Sebastian Karczewski Zaplanowany na przypadającą 15 sierpnia uroczystość Wniebowzięcia NMP koncert "Madonny" nie będzie prowokacją, lecz raczej profanacją dnia odgrywającego szczególną rolę nie tylko w polskiej tradycji religijnej, ale i historycznej. Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje I przechowywać ideałów czystość; Do nas należy dać im moc i zbroję, By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość. (Adam Asnyk, Miejcie nadzieję) Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zalicza się do najstarszych uroczystości maryjnych w Kościele i najstarszych świąt maryjnych na ziemiach polskich. Decyzją komunistycznych władz w 1955 roku przestało ono być dniem wolnym od pracy. Jako taki przywrócił je dopiero w maju 1989 roku Sejm RP. W polskiej tradycji ludowej uroczystość ta jest dniem dziękczynienia za zebrane plony, stąd też posiada szczególnie uroczysty i radosny charakter. Byłoby więc niepoważnym twierdzenie, iż w dniu tym nie powinny się odbywać różnego rodzaju imprezy kulturalne czy koncerty. Wręcz przeciwnie, powinno organizować się ich dużo, gdyż one również - jeśli nie wykorzystuje się w nich elementów niestosownych - podkreślają charakter dnia świątecznego. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy mamy do czynienia z artystą, który swoim zachowaniem nie tylko może starać się zdyskredytować charakter święta, ale przy okazji obrazić uczucia religijne tych, dla których ma ono istotne znaczenie. Taką osobą - co niejednokrotnie udowodniła - jest Madonna. Od skandalu do skandalu Madonna Louise Veronica Ciccione - urodzona ponad pół wieku temu w pobliżu Detroit w rodzinie włoskich imigrantów - jest dziś najlepiej zarabiającą piosenkarką w historii muzyki pop. Karierę zaczynała pod koniec lat 70. od nagich sesji zdjęciowych, które w 1985 roku opublikowały najpopularniejsze na świecie magazyny erotyczne. Madonna była już wówczas popularna w świecie tzw. show-biznesu. Rozgłos zapewnił jej nie tyle wydany w 1983 roku pierwszy album muzyczny, co skandal wywołany podczas prezentacji tytułowego utworu z drugiego albumu pt. "Like a Virgin", gdy na gali rozdania nagród MTV Video Music Awards, która odbyła się 14 września 1984 roku, ubrana w suknię ślubną tarzała się po scenie w trakcie występu... Pięć lat później, w 1989 roku, Madonna wylansowała piosenkę pt. "Like a Prayer". W nagranym do tego utworu teledysku piosenkarka wbiega do kościoła i zasypia w ławce przed umieszczoną w ołtarzu głównym figurą czarnoskórego świętego. Figura ożywa i całuje Madonnę, na której dłoniach pojawiają się stygmaty. W dalszej części klipu roznegliżowana piosenkarka tańczy na tle płonących krzyży... Teledysk, wyreżyserowany skądinąd przez Mary Lambert, twórczynię ocierających się o satanizm horrorów, oficjalnie potępiła Stolica Apostolska, protestując przeciw obrazie symboli religijnych. W 1990 roku Madonna wyruszyła w trasę koncertową "Blond Ambition World Tour", dając 57 koncertów w 27 miastach Europy, Azji i Ameryki Północnej. Podczas nich piosenkarka dopuściła się kolejnej obrazy, wulgarnie łącząc elementy erotyczne z religijnymi, m.in. przebrana w zakonny habit wykonywała obsceniczne gesty. W Toronto omal nie aresztowała jej za to policja, która nie chciała dopuścić do występu. W Rzymie właśnie z tego powodu koncert musiał zostać odwołany... Jeszcze w tym samym roku piosenkarka wywołała kolejny skandal. Tym razem doszło do niego za sprawą wideoklipu do utworu pt. "Justify My Love", który uznany został za obsceniczny nawet przez najpopularniejszą stację muzyczną w świecie MTV (Music Television), która odmówiła jego zaprezentowania. W 1991 roku odbyła się premiera szokującego filmu pt. "Bed with Madonna" ("W łóżku z Madonną") dokumentującego jedną z tras koncertowych piosenkarki. Tym razem Madonna zaprezentowała się publiczności w scenach łóżkowych ze swoimi tancerzami. Rok 1992 przyniósł kolejny skandal, gdy ukazał się album fotograficzny "Sex" prezentujący Madonnę w erotycznych scenach na tyle bezpruderyjnie, że przez wiele środowisk uznany został za pornograficzny. Wykorzystano go jednak do promocji kolejnego albumu piosenkarki pt. "Erotica". Sam fakt, że pełną wersję teledysku do piosenki tytułowej nawet wspomniana wcześniej telewizja MTV pokazywała tylko w późnych godzinach nocnych, mówi bardzo wiele. Następny rok zapisał się w życiorysie Madonny koncertami w ramach tournée "The Girlie Show Tour". Przez wielu scharakteryzowane ono było jako najbardziej wulgarne i obsceniczne ze wszystkich dotychczasowych. Jakby tego było mało, niezrażona niczym piosenkarka jeszcze w tym samym roku zagrała w filmie erotycznym pt. "Body of Evidence" (w Polsce tytuł przetłumaczono jako "Sidła miłości")... W ostatnich latach głośnym echem odbiły się wydarzenia, jakie miały miejsce podczas trasy koncertowej Madonny w 2006 roku. Również w trakcie występów podczas tego tournée nie obyło się bez obrazy chrześcijańskich symboli religijnych. W trakcie utworu "Live to Tell" ubrana w koronę cierniową piosenkarka była przytwierdzona do ogromnego krzyża... Najbardziej szatański występ Po jednym ze spektakli, zaprezentowanych przez Madonnę w 1990 roku podczas trasy koncertowej "Blond Ambition World Tour", pewien watykański duchowny nazwał go "jednym z najbardziej szatańskich występów w historii ludzkości". Patrząc na jej zachowanie i na obraźliwe w stosunku do chrześcijaństwa elementy, które powtarzają się na kolejnych koncertach, okazuje się, iż nie była to wypowiedź oderwana od rzeczywistości. Nie można - jak czynią to niektóre środowiska - tłumaczyć, że takie czy inne zachowanie jest pewnego rodzaju środkiem wyrazu piosenkarki, a związany z nim skandal wliczony został w reklamę. Obsceniczność, wulgaryzm i związana z nim obraza uczuć religijnych innych ludzi nie może być akceptowalna w zdrowym społeczeństwie, gdyż są to treści społecznie szkodliwe. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fakt, że drwina Madonny dotyczy wyłącznie elementów chrześcijańskich. Jeżeli w jej przypadku skandal rzeczywiście wliczony byłby w reklamę, to można w tym miejscu zapytać: dlaczego w takim samym kontekście nigdy nie odważyła się i nie odważy się zakpić z islamu, a tym bardziej z judaizmu? Madonna jest wyznawczynią będącej częścią składową judaizmu kabały, czyli nurtu mistyki żydowskiej modnego ostatnio wśród przedstawicieli tzw. show-biznesu. Nieprzypadkowo, gdy w 2007 roku piosenkarka świętowała obchody żydowskiego Nowego Roku w Izraelu, podczas spotkania z prezydentem Szimonem Peresem wręczyła mu kabalistyczną księgę "The Book Of Splendor", zaznaczając, że jest ona szalenie popularna w Hollywood. Kabalistą jest również Guy Oseary - obecny menadżer Madonny. Trzeba jednak w tym miejscu dodać, że ów urodzony w Jerozolimie izraelski biznesmen jest również producentem zawierającego elementy satanistyczne filmu "The Devils Rejent" (znany w tłumaczeniu "Bękarty diabła"). Czy jest to dzieło przypadku? Być może. Zbyt wiele oznak może jednak wskazywać, iż tak nie jest. Wydaje się, że szyderstwo i obraza chrześcijańskich symboli religijnych jest jednym z elementów przesłania Madonny, którego jest w pełni świadoma. W tym wypadku nie można powoływać się na "wolność wyrazu artystycznego", gdyż nikt - również artysta - nie ma prawa do wolności absolutnej. Jak pisał przed laty ks. abp Stanisław Wielgus: "Wolność jednego człowieka kończy się bowiem w tym miejscu, gdzie zaczynają się słuszne prawa drugiego człowieka". W prawdziwie wolnym społeczeństwie jako chrześcijanie mamy prawo do tego, by czczone przez nas wartości nie były przedmiotem publicznych drwin, nawet osób, które ich nie podzielają. W prawdziwie wolnym społeczeństwie nikt nie ma prawa deptać świętości ludzi, nawet jeśli ich z jakichś względów nienawidzi. Madonna nie ma żadnego szacunku dla uczuć chrześcijan. Gdyby taki szacunek posiadała, już po pierwszych wyrazach protestu zrezygnowałaby z niektórych elementów swego wizerunku. Z ust piosenkarki nigdy nie padły wyrazy przeprosin czy ubolewania wobec tych, których uczucia poprzez swoje zachowanie obraziła. Brak szacunku dla człowieka o innym wyznaniu, tak samo jak o innym kolorze skóry, jest wyrazem nietolerancji. I wszyscy ci, którzy w imię tolerancji domagają się dziś od nas, chrześcijan, szacunku dla "wyrazu artystycznego" Madonny i wolności dla prezentowanej przez nią "sztuki", powinni się nad tym głęboko zastanowić. Jeżeli mając świadomość obrazy innych ludzi, ktoś z niej nie tylko nie rezygnuje, ale sięga nawet po nowe jej środki, nie jest człowiekiem tolerancji i nie ma prawa domagać się od innych tolerancji dla swojego zachowania. Karykatura Matki Bożej Trudno mieć wątpliwości co do tego, że Madonna świadomie szydzi z chrześcijaństwa i szydzi z krzyża. Dla nas, polskich katolików, powinno być to szczególnie bolesne. Bo powinniśmy mieć przed oczyma Jana Pawła II, który 12 lat temu w Zakopanem wołał do nas: "Brońcie krzyża!". Trudno mieć wątpliwości co do tego, że pewnymi elementami piosenkarka celowo stylizuje się na karykaturę Matki Bożej. I nie chodzi tu tylko o imię. Warto przypomnieć wydarzenie sprzed trzech lat. Wtedy to bowiem, po czterech latach przerwy, ukazał się w Polsce zerowy numer czasopisma "Machina". Na jego okładce umieszczono obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Jednak zamiast Jej twarzy, umieszczono tam twarz piosenkarki, o której właśnie mówimy... W ten sposób magazyn wpisał się w prymitywny sposób w obrazoburczą promocję piosenkarki, być może za jej zgodą. Przypadek? Jeżeli wyznaczenie daty koncertu Madonny na uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny było przypadkowe, oznacza to kompletną ignorancję nie tylko jego organizatorów, ale i władz Warszawy, zarówno dla polskiej tradycji religijnej, jak i historycznej związanej z tym dniem. Jeżeli wyznaczenie koncertu na ten dzień było celowe, oznacza to, że mamy do czynienia z próbą zamierzonej profanacji uroczystości, na co nie można się zgodzić. W tym miejscu warto przypomnieć dwa istotne, choć niezwiązane ze sobą epizody. Gdy w marcu 1989 roku Madonna wydała piosenkę "Like a Prayer" z obraźliwym dla chrześcijan teledyskiem, choć utwór trafił na pierwsze miejsce list przebojów, Włosi potrafili doprowadzić do zakazu jego emisji w swoim kraju... Drugie wydarzenie dotyczy innej piosenkarki. Był rok 1992, gdy w "Saturday Night Live", programie rozrywkowym emitowanym na żywo przez amerykańską stację NBC, Sinéad O'Connor promowała jedną ze swoich płyt. Podczas występu ostentacyjnie podarła fotografię Jana Pawła II. Amerykanom się to nie spodobało. Przez kilka godzin NBC "zalana" została telefonami z protestami. Ale to nie wszystko. Kilkanaście dni później irlandzka piosenkarka pojawiła się w Nowym Jorku na koncercie urodzinowym Boba Dylana. Gdy wyszła na scenę, publiczność gwizdała i krzyczała. Gdy zaczęła śpiewać, publiczność gwizdała. Gdy skończyła, publiczność wciąż gwizdała. Sinéad O'Connor z płaczem zeszła ze sceny... W ten sposób o szacunek dla osoby Papieża z Polski upomniała się skądinąd przyzwyczajona do większych skandali publiczność amerykańska. Jeżeli o te sprawy skutecznie potrafili "zawalczyć" Włosi czy Amerykanie, to dlaczego nie mielibyśmy uczynić tego my, Polacy? Nie wystarczy zdzierać sobie skóry z rąk klaskaniem na cześć Jana Pawła II, jak czyniliśmy to niejednokrotnie w minionych dniach, obchodząc 30. rocznicę jego pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Sprawdzian prawdziwego szacunku i miłości wobec jego osoby polega również na oddaniu godnej czci Tej, której on powtarzał nieustannie swoje "Totus Tuus". Bo w rzeczywistości to ono sprawiło, że Papież z Polski odnowił oblicze świata i wyniósł Naród Polski bardzo wysoko. Więc nie lękajcie się! Sebastian Karczewski W artykule wykorzystano publikacje: D. Sinclair, "Rock na CD", Kraków 1997 H. Waldenfels, "Leksykon religii", Warszawa 1997 źródło: Nasz Dziennik Tu można podpisać petycję: http://www.propolonia.pl/petycje.php?id=11
|