JOW-y? Zalety widoczne gołym okiem, czyli faktów nie da się oszukać | |
Wpisał: Patryk Hałaczkiewicz Michał Tropper | |
10.07.2014. | |
JOW-y? Zalety widoczne gołym okiem, czyli faktów nie da się oszukać
Patryk Hałaczkiewicz Michał Tropper 7 lipca 2014 JOW-y? Zalety widoczne gołym okiem, czyli faktów nie da się oszukać
27 czerwca br. na portalu internetowym „Rzeczpospolitej” w dziale Prawo ukazał się artykuł mecenasa Jacka Kędzierskiego pt. „JOW-y? Kukiz, daj sobie spokój…” poświęcony w większości krytyce ordynacji większościowej opartej o jednomandatowe okręgi wyborcze. Jako zdecydowani zwolennicy JOW-ów nie możemy pozostać obojętni i nie podjąć z mecenasem Kędzierskim polemiki. Tym bardziej, że przytoczone w tym artykule argumenty – delikatnie rzecz ujmując – nie mają poparcia w faktach, a niektóre z nich zręcznie są przez autora pomijane. Jacek Kędzierski pisze: „Gołym okiem widać, że system wyłaniania parlamentu oparty o wybory proporcjonalne zdecydowanie przewyższa system, w którym „kto pierwszy ten lepszy”, a zwycięzca bierze wszystko”. Spójrzmy więc na fakty, bo one są niezwykle wymowne. Wśród państw tzw. grupy G7, które uchodzą za najbogatsze i najbardziej wpływowe na świecie, zaledwie jedno (!) wyłania parlament w wyborach proporcjonalnych. Państwem tym są Włochy, które w ostatnich latach parokrotnie zmieniały swoją ordynację wyborczą. A do ostatnich wyborów miały system oparty w większości o wybory większościowe, co dawało Włochom stabilne rządy. Obecny rząd jest już drugim po zmianie ordynacji i powrocie do wyborów proporcjonalnych. Pozostałe kraje wybierają swoich posłów w JOW-ach albo poprzez ordynację mieszaną. Przeciwnicy JOW-ów często podnoszą, iż wybieranie posłów w systemie większościowym jako produkt anglosaski sprawdza się tylko w krajach należących dawniej do imperium brytyjskiego. Pomijając nawet Stany Zjednoczone, Kanadę i Wielką Brytanię system większościowy z powodzeniem obowiązuje także we Francji. Kraj ten trudno określić mianem anglosaskiego. A system mieszany oparty o JOW-y obowiązuje w Japonii i Niemczech. Gołym okiem widać więc, że najbardziej rozwinięte państwa przedkładają walory ordynacji większościowej lub mieszanej nad walory ordynacji tzw. proporcjonalnych. Mecenas Kędzierski w swoim artykule zauważa, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu wymagałoby zmiany Konstytucji. Nie jest to jednak takie jednoznaczne. Jednocześnie przedstawia tylko jedną z możliwych ku temu dróg, czyli ustawę o zmianie Konstytucji. Ruch Obywatelski na rzecz JOW dostrzega także inny sposób – przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego w sprawie o szczególnym znaczeniu dla państwa, o którym stanowi artykuł 125 Konstytucji. Podmiotem prawa, który może zarządzić referendum jest nie tylko Sejm, ale także Prezydent RP działający za zgodą Senatu. Przepisy ustawy zasadniczej nie odpowiadają na pytanie czy w drodze referendum ogólnokrajowego można przyjmować rozstrzygnięcia nie zgodne z jej postanowieniami. Kwestia ta jest sporna wśród konstytucjonalistów. Nie próbując wgłębiać się w ten spór uważamy, że wiążący wynik referendum ogólnokrajowego stanowiłoby niezwykle wymowny głos społeczeństwa domagający się zmiany ordynacji wyborczej. Takiego głosu politycy nie mogliby już zlekceważyć.
Wybory proporcjonalne wprowadzono w XIX wieku, by partie polityczne były reprezentantami społeczeństwa, a parlament jego lustrzanym odbiciem. Ot, taki efekt rewolucji francuskiej. Różnica zasadnicza jest taka, że partie polityczne w przeszłości były liczne i można było powiedzieć, że odpowiadały poszczególnym grupom społecznym: chłopom, robotnikom, mieszczanom. Obecnie ten aspekt nie ma znaczenia. Partie w systemie proporcjonalnym, takim jaki istnieje w Polsce, nie reprezentują społeczeństwa. Wystarczy napisać, że dwie największe partie polityczne w Polsce (jeśli chodzi o liczbę mandatów) mają odpowiednio 40 tys. i 30 tys. członków. A i to oficjalnie, bez tzw. martwych dusz. Autor napisał o hipotetycznej sytuacji w której w danym okręgu 49,9 % społeczeństwa może nie być reprezentowane poprzez wynik wyborczy w JOW-ach. Problem jest taki, że taka sytuacja w praktyce nigdy nie zaistniała. W Wielkiej Brytanii w Parlamencie reprezentowanych jest 11 partii, aby wygrać w poszczególnym okręgu trzeba średnio 35-40 % głosów. Wracając do kwestii reprezentacji, to według badania CBOS dla portalu wp.pl z września 2013 roku ponad 69% Polaków nie utożsamia się z żadną z istniejących w Polsce partii politycznych. Pytanie więc kogo tak naprawdę reprezentują dzisiejsze partie w Polsce? Kolejna sprawa to twierdzenie przez autora, że wybory większościowe i proporcjonalne dają taki sam efekt. Autor twierdzi tak na podstawie wyborów do Sejmu i Senatu. Tu niestety widać kompletne niezrozumienie przez autora istoty systemów wyborczych. Jako reprezentanci Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW od lat mówimy tylko o ordynacji w wyborach do Sejmu. Bo to przede wszystkim Sejm i posłowie tworzą prawo. Oczywiste jest, to że wynik wyborów do Senatu jest identyczny, jak w wyborach do Sejmu, skoro te pierwsze odbywają się w cieniu tych drugich. Spór o ordynacją proporcjonalną i większościową dotyczy tak naprawdę fundamentalnych różnic w funkcjonowaniu państwa i jego struktur. Dotyczy całego systemu politycznego, nie jest tylko dyskusją o technicznych aspektach ordynacji wyborczej. G. Sartori wymienia 4 główne argumenty za JOW-ami: Fundamentalne jest pytanie, czego oczekujemy od polskiego państwa i systemu wyborczego. Jeśli tylko proporcjonalnego rozdziału mandatów wśród partii, bo do tego sprowadza się proporcjonalność w Polsce, to ordynacja proporcjonalna z reguły oddaje lepsze proporcje, ale głownie polega na matematycznym rozdzieleniu mandatów wedle określonego wzoru. Ale jeśli oczekujemy sprawnego i silnego państwa, rządu znanego dzień po wyborach oraz odpowiedzialności posłów przed wyborcami to lepiej sprawdza się ordynacja większościowa. W drugiej części autor skupia się na złych aspektach obecnego kodeksu wyborczego. Wymienia kolejno: zbieranie podpisów, próg wyborczy i system finansowania partii politycznych. Są to punkty, z którymi się z autorem zgadzamy. W swoich tekstach pisaliśmy wielokrotnie o absurdalności zbierania takiej liczby podpisów czy problemie finansowania partii politycznych. Cała istota sprawy polega na tym, że te trzy „zła” polskiego systemu wyborczego znikają wraz z wprowadzeniem ordynacji opartej o JOW-y. Wystarczy wejść na stronę jow.pl i przeczytać proponowane przez nas zmiany. 10 podpisów w okręgu czy likwidacja finansowania partii politycznych z budżetu państwa to postulaty, które muszą iść razem ze zmianą systemu. Progi wyborcze przy JOW-ach znikają naturalnie. Niestety gorzej jest już z tym, co autor proponuje w zamian. Mianowicie powrót do systemu wyborczego rodem z początków II RP. Czyli likwidację progów wyborczych. Śledząc historię kolejnych wyborów i upadków rządów taki system w Polsce przedwojennej był kompletnie nieefektywny. Nie był w stanie wygenerować stabilnej większości, a w konsekwencji doprowadził do zamachu majowego i przejęcia władzy przez Piłsudskiego. Pisze o tym dr Zdzisław Ilski w swojej książce „Formuła wyborcza u progu niepodległości Polski”. Próbkę mieliśmy w Polsce po wyborach w 1991 roku, gdzie były potężne problemy z uformowaniem stabilnej większości. Na taki system może sobie pozwolić małe państwo leżące na obrzeżach Europy, a nie duże państwo w środku Europy. Na koniec zacytujemy autorowi kilka słów kolegów z Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach. W 2012 roku napisali tak: Zawód polityka stał się zawodem zamkniętym dla aktywnych społecznie obywateli. Ukształtowany system partyjny skutecznie wyeliminował możliwość wpływu na rządy w państwie dla rzeszy osób nie związanych z kastą politycznych „celebrytów”, monopolizującą życie polityczne ostatniego dwudziestolecia. Dlatego uznajemy, że argumentacja, związana z postulatem tzw. deregulacji winna mieć w pierwszym rzędzie zastosowanie do grupy zawodowych polityków. Z powyższych względów postanawiamy poprzeć działania, służące realizacji postulatów, niezbędnych dla deregulacji zawodu polityka w Polsce. Są nimi: Realizacja powyższych postulatów umożliwi czynny udział w wyborach osobom wyróżniającymi się pozytywnie w lokalnych społecznościach, których wkład w życie polityczne istniejący system partyjny skutecznie eliminuje. Przyjęte w dotychczasowej ordynacji rozwiązania uwzględniają wyłącznie interes grupy zawodowych polityków. Postulaty te postanawiamy upowszechnić w całym prawniczym środowisku zawodowym i poza nim.
|