Maryja wskrzesza umarłych
Wpisał: Mirosław Dakowski   
05.09.2009.

[o książce „Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Jasnogórskiej Matki Bożej” dowiedziałem się w czasie pieszej pielgrzymki Tradycji katolickiej na Jasną Górę od... pielgrzymów z USA, mających angielską wersję tej książki. Z trudem znalazłem ją w jednej tylko księgarni w Częstochowie. „Postępowi” pseudo-katolicy jakby byli zażenowani jej treścią. Wydali ją jednak Paulini z Jasnej Góry. „Żądajcie we wszystkich księgarniach”, szczególnie w księgarni Prymasa Polski na Miodowej 17 w Warszawie!  MD ]

Poniżej wyjątki z rozdziału „Maryja wskrzesza umarłych”, str. 21

 

Podobnych cudów wskrzeszenia kroniki Jasnogórskie notują 33.

2.

Straszny wypadek w roku 1540 wstrząsnął umysły miesz­kańców miasta Lublińca na Śląsku, pięć mil od Częs­tochowy położonego. Oto w tym mieście żył rzeźnik Marcin Lanio z żoną swą Małgorzatą oraz synkami czteroletnim Piotrem i dwuletnim Kazimierzem. Pewnego dnia rzeźnik ten' poszedł ze swym czeladnikiem po zakupy, a matka, chcąc upiec chleba, a me mając kwasu, udała się do sąsiadki z prośbą o pożyczenie jej odrobiny tegoż. W domu zostali bez opieki dwaj synkowie. Starszy Piotruś, który zapewne nieraz widział ojca, bijącego cielęta i barany, chciał zabawić się w rzeźnika. Najodpowiedniejszym do tej zabawy wydał mu się śpiący w kolebce mały Kazio. Nie namyślając się długo, wziął ostry nóż i podciął gardło nieszczęsnego dziecka, lecz widząc krew zalewającą brata - zrozumiał, że stało się coś strasznego. Zdjęty przerażeniem, w obawie kary, skrył się w otwartym piecu, gdzie schło drzewo, przygotowane do pieczenia chleba. Wkrótce powróciła Małgorzata i, sądząc, że dziecię śpi spokojnie, szybko wzięła się do napalenia w piecu; lecz co to? Jakiś rozdzierający krzyk dobywa się z wewnątrz. Zakrzepła krew w żyłach matki... Spogląda w głąb pieca i widzi tam Piotrusia, wyciąga go, lecz za późno, chłopiec już nie żyje: dym z rozpalonego drzewa zadusił go. Oczy przerażonej matki padają na kolebkę i widzi drugie swe dziecię martwe; pływające we krwi. Naraz zrozumiała wszystko i z rozpacznym jękiem padła na ziemię, po tym zerwawszy się biła głową o ścianę, rwała włosy, darła ubranie; wyglądała jak nieprzytomna. Tymczasem wraca ojciec, widzi trupy dzieci, a żonę w takim stanie, bez namysłu rzuca się na nią i uderzeniem siekiery zabija ją na miejscu. Gdy się opamiętał i zrozumiał co uczynił w obłędnym szale, ogarnęło go przerażenie, lecz nagle pro­mień światła Bożego rozjaśnił mu umysł. Nie poddaje się więc rozpaczy, słucha rad pobożnej sąsiadki i ufa, że Maryja z Jasnej Góry wysłucha go i wskrzesi zmarłych. Ona wszystko zrobić może!... Zbiegli się ludzie i dziwią się, bo Marcin Lanio ­szepcąc modlitwy - na wóz trzy trupy ładuje i, przeżegnawszy się, w stronę Częstochowy konie popędza. Na straszny ten i tragiczny orszak patrzą ludzie: jedni z trwogą, drudzy ze łzami, które im ta żywa wiara nieszczęsnego wyciska. Mija po drodze żałobny wóz wioski i osiedla, łany zbóż i wonne łąki, kościoły i krzyże przydrożne, chatki i dworki, a zewsząd biegną ludzie, zdumiewają się i z trwogą żegnają; bo i cóż to sobie myśli ten człowiek, wlokąc te trupy pomordowanych ze sobą? Co chce z nimi uczynić? Kto zdolny jest je ożywić? Lecz Marcin Lanio nie zważa na nic, wierzy Maryi, modli się i dąży do Niej. Już zamajaczył w oddali krzyż na wieżycy klasztor­nej. Już słyszy dzwony, wzywające wiernych. Zbiera resztę sił, popędza konie i modli się, modli nieustannie. Przybył naresz­cie i przy pomocy dobrych ludzi wnosi okropne trzy trumny do kaplicy. Lecz sam wejść nie chce, nie śmie, padł tedy krzyżem przed wejściem i ludzi wchodzących całując po rękach i nogach, błaga o modlitwę.

W kaplicy mrok; nadziemskim blaskiem jaśnieje ciemne oblicze cudownej Pani. Przed ołtarzem nieszpory celebrował pełen cnót i świętości błogosławiony Stanisław Oporowski. Modli się czcigodny kapłan, woła o miłosierdzie nieszczęśliwy mąż i ojciec, kaja się, kruszy; płacze i modli się lud zgromadzony w świątyni. Od ołtarza płyną dźwięki przecud­nego hymnu Maryi "Magnificat" ... Serca w oczekiwaniu cudu zamarły, tylko serce biednego Marcina Lanio bije, jak dzwon na trwogę, bije, jęczy, łka i błaga o łaskę. A gdy zaśpiewano "Uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte Imię Jego" dreszcz przeszedł tłumy... Odczuwali wszyscy, że teraz Jasnogórska, cudowna Panienka okaże swą łaskę, okaże swą moc, ulituje się nad biednym grzesznikiem. Z mar, z pod całunów grobowych podnoszą się trzy trupy. Jeden okrzyk miłości i wdzięczności wzniósł się do Maryi ze wszystkich piersi, a dołączyły się do niego pieśni dziękczynne zmartwych­wstałej matki i dźwięczne głosiki dziecięce.

            Sława tego cudu rozniosła chwałę Maryi po całym świecie. Dowiedziawszy się o tym, cesarz niemiecki kazał sprowadzić kopię Cudownego Obrazu do Wiednia, którą następnie zawieszono w świątyni.

5.

Żałosnym jękiem uderzyły pewnego jesiennego poranka 1680 roku dzwony kościoła w Nowogródku, uderzyły na pogrzeb Imci pana sędziego Mikołaja Grocholskiego. Ciężko chorował pan sędzia i oto zmarł. Zgromadziła się rodzina, krewni i powinowaci, zjechali sąsiedzi; przygotowali staropolskim obyczajem pogrzebową ucztę i grób, a gdy miano już brać trumnę ze zwłokami, naraz, ku przerażeniu zgromadzonych, sędzia podnosi się żywy i zdrowy. W pierw­szej chwili powstał popłoch, lecz gdy obecni obaczyli, że jednak sędzia nie jest duchem, ale żywym z ciała i krwi człowiekiem, zapytali go, co jest przyczyną tego zmartwych­wstania, a sędzia tak im wyjaśnił: "Gdy już byłem konający i nie mogłem się spowiadać z grzechów swoich, gdy już mowę straciłem, wtedy w sercu poleciłem się Matce Częstochowskiej i obiecałem nawiedzić Jasną Górę, więc wróciłem do życia za Jej przyczyną, abym mógł grzechy wyznać i pokutę czynić". Wszelkie wzruszenie wywołały te słowa sędziego i wielką wiarę w pomoc Maryi, a w domu tym, pełnym łez i żałoby, zapanowała radość i wesele.

Jednakże sędzia, mimo tak wyraźnej łaski i cudu, zwlekał ze spełnieniem ślubu i po pewnym czasie znów zapadł w ciężką chorobę. Zdawało się, że już teraz nic go z niej nie dźwignie, lecz konającym będąc, Imć pan Grocholski uznaje swą winę, kruszy się, żałuje, Pannę Najśw. Częstochowską przeprasza, błaga o zdrowie i serdecznie ślub ponawia. I oto pewnej nocy we śnie otrzymuje upomnienie, aby już nie zwlekał i ślub wypełnił. Po tym śnie sędzia rano obudziwszy się, jak najzdrowszy wstaje. Zaraz też wypełniając przy­rzeczenie, pielgrzymkę na Jasną Górę odbył, Matce Najśw. dzięki u Jej stóp w Częstochowie złożył, wyspowiadał się i nowe życie do końca uczciwie prowadził.

6.

Tenże sam Imć sędzia Grocholski miał przyjaciela Jana Kłokowskiego, rycerza pełnego cnót obywatelskich i ry­cerskich. Pewnego dnia 1680 roku rycerz ten ćwiczył się w jeździe konnej i nagle w pełnym biegu spadł z konia tak niefortunnie, że, złamawszy szyję, skonał. Dowiedziawszy się o tym sędzia, stroskany wielce straszną śmiercią przyjaciela, przybywa po sześciu godzinach podróży na miejsce wypadku. Rozstąpił się za jego przybyciem tłum ludu, a Grocholski podszedł do trupa i z gorącą wiarą wzniósłszy w niebo oczy, jakby tam widział swą Wskrzesicielkę, Panienkę Częstochow­ską, pada na kolana i woła głosem tak pełnym wiary, że obecnych dreszcz przeszedł: ,,O Panno Jasnogórska, jak mnie cudownie do życia przywróciłaś, tak i jego racz wskrzesić, aby Ci mógł służyć, jak i ja!" Tak woła sędzia do Maryi, tak za nim z płaczem wołają obecni. I bije w niebo ta prośba rzewliwa i ściele się w to wołanie pełne wiary u stóp Królowej Nieba. A Maryja Częstochowska nie może milczeniem od­powiedzieć na ten krzyk pełen ufności w Jej pomoc, i o dzi­wo; w oczach oniemiałego ze zdumienia ludu podnosi się z martwych jak najzdrowszy rycerz Kłokowski, wsiada na konia i dziękczynną podróż natychmiast na Jasną Górę odprawia.

Podobnych cudów wskrzeszenia kroniki Jasnogórskie notują 33.