Jak "to" się robi w Otwocku
Wpisał: Izabela Brodacka   
22.09.2014.

Jak to się robi w Otwocku

 

[O próbie „likwidacji oddziału leczenia chorób płuc dla dzieci i młodzieży” md]

 

[Polecam uwadze Marszałka województwa mazowieckiego Adama Krzysztofa Struzika, znanego ze swej czujności w podobnych sprawach. A taki paszkwil Adam Struzik, król synekur. – to nie do zniesienia!   Mirosław Dakowski. ]

 

Izabela Brodacka, 2014-9-21

Tekst drukowany w numerze 38 ( 379) Gazety Warszawskiej

 

Kilka lat temu prowadziłam w Radiu Maryja audycję na temat ch. Ta sprawa czeka w moim kajeciku na jej szczegółowe opisanie. SGGW zdecydowało się sprzedać za śmiesznie niską cenę prawie 100 ha łąk będących we władaniu uczelni grupie inwestorów wskazanej przez ministerstwo skarbu. Wśród nich byli : Dariusz Rossati, Piotr Nurowski, Jacek Duch. [to taki od minister Chojna-Duch. md]. Posiadam wszelkie dokumenty, w tym fotokopię tej listy zaopatrzoną w stosowne pieczęcie. Uprzedzam więc, że nie ma sensu się wypierać.

[md: A ja dodaję dla ekipy „czuj na dach” : te dokumenty są naprawdę dobrze zabezpieczone „gdzie indziej”; dodaję to, bo profesjonalizm tej ekipy doceniłem m. inn. przy akcji „nocna rozbiórka  w Konstancinie. Przy okazji drobne wyliczenie: Jeśli zmieni się na działki budowlane, to tam cena 1 m2 (wg. ofert) ok. 500 zł. Więc 100 ha to 500 milionów.. ] .

Za całość areału gruntu przeznaczonego na pole golfowe i luksusowe osiedle inwestorzy mieli zapłacić około 11 milionów. Natychmiast zaproponowali gminie Konstancin odkupienie kilku hektarów niezbędnych jej pod inwestycje prawie dokładnie za tę samą sumę.

Czyli inwestorzy dostaliby około 100 ha w Konstancinie praktycznie za darmo. Tak się robi interesy!

Ojciec prowadzący audycję w Radiu Maryja był jednak nieznośnie dociekliwy. Powiedział: „ Nadal jednak nie rozumiem dlaczego rektor uczelni sprzedaje ziemię po tak niekorzystnej dla swojej instytucji cenie?”.

„ Nie wiem, może dostał kwiatki”- odparłam zniecierpliwiona.

„ A może czekoladki” - dorzucił ksiądz. I na tych ostrożnych sugestiach poprzestaliśmy.

 

Zajmuję się obecnie sprawą, w której moim zdaniem też ktoś musiał dostać co najmniej kwiatki. Inaczej nie mogę sobie wytłumaczyć bezsensownej decyzji likwidacji oddziału leczenia chorób płuc dla dzieci i młodzieży, który mieści się w Otwocku przy ulicy Żeromskiego 57. Oddział ten ma zostać przeniesiony do szpitala dziecięcego na ulicę Niekłańską w Warszawie, a nieruchomość oddana do „zasobów zarządu nieruchomości przy Urzędzie Marszałkowskim”.

Dodajmy, że jest to dla ewentualnego nabywcy bardzo cenna nieruchomość. Ośrodek położony jest w pięknym lesie o powierzchni około 3 ha.

W 1958 roku w tym budynku był oddział zakaźny, izolacyjny szpitala dziecięcego. W 1986 roku zmienił swój profil na oddział chorób płuc i gruźlicy dla dzieci. W budynku jest 17 izolatek, które spełniają wszystkie normy dotyczące chorób zakaźnych. Do każdej izolatki jest wejście z zewnątrz, natomiast od strony szpitalnego korytarza urządzono specjalne śluzy.

Na Mazowszu są 72 łóżka pulmonologiczne dla dzieci w trzech ośrodkach, a 38 z nich właśnie w Otwocku. Szpital współpracuje z CZD i z ośrodkami akademickimi. Posiada pełne zaplecze diagnostyczne i doskonałych lekarzy specjalistów z wieloletnim stażem. Oddział leczy dzieci nie tylko z województwa mazowieckiego ale z całej Polski (z Rabki i innych dużych ośrodków akademickich). Głównym profilem oddziału jest diagnostyka i leczenie dzieci i młodzieży z podejrzeniem gruźlicy płuc i gruźlicy pozapłucnej szczególnie kostno-stawowej.

Dzięki swej infrastrukturze może skutecznie leczyć w warunkach izolacji pacjentów zakaźnych - prątkujących. a także dzieci z opornymi zakażeniami układu oddechowego z innych szpitali. Ponadto warto zaznaczyć, że dysponuje warunkami dla pobytu opiekuna wraz z chorym dzieckiem. Doskonale zorganizowana izolacja chorych umożliwia przyjmowanie na oddział dzieci chorych na gruźlicę i jednocześnie zainfekowanych inną chorobą zakaźną, na przykład ospą lub rotawirusem. Pacjenci zakaźni ( prątkujący) mogą być izolowani od innych dzieci, ale jednocześnie mogą wychodzić na dwór czyli w pełni korzystać z leczenia klimatycznego.

Przy szpitalu działają dwie szkoły - podstawowa i gimnazjum. Dzieci leżące nauczane są w trybie indywidualnym- lekcje odbywają się dosłownie przy ich łóżku. Szkoła ma uprawnienia do przeprowadzania egzaminów- dzieci mogą zdawać zarówno egzamin szóstoklasisty jak i egzamin gimnazjalny. To jest bardzo istotne gdyż dzieci nie wypadają z systemu edukacyjnego. Po wyleczeniu mogą podjąć edukację na właściwym poziomie.

Szpital przy ulicy Niekłańskiej nie jest w stanie sprostać tym wszelkim wymaganiom. Przede wszystkim nie ma takiego zaplecza diagnostycznego jak szpital w Otwocku. Na Niekłańskiej są tylko trzy izolatki przy czym tylko jedna z osobnym wejściem. W szpitalu na Niekłańskiej regularnie wybuchają epidemie rotawirusa. Dzieci zarażają się nawzajem. Zatem szpital ten nie jest przystosowany do leczenia dzieci prątkujących. Nie ma też możliwości leczenia klimatycznego.

 

To nie jest pierwszy zamach na szpital w Otwocku. W 2000 roku chciano go przenieść do szkoły, a w budynku urządzić komercyjne hospicjum. Nabywca obiektu za jakiś czas zlikwidowałby zapewne hospicjum, a teren sprzedał pod zabudowę. To los wielu szpitali w Polsce. Kilka lat temu próbowano zlikwidować szpital dziecięcy przy ulicy Kopernika. Budynek miał przejąć jakiś bank. Szpital uratował się dzięki zapisowi fundatora terenu przeznaczającego go wyłącznie pod szpital dziecięcy. Obecnie ten sam problem co Otwock ma szpital dziecięcy w Dziekanowie Leśnym. Też, ma podobno zostać przeniesiony na Niekłańską, która musiałaby chyba być z gumy, żeby te wszystkie szpitale pomieścić. Zdumiewa brak troski o małych pacjentów. Przede wszystkim jednak zdumiewa krótkowzroczność władz. W przypadku jakiejś epidemii miasto nie miałoby gdzie umieścić chorych.

Jest to dla rządów PO sprawa wręcz modelowa. Po pierwsze z głupoty albo dla czyjegoś prywatnego interesu kolejny raz likwiduje się doskonale funkcjonującą instytucję pożytku publicznego. Likwidację szpitala w Otwocku uzasadnia się rzekomą opinią sanepidu.

 

Jest to klasyczny sposób pozyskiwania nieruchomości. Opinia o katastrofie budowlanej pozwoliła wyprowadzić lokatorów z pewnej kamienicy przy Marszałkowskiej aby mogły tam powstać garsoniery dla parlamentarzystów. [„Będzie tam dyskretny ekskluzywny burdel” – powiedział mi zadowolony poseł... MD].  Żadnej katastrofy nie było. Wkrótce o tym napiszę.

Drugi aspekt tej sprawy to formy w jakich odbywa się w Polsce tak zwana akumulacja pierwotna ( jak to zjawisko nazywa profesor Staniszkis) czyli gromadzenie kapitału. Jest to zawsze jakiś szwindel. „Pierwszy milion trzeba ukraść”- tak przecież twierdził Krzysztof Bielecki.

Minęło już siedem lat rządów formacji PO. Jej lider znalazł sobie lepszą posadę. Czas na zmianę metod postępowania.

Zmieniony ( 22.09.2014. )