Kto chce euro najbardziej
Wpisał: Alina   
02.06.2009.

Kto chce euro najbardziej
http://forum.ojczyzna.pl/read.php?f=3&i=17077&t=16884

Jak tylko słyszę, że mamy jak najszybciej wprowadzić euro to patrzę, kto to mówi. Jest to szczególnie ciekawe po zapoznaniu się z publicystyką Stanisława Michalkiewicza i przypominanym przezeń słowem "jurgielt" i jurgieltnicy. Również prof. M. Dakowski krótko wyjaśnia ten termin na swojej stronie:
---------------

W osiemnastym wieku nazywało się to "jurgielt". Od Jahr Geld - pieniądz otrzymywany przez sprzedawczyków ojczyzny, zdrajców raz do roku. Potem się spopularyzowało - i rozszerzyło na wszystkie warstwy narodu - określenie: "?apowe", później pieszczotliwie "łapówka". Upowszechniło się tak pojęcie, jak i jego stosowanie.
Teraz mamy postęp, globalizację: za zniszczenie polskich kopalń, za uzależnianie Polski od monopolu ruskiego gazu, za zniszczenie przemysłu cementowego czy stoczniowego, za import Energetyki Jądrowej, tj. bezrobocia istniejącego w technice jądrowej we Francji - i tak dalej - dostają PROWIZJ?. W świetle reflektorów (no, może lepiej nie...), ale w majestacie sloganów o Trosce o Rzeczpospolitą, o Racji Stanu. Zwykle anonimowo. I - jak dotąd - bezkarnie...
"Komprador"; wg. słownika Kopalińskiego: "człowiek uważany za agenta obcych wyzyskiwaczy albo zaborców kraju; por. quisling "
-----------------

Co ma wspólnego wprowadzenie euro w Polsce z jurgieltem?
            Ano związek jest oczywisty i ma na celu ułatwienie zdrady. Pan Piskorski - europoseł, ożeniony z wnuczką Szymona Szurmieja; pan Mazowiecki z panem Kwaśniewskim, pan Tusk, pani Bochniarz (kibucanka, bo przecież nie parafianka); pani grafini Róża Thun; Lewandowski, Bielecki, Jerzy Buzek, i podobne indywidualności (Olejniczak, Borowski, Napieralski) - wszyscy ci ludzie głośno bez skrępowania, oficjalnie we wszystkich mediach chcą euro.
            Teraz euro z jurgieltu trzeba wymieniać. Jest to kłopotliwe z dwóch powodów. Po pierwsze traci się na opłaty bankowe/kantorowe, a po drugie, czynność tę trzeba wykonać, a więc ktoś może się przyczepić, zapytać skąd te pieniądze są, nawet jeśli delikwent nie robi tego osobiście. Trzeci kłopot, to konieczność przeszmuglowania tych pieniędzy do Polski, co po wprowadzeniu euro już szmuglem nie będzie, bo jak udowodnić zdrajcy, że wiezie obce, a nie własne pieniądze.
            Dziś przyleciała skąś kibucanka Henryka Bochniarz. Dziwne, że przylatuje jeszcze do Polski, takiej zaściankowej i parafialnej. Ja zaczęłam się zastanawiać, jak zarabia pani Bochniarz, co robi, kto jej płaci, jak pożytek jest z jej pracy, kto ma ten pożytek.
            Te same pytania nasuwają się i przy innych wymienionych lub nie, zwolennikach euro, czyli zlikwidowania złotówki.
            Prawdziwe argumenty jurgieltnicy ukrywają przed kamerami, ale każdy jak nakręcona kataryna (nie, nie ta z salon.24.pl!) powtarza, że dzięki euro nie będziemy tracić na kursach walutowych. Jest to tak bezczelna manipulka i kłamstwo, że strach. Bo przecież bardzo wiele kredytów mieszkaniowych jest we frankach szwajcarskich, a Szwajcaria nie ma zamiaru wejść do UE, ani nic nie słychać, żeby zrezygnowała ze swoich franków. Czyli rezygnacja ze złotówki nic tym ludziom nie pomoże. Poza tym na zmianie kursu można tak samo stracić jak i zyskać - rok temu czuliśmy sie jak paniska wobec Amerykanów.
            Na euro świat się nie kończy, więc cała reszta świata kursy stosuje i zupełnie się nie przejmuje gadaniem naszych zdrajców.
Alina