Czy Kościół jest na krawędzi schizmy ?
Wpisał: pch24   
23.06.2014.

De Mattei: czy Kościół jest na krawędzi schizmy ?

 

 

2014-6-18 pch24

 

Wybitny włoski historyk Kościoła, profesor Roberto de Mattei wygłosił na początku czerwca wykład, próbując odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy dziś w przededniu kolejnej wielkiej schizmy w Kościele. Przyznał, że do postawienia takiej tezy bardzo przyczyniła się abdykacja Benedykta XVI.

 

- Pytanie o schizmę może wydawać się prowokacyjne, niektórym może wydać się za mocne. Ale sprawy o których mówimy nie są tematem, o którym można mówić szeptem. Przeciwnie, trzeba o nich rozmawiać podniesionym głosem – powiedział prof. de Mattei.  

Według historyka dziś bardzo poważną sprawą jest kwestia wypowiedzi kardynała Kaspera, który na nadzwyczajnym konsystorzu 20 lutego podniósł kwestie „rozważenia zmian w duszpasterstwie osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach”.

- Wszyscy odrzucający zagrożenie nową schizmą twierdzą, że dziś w Kościele nie dzieje się nic wyjątkowego. Kto mówi o tym niebezpieczeństwie nazywany jest „burzycielem porządku”. Jest więc dokładnie tak, jak ponad dwieście lat temu, kiedy wiele osób w dniu zdobycia Bastylii uważało, że nic się nie dzieje, że to „dzień jak co dzień”. Zwykli ludzie potrafią szybko przyzwyczaić się do wszystkiego. Ludzie patrzący szerzej, powinni starać się jednak dostrzec głęboki sens ostrzeżeń – dowodził włoski uczony.

Przywołał w tym kontekście postać Johanna Wolfganga Goethego, który znalazł się pod Valmy 20 września 1792 roku – w dniu w którym francuska armia rewolucyjna powstrzymała pruską ofensywę. - Goethe wypowiedział wtedy pamiętne słowa: „W tym miejscu i w tym czasie zaczyna się nowa historia świata” – przypomniał de Mattei. - Inni tego nie dostrzegali, dla przeciętnych ludzi wszystko nadal pozostało po staremu. Wielkie dusze natomiast zrozumiały wyjątkową lekcję historii, już wtedy dostrzegając nadchodzące konsekwencje. Są bowiem takie dni i takie wydarzenia, które po prostu zmieniają historię.

Według profesora de Mattei, jednym z takich nadzwyczajnych dni był 11 lutego 2013 r., dzień w którym dowiedzieliśmy się o abdykacji Benedykta XVI. – Był to akt niezwykły i wyjątkowy, akt, który zmienił historię Kościoła. Wyjątkowym nie jest sam fakt zrzeczenia się urzędu, które pozostaje przecież w granicach prawa, chociaż jest nadzwyczajne, ponieważ zdarzyło się po raz pierwszy po sześciuset latach. Wyjątkowość polega przede wszystkim na braku proporcji pomiędzy wyjątkowością tego gestu a banalnością powodów podanych, by go uzasadnić. Wyjaśnienia podane przez samego papieża Benedykta są tak zwyczajne, tak banalne, że wielu katolików nie może oprzeć się wrażeniu, że za oficjalnymi powodami znajdują się inne - rzeczywiste, ukryte i głębsze powodytwierdzi historyk. Wymienia w tym kontekście osoby wspominające o poważnej chorobie papieża, o powodach natury moralnej lub naciskach politycznych, czy o dostrzeganym przez papieża podziale Kościoła.

- Mimo abdykacji, w obliczu jej wyjątkowości papież Benedykt zachował tytuł papieża emeryta i biały habit. Pozostawiło to wrażenie kontynuacji i w konsekwencji pozostawania papieżem. I również to stanowi wyjątkowy fakt, który przyczynił się  zamieszania – zauważa de Mattei. – Zarówno media katolickie jak i niekatolickie były zmuszone opisać tę anomalię. Dziennikarz katolicki Antonio Socci w lutym tego roku opublikował w „Quotidiano Libero”  czteroodcinkowe dochodzenie w sprawie współobecności dwóch papieży. Całkiem niedawno 28 maja w „Corriere della Serra” Vittorio Messori zauważył, że po raz pierwszy w historii Kościoła mamy dwóch papieży rządzącego (regenta) oraz emeryta.  Messori uważa, że Benedykt XVI nie musiał wcześniej rezygnować z funkcji i zadań w Stolicy Piotrowej, ale mógł zrezygnować z właściwości „ministerium”, czyli rządzenia, zachowując właściwość bierną, czyli tytuł papieża. Jest to nie do zaakceptowania zgodnie w świetle doktryny katolickiej, ale doskonale obrazuje wyjątkowy stan, w którym się znajdujemy – mówił profesor. 

Włoski uczony przypomniał także, że 25 maja podczas podróży do Ziemi Świętej papież Franciszek został zapytany czy również mógłby abdykować. Ojciec święty powiedział wówczas: „Wierzę, że kiedy biskup Rzymu poczuje, iż opuściły go siły, musi postawić sobie te same pytania, które postawił sobie papież Benedykt. Siedemdziesiąt lat temu nie istniała pozycja biskupów emerytów. Jak będą funkcjonować papieże-emeryci - dowiemy się z historii Benedykta XVI. To on otworzył drzwi dla papieży emerytów. Zobaczymy, czy znajdą się kolejni”.

- Drzwi jednak otworzyły się nie tylko dla papieży emerytów, ale także dla słów, gestów, czy nieoczekiwanych inicjatyw. Po abdykacji Benedykta XVI oraz wyborze papieża Franciszka tempo zmian znacznie przyspieszyło. Taka sytuacja rodzi liczne pytania wśród katolików – kontynuował historyk.

Według prof. Roberto de Mattei abdykacja Benedykta XVI wydaje się mieć znaczenie epokowe, porównywalne z upadkiem muru berlińskiego w 1989 r. czy atakiem na World Trade Center w 2001 r.

Jednak w przypadku spraw, o których mówimy, upadek dotyczy instytucji papiestwa, a to sprawa poważniejsza, gdyż nie zapominajmy iż mówimy o Kościele, a więc o mistycznym ciele Chrystusa. Akt abdykacji Benedykta XVI nosi znamię bezsilności i stąd urząd papieża jako instytucja mocno osłabł. Wydaje się dziś zbyt kruchy i zbyt wrażliwy na ataki, tak z wewnątrz i z zewnątrz – twierdzi uczony. - W takiej sytuacji mówienie o osłabieniu papiestwa oraz o przededniu schizmy nie powinno być uznane za prowokację lub chęć wywołania skandalu, ale za logiczną konkluzję, do której może dojść każdy dość uważny obserwator historii Kościoła.

malk