Grzech pierworodny a rodzina | |
Wpisał: ks. Jan Jenkins FSSPX | |
09.09.2009. | |
Grzech pierworodny a rodzina ks. Jan Jenkins FSSPX [z: „Rodzina Katolicka”, nr. 56, wrzesień 2009 r.] Św. Paweł przypomina nam w dzisiejszej lekcji o przeobrażeniu, jakiemu podlega dusza w dniu chrztu, o tym, jak jesteśmy przeprowadzani od próżnych rzeczy tego świata do niezmierzonych bogactw Bożych. Przez łaskę chrztu Trójca Święta zamieszkuje w naszej duszy jak w świątyni. Dusze nasze są świątyniami Ducha Świętego, świątyniami, w których mieszka Bóg, gdyż za pośrednictwem łaski zostaje nam zaszczepiona Jego natura. Jesteśmy nawet więcej niż świątyniami, ponieważ świątynie są jedynie budynkami - my natomiast jesteśmy żywymi stworzeniami, zdolnymi do czczenia i kochania Boga, mogącymi osiągnąć szczęście wieczne. Świątynia, niezależnie od tego, jak byłaby piękna i wspaniale ozdobiona, nie jest zdolna do miłości. Jednak jako żyjące istoty ulegamy wielu wpływom, a nie wszystkie z nich odpowiadają godności, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu. To właśnie przed tymi niebezpieczeństwami przestrzega nas dziś św. Paweł. W chwili swego stworzenia Adam był na wszelki sposób doskonały: jego umysł był natchniony Boską wiedzą, jego wola - ukierunkowana na najwyższe dobro, a ciało wolne od bólu i zepsucia. Wszystko to było skutkiem specjalnego daru Bożego, konsekwencją łaski i posłuszeństwa Bożemu prawu. Wszystkie umiejętności Adama znajdowały się w doskonałej harmonii i porządku w taki sposób, że on sam był gwarantem ładu w świecie naturalnym i ich związku ze Stwórcą, ponieważ był jedynym ziemskim stworzeniem posiadającym nieśmiertelną duszę. Jednak ten dar integralności, który kierunkował wszystkie zdolności Adama ku jego nadprzyrodzonemu przeznaczeniu, został utracony wraz z popełnieniem grzechu pierworodnego. Wraz z utratą łaski owa prawość, którą posiadał, została na stałe utracona, a ponieważ stan ten został odziedziczony przez jego dzieci - wszyscy rodzimy się nie tylko oddaleni od Boga, ale też bardzo dalecy od panowania nad sobą. Pożądliwość, cierpienie i śmierć zatruły naszą naturę tak, że - jak mówi św. Paweł - czynimy zło, którego nie chcemy, a jednak niezdolni jesteśmy do dobra, którego pragniemy. Z tych trzech konsekwencji - pożądliwości, cierpienia i śmierci - najgorsza jest prawdopodobnie pożądliwość. Nawet Chrystus Pan mógł cierpieć i przyjąć śmierć bez zniewagi dla swego Bóstwa, nie mógł jednak przyjąć na siebie nieuporządkowania, jakie niesie nasza pożądliwość. Św. Paweł ukazuje nam w dzisiejszej lekcji, jak straszne są jej owoce. Czym więc jest pożądliwość i w jaki sposób możemy z nią walczyć? Istoty ludzkie są bardzo utalentowane - posiadamy wiele zdolności, którymi obdarzył nas Bóg ze względu na jakieś poszczególne dobra, konieczne dla naszej doskonałości. Posiadamy zmysł dotyku, byśmy mogli czuć otaczający nas świat, zmysł wzroku pozwalający nam widzieć i czytać, zmysł słuchu, dzięki któremu możemy poznać dźwięki muzyki, zmysł smaku i węchu, byśmy mogli znaleźć to, co jest nam potrzebne do pożywienia i rozwoju. Posiadamy też zdolności pozwalające na zrodzenie dzieci i zapewnienie ciągłości oraz doskonałości rodzaju ludzkiego jako całości. Wszystkie te zdolności dane są nam, byśmy postępowali w doskonałości i mogli ostatecznie osiągnąć cel, dla którego zostaliśmy stworzeni: byśmy poznali oraz ukochali Boga i mogli cieszyć się Nim przez całą wieczność. Zdolności te powinny zostać ukierunkowane na ten właśnie cel, każda z nich powinna zostać mu podporządkowana - gdyż jedynie on może nam zapewnić szczęście i doskonałość. Kiedy Adam został stworzony, każda z tych zdolności była podporządkowana innej - jego zmysły podporządkowane były woli, wola z kolei osądowi intelektu, a intelekt - prawdzie. Jednak grzech pierworodny zburzył ten ład. Każda z naszych zdolności nadal zachowuje swą pierwotną moc i cel, dla którego została przeznaczona, funkcjonuje jednak w sposób nie zależny i bez względu na dobro całej osoby czy celu, dla jakiego została stworzona. Poprzez swe nieposłuszeństwo Adam odrzucił swój ostateczny cel, którym jest Bóg, niszcząc w ten sposób sam fundament ładu porządkującego jego władze, pozostawiając je nienaruszone, pozbawione jednak zasady jednoczącej - poza samą naturą. Wszystkie jego władze są więc poważnie osłabione nawet w tym, co dotyczy ich naturalnej mocy, są jak armia bez dowódcy. Ludzie jedzą i piją bez żadnego względu na swe zdrowie; przyjemność, która normalnie byłaby jedynie pomocą dla osiągnięcia celu, dla którego zostaliśmy obdarzeni zdolnościami, stała się obecnie celem samym w sobie. Nawet przyjemność, która jest owocem dobrze wykonanej pracy i nagrodą za nią, często jest pozostawiana jak sierota bez opieki. Ten smutny stan prowadzi wiele dusz do ruiny: zamiast szukać rzeczy wyższych, rzeczy, które mogą im dać prawdziwe szczęście, ulegają nieuporządkowanym namiętnościom, które prowadzą donikąd - gdyż namiętności są ślepe. Naszym obowiązkiem jako chrześcijan, czy nawet jako istot ludzkich, jest odbudować znowu ten ład w naszej naturze. Już poganie dostrzegali to nieuporządkowanie w naszej naturze, nawet jeśli nie wiedzieli, w jaki sposób ten ład odbudować. Taki właśnie jest cel umartwienia - zaprowadzić ład wśród zdolności, które znajdują się w tak godnym pożałowania stanie. Powstrzymujemy się od tego, ku czemu nas popychają, aby wykształcić u siebie nawyk podporządkowania ich rozumowi. Dzieło chrześcijańskiej doskonałości polega w wielkiej mierze na usiłowaniu odbudowy ładu, który Bóg ustanowił w Adamie, ładu, który Chrystus Pan pragnie odbudować przy pomocy swojej łaski. Ponieważ umartwienie jest nam tak bardzo potrzebne i ponieważ jest ono tak istotnym elementem chrześcijańskiej doskonałości, nierzadko mylnie bierzemy je za samą doskonałość. Jest to jednak błąd; doskonałość polega zasadniczo na miłości Boga, do czego umartwienie jest jedynie niezbędnym środkiem. Umartwienie jest jedynie wynikiem realistycznego spojrzenia, uznania, że nie wszystko, co się nam podoba, musi koniecznie prowadzić do szczęścia, że często nasza niewiedza i naiwność prowadzą nas na manowce. Tak więc w praktyce musimy myśleć - myśleć, zanim cokolwiek uczynimy. A skoro zrozumiemy jasno, co powinniśmy uczynić, musimy nieustannie starać się dążyć do realizacji tego celu. To właśnie poprzez nieustanny nacisk naszego intelektu na nasze działanie jesteśmy w stanie postępować w cnocie, czyniąc nasze dusze dobrymi i sprawiając, że po długim ćwiczeniu osiągniemy pewną biegłość w czynieniu dobra - i będzie nam to sprawiało przyjemność. Cnota, jak każdy inny nawyk, nie pojawia się nagle. Podobnie jak nauka jazdy na rowerze czy gry na fortepianie wymagają znacznego wysiłku - tak również nasze starania, by być dobrymi i mieć dobre nawyki, wymagają czasu, cierpliwości i energii. Rzeczywistość grzechu pierworodnego, którą do pewnego stopnia rozumieli nawet starożytni poganie, jest jednak w naszej post-chrześcijańskiej erze czymś całkowicie zapomnianym, a nawet wyśmiewanym. Upadek społeczeństwa nie jest skutkiem braku technologii, pieniędzy, czy nawet środków i władzy posiadanych przez rządy - wynika po prostu z tego, że ludzie nie chcą obecnie panować nad sobą. Dzisiejsi rodzice, którzy rozpieszczają swe dzieci i spełniają każdy kaprys ich nieuporządkowanych namiętności, przygotowują im dożywotnie niewolnictwo. Patrząc na dzisiejszą młodzież, widzimy ze smutkiem, że będzie ona niezdolna zrozumieć nawet nauki przekazane im przez poprzednie pokolenie. Jest niezdolna do koncentracji na dłużej niż kilka minut i trzymania w ryzach swej wyobraźni. Nie potrafi odmówić sobie nawet najbardziej błahej przyjemności, niezdolna jest zrozumieć wartości ofiary. Nie potrafi nawet wstać rano z łóżka, narzeka na wszystko, z czego mogłaby czerpać naukę. Kraj może przetrwać każdy rodzaj naturalnego kataklizmu, a nawet obcą okupację, jeśli jego mieszkańcy są silni, jednak państwo, którego obywatele nie zdolni są do panowania nad sobą, nie potrzebuje żadnego wroga zewnętrznego - po prostu upadnie pod swym własnym ciężarem, podobnie jak wiele imperiów, które zniszczyła pożądliwość. Dlatego właśnie, drodzy przyjaciele, życie rodzinne ma dziś tak wielkie znaczenie. Święty Tomasz z Akwinu uczy nas, że grzech pierworodny przekazywany jest przez rodziców. Skutki grzechu pierworodnego widzimy zwłaszcza w życiu rodzinnym, i to właśnie w rodzinie będzie się toczyć pierwsza walka. Rodzina jest fundamentem społeczeństwa, a społeczeństwo będzie prosperowało lub chyliło się ku upadkowi proporcjonalnie do liczby tworzących je świętych rodzin. Z tego właśnie powodu rodzice, bardziej niż ktokolwiek inny, muszą nie tylko zrozumieć istotę katastrofalnych skutków grzechu pierworodnego, muszą mieć również realistyczną świadomość tego w swym codziennym życiu. Z katechizmu wiecie, że chrzest gładzi grzech pierworodny, nie usuwa jednak jego skutków. Stan nieprzyjaźni z Bogiem zostaje naprawiony, jakbyśmy się na nowo narodzili, obumarłszy grzechowi, i zostali przeniesieni do życia. Jednak blizny po tym grzechu pozostają, pozostaje nasza słabość. Tak więc, drodzy rodzice, musicie prawdziwie kochać swe dzieci nie takimi, jakimi chcecie, by były, ale takimi, jakimi są w rzeczywistości. Prawdziwa miłość nie jest sentymentalizmem. Prawdziwa miłość uznaje w innych słabości i błędy i czyni wszystko, co w swej mocy, by pomóc im przezwyciężyć ich słabość. Ignorowanie skutków grzechu pierworodnego jest w istocie duchowym samobójstwem. Tak jak trzymacie swe dzieci z dala od używanych w domu środków chemicznych, którymi mogłyby się zatruć, tak też w porządku moralnym musicie chronić je od wszystkiego, co mogłoby zatruć je duchowo. Największym możliwym zaniedbaniem w stosunku do nich jest dawanie im wszystkiego, czego chcą. Wasze dzieci, zwłaszcza gdy są młodsze, nie rozpoczęły nawet walki o dominację rozumu, stąd ich pożądliwości są znacznie bardziej związane z instynktem. Instynkt jest ślepy i całkowicie zdeterminowany przez bodźce dawane przez środowisko. Nie oczekujcie więc, że wasze dzieci będą postępowały dobrze, oczekujcie jedynie, by reagowały na swe otoczenie. Musicie nimi kierować, nawet jeśli nie rozumieją, co jest dobre a co złe, podobnie jak musicie tresować zwierzęta kierujące się instynktem i odruchami. Wasze dzieci stopniowo nauczą się rozumować, obserwując rozumność waszych wymagań, i dopiero wówczas, gdy ich intelekt zacznie zdobywać przewagę i panowanie nad innymi władzami, będziecie mogli wyjaśnić im i uzasadnić, co jest dobre, a czego powinny się wystrzegać. Niech pierwszą lekcją waszego dziecka będzie posłuszeństwo, drugą będzie mogło być, cokolwiek chcecie. I przeciwnie, pozostawienie waszych dzieci samym sobie, pozwolenie im na błąkanie się bez jakiegokolwiek ich korygowania i pozostawienie na pastwę ich własnych decyzji oznacza przygotowanie ich do życia nieco tylko lepszego od życia zwierząt, do życia niewolników ulegających każdej przemijającej namiętności. Jest to po prostu śmierć za życia, gdyż rozum, najwyższa władza ich duszy, na zawsze pozostanie więźniem w ich ciałach. Mamy obecnie całe pokolenie będące duchowymi sierotami, zawdzięczające to swym rodzicom, którzy uważali, że mogą delegować ciążącą na nich odpowiedzialność na współczesną technikę. Tak więc, drodzy przyjaciele, módlmy się w tym dniu szczególnie do świętego Pawła, módlmy się za jego wstawiennictwem o święte rodziny, o rodziny, które rozumieją tę walkę między ciałem a duchem. Módlmy się, by w tych rodzinach, które dotąd tego nie zrozumiały, proces ten mógł się przynajmniej rozpocząć. Oby Bóg, poprzez sakramenty, które nam pozostawił, zwłaszcza poprzez sakrament małżeństwa, udzielił nam łaski zwycięstwa nad pożądliwością. Przez sakrament chrztu staliśmy się świątyniami Ducha Świętego. Nie bezcześćmy więc naszych dusz dla przyjemności tego świata, ale zachowujmy je dla celów wyższych - niech nasze dusze będą domami modlitwy, abyśmy nie zasłużyli na zarzut Zbawiciela, że uczyniliśmy je "jaskiniami zbójców", zapraszajmy Go raczej, by pomógł nam wyzbyć się rzeczy, które nie są nas godne, prośmy, by oczyścił nasze dusze i uczynił je świątyniami godnymi Jego osoby, godnymi chwały Jego łaski na całą wieczność. Amen. |