Prof. Kieżun: całe szczęście dla tych sku...synów, że nie mam już pistoletu !
Wpisał: Jacek Gądek,   
24.09.2014.

Prof. Kieżun: całe szczęście dla tych sku...synów, że nie mam już pistoletu !

 

 

Jacek Gądek, Dziennikarz Onetu 22 wrz, 15:26 http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/prof-kiezun-cale-szczescie-dla-tych-sku-ze-nie-mam-juz-pistoletu/30bc6

 

- Oni robią wszyst­ko, żeby to znisz­czyć - żeby zo­hy­dzić po­wsta­nie, żeby zo­hy­dzić nas! Całe szczę­ście, że już nie je­stem uzbro­jo­ny, bo bym nie wy­trzy­mał! Całe szczę­ście dla tych sku…, że nie mam już pi­sto­le­tu! - mówi One­to­wi prof. Wi­told Kie­żun. Tak od­po­wia­da na sfor­mu­ło­wa­ny przez hi­sto­ry­ków Sła­wo­mi­ra Cenc­kie­wi­cza i Pio­tra Woy­cie­chow­skie­go za­rzut o agen­tu­ral­ność w cza­sach PRL.

 

[I pomyśleć, że z jednym z tych.... synów byłem prawie po imieniu, a też.. omawialiśmy konieczność uczciwej biografii pierwszego papieża – Polaka (św. Piusa X) . MD]

 

 

 

prof. Witold Kieżun

 

Foto: Leszek Szymański / PAP

Jacek Gądek: - Jak Pan od­bie­ra pu­bli­ka­cję "Do Rze­czy", w któ­rej hi­sto­ry­cy Sła­wo­mir Cenc­kie­wicz i Piotr Woy­cie­chow­ski piszą o Pana - jak opi­su­ją - agen­tu­ral­nej prze­szło­ści z cza­sów PRL?

Prof. Wi­told Kie­żun: - Po­twor­ne kłam­stwo. Przy­szli do mnie. Po­ka­za­li do­ku­men­ty. A ja im po­ka­za­łem swoje duże opra­co­wa­nie z 2002 r. "Ra­dziec­kie i pol­skie wła­dze bez­pie­czeń­stwa i ja". Przed laty do­rę­czy­łem je też mo­je­mu ser­decz­ne­mu przy­ja­cie­lo­wi mar­szał­ko­wi Sejmu prof. Wie­sła­wo­wi Chrza­now­skie­mu, a także mi­ni­stro­wi Wła­dy­sła­wo­wi Sta­sia­ko­wi. A także oso­bi­ście w cza­sie trzech spo­tkań z pre­zy­den­tem War­sza­wy Le­chem Ka­czyń­skim opo­wia­da­łem o jego za­war­to­ści. Ja współ­pra­co­wa­łem. Z Ame­ry­ka­na­mi.

Jak?

Mam ok. 450 stron do­ku­men­tów z pi­sa­ny­mi przez sie­bie in­for­ma­cja­mi o sy­tu­acji spo­łecz­no-po­li­tycz­nej w Pol­sce. Wy­sła­łem - do pa­ry­skiej "Kul­tu­ry" - też 12 opra­co­wań po 20 stron. Poza tym w ra­mach US Agen­cy In­for­ma­tion or­ga­ni­zo­wa­łem wy­mia­nę - ofi­cjal­nie - pra­cow­ni­ków na­uko­wych.

To skąd za­rzu­ty?

Skan­dal po­le­ga na tym, że oni (au­to­rzy "Ta­jem­ni­cy »Ta­mi­zy«" nt. Kie­żu­na w "Do Rze­czy" - red.) przy­szli i po­ka­za­li tylko wy­cią­gi z do­ku­men­tów. Ja z kolei prze­ka­za­łem im swoje ma­te­ria­ły. A mimo to red. nacz. Paweł Li­sic­ki pisze, że ja ni­cze­go nie ujaw­ni­łem.

A jak było?

Otóż moja współ­pra­ca z SB miała oczy­wi­ście cha­rak­ter po­zor­ny. A skoń­czy­ło się na tym, że gen. Ró­żań­ski pisał do szefa bez­pie­ki, że do War­sza­wy stale przy­jeż­dża prof. Sen­kier (dzie­kan z Seton Hall Ca­tho­lic Uni­ver­si­ty South Oran­ge), współ­pra­cu­ją­cy z CIA i w Pol­sce stale utrzy­mu­je kon­tak­ty z prof. Kie­żu­nem. A mie­siąc póź­niej po­ja­wia się za­wia­do­mie­nie, że Sen­kie­ra do War­sza­wy spro­wa­dził Kie­żun.

Potem otrzy­ma­łem cynk - wia­do­mość od Sen­kie­ra: ucie­kaj z całą ro­dzi­ną. Ucie­kam więc z Pol­ski. Ury­wam się cał­ko­wi­cie - i oka­zu­je się, że je­stem zu­peł­nie spa­lo­ny, tak samo jak We­so­łow­ska. Sen­kier po­in­for­mo­wał mnie, że jego siat­ka w War­sza­wie się spa­li­ła.

Potem za­czął Pan pracę w ONZ…

…przez pół­to­ra roku tam pra­cu­ję. Aż do­sta­ję we­zwa­nie do Ja­vie­ra Péreza de Cuéllara, se­kre­ta­rza ge­ne­ral­ne­go ONZ: na­tych­miast przy­jeż­dżaj do No­we­go Jorku. Oka­zu­je się, że w NY jest ol­brzy­mia de­mon­stra­cja na gma­chu ONZ w obro­nie We­so­łow­skiej. Ona z Ame­ry­ka­na­mi miała - w po­rów­na­niu do moich - kon­tak­ty mar­gi­nal­ne, ale była na tyle nie­prze­wi­du­ją­ca, że pra­cu­jąc tak jak ja w ONZ i jadąc do Mon­go­lii, za­trzy­ma­ła się po dro­dze na dwa dni w War­sza­wie, by spo­tkać się z matką. Zo­sta­ła wtedy aresz­to­wa­na i do­sta­ła sie­dem lat wię­zie­nia. Cuéllar po­wie­dział mi: w tej sy­tu­acji nie może Pan wra­cać do Pol­ski, a ja pod­pi­szę de­pe­szę, że jest Pan tak ważny, że musi tu zo­stać.

[Tygodnik publikuje obszerny tekst, w którym Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski ujawniają okoliczności i przebieg tej współpracy

Zobacz więcej  ]

Dla­cze­go?

Zda­rzył się je­dy­ny taki przy­pa­dek w hi­sto­rii ONZ: mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych PRL wy­sy­ła de­pe­szę do se­kre­ta­rza ONZ, że nie godzi się na pracę prof. Kie­żu­na w ONZ i że muszę być na­tych­miast od­wo­ła­ny, by wra­cać do kraju. Tak wy­glą­da­ła moja sy­tu­acja.

A tym­cza­sem w "Do Rze­czy" piszą, że nic nie ujaw­ni­łem. Otóż ujaw­nia­łem, jak wy­glą­da­ły moje kon­tak­ty z SB. Od razu ujaw­nia­łem to Ame­ry­ka­nom. Od­po­wie­dzie­li: be ca­re­ful. Ame­ry­ka­nie wie­dzie­li o każ­dym spo­tka­niu i za­in­te­re­so­wa­niu SB mną.

A wie Pan, na ja­kiej za­sa­dzie za­czą­łem "współ­pra­co­wać"?

Jak?

W 1973 r. kpt. Ta­de­usz Szlu­bow­ski za­pro­sił mnie pry­wat­nie i po­wie­dział: mój syn jest nie­sły­cha­nie zdol­ny, ale nie może się do­stać do In­sty­tu­tu Po­li­to­lo­gii, a dy­rek­tor po­li­to­lo­gii to mąż Pana dok­to­rant­ki. Jeśli Pan mi to za­ła­twi, to będę bar­dzo wdzięcz­ny.

I ja mu to za­ła­twi­łem. Mia­łem potem go - Szlu­bow­skie­go - w ręku, bo gdy­bym to ujaw­nił, to do­stał­by 10 lat wię­zie­nia. Dzi­siaj jego syn jest pro­fe­so­rem, zro­bił ka­rie­rę dzię­ki mnie.

Au­to­rzy pu­bli­ka­cji w "Do Rze­czy" cy­tu­ją różne do­ku­men­ty.

Do­ku­men­ty, które skła­da­li inni, Szlu­bow­ski prze­sy­łał jako do­ku­men­ty pi­sa­ne prze­ze mnie. Ja to wszyst­ko mam. I mogę to wy­ja­śnić. Zresz­tą wy­ja­śnia­łem już - do cho­le­ry cięż­kiej - w 2002 r. Wtedy Sta­siak sie­dział u mnie trzy go­dzi­ny i prze­ka­zy­wał swoją wie­dzę dalej - Le­cho­wi Ka­czyń­skie­mu.

A wra­ca­jąc…

Po roz­mo­wie, pod­czas któ­rej Szlu­bow­ski pro­sił mnie o pro­tek­cję dla syna, po­wie­dział, że bę­dzie zo­bo­wią­za­ny, gdy na­pi­szę, że zo­bo­wią­zu­ję się do za­cho­wa­nia w ta­jem­ni­cy ca­ło­ści prze­pro­wa­dzo­nej roz­mo­wy. I ja to na­pi­sa­łem. Bo zda­wa­łem sobie spra­wę z tego, że on był za­gro­żo­ny, gdy­bym to - proś­bę o pro­tek­cję dla jego syna - ujaw­nił. I ja, co chcia­łem, to wszyst­ko potem mo­głem zro­bić. Gdy opóź­nia­ło się wy­da­nie mi pasz­por­tu, to dzwo­ni­łem do niego i krzy­cza­łem: do cho­le­ry cięż­kiej, co wy ro­bi­cie, skurw…, szyb­ko da­waj­cie mi pasz­port! I on mówił: do­brze, zaraz pan do­sta­nie. Mia­łem go w ręku. Nawet Ame­ry­ka­nie się śmia­li. Ale potem oka­za­ło się, że kontr­wy­wiad PRL wy­krył moje kon­tak­ty z Ame­ry­ka­na­mi.

To, co Pan mówi, nie prze­ko­na­ło wy­mie­nio­nych hi­sto­ry­ków, któ­rzy o Panu na­pi­sa­li.

Z USA przy­wio­złem ory­gi­nal­ne do­ku­men­ty i wciąż je mam. Po­ka­zy­wa­łem je Cenc­kie­wi­czo­wi i Woy­cie­chow­skie­mu, ale oni nie chcie­li tego oglą­dać.

Co teraz?

Gdy­bym był młod­szy, to bym wy­stą­pił do sądu o ich uka­ra­nie, ale ja prze­cież mam 93 lata! Tra­ge­dia po­le­ga też na tym, że po tym, jak przy­szli i zo­sta­wi­li mi swoje ma­te­ria­ły, to do­sta­łem ataku.

To zna­czy?

Je­stem chory na tro­pi­kal­ną żółtą febrę. Do­sta­łem ataku. Mia­łem 40 st. C go­rącz­ki. Przez 12 go­dzin cały drża­łem. I nie mia­łem ni­ko­go obok sie­bie, bo prze­cież miesz­kam zu­peł­nie sam - moja żona zmar­ła. Nie mo­głem nawet do kogoś za­te­le­fo­no­wać. Całe szczę­cie, że prze­ży­łem do rana.

Ja je­stem śmier­tel­nie chory. Ale się nie po­ło­żę! Bo je­stem bo­jow­ni­kiem, żoł­nie­rzem Armii Kra­jo­wej i po­wstań­cem war­szaw­skim!

Polska jest w zagrożeniu. Trzeba robić wszystko, by budować poczucie patriotyzmu. Trzeba odwoływać się do naszej wspaniałej przeszłości, do bohaterstwa powstania warszawskiego, budować uczucie wobec kraju, bo jesteśmy cholernie zagrożeni! A oni robą wszystko, żeby to zniszczyć. Całe szczęście, że już nie jestem uzbrojony, bo bym nie wytrzymał! Całe szczęście dla tych sku…, że nie mam już pistoletu!

Teraz z Pana zdro­wiem jest do­brze?

Ja je­stem czło­wie­kiem sil­nym. Je­stem żoł­nie­rzem. Pięć lat sie­dzia­łem w pod­zie­miu. Byłem w od­dzia­le spe­cjal­nym. W cza­sie po­wsta­nia war­szaw­skie­go na swoim ka­ra­bi­nie ma­szy­no­wym za­no­to­wa­łem 42 Niem­ców. Mam re­kor­do­we osią­gnię­cie: je­stem je­dy­nym po­wstań­cem, który w jego cza­sie do­stał dwa awan­se i dwa naj­wyż­sze od­zna­cze­nia: Krzyż Wa­lecz­nych i Vir­tu­ti Mi­li­ta­ri. Do cho­le­ry cięż­kiej! Nigdy się tym nie chwa­li­łem! Ale nie dam się znisz­czyć tym ło­bu­zom!

Czyli komu?

Ja wiem, o co cho­dzi. To jest banda Pio­tra Zy­cho­wi­cza, która twier­dzi, że po­wsta­nie war­szaw­skie to była zbrod­nia, a jego do­wód­cy to agen­ci. Książ­ka "Obłęd '44" to skan­dal i bzdu­ra. "Pakt Rib­ben­trop-Beck" - też.  Ta banda ludzi chce znisz­czyć to, o co ja się w tej chwi­li biję! [bold –MD]

Pol­ska jest w za­gro­że­niu. Trze­ba robić wszyst­ko, by bu­do­wać po­czu­cie pa­trio­ty­zmu. Trze­ba od­wo­ły­wać się do na­szej wspa­nia­łej prze­szło­ści, do bo­ha­ter­stwa po­wsta­nia war­szaw­skie­go, bu­do­wać uczu­cie wobec kraju, bo je­ste­śmy cho­ler­nie za­gro­że­ni! A oni robą wszyst­ko, żeby to znisz­czyć - żeby zo­hy­dzić po­wsta­nie, żeby zo­hy­dzić nas! Całe szczę­ście, że już nie je­stem uzbro­jo­ny, bo bym nie wy­trzy­mał! Całe szczę­ście dla tych sku…, że nie mam już pi­sto­le­tu!

-----------------------

Od­no­szę wra­że­nie, że hi­sto­ria była tra­gicz­na.

Bo?

Pa­mię­tam, że ma­te­ria­ły wy­sy­ła­ne do Pa­ry­ża do "Kul­tu­ry" za­wsze pi­sa­łem ręcz­nie i da­wa­łem do prze­pi­sy­wa­nia. A do­sta­łem adres do świet­nej ma­szy­nist­ki na Pra­dze - nawet po­pra­wia­ła błędy. Z tego, co oni (Cenc­kie­wicz i Woy­cie­chow­ski) piszą o nie­któ­rych moich uwa­gach, to one były pi­sa­ne dla Pa­ry­ża.

A poza tym ist­nie­je obawa, że osoba w Pa­ry­żu, do któ­rej wy­sy­ła­łem swoje ma­te­ria­ły, też była agen­tem. Prof. Chrza­now­ski, gdy roz­ma­wia­li­śmy jakiś rok przed jego śmier­cią, po­wie­dział mi, że są takie po­dej­rze­nia. Wy­glą­da zatem na to, że w SB mieli ma­te­ria­ły wy­sy­ła­ne prze­ze mnie do Pa­ry­ża. A one były pi­sa­ne w swo­bod­niej­szym stylu. Pi­sa­łem tam np. o nad­uży­ciach kadry kie­row­ni­czej.

(RZ)

Zmieniony ( 28.09.2014. )