Ewangeliczna strategia Piotra Poroszenki | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
07.09.2014. | |
Ewangeliczna strategia Piotra Poroszenki
Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3203
Felieton • „Nasz Dziennik” • 6 września 2014
Dzisiaj w Mińsku, stolicy rządzonej przez tamtejszego tyrana, czyli prezydenta Aleksandra Łukaszenkę Białorusi ma się rozpocząć druga tura rozmów tzw. grupy kontaktowej dla Ukrainy. Poprzednie spotkanie odbyło się 1 września. Wziął w nim udział były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, ambasador Rosji w Kijowie Michał Zurabow, przedstawicielka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Szwajcarka Heidi Tagliavini oraz Andrzej Purgin, wicepremier separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej i przedstawiciel separatystów z obwodu ługańskiego, Aleksander Kariakin. Wprawdzie poniedziałkowe rozmowy nie przyniosły rezultatów, ale też nikt się tego nie spodziewał, gdyż istotne wydaje się co innego. Otóż udział w tych rozmowach przedstawicieli separatystów oznacza, iż dokonała się zmiana ich statusu politycznego; najwyraźniej przestali być „terrorystami”, stając się jedną z Wysokich Układających się Stron i że wszyscy uczestnicy rozmów tę zmianę statusu de facto przyjęli do wiadomości. W przeciwnym razie rozmowy w ogóle by się nie rozpoczęły, a tymczasem nie tylko się rozpoczęły, ale trwały 4 godziny. Doprowadzenie separatystów do stołu rokowań jest niewątpliwie sukcesem Włodzimierza Putina, który właśnie w ten sposób dąży - po pierwsze - do uzyskania przez separatystów namiastki międzynarodowego uznania, a po drugie - do ustanowienia we wschodnich, uprzemysłowionych obwodach Ukrainy szerokiej autonomii, której gwarantem byłby również, a może nawet przede wszystkim Kreml. Dlaczego doszło do pojawienia się separatystów przy stole rokowań w Mińsku? Wydaje się, że złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze - prezydent Obama, który obecnie desperacko próbuje wpakować z powrotem do butelki lekkomyślnie uprzednio przez siebie wyhodowanego i wypuszczonego dżina w postaci islamskiego kalifatu, wykluczył interwencję wojskową NATO na Ukrainie. [Musze dodać: O’Bamba pewnie lekkomyślnie, ale jego PROWADZĄCY – na pewno celowo...MD] Po drugie - Nasza Złota Pani, która niemal w ostatniej chwili podała premieru Tusku pomocną dłoń, kreując go na „prezydenta Europy”, wykluczyła możliwość pojawienia się stałych baz NATO w Europie Środkowej. Obydwie te deklaracje oznaczały, że ponawiane nieustannie przez władze w Kijowie próby umiędzynarodowienia wojny domowej na Ukrainie, jak dotąd okazały się bezskuteczne. Po trzecie - ukraińskie wojsko wprawdzie wielkimi krokami maszeruje ku ostatecznemu zwycięstwu - a w każdym razie tak twierdzą poprzebierani za dziennikarzy funkcjonariusze niezależnych mediów głównego nurtu w naszym nieszczęśliwym kraju - ale ostatnio nie tylko idzie mu coraz gorzej, ale nawet zostało zmuszone do „przegrupowania”. Warto przypomnieć, że w drugiej fazie II wojny światowej Wehrmacht również „przegrupowywał się” i to w dodatku „na z góry upatrzone pozycje”, docierając w ten sposób aż do Berlina. Najwyraźniej jednak prezydent Poroszenko wykazuje większe poczucie rzeczywistości, niż wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, więc może przypomniał sobie ewangeliczną przypowieść Pana Jezusa o królu wojującym z drugim królem. Ewangelista Łukasz (14.31) notuje, że taki król najpierw oblicza siły, a jeśli wydają mu się one niewystarczające do ostatecznego zwycięstwa, wysyła poselstwo „gdy tamten jest jeszcze daleko”. Myślę tedy, że i niektórym naszym generałom, nie mówiąc już o Umiłowanych Przywódcach, nic by się nie stało, gdyby zamiast rozmaitych idiotyzmów w rodzaju genderactwa, postudiowali trochę Ewangelię tym bardziej, że rysujący się kompromis z separatystami może oznaczać początek końca politycznego porządku lizbońskiego z listopada 2010 roku, ufundowanego - jak pamiętamy - na strategicznym partnerstwie NATO-Rosja. A kiedy jeden porządek polityczny się kończy, to sytuacja staje się płynna i zanim kolejny się utrwali, może zdarzyć się wiele „nieprzewidzianych konsekwencji” i nieprzyjemnych niespodzianek.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek. |