Dziwne zdjęcia pani Kurtyki. Wot prostaja oszibka. Cóż prostszego, niż pokazać prawdziwe zdjęcia? CISZA.... [dostałem mail’em od Autora Jest tam jeszcze bardzo ciekawe: http://zezorro.blogspot.com/2011/12/zuzanna-kurtyka-wezwanie-publiczne.html md] 4 lutego 2012 Autor: Zezowaty Zorro o 11:11 Etykiety: Katyń Swego czasu, na blogu FYM {www.freeyourmind.salon24.pl} dwukrotnie w roku 2011 przetoczyła się dyskusja na temat licznych niespójności zdjęć, zamieszczonych na witrynie stowarzyszenia pomniksmolensk.pl, a mających rzekomo przedstawiać ostatnie znane ujęcia Tupolewa, przy porannym abordażu przed ostatnim lotem 10.04.2010. Z oczywistych względów zdjęcia te mocno zainteresowały internautów, a uzasadnione podejrzenie ich fałszerstwa wyraziło dość spore grono dyskutantów, wyraźnie znających się na cyfrowej obróbce zdjęć. Niedługo po pierwszej odsłonie burzliwej dyskusji na blogu FYMa na witrynie pomniksmolensk.pl {http://www.pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=861} pojawiła się jednoznaczna notatka, potwierdzająca autentyczność i wiarygodność zdjęć, zrazu anonimowo, a później – po drugiej fali dyskusji (a więc najwyraźniej w reakcji na nią) – przeredagowana tak, że od maja 2011 jest sygnowana pełnym nazwiskiem Zuzanny Kurtyki. Jednocześnie na blogu FYMa pojawiło się inspirowane stado trolli, zarzucające dyskutantom złą wolę, szarganie pamięci zmarłych i inne niestworzone pomysły, jednym słowem wylano rzeki pomyj na internautów powątpiewających w integralność zamieszczonych zdjęć, które wyglądają na fałszywki nawet dla niewprawnego oka. Okazuje się, że wyrażanie wątpliwości co do skandalicznie marnej i podejrzanej jakości obrazków w internecie jest niedozwolone. Aby rozwiać wątpliwości {http://zezorro.blogspot.com/2011/12/zuzanna-kurtyka-wezwanie-publiczne.html} wezwałem publicznie 20 grudnia 2011 publikatora zdjęć – panią Kurtykę – do ujawnienia źródła (cyfrowego oryginału) z aparatu, którym wykonano te zdjęcia. Jest oczywiste, że autor ma je w swoim aparacie, a ich skopiowanie w dowolnej ilości, jest dziecinnie łatwe. Skoro zdjęcia zostały już upublicznione w internecie, nie chroni ich już żadna ochrona prawna (tajemnica, prawa autorskie itp.), bowiem rzeczone wizerunki już rozeszły się w przestrzeni publicznej i są powszechnie znane. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby upublicznić także ich cyfrowy oryginał, który – jak zaznaczono wyżej – był i jest w posiadaniu twórcy. Co więcej uczynienie zadość żądaniu jest technicznie bardzo łatwe – boć zdjęcia obrobione już opublikowano – a rozstrzygnęłoby wszystkie wątpliwości co do wiarygodności zdjęć, a może nawet ujawniłoby nowe nieznane dotąd fakty. Pani Kurtyka nie zareagowała na wezwanie, a przez internet przetoczyła się kolejna kampania nienawiści, odbierająca cześć i honor osobom ważącym się żądać od pani Kurtyki jakiś wyjaśnień. Sama zainteresowana milczała jak zaklęta. Wobec powyższego 13 stycznia 2012 opublikowano ponowne wezwanie {www.docstoc.com/docs/110835377/kurtyka2} do ujawnienia źródła zdjęć oraz wysłano to żądanie pocztą elektroniczną na wskazany adres na pomniksmolensk.pl. Administrator listele otrzymał i ich otrzymanie potwierdził, z adnotacją, że przekazał pani Kurtyce. Mimo upływu znaczącego okresu czasu wciąż czekamy na jakąkolwiek rzeczową odpowiedź i wszystko wskazuje na to, że z jakichś tajemniczych względów autor zdjęć nie może pokazać ich oryginałów, zatem przypuszczenie sformułowane w wezwaniu zamienia się nieuchronnie w praktyczną pewność. Zdjęcia z rzekomego odlotu tupolewa są najwyraźniej ordynarną fałszywką, a jej autorzy milczą w nadziei, że problem odejdzie. Nie odejdzie, drodzy ulubieńcy mediów, skoro już coś opublikowaliście, będzie to was prześladować bez końca. Zaklęcia o wiarygodności i świętości nic nie pomogą. Fakty są sprawdzalne, a bajki niestety nie. Pani Kurtyka, skoro ma dość siły na publikację zdjęcia z komentarzem, ma też dość siły na jego republikację w oryginale, bez żadnych ozdobników, chyba że siły tej nie ma – na przykład z przypuszczalnego powodu, iż stworzenie dobrego oryginału byłoby zbyt pracochłonne. Nic to do rzeczy nie ma szacunek do zmarłych i tym podobne rzewne historie. Szanowna wdowa z własnej nieprzymuszonej woli opublikowała artykuł z przedmiotowymi obrazami i wywołała wokół nich kontrowersje. Ma zatem moralny i techniczny obowiązek wyjaśnienia i przecięcia domysłów, spekulacji i pomówień. Cóż prostszego, niż pokazać prawdziwe zdjęcia? Jeśli mamy do czynienia z fałszywką - a tak należy dziś wnioskować z przebiegu wypadków - pojawią się nowe, nieoczekiwane tropy w środowisku pokrzywdzonych, jeśli wątpliwości okażą się błędne - atmosfera się w końcu oczyści. Tak, czy owak przyniosłoby to pozytywny skutek. Jak zaznaczałem wcześniej w wezwaniu, oczekuję iż nie zobaczymy oryginałów, bowiem stworzenie dobrej fałszywki zdjęcia jest nad wyraz skomplikowane, a i tak fachowiec je rozpozna. Genialne fałszywki rozpozna tylko mistrz, ale przecież i te nie są całkowicie bezpieczne. Bezpieczna jest tylko prawda, bo ta - w odróżnieniu od kłamstwa - sprawdza się za każdym razem. Mamy tu do czynienia z klasycznym testem prawdy - czy podda się próbie? Kłamstwo unika testu za wszelką cenę, jak diabeł święconej wody i nieuczciwy kramarz cechowej wagi. Tak - przypuszczam iż zdjęcia są sfałszowane. I drugie tak - jestem praktycznie pewien, że oryginały nie istnieją. Udowodnijcie, że się mylę, pokażcie je. CISZA. ============================= Poczytaj, ciekawe.... A tam clou : Niby wszystko dobrze namalowane, jednak coś się nie zgadza. Co drogi Watsonie? Cień terminala namalowany dokładnie tam, gdzie powinien padać. Owszem, tylko że ten cień, razem z sylwetkami jest domalowany w fotoszopie. Skąd wiadomo? Góra i dół zdjęcia mają różne oświetlenie, a konkretnie samolot sfotografowano w godzinach południowych, bowiem nie rzuca długiego cienia, a powinien, podobnie jak budynek. O siódmej 10 kwietnia budynek rzuca cień długi na 80 m. Samolot powinien rzucać o tej porze cień porównywalnej długości. Gdzie jest cień samolotu? Debil od fotoszopa zapomniał namalować. Wot prostaja oszibka.
|