Cud św. Januarego
Wpisał: Mirosław Dakowski   
13.08.2009.

Cud św. Januarego

[ks. St. Bartynowski – Apologetyka podręczna (p. Książki)]

Zjawisko to dotyczy męczeńskiej krwi św. Januarego. Święty ten, urodzony w połowie III w., był biskupem Benewentu i około r. 306 zo­stał ścięty za mężne wyznanie katolickiej wiary. W rocznikach Neapolu wymienione są liczne dobrodziejstwa, jakich od IV w. doznawało mia­sto za wstawieniem się bł. męczennika. Zwłoki jego zostały przeniesio­ne do Neapolu dopiero w r. 1407 i obecnie spoczywają w katedrze we wspaniałej kaplicy, której budowę rozpoczęto w r. 1608.

Neapolitańczycy otaczają największą czcią najdroższy swój zabytek - święte szczątki błogosławionego opiekuna miasta. Z tych relikwii dwie przede wszystkim zasługują na uwagę: relikwia jego głowy i relikwia krwi. Krew ta skrzepła, zawarta w dwóch flaszeczkach, w pewnych dniach po dłuższej lub krótszej modlitwie wiernych staje się płynną, podnosi się i pieni, a po niejakim czasie znowu opada i krzepnie. Za­zwyczaj krew św. Januarego rozpływa się w chwili, gdy ją zbliżają do głowy św. męczennika.. Zdarzyło się jednak, iż krew święta była już płynna, gdy relikwiarz wyjmowano ze skarbca, w którym się przecho­wuje, albo też wyjęta w stanie skrzepłym nie rozpływa się wcale, choć wszystkie zewnętrzne warunki były takie same, jak wówczas, gdy krew przechodziła w stan plynny. Nierzadko krew, stając się płynną, wypeł­nia całą flaszeczkę i w tym stanie pozostaje czas dłuższy; innym znowu razem ze stanu płynnego wnet przechodzi w stan skrzepły i zajmuje pierwotną swoją objętość. Niekiedy wszystka krew staje się płynną, nie­kiedy pozostaje w środku grudka, która pływa po powierzchni krwi w stanie płynnym. Rozpływanie się krwi zdarzało się czasami w chwili, gdy była dana do pocałowania, zazwyczaj jednak staje się płynną do­piero wtedy, kiedy wystawiona ku uczczeniu, stoi nieporuszana na oł­tarzu naprzeciw głowy św. męczennika i nikt się relikwiarza nie dotyka.

Cudowne to zjawisko powtarza się zazwyczaj nie raz tylko, ale kil­ka, owszem kilkanaście razy do roku w czasie trzech uroczystości, któ­re Neapol corocznie ku czci świętego obchodzi. Oprócz bowiem głów­nego święta, które przypada 19 września, obchodzi się w maju rocznicę przeniesienia zwłok męczennika, nadto w grudniu "uroczystość jego opieki". A za każdym razem zwykł Pan Bóg nie tylko sam dzień święta, ale i jego oktawę wsławiać cudownym dowodem chwały, którą w Nie­bie wyznawcę swego otacza.

Z chlubą możemy stwierdzić, iż nie tylko szczerzy katolicy, ale na­wet protestanci i niedowiarkowie, jeśli tylko bez uprzedzeń szukali praw­dy, zawsze widzieli się zmuszonymi, w zjawisku, o którym mowa, doj­rzeć i uznać palec Boży.

Trzeba bowiem być w istocie obranym z rozumu, aby w tym przy­puszczać jakieś oszukaństwo lub szalbierstwo. Dobrze napisał sławny powieściopisarz francuski, Aleksander Dumas, świadek naoczny cudu, człowiek, który zresztą nie należał do wierzących katolików: "Co do mnie - powiada otwarcie - w cud ten wierzę, bo gdybym nawet chciał przypusz­czać, że tu cudu żadnego nie ma, tylko że chodzi jedynie o jakiś tajemniczy spo­sób wyzyskiwania ukrytych sił przyrody, sposób przekazywany z pokolenia na pokolenie i pomiędzy kanonikami «świętego skarbu» przechowywany od IV w., byłbym zmuszony uznać cud inny, jeszcze większy. a mianowicie, że było rzeczą możliwą, by setki i tysiące ludzi tak ściśle dochowało tajemnicy, tak się porozu­miewało przez czas tak długi bez żadnej zdrady, bez żadnej nieostrożności, bez żadnego wyrzutu sumienia... Otóż co do mnie, mając do wyboru pomiędzy cu­dem a Cudem, wolę przyjąć cud pierwszy i przy nim pozostać".

A nadto, jeżeli pomyślimy, że mimo olbrzymiego postępu, jaki ostat­nimi czasy zrobiła fizyka i chemia, nie podobna nam dziś w żaden spo­sób - jak to powiemy później - za pomocą znanych sił przyrody, wytłu­maczyć tego, co się z krwią świętego Januarego dzieje, jakimże sposobem te siły miałyby być znane kanonikom neapolitańskim i to im samym tylko, od IV w. począwszy? Nie, to jest niepodobieństwem, jeśli się zwa­ży wszystkie ostrożności, jakich ściśle przestrzegano, by nikt ubocznie i bez zwrócenia uwagi nie mógł dostać w swe ręce relikwiarza z krwią św. męczennika. O tych ostrożnościach dowiadujemy się z dwóch wia­rogodnych, pod przysięgą i urzędowo stwierdzonych świadectw, jakie umieścili bollandyści w 46 t. dzieła Acta Sanctorum.

Krew św. Januarego zawarta jest w dwóch niewielkich flaszeczkach. Obie flaszeczki mieszczą się w srebrnym pierścieniu, którego krawę­dzie wygięte są kuliście do środka, przez co uniemożliwiają wydobycie flaszeczek z pierścienia. Aby flaszeczki w pierścieniu się nie poruszały, spody flaszeczek i główki ich zalane są w pierścieniu pewnego rodzaju twardym kitem, przez co nie tylko flaszeczki są unieruchomione, ale nadto wszelki dostęp do ich wnętrza "nawet odrobiny powietrza" jest uniemożliwiony. Wreszcie pierścień zamykają z obu stron szczelnie ob­sadzone szkła kryształowe, które dozwalają widzieć, co się z krwią dzieje, przeszkadzają jednak bezpośredniemu dotykaniu się powierzchni fla­szeczek. Gdyby więc ktoś chciał się dobrać do wnętrza flaszeczek, musiałby odjąć szkło kryształowe, odwinąć brzegi pierścienia i rozkru­szyć kit, tego zaś wszystkiego nie zdołałby wykonać bez porysowania, choćby drobnego, wygładzonych powierzchni relikwiarza, a takich śla­dów nigdy dotychczas nie stwierdzono.

Druga ostrożność dotyczy miejsca, w którym przechowuje się reli­kwiarz z krwią św. Januarego i głową tegoż męczennika. Są dwie szaf­ki. zrobione w caliźnie z białego marmuru. W szafce prawej przecho­wuje się relikwię głowy św. Januarego, w szafce lewej relikwiarz z krwią św. męczennika. Każda szafka ma swoje osobne drzwi, każde drzwi po dwa zupełnie odmienne zamki, tak że wszystkich kluczy, różnych mię­dzy sobą, jest cztery. Po jednym kluczu od każdych drzwiczek przecho­wuje arcybiskup neapolitański, drugie dwa klucze są powierzone osob­no do tego wybranej straży, utworzonej z obywateli miasta.

Nie mniejszych ostrożności przestrzegają przy wystawieniu relikwii. Aby relikwie z szafki wyjąć, trzeba przedtem powiadomić o tym arcybi­skupa i "straż" i ogłosić oficjalny termin, w którym mają się zejść z klu­czami od "skarbca św. Januarego" zastępca arcybiskupa i członkowie straży. Jeśliby razem się nie zeszli, bezwarunkowo skarbca otworzyć by nie można.

Wobec takich ostrożności, które po ludzku mówiąc, wykluczają wszelkie oszustwo, przyczyny rozpływania się skrzepłej krwi św. Janu­arego nie podobna szukać w jakimś podstępie czy knowaniu ludzkiej przebiegłości, ale gdzie indziej.

     Usiłowano zatem wytłumaczyć to zjawisko za pomocą zwykłych sił przyrody.

     Lat temu sześćdziesiąt próbował tej metody człowiek takiej miary, jak słynny chemik Lavoisier - ale bezskutecznie.

Już w naszych czasach, bo w r. 1880. podjęło się tego samego badania dwóch innych uczonych: prof. De Luca i uczeń jego, dr Piotr Punzo. Po śmierci dr Luki, która w ciągu podjętych przez niego prac nastąpiła, dr Punzo ogłosił wynik swych badań nad cudem św. Januarego i w spra­wozdaniu swoim doszedł do wniosku następującego: "Ponieważ przyczy­ną tego. że krew staje się płynną, nie może być ani działanie ciepła. ani działanie innych jakichś rozpuszczających czynników, nie możemy znałeźć innego wytłu­maczenia, zarówno gdy chodzi o zjawisko wspomniane, jak i inne, które z nim zwykły się łączyć. Stąd zmuszeni jesteśmy wyznać. że w obecnym stanie nauka nie może rozwiązać tego tajemniczego zagadnienia".

Dr Punzo nadto stwierdza w swoim sprawozdaniu:

     l. Co się tyczy zmiany objętości przy rozpuszczaniu i twardnieniu zawartości flaszeczki, zjawisko jest bezwzględnie niestałe i nieregular­ne. Raz rozpuszcza się krew, nie zwiększając się co do objętości, to zno­wu przeciwnie. I tak w maju roku 1880 rozszerzyła się do tego stopnia, że wypełniła całą flaszeczkę, po czym stwardniawszy, wróciła do obję­tości pierwotnej. We wrześniu znaleziono ją w takim stanie, w jakim pozostała w maju, a jednak zaraz dnia pierwszego rozpuściła się, za­chowując zwykłą swoją objętość bez jej zwiększenia. I tak było w dni następne.

2. Tak samo co do czasu, który czekać trzeba na rozpuszczenie skrze­płej krwi, zjawisko jest niestałe. Czasami następuje zaraz po kilku mi­nutach, czasami trzeba czekać na nie o wiele dłużej.

3. Również niestałymi są inne okoliczności, zjawisku towarzyszące, jak burzenie się płynu.

Otóż ten właśnie fakt, że omawiane przez nas zjawisko jest zmien­ne i nieregularne - powiada dr Punzo - wyklucza wszelką możliwość oddziaływania na nie ciepła, pochodzącego z zewnątrz. Silne osadzenie flaszeczek z metalowym pierścieniem uniemożliwia ich otwarcie i do­stanie się do nich jakichś czynników chemicznych.

Dnia 26 września 1902 r.. prof. uniw. w Neapolu. R. Januario, z ko­legą swym. prof. Sperindeo, za pomocą analizy spektralnej zbadał za­wartość relikwiarza i często potem powtarzał: "To. co jest w relikwiarzu św. Januarego, jest krwią rzeczywistą. Zjawisko cale jest cudowne. Ani na chwi­lę nie wątpię, że jest objawem sil, stojących pallad przyrodą".

Wobec tego nie dziw, że jak z jednej strony wielu chrześcijan nader chętnie powołuje się na cud ten oczywisty, tak z drugiej strony prze­ciwnicy Kościoła, jak najnamiętniej go zwalczają.