sposobach rekrutacji. Pozory rządzenia polegają na tym, że istotne decyzje podejmowane są w niejawnych gremiach – i przekazywane jakimś „frakcjom” w parlamencie do akceptacji i przegłosowania. Wszelkie inicjatywy oddolne, autentyczne są brutalnie tępione. Przykład: Poseł Filip Adwent, który, o ile wiem, umiejętnie walczył w UE m.inn. o „limity sprzedaży owoców miękkich” dla polskich producentów. Zamordowanie Go i znacznej części Jego rodziny pozostaje – po czterech latach!! – bezkarne, a cała sprawa pokryta jest ciężkim milczeniem mediów. Zginęło wtedy, wraz z dwiema przypadkowymi osobami, sześć osób. Świetne inicjatywy prof. Macieja Giertycha w parlamencie UE (ewolucjonizm, myśl Feliksa Konecznego) wywołują wściekłość lewackich euro-posłów i władz parlamentu. Boją się tego jak diabeł święconej wody [co ostatnio (maj ’09) potwierdzone zostało zakazem UE używania wody święconej i kadzidła przez biskupów w budynkach UE... ] Nie wydaje się możliwym osiągnięcie jakichś sensownych celów w tym dobranym (uprzednio przez niejawne gremia) towarzystwie. „Wybory” są tak ustawione, iż oddaje się „głos” na konkretna osobę, a - po skomplikowanych i tendencyjnych przeliczeniach - ewentualnie wchodzi inna osoba z tej listy. Namolna propaganda ma zaś za zadanie zwiększenie udziału owieczek w tej farsie, by przy pomocy zwiększenia procentów głosujących uprawomocnić sam parlament i jego przyszłe „rozstrzygnięcia”. Grupki osób z poszczególnych list partyjnych włączane są tam (w Brukseli czy Strasburgu, nie wiem) do „partii ogólno-europejskich”, więc dodatkowo są pozbawione udziału w decyzjach. Kandydowanie do UE ma sens dla dwóch grup osób: 1) Tych polityków pozbawionych głosu w Polsce, jak ludzi z UPR, czy Prawicy Rzeczypospolitej, czy jak tam jeszcze różne grupki się nazwały. Oni mogą (co prawda „do pustego telewizora”, bo nikt rozsądny tej „kampanii” nie ogląda) wygłosić swe tezy w ramach kampanii wyborczej. 2) Tych polityków z kasty politycznej, pozbawionych już dostępu na salony władzy w Polsce i pozbawionych więc możliwości „kręcenia lodów - tym paroletnia synekura w parlamencie Euro da te dodatkowe ok. 20 tys. euro miesięcznie. „Dobra psu i mucha”, jak pisywał Kisiel. Więc walczą o parę lat „koryta” jak o socjalizm - tj. zajadle. Te małe grupki, efemerydy, (poz. 1) są tolerowane, bo są potrzebne, by wykazać "owieczkom", że mamy pluralizm, demokrację... Wszyscy kandydaci do dobrych diet i smacznej wyżerki teraz dwoją się i troją w telewizorach, obiecując cokolwiek , co ich wizażysta zaleci, lub co realnie chcieliby osiągnąć (ci uczciwsi..) Cel rzeczywisty jest jednak inny: przyciągnąć naiwnych . Wiedzą przecie kandydaci, że przy ordynacji partyjniackiej "obiecanka macanka a głupiemu..." NIC z obietnic nie zostanie spełnione, no bo.. "koalicjant nie pozwolił, warunki w parlamencie też nie.. a gdybyście wiedzieli więcej, jak ja wiem, to...". Czy warto nam, zwykłym ludziom, dorzucić swój głos przy takich celach? Przypomina mi się plakacik, jaki rozklejaliśmy u schyłku PRL-u - piesek i napis: „Daj głos!!”. Jedynym argumentem przeciw BOJKOTOWI jaki widzę, jest to, iż będą to jakby prawybory przed wyborami prezydenta Polski. Jeśliby PiS dostał w d. w głosowaniu do UE za 10 dni, to oznaczałoby dla ludzi-owieczek-mas... „konieczność dania głosu” na Tuska na prezydenta, czyli w wyniku - skupienie całych pozorów władzy w okolicy PO. A wtedy wszelkie „razwiedki” i idące za nimi tabuny sawickich rozgrabią nam resztę Polski. Według mnie ten – istotny – argument jest jednak za słaby, by uprawomocnić władzę niejawnych lóż nad „Zjednoczona Europą”. Jedyny realny wybór, to ten, czy dać głos, czy raczej patrzeć na ten cyrk z dystansu. Pozostańmy więc przy bojkocie głosowania do UE - i rozważajmy, kiedy ten sztuczny twór - UE - Wieża Babel bis – się rozleci. Oby nam jej gruzy nie spadły na głowę. Bo to, że spadną na stopę (życiową), jest już pewne. [Oto, jak skomentował te "wybory" St. Michalkiewicz: (wyjątek ze świetnego tekstu, zob.! md] ...kraj żyje wyborami do Parlamentu Europejskiego, to znaczy - paneuropejskim konkursem o kilkaset znakomicie płatnych synekur, z których Polsce przypadło w udziale niestety tylko 50, co oczywiście tylko zaostrza apetyty, Problem w tym, że rozstrzygnięcie tego konkursu nie może odbyć się bez udziału statystów, a w dodatku - im więcej ich będzie, tym lepsze wrażenie to wywoła. Dlatego też niezależne media wychodzą ze skóry, by wzbudzić zainteresowanie konkursem całego ludu pracującego miast i wsi. Zadanie mają trudne, bo niepodobna znaleźć żadnego powodu, dla którego pies z kulawą nogą miałby się tym konkursem interesować..... [ostrzejszy pogląd można znaleźć na: NIE G?OSUJ?, BO NIE KOLABORUJ? http://www.jezierski.pl/strona.htm?id=778
|
|
Zmieniony ( 04.06.2009. ) |