Ersatz- pomysł hitlerowców, realizacja - UE | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
22.07.2009. | |
Mirosław Dakowski Ersatz- pomysł hitlerowców, realizacja - UE Ersatz-cywilizacja w rozkwicie [wygłoszone w Radio Polonia w Chicago 21 lipca 2009] Co prawda margarynę „kazał wynaleźć” już Napoleon, bo masła było mało po katastrofie gospodarczej wywołanej przez rewolucję, zwaną coraz częściej przez Francuzów anty-francuską (1789). Ale „prawdziwe Ersatze” wprowadził dopiero socjalista Hitler i jego podwładni i wielbiciele : kawę zbożową, „herbatę” z wierzbówki (to taki chwast), ersatz-zupki z proszku itp. To wszystko na skutek pychy i uporu „piekłoszczaka” (tak Adolfa nazywał Wiech), który zapragnął podbić świat. Byłem teraz na rejsie, z zaopatrzeniem na wsi. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, jak ogromny krok naprzód „został popełniony”. [Pamiętają Państwo zdanie przypisywane Gomułce: „Staliśmy nad przepaścią, ale dzięki Partii zrobiliśmy ogromny krok naprzód”]. U ludzi na wsi jedliśmy pieczony w domu chleb z własnego zboża, czy kiełbasę swojej produkcji ze świń wypasionych na naturalnym żarciu, nie GMO. Jedliśmy też kiełbasę z sarenki, ustrzelonej przez wujka jednej z żeglarek. Wszystko to wędzone we własnych wędzarniach, w dymie olchowym (nie znam tajemnic). Smaczne masło „od krowy”, a nie z fabryki chemicznej. Smaki wspaniałe, przez nas, mieszczuchów, od dawna zapomniane. „W mieście” niezauważenie przywykliśmy do ulepszaczy, składników „identycznych z naturalnymi”, czy wyliczeń dodanych chemikaliów E-461 itp. Uświadomiłem sobie nagle, po niewielkim zresztą zastanowieniu się, co nam zrobiono w ostatnim 15-leciu „nie przerywając snu”. [Przed wiekiem były podobno reklamy popularnych „pigułek reformackich” na przeczyszczenie : „Lek działa łagodnie, nie przerywając snu. Pigułki wielokrotnego użycia”. To ostatnie dodał zapewne złośliwiec.] Podam parę przykładów na proces, który jest zastanawiająco ogólny: Od lat kupowaliśmy w aptece (!) smaczny syrop malinowy Herbapolu (do wody). Niedawno pan magister delikatnie zwrócił moją uwagę na skład podany drobnym drukiem. Przeczytałem z trudem: soku malinowego 0.25 %. [Do angielszczyzny już przed laty weszło pojęcie fine print]. Za „komuny” wybieraliśmy przed rejsem wędliny i konserwy, uważając, czy oni nie dodają do nich za dużo kaszki manny i papieru toaletowego. Był wtedy w GS-ach „Czerniak à la łosoś”, ale czerniak to też ryba, choć chwast rybi. Kupowaliśmy konserwę „przysmak śniadaniowy” z widocznych kawałków mięsa. Teraz - taki „przysmak” to ohydna w smaku maź, a gdy ktoś dociekliwy przeczyta składniki, to od razu wyrzuca to-to psu. U nas pies powąchał i odszedł patrząc na nas z wyrzutem. Może sobie przypomniał, że dwa lata temu oferowaliśmy mu „parówki” z Biedronki. Też uciekł skomląc, więc nie chcąc truć ryb, zakopaliśmy „parówki” w głębokim dołku. Pisałem już na innym miejscu [Gospodraka..., oj, draka manowce Ile sera w serze z Tesco?], że w żółtym serze z pięknymi dziurami bywa... 2% sera. Reszta - to ersatz. Jadłem smarowidło „Dwa smaki” – w domyśle „masło i masło roślinne”. Gdy wścibsko i dla ubawienia biesiadników przeczytałem drobny druk, okazało się, że masła jest tam... 0.15%. Bezczelność jest tu porównywalna z chutzpah bankierów, którzy po zbankrutowaniu swego banku przyznają sobie ... dziesiątki milionów dolarów„premii”. W obu przypadkach poczucie pełnej bezkarności. Ze znajomymi unikamy jedzenia konserw kukurydzy, bo ostatnio to produkt genetycznie modyfikowany (GMO) w Stanach. Ale jak uniknąć chleba, do którego dodają GMO soję? Jak delektować się pulpetami firmy „Delecta” (produkt roku 2008 - Wybór konsumenta, czytamy na naklejce), gdy zawierają one podobno [bo to odczytane z etykiety] 15 % mięsa, a sporo (ile??) skrobi modyfikowanej kukurydzianej. Nawet skrótu GMO ich pijar unika... Jak uniknąć kiełbasy ze świń z „fabryk mięsa”, gdzie zwierzaki żrą pożywki skomponowane z GMO zbóż, oraz zmielonych odpadów z poprzednich świń. Kanibalizm taki był podobno przyczyną „choroby wściekłych krów” (BSE) na początku lat 90-tych, a trwa dalej w postępowej Europie. Mleko nie kwaśnieje, ogórek nie gnije, wszystko trwa w swym chemicznym „stanie śmierci”. Gdzie indziej pisałem [pod: Energetyka, pod-dział: Proste rozwiązania , artykuł: Niewiarygodne!!], że z litra benzyny samochody bijące rekordy przejeżdżają ponad trzy tysiące kilometrów. A my - w naszych samochodach z litra przejeżdżamy 15-20 km. Ku uciesze firm handlujących ropą. Stosunek cena/(koszt wydobycia) dla ropy dochodzi do setek a nawet dwóch tysięcy RAZY (tak!). Podobnie jest dla wielu leków (przykłady patrz Gospodraka..., oj, draka , pod-dział: manowce, artykuł: CENY LEKÓW ). Do Ziemi dociera przeszło dziesięć tysięcy razy więcej energii ze Słońca, niż człowiek obecnie zużywa. Technologie pozyskiwania energii słonecznej oraz jej transportu istnieją (np. wodór, por. książkę „O energetyce dla użytkowników i sceptyków). Ceny wodoru już niższe od cen ropy. „Wojny o energię” są więc zbrodnią i anachronizmem. Jaka część „populacji” zastanawia się nad Przyczyną blokowania tych rozwiązań? Wracam do brutalnych manipulacji podświadomością „mas”. W czasie II wojny światowej duża część inteligencji miejskiej przeżyła (pod Hitlerem, bo pod Stalinem to było niemożliwe) przemycając ze wsi żywność (por. piosenka „Siekiera-motyka”: „On objął ją wpół, ona gruba jak wół, pod suknią szynka, rąbanka” lub tp.). Zastanówmy się, co nam zrobiono, że w wyniku obecnej manipulacji: 1) Maryśka z Ochotnicy gzi się w łóżku do 11-tej, 12-tej, potem z mężem oglądają telewizor i piją kawę. Ona krowy „boi się”, czy brzydzi, resztkę żywiny obrządza teściowa - właściwie z rozpędu. Pracować się „nie opyla”, łąki górskie stoją odłogiem. 2) Krysia w mieście woli przewalać bezsensowne papiery w biurze, lub , po awansie, je produkować, niż wozić rodzinie smaczne, wiejskie jaja i wędliny. Nawet słownik nam zapaćkali: „Żywność naturalna”, czy „ekologiczna” jako rarytasy: A jaka do Wielkiego Groma, może być żywność, jeśli nie naturalna?? Obecnie to rzeczywiście rarytas. Wspomnianą na wstępie margarynę sprzed dwóch wieków wynaleziono, by dać „pospólstwu” inny, tani tłuszcz „przebrany” za masło. Teraz jest gorzej: Daje się „materiałowi ludzkiemu” produkty chemiczne zamiast jadła. Jedynie uczciwsi wytwórcy piszą, że np. tłuszczu w margarynie jest 20%. A ceny tych Ersatz’ów nie są wiele niższe, niż naturalnych oryginałów. To dodatkowy absurd obecnego stanu. W ramach Ersatz-cywilizacji pojawiło się w internecie „drugie życie”, „Ersatz-Leben”. Można tam „żyć”, pracować, zarabiać. Za tamte „dolary” trzeba jednak zapłacić prawdziwymi, z trudem zarobionymi złotymi. Ucieczka od rzeczywistości? Tak, ale wbrew pierwszemu, narzucającemu się osądowi, nie tylko dla niedorajdów, leniów i nieudaczników. Ta pokusa robi też z normalnych ludzi sztucznych, plastikowych ludzików. Może nawet chodzi o to, by ich „produkować seryjnie”. Ersatz-życie jest jakby podsumowaniem, esencją tych „przysmaków śniadaniowych” bez smaku ani mięsa, czy „soków malinowych” bez malin. Namiastka życia - bez życia. Lem proroczo (i uroczo) wyśmiewał w „Kongresie futurologicznym” cywilizacje pozorów, chemiczne rozkosze i inne psychrany. Nie wiem, czy wtedy przypuszczał, że już po pół wieku to się spełni. I że „materiał ludzki” bez szemrania to zaakceptuje. Obudźmy się z tańca narzuconego nam przez Chochoła i jego „mędrców”! Warto pożyć! Na własne, kupione na wsi, smaczne jaja. Ersatz-cywilizacja i tak się zawali. Oby nie na nasze głowy. |
|
Zmieniony ( 09.08.2009. ) |