Św. Teresa od Jezusa: Starania o nawrócenie heretyków
Wpisał: Mirosław Dakowski   
09.06.2009.

Św. Teresa od Jezusa: Starania o nawrócenie heretyków

http://www.kontrrewolucja.bnx.pl/news.php?readmore=1872 

Wieści, nadchodzące z Francji o ciężkich szkodach, jakie tam cierpi wiara od tych sekciarzy luterskich, i jako tam coraz bardziej się wzmaga nieszczęsna ta herezja, głęboko mię zabolały.
Niepomna już niskości mojej, jak gdybym co mogła albo co znaczyła, poczęłam płakać przed Panem i błagać Go, aby tak wielkiemu nieszczęściu zaradził. Tysiąc razy, zdawało mi się, gotowa bym życie moje oddać w ofierze dla uratowania choćby jednej z tych dusz, których tam takie mnóstwo widziałam ginących. Lecz żadnej nie mając możności, jako niewiasta, i do tego jeszcze niecnotliwa, zdziałania czego bądź w obronie sprawy Jego, tym gorętsze, nad wszelkie inne żądze, czułam w sobie i dotąd czuję pragnienie, aby, kiedy Bóg ma tylu nieprzyjaciół, a tak niewielu przyjaciół, ci niewielu przynajmniej prawdziwymi, bez podziału, byli Jemu przyjaciółmi.
Postanowiłam zatem uczynić choć to maluczko, co uczynić zdołam i co jest w mocy mojej, to jest wypełniać rady ewangeliczne jak zdołam najdoskonalej, i tę gromadkę sióstr, które tu są ze mną, skłonić do tego, aby czyniły podobnież, ufna w dobroć Boga, który nigdy nie opuści i wspomożenia swego nie pozbawi tych, którzy mężnym sercem wszystko opuszczą dla Niego; ufna także w zasługi tych sióstr moich, które iż są takimi, o jakich w pragnieniach moich marzyłam i jakie dobrać sobie pożądałam, więc już winy moje znikną w oczach Pańskich, pokryte ich cnotami; że zatem zdołam przecie uczynić cośkolwiek, co by było Panu przyjemnym; że bez podziału oddane modlitwie za tymi, którzy bronią Kościoła, za kaznodziejami i uczonymi teologami, którzy są z urzędu obrońcami jego, będziemy wedle maluczkiego przemożenia naszego wspomagały tego Pana naszego, tak niegodnie poniewieranego przez tych zdrajców, którym On tyle wyświadczył dobrodziejstw, a którzy za to chcieliby, rzekłbyś, na nowo przybić Go do krzyża i nie zostawić Mu miejsca na tej ziemi, kędy by skłonił głowę swoją.
O Odkupicielu mój! nie może serce moje wspomnieć na to bez gorzkiej boleści i smutku. Cóż to się dzieje dzisiaj między chrześcijanami! Zawszeż to tak ma być, byś od nich właśnie cierpiał największe krzywdy i zelżywości? od nich, którym Ty świadczysz najprzedniejsze dobrodziejstwa? od nich, którzy więcej niż drudzy Tobie są winni? od nich, których Ty wybrałeś sobie za przyjaciół, i między którymi mieszkasz, i w Sakramentach Twoich samego siebie im udzielasz? Małoż im jeszcze, o Panie duszy mojej, tych mąk, które zadali Ci Żydzi? Prawdziwie, Panie, nie jest to dziś żadną z siebie ofiarą stronić i uchylić się od świata. Kiedy Tobie tak niecnie wiarę łamią, czegóż my od nich mamy się spodziewać dla siebie? Czy może więcej zasługujemy na to, by nam wiary dochowali? Czy może większe uczyniliśmy dla nich rzeczy, by nam lepszą niż Tobie miłość okazali ci rzekomi chrześcijanie? Co tu jeszcze mówić? Czego mamy się spodziewać, my którzy z łaski Pana wolni jesteśmy od tego trądu i od tej ohydnej zarazy? Boć oni widocznie już są w mocy szatańskiej: sprawiedliwie własnymi rękoma swymi gotują sobie karanie; sprawiedliwie za grzeszne rozkosze swoje zasługują sobie na ogień wieczny.
Niech go mają, kiedy chcą; ale serce się kraje na widok tylu dusz, idących na przepaść. Bodajby już był koniec temu nieszczęściu! bodajbym już nie patrzała na tę zgubę dusz, z każdym dniem się mnożącą! O, siostry moje w Chrystusie, pomóżcie mi wybłagać to od Pana. Po to On was tu zgromadził; to jest powołanie wasze, ten ma być jedyny w tym powołaniu interes wasz; do tego mają zmierzać żądze wasze, nad tym mają płynąć łzy wasze, o to błagać modlitwy wasze.
Nie, siostry moje, nie o sprawy tego świata troszczyć się mamy. Śmiech mię bierze, ale i smutek ogarnia, gdy widzę z jakimi to rzeczami ludzie do nas przychodzą, jakie to interesa nam polecają, byśmy za nimi prosiły Boga o powodzenie w rzeczach doczesnych, o pomyślne zakończenie procesu, o nabycie czy zachowanie majątku, kiedy wolałabym raczej, by prosili Boga o łaskę podeptania tego wszystkiego nogami. Intencję mają dobrą, i dlatego, czyniąc zadość ich żądaniu, polecam Bogu te prośby ich; ale prawdę mówiąc, pewna jestem, że w takich rzeczach Bóg nigdy mnie nie wysłuchiwa. Oto świat gore pożarem: oto chcieliby, jakoby na nowo zasądzić na śmierć Chrystusa, tysiące fałszywych świadków przeciw Niemu stawiając, chcieliby obalić na ziemię Kościół Jego: a my miałybyśmy czas tracić na proszenie o rzeczy, które może, gdyby Bóg ich użyczył, właśnie by duszy, za którą prosimy, wstęp do nieba zamknęły? Nie, siostry moje, nie czas teraz w naszych na modlitwie z Bogiem rozmowach zajmować się sprawami błahymi. Rzecz pewna, że gdyby nie wzgląd na słabość ludzką, gdyby nie to, że nie mogę, ile ze mnie jest, odmawiać żadnej pociechy tym duszom, które w każdej potrzebie swojej u nas szukają i spodziewają się wspomożenia, radabym odmówiła im tych modlitw, o które do nas się udają, aby wiedziały i zrozumiały, że nie takie rzeczy powinny być przedmiotem błagalnych modlitw, które się w tym klasztorze św. Józefa do Boga zanoszą.
Św. Teresa od Jezusa