Waregowie, Wikingowie, początki Rusi - wg. Feliksa Konecznego. | |
Wpisał: dr J. Jaśkowski | |
04.09.2014. | |
Waregowie, Wikingowie, początki Rusi - wg. Feliksa Konecznego.
„Dziesięciu królów inaczej”. - Tworzenie kolejnych mitów.
dr J. Jaśkowski cz.2
„Propaganda polityczna to sztuka czynienia innych nielubianymi” H.Tissot
Najlepszym przykładem na to, że można wyprać mózgi tzw. historykom, jest porównanie prac na ten sam temat z przed 100 laty, z obecnymi. Na modny obecnie temat terenów zwanych Ukrainą, a dawniej Podolem, Dzikimi Polami, rozmaitej maści użyteczne trolle zapisują całe tony papieru. Zdecydowana większość tych prac opiera się na podręcznikach Marksizmu i Leninizmu, używanych w szkołach specjalnych, zwanych WUM-lami. Nie można zapomnieć, że cenzurę tych podręczników prowadzili już od lat 40-tych Ozajasz Szechter z żoną Heleną Michnik. Wystarczyły więc dwa pokolenia prania mózgów, aby osiągnąć dzisiejszy efekt Gazety Wyborczej i jej podobnych.
Zrealizowano dokładnie plan DuPointa, opisany w liście do generała Waszyngtona [Biblioteka Kongresu USA]. Oświata państwowa jest indoktrynacją. Żadna szkółka niedzielna, ani oświata domowa, nie zmieni nastawienia ucznia, szkolonego 5 godzin dziennie, przed 6 dni w tygodniu.
Poniżej przytoczę fragment pracy prof. Feliksa Konecznego sprzed 100 lat, dotyczący wiedzy na temat Dzikich Pól, Podola itd. Zdecydowanie jego prace są bardziej wartościowe, aniżeli te produkowane obecnie, z prostego powodu. Obie wojny spowodowały zniszczenie większości bibliotek i archiwów polskich i zawierających polskie zbiory. Na przykład Bibliotekę Raczyńskich w Poznaniu w 1943 roku zniszczył nalot amerykańskich bombowców. Archiwa monarchii austro-węgierskiej znajdują się w USA. Po 1945 roku mieliśmy jeszcze 75 000 dworków. Każdy dworek miał dużą bibliotekę, gromadzoną przez pokolenia. Obecnie dworków zostało koło 5000, najczęściej w rękach nuworyszy. Książki palono. Powiadał w naszym Muzeum „Sybir pro memento” uczestnik takiego palenia książek, jak to w latach 1951 - 53 palono przywiezione do Biblioteki PAN, na ul. Wałowej w Gdańsku, książki z Biblioteki Rapperswil.
Poniżej przytaczam parę fragmentów z „Dziejów Rosji” Feliksa Konecznego.
Pierwsze wydanie ukazało się w 1921r. Tak więc prace prof. F. Konecznego są zdecydowanie lepiej oparte na dokumentach, a zatem bardziej wiarygodne, aniżeli to, co masowo produkują starsi i mądrzejsi. Oczywiście trzeba pamiętać, że prace pisane w zaborze austriackim były recenzowane przez urzędników miłościwie panującego „cysorza”. Po drugie, autorzy ówcześni pisali bardzo poprawnie politycznie, czyli unikali przytaczania niezbyt chwalebnych faktów. I oczywiście nie mogli źle pisać o rodzinie „cycorza”
Cytuję: „Dalekie wyprawy żeglarskie były od dawna kwestią ekonomicznego bytu dla południowej Skandynawii; znała też cała Europa zachodnia normandzkich twórców państw nadmorskich, “wikingów”, których rodzonych braci nazwano na Podnieprzu “waregami” ,”Rusami”. Nawiedzali oni od dawna krainy nad Dźwiną zachodnią i Newą, lecz tylko sporadycznie, bo nawet dotarłszy w okolice jeziora Ilmenu, niewielkie odnosili z tych wypraw korzyści. Dowiedziawszy się atoli, że gdzieś dalej na południu są kraje bogate, do których wszystkie te ludy północne dostarczają futer, nie spoczęli, aż rzecz tę zbadali bliżej i pozbierali informacje w szeregu wypraw eksploracyjnych, podróży, przedsiębranych w celu odkryć geograficznych nad Dniepr, Don, Morze Czarne i Wołgę. Stwierdzili, że jezioro Ilmen stanowi klucz do wszystkich dróg wodnych tej strony świata, jako położone na rozstajach, łączących Morze Bałtyckie z Czarnem i Kaspijskim, Skandynawję z Carogrodem i kalifatami Azji muzułmańskiej. Około roku 850 zaczynają się systematyczne najazdy Waregów, celem opanowania górnych biegów Dniepru i Wołgi. Chodziło Rusom o to, żeby osiąść bliżej początków złotodajnych dróg wodnych, przyczem ostatecznym celem zamierzonej ekspansji było “złote miasto”: Carogród. Zaczyna się “put’ iz Warjag w Greki”, mająca stanowić hasło dwu następnych wieków. Ludy słowiańskie i fińskie około Ilmenu zawarły sojusz przeciw Waregom, lecz bezskutecznie. W latach 859-862 rozstrzygnęła się walka na rzecz Rusów i żaglowe łodzie “wareskie” spuszczono po raz pierwszy już i na Wołgę. Tak zaczyna się historia tych krajów od wojen handlowych. Nie rolnik, lecz kupiec nadaje tu piętno historyczne. Waregowie pragnęli zdobyć sobie państwo nad Bosforem, a Podnieprze miało dla nich wartość i znaczenie jedynie jako “droga do Grecji”. Wśród wschodnich Słowian zakładali tylko stacje wojenne i handlowe, a cała ich działalność posiadała wszelkie cechy świadomej tymczasowości. Oni też sami pozostali tylko drużynami, skupionymi około pewnych grodów, w nieustannym pogotowiu do wypraw. Jedna z drużyn wareskich podążyła Dnieprem aż do krańców osadnictwa, tj. do Kijowa i wydarła tamtejsze krainy zwierzchnictwu chazarskiemu. Stąd już pomiędzy r. 860 a 865 odbyła się pierwsza wyprawa wareska pod Carogród. Inna drużyna, zająwszy w r. 862 Nowogród nad Ilmenem pod wodzą Rusa R u r y k a, wybierała się również na Kijów - lecz dopiero w 20 lat potem, w r. 882, znalazły się wszystkie stacje wareskie około Ilmenu i wzdłuż Dniepru pod jednym wspólnym kierunkiem. Dokonał tego następca Ruryka, Oleg (879-912), wierny opiekun nieletniego jego syna i dziedzica, Igora (912-945). Oleg wyprawiał się na Bizancjum w r. 907, wymusił gruby okup i nader korzystny traktat handlowy. Największą wyprawę urządził Igor w r. 941 w 10.000 łodzi żaglowych, ale porażon “ogniem greckim”, sam ledwie zdołał się ocalić ucieczką w 10 łodzi. Powrócił na wody Bosforu w trzy lata potem z nową walną wyprawą i wziął okup, lecz musiał przystać na traktat handlowy na warunkach gorszych, niż za pierwszym razem. Dwa razy ulegała wśród tego “droga do Grecji” zamknięciu, zatarasowana przez dzicz koczowniczą. Raz w r. 884, gdy na stepy na południe od Kijowa przesiedliła się większość Madiarów z nad Wołgi i Kamy, co jednak trwało zaledwie sześć lat, gdyż dzicz Madiarska przeniosła się na niziny węgierskie, sprowadzona przez cesarza niemieckiego przeciw państwu wielkomorawskiemu. Drugim razem zajęli stepy południowe w r. 915 wyparci przez Chazarów z nad morza Kaspijskiego Pieczyngowie, lud turański. Po niedługim czasie sprzymierzył się z nimi Igor przeciw Bizancjum. Dzięki Rusom nawiązały się tedy stosunki pomiędzy dorzeczem Dniepru a cesarstwem greckim. Wpływy chrześcijańskie poczynają skutkiem tego działać, aż wdowa po Igorze, Olga (945-964), zjechała w r. 957 do Konstantynopola i przyjęła tam chrzest - w obrządku grecko-katolickim (schizmy jeszcze nie było). Obstawał jednak przy pogaństwie syn jej, Światosław (964-973), który dwa razy wyprawiał się na półwysep bałkański (967, 969), dwa razy zdobywał i tracił państwo bułgarskie, a zginął od Pieczyngów (pozyskanych tymczasem przez Bizancjum) podczas przygotowań do trzeciej wyprawy (973). Wyprawy Światosława stanowiły pierwsze zetknięcie się Słowiańszczyzny wschodniej z południową; niosły zaś nadto zarodek zetknięcia i z zachodnią Słowiańszczyzną: Waregowie dowiedzieli się w Bułgarji, którędy sprowadzano na półwysep bałkański z Zachodu “srebro i konie”. Zainteresowali się poddunajskim szlakiem handlowym, łączącym Europę środkową z półwyspem bałkańskim, i poczęli badać sprawę, którędy mogliby mieć do tego traktu dostęp od Kijowa. Szlak ów miał kilka odgałęzień ku północy. Najbardziej wschodnie z nich wiodło przez wąwóz dukielski w Karpatach na ziemię polskiego ludu Lachów [ Lendzian -jj]. Siedziby jego, sięgające mniej więcej od Sanu do Strypy i górnego Bugu, stanowiły jakby południowe przedłużenie Mazowsza. Ani Mazowszanie, ani Lachowie nie należeli jeszcze do państwa piastowskiego, pogrążeni w pierwotnym bycie plemiennym pod drobnymi książątkami grodowymi. Nie było też jeszcze od wschodu bezpośredniego sąsiedztwa z osadnictwem wschodnio-słowiańskim, gdyż z jednej strony z prawego brzegu Bugu koczowała Jaćwież, z drugiej zaś nad górną Prypecią i najbardziej zachodnimi jej dopływami nie było zgoła osad ludzkich. Wśród słowiańskiej ludności odbywała się praca misjonarska również w obydwóch obrządkach. Aż do Pieczyngów zapędził się słynny św. Bruno z Kwerfurtu , misjonarz z poręki polskiej, wielbiciel Bolesława Wielkiego. Znaczną część dorzecza Prypeci, Turowszczyznę, nawracał biskup kołobrzeski, Reinbern. Różnica obrządku nie stanowiła na dworze kijowskim najmniejszej przeszkody. Biskupi ci mieli wspólniczkę “łaciństwa” w księżniczce szwedzkiej, żonie Jarosława, syna Włodzimierzowego, a jednak w niej właśnie znaleźli przeciwniczkę - nie z wyznaniowych tedy względów, lecz z politycznych. Chodziło o sprawę następstwa po Włodzimierzu. Miał do tego słuszne prawa synowiec Włodzimierzów, Światopełk, który zyskał oparcie w potężnym władcy Słowiańszczyzny zachodniej, będąc od r. 1012 zięciem polskiego Bolesława Wielkiego. Włodzimierz wolał oczywiście przekazać Kijów synowi Jarosławowi, niż synowcowi - i Światopełk znalazł się w więzieniu wraz z żoną. Bolesław ujął się za córką, a zwycięska jego wyprawa roku 1013 miała istotnie ten skutek, że gdy we dwa lata potem nastąpiła śmierć Włodzimierza, władcą Kijowa został Światopełk. Ale Jarosław nie dał za wygraną i sprzymierzył się przeciw polskiemu władcy z Henrykiem II niemieckim. Pokonany został na głowę. Bolesław zajmuje w r. 1018 Kijów i stojąc u szczytu powodzenia... opuszcza jednakże sprawę zięcia, powraca do Polski, a Światopełka pozostawia własnemu losowi. Ten pobity przez Jarosława w r. 1019, ucieka i nie pojawia się już na widowni dziejowej. Bolesław Wielki porzucał sprawę zięcia z widoczną świadomością i z własnej woli. Gdyby był chciał, mógł był utrzymać go przy Kijowie. Wszak władał tym grodem i czuł się tam panem; czuł się władcą od Łaby po Dniepr, skoro z Kijowa wyprawiał dwa poselstwa, do obydwóch cesarzy: do “rzymskiego” cesarza Henryka II w Niemczech i do Bazylego II w Carogrodzie, ogłaszając się ich sąsiadem, prosząc o przyjaźń, a grożąc w razie nieprzyjaźni. Panowanie wareskie nie miało w tym okresie (ani nawet za Jarosława) granic terytorialnych, określonych choćby mniej więcej; nie ciągnęło się bowiem bez przerw przez zwarte terytoria, lecz szerzyło się jakby skokami, przeskakując znaczne przestrzenie, od jednej stacji wojenno-handlowej do drugiej. Zachodzą poważne wątpliwości, czy w połowie XI wieku obejmowało ono już wszystkie krainy Podnieprza, oddalone bardziej od znaczniejszych dróg wodnych. Na południe sięgało panowanie Włodzimierza i Jarosława do rzeki Suły (poza którą koczowali Pieczyngowie, a następnie Połowcy), na lewym zaś brzegu Dniepru tylko do Rusi. Poza Podnieprzem była stacja wareska od czasów jeszcze Ruryka w Rostowie; Włodzimierz założył ich kilka na zdobytej ziemi Lachów, a Jarosław dodał trzy nowe: stację stałą w Jurjewie (Dorpat) po zachodniej stronie jeziora Czudzkiego i dwie niestałe, zrazu przez lato tylko utrzymywane, w dwóch ogniskach ludów fińskich: w Suzdalu wśród Mery i w Muromie wśród Mordwy. Kraje pośrednie pomiędzy Sułą a Muromem nie były znane Waregom ani nawet jeszcze z początkiem XI wieku. Granice panowania były tym wątpliwsze, że wojny, prowadzone przez Rurykowiczów, nie miewały na celu zdobyczy terytorjalnych. Chodziło tylko o wymuszenie coraz lepszych warunków handlowych, o złamanie danego monopolu u ościennych i ściągnięcie nowego działu handlu na targowicę kijowską czy nowogrodzką, o zdobycie nowej drogi handlowej, stanowiącej dotychczas wyłączność Chazarów, czy Bułgarów nadwołżańskich itp. Tak na przykład Światosław, zdobywszy w r. 965 całe państwo Chazarów, nie zatrzymał ani skrawka ziemi, poprzestając na tem, że zmusił ich przepuszczać kupców przez Don; państwo zaś chazarskie istniało nadal. Pojęcie zwierzchności terytorjalnej nad ziemią samą było zgoła nieznane wschodniej Słowiańszczyźnie owych czasów. Ziemia stawała się własnością tego, kto ją pierwszy osiedlił, obrobił, począł wyzyskiwać łowami, rybołówstwem, bartnictwem. Książę nie miał w tej dziedzinie życia żadnego prawa wyższego. Na równi z kimkolwiek mógł obrobić ziemię pustą i, zająwszy ją z tego tytułu, zostawał właścicielem ziemskim, jako prywatny właściciel-gospodarz, lecz bynajmniej nie z racji zwierzchnictwa państwowego. Podobnież zwierzchność wareska nad Słowianami była zwierzchnością bez pierwiastka państwowego. Najazd ich nie był zdobywaniem ziemi na Słowianach, lecz tylko wymuszaniem utrzymania i danin. Waregowie nie pragnęli bynajmniej własności ziemskiej. Drużynnik książęcy wareski stawał się nieraz kupcem, lecz rolnikiem w tym okresie żadną miarą! Drużynnicy pozostali żywiołem ruchomym, załogującym po grodach na utrzymaniu książęcym. Nie o założenie państwa szło Waregom, lecz o życie cudzym kosztem i o bogacenie się. Już za Olgi powstały około jeziora Ilmenu specjalne targowiska książęce, nazwane “pogostami”, ponieważ przybywali tam “goście”, tj. kupcy obcy. Przez długie wieki trwał też we wschodniej Słowiańszczyźnie handel na rachunek książęcy. Władza książęca wobec ludności słowiańskiej ograniczała się do spraw o powinność wojskową i wybieranie daniny. Jeniec wojenny stanowił wyłączną własność księcia; można go było użyć do robót przymusowych, lub sprzedać kupcom wschodnim. Waregowie nie zajmowali się ani rządem, ani administracją - a zgoła już mylnem jest mniemanie, jakoby wnieśli byli do Słowiańszczyzny wschodniej feudalizm. Panowanie Rurykowiczów było wspólnotą rodową, nie rozdzieloną, lecz tylko podzieloną na udziały, z których żaden nie ma być przywiązanym dziedzicznie do pewnej gałęzi rodu. Starosta rodowy dzierży Kijów, inni zaś otrzymują gród bardziej lub mniej intratny, stosownie do miejsca, zajmowanego w hierarchii rodowej. Każdy Rurykowicz przechodził tedy kolejno, stopniowo na coraz wyższy szczebel hierarchii w rodzie i na coraz intratniejsze księstwo. Żaden książę nie był związany na stałe z żadnem księstwem, ani materialnie, ani moralnie; żadna dzielnica nie była mu gniazdową, dziedziczną z dziada pradziada. Jeden tylko zachodził wyjątek: komu zmarł ojciec przed dziadkiem, stawał się “izgojem” (wykolejeńcem), tracił prawo do postępu w hierarchji rodu i grodów i musiał poprzestać wraz z całym już dalszym swem potomstwem na ojcowiźnie, jaką ona była w chwili śmierci ojca. Wyjątkowo więc tylko w udziałach izgojów (np. Połock) mogła się wytwarzać jakaś tradycja dynastyczna i wyrabiać jakieś ustalone stosunki państwowe. Starosta rodowy, książę kijowski, posiadał w zasadnie władzę patriarchalną nad krewniakami, lecz nie był zgoła ich zwierzchnikiem państwowym. Nie było żadnego “wielkiego księcia kijowskiego”, ani nawet tytuł wielkoksiążęcy nie był znany. Żaden książę dzielnicowy nie płacił daniny księciu kijowskiemu. Zachodzi tu różnica zasadnicza pomiędzy dziejami Słowiańszczyzny wschodniej a Europy zachodniej i środkowej. Wszystkie narody europejskie zaczynały od organizacji państwowej, narzuconej sobie przez zdobywczą dynastię – poczem następuje walka społeczeństwa o wpływ na państwo, aż dochodzi się do państwa, opartego na społeczeństwie. Ale Waregowie całkiem państwa nie tworzyli i okres wareski nie jest wcale narzuceniem państwa społecznościom wschodnio-słowiańskim. O ile zaś miałoby się uważać panowanie ich za państwową stronę dziejowego życia Słowiańszczyzny wschodniej, dojdzie się do nieznanego Zachodowi widoku: odsłoni się rozbieżność społeczeństwa a państwa. Nie mogło nie być rozbieżności takiej tam, gdzie marzeniem dynastii było porzucić kraj opanowany. Wszak Rurykowicze pragnęli rzucić Podnieprze, a zdobyć sobie państwo na Bałkanie, wyzyskać podwładne ludy słowiańskie do celu, nie mającego żadnego związku z interesami społeczeństwa, a nawet pozostającego z niemi pod niejednym względem w jaskrawym przeciwieństwie. Sprzeczności tej objawem jest też ustanowienie stolicy w Kijowie, mieście posiadającym do tego najmniej warunków. Okoliczne krainy były ubogie, a zamożność Kijowa polegała nie na produkcji, lecz na pośrednictwie tylko tranzytowym: położony przytem na granicy osiedlenia i narażony na napady Pieczyngów, miał położenie jak najkłopotliwsze. Ale dynastia zrobiła stolicę z Kijowa, bo był najdalszą stacją południową ich “drogi do Grecji”. Pierwszeństwo Kijowa oparte było na zamiarze zdobycia Carogrodu, a potem Cerkiew urobiła z niego “macierz grodów ruskich” ze względu na Ławrę Peczerską. Wśród coraz ostrzejszego współzawodnictwa nowych i starych ognisk handlowych utracił Nowogród W. swój handel morski i możność ekspansji handlowej ku zachodowi, gdyż nie zdążył opanować wybrzeża czudzkiego w Estonji. Hegemonię handlowa dzierżyli tu “Warjagowie z gockiego brzegu”, tj. kupiectwo z wyspy Gotlandji, (której stolica, Wisby, uchodziła za najbogatsze po Konstantynopolu miasto chrześcijaństwa).
Miało się to zmienić, odkąd kupcy bremeńscy odkryli w r. 1159 ujście i dolny bieg Dźwiny zachodniej, i odtąd handel niemiecki staje do współzawodnictwa. Gdyby w owych czasach - pod koniec wieku XII - powiodło się było Nowogrodowi złamać w sojuszu z niemieckimi miastami handlową hegemonię “gocką”, byłaby się Ruś północna otwarła dla cywilizacji zachodnio-europejskiej już pod koniec XII wieku - gdyż nastąpiłoby parcie ku wybrzeżom Estonii, skutkiem czego Bałtyk byłby się stał morzem także ruskiem. “Okno do Europy” było wybite już za czasów Andrzeja Bogolubskiego, ale on sam zabił je, osłabiając Nowogród wojną, która właściwie nie ustawała odtąd nigdy, przerywana niedługimi tylko niejako rozejmami. Nowogrodowi zależało odtąd tym bardziej na tym, żeby nie dopuścić do wytworzenia się na Zalesiu znaczniejszej siły państwowej. Kombinował najrozmaitsze sojusze podczas długoletniej wojny miast, zataczającej coraz szersze kręgi na Smoleńsk, Witebsk, Połock, Druck, Rjazań, Rostów i Włodzimierz n/Kl. Rola książąt w tej wojnie mieszczańsko-handlowej zeszła do kondotierstwa w obronie lokalnych interesów kupieckich; coraz też częściej zdarzało się, że książę, zmieniwszy swe “kniażenie”, walczył kolejno za wręcz przeciwne sprawy. Tak na przykład Nowogrodzianie, potrzebując teraz wybitnego wojownika, powołali do siebie na “księcia” Mścisława Chrobrego ze Smoleńska, miasta wówczas sobie wrogiego. Wśród zmiennego szczęścia wojennego stawał się zrazu sprzymierzony z Nowogrodem W. Rjazań zwierzchnikiem Zalesia, gdy tymczasem brat Bogolubskiego, Michał, ledwie samą tylko Moskwę zdołał zająć. Niebawem atoli najmłodszy z braci Bogolubskiego, Wsiewołod - zwany dla licznego potomstwa “Dużem Gniazdem” (Bolszoje Gniezdo) - stał się pogromcą Rjazania i jedynowładcą Zalesia. Książę ten nie posiadał ani przedsiębiorczości, ani zmysłu politycznego, ale miał dziwne szczęście. Dał się we znaki Nowogrodowi: zajął mu ważny “prigorod”, Torżek i uwiódł mieszkańców do Suzdalszczyzny - zaczynając w ten sposób owe sztuczne wędrówki ludów, urządzane przemocą przesiedlania, które miały stać się taką swoistą cechą dziejów Rosji...”
Z ciągiem dalszym tej interesującej historii Słowiańszczyzny Wschodniej można się zapoznać w „Dziejach Rosji”, wydawnictwo Antyk.
I proszę teraz porównać ten tekst z tekstami umieszczonymi w tzw. polskich wydaniach, po 1945 roku „historii Rosji”. Stąd takie zakłamanie na temat tego biurkowego tworu, jakim jest obecna Ukraina, pod prezydenturą obywatela izraelskiego Króla Czekolady”. Jest to jednocześnie dowód wprost na to, kto kieruje prasą i masmediami w POlsce. Jest to także powód do tego, by krytycznie zapoznawać się z piśmiennictwem ostatnich dwóch pokoleń.
Ps. Prof. F.Koneczny trzyma się tutaj wiedeńskiego „zezwolenia” na początki historii tych rejonów. Historia słowiańszczyzny wschodniej i środkowej jest dużo starsza. W rejonie Przemyśla - ośrodku Lędzian - znaleziono złoty medal cesarza rzymskiego Walensa (364-378 r n.e.). Medale takie były bite tylko dla cesarza, który wręczał je dwa razy w roku jako nagrody dla najbliższego otoczenia, zwycięskim wodzom, głowom państw współpracujących z imperium. Trudno przypuszczać, aby taki medal został „sprzedany na aukcji” komuś innemu, aniżeli jednej z wymienionych osób. Znaleziono także osadę z czasów rzymskich, wraz z przedmiotami codziennego użytku oraz naczyniami liturgicznymi chrześcijaństwa obrządku wschodniego [schizmy nie było jeszcze]. Tak więc istnieją dowody materialne na „życie państwowego” na tych terytoriach co najmniej 1000 lat wcześniejsze aniżeli pokazuje to obecna „historia”. Podkreślenia jj
kontakt: jjaskow@wp.pl Rozpowszechnianie wszelkimi możliwymi sposobami jest jak najbardziej wskazane. |