Ebola: epidemia chciwości wymknęła się spod kontroli | |
Wpisał: Blanka Łyszkowska | |
27.10.2014. | |
Ebola: epidemia chciwości wymknęła się spod kontroli
[Na końcu: „Chlorek magnezu – lekarstwo na wirusa ebola?” MD]Blanka Łyszkowska kefir2010
Cytuję: „Obraz w mediach: jak z filmu katastroficznego. 100% umieralności, rozprzestrzenia się łatwo, nic go nie zatrzyma, jeśli szybko nie znajdziemy lekarstwa, a najlepiej szczepionki”. Co na to WHO? Czym jest ebola? Garść informacji. Chorobą wirusową (inaczej zwaną gorączką krwotoczną Ebola). [Przenoszoną na człowieka z dzikich zwierząt. Następnie z człowieka na człowieka. Na przykład: dzieci znalazły martwą małpę i zaniosły do wioski, chcąc się pochwalić, że niby ją zabiły. Zwierzę było chore. Dzieci, a następnie mieszkańcy wioski zachorowali.] ========================== Lekarz, spec:
[Od żadnej małpy nie przeniesiono , wyprodukowano w laboratoriach. Jest szeroka literatura. O „skokach” po Afryce też wiele wiadomo. Żadna małpa nie skacze , raz na cztery lata, po 3 tysiące kilometrów.. Czytać cum grano salis ! ]
================ Średnia śmiertelność: 50%. W czasie poprzednich wybuchów choroby śmiertelność wynosiła od 25% do 90%. Zwykle choroba dotyczy wiosek odizolowanych od świata, za to w pobliżu dżungli, w zachodniej Afryce. Ostatnio jednak pojawiła się też w miastach i na obszarach rolniczych. Do tej pory wystarczały działania lokalne polegające na izolowaniu osób chorych. Wczesne zastosowanie terapii polegającej na nawadnianiu i leczeniu objawowym znacznie zwiększa szansę na przeżycie. Póki co, nie znaleziono środka mogącego zneutralizować wirus [do tego wrócę dalej, bo jest to pewna nieścisłość] Obecnie trwają, zaawansowane, prace nad dwiema szczepionkami (są w fazie testów). [Ten punkt jest ważny, wrócimy do tego później] Wirus pojawił się w latach 70-tych, w Kongo, w pobliżu rzeki Ebola (stąd nazwa). Obecna erupcja choroby w Afryce Zachodniej jest największą od początku istnienia choroby. Od roku 1976 do roku 2000, w ciągu 24 lat, wybuchała 10 razy, średnio zatem co 2,5 roku. W ciągu kolejnych 14 lat – 16 razy, więcej niż co rok. [Osobiście uderza mnie regularne zwiększenie częstotliwości po roku 2000. Może warto by zbadać, jakie czynniki wpłynęły na ten stan rzeczy?] [o „skokach”- czasowych i przestrzennych tej epidemii poczytaj w: „Fałszerstwo wirusa Ebola-Obola ? Pojęcie grzechu strukturalnego. MD]
Uważa się, że nietoperze z rodziny Pteropodidae są naturalnymi nosicielami wirusa. Człowiek zaraża się przez bezpośredni kontakt z krwią albo płynami ustrojowymi zarażonych zwierząt, jak szympansy, goryle, nietoperze, antylopy itd. Najczęściej dotyczy to chorych, osłabionych lub martwych zwierząt, które, z powodu niewiedzy, są zabijane i przeznaczane do spożycia (oczywiście takie zwierzę łatwo upolować, gdy jest osłabione). Następnie, między ludźmi, choroba jest przenoszona przez kontakt z płynami ustrojowymi lub krwią zarażonej osoby, przez ranę lub błony śluzowe. [czyli identycznie, jak HIV, prawda? A od lat 80-tych temat zapobiegania zarażeniu HIV jest już całkowicie poznany i opracowany] Stosunkowo często zarażają się lekarze i pielęgniarki doglądające chorych, ale musi przy tym wystąpić nieprzestrzeganie zasad antyseptyki. Bywa, że rodzina zaraża się poprzez kontakt z ciałem zmarłego. Wielkie znaczenie mają tu zatem zwyczaje związane z pochówkiem. Osoba chora zaraża tak długo, jak długo wirus jest obecny w jej płynach ustrojowych. Na przykład w spermie jest obecny przez siedem tygodni od dnia klinicznego wyzdrowienia. Ważne! Chorobą ebola nie zarazimy się przez przebywanie z zarażoną osobą w jednym pomieszczeniu, przez podanie ręki czy droga kropelkową. Jest zatem mniej zakaźna, niż zwykła grypa. Dodam, że grypa powoduje również znacznie więcej przypadków śmiertelnych. Dodam jeszcze, że stres czy palenie papierosów powodują o wiele więcej przypadków śmiertelnych, niż grypa, ebola i wszystkie inne wirusy razem wzięte! Inkubacja wirusa trwa od 2 do 21 dni. Póki nie wystąpią objawy, chory nie zaraża. Znowu – to ważne, bo znacznie zwiększa szanse na objęcie opieką i odizolowanie chorych, zanim zaczną zarażać, lub bardzo wcześnie. Pierwsze objawy to bóle mięśniowe i silna gorączka, ból głowy i gardła. Następnie wymioty, biegunka, wysypka, krwotoki wewnętrzne i zewnętrzne (np. krwawienie dziąseł, krew w kale). Zapobieganie epidemii polega na izolowaniu chorych, starannej obróbce termicznej mięsa i wyrobów pochodzenia zwierzęcego (w Afryce), stosowaniu zasad antyseptyki w kontakcie z chorymi, szybkim grzebaniu chorych (lub kremacja). Konieczna jest też 21 dniowa kwarantanna osób, które miały kontakt z chorymi. Tyle gwoli wstępu, ze strony WHO. A teraz trochę subiektywniej, ale nie mniej konkretnie. Media biją na alarm i mówią o katastrofie i groźbie pandemii. Jak na razie w bieżącym wybuchu choroby, zmarło między 1200 a 2000 osób, głównie w Afryce oczywiście. Ale chwilka, chwilka, jednocześnie w raportach WHO można znaleźć informację, że jedynie w przypadku około 1000 osób dało się rzeczywiście i bez wątpliwości stwierdzić, że zmarły w wyniku ebola. Pozostałe przypadki są „niepewne” i „prawdopodobne”. Na malarię rocznie umiera zaś… 1,2 miliona osób! Informacje powyżej jasno pokazują, że wirus ebola nie jest bardziej zakaźny, niż HIV, jednak w żadnym szpitalu, ani nawet w stacji krwiodawstwa nie widać kosmicznych skafandrów i śluz aseptycznych, jakie widujemy na obrazkach w mediach. [W moim odczuciu ewidentnie świadczy to o intencjach: wyświetla się nam film katastroficzny, żeby wzbudzić strach, oparty na niewiedzy, oczywiście]. Jeszcze raz: nie można zarazić się wirusem ebola przez powietrze. Można bez ryzyka rozmawiać z chorym i przebywać w tym samym pomieszczeniu [bez skafandra Gagarina]. Profesor Bruno Marchou, ordynator oddziału zakaźnego w szpitalu Purpan w Tuluzie mówi: „Nie będzie żadnej pandemii. W Conakry (stolicy Gwinei), zaraziło się początkowo około kilkadziesiąt osób wśród personelu medycznego. Bardzo szybko ukrócono dalsze zarażenia przez ścisłe zastosowanie zasad higieny”. Co to znaczy? Tylko tyle, że wystarczy, by personel medyczny.. robił to, co już robi od zawsze: zakładał rękawiczki i sterylizował narzędzia! Nic nowego, doprawdy. A teraz o manipulacji liczbami. Media to uwielbiają! Jeśli powiemy, że w poprzednich wybuchach choroby umierało od 20 do 90% osób, co zapamiętujemy? Oczywiście: 90%. A dziewięćdziesiąt, to już prawie 100%. Po co się rozdrabniać? W 1996 roku w Afryce Południowej odnotowano ognisko choroby, wirusa typu Zair. 100% przypadków śmiertelnych. 100%! Tak, tyle, że zachorowała 1 osoba. Tak działa statystyka. Poza tym, jak pokazuje przykład z Gwinei, wirus może się rozprzestrzenić z łatwością, jeśli się nie zachowuje higieny. Równie łatwo może zabić, jeśli nie zastosuje się terapii, choćby objawowej. Niestety większość ognisk dotyczy miejsc, gdzie nie ma opieki zdrowotnej, jest za to skrajna bieda i brak wiedzy. Jeśli w takim miejscu wybucha choroba, przypadków śmiertelnych jest o wiele więcej. Normalne. Zatem w miejscach, gdzie dostępna jest opieka zdrowotna, śmiertelność wyniesie 20%, a w dżungli 90%. Leczenie polega na NAWADNIANIU, ewentualnie transfuzji. [No tak, ale na tym nie da się zarobić, prawda? Potrzeba czegoś w rodzaju Tamiflu, za ciężkie pieniądza] Eksperci (zapewne ci, którzy nie są finansowani przez koncerny farmaceutyczne) mówią jednym głosem: żeby zwalczać wirus ebola, potrzeba edukacji i opieki zdrowotnej na podstawowym poziomie w miejscach, skąd pochodzi, nie zaś szczepionek czy leków. Zamiast wydawać miliardy na szczepionkę i leki, które następnie sprzedane zostaną Szwajcarom i Norwegom, wystarczy wydać ułamek tego na opiekę zdrowotną w zaledwie kilku miejscach w Afryce! Genialne? No tak, przepraszam, nikt na tym nie zarobi. Czy muszę przypominać o świńskiej i ptasiej grypie? Nie, nie muszę, jeszcze wszyscy pamiętają. Masowe szczepienia, panika światowa, ogromne ilości sprzedanych leków różnej maści, niekoniecznie związanych z tymi wirusami. Na wszelki wypadek ludzie napychali swoje apteczki lekami antywirusowymi i innymi „na zapas”. H1N1? Miał zmieść jedną trzecią ludzkości. Francuska minister zdrowia zakupiła wtedy 94 miliony szczepionek. Polska minister oparła się wtedy temu szaleństwu, i chwała jej za to. Tamiflu okazał się zupełnie nieskuteczny, za to kosztował rządy.. 500 milionów funtów! W sumie, w 2009 roku grypa była stosunkowo łagodna, pomimo obecności H1N1. Niestety media sieją panikę: tytuły mówią o „epidemii wymykającej się spod kontroli”, o „wirusie, który sieje grozę w Afryce” i o „potrzebie światowej mobilizacji” [Minęło już dość czasu od H1N1 – można znowu trochę zarobić?] Zarażenie w samolocie? Nie grozi nam to bardziej, niż zarażenie HIV w pociągu. Trzeba ten mit natychmiast wyrzucić do kosza! Psychoza bierze początek w dwóch zjawiskach: chęci zysku i niewiedzy o wirusie ebola. Nie szczepionki, a właściwa opieka nad chorymi mogą pomóc. Jednocześnie skala problemu jest niewielka. Wielka, niezmierna jest za to głupota, między innymi rządów niektórych państw afrykańskich, które grożą więzieniem za zajmowanie się chorymi i każą strzelać do osób nieuleganie przekraczających granice. Niezmierzony jest obecny podskórnie rasizm w sposobie, w jaki komentuje się chorobę poza Afryką. I kosmiczna jest CHCIWOŚĆ koncernów farmaceutycznych, polityków, lobbystów, finansjery i wszystkich, którzy zarabiają na chorobach. Nie dajmy się po raz kolejny nabić w szczepionkę! ======================= Chlorek magnezu – lekarstwo na wirusa ebola?Na koniec bardzo ciekawa informacja o chlorku magnezu (którego, niestety, też nie można opatentować i sprzedać za ciężkie miliony). Otóż w 2006 r na wyspie Reunion wybuchła epidemia chikungunya, pociągając sporo ofiar. Podczas, gdy laboratoria pracowały nad lekiem pełną parą, odważna kobieta, Marie-France Billi, własnymi siłami, rozprowadziła po wyspie sporo chlorku magnezu wraz z ulotkami o jego stosowaniu. Od trzydziestu lat znała właściwości terapeutyczne tej substancji i, po prostu, wywnioskowała, że jest wielce prawdopodobne, że pomoże i w chikungunya. Chlorek magnezu znany jest z działania anty-stresowego, wzmacnia układ odpornościowy i stymuluje organizm. Wkrótce potem zaczęły napływać sygnały o skuteczności chlorku magnezu i podziękowania od rzeszy ozdrowieńców. Niedługo po tym ogłoszono koniec epidemii na wyspie. Media jednak przemilczały wkład pani Billi. I najciekawsze na koniec. Na początku września tego roku udało się Marie-France Billi dotrzeć z chlorkiem magnezu do grupy osób w Afryce, u których wystąpiły pierwsze symptomy ebola, a które jeszcze nie trafiły do szpitala. Nie ma mowy o dostępie do chorych w szpitalach – są chronieni nie tylko przez rzeszę lekarzy i naukowców w skafandrach Gagarina, ale i przez całą armię wojska – tylko USA wysłało 3000 żołnierzy do ochrony naukowców i lekarzy, którzy przebywają w Afryce w związku z ebola. Marii pomógł, nielegalnie, pracownik Czerwonego Krzyża, który zajmuje się wyłapywaniem przypadków choroby. Chorzy, którzy przyjęli chlorek magnezu zdrowieją, nie wymagając w ogóle hospitalizacji. Autorka: Blanka Łyszkowska
Źródła:
http://www.santenatureinnovation.com/ebola-le-mensonge-generalise/ |
|
Zmieniony ( 27.10.2014. ) |