Nagonka i zamach za krytyczny artykuł księdza o pedałach | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
11.07.2009. | |
Nagonka i zamach za krytyczny artykuł księdza o pedałach Zamach w ubeckim stylu, medialna nagonka w wykonaniu "Tygodnika Powszechnego" i "Gazety Wyborczej", wyzwiska na gejowskich portalach - oto cena, jaką ks. dr Dariusz Oko zapłacił za swój krytyczny głos w dyskusji o homoseksualizmie. Dowiadujemy się o tym z wywiadu z duchownym, zamieszczonym w najnowszym, 51 numerze kwartalnika "Fronda". Wszystko zaczęło się od artykułu "Dziesięć argumentów przeciw" w "Gazecie Wyborczej". Kapłan przedstawił w nim filozoficzne, teologiczne, socjologiczne i medyczne argumenty przeciwko homoseksualizmowi. Wtedy ks. Oko został zarzucony anonimowymi wyzwiskami. - Do dziś mnóstwo z nich można przeczytać na portalach gejowskich - mówi. Rozpoczęła się także medialna kampania przeciw niemu, w której prym wiedli dziennikarze i publicyści, rzekomo katolickiego, "Tygodnika Powszechnego" i "Gazety Wyborczej". Kampanię zapoczątkowała - opowiada ks. Oko - Halina Bortnowska [TW ALA - dodał MD]z redakcji kierowanej przez ks. Adama Bonieckiego. Jednak najostrzej krakowskiego kapłana zaatakował na łamach "Tygodnika Powszechnego" jezuita, o. Jacek Prusak. W tekście "Inni inaczej" nie tyle - według rozmówcy "Frondy" - polemizował on z tekstem ks. Oko, co skupił się na uszczypliwościach personalnych pod adresem duchownego, zarzucając mu choćby "nieznajomość elemenatarnych zasad logiki, koniecznych do opanowania na poziomie maturalnym." Do ostrych ataków dołączył się także ojciec - dziś już były dominikanin - Tadeusz Bartoś. Księdzu Oko, pomimo wielokrotnych - jak twierdzi sam zainteresowany - próśb z jego strony, uniemożliwiono opublikowanie odpowiedzi. Swojego wystąpienia przeciwko homoaktywistom ks. Oko o mało nie przypłacił życiem - relacjonuje duchowny. - Mój samochód został uszkodzony w taki sposób, bym zginął w sprowokowanym wypadku. Według policji postąpiono tu zgodnie z klasycznymi metodami komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, która także w ten sposób eliminowała ludzi "Solidarności" - opowiada kwartalnikowi "Fronda". Duchowny przeżył. Podkreśla, że jest to zasługa bardzo wielu ludzi, którzy się za niego modlą, a także znajomych policjantów i ochroniarzy, którzy w razie potrzeby służyli mu radą i pomocą. - Pewnie dlatego jeszcze żyję - mówi. Homoaktywiści postulują karanie za "homofobię", której przejawem jest zwykle rzekoma "mowa nienawiści" przeciw nim. Los ks. Oko pokazuje, że w stosunku do swoich krytyków, środowiska te nie wahają się stosować tak nienawistnej mowy, jak i nienawistnych czynów. źródło: Fronda.pl, MM |