Radosna rocznica smutnego wydarzenia
Wpisał: Marcin B. Brixen   
03.08.2014.

Radosna rocznica smutnego wydarzenia

 

Marcin B. Brixen 2014-8-2

 

- Swoją drogą jaki to szczęśliwy zbieg okoliczności - westchnął tata Łukaszka - że Powstanie Warszawskie wybuchło w sierpniu. Wyobrażacie sobie pisanie Łukaszowi wypracowań o Powstaniu do szkoły?
- E tam, teraz to nie ma problemu - rzekł dziadek Łukaszka. - Kiedyś tak, panowały spory i wiele opinii. Ale dziś?
- Dziś na szczęście wszyscy mają jedno zdanie - oznajmiła rozpromieniona mama Łukaszka i spojrzawszy na babcię Łukaszka dorzuciła:
- No, może nie wszyscy... Ale prawie wszyscy!
- Musimy iść - przypomniała siostra Łukaszka patrząc na zegar.


I Hiobowscy poszli na wielką paradę z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Na paradzie było wiele ludzi, wszyscy w koszulkach, ze znaczkami, z balonikami, z chorągiewkami, z batonikami, ze smartfonami, ze śpiewnikami, z rekwizytami...


Mama Łukaszka przyprowadziła jakąś grupką kilku osób.
- To są goście z zagranicy - poinformowała Hiobowskich. - Przyjechali tu na zaproszenie naszego lokalnego koła Klubu "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- A po co? - zainteresował się Łukaszek.
- Będą lobbować za usunięciem z nazw ulic generała Świerczewskiego.
- Coś takiego!! - dziadek Łukaszka nie krył zdumienia. - "Wiodący Tytuł Prasowy" i dekomunizacja?!
- Nie, chodzi o to, że on był... No... Homofobem był... I to wstyd żeby taki ktoś, nawet generał, patronował ulicom więc...
- Świat upada - babcia Łukaszka była zdruzgotana.
- Powstanie Warszawskie świętujemy w całym kraju - opowiadała z zapałem mama Łukaszka. - Powstańcy walczyli o to, żebyśmy nadal byli w Europie, o prawo do bycia niewykluczonym, o prawa homoseksualistów, o...
- O co?!!! - dziadek osłupiał.


Jeden z gości o coś zapytał.
- Jestem tłumaczką - powiedziała pani stojąca obok. - Gość ze Stanów spytał jakie zwycięstwo państwo tak świętujecie.


- E... - stropili się Hiobowscy i zaczęli tłumaczyć pani tłumaczce, że Powstanie skończyło się kapitulacją, zginęło dwieście tysięcy ludzi i zniszczono całe miasto.
- To na pewno było zwycięstwo? - upewniała się pani tłumaczka.
- Gdybyśmy jakieś mieli... - zaczął niezręcznie tata Łukaszka. Dziadek Łukaszka przerwał mu i zaczął coś opowiadać o duchu, patriotyzmie, postawach i etosie, ale jemu z kolei przerwała mama Łukaszka i spytała panią tłumacz pokazując tłum:
- A co, ma pani jakieś wątpliwości?
- My też tak świętujemy! - wtrącił się gość z Wielkiej Brytanii. - Najhuczniej obchodzimy Rajd na Dieppe!
- A my Stalingrad! - dorzucił gość z Niemiec.


Gość ze Stanów spojrzał pytająco na gościa z Rosji.
- My też Stalingrad - powiedział gość z Rosji i dodał zaraz:
- Ale jako zwycięstwo!
- Ach ta rosyjska dusza, któż ją zrozumie - mama Łukaszka zaśmiała się nerwowo. - Uff, gorąco!
- Nie mamy nic do picia - rzekła zrzędliwym tonem babcia Łukaszka. - Nagotowałam kompotu, ale oczywiście poszliśmy tak jak staliśmy.
- Pójdę do sklepu, kupię coś - zaofiarował się tata Łukaszka.


Zajęło mu to o wiele więcej czasu niż przypuszczał. Po pierwsze, okazało się, że nie ma już sklepu warzywniczego na rogu. Oprócz warzyw można było w nim dostać również napoje i zaskoczenie taty Łukaszka było dość spore, kiedy zauważył, że sklep zamknięty, a na drzwiach wisi kartka "Sklep zlikwidowany". Potem skierował swe kroki do sklepu spożywczego, ale nie było tam żadnych soków.
- Do picia najlepsza kola - zarekomendowała życzliwie pani ekspedientka.
- A jakiś sok? Jabłkowy, albo...
- Coś pan się z choinki urwał? Soków już od dawna nie ma. Znaczy są, ale napoje na bazie E coś tam o smaku sokopodobnym.


Tata Łukaszka złamał się i kupił kolę. Kiedy wrócił do rodziny wszyscy zaczęli pić przyniesione przez niego napitki i nikt nie chciał słuchać o sklepie czy sokach.


- Tu Polska, rocznica, krzyż, święto, śmierć i wolność, a ty o jakichś głupich jabłkach, sokach i sklepach!