Medyczne - i anty-medyczne - usiłowania depopulacji świata | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
30.09.2009. | |
[umieszczam tu, bo to trochę inne spojrzenie na "Grypę666". Polemika patrz: http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1417&Itemid=53 MD „Medyczne” - i anty-medyczne - usiłowania depopulacji świataI. ‘Świńska grypa’ jako Spisek tego świata możnych Szwajcarski tygodnik „poza kioskowy” Horisons et débats, w swym numerze z 24 sierpnia br. na swej pierwszej stronie wielkimi literami zaanonsował iż „Jane Burgermeister zamierza wstąpić na drogę sądową przeciw Światowej Organizacji Zdrowia oraz przeciw ONZ z oskarżeniem o bioterroryzm oraz zamiar popełnienia masowych morderstw”. Powyższa, publikowana w czterech językach gazeta – w której przed dwoma latami pisałem o zagrożeniu dla Europy jakie niesie planowana przez USA instalacja w Polsce „antyirańskiej” tarczy – tym razem poinformowała swych abonentów, iż rzeczona austriacko-irlandzka dziennikarka „ostrzega świat, iż jest przygotowywana największa w historii ludzkości zbrodnia. … W dossier swego oskarżenia Burgermeister prezentuje dowody, poczynań bio-terrorystycznych gwałcących prawo amerykańskie, przez grupę działająca z terytorium Stanów Zjednoczonych, pod dyrekcją międzynarodowych bankierów kontrolujących Federalną Rezerwę (drukowania dolarów), a także Światową Organizację Zdrowia, ONZ i NATO. Ten akt bioterroryzmu ma na celu masowe ludobójstwo ludności USA, poprzez użycie wirusa grypy celowo genetycznie zmodyfikowanego aby wywoływać zgony.” (Patrz także www.youtube.com/watch?v=rq7VTqZBLnI – niedawno zrealizowany w Wiedniu przez mego kolegę z Krakowa, Marka Podleskiego wywiad Piotra Beina z Jane Burgermeister) Otóż znam osobiście redakcję szwajcarskiego tygodnika Zeit-Fragen, która dała się „wpuścić” w teorię samo-zabójstw narodów gospodarczo najbardziej rozwiniętych, w tym także wyniszczenia ludności Szwajcarii za pomocą jej własnego, wojskowego „pospolitego ruszenia” – co musi dać efekt obłąkańczego zachowania się zmilitaryzowanych ojców rodzin, pomagających wysyłać na tamten świat swe żony oraz dzieci. (Coś podobnego się już przydarzyło, pod koniec wieku XX w Szwajcarii i Francji na małą skalę, w przypadku popełniających zbiorowe samobójstwo sekt religijnych.) Znam także poglądy wymienionych powyżej, wychowanych w USA i w Kanadzie mych młodszych kolegów „strachliwców”, którzy zorganizowali para-apokaliptyczny polski blog „grypa666”. Od blisko 40 lat jestem także świadomym, iż tak zwane „władze świata” planują zmniejszenie zaludnienia naszej planety do około 2 miliardów, sam o takim planie „Klubu Rzymskiego” pisałem już w paryskiej „Kulturze” w sierpniu 1971 roku, w artykule „Freedom on Freeway”, a więc już przed 38 laty! Ale od planów rozmaitych ekskluzywnych „klubów” (ostatnio „Bildberga”) do ich realizacji droga daleka i wyraźnie „pod górkę”: od roku 1970 ludność świata (ale nie Polski, ani Europy) zdążyła się bowiem prawie podwoić. Co więcej, po głębszym zastanowieniu się nad poczytalnością zarówno władz ŚOZ/WHO, jak i osób oskarżających tę organizację o planowane „masowe ludobójstwo ludności USA”, zacząłem dostrzegać, że gdyby przypadkiem „plan” WHO/OMS, dał rezultaty takie, o jakie go posądza Jane Burgermeister oraz Piotr Bein, to przecież by była dla reszty świata prawdziwa uciecha! Bo proszę sobie tylko wyobrazić. Po zaszczepieniu się – w pierwszej kolejności – żołnierzy US Army, mających pomagać w przeprowadzeniu masowych szczepień na terenach kontrolowanym przez USA, ta najpotężniejsza Armia Świata rozchorowałaby się i w znacznej mierze wymarła. [Ależ, Marku, żołnierzom można dać inną szczepionkę, np. placebo! MD]. Czyż od razu nie odzyskałyby w ten sposób wolności dwa duże narody środkowej Azji, mianowicie Irak i Afganistan, na które USA w ostatnim dziesięcioleciu, pod fałszywym pretekstem, napadły? A i polscy zawodowi żołnierze, obecnie samo-uwięzieni w górskich pustyniach Afganistanu, nie skorzystali by z tej okazji, by porzucić „w Azji” swe Rosomaki i by w miarę bezpiecznie, na ile na to zezwalają nowo zakupione transportowce CASA, powrócić do kraju, do swych żon ukochanych? A gdyby przeciętni mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, stanowiący zaledwie 5 procent ludności świata, dokonali swego, ponoć w tajemnicy przygotowanego przez WHO/OMS samobójstwa, to czyż zużycie ropy, węgla oraz gazu na świecie nie zmniejszyłoby się od razu aż o całe 25 procent i o podobny procent zmniejszył by się „efekt cieplarniany”, wywołany obecnym nadmiarem w atmosferze CO2.? I czy Kontynent Północnoamerykański by trochę nie odetchnął od ucisku PONAD MILIARDA SAMOCHODÓW, quadów i skuterów śnieżnych oraz wodnych gwałcących i zatruwających obecnie jego ziemię? Gdy zaś masowy, ponoć zaplanowany przez WHO/OMS, pomór zlikwiduje w USA tak zwanych podatników, to i „wybrany przez Boga” wojowniczy Izrael też zrobi się od razu pokorniejszy na Bliskim Wschodzie: bo gdy ten biblijny „nowotwór państwowy” zbiednieje, to i Rosjanom przestanie się opłacać udawać, że są Żydami, by wyrwać się do tego „Raju” odgrodzonego od reszty Palestyny obecnie tysiąckilometrowym, wysokim na 8 metrów żelbetonowym murem! No i oczywiście wraz z samo-zagładą USA plajtę na świecie zrobi sieć zakładów żywienia zbiorowego Mac Donalda, King Burgera oraz Kentucky Fried Chicken, co automatycznie poprawi stanu zdrowia „ocalałej od szczepień” reszty tego świata mieszkańców! W tym także i mieszkańców Polski, której główny epidemiolog już pod koniec sierpnia przez Polskie Radio zapowiedział, że jak epidemia grypy u nas nie wybuchnie w ciągu 2 tygodni po powrocie młodzieży do szkół, to żadnych obowiązkowych szczepień nie będzie, chociażby z tego względu, że ewentualne szczepionki jeszcze nie są przetestowane. Czyli u nas jest nieźle z przytomnością umysłową medycznego establishmentu, a to co wyprawiają Anglosasi za Atlantykiem i za Kanałem La Manche, winno obchodzić tylko tych, którzy się tam nieopatrznie „za plastykowym chlebem” samo-wyeksportowali. II. Walka ruchu „obrońców życia w USA” ze szczepieniami i z… aspiryną Jeśli zaś przypomnimy sobie, w jaki sposób ludzkość „wygrała” z chorobami zakaźnymi wywoływanymi przez mikroby, to odpowiedź przychodzi od razu – właśnie poprzez masowe, obowiązkowe szczepienia w skali całego globu. Jak czytałem, dzięki szczepieniom przeciw tylko ospie, jak pieczołowicie wyliczyli to statystycy OMS/WHO, ludność świata zwiększyła się w ostatnim stuleciu aż o 350 milionów osób, czyli o populację prawie równą ilości mieszkańców Stanów Zjednoczonych! A zatem jaka jest PRAWDZIWIE SKUTECZNA METODA planowanego przez „Pana Świata” (Bildberg, Wall Street, MFW, etc.) zmniejszenia na świecie „niepotrzebnej” ludności? Czyż nie polega ona właśnie na propagowanym przez mego kolegę Piotra Beina i niektórych uczestników spotkania w 2006 roku grupy „Zeit-Fragen” w Szwajcarii, wycofaniu się z praktyki obowiązkowych szczepień, na odrzuceniu przez „antylekarzy” znanych i sprawdzonych od dziesięcioleci najbardziej popularnych leków, oraz na radykalnym zerwaniu z zasadami higieny, które bardzo utrudniają rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych? Przecież najefektywniejszym sposobem na ograniczenie – w skali masowej – przyrostu ludności jest jej programowe niedożywianie, organizowanie sztucznych kryzysów gospodarczych, pozbawiających środków do życia miliony prostych ludzi, zrywanie, przez konieczność emigracji „za chlebem” więzów rodzinnych oraz narodowych, połączone z finansowym ograniczaniem powszechnego dostępu do służb medycznych, oraz upajaniem ludzi „niepotrzebnych” za pomocą narkotyków oraz wódki. Tak, jak to robili „pobożni” Amerykanie w stosunku do eksterminowanych przez nich Indian w XIX wieku i jak to zrobili następnie bankierzy Wall Street w okresie Wielkiej Depresji lat 1930 kiedy to, według statystyk demograficznych, „znikło” w USA ponad siedem milionów, pozbawionych nagle środków do życia, mieszkańców tego „super” kraju. Jak twierdzi cytowany powyżej profesor Bernard Debré, także niedawne, wywołane wirusem H1N1, liczne zgony w Meksyku na początku obecnego roku dotyczyły głównie biednych, chronicznie niedożywionych i lubiących się (jak pamiętam) upijać młodych tamtejszych robotników zatrudnionych na gigantycznej, pełnej świńskich odchodów oraz trupów padłych zwierząt, farmie niesławnie znanego i w Polsce koncernu Smithfield Food koło Veracruz na południu tego kraju. Podobna była (niedożywienie, brak higieny, wódka), zapewne też współ-przyczyna kilkunastu zgonów, przed dwoma laty, w schronisku dla bezdomnych w Grudziądzu, gdzie testowano szczepionki przeciw wirusowi H5N1 firmy Nowartis. To co napisałem powyżej nie jest bynajmniej moją hipotezą, ale NAJZWYKLEJSZYM PROGRAMEM DZIA?ANIA, REALIZOWANYM PRZEZ NIEKTÓRE „CHARYTATYWNE” ZACHODNIE ORGANIZACJE LEKARSKIE. Odejście od standardowych przeciwdziałań epidemiom stało się nagle „modne” wśród młodych naiwnych lekarzy, wysyłanych do republik post-radzieckich w latach 1990 przez organizację „Lekarzy bez granic (rozsądku)”, założoną przez byłego żydowskiego komunistę, a następnie francuskiego ministra zdrowia i zasłużonego dla „wolności” Kosowa polityka, Bernarda Kouchnera. Jak relacjonował mi to listownie mój młodszy kolega, genewski lekarz Jean-Pierre Stamm (z którym na me 51 urodziny zjeżdżałem w czerwcu 1993 roku na nartach ze szczytu Mont Blanc), gdy wkrótce po tym naszym wyczynie w Alpach, pojechał on na „misję” do Uzbekistanu, to jego zadaniem była restrukturyzacja „przestarzałych” sowieckich szpitali i przychodni, gdzie wszystko było bezustannie dezynfekowane lizolem i zamiana tych lecznic w „szpitale otwarte”, otwarte oczywiście na wszelkie formy infekcji. (Właśnie w tym okresie, w mym rodzinnym Krakowie, tak zwana „Biała Klinika” przy ulicy Kopernika stała się szpitalem „otwartym” na gronkowca, który zabił, w dwa dni po banalnej operacji łękotki, mego kolegę, Piotra Malinowskiego, ówczesnego naczelnika TOPR-u.) I nie trudno się domyślić, że „restrukturyzowana”, w ten zalecany przez „lekarzy bez granic rozsądku” sposób, służba medyczna republik byłego ZSRR (a także i byłych „demoludów”) dość istotnie się przyczyniła do tego, że zaczęły te państwa tracić nagle miliony swych uprzednich mieszkańców: na Ukrainie, gdzie wpływy „amerykańskie” w ciągu ostatnich kilkunastu lat były najsilniejsze, ubyło w tym okresie blisko 15 procent ludności, czyli dwukrotnie więcej niż w czasie głodu na Ukrainie w pierwszych latach 1930; podobnie wyglądają dane demograficzne Gruzji, Rosji, Bułgarii i krajów bałtyckich. A i w Polsce dzisiaj rodzi się, a następnie mieszka i pracuje w kraju, o kilka milionów mniej Polaków, niż za ponoć złowrogich czasów „komuny”, kiedy to praca dosłownie „leżała na ulicy” i o to, czy będzie się miało pieniądze by coś kupić do jedzenia, nikt się przecież nie martwił. Sądząc po dostępnym w wydaniu internetowym Current Concerns (www.currentconcerns.ch/index.php?id=850 ) skrócie 69 stronicowej epistoły jaką pani Burgermeister wystosowała do austriackiego oddziału FBI (amerykańskiego odpowiednika naszego CBA, który wsławił się spiskiem przeciw Andrzejowi Lepperowi, oskarżanego o „odchylenie antyamerykańskie”*), to ta dziennikarka najwyraźniej znajduje się pod „niewidzialnym wpływem” kouchnerowskich „lekarzy bez granic rozsądku”, którzy zalecili memu szwajcarskiemu koledze „refomować” służbę medyczną Uzbekistanu. Burgermeister poinformowała bowiem FBI, między innymi, o tym, że: „Są dowody na to, że grypa hiszpańska 1918 roku była spowodowana szczepieniami**; należy dołączyć do tego raport dr Jerry Tennanta, przekonanego że rozpowszechnione użycie aspiryny w okresie zimy, bezpośrednio po końcu Pierwszej Wojny Światowej, było być może dodatkowym czynnikiem który przyczynił się do rozwinięcia się pandemii, poprzez obniżenie wydolności systemu odpornościowego i obniżanie gorączki, co zezwalało wirusowi grypy się rozmnażać. Zarówno Tamiflu jak i Relenza też obniżają temperaturę ciała i mogą zatem być uważane jako środki ułatwiające rozpowszechnianie się pandemii.” Otóż aspiryna – praktycznie jedyny lek, jaki wraz z witaminą C czasem zażywam od lat blisko 50 – rzeczywiście obniża temperaturę gorączkującego ciała, zmniejszając wydajność walki organizmu z infekcją, która to „walka wewnętrzna” jest źródłem podwyższonej gorączki chorego. Jednak ten znany od dziesięcioleci chemiczny „kij uspakajający” ma dwa końce: dość często się bowiem zdarza, że „przegrzanie” organizmu w trakcie zwalczania infekcji jest tak duże, iż zainfekowana osoba po prostu tego nie wytrzymuje. Choć nie znam statystyk OMS w tym zakresie, to mogę się założyć [tu potrzebna precyzja, Autorze!! md] , że stosowana od blisko stu lat aspiryna (a później także nasza polopiryna, oraz polecany przez profesora Debré paracetamol)), co najmniej dziesięciokrotnie zwiększyły przeżywalność stanów bardzo wysokiej gorączki, w porównaniu z okresem gdy te leki nie były znane. Także i Tamiflu*** jest rodzajem środka dezynfekującego i nie-stosowanie tego preparatu w wypadku zakażenia wirusem grypy można porównać do skutku nie-dezynfekcji brudnej rany za pomocą jodyny względnie wody utlenionej. Mówiąc językiem laika, pod pretekstem obrony mieszkańców USA przed Zagładą, poprzez gorączkowe zwalczanie szczepień ochronnych oraz zwalczanie wypróbowanych od dziesięcioleci środków przeciw gorączkowych i odkażających, pani Burgermeister stara się popularyzować wymyślone przez kouchnerowskich „lekarzy bez granic rozsądku” metody rozpowszechniania chorób i wywołanych tymi chorobami przedwczesnych zgonów.
* Andrzej Lepper jako wicepremier RP otwarcie występował przeciw instalacji amerykańskiej „tarczy antyrakietowej” w Polsce, a wcześniej, w roku 2000, zorganizował w Warszawie, wespół z Fundacją Rodziny Kennedych, konferencję na temat „Przyjaznej zwierzętom hodowli”, w trakcje której pokazywano zdjęcia strasznych spustoszeń w południowych stanach USA jakie dokonała powódź, która zalała hodującą ponad tysiąc świń farmę koncernu Smithfield Food, zatruwając tysiące hektarów ziemi toksycznymi odchodami oraz martwymi ciałami potopionych zwierząt. W tym okresie Smithfied planował wykupić polski koncern „Animex” i zainstalować swe świńskie superfarmy w Polsce. To właśnie na jednej z takich super-farm Smithfielda wybuchła w Meksyku epidemia świńskiej grypy, o której tutaj piszemy. **Rozpowszechniane obecnie w internecie teksty „w stylu Jane Burgermeister” podają na przykład taką informację : „« Grypa « hiszpańska » z roku 1918 pochodziła z USA. Zrodziła się ona w (amerykańskich) obozach wojskowych Pierwszej Wojny Światowej, jako rezultat kampanii szczepień przygotowanych w laboratoriach (koncernu farmaceutycznego) Rockefellera, i zastrzyków żołnierzy, obu walczących stron, szczepionką przeciwtyfusową, produkowaną od roku 1916 w chińskich fabrykach poprzez wstrzykiwanie świniom wszy zebranych z osób zarażonych. Żołnierze zaczynali chorować po takich zastrzykach na chorobę nazwaną początkowo „infekcja para-tyfusowa”, charakteryzująca się mdłościami, wymiotami, biegunkami i śmiertelnym zapaleniem płuc”. źródło: The horrors of vaccinations - Higgins, 1921”. Przeglądałem dostępną w Internecie kopię tej starej książki (http://www.drcarley.com/Horrors_of_Vaccination_Exposed.pdf ) i jest ona, według mnie, całkowicie powierzchownie napisana, nic w niej oczywiście nie ma o chińskich fabrykach Rockefellera, które wyprodukowane w nich szczepionki powolnymi parostatkami dowoziły, przez dwa Oceany, do Niemiec będących w stanie wojny z USA. I na takich „źródłach” jest wzorowana cała, omawiana tutaj, epistoła pani Burgermeister - MG) ***Jak działa preparat Tamiflu? Substancja czynna preparatu Tamiflu, oseltamiwir, działa w szczególności na wirusa grypy, blokując niektóre enzymy, zwane neuramidazami, znajdujące się na jego powierzchni. Po zablokowaniu neuramidaz wirus nie może się rozprzestrzeniać. (www.emea.europa.eu/humandocs/PDFs/EPAR/tamiflu/136102pl1.pdf ) Oznacza to, że wirus grypy zostaje pozbawiony umiejscowionego na jego powierzchni „klucza” zezwalającego na wniknięcie zawartego w tym wirusie DNA do komórek eksponowanych na tego wirusa tkanek, w których jądrach następuje namnożenie wirusowego DNA. A zatem wirus grypy, którego białkowa „kapsułka” została zaklejona przez molekuły oseltamiwiru, nie jest zdolny wywołać, charakteryzującego się podwyższoną gorączką, stanu zapalnego w tkankach do których się on przedostał. Tamiflu działa zatem podobnie do jodyny, która poprzez zabicie większości znajdujących się w świeżej ranie bakterii, znacznie ogranicza stan zapalny w rejonie rany i przyspiesza jej gojenie się - MG.
III. Rola FBI (i CBA) w „miękkim lądowaniu” wzbogaconych na kryzysie elit oraz w pozbawianiu sensu życia plebsu Dlaczego jednak propaganda krajów anglosaskich wciąż podsyca „gorączkę świńskiej grypy”, namolnie próbując rozdmuchiwać sprawę obowiązkowych szczepień przeciw najwyraźniej wygasającej już pandemii „grypki” A-H1N1? Przecież ewentualne „odcierpienie” tej grypki w sposób automatyczny winno immunizować młodych ludzi przed bardziej agresywnymi odmianami tego świńsko-ptasio-ludzkiego wirusa, redukując konieczność odpowiednich szczepień! I dlaczego równie sztuczną, lustrzaną „gorączkę anty-szczepienną” starają się nadal podsycać osoby związane z panią „dziennikarką” J.B.? Otóż we Francji, na dwutorowych, zarówno strzeżonych jak i nie strzeżonych przejazdach kolejowych, zwykły być zainstalowane tabliczki ostrzegające pieszych: „Attention! un train peut cacher un autre” (Uwaga! jeden pociąg może zasłonić przejazd drugiego). Takie same ostrzeżenia winny się automatycznie pojawiać w naszych głowach przy asymilacji dostarczanych nam – zarówno przez media jak i „antymedia” – rozmaitych „gorączkowych” informacji, jak chociażby tej o „masowym ludobójstwie ludności USA” rozpowszechnianej prze panią Burgemeister, najwyraźniej traktującą FBI jako autorytet, któremu warto takimi rewelacjami zawracać głowę. A skoro pani JB ma tak wielkie zaufanie do FBI, to może i jej cały sążnisty, 69 stronicowy raport został po prostu przez tę rządową instytucję USA w ukryciu przygotowany? Na taki klasyczny spisek wskazuje chociażby „beztroskie” zachowanie się pracownika firmy Baxter przewożącego pojemnik z niebezpiecznymi substancjami w zwykłym pociągu w Szwajcarii, a także „przypadkowe” odkrycie prze czeskiego laboranta, że dostarczone do jego laboratorium próbki szczepionki wywołują dziwne choroby u zwierząt doświadczalnych. Nie należy tutaj zapominać, że FBI w swych, zlecanych mu przez rząd USA spiskach, zachowuje się podobnie jak jego najnowszy „klon” w postaci polskiego CBA, które dwa lata temu przez miesiące mozolnie, z ogromnym nakładem środków finansowych, przygotowywało „pułapkę” by w nią schwytać niepożądanego w rządzie polskim wicepremiera Leppera. Ale po co kryminalna (według pani JB) grupa trzymająca władzę w USA, miałaby organizować „kontr-grupę” pozornie jej działania zwalczającą, biorąc za wzór znaną carską praktykę „agentów prowokatorów”? Ten sam kolega CCG z Francji, który przekazał mi – oceniając ją jako niepewną – zacytowaną powyżej hipotezę wyprodukowania „grypy hiszpańskiej” przez zainstalowane w Chinach laboratoria koncernu Rockefellera, przysłał mi wcześniej, opublikowany w Internecie już na początku sierpnia br., dość ciekawy tekst internetowy pod tytułem „Grypa A: Koń trojański przygotowany na załamanie ekonomiczne w jesieni?” (www.agoravox.fr/tribune-libre/article/grippe-a-un-cheval-de-troie-place-59708). Cytuję wyjątki z tego, dość dowcipnego tekstu napisanego dwa miesiące temu, przypominając że i na niedawnym, wrześniowym spotkaniu G20 w Pittsburgu, też zapowiedziano koniec ekonomicznej recesji, koniec kryzysu ostatnio w Polsce potwierdzony masowymi zwolnieniami pracowników zakładów Cegielskiego w Poznaniu: „Podczas gdy wszystkie wskaźniki ekonomiczne błyskają na czerwono i gdy syreny zapaści wyją tak głośno, że banki nie zwracają najmniejszej uwagi na zachowanie się przedsiębiorstw, preferując obowiązkową miękkość zachowania się rządów, nasze oficjalne źródła ogłaszają koniec recesji. Eksperci dali odpowiedź: jedyną rzeczą, która podtrzymuje giełdę, są masywne, całkowicie bezproduktywne zakupy, robione przez giganty takie jak Goldmann-Sachs. Te giganty nie robią nic innego jak wypuszczanie w obieg dodatkowych banknotów, względnie mnożenie kontraktów do tego stopnia podejrzanych, że Obama był zmuszony do zażądania od nich maksimum przejrzystości: „Autorytety nadzorujące działalność Wall Street zdecydowały, ze niektórzy najbardziej aktywni inwestorzy na rynku nie są naturalnie zobowiązani ujawniać detali dziesiątków tysięcy swych codziennych transakcji”. Chodzi tutaj o proste manipulacje giełdowe: „Od kilku miesięcy, wraz z ze zniknięciem Bear Sterns, Lehman, Merrill Lynch i Wachovia, wydaje się że połowa całości transakcji prowadzonych przez NYSE, le CBOT względnie NYMEX są wynikiem programów handlowych eksperta Goldman-Sachs”. Jeśli się jednak zapytamy, dlaczego trzeba zyskiwać na czasie tworząc nowy „balon finansowy” oczekując jesieni? Przecież lepiej upaść od razu, jaki jest interes w opóźnianiu tego co koniecznie musi się zdarzyć? Otóż interes polega na wyborze momentu! Dowiadujemy się bowiem, że szlachetni wojskowi są dobrze przygotowani by pomóc FEMA i władzom cywilnym w opanowaniu pandemii (która według autorytetów ŚOZ/WHO niechybnie się rozwinie w jesieni – MG). Oczywiście wraz ze „świętami bankowymi” (jest to okres 4 dni zamknięcia banków, wymuszony przez prezydenta Roosevelta, aby uniknąć masowych wpływów w banknotach, w wyniku którego tylko banki mające pokrycie mogły powtórnie zostać otworzone), "świętami” już zachwalanymi na stronie internetowej Federal Reserve, podkreślającej wartość tego typu „dni wolnych od pracy”, a także wraz z masywnymi likwidacjami miejsc pracy, które muszą nastąpić w wypadku załamania się finansowego, byłoby lepiej by ulice zapełniły się wojskowymi, wysłanymi tam wcześniej z przyczyny całkiem innej, przy czym ludność nic nie będzie podejrzewała – jest to przyczyna, dla której Obama mówi (na początku sierpnia br.) o końcu kryzysu ekonomicznego. I gdy, za tą samą cenę, można będzie wstrzyknąć ludności doświadczalne świństwa mające ją niby immunizować, a po prawdzie lekko podtruwać, czego zresztą motłoch będzie sobie życzył? Wszystko jest już na miejscu, brakuje tylko dyrektywy Prezydenta. Wystarczy zatem by Obama wprowadził w życie NSPD 51/HSPD 20, by zadeklarować „stan wyjątkowy wynikły wskutek katastrofy” i wprowadzić prawo wojenne … które zezwala prezydentowi użyć wojska i gwardii narodowej w wypadku „klęski żywiołowej, epidemii czy innego zagrożenia zdrowia publicznego”. Jeszcze gorzej, HR 645 (prawo z 22 stycznia 2009) daje prezydentowi możliwość otwarcia „narodowych ośrodków likwidacji zagrożeń” pod opieką wojska, by nadzorować organizację kwarantanny, przeprowadzać obowiązkowe szczepienia oraz kontrolę ludności. Uruchomienie tej armady spowoduje, że całe załamanie się finansowe zostanie zepchnięte na dalszy plan i będzie traktowane jako sprawa marginalna, zwłaszcza że niektóre stany już teraz zaczynają się zachowywać w sposób anarchiczny, jak Pensylwania (jej stolicą jest właśnie Pittsburgh, miejsce spotkania G-20 kilka dni temu – MG), gdzie już planuje się wprowadzenie stanu wojennego, jako że czas nagli. FEMA właśnie zakończyła wielkie ćwiczenia narodowe, które trwały od 27 do 31 lipca, połączeniu z działaniami gubernatorów przygotowujących się do wprowadzenia „stanu zagrożenia”. FEMA zresztą sama oceniła to wydarzenie jako „pierwsze większe ćwiczenia, jakie kiedykolwiek zostały podjęte przez rząd USA, przy udziale wojsk obcych z Australii, Kanady, Meksyku i wielkiej Brytanii”. We Francji, naturalnie nikt nie mówi o militaryzacji. Jeszcze nie czas na to. Ale już teraz dziennik „Le Figaro” odkrywa karty, dbając o jakość sztuki pisarskiej: „Plan narodowy (w wypadku zagrożenia epidemią - MG) wymaga wprowadzenia pracy na odległość, konferencji odbywanych za pomocą internetu […] Poruszanie się indywidualne będzie ograniczone […] Plan sugeruje nawet zachęcenie mieszkańców do poczynienia zapasów wody […] Poczynania określane jako kolektywne zostaną zawieszone”. Kto powiedział, że nasze media oficjalne nie mają talentu ? W powyższym, wartym sprawdzenia w ciągu najbliższych miesięcy programie widać dokładnie, do czego potrzebni są « agents provocateurs » podsycający niewiarę, bardziej czułych na sprawiedliwość społeczną warstw ludności, w skuteczność przygotowywanych przez rządy « G20 » szczepionek: jak rozgorączkowane « niedowiarki » spróbują zorganizować – zwłaszcza w najbardziej zagrożonych depresją Stanach Zjednoczonych – jakąś ruchawkę, to od razu staną się kandydatami do zapełnienia przygotowanych na ten cel „narodowych ośrodków likwidacji zagrożeń”. Tak jak w Polsce w okresie „stanu wojennego” blisko trzydzieści lat temu, tak obecnie nikt na Zachodzie, a w szczególności w Stanach Zjednoczonych, nie ośmieli się przeciwstawić W?ADZY. Władzy jak to celnie napisała na wstępie swego raportu pani Jane Burgermeister „międzynarodowych bankierów kontrolujących Federalną Rezerwę (drukowania dolarów), a także ŚOZ/WHO, ONZ i NATO.”
Marek Głogoczowski - były literat i filozof emeritus www.marek.glogoczowski.zaprasza.net lub/or/ou www.zaprasza.net/mglogo [polemika patrz: http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1417&Itemid=53 MD] |
|
Zmieniony ( 05.10.2009. ) |