Sikanie na dywan
Wpisał: IF   
11.09.2009.

Sikanie na dywan

IF

            You pissed on my rug - nasikałeś mi na dywan, miał podobno wykrzyknąć Lyndon Johnson do kanadyjskiego dyplomaty, który zgłosił jakieś zastrzeżenia pod adresem amerykańskiej polityki względem swego kraju. Zauważmy, że od dłuższego czasu nasza polityka zagraniczna i relacje z sąsiadami sprowadzają się do wzajemnego sikania na dywan.

Ukraińcy usiłują wprowadzić na teren Polski rajd młodzieżowy mający uczcić pamięć Bandery. Polacy teoretycznie mogliby wykazać dojrzałość i dla dobra wzajemnych stosunków zlekceważyć tę prowokację. Jednak wiemy dobrze, że nie jest to pomyłka ani przypadek, że postępowanie Ukraińców to gra mająca na celu upokorzenie nas i zdominowanie. (Obcy pies manifestacyjnie obsikuje bramę podwórza, pies-gospodarz pędzi nasikać w to samo miejsce na zasadzie „moje na wierzchu”)

            W przeddzień wizyty w Polsce w Rosji zostaje rozpętana antypolska nagonka. Politycy polscy nie reagują, czekając na rozwój wydarzeń. Każdy krok grozi konfrontacją. (Duży pies podchodzi na sztywnych łapach, groźnie warcząc do mniejszego psa, którego ma zamiar zdominować. Mały pies nieruchomieje ze spuszczoną głową dając w ten sposób do zrozumienia, że nie zamierza się gryźć)

            Putin publikuje „list do Polaków”, w którym pomimo łagodniejszego tonu podtrzymuje większość antypolskich tez. (Duży pies nadal groźnie warcząc macha niedbale ogonem. Mały piesek łasi się pełzając).Na koniec Putin oświadcza, że za porozumienia z Niemcami muszą przepraszać inni i że Niemcy zawdzięczają Moskwie zjednoczenie. (Duży pies oddala się groźnie powarkując, hierarchia została ustalona.)

            Tak ustalają hierarchię i zaznaczają swój teren zwierzęta stadne. Dlaczego tak postępuje człowiek? Ewolucjoniści nazwaliby to atawizmem, kreacjoniści zwykłym małpowaniem, czyli naśladowaniem braci mniejszych. Tak czy owak, wbrew pozorom nie rokuje to najgorzej. Rytuały związane z ustalaniem hierarchii i zaznaczaniem terenu, zapobiegają u zwierząt wyniszczającym krwawym walkom, do których dochodzi, gdy te rytuały zawiodą. Podobnie jest u ludzi - rytuały dominacji używane są, gdy obie strony nie życzą sobie konfrontacji.

            Zarówno u zwierząt jak u ludzi ustalanie hierarchii jest potrzebą pierwotną, dlatego nie do końca można wierzyć wymyślanym przez etologów (specjalistów od zachowań zwierzęcych) interpretacjom, mającym te rytuały uczynić racjonalnymi. Na przykład samiec alfa rzeczywiście na ogół włada samicami pozostającego pod jego opieką stada i tylko on ma prawo do rozrodu, ale znane są przypadki, że przewodnikiem stada koni jest na przykład stary kucyk albo wałach. (U ludzi nazywałoby się to charyzmatem)

            Atawistyczne prymitywne gry międzyludzkie opisuje słynny psycholog Burne w książce, której polski tytuł brzmi - jeżeli się nie mylę - „Gry, w które się bawimy”. Burne stawia pesymistyczną tezę, że osoba neurotyczna czerpiąc głęboką satysfakcję z różnych wariantów gry pod tytułem „moje na wierzchu” uzależnia się od niej i dlatego nie jest zdolna do satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi. Jeden z wariantów opisywanej przez Burne’a gry w „moje na wierzchu” nazywa się „ pończoszka”. Kobieta prowokuje mężczyznę do zachowań seksualnych, manifestacyjnie wygładzając szwy swoich pończoch (książka pisana była w czasach, gdy królowały tak zwane nylony), a potem publicznie go kompromituje albo wręcz oskarża o gwałt. Partner jest na straconej pozycji - cokolwiek zrobi pogrąża się coraz bardziej. Burne proponuje odmowę uczestniczenia w grze będąc w pełni świadomy, że odmowa uczestnictwa w grze też jest grą (na tej samej zasadzie, co brak przekazu jest przekazem) i od gry nie ma ucieczki.

            W podobnie beznadziejnej sytuacji, jak mężczyzna wciągnięty w „pończoszkę”, są polscy politycy. Jeżeli nie reagują na antypolskie prowokacje (na sikanie na nasz dywan) -pozwalają nas zdominować i wepchnąć do kąta. Jeżeli reagują - prezentują się jako małostkowi pieniacze. I tak niedobrze - i tak niedobrze.