Brawo Niemcy | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
06.08.2009. | |
Brawo Niemcy Po raz pierwszy w mym długim już życiu mam ochotę zawołać za Profesorem Wolniewiczem (Radio Maryja, „Rozmowy niedokończone”, 5 VIII 09) – brawo Niemcy. Potrafili zadbać o to najpiękniejsze narodowe pojęcie – suwerenność własnego państwa. Ich Trybunał Konstytucyjny przerwał w tych dniach passę lewackiej gorliwości ratyfikacyjnej parlamentów Europy wobec t. zw. Traktatu Lizbońskiego. Ratyfikacja – owszem, ale pod warunkiem że najpierw parlament niemiecki stworzy ustawy zabezpieczające nadrzędność niemieckich ustaw konstytucyjnych nad prawem unijnym. Niemcy zadbali o swój interes narodowy w UE, mimo że jako państwo najsilniejsze w każdym razie mieliby najwięcej do powiedzenia. Przypomnijmy – polski Sejm w kolejnych debatach 28 lutego i 1 kwietnia 2008, podejmując ogromną większością głosów poselskich uchwały ratyfikacyjne ( 384 za, 56 przeciw, 12 wstrzymało się, 8 nie glosowało), w żadnym stopniu nie dbał o zabezpieczenie suwerenności Polski w Unii Europejskiej. Przeciwnie – odnosiło się wrażenie, że Sejm, uzurpując sobie to uprawnienie, działa w pośpiechu – byle tylko nie doszło do głosu żądanie obywateli o referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Zaiste, były to dni hańby i zdrady. Co ciekawe, również parlament niemiecki nie podjął takiej inicjatywy prawodawczej sam z siebie. Dopiero werdykt Trybunału Konstytucyjnego wyartykułował niemiecki interes narodowy. Bo jest to, podobnie jak w Polsce, parlament zdominowany przez interesy partyjne, nie narodowe. Tak działa „mieszana” ordynacja wyborcza – bardzo podobnie jak „czysto” partyjna ordynacja wyborcza do Sejmu w Polsce. Jak stąd widać, dominacja interesu partyjnego w parlamentach, zagwarantowana przez głosowanie na listy partyjne układane przez liderów partii, blokuje narodowy instynkt samozachowawczy. Dlaczego tak jest?
W takim systemie wyborczym koło przyczyn i skutków zamyka się poza obywatelem – obywatele głosują, ale liderzy wybierają. Wynik takiego wyboru posłów widzimy – zarówno w Polsce jaki w Niemczech brakuje w parlamencie twardych mądrych patriotów – ogromną większość stanowią elokwentni spryciarze obserwujący, jak wieje partyjny wiatr. Nie tylko interes wewnętrzny, ale także zachowanie suwerenności państwowej wymaga zasadniczo innego wyboru reprezentacji narodowej. Niewiele dobrego doznaliśmy w historii ze strony Niemców, ale ta ostatnia lekcja nam się przyda. Potrzebny jest nam, Polakom, inny system wyborczy. Taki, który tworzy mechanizm odpowiedzialności posła przed wyborcą, który wyłania do reprezentacji sejmowej mądrych sprawnych dostępnych ludzi, patriotów powołanych na zasadzie osobistego zaufania. To jest system jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW), jaki mieliśmy w okresie „złotego wieku” polskiej państwowości, a obecnie stosowany w wielu silnych krajach demokratycznych. Ruch Obywatelski JOW od lat proponuje opracowaną przez siebie wersję takiej ordynacji wyborczej. Posłowie obecnego Sejmu, skompromitowani bezprawną (p. Art. 104 Konstytycji RP) i bezmyślną ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego, mają w tym miejscu okazję do częściowej bodaj poprawy swego wizerunku w historii. Mogą być tymi, którzy przełamią bariery partiokratycznej poprawności i uchwalą rozumną ordynację wyborczą. Bądźcie mądrzy chociaż po szkodzie. Prof. dr hab. Andrzej Czachor, Ruch Obywatelski n/rz JOW , WWW.jow.pl |