Ile boskości, a ile cesarskości w polityce ?
Wpisał: CzarnaLimuzyna   
05.09.2014.

Ile boskości, a ile cesarskości w polityce ?

 

CzarnaLimuzyna   18 sierpnia 2014 Ile boskości, a ile cesarskości w polityce?

 

Jakiś czas temu przez przypadek natrafiłem w sieci na ciekawy artykuł. Zawarte w nim treści wykraczają poza schemat przyjętych potocznie stereotypów, dystansując jakością  pop-polityczny bełkot. Autor napisał go zainspirowany debatą odbytą pomiędzy marcem a majem 2011 r. pomiędzy politycznym mentorem Władimira Putina, kremlowskim guru Aleksandrem Duginem a profesorem Olavo de Carvalho, dyrektorem The Inter-American Institute.

O ile Aleksander Dugin stał się bardziej znany od momentu rozpoczęcia wojny na Ukrainie, o której mówił kilka lat temu, o tyle profesor Olavo de Carvalho  pozostaje do dziś nieznanym myślicielem.

Z powodu, który czytelnik znajdzie na końcu tekstu, postanowiłem uczynić z fragmentu artykułu motto mojego wpisu oraz dodać polski kontekst.

„Jednym z takich przestarzałych aksjomatów, którego kurczowo trzymają się politolodzy, jest geopolityka, a właściwie jej absolutyzacja w pewnych, dość skądinąd znaczących, kręgach. Geopolityka – o ile może trafnie opisywać aktualny stan rzeczy – popada w prowadzący na manowce pseudonaukowości błąd, polegający na nadawaniu bytom stricte geograficznym – państwom, narodom, imperiom itp. – podmiotowości politycznej, czy wręcz statusu ontycznego. Jest to podejście – zdaniem brazylijskiego profesora – całkowicie błędne. Ani państwa, ani narody, ani imperia, ani tym bardziej klasy społeczne nie są podmiotami polityki. Polityka międzynarodowa czy realna geopolityka jest efektem działania struktur o wiele trwalszych aniżeli struktury o charakterze prawno-międzynarodowym czy geograficznym.

Najważniejszy jest oczywiście czynnik ludzki, czyli kto konkretnie na danym terenie sprawuje władzę. Stąd, warunkami niezbędnymi dla uznania danej organizacji politycznej czy grupy interesu za podmiot historii i podmiot polityki są: posiadanie długofalowych bądź stałych celów politycznych, zdolność realizacji celów politycznych, która przekracza czas biologicznego życia swoich indywidualnych uczestników, umiejętność dostosowania strategii politycznej do zmiennych warunków otoczenia i wreszcie – zdolność do zapewnienia ciągłości kadrowej, do reprodukcji własnych struktur organizacyjnych. Powyższe warunki spełniają tylko: religie uniwersalne, organizacje inicjacyjne i ezoteryczne (loże masońskie itp.), dynastie królewskie i arystokratyczne, ruchy i partie o charakterze ideologiczno-rewolucyjnym. I last, but not least, byty duchowe – Bóg, anioły i demony”. (1)

Pytania o Polskę

W tym momencie, wracając do spraw polskich, zacznę od pytania: jakim rodzajem bytu była, i na jakim fundamencie wyrosła I Rzeczpospolita? Co uczyniło z niej część składową podmiotu historii i podmiotu polityki?

Co stanowiło istotę polskości i dzięki czemu polskość, nie tracąc nic ze swojej istoty, została przekroczona, stając się częścią uniwersalnego kodu cywilizacyjnego na ogromnym obszarze Europy Środkowo-Wschodniej?

Czy odwołanie do Boga (lewicowa mantra: „wtrącanie się Kościoła do polityki”) dziś kłopotliwe, wstydliwe i niezrozumiałe, a wówczas normalne, odnawiane w codziennych inwokacjach, miało wpływ na rzeczywistość, w tym polityczną?

Jaki sens mają słowa papieża Franciszka: „Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła”?

Trudno odwoływać się do Boga w polityce oraz trudno to zrozumieć, szczególnie tym politykom, którzy nie odwołują się do niego w życiu prywatnym. Rytualny pozór: „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek” został zastąpiony nową demoliberalną tradycją: Diabłu świecę, a Bogu co najwyżej prywatny ogarek.

Pytanie o Boga budzi konsternację, ponieważ jest pytaniem docierającym najgłębiej. Jest pytaniem nie tylko o sens polityki, lecz o sens życia w ogóle, a ten mamy przecież ułożony w niewolniczy algorytm w oparciu o zasadę, która według słów Thomasa Molnara jest „wolnością świni do spróbowania wszystkiego”.

„Kiedy Kościół przyjął status lobby, nie tyle przyjął równość, co otworzył drzwi dla religijnego statusu innych lobbies. W każdym społeczeństwie istnieje pewien centralny kult i jeśli pozycji tej nie zajmie Kościół, to zajmie ją jakieś inne lobby”.

„W skrócie: jeśli centralnej pozycji w społeczeństwie nie zajmie Kościół katolicki, to postara się ją zająć inny system religijny: światopogląd humanistyczny, światopogląd wolnomularski, światopogląd sekciarski, światopogląd liberalny czy socjalistyczny”. /Thomas Molnar/

Myślę, że w tym można znaleźć odpowiedź, dlaczego Polska straciła status podmiotu, a tym samym możliwość wpływu na swój los.

Ile boskości, a ile cesarskości w polityce?

Thomas Molnar, którego cytaty zaczerpnąłem z książki „Bilans u schyłku wieku”, zwraca uwagę, że cesarz Konstantyn „wybierając” między religiami imperium, właśnie w religii Chrystusa dostrzegł najbardziej realną gwarancję przetrwania cesarstwa, co w późniejszej praktyce okazało się uniwersalną formułą, pożyteczną dla europejskiej kultury i wolności, wbrew nienawistnym rojeniom i konfabulacjom lewicy.

„Trzeba zatem położyć kres owemu złudnemu przekonaniu, które narodziło się w ubiegłym stuleciu, że Kościół wygrał dzięki temu, że odseparował się – pod przymusem! – od świata polityki i przez to oczyścił się moralnie. Twierdzą tak na ogół te koła kościelne i świeckie, w których interesie leży, by Kościół był słaby, a państwo kierowane ideologicznie”.

Wychodzi na to, że dotychczasowe strategie przystosowawcze i obronne uprawiane w stosunku do szalejących odmian „władzy tego świata” – obłąkanego fanatyzmu oraz demona liberalizmu i kryjących się za nim światowych sekt kryptokracji – okazały się nieskuteczne.

Źródło artykułu: http://naszeblogi.pl/12747-wokol-debaty-w-inter-american-institute-1