Gloria kremówkowego pontyfikatu
Wpisał: Waldemar Łysiak   
20.05.2014.

Gloria kremówkowego pontyfikatu

 

 

Waldemar Łysiak

 

19/5/2014 http://gazetawarszawska.com/2014/05/19/gloria-kremowkowego-pontyfikatu/

 

 

Jutro (13 maja) miną 33 lata od za­machu na Jana Pawia II. Jest to rocznica do radowania się o tyle, że Duch Święty cudownie ocalił wtedy Ojca Świętego (kule jedne­go z zamachowców nie zabiły, na­tomiast pistolet drugiego zamachowca się zaciął). Wspominam o sprawie dlatego, że przed paroma miesiącami ukończono pol­skie śledztwo tyczące tamtego dramatu. Ze wszystkich tego rodzaju śledztw najgłoś­niejsze były, rzecz prosta, włoskie, zwłasz­cza główne, którym kierował sędzia Ferdinando Imposimato. Polskie trwało prawie X lat (śledztwo 12/06/ZK. prokuratorzy Ewa Koj i Marek Skwara z katowickiego IPN u ).

Komentując to śledztwo „Gość Niedziel­ny” piórem Andrzeja Grajewskiego pod­sumował: ”Dostarczyło ono mocnych do­wodów na uzasadnienie tezy, że zamach był wynikiem spisku, w którym kluczową rolę odegrały bułgarskie służby specjalne, po­sługujące się tureckimi terrorystami (…) Odkryto także ślady wskazujące na to. że cala operacja dezinformacji, podważania «bułgarskiego śladu » oraz kierowania śledztwu na mylne tropy, była koordynowana przez Moskwę”.

Dokładnie tak to wszystko przedstawiłem w powieści „Najlepszy” 1992). Mam więc prawo przypomnieć wszystkim, którzy omawiają „dezinformacyjne podważanie « bułgarskiego śladu » “, że nikt mocniej nie przyłożył ręki do tej dezinformacji niż JP II. gdy oświadczył publicznie (czyli całemu światu):.. – Bułgarskie służby spec­jalne nie miały z tym nic wspólnego . Później watykanolodzy tłumaczyli, że było mu to potrzebne, bo bardzo się wtedy starał o zezwolenie Kremla na pielgrzymkę do Ro­sji. ale tak czy siak konfuzja milionów wiernych, którzy ten dziwny przekaz usły­szeli. była silna. Chociaż nie aż tak silna, jak kilkanaście innych.

Pierwszej konfuzji katolicy wielbiący JP II doznali w maju roku 1982, gdy Karol Wojtyła modlił się razem z anglikańskim arcy­biskupem Robertem Runcie wewnątrz anglikańskiej katedry w Canterbury. Ortodo­ksyjni książęta Kościoła sarkali wówczas, że „tym czynem papież pośrednio uznał pra­womocność schizmy anglikańskiej”. Dwie dekady później (2003 ) JP II postawił szo­kującą kropkę nad i przepraszając protestantów za kontrreformację i pocałował przy tym dłoń zwierzchnika anglikanów - jawne­go homofila Rowana Williams.

Bardzo dużej konfuzji katolicy doznali ro­ku 1986, gdy JP II zorganizował w Asyżu „ekumeniczne” spotkanie hierarchów rozmaitych religii, które zostały tam potraktowane jako całkowicie równorzędne.

Orto­doksi Kościoła (m.in. kardynał Ratzinger) uznali to (i publicznie gromili ) jako “gor­szący spektakl”. Spośród asyżskich „gor­szących incydentów” piętnowano szczegól­nie fakt. że JP II z milczącą aprobatą patrzył jak Azjaci stawiają na katolickim ołtarzu posążek Buddy obok krucyfiksu. Histo­ryk chrześcijaństwa, Roberto dc Mattci, jęk­nął wówczas: „Napawa mnie to przeraże­niem i wstrętem”. Ksiądz Karl Stehlin: „To było sprzeczne z pierwszym przykazaniem Dekalogu, które mówi: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”.

Jeszcze większa konfuzja dotknęła kato­lików roku 1999. JP II przyjął wtedy w Wa­tykanie delegację muzułmanów irackich, a kiedy ci wręczyli mu Koran, ucałował z czcią tę księgę, która pełna jest wersetów zionących nienawiścią wobec chrześcijaństwa i nawołujących do mordowania “nie­wiernych ” gdzie tylko się ich dopadnie.

Or­todoksi załamywali ręce, a Wojtyła zdawał się tego nic dostrzegać: kilkakrotnie przy­jął na prywatnych audiencjach herszta Pa­lestyńczyków Jasira Arafata i podczas spotkań z muzułmanami unikał znaku krzyża (co nic bez bólu przypomina historyk Kościoła Camillo Brezzi ), budząc smutek owieczek i furię drapieżników sławna dziennikarka Oriana Fallaci, wściekła się: „Niech Wasza Świątobliwość weźmie sobie tych swoich muzułmanów na stałe do Watykanu tylko proszę uważać, by nie obsrali Kaplicy Sykstyńskiej, rzeźb Michała Anio­ła i fresków Rafaela!”.

Gwoli ”ekumenicznej” równowagi Wojtyła modlił się przy jerozolimskiej, świętej dla żydów, Ścianie Płaczu, przyjął w darze święte dla hinduistów popioły Siwy, ściskał się z Dalajlamą i uczestniczył w kulcie animalistów

Słowem : konfuzja za konfuzją. „Adwokaci” JP II starali się tłumaczyć krytykom  “ekumenicznych szaleństw Karola Wojtyły “, że udział papieża w pseudo-ekumenicznych obrzędach takich jak „namaszczanie” krowim łajnem, szamańskie okadzania, kacykowe zaklęcia, kontemplowanie tańców półgołych egzo­tycznych tancerek. pogańskie dary ( fetysze, amulety itp.) wręczane przez bezbiustonoszowe tubylki, „modły” szczepowe i wszel­kie „tropikalne hece parałiturgiczne” to sprawka watykańskiego ceremoniarza. arcybiskupa Picro Mariniego ( ucznia arcybis­kupa Bugninicgo, masona, który był głów­nym architektem Soboru Watykańskiego II).

Jednak ta „obrona” nic została uznana powszechnie za „ben trovato”. Kard. J. Ratzinger, gdy został papieżem Benedyktem XVI. wykluczył tego typu pseudo-ekumeniczność.

Dla kościelnych intelektualistów konfuzją była nie tylko ona lecz i to, co masy ko­chały: estradowość, spektakularność, pęd JP II ku gwiazdorskiej popularności, „par­cie na szkło”. Rudigcr Suchsland: „Wojtyłę można porównać z gwiazdą popu. Był on medialnym « papieżem pop » dla rzesz wnie­bowziętych fanów. Benedykt XV1 prefero­wał mniej spektaklu”. Paul Elie: „Kardynał Ratzinger starał się powściągać teatralne skłonności Wojtyły”. Powściągał ( bez skut­ku) przypominając słowa Benedykta XV, krytyczne wobec tych książąt Kościoła, co ”za cel główny mają zjednywanie sobie gromad miłym słowem”, i cytując św. Pawła: „Jeżeli bym podobał się ludziom - nie był­bym sługą Chrystusa”.

Głośny watykanista Vittorio Messori powiedział Wojtyle w twarz: „– Wasza Świątobliwość, potrzebujemy papieża nauczyciela, nie zaś celebryty medialnego!”, a później pisał gorzko: „Rolą papieża nie jest podobanie się tłu­mom. Im hardziej papież podoba się świa­tu. tym jest słabszy jako odbicie Chrystu­sa”. Wtórowało mu wielu, m.in. belgijski kardynał Godfried Danneels: „ – Nie ma sensu być wielkim kaznodzieją, jeśli uwa­ga świata ma się skupiać wyłącznie na kaz­nodziei”.

Obecny papież (Franciszek) lek­ceważy takie uwagi identycznie jak JP II.

Niedziela 20 kwietnia, sasko-kępski koś­ciół NM Panny Nieustającej Pomocy, ranne nabożeństwo rezurekcyjne pierwszego dnia Wielkanocnych Świąt. Ksiądz mówi;

l tak też sprawuje swe posłannictwo pa­pież Franciszek. Jak prosty duchowny, niby zwykły proboszcz. Niech teraz każdy, ko­go zachwycają jego proboszczowskie ges­ty, podniesie rękę. No, podnosimy…

Stojąc przy wyjściu z kościoła widziałem całe wnętrze. Rękę podniosło kilka osób. może kilkanaście. Konfuzja księdza. I nie mógłby mi dziś przeczyć, mam tysiąc kil­kuset świadków.

Wróćmy do Jana Pawła II.

Wyżej wzmiankowane wątpliwości bywały kontrowane perswazjami, iż Wojtyła kaptuje tym gwiazdorstwem rzesze młodzieży zwane „generacją JP II”. Dziś już wiadomo, że „pokolenie JPII” to była ilu­zja, złuda, mit, bardziej „fakt medialny” aniżeli nawet byt chwilowy, obserwujemy bowiem zupełnie inne fale młodych (..wykształciuchy z dużych miast “. „generacja “loda”, itd.), zaś tamci młodzi, co tłumnie oklaskiwali Wojtyłę, biegali na spotkania z nim dla adrenaliny, niby na koncerty gwiazd rocka, a teraz jak słusznie kon­kluduje Zbigniew Kuklarz ..oglądają por­nole w telewizorze, nad którym wisi fotografia ukochanego Ojca Świętego”.

 

Po tym felietonie bez wątpienia dopadną mnie gromy. Przyzwyczaiłem się już.

Wciąż uprawiam celtycką dewizę mojego Ojca:

„Prawda przeciw światu!”

 Waldemar Łysiak

===========

radoslaw 19/05/2014

“Pokolenie JPII” -- ten zwrot wymyślił Palikot, gdy jeszcze funkcjonował w “Ozonie”