Metody GRU użyte w Polsce na masową skalę w okresie szokowej transformacji
Wpisał: Wojciech Błasiak   
08.10.2014.

Metody GRU użyte w Polsce na masową skalę w okresie „szokowej transformacji”

 

 

Z książki: Wojciech Błasiak „Siedem dni ze STANEM TYMIŃSKIM . Codzienność z szokową transformacją w tle”

 

[odnośniki do literatury – w książce. Tu pomijam. Md]

Wydawca Wojciech Błasiak, Dąbrowa Górnicza 2014 [cena 32. - z wysyłką md] , siedemdni97@gmail.com

 

 

W jaki jednak sposób jeden centralny ośrodek kierowania szokową transfor­macją mógł tak skutecznie, i to w sposób skoordynowany w czasie i przestrzeni, na nią wpływać? Otóż komunistyczne i postkomunistyczne wojskowe służby spec­jalne w Polsce posłużyły się metodami i technikami wypracowanymi przez sowiecki wywiad wojskowy GRU, w jego wojnach psychologicznych ze społeczeństwami i państwami Zachodu. Te metody i techniki opisał były wysoki oficer sowieck­iego wywiadu GRU, występujący pod pseudonimem Władimir Wołkow, w książce "Montaż”.

[Tu montaż jest piętrowy: Vladimir Volkoff to oficer DST – francuskiego kontr-wywiadu,  w młodym wieku przeszedł ”na emeryturę” i stał się jednym z najlepszych –ale francuskich – pisarzy. Oczywiście przemilczany przez postępową kadrę francuskich pisarzy – agentów... A wiedzę miał od oficerów GRU – przez siebie przewerbowanych. Mirosław Dakowski]

 

Użyto ich w Polsce na masową skalę w okresie szokowej transformacji. I używa się ich po dziś dzień. Potwierdza to pośrednio dyrektywa szefa komunisty­cznej policji i służb specjalnych Kiszczaka, wydana jeszcze w lutym 1989 roku na posiedzeniu kierownictwa MSW. „Służba Bezpieczeństwa może i powinna - mówił wtedy Kiszczak - kreować różne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie głęboko infiltrować istniejące gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, muszą być one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnić operacyjne możli­wości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i kierowania ich polityką".

W psychospołecznym demontażu polskiego społeczeństwa wystąpiły cztery grupy aktorów, a oprócz tajnego ośrodka prowadzącego była to i jest nadal agen­tura wpływu, pudla rezonansowe oraz ośrodki wspomagające.

Zasadniczym instrumentem tego demontażu w rękach ośrodka prowadzącego była, a i nadal jest, agentura wpływu. Agentura wpływu to poszczególne wpływowe osoby uznawane za autorytety oraz osoby ulokowane celowo w kluczowych insty­tucjach państwa i gospodarki oraz mediów i nauki, ale także same instytucje, media i organizacje, a nawet partie polityczne. Agenci wpływu działają tu pod przykryciem jako politycy, dziennikarze, publicyści, artyści, naukowcy czy menadżerowie gos­podarczy. Ich celem jest oddziaływanie na funkcjonowania państwa i gospodarki poprzez wpływ na podejmowanie decyzji. I tym celem jest również oddziaływanie na opinię publiczną społeczeństwa czy poszczególne jego grupy i środowiska społeczne dla formowanie ich opinii, a szerzej oddziaływania psychospołecznego zgodnie z interesem ośrodka prowadzącego.

Wykonują zadania zlecane przez ośrodek prowadzący - od podejmowania i wpływania na decyzje, po uzasadnianie, motywowanie i opiniowanie. Szczególnie ważną rolę odgrywała tu i odgrywa medi­alna agentura wpływu, umożliwiająca skuteczną dezinformację opinii publicznej na przestrzeni kilkunastu lat i realizująca ukryte funkcje cenzorskie. Ta komunistyczna i postkomunistyczna agentura wpływu oparta była na agentach i tajnych współpra­cownikach, tak cywilnych, jak i wojskowych służb specjalnych komunistycznej Pol­ski. Pod koniec lat 80-tych sama tylko agentura policyjna służb cywilnych liczyła około 90 tys. agentów. Agentura służb wojskowych ulokowana w kluczowych instytucjach krajowych liczyła w 1990 roku 2,5 tys. osób. I część tej agentury policyjnej, tak cywilnej, jak i wojskowej, została przekształcona w krajową agenturę wpływu.

Bezpośrednie podporządkowanie komunistycznych służb specjalnych Związ­kowi Sowieckiemu zostało zasadniczo zmienione przez przejęcie części tych służb, poczynając od 1989 roku, przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych. Można przypuszczać, że w rozparcelowywaniu komunistycznych służb specjalnych PRL-u wzięły udział również służby specjalne innych państw, a nade wszystko wywiad i kontrwywiad niemiecki oraz izraelski. Przejęcie zaś części tych służb przez obce państwa, a przede wszystkim USA i RFN oraz Izrael, oznaczało więc przejęcie ich agentur wpływów.

Ponieważ agentury te uczestniczyły w tworzeniu elit polity­cznych w Polsce, poza Rosją również Stany Zjednoczone, Niemcy i Izrael uzyskały możliwość bezpośredniego wpływu na przebieg transformacji. Stworzono więc sytuację umożliwiającą bezpośredni już wpływ na proces szokowej transformacji polskiego komunizmu nie tylko przez rządy Związku Sowieckiego i Federacji Rosy­jskiej, ale również przez rządy USA i RFN. Mieliśmy więc do czynienia, i mamy nadal, nie tylko z długim ramieniem Moskwy lecz również na pewno z długim ramieniem Waszyngtonu i prawdopodobnie z długim ramieniem Bonn i Berlina. Wskazuje na to fakt, iż od 1989 roku polskie elity polityczne i polskie partie polityczne w sposób znaczący albo proruskie, albo propruskie, albo projankeskie. Zostały bowiem naszpi­kowane nie tylko rodzimą, ale i obcą agenturą wpływu.

Dlatego wojna o lustrację była w Polsce po 1989 roku, i nadal jest, tak zacięta politycznie. Była to bowiem i jest wojna o kluczowy instrument politycznego odd­ziaływania. I pomimo częściowej lustracji i ujawnieniu części byłej komunistycznej agentury cywilnej ulokowanej choćby w postsolidarnościowych partiach polity­cznych, rdzeń tej agentury został ukryty w archiwum akt zastrzeżonych Instytutu Pamięci Narodowej. Jest tam około 2 tys. teczek tajnych współpracowników komu­nistycznych służb specjalnych, z kluczowego okresu przygotowań do transformacji, czyli lat 1986 - 1989. Nie ma do nich dostępu nawet szef IPN.

Kolejnym elementem tej struktury dezinformacji i demotywacji są pudła rezo­nansowe. Pudla rezonansowe to zarówno poszczególne osoby, typu dziennikarze, publicyści, tzw. celebryci czy politycy, jak i media oraz instytucje rozpowszechni­ania informacji. Ich rola polega na powtarzającym rezonowaniu informacyjnym wytworzonych obrazów i interpretacji, bez wiedzy o ich źródłowym pochodzeniu i intencjach. Motywy tego nagłaśniania to zarówno chęć różnorodnych, a niezwykle obfitych profitów, jak i zwykła poprawność polityczna czy próżność. Skala motywów rozpościera się więc od codziennych przyziemnych korzyści, aż po motywację uży­tecznych idiotów, mówiąc językiem Lenina.

Ośrodkiem prowadzącym było niejawne centrum sterujące, ulokowane wewnątrz wojskowych służb specjalnych. Jego tajność była warunkiem elemen­tarnym skuteczności dezinformacji i demotywacji społeczeństwa. Zastosowano tu zasadę chińskiego wodza Sun Tzu, iż - "Przede wszystkim powinno się unikać przybrania kształtu, który mógłby być precyzyjnie opisany. Jeśli się wam to pow­iedzie, uodpornicie się na spojrzenia najprzenikliwszych szpiegów i nawet najlepsze umysły nie będą w stanie przygotować zwróconych przeciwko wam planów".

To dlatego dla dezawuowania i niszczenia informacyjnego faktów ujawni­ania ukrywanych przed społeczeństwem działań i dezawuowania tych, którzy je ujawniali, używano stale i używa się nadal formuły spiskowej wersji historii.

Mówiąc obrazowo, pierwszym zadaniem diabła na Ziemi jest stałe przekonywanie, że diabły nie istnieją, a każdy kto mówi o diabłach, jest wyznawcą diabelskiej teo­rii historii. I pierwszym zadaniem prowadzących ukrywane przed społeczeństwem działania, jest stałe przekonywanie, że ukrywanie przed społeczeństwem działań, w tym ukryte, celowe i zorganizowane wywieranie na nie wpływu, nie istnieje, a każdy kto twierdzi inaczej, jest wyznawcą spiskowej teorii historii, czy też spiskowej teorii dziejów. To dlatego jeden z głównych uczestników wdrożenia ukrywanego przed polską opinią publiczną planu Sorosa-Sachsa, Michnik, ogłosił w grudniu 1989 roku, że spiskowa wersja historii, mówiąca o zmowie elit w Magdalence i przy Okrągłym Stole, jest po prostu "aberracją umysłową".

Dowód na zasadność tezy o istnieniu ukrytej grupy prowadzącej transformację co najmniej przez kilkanaście lat, w formie społecznej czarnej dziury i jej formule ukrytego panowania społecznego, przeprowadziłem w swojej analizie procesu restrukturyzacji polskiego górnictwa węgla kamiennego w latach 1989 - 2003. Jest w niej dowodzona teza, iż tzw. restrukturyzacja górnictwa węgla kamiennego w Polsce po roku 1989, była celową likwidacją potencjału wydobywczego rentow­nego ekonomicznie polskiego górnictwa. Rzeczywistym bowiem, a ukrywanym jej celem, było wyeliminowanie Polski jako wielkiego eksportera węgla kamiennego z rynków światowych w interesie głównych konkurentów polskiego węgla czyli przede wszystkim USA, Australii, Kanady i RPA. Tezę tę, już w 1990 roku jako jedyny głosił doc. Kraus.

Był to program restrukturyzacji opracowany przez Bank Światowy, a de facto departament handlu rządu USA, a realizowany w latach 1989 - 2003 przez kolejne polskie rządy, zarówno postsolidarnościowe, jak i postkomunistyczne. Chodziło o przejęcie tradycyjnych polskich rynków zbytu, w tym nade wszystko w Europie, gdzie polski węgiel był konkurencyjny ze względu na rentę transportową [czyli: „blisko, więc tanio”.  MD] . Gra szła o 1 do 1,5 mld USD rocznie uzyskiwanych przez Polskę z eksportu węgla. Polska, w zamierzeniach Banku Światowego, miała zostać na trwale wyeliminowana jako wielki eksporter ze światowych, a szczególnie europejskich rynków węgla kamien­nego i przekształcić się w importera węgla netto. W rezultacie tej niszczącej restruk­turyzacji Polska z wielkiego eksportera światowego węgla kamiennego na poziomie ponad 30 mln ton w 1990 roku, stała się ostatecznie od 2008 roku jego importerem netto w wysokości ponad 10 mln ton. Bezpośrednie i pośrednie straty ekonomiczne, w długookresowym horyzoncie czasu, szacuję na rząd kilkuset miliardów złotych.

Punktem wyjścia niszczenia ekonomicznego i fizycznego polskiego górnictwa węgla kamiennego był również plan Balcerowicza, w którym założono, że urzędowe ceny węgla będą kotwicą inflacji. Tak jak i w przypadku stałego kursu dolara, rzeczy­wisty cel był inny i ukryty. Narzucone ceny urzędowe poniżej kosztów wydobycia uczyniły wydobycie węgla kamiennego nierentownym finansowo już na starcie, mimo obiektywnej wysokiej rentowności ekonomicznej. I w następnych latach stale w sposób celowy utrzymywano ceny zbytu węgla dla energetyki poniżej kosztów jego wydobycia.

To celowo tworzone zadłużenie kopalń, było następnie argumentem na rzecz ich fizycznej likwidacji. Kopalnie niszczono fizycznie zasypując szyby wydobywcze czy zamulając przygotowane do wydobycia pokłady węgla. Kopalń nie zatapiano tak jak w Wielkiej Brytanii, czy w II Rzeczypospolitej. Kopalnię zatopioną można bowiem szybko przywrócić do życia. Kopalnie z zasypanymi szybami wydobywc­zymi i zamulonymi i zasypywanymi pokładami wydobywczymi - już nie.

Szczegól­nie wielkiej dewastacji dokonał rząd Jerzego Buzka i Leszka Balcerowicza w latach 1998 - 2001. W ramach programu autorstwa Andrzeja Karbownika i Janusza Stein­hoffa zlikwidowano 24 kopalnie, ograniczając wydobycie o 32 mln ton i zwalniając z pracy blisko 100 tys. górników. Opinia publiczna była poddana stałej dezinfor­macji o nierentowności wydobycia węgla w Polsce, konieczności zamykania kopalń i zwalniania górników. Nieformalna cenzura była tak szczelna, że przez kilkanaście lat z rzędu nie istniała jakakolwiek możliwość dotarcia do opinii publicznej z prawdą o tym, jaki był rzeczywisty cel tej niszczycielskiej restrukturyzacji.

Proces niszczenia górnictwa był realizowany przez wszystkie rządy postsolidar­nościowe i postkomunistyczne, aż do 2004 roku. Wtedy to eksplozja światowych cen węgla rzędu stu kilkudziesięciu procent w okresie półrocznym, czyniła absur­dalnymi wszelką argumentację o nierentowności wydobycia węgla w Polsce. Proces ten był realizowany mimo protestów społecznych w kopalniach, organizowanych głównie przez Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80".

 Skuteczna zaś kontrola polityczna i medialna programu restrukturyzacji przez kilkanaście lat, mimo zmie­niających się również personalnie rządów postsolidarnościowych i postkomunisty­cznych, pozwala sformułować tezę o istnieniu jednego i tego samego ośrodka sterującego restrukturyzacją. Ośrodka wykorzystującego na skalę państwa ukrytą sieć wewnętrznej agentury wpływu, działającej pod przykryciem w systemie gos­podarczym, politycznym i medialnym. I to za jej pośrednictwem można było spra­wować tak skuteczną długofalową kontrolę nie tylko restrukturyzacji górnictwa, lecz i całości przekształceń gospodarczych, w tym szczególnie własnościowych, w warunkach formalnej demokracji politycznej i wolności słowa.

Ośrodkami wspomagającymi stały się, w specyficznie polskich warunkach, trzy środowiska polityczne, w tym dwa postsolidarnościowe. Pierwszym było śro­dowisko skupione wokół kierownictwa nowego 'NSZZ "Solidarność'; utworzone przez grupę Wałęsy ostatecznie w 1989 roku, a spersonifikowane jego osobą.

Drugim było szeroko rozumiane środowisko polityczne skupione wokół redakcji "Gazety Wyborczej'; a spersonifikowane osobą jej redaktora naczelnego Michnika.

Te dwa ośrodki wspomagające miały swe własne autonomiczne cele, interesy I motywy, aczkolwiek nie da się określić na ile były pod obcym wpływem czy kon­trolą zewnętrzną. Oba postsolidarnościowe środowiska były beneficjentami politycznymi i ekonomicznymi szokowej transformacji. Zostały wyniesione na scenę polityczną i gospodarczą układem Okrągłego Stołu i porozumieniami w Magdalence, lokując się w establishmencie politycznym i gospodarczym Polski w trakcie Szokowej transformacji komunizmu w Polsce. Funkcjonowały one w dyskretnej sym­biozie z centralnym ośrodkiem prowadzącym, który je ochraniał i wspierał propa­gandowo poprzez swoją agenturę wpływu. Z kolei ośrodki wspomagające chroniły ośrodek prowadzący, osłaniając informacyjnie, politycznie, w tym i parlamentarnie, jego działania.

Tym należy tłumaczyć blokowanie procesu lustracji komunistycznej agentury i ochronę legislacyjną działalności postkomunistycznych służb spec­jalnych wojska. To dlatego Michnik publicznie nazywał Kiszczaka "człowiekiem hon­oru” a do przeciwników politycznych Jaruzelskiego wykrzykiwał: - "Odpieprzcie się od generała!”

Trzecim ośrodkiem wspierającym szokową transformację była partia komu­nistyczna PZPR oraz jej następcy, w postaci postkomunistycznej socjaldemokracji, a także polityczni satelici z ZSL oraz jej następcy z PSL, w roli głównej. Jego reto­ryka polityczna, dystansująca się okresami od neoliberalnego programu szokowej transformacji, nie przeszkadzała mu w pełnej i konsekwentnej jego realizacji w sytu­acji, gdy dochodził do władzy politycznej w 1993 i 2001 roku. Postkomunistyc­zny ośrodek wspierający był, jak wskazują okoliczności sprawowania przez niego rządów, bezpośrednio podporządkowany ośrodkowi prowadzącemu.

Zmieniony ( 09.10.2014. )