Skorzy do słuchania, powolni do mówienia
Wpisał: Ks. Jan Jenkins FSSPX   
06.06.2009.

Skorzy do słuchania, powolni do mówienia

Ze wszystkich zmysłów, jakimi Bóg nas obdarzył, byśmy mogli poznawać stworzony przez niego wszechświat, zmysł słuchu jest w szczególny sposób związany z cnotą miłości.

Ks. Jan Jenkins FSSPX

          Św. Jakub w czytanym dziś liście daje nam ważne napomnienia. Powiedziawszy wprzód o sprawach, o których już wiemy, o doskonałym da­rze, który dał nam Bóg, Oj­ciec światłości, Apostoł daje nam następnie trzy rady, które nie tylko pomagają nam żyć w sposób godny ła­ski, ale też są ważnymi wskaźnikami tego, czy ła­ska zrodziła owoce w na­szych sercach. Apostoł pisze: "Niech każ­dy człowiek będzie skory do słuchania, a powolny do mówienia i powolny do gniewu" (Jk 1, 19).

          Na początek św. Jakub napomina: "Niech każdy człowiek będzie skory do słuchania". Co ciekawe, również św. Paweł mówi, że "wiara pochodzi ze słuchania" (Rz 1, 10). Wiara nie pochodzi z czytania czy rozumienia, czy nawet z doświadczenia. Pocho­dzi - jak mówi św. Paweł – ze słuchania. Sam Zbawiciel mó­wi: "Moje owce słuchają mego głosu" (J 10, 27), a w przypo­wieściach wielokrotnie naucza: "Kto ma uszy do słuchania, nie­chaj słucha" (Mt 11, 15; Mk 4, 23 itd.). Można więc po­wiedzieć, że chrześcijanin to ten, kto słucha słów Chry­stusa Pana. Moglibyśmy na­wet powiedzieć, że aby być dobrym katolikiem, trzeba nauczyć się słuchać.

          Ze wszystkich zmysłów, jakimi Bóg nas obdarzył, byśmy mogli poznawać stworzony przez Niego wszechświat, to właśnie zmysł słuchu jest w szcze­gólny sposób związany z cnotą miłości. Zmysł wzro­ku został nam dany, byśmy mogli poznawać - i większość tego, co wiemy, przy­chodzi do nas za pośrednic­twem naszych oczu. Nie za­wsze jednak jesteśmy w sta­nie wszystko zrozumieć na pierwszy rzut oka. Widzenie nie jest równoznaczne ze zrozumieniem i częstokroć nie będziemy rozumieli danego zja­wiska, zanim nam go ktoś nie wytłumaczy, czyli zanim nie usłyszymy o nim od innych. To właśnie zmysł słuchu łączy nas najbardziej z innymi istotami ludzkimi. To zdolność mówie­nia i słuchania pozwala nam przekazywać naszą wiedzę, na­sze uczucia i nasze potrzeby in­nym. Możemy urodzić się głu­si, a jednak znać wiele rzeczy, bylibyśmy jednak wówczas bardzo samotni. Najbardziej frustrującym i destrukcyjnym aspektem głuchoty nie jest trudność w nauce, ale niezdol­ność do zakomunikowania in­nym swoich uczuć i potrzeb.

          Tak więc diabeł, wiedząc do­brze, że wiara pochodzi ze słu­chania, w wyniku przekazywa­nia nam przez innych, uczynił wszystko, co w jego mocy, by­śmy nie słuchali. Diabeł jest mistrzem hałasu. Świat współ­czesny, w którym żyjemy, jest światem nieustannego hałasu. Wszystkie środki przekazu, które nas otaczają, niewiary­godne możliwości przekazywa­nia dźwięku i obrazu niemal natychmiast i na cały świat, zdezawuowały wartość słów i rozmowy między ludźmi. Roz­mowa zredukowana została do rzeczy materialnej, którą moż­na kupić i sprzedać jak wszyst­ko inne, podobnie jak w polity­ce, gdzie nie ma już znaczenia, co się mówi, ponieważ słowa nie mają praktycznych konse­kwencji. Sprzeczności pojawia­ją się w każdym zdaniu, gdyż nikt już nie oczekuje, że to, co mówi, będzie brane poważnie. Muzyka, która była przejawem ludzkiego panowania nad dźwiękiem, została zredukowa­na do bezsensownych rytmów, atakujących nas obecnie ze wszystkich stron, jak niekoń­czący się strumień wody, unie­możliwiający ludziom ugasze­nie pragnienia. Pozostały tylko kłamstwa i hałas, ponieważ nikt już nie słucha.

Sam Bóg wypowiedział tylko jedno Słowo, a Słowo to było od początku u Boga, było sa­mym Bogiem, naszym Panem Jezusem Chrystusem. Jednak dzisiejszy świat, porzuciwszy Słowo Boże, pozbawił wartości również jakiekolwiek słowo ludzkie.

          Tak więc bądźcie posłuszni temu zaleceniu św. Jakuba: bądźcie skorzy do słuchania. Częstokroć największy akt mi­łości, jaki możemy wykonać względem innej osoby, nie po­lega na mówieniu, ale na wy­słuchaniu tego, co ma nam ona do powiedzenia. Z drugiej strony największą zniewagą, jaką możecie komuś wyrządzić, jest ignorowanie go, gdy do was mówi. Będąc skorymi do słuchania, pokażecie, że rozu­miecie, iż wypowiadane do was słowa nie są jedynie chrząknię­ciami i gwizdami, ale uze­wnętrznieniem czyjejś duszy stworzonej na obraz i podo­bieństwo Boga - i zdolnej do dzielenia się swym najbardziej intymnym życiem z innymi.

Uczcie wasze dzieci słuchać. Z definicji niemowlę to ktoś, kto nie mówi, ale kto słucha. Rodzice, jako nauczyciele, są tymi, którzy mają prawo i obo­wiązek mówić. Samo słowo "posłuszeństwo" wyraża cnotę tych, którzy słuchają, nawet po łacinie obaedire ('być posłusz­nym') pochodzi z połączenia dwóch słów: ob-audire, 'od-słu­chać'. Zdolność słuchania, po­słuszeństwo, jakie okazujemy wierze, jest kluczem do harmo­nii i pokoju w chrześcijańskim domu.

          Wielki filozof Platon powie­dział, że aby zmienić moral­ność państwa, wystarczy zmie­nić jego muzykę. I tego właśnie jesteśmy dziś świadkami. Obecne problemy z dyscypliną u dzieci nie wynikają z tego, że są one z jakiegoś powodu gor­sze czy słabsze niż niegdyś. Dzieci zawsze były dziećmi, ludzka natura zawsze była ska­żona grzechem pierworodnym. Jednak dzisiejsza muzyka jest muzyką ludzi, którzy nie słu­chają, ludzi, którzy nie chcą słuchać, ludzi, którzy nie chcą być posłuszni. Dzisiejszym dzieciom bardzo trudno jest okazywać posłuszeństwo, po­nieważ bardzo trudno im słu­chać hałasu, który je ze wszyst­kich stron otacza.

          Dlatego właśnie musimy walczyć z tym wszechogarnia­jącym nas hałasem. Musicie za­bronić mu wstępu do waszych domów. Jeśli macie w domu te­lewizor, jeśli hałas ten jest nie­ustannie w waszym domu obecny, nie dziwcie się, jeśli w waszym życiu rodzinnym po­jawiają się same tylko nieporo­zumienia i problemy. Jak moż­na mówić o wzajemnym zrozu­mieniu, jeśli nikt już nikogo nie słucha?

          Co jednak najważniejsze musicie uczyć wasze dzieci, a także siebie samych, jak słu­chać. Oznacza to oczywiście ca­łą sztukę kulturalnej rozmowy, zacznijcie jednak od czegoś jeszcze bardziej fundamental­nego: od doceniania dobrej mu­zyki. (...) Muzyka nie jest czymś obojętnym, ma wielkie znacze­nie dla naszego zrozumienia, co znaczy być istotą ludzką, czym jest cywilizacja, zrozumienia te­go, co usłyszeliśmy od naszych przodków. Sama Tradycja cha­rakteryzuje się tym, że jest przekazywana ustnie, przez słuchanie, a nie za pomocą pi­sma. Narażenie waszych dzieci na współczesny hałas oznacza w rzeczywistości oddanie ich dusz w ręce diabła i ryzyko ich wiecznego potępienia.

          Św. Jakub uczy nas, byśmy nie tylko byli "skorzy do słu­chania", ale również "powolni do mówienia". Te dwie cnoty są ze sobą mocno związane. "Po­wolni do mówienia" oznacza, że zastanawiamy się nad tym, co mówimy, a nie pleciemy byle czego bez powodu. Być powol­nym do mówienia oznacza, że mamy pojęcie o tym, co chce­my zakomunikować innym. Ten współczesny świat, ten ha­łaśliwy współczesny świat, za­ wsze ma coś do powiedzenia ­większość z tego nie ma jednak absolutnie żadnej wartości. I to do tego stopnia, że można, sie­dząc na dworcu, przysłuchiwać się rozmowom przechodniów i z trudem odróżniać je od po­chrząkiwania świń w chlewie, tak są one puste i bezsensow­ne, jeśli nie są po prostu ste­kiem przekleństw.

I przeciwnie, ci, którzy stara­ją się odpowiednio dobierać sło­wa i mówić zrozumiale - zrozu­mieli właściwie cnotę miłości. Każde słowo, można by powie­dzieć, ma pewną wartość w za­leżności od tego, ile innych słów mu towarzyszy: im więcej się mówi, tym mniejszą wartość ma każde z wypowiadanych słów.

          Istnieje ciekawa anegdota o Arystotelesie. Któregoś dnia jego uczeń przeszkodził mu w rozmyślaniu, wbiegając bez tchu do jego komnaty, by mu o czymś powiedzieć - usłyszał bowiem coś bardzo interesują­cego i uznał, że musi zakomuni­kować o tym natychmiast swe­mu mistrzowi. Jednak Arystote­les zapytał jedynie: Czy to coś dobrego? Na to uczeń odpowie­dział, że to raczej złe wieści. Czy jednak jest w nich coś budujące­go? Nic szczególnego. Czy więc konieczne jest, bym o tym wie­dział? Niespecjalnie. W takim razie, powiedział Arystoteles, je­śli to nic dobrego, budującego ani koniecznego, milczenie bę­dzie cenniejsze od wszystkiego, co mógłbym usłyszeć.

          A zatem nie pozwólmy, by poganie przewyższyli nas, chrześcijan, w cnocie, zwłasz­cza że wiemy, iż sam Bóg może przemawiać do nas jedynie w milczeniu.

I na koniec św. Jakub ostrze­ga nas: "Niech zaś każdy czło­wiek (H') będzie powolny do gniewu. Gniew bowiem męża nie powoduje sprawiedliwości Bożej". W istocie bowiem źró­dłem wielu słów bezużytecz­nych, niebudujących i złych jest gniew, a nie Pan Bóg. Tak więc św. Jakub wskazuje nam źródło tych dwóch cnót: słu­chania i mówienia, w przymio­cie stanowiącym fundamental­ną cnotę wszelkiej chrześcijań­skie konwersacji, w cnocie cierpliwości. Słowa wypowia­dane w gniewie są często źró­dłem nieodwracalnego zła. Do­bry Pan Bóg dał nam namięt­noŚĆ gniewu, byśmy walczyli z zagrażającym nam złem i trudnościami, z jakimi mamy często do czynienia. Jednak gniew musi być raczej narzę­dziem czynu niż mówienia. Kiedy jesteśmy opanowani gniewem, często najrozsądniej­sze jest zrobienie czegoś, a nie wypowiadanie słów. Powinni­śmy walczyć przeciwko złu, a nie tylko na nie narzekać.

          Jednak nawet w najdrobniej­szych sprawach powinniśmy uczyć się cierpliwości. Nie jest konieczne mówić wszystko od razu i często wiele z tego, co chcielibyśmy powiedzieć, lepiej potrafią przekazać inni. Jeśli najwyższe prawo miłości naka­zuje kochać bliźniego jak sa­mego siebie, również od siebie powinniśmy zacząć praktyko­wanie cnoty cierpliwości. Obja­wy gniewu i niecierpliwości wynikają często z tego, że nie chcemy być postrzegani jako niedoskonali, że jesteśmy źli z powodu nieposiadania tej czy innej cnoty, albo też z tego, że winimy innych o to, czego nam samym brakuje. Powinniśmy więc najpierw praktykować cnotę cierpliwości w stosunku do samych siebie, byśmy mogli ją okazywać również innym.

Tak więc, by nie postąpić wbrew radzie św. Jakuba i nie powiedzieć więcej, niż to ko­nieczne, módlmy się po prostu o cierpliwość, jaką ma wzglę­dem nas sam Zbawiciel, aby te słowa Pisma św. mogły wydać w nas owoc, byśmy byli bar­dziej wrażliwi na głos Boga i naszych bliźnich, stworzo­nych na Jego podobieństwo, by jak mówi św. Paweł, "nasze ob­cowanie [było] w niebie" (Flp 3, 20) na wieki wieków. Amen.

Kazanie na 4. niedzielę po Wielka­nocy wygłoszone 10 maja 2009 r. w kościele pw. Niepokalanego Poczę­cia Najświętszej Maryi Panny w War­szawie-Radości.

Zmieniony ( 01.12.2013. )