UZDROWIENIE PIOTRA RUDDERA
Wpisał: Mirosław Dakowski   
13.08.2009.

UZDROWIENIE PIOTRA RUDDERA

 [ks. St. Bartynowski – Apologetyka podręczna (p. Książki)]

Należy ono do cudów najbardziej głośnych, albowiem stwierdzone zostało prawdziwie klasycznie, tak ze strony świadków naocznych, jak i powag lekarskich:

Kiedy w 1867 r. Piotr Rudder, robotnik, przechodził przez las, ścięte drzewo padając nań zgruchotało mu nogę poniżej kolana, tak że końce złamanych kości sterczały przez otwartą ranę. Wezwany do nieszczęśli­wego kaleki dr Affenaer tak opisuje stan pacjenta: "Rudder miał nogę złamanq. Kości w miejscu złamania były potrzaskane na tak liczne kawałki, że poruszając chorą nogą, słyszeć można było chrzęst, jak gdyby ktoś potrząsał wor­kiem orzechów. Część dolna nogi wisiała i obracała się na wszystkie strony".

Po 5 tygodniach otworzyła się na złamanej nodze ropiejąca rana i kość się zaczęła psuć. Dr. Affenaer widząc swoją niemoc wezwał in­nych lekarzy, ale i ci nic nie pomogli. Biedny robotnik leżał rok znosząc męczarnie, poczym przez lat 8 nie mógł ani kroku o własnej sile zrobić - wlókł się tylko na kulach. Rana w nodze była ciągle otwarta i usta­wicznie sączyła się z niej ropa.

P. Rudder miał od dziecka wielkie nabożeństwo do Matki Boskiej. Wi­dząc tedy, że mu lekarze nic pomóc nie mogą, postanowił w intencji swe­go wyzdrowienia odbyć pielgrzymkę do Ooslackel~ miejsca łaskami słyną­cego, w którym urządzono grotę Matki Boskiej na wzór groty w Lourdes.

W dzień przed uzdrowieniem, 6 kwietnia 1875 r., odwiedził go są­siad, J. v. HOOl'en, z synem i sąsiadką, i - jak w pisemnym świadectwie zeznali - byli obecni przy tym, kiedy chory odkrył nogę do bandażowa­nia. Przy tej sposobności widzieli dwa końce złamanych kości; były one rozdzielone raną na 3 cm wielką, a dolna część nogi była ruchoma tak, że można nią było obracać.

Nazajutrz zawlókł się Rudder na kulach do stacji kolejowej, o pół godziny drogi od mieszkania - idąc przeszło dwie godziny! - Konduk­tor szydził sobie z jego pielgrzymki; ponieważ zaś rana wydawała woń nieznośną, a sącząca się z niej materia zanieczyściła wagon - robił jesz­cze choremu wyrzuty. Woźnica, który go wiózł z Gandawy do Oostac­ker, widząc jego nogę, wiszącą tylko na skórze, wykrzyknął: "Ten zgubi jeszcze nogę po drodze!".

Wyczerpany cierpieniem, znużony dotarł wreszcie Rudder do groty, usiadł na ławce naprzeciw statuy Matki Najświętszej i zaczął się mo­dlić, błagając o uleczenie, aby móc zarabiać i własną pracą wyżywić żonę i dzieci. - Nagle odczuł wstrząs i uczuł, że traci przytomność, a po chwili wstał o własnych siłach bez kul, przebiegł wzdłuż ławek i rzucił się na kolana przed statuą Matki Najświętszej.

Po kilku minutach modlitwy przyszedłszy do siebie, ze zdziwieniem zapytał: "Gdzie ja jestem?". Spostrzegłszy, że klęczy o własnej mocy i że kule, bez których przedtem nie mógł się ruszyć, leżą opodal - wstał, wziął je i oparł o grotę, wołając: "Dzięki Ci, Maryjo!".

Żona, która tuż przy nim klęczała i była naocznym świadkiem na­głego uleczenia, była bliska zemdlenia na widok tego, co się stało... Tłum obecnych otoczył uzdrowionego, chcąc obejrzeć cudownie uleczoną nogę; on sam - jakby nic nie wiedząc i nie słysząc, trzykrotnie obszedł grotę, potem odsłonił nogę i przekonał się, a z nim świadkowie cudu, że obie kości w nodze były zupełnie zrośnięte, a noga nie była skrócona, mimo że dr Affenaer zaraz przy pierwszych opatrunkach wyjął z niej duży kawałek odłamanej kości. Rana ropiejąca, która bezpośrednio przed cudem rozdzielała przełamane kości na 3 cm, znikła, zostawiwszy bli­znę. Noga spuchnięta, przybrała od razu zwykłą objętość.

Kiedy Rudder wrócił do domu, mały syn jego August nie poznał ojca, albowiem nigdy nie widział go bez kul. Cudownie uleczony zrobił nazajutrz pieszo kilka mil drogi, ciesząc się, że mógł użyć przechadzki, której przeszło 8 lat był pozbawiony.

Dr Affenaer, badając nogę Ruddera i przesuwając powoli palcem wzdłuż kości od góry do dołu, znalazł pewną nierówność w miejscu zrośnięcia (tak jak ją późniejsza fotografia wykazała) oraz małą bliznę na skórze. Widząc to, rozpłakał się i zawołał: ,.Jesteś zupełnie uzdrowiony. a twoja noga jest tak zdrową, jak u nowonarodzonego dziecka. Wszystkie środki były wobec twojej choroby bezsilne - lecz czego nie potrafili dokonać lekarze, uczyniła Maryja!".

Dr von Hoestenberghe, który przedtem badał nogi Ruddera, dowie­dziawszy się o nagłym jego wyzdrowieniu nie chciał temu dać wiary. Uwierzył dopiero, kiedy ujrzał dawnego pacjenta, podskakującego we­soło na uzdrowionej nodze, aby tak przekonać lekarza, że uleczenie było zupełne.

Dr Royer z Lens-St.Remy nie wahał się porzucić swojej praktyki lekarskiej, aby przenieść się do miejscowości, w której mieszkał P. Rud­der i tu zbierać świadectwa lekarzy, oraz świadków naocznych cudu

i wszystkich, którzy bliżej znali uzdrowionego. Temu lekarzowi wła­śnie zawdzięczać należy, że dużo pisemnych dokumentów, poświad­czających prawdziwość całego zdarzenia, zachowało się do dnia dzi­siejszego.

Rudder po swym uzdrowieniu żył jeszcze i pracował jako ogrodnik lat 24. Umarł na zapalenie płuc w 1899 r. W 14 miesięcy po jego śmierci wspomniany dr von Hoestenberghe wyjął z grobu kości obu nóg zmar­łego, aby je obfotografować i podać osteologicznemu zbadaniu.

Trzej doktorzy, którzy Ruddera przez 8 lat nie mogli uleczyć, opisali cały przebieg tej choroby oraz nagłe i zupełne jego uzdrowienie w ob­szernym sprawozdaniu lekarskim, w którym dochodzą do następują­cego wyniku.

l. Nagłego zrośnięcia dwóch kości w nodze Ruddera, które przez 8 lat zróść się nie mogły i w miejscu złamania psuć się zaczynały, nie można w sposób naturalny wytłumaczyć. Chodzi tu bowiem o wytworzenie się nowej tkanki, zamiast zniszczonej, na co potrzeba kilka tygodni czasu.

2. Również jest niemożliwe, aby rana, przez 8 lat ropiejąca, według zwykłych praw natury zabliźniła się całkowicie w jednej chwili; tu tak­że musi się wytworzyć nowa tkanka, na co w niniejszym wypadku medycyna wymaga bezwarunkowo dłuższego czasu.

Biolog ks. E. Wasmann SI, objaśniając w obszernym artykule wy­nik badania lekarskiego, oświadcza, iż przy każdym zrastaniu się kości czy zabliźnianiu rany, dzielą się dawne komórki dla wytworzenia są­siednich nowych. Otóż nauka wykazuje, że do powstania jednej ko­mórki potrzeba pokaźnej chwili; zatem według tej samej nauki musi być stanowczo wykluczone, aby w krótkiej chwili mogły się wytworzyć w naturalny sposób całe miliony komórek, potrzebnych do uzupełnie­nia wyjętego kawałka kości oraz wypełnienia miejsca, objętego przez zaropiałą ranę wielkości kurzego jaja.

Że sugestia nie mogła nagłego uleczenia sprawić, jest także nauko­wo stwierdzone, bo nie może być zastosowana tam, gdzie idzie o wy­tworzenie tkanek nowych zamiast zniszczonych.

Wobec naukowo stwierdzonego cudu rozgłos nagłego uleczenia Ruddera był wielki, a lekarze z różnych stron przybywali, aby się na­ocznie przekonać o wypadku.

Nie dziw też, że we wsi rodzinnej Ruddera, Jabeke, jego cudowne wyzdrowienie wywarło wstrząsające wrażenie. Kiedy dawniej miejsco­wość znana była z niedowiarstwa i rozpusty - od czasu cudu zmieniła się zupełnie; współziomkowie Ruddera stali się wzorowymi katolikami.