Masońska Golgota Beskidów
Wpisał: Mirosław Dakowski   
24.07.2009.

Masońska Golgota Beskidów

[umieszczam tę sprawę dopiero teraz, bo mi było wstyd za Metropolitę Krakowskiego ks. Stanisława Kardynała Dziwisza, iż do tego dopuścił. Uważałem, iż lepiej, by w cichości ten skandal naprawić. Nie udało się... http://www.krajski.com.pl/ Tam też poprzedni artykuł Pani Kominek. 

W Radziechowach, wsi rodzinnej Ekscelencji biskupa Pieronka, mieszka On w domu pod numerem 666...  Mirosław Dakowski ]

Maria K. Kominek OPs   

W kwietniu bieżącego roku napisałam artykuł "Golgota Beskidów". Artykuł ten był widoczny w Internecie tylko kilka dni. Teraz ten artykuł powraca.

Osobiście zdjęłam go z naszej strony internetowej po interwencji ks. Ryszarda Kubasiaka, proboszcza parafii w Radziechowach. Ksiądz proboszcz był niezadowolony z publikacji, obawiał się bowiem, że mój artykuł może doprowadzić do tego, by parafianie głośniej niż dotychczas domagali się zmian monumentów. Zaznaczył, że na budowę Golgoty poszło milion złotych, a nie są to bagatelne pieniądze, więc jest za późno coś zmieniać. Obawiał się również, że mój artykuł może ściągnąć satanistów do Golgoty Beskidów!
Ja jednak w tych rozmowach starałam się cały czas podkreślać, że w stacjach Drogi Krzyżowej nie może dominować symbolika masońska. Podkreślałam, że jest możliwość - przy dobrej chęci ze strony artysty - usunąć wszystkie symbole masońskie. W ten sposób stacje zmieniłyby swoja wymowę.
Ostatecznie doszło do pewnej ugody. Ja zdejmuję artykuł z Internetu, ks. Proboszcz podejmuje działania, mającej nadać Golgocie charakter tylko i wyłącznie katolicki. Miał podjąć konkretne działania w niedługim czasie, padło słowo - w najbliższym czasie.
Na dzień dzisiejszy wiem, że ks. Proboszcz zdecydował się na umieszczenie krzyży obok każdej ze stacji i umocowanie do nich tabliczek ze stosownymi modlitwami. Dobre i to, ale...
Ale! Ale nie jest to wystarczające. Krzyże powinni być, ale czy umieszczenie krzyży obok symboliki masońskiej nie będzie urąganiem Krzyżowi? Czy można zostawić symbolikę masońską w stacjach drogi krzyżowej? Czy nie byłoby prościej spiłować, zeszlifować czy w inny sposób zdjąć fartuszek diabła, usunąć kolumny i piramidy, zdjąć sowę ze stacji IV, zmienić układ kamieni itd. Czy to aż takie trudne? W końcu to tylko odlewy metalowe, a metal podlega obróbce. Oczywiście - można od razu wysunąć zastrzeżenia do takiej koncepcji: przecież artysta, ma prawa autorskie i on się musi na to zgodzić. Wrócimy do tego później.
Od czasu, gdy proboszcz dzwonił do mnie minęło ponad dwa miesiące. Wystarczająco długo, by załatwić wszystkie sprawy. Zaznaczam jednak, że zaczekałabym jeszcze dłużej, gdyby nie to, że nic nie wskazuje na zamiar usunięcia symboliki masońskiej.
Oto jak sprawy mniej więcej się przestawiają. Mieszkańcy okolic "Golgoty", którzy nb. udzielili mi zgody na opisanie poniższych faktów, rozmawiali kilkakrotnie z ks. Proboszczem. Nie udało im się jednak nic. Wtedy interweniowali u samego ordynariusza, ks. biskupa Tadeusza Rakoczego, przedstawiając mu wszystkie zebrane przez siebie materiały, odnośnie symboliki masońskiej, dominującej w stacjach Golgoty Beskidów. Znam te materiały i wiem, że są udokumentowane bardzo dobrze. Powołują się bowiem na znawców symboliki nie tylko masońskiej, ale i pogańskiej, znawców takich jak Władysław Kopaliński, Norbert Wojtowicz, Michel Feuillet lub Mark O'Connell. Niestety interwencja nie przyniosła pożądanych rezultatów. Jego ekscelencja stwierdził, że ma do czynienia z ludźmi przewrażliwionymi i agresywnymi.
Na tym jednak nie koniec. Do parafii Radziechowy 24 czerwca b. r. przyjechał autor stacji - prof. Czesław Dźwigaj. Przypomnijmy dla porządku - jest on autorem ponad 40 pomników Jana Pawła II, pomnika (bardzo kontrowersyjnego) ks. Piotra Skargi, pomnika Jana Pawła II i kardynała St. Dziwisza razem, tzw. Anioła Wolności w Szczecinie (na marginesie - prawie identycznego z aniołami Golgoty) i najbardziej chyba dziwacznego z istniejących pomników - pomnika Tolerancji w Jerozolimie. O ile się nie mylę to jedyny pomnik poświęcony pojęciu oderwanemu par excellence. Były i owszem pomniki przyjaźni, braterstwa itd., ale zawsze było wiadomo o jaką przyjaźń czy braterstwo chodzi (nb. pomnik polsko-radzieckiego Braterstwa Broni, zwany Pomnikiem Czterech Śpiących, stoi do dziś w Warszawie.)
Powróćmy do spotkania. Odbyło się ono na plebanii w obecności ks. Proboszcza. Można oczywiście zadać pytanie - dlaczego prof.. Dźwigaj wybrał sobie jako dzień spotkania właśnie Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Może po prostu nie miał innego wolnego dnia. A może jednak termin wybrał całkiem świadomie. Przecież pierwsza wielka loża symboliczna powstała w Wielkiej Brytanii dokładnie 24 czerwca 1717 roku. Być może chodzi tu o jakiś związek z lożą błękitną, zwana inaczej świętojańską? A może z inna lożą? Wiadomo, że polskie loże mają trzy święta obowiązkowe - pierwsze z nich przypada na dzień św. Jana . Nie jestem "przeczulona", wręcz przeciwnie - podziwiam wybór dnia: najlepiej jest w święto masońskie "przyklepać" swoje zwycięstwo. Tak, zwycięstwo, bo spotkanie skończyło się na tym, że żadnych zmian w stacjach Golgoty nie będzie. Ale, przypomnijmy - takie zwycięstwo może stać się klęską, bo to Chrystus Pan będzie kiedyś każdego z nas rozliczał.
Wróćmy do spotkania z prof. Dźwigajem. Obecni byli na nim mieszkańcy kilku okolicznych parafii, wszyscy lub prawie wszyscy, związani z Rycerstwem Chrystusa Króla. Obecny był również Krzysztof Jeżowski, powołany przez prof. Dżwigaja na eksperta.
Nie wiele mogłam się dowiedzieć o K. Jeżowskim. W tej sprawie mogę tylko powoływać się na wiadomości, wzięte z Internetu. Wyczytać tam można, że jest (lub był) właścicielem, znajdującej się na krakowskim Kazimierzu galerii sztuki Podbrzezie i że działa raczej jako mecenas sztuki, promując różnych malarzy. Jest również w zarządzie Fundacji Wschód spotyka Zachód. Można wywnioskować, że K. Jeżowski mógłby wystąpić jako specjalista w sprawach malarstwa lub rzeźby, ale nie jako ekspert w sprawach symboliki masońskiej.
Zresztą - w tym miejscu należy podkreślić, że na takim spotkaniu powinien być ekspert. Powinno by ich tam być nawet kilku. Ale powinni to być eksperci od symboliki masońskiej, teologii i jak najbardziej mariologii. Jeśli chodzi o specjalistów i znawców sztuki, powinni być powołani eksperci od sztuki sakralnej, a nie sztuki w ogóle. Oczywiście każda ze stron powinna mieć możliwość powołania swoich ekspertów.
W Polsce nie brak ekspertów od symboliki masońskiej i od masonerii. Chociażby St. Krajski, lub Norbert Wojtowicz. A można by zaprosić i specjalistów, związanych ze środowiskiem Ars Regia, przypuszczam, że by nie odmówili. Nie brak również w Polsce teologów. Dlaczego nie było żadnego z nich? To spotkanie nie było przygotowywane jako spotkanie z udziałem ekspertów. Parafianie byli zawiadomieni, że przyjedzie prof. Dźwigaj i będą mogli z nim porozmawiać na bolące tematy. Być może, gdyby wiedzieli, że prof. Dźwigaj przyjedzie ze swoim ekspertem, postaraliby się o swoich ekspertów też. Wydaje się, że powinno dojść do takiego spotkania, na którym, powtarzam, powinni być obecni znawcy tematyki zakwestionowanej, a nie sztuki. Sztuka, ostatecznie, to rzecz trochę zmienna - to, co kiedyś uznane było za brzydotę teraz uchodzi za ładne.
Wspomniałam, że powinni wypowiedzieć się również i eksperci od mariologii. Dochodzimy w ten sposób do najboleśniejszego elementu Golgoty Beskidów. Chodzi o świadome, zamierzone i bezczelne obrażanie Matki Bożej. Powtarzam - świadome, zamierzone i bezczelne!
Stacja IV, która jest w miarę szczegółowo opisana w moim poprzednim artykule, jest szczytem urągania Najświętszej Maryi Pannie. W porównaniu z nią występy tzw. królowej popu, uzurpującej sobie tytuł "Madonna" są niczym. A to, dlatego, że piosenkarka wyraźnie nie kryje faktu, że walczy z Chrystusem i Jego Matką, że ich nienawidzi, że nienawidzi Kościół.
Pamiętamy, że na stacji IV prof. Dźwigaj umieścił na skrzydle, mającym obrazować dogmat o Dziewictwie Maryi, zamiast roku 649 rok 955, datę wyboru papieża Jana XII? Przypomnijmy - to papież, który się wpisał w historię tym, że "zamienił Watykan na dom publiczny". Czy to nie jest urąganiem NMP? Otóż na pytanie skąd się wzięła ta data, prof. Dźwigaj odpowiedział, że pewien ksiądz wprowadził go w błąd!
Pisałam już o tym, że w scenie Zwiastowania przedstawiono Maryję, jako przerażoną przyjściem anioła (nb. wygląda on bardzo surowo i wcale nie "po anielsku"). Przedstawiono Ją również jako kobieta, która rozlewa dzban z wodą lub mlekiem. Powiedzenie o rozlanym mleku jest znane wszystkim. Nie potrzeba wyjaśnień.
Jak można pokazywać Matkę Bożą jako kobieta, której rozlało się mleko, czy wylała się woda? Tu mamy do czynienia z urąganiem dogmatowi o Wcieleniu i dogmatowi o Dziewictwie Maryi.
O tym wszystkim pisałam już w poprzednim artykule. Może ktoś powie, że się powtarzam. Jednak nie można przechodzić obojętnie obok obrażania Matki Pana, Królowej Polski, Tej, której ślubowaliśmy bronić wolności, wiary i Kościoła za wszelka cenę!
Można się tu zapytać prof. Dźwigaja: dlaczego, jeśli nieświadomie popełnił błąd teraz go nie poprawi? Obawiam się jednak, że jego odpowiedź może być również pokrętna jak ta, która dał na pytanie: skąd się na drodze krzyżowej wzięły piramidki? Odpowiedział, że one układają się na kształt litery M lub korony, tylko nie wyrobieni w sztuce parafianie tego nie widzą!
Na koniec trzeba zapytać czy osoby duchowne odpowiedzialne za istnienie i ewentualne poświęcenie Golgoty dopuszczą do tego, by Chrystusowi i Jego Matce urągano? Czy nie warto oddać prof. Dźwigajowi ten milion złotych i wybudować skromną tradycyjną, katolicką Drogę Krzyżową? Milion złotych to dużo, ale na pewno wierni z całej Polski złożą się i się zbierze. A może znaleźć się ktoś, może nawet kilka osób, które pomogą w szlifowaniu, przerabianiu, czy nawet demontowaniu monumentalnych rzeźb. A nawet jeśli nie - pamiętajmy - cześć i honor Chrystusa Pana i Jego Matki nie oblicza się w żadnej walucie!


PS. W związku z tym, że w artykule "Golgota Beskidów" zdjecia nie są najlepszej jakości, jako dodatkową ilustracje problemu zamieszczam tutaj galerię Golgota Beskidów. Zdjęcia dają się powiększyć, w ten sposób można lepiej obejrzeć monumenty i występującą tam symbolikę. Obrazki opatrzone są podpisami, pomagającymi rozeznać się w symbolice.
Maria K. Kominek OPs    28 czerwca 2009

Zmieniony ( 01.09.2009. )