Mydlana bańka
Wpisał: Iza Falzannowa   
17.06.2009.

Mydlana bańka

IF

            Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody? – pyta słuchacz radia Erywań. Oczywiście, że prawda - odpowiada spiker. Wprawdzie nie w Moskwie a w Leningradzie, nie samochody a rowery i nie rozdają a kradną, ale poza tym wszystko się zgadza.

            Odpowiedzi radia Erywań przypomina jako żywo moja rozmowa z pewnym dziennikarzem, który zadzwonił do mnie kilka dni temu i zapraszał do programu na temat odnalezionych rzekomo przez dziennikarzy śledczych pamiętników mego męża Michała Falzmanna. Wyjaśniłam mu, że:

            Rzekomo odnalezione pamiętniki to zwykła kserokopia kalendarzy mego męża, którą otrzymał zupełnie legalnie pewien młody dziennikarz z pisma „Wprost”, deklarujący chęć zajęcia się tą sprawą. Życzę mu powodzenia. Nie mogę jednak oprzeć się pokusie skomentowania, że jak to się mówi: „znalazł siekierę pod ławą”

            Konsekwentnie odmawiam udziału w podobnych programach, gdyż po 20 latach nie jestem w stanie nic nowego dodać do sprawy, nie mam natomiast najmniejszego powodu, żeby występować jako rekwizyt (mogę zaproponować w zamian krzesło). Dokładnie to samo usiłowałam wytłumaczyć ongiś miłej pani, która zapraszała mnie do programu Wildsteina. Bardzo się cieszę, że nie dałam się jej namówić, bo w programie nie pojawił się profesor Przystawa, który jako jedyny ma spójną wizję tej afery, natomiast jako eksperci wystąpili ludzie, którzy nigdy się nią nie zajmowali ( Jachowicz), którzy byli w nią zamieszani ( Rosati), oraz młodzi dziennikarze, którzy w tych czasach nosili koszulę w zębach i w żadnym wypadku nie mogli prowadzić wówczas – jak twierdzą – dziennikarskiego śledztwa. Program nic nie wyjaśnił, nic nie dodał do sprawy, był tylko okazją nie tyle do przypomnienia sprawy FOZZ, co do zaprezentowania się w mediach różnych „przyklejających” się do niej teraz osób.

            Większość spraw, którymi się media zajmują to jednodniowe sensacje rozdmuchiwane jak bańka mydlana i jak ta bańka bezgłośnie pękające.

            Zupełnie nie rozumiem, dlaczego bierze w tym również udział „Nasza Polska”. Tekst umieszczony w ostatnim jej numerze, sygnowany ABW (?) to tak jednorodna mieszanina półprawd i sensacyjnych bredni, że trudno byłoby mi cokolwiek prostować. Uważam, że nawet w dobrej wierze ( dla przypomnienia sprawy FOZZ) nie wolno produkować informacyjnego szumu.

Zmieniony ( 16.08.2010. )