Grube nici 10. 4. 2010
Wpisał: Cyprian Polak   
14.04.2014.

Grube nici 10. 4. 2010

 

 

 

...czy te grube nici są użyte  specjalnie po to, aby było widać szwy...

 

 

[Jest to tekst długi, ale gęsty. Ważki. Ponieważ mamy pamięć dobrą, ale w większości krótką, a dłuuugich tekstów „nie mamy czasu” analizować, później umieszczę jeszcze dla spóźnionych – fragmenty. MD]

 

 

„maskirowka”...

Mamy z nią do czynienia w przypadku samego bytu znanego nam tylko wirtualnie pod nazwą Siewierny, jak i relacji z Katynia, dojazdu do Smoleńska pociągiem, Okęcia, Warszawy ogólniej i innych rzeczy.

 

 Cyprian Polak

3 kwietnia 2014 http://cyprianpolak.blogspot.com/2014/04/grube-nici-10-04-2010.html

 

 Materiał poniższy był opublikowany na blogu Zygmunta Białasa w końcu listopada 2013. Ponieważ jednak są osoby, które wchodzą na mój blog i na kilka innych, także z zagranicy, zwłaszcza Rosji, a nie korzystają z blogu Z. Białasa zamieszczam go u siebie.

 

Dyskusje w swoim czasie odbyły się, więc jeśli ktoś jest zainteresowany nimi to zapraszam - linki poniżej

http://zygumntbialas.neon24.pl/post/102484,uwagi-cypriana-polaka-o-tragedii-smolenskiej

 

http://zygmuntbialas.salon24.pl/551738,uwagi-cypriana-polaka-o-tragedii-smolenskiej

 

    Pod artykułem  Zygmunta Białasa zatytułowanym „Brak dowodów na odlot Tu –154 M z Okęcia”, link:  http://zygmuntbialas.salon24.pl/546756,brak-dowodow-na-odlot-tu-154m-101-z-okecia  - pojawiły się ciekawe komentarze. Postanowiłem odnieść się do nich w osobnej notce. W trakcie pisania jednak refleksje na bazie cytowanej poniżej uwagi blogera @ WTC 154M rozrosły się na tyle, że zmuszony jestem na tym poprzestać, przynajmniej gdy chodzi o jeden artykuł, choćby dlatego, by nie znużyć czytelnika, a wątków nie było zbyt dużo.  Swoją drogą uwagi, do których chciałem przede wszystkim się odnieść to kilka innych, ale "utknąłem” już na pierwszej. W artykule kilka uwag jest tak sformułowanych, jakbym miał przechodzić do innych komentarzy. Czytelnicy wybaczą, że już tego nie zmieniam i poprzestanę tylko na tym wstępie.

Poprosiłem Zygmunta Białasa o umieszczenie moich uwag na jego blogu. Pretekst mam, gdyż jest to odniesienie do dyskusji pod jego postem. Niemniej wyjaśnię, że nie mogę (i może nie chcę, ale nie chcę to znaczy, że też nie mogę) regularnie moderować dyskusji na swoim blogu, dlatego uwagi trolli, albo i nawet wartościowe wypowiedzi miałyby moje odniesienia fragmentaryczne lub opóźnione. Ponadto od dawna uważam, że powinna być nawet jedna porządna witryna ludzi uczciwych, gdzie byłyby tego rodzaju dyskusje (bez tracenia zresztą czasu dla trolli, czyli z dostępem dla osób sprawdzonych), a nie rozrzucone po blogach. Zaś jeśli już tego nie mamy, to jest blog, na którym są obecnie najlepsze uwagi dotyczące Matriksa 10.04.2010, niech więc to będzie na nim, aby konsolidować miejsca i ludzi.


Na początek może jednak wątek nieco osobisty, i cytując klasyka  "opowiem wam inną przygodę moją” -odniesienie się niejako do clou samego artykułu poprzez wątek portalu Pomnik Smoleńsk, zdjęć i materiału filmowego tam zamieszczonych, sygnowanych przez Zuzannę Kurtykę.

 

Gdy Zuzanna Kurtyka umieściła na portalu zdjęcie kilku osób, których nie można rozpoznać, i materiał filmowy pokazujący kołowanie samolotu, podkreślając że daje to po to, aby nie było więcej spiskowych teorii, iż samolot nie odleciał z Okęcia, poczułem, że się ze mnie kpi i to dość grubo.

Osoba tak inteligentna jak Zuzanna Kurtyka doskonale zaś musi zdawać sobie z tego sprawę. Utworzyłem więc konto na portalu Pomnik Smoleńsk, zalogowałem się i dałem komentarz, którego sens w skrócie był taki: „Dlaczego Pani, Pani Zuzanno, żartuje sobie z nas pokazując zdjęcie i film, mające być dowodem na odlot delegacji, na którym nie widać nie tylko całej delegacji, ale nawet jednego, rozpoznawalnego jej członka. O co tu chodzi?”. 

 

Mimo że forma była jak widać wyważona, krótka była  moja "kariera” na portalu Pomnik Smoleńsk. Komentarz został bardzo szybko usunięty, a konto zablokowane. Dostałem też informację mailową od niejakiego Artura z tegoż portalu, informującą o zablokowaniu konta, o moich tutaj prawach i jakichś tam możliwościach odwołania czy coś w tym rodzaju. Z czego nie korzystałem.

 

Oto jaka wolność słowa objawiła się zaraz na początku w środowisku, które walczy z sowietyzacją Polski, walczy o wolność słowa, walczy o wolne media itp.

 

Wątku omawianego w artykule i wiele razy też wcześniej omawianego w notkach i komentarzach u różnych blogerów, jak napisałem, nie będę tutaj rozwijał i przechodzę do komentarzy. Ściślej: niektóre z komentarzy, do których się odniosę, traktują o zdjęciu "z Okęcia”, ale zwracają już uwagę nie na sam oczywisty fakt nierozpoznawalności osób, dodatkowo fotomontażu, tylko na to, dlaczego jest to"szyte tak grubymi nićmi”  (określenie moje, ale oddaje sens), i dlaczego jest to tak słabe i to mnie właśnie tutaj interesuje.

 

Bloger @WTC154M pisze: "Te zdjęcia „Z Okęcia” wyszły z photoshopa. Wygląda, że robił je amator. Do tego używał małego monitora.  Czy to specjalnie tak zostało zrobione? Tak się zastanawiam".

 

Wyróżnienie kolorem pochodzi ode mnie. No właśnie. Cały czas, od początku mamy do czynienia z maskirowką –demaskirowką, by użyć zakorzenionego już od dawna określenia „maskirowka”...

 

Mamy z nią do czynienia w przypadku samego bytu znanego nam tylko wirtualnie pod nazwą Siewierny, jak i relacji z Katynia, dojazdu do Smoleńska pociągiem, Okęcia, Warszawy ogólniej i innych rzeczy.

 

Za dużo jest tego wszystkiego, by w jednym skromnym materiale wymienić choćby rzeczy tylko charakterystyczne. Z bytu medialnego Siewierny na przykład - omawiane wielekroć trumny. Pisząc "byt medialny" mam na myśli także zdjęcia z Sieci, nie tylko materiały i relacje prezentowane w głównych i pomniejszych mediach, zwłaszcza zaraz po katastrofie. Używam zaś określania "byt medialny” w dużej mierze dlatego, że poznawaliśmy to jako zdarzenie wirtualne, dowolnie nam przedstawiane i fałszowane, zaś do tej pory nie mamy nikogo wiarygodnego, kto byłby na mitycznym miejscu "Siewierny” z przyległościami, zrobił topografie terenu, zmierzył odległości, zbadał szczegóły terenu, porównał z mapami itd.

 

Miała być, jak wiemy, jedna  taka osoba.  To profesor Marek Dulinicz, jeden z najwybitniejszych polskich archeologów, który wraz z ekipą współpracowników chciał udać się na miejsce. Co zostało uniemożliwione przez  zabójstwo oficjalnie będące wypadkiem samochodowym.

 

Trumny zaś są z jednej strony uwiarygodnieniem miejsca poprzez emocjonalny przekaz, że na pewno "wsie pogibli”, skoro niosą trumny, z drugiej zaś pokazaniem, że żadna delegacja w samolocie w tym miejscu nie zginęła, bo właśnie niosą trumny, a na miejsce katastrofy nawet służby Bantustanu trumien nie będą znosić, do tego w jarmarcznych albo burdelowych kolorach - jak kto woli.

 

Taką maskirowką - demaskirowką będą te materiały z Okęcia, będą nie trzymające się kupy, gdy je zestawić razem – relacje Kaczyńskiego (nieco szokujące skądinąd, że nikt tego nie zrobił – w miarę wyczerpującego zestawienia relacji J. Kaczyńskiego. Pod artykułem zamieszczam próbkę). W tej kategorii będzie sepsa występująca u trzech osób związanych z tzw. Smoleńskiem, każda związana w innym charakterze, choć w podobnym tonie, tak więc niejako przekrojowo, każda jednak jako miejsce śmierci delegacji spowodowanej zamachem lub porwania jej tam wskazująca Siewierny.

 

To operator Knyż, Jadwiga Kaczyńska, Kazimierz Nowaczyk. Dodatkowo info o sepsie mitycznego nieco operatora Knyża to tylko pusta informacja mająca charakter legendy przy równoczesnych informacjach o zamordowaniu go we własnym mieszkaniu.

W przypadku Jadwigi Kaczyńskiej informację o sepsie media podawały przed "katastrofą smoleńską”, zaś Jarosław Kaczyński sytuuje ją jakby nigdy nic po "katastrofie”. Jarosław Kaczyński (czy też na przykład siły Nowego Wspaniałego Świata poprzez niego) nie musiał podawać tej informacji. Tymczasem on drażni nią chcących myśleć.

 

Dodatkowo w tym kontekście „Wyborcza” na swojej stronie internetowej jeszcze do niedawna tuż obok informacji o zgonie Jadwigi Kaczyńskiej w dniu 17 stycznia 2013 utrzymywała informację o jej zgonie w dniu 11.04.2010. 

 

http://cyprianpolak.salon24.pl/553385,wyborcza-utrzymuje-wpis-o-smierci-jadwigi-kaczynskiej-z-11-04

 

"Czy to specjalnie tak zostało zrobione? Tak się zastanawiam" - pisze @WTC 154M. Właśnie. Można sobie to pytanie zadać w wielu wypadkach. A jeśli specjalnie w poszczególnym przypadku, przypadkach, jaki to ma cel? Jaki ma cel na przykład dezawuowanie własnej, innej relacji w przypadku Jarosława Kaczyńskiego, gdy opowiada jak w piątkowy wieczór dwaj bracia Kaczyńscy stali po obu stronach łóżka mamy, a ona odwracała głowę na przemian raz na jednego syna, raz na drugiego. Z innych relacji wiemy, że Jadwiga Kaczyńska miała być w tym czasie nieprzytomna i o tym mówi materiał filmowy z osobą przedstawianą jako Jadwiga Kaczyńska, wywiad prasowy, jak i inne relacje. Jarosław Kaczyński mógł przecież, wydaje się nie dodawać tego szczegółu. Sytuacja w której kochający synowie zmuszają ciężko chorą matkę, mającą być zresztą nieprzytomną do takiego nadwerężania sił, że obraca się raz na jeden bok, a raz na drugi i tę czynność powtarza ileś tam razy, jest oczywiście absurdalna. Byliby po prostu po jednej stronie łóżka. 

 

W dalszych komentarzach jest nawiązanie do filmu "Różyczka”. Nim do tego przejdę, zaznaczę, że w omawianym przypadku też możemy znaleźć tropy: literacki i nawiązujący do niego filmowy. Dwóch braci Kaczyńskich po obu stronach łóżka to jak "Alicja po drugiej stronie lustra” Lewisa Carolla. Jadwiga Kaczyńska obracając głowę raz na jednego, raz na drugiego, widzi to samo (bliźniacy). Dwóch braci po obu stronach łóżka (lustra), takich samych, to jeden Kaczyński. Jest więc tylko jeden. (Nawiązanie do „Alicji po drugiej stronie lustra" jest też w „Matrixie”. W innym miejscu tego filmu "łyżka nie istnieje”. Ta scena zresztą koresponduje ze sceną z lustrem).

 

Uwiarygodnianie istnienia Lecha Kaczyńskiego w sferze publicznej, w miejscu publicznym 9 kwietnia znika więc. I to przedstawione przez samego J. Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński o sepsie mamy i jej śmierci dowiaduje się przez telefon, mimo że w obu przypadkach miał być - jak sam podaje - w szpitalu u mamy tuż przed zdarzeniami, a w przypadku śmierci dosłownie prawie właśnie wyszedł ze szpitala.

Uwiarygodnienie? Nie. Nie chcę przez to jednak sugerować, że J. Kaczyński to jakiś nasz człowiek, człowiek wolności, prawdy i społeczeństwa otwartego, i mówi do nas między wierszami jako człowiek dobrej woli.

Na ten temat pisałem trochę tutaj - post z S24 został usunięty przez administrację. Materiał ukazał się też:  http://cyprianpolak.blogspot.com/2013/04/kiedy-sepsa-jadwigi-kaczynskiej-w.html  oraz http://gazetawarszawska.com/2013/03/12/cyprian-polak-kiedy-sepsa-jadwigi-kaczynskiej/

 

Profesor Mirosław Dakowski mówi na przykład, że i komisja Millera, Lasek, prokuratura wojskowa, informując iż brzoza ma raz tyle wysokości, raz tyle, za innym razem jeszcze inaczej (na przykład 666 – prokuratura wojskowa. Zresztą oczywiście zwracamy jeszcze uwagę na sama liczbę, której konotacja nawet mało oczytanemu człowiekowi jest znana - to już ode mnie), pokazują, że katastrofy nie było i mówią inaczej: "My nie możemy powiedzieć jaka jest prawda”. Zaznacza przy okazji, że nawet uczeń znający twierdzenie Talesa odczyta jednoznacznie konkretną wysokość – czy to złamania czy całego drzewa. Jak widzimy, pytanie, czy coś jest specjalnie partolone w przypadku szeroko pojętego Smoleńska, dotyczy wielu aspektów i tylko o tym można by wydać obszerną książkę.

 

Dorzucę może jeszcze kwestię pociągu /pociągów do Smoleńska. Jak wiemy, twierdzono, że około 60 posłów PiS pojechało tym pociągiem (dokładnej listy brak, a wymieniana ilość osób podlega wahaniom od ponad 50 do ponad 60). Więcej tutaj:  http://cyprianpolak.salon24.pl/401991,ludzie-z-pociagu-60-ciu-poslow-pis-w-drodze-do-smolenska

 

Są jednak z tej podróży dwa filmy, które demaskują brak w pociągu nie tylko kilkudziesięciu posłów PiS, ale brak jakiegokolwiek posła lub posłanki PiS.

Żeby było śmieszniej, filmy te nie są kręcone przez profesjonalnych dziennikarzy, tylko są filmami niejako amatorskimi. Niejako, bo jeden sygnuje ks. Zawiślak współprowadzący mszę w Katyniu, a więc osoba nieprzypadkowa, a drugi - niejaki Szymura, osoba związana z telewizją, ale żeby było śmieszniej, podobnie jak ks. Zawiślak "prywatnie" wraz z synem kręcą swój film.

 

W filmie sygnowanym przez ks. Zawiślaka są materiały  takie same  jak z podróży rodzin katyńskich w roku 2009, a więc należy uznać, że te same, czyli film choćby w tym aspekcie jest fałszowany.

 

W filmie Szymury też są różne dziwne rzeczy, ale zwrócę uwagę na wypowiedź Szymury do widzów sugerującą drugie dno całej historii (też nie zakładam bynajmniej, że występuje on jako człowiek dobrej woli). Występuje on zresztą na przykład na zagadkowym zdjęciu, mającym obrazować (jak się można tylko domyślać) halę dworca zachodniego przed wyjazdem, gdzie co się dzieje, trudno powiedzieć, bo wygląda na to, że robione jest sztuczne zamieszanie, sztuczne napięcie, pełno służb i skonsternowani członkowie rodzin katyńskich, skonsternowani oprócz pana Szymury, który też do nich ma się zaliczać, on jednakże jest pogodny i zrelaksowany.  Zdjęcie zresztą jest bardzo małej rozdzielczości i małe w dostępnym formacie. Jest na nim sztuczne światło – pozapalane świetlówki, tak że nie wiadomo, czy to jest kręcone o innej porze, jak na dworze jest ciemno (przypominam, że pierwsze informacje o wyjeździe pociągu sygnowały jego wyjazd na godzinę 22:00 w piątek), czy też jest to zdjęcie po przyjeździe pokazywane jako przed wyjazdem, czy też z innego wyjazdu rodzin katyńskich (2009, lub 2011). Czy też zresztą całkowicie fikcyjna ustawka, a nie zdjęcie z realnego zdarzenia, czego jednak nie zakładam, ale i wykluczyć na tym etapie nie można.

Zresztą na  "amatorskim”, a jakże, sfilmowaniu odjazdu pociągu na peronie jest pusto, nie widać więc żadnego tłoku, no i osób odprowadzających. 

Do tego filmu zresztą sukcesywnie dodawane były materiały zdjęciowe, aby zniwelować wrażenie pustki. Tak więc materiał, będąc w Sieci ubogacał się stopniowo.

 

Grube nici - maskirowkę - demaskirowkę  mamy tutaj na przykład w książce wydanej niemal rok po 10 kwietnia, a mianowicie w "96 końców świata”, gdzie jak gdyby nigdy nic widnieje informacja, że na pociąg wyjeżdżający w piątek wieczorem odprowadzał córkę Joannę sam organizator wizyty Andrzej Przewoźnik. Cytowałem to w utworzonym przez siebie indeksie dotyczącym książki: "W piątkowy wieczór (sic!) odprowadził ją na dworzec kolejowy w Warszawie”) s. 51. To właśnie Przewoźnik podawał mediom godzinę wyjazdu pociągu –dokładnie 22:00, link:  http://cyprianpolak.salon24.pl/491294,96-koncow-swiata-indeks-rozszerzony-z-uzupelnieniami

 

Uzupełnię jeszcze, że sprawę relacji J. Kaczyńskiego, kwestię drażnienia przez "Wyborczą” wspomnianym wpisem, pociąg do Smoleńska, traktuję tutaj jako przykłady. Nie chodzi mi tutaj o wyjaśnianie,  tylko o podanie przykładów "grubych nici”  maskirowki –demaskirowki, czy rzeczy na zasadzie "widzicie ,ale boicie się powiedzieć –tabu!”. 

 

Są bowiem inne ciekawiące mnie od pewnego czasu rzeczy, ale po łebkach ich nie można przedstawiać, a obszernie nie mogę. Jako przykłady i odniesienie do pytania, któremu nadaję charakter ogólny "czy te grube nici są robione specjalnie po to, aby było widać szwy”, nadają się jak najbardziej.

 

A oto próbka relacji J. Kaczyńskiego i mój komentarz, zamieszczony w marcu 2012 roku na blogu FYM-a pod postem "Zagadka prezydenckiego fotografa":

 

JK: "Jeszcze w czwartek obiecywał mi, że pojedzie pociągiem."

Jeszcze w czwartek? W czwartek była już wizyta na Litwie!

JK: "Potem nagle zmienił zdanie, bo musiał lecieć na Litwę i bał się, że nie zdąży z przygotowaniami."

Potem? Kiedy "potem", skoro potem było już po wymienionym czwartku.

JK: "Długo się z nim spierałem, ale nie doszło między nami do awantury."

 

Jeszcze w czwartek Lech Kaczyński obiecywał. Potem długo się jeszcze spierali.

 

Shit! 

 

Por.:  http://wiadomosci.wp.pl/title,Zawiesilem-nad-lozkiem-zdjecie-Leszka,wid,13298786,wiadomosc.html?ticaid=1e128

 

Cyprian Polak