Chiny i Hongkong. Konflikt cywilizacji
Wpisał: Radoslaw Pyffel   
06.09.2014.

Chiny i Hongkong. Konflikt cywilizacji.

 
Radosław Pyffel http://nczas.com/publicystyka/chiny-i-hongkong-konflikt-cywilizacji

Feliks Koneczny – wybitny polski uczony, jeden z twórców nauki o cywilizacjach [największy, Kolego! Mirosław Dakowski] – twierdził, że na jednym terytorium nie mogą istnieć dwie cywilizacje, ponieważ nie można jednocześnie żyć według dwóch systemów wartości. Dochodzi między nimi do konfliktu, który trwa dotąd, aż jedna cywilizacja unicestwi drugą. Zazwyczaj wojny cywilizacyjne trwają bardzo długo. Teoria Konecznego doskonale wyjaśnia to, co w ostatnich tygodniach rozgrywa się w Hongkongu.

Osobny rozwój

W ChRL Hongkong zajmuje specjalne miejsce. Państwo jest podzielone na 22 prowincje, cztery miasta wydzielone (Pekin, Szanghaj, Tianjin, Chongqing), pięć regionów autonomicznych (Xinjiang, Tybet, Mongolia Wewnętrzna, Guangxi, Ningxia) oraz właśnie dwa specjalne regiony autonomiczne: Hongkong i Makao.

Te ostatnie mają rzeczywiście specjalny status, różniący je od pozostałych jednostek administracyjnych państwa chińskiego, a wynikający zarówno z ich kolonialnej przeszłości, jak i z umów dotyczących ich inkorporacji do ChRL. Gdy w latach osiemdziesiątych negocjowano ich powrót do Chin (Hongkong – 1997, Makao – 1999), nie przewidywano że procesy integracyjne na świecie postąpią tak znacząco zarówno w Europie, gdzie powstał Euroland, jak i nawet w Azji, gdzie coraz istotniejszą rolę odgrywa Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej ASEAN (choć jest to luźny związek dziesięciu państw, znacznie różniący się poziomem integracji od UE).

Z tego powodu Hongkong uzyskał autonomię w ramach ChRL, zbliżoną do tej, jaką Polska ma w Europie – Hongkong do 2047 roku będzie posiadał własne służby mundurowe, własną walutę, własną politykę wizową i celną. W polityce międzynarodowej uznaje zwierzchność Pekinu, a gubernatorzy rządzący miastem są zatwierdzani lub de facto mianowani przez Pekin (teoretycznie odbywa się to na drodze konsensusu między lokalnymi elitami a elitami pekińskimi).

Specyficzna pozycja Hongkongu, do połowy XIX wieku niepozornych rybackich wiosek, jakich było tysiące w chińskim cesarstwie (kantońska nazwa Hong Kong to po mandaryńsku Xiang Kang, czyli Pachnący Port), wynika z dwóch przyczyn. Pierwsza to fakt, iż jej mieszkańcy przeżyli od tego czasu, a zwłaszcza w XX wieku, inną historię niż reszta Chińczyków na Kontynencie; druga to bliski kontakt z cywilizacją zachodnią, co po zamknięciu się ChRL na świat w czasach maoizmu, połączone z szybkim bogaceniem się Hongkongu i niezwykłym awansem cywilizacyjnym tego regionu, sprawiło, iż stał on się swego rodzaju bramą do Chin, pośrednikiem między wschodnią a zachodnią cywilizacją.

Nie tylko handlowym, co przynosiło największe korzyści, ale także kulturowym, gdzie zachodnie nowinki niejako tłumaczono na język zrozumiały dla cywilizacji chińskiej i wszystkich Chińczyków – także z Tajwanu, Makao, Singapuru. Szczególnie dotyczy to szeroko pojmowanego stylu życia, mody, a także show-biznesu. Najbardziej znanym wytworem tego miksu był Bruce Lee, którego kino, będące połączeniem amerykańskiego kina akcji i chińskich sztuk walki (a stanowiące także, jeśli bliżej się przyjrzeć, afirmację chińskiego nacjonalizmu, bowiem Bruce z największą przyjemnością lał japońskich mistrzów karate), zafascynowało cały świat, w tym także młodzież późnego PRL-u.

Historycznie Hongkong powstał w 1842 roku, kiedy to w traktacie nankińskim, będącym konsekwencją przegranej I wojny opiumowej, cesarz Chin został zmuszony do odstąpienia brytyjskiej Królowej wyspy Hongkong we władanie wieczyste. Od tej pory wyspa miała być zarządzana według prawa stanowionego przez królową, czyli de facto brytyjskiego. W 1860 roku, po kolejnej opiumowej wojnie, Brytyjczycy uzyskali mały kawałek stałego lądu, czyli południową część półwyspu Kowloon (Dziewięć Smoków), leżącego naprzeciwko Hongkongu. W 1898 roku, korzystając z osłabienia Chin wynikłego z przegranej wojny z Japonią, Brytyjczycy wymusili na cesarskim rządzie podpisanie konwencji oddającej cały półwysep Kowloon wraz z wielką liczbą przybrzeżnych wysp i wysepek. Ten nowy nabytek, kilkanaście razy przewyższający powierzchnią wyspę Hongkong, został nazwany Nowymi Terytoriami. W zamian za to Brytyjczycy zgodzili się na zmianę statusu umowy, która odtąd została określona jako wydzierżawienie na 99 lat.

W 1984 roku, po długich negocjacjach, premierzy Chin oraz Zjednoczonego Królestwa – Zhao Ziyang i Margaret Thatcher – podpisali wspólną deklarację o przekazaniu Hongkongu Chinom 1 lipca 1997 roku. Brytyjskiej premier, w ramach kompromisu „jeden kraj, dwa systemy”, udało się uzyskać dla swojej kolonii szeroką autonomię, której wyrazem jest zachowanie na 50 lat tożsamości gospodarczej, społecznej, kulturowej i częściowo politycznej.

System ekonomiczny, finansowy, prawodawstwo, życie społeczne, prawo własności itd. miały pozostać takie same, jakie były za rządów Brytyjczyków, jedynie sprawy zagraniczne i obronne miały być wyłączone spod jurysdykcji władz wyspy. W efekcie przykładowo wiele polskich małych i średnich przedsiębiorstw prowadzących działalność gospodarczą w Chinach rejestruje ją właśnie w Hongkongu, co jest krótką i przyjemną formalnością – i tym samym, mając prawo operowania w Chinach, podlega prawu brytyjskiemu, wciąż stosowanemu w dawnej kolonii, a nie prawu chińskiemu, gdzie sama idea prawa dopiero się zakorzenia i jego stosowanie pozostawia wciąż wiele do życzenia.

Ponadto Brytyjczycy, wiedząc, że będą musieli się wycofać z Hongkongu, przystąpili do liberalizacji systemu politycznego, aby utrudnić Pekinowi przyszłe zarządzanie wyspą: zapewniono wolność wypowiedzi, prasy, zrzeszania się, prawo do strajku. Rząd Hongkongu jako specjalnego regionu administracyjnego miał się składać tylko z miejscowych przedstawicieli, ale jego szef miał być mianowany przez rząd w Pekinie. Ten pekiński wybraniec miał z kolei prawo mianowania najwyższych urzędników. Z kolei miejscowa władza ustawodawcza miała pochodzić z wyborów. Miasto miało natomiast w zagranicznych umowach gospodarczych używać określenia: „Hongkong, Chiny”.

Faktycznie Hongkong pozostanie do 2047 roku oddzielnym terytorium, obcym ciałem w strukturze Chińskiej Republiki Ludowej, a wynegocjowanej z Margaret Thatcher autonomii jak na razie drastycznie nie naruszano, by nie budzić kontrowersji i wysyłać pozytywny sygnał na Tajwan, bacznie obserwujący, jak wygląda ta autonomia, oraz – last but not least – wiedząc o tym, że w 2047 roku i tak przestanie ona obowiązywać, a dla liczącej kilka tysięcy lat cywilizacji chińskiej 50 lat to – inaczej niż w Polsce – okres bardzo krótki.

Konflikt cywilizacji

Autorzy tego porozumienia kierowali się zupełnie różnymi interesami. Chiński rząd, zgadzając się na szerokie ustępstwa, wychodził z założenia, że do roku 2047, kiedy skończy się okres przejściowy, Chiny osiągną taki stopień gospodarczego rozwoju i taki standard, że zostanie zniwelowana różnica pomiędzy Hongkongiem a resztą kraju, a szczególnie prowincjami wschodnimi, co pozwoli doprowadzić do bezbolesnej unifikacji. Pekin ponadto zdawał sobie sprawę, że odmowa akceptacji prolongaty obecnego systemu lub co gorsza zajęcie miasta siłą będzie miało fatalne reperkusje odnośnie dalszych relacji z Tajwanem, którego przyłączenie do ChRL było o wiele ważniejsze niż przyłączenie Hongkongu. Brytyjczycy z kolei chcieli bardzo zachować dotychczasowy ustrój Hongkongu, licząc, że stanie się on rozsadnikiem idei demokratycznych na terenie Chin.

Rozwój Chin nastąpił jednak nie całkiem zgodnie z przewidywaniami obu stron. W momencie podpisywania porozumienia wydawało się, że w Chinach w latach osiemdziesiątych nastąpi, wraz z rozwojem gospodarczym, odwrót od autorytaryzmu w kierunku demokracji. Te tendencje wiązano z dwoma nowymi szefami partii: Hu Yaobangiem i Zhao Ziyangiem. Stało się jednak inaczej. Pekińska wiosna 1989 roku i masakra z 4 czerwca tegoż roku spowodowały, że chińskie władze zniechęciły się do demokracji – i ten stan w zasadzie trwa do dziś.

Kto kogo

29 czerwca 2014 roku zakończyło się dziesięciodniowe nieformalne referendum zorganizowane organizację społeczną Occupy Central with Love and Peace, w którym udział wzięło ok. 800 tys. ludzi, czyli ponad 1/5 ogólnej liczby wyborców Hongkongu, głosując na trzy ugrupowania opowiadające się za większą demokracją – przede wszystkim bezpośrednim wyborem przez mieszkańców szefa lokalnej administracji.

20 procent wszystkich wyborców opowiadających się za zwiększeniem swobód politycznych to bardzo niewiele, ale wystarczająco dużo, by powiedzieć że szklanka jest w 1/5 pełna. Dotychczas społeczeństwo obywatelskie w Hongkongu było słabe i zainteresowane tym, co Chińczyków interesuje najbardziej – życiem rodzinnym oraz biznesem i konsumpcją. To zaczyna się powoli zmieniać i te 20 procent to bardzo dużo.

Nic dziwnego, że Pekin zareagował alergicznie. Uznał referendum za nielegalną, sterowaną z zagranicy farsę polityczną. Oburzeniu władz centralnych towarzyszyły cyber-ataki na serwery organizatorów plebiscytu dokonane przez nieznanych sprawców. Ostra reakcja była spowodowana zapewne liczbą uczestników znacznie przekraczającą przewidywania, mimo że punktów do oddania głosu było nieporównanie mniej niż podczas oficjalnych wyborów. Jeśli to miało być ostrzeżenie, to odniosło przeciwny skutek. 1 lipca, czyli w rocznicę przejęcia miasta przez ChRL, opozycja zorganizowała demonstrację, w której według niej wzięło udział pół miliona mieszkańców (według policji niecałe 100 tys.). Podczas marszu śpiewano piosenkę z musicalu „Nędznicy” pt. „Czy słyszysz śpiew ludzi?”, która stała się hymnem protestujących. Aresztowano na krótko pół tysiąca osób. Chińczyków z Hongkongu, stanowiących 95% mieszkańców regionu (największa mniejszość narodowa to Filipińczycy – 120 tys.), coraz bardziej drażnią rodacy spoza miasta, którzy w liczbie już ponad 41 mln rocznie odwiedzają byłą brytyjską kolonię, choć wedle przepisów do takiej wizyty kwalifikuje się jedynie 300 milionów obywateli ChRl – w większości mieszkańcy dużych miast o dochodzie wyższym niż przeciętny.

Miejscowi początkowo zachwycili się możliwością zarabiania gigantycznych pieniędzy, turyści z Kontynentu wydają bowiem krocie na złoto i markowe towary, ale teraz coraz częściej zarzucają im brak kultury i zachowania czystości na ulicach i w metrze – i coraz bardziej otwarcie dają wyraz temu, że nie chcą ich w mieście. Symbolem tej postawy stało się zaczepianie chińskich turystów na ulicach i nazywanie ich „szarańczą”.

Fakt, że podczas demonstracji pojawiły się w rękach Chińczyków flagi brytyjskie, jest chyba nie tylko próbą rehabilitacji tych właśnie europejskich kolonizatorów, ale symbolem czegoś więcej. To cios bardzo dotkliwy dla Chin, gdzie koncepcja chińskości i restauracji Wielkiego Narodu Chińskiego (zhonghua minzu weida fuxing) została skonstruowana w opozycji do Zachodu, m.in. sprzedającej w Chinach w narkotyki Wielkiej Brytanii, która wymusiła swoje żądania siłą w erze nierównoprawnych traktatów.

Świat chiński, w którym władza jest ojcem, który często nawet pozwala ludziom robić biznes i zarabiać, ale zazdrośnie strzeże władzy politycznej, oraz świat zachodni, w którym ludzie są obywatelami, interesują się sprawami publicznymi i wybierają swoich przedstawicieli, to światy zupełnie odrębne – to dwie cywilizacje.

A ponieważ – jak pisze klasyk – nie można być cywilizowanym na dwa sposoby, to jedna cywilizacja pokona drugą. Jednoczenie Wielkich Chin, składających się z Hongkongu, Makao, Tajwanu, nie pójdzie tak łatwo, jak można było się spodziewać, choć Chiny przeznaczyły na to zadanie kilkadziesiąt lat.