Domki w Słupsku: Promocja ! | |
Wpisał: Gene Antonio | |
07.12.2014. | |
Domki w Słupsku: Promocja !
Z książki Gene Antonio „AIDS zmowa milczenia”, str. 54 i nn.
OBYCZAJE EROTYCZNE HOMOSEKSUALISTÓW A WYBUCH EPIDEMII AIDS.
Nie mniejsze znaczenie niż fizjologia mają dla epidemii AIDS, zachowania społeczne homo- i biseksualistów: Ich stosunki erotyczne cechuje w przeważającej większości przypadkowość. Miarą ich rozwiązłości seksualnej jest fakt, że seks ma często charakter jednorazowego, anonimowego spotkania w łaźni czy basenowej szatni. W swojej wyczerpującej pracy pt. "Homoseksualizmy - studium rozmaitości mężczyzn i kobiet", Bell i Weinberg, zwolennicy homoseksualnego wyzwolenia erotycznego, stwierdzają, że większość pederastów ma kontakty z dziesiątkami, jeśli nie setkami partnerów. Seks z tysiącem partnerów w ciągu aktywnego życia homoseksualisty nie jest niczym niezwykłym.
Ruch emancypacji homoseksualistów rozpoczął się od słynnego buntu przeciwko policji nowojorskiej na ulicy Christophera, 27 czerwca 1969 r. Przez dziesiątki lat, policja dokonywała nalotów na to, co nazywała "pedalskimi budami", na bary i kluby uczęszczane przez homoseksualistów. Nawet toalety publiczne, które miały opinię miejsca spotkań homoseksualistów, były nieustannie patrolowane, czasem przez tajniaków. Przyłapani homoseksualiści byli sądzeni za obrazę moralności. Łaźnie miejskie były pod jeszcze pilniejszą kontrolą. 27 czerwca 1969 roku Departament Policji urządził kolejny najazd na bar homoseksualistów. Ale tym razem na policjantów posypały się cegły i butelki. Nie chcąc ryzykować rozlewu krwi, policjanci się wycofali. Wieść o zwycięstwie dostała się na pierwsze strony amerykańskich, gazet i od tego czasu ruch homoseksualistów wciąż przybiera na sile i bojowości, osiągając rozmiary niespotykane w dziejach zachodniej cywilizacji. "Z kryjówek na ulice" - stało się zawołaniem bojowym. Równocześnie stopniowo łagodzone i znoszone są przepisy zabraniające otwartego demonstrowania homoseksualizmu i pornografii homoseksualnej. Ruch wyzwolenia homoseksualistów objął cały kraj. Uniwersytety, które usiłowały zakazać tworzenia podobnych grup, przegrały w sądzie. Bary, kluby i łaźnie wyrosły jak. grzyby po deszczu, a wielowiekowe restrykcje prawne i społeczne zostały gwałtownie obalone jako przesądy niegodne końca XX wieku. Szczególnie najróżniejsze kluby i bary obarcza się odpowiedzialnością za rozwój epidemii AIDS. Fasadę na ogół zapewniała siłownia, sauna i aparaty do masażu; ale w tylnych pokojach dyskretnie zaspakajane były zupełnie inne potrzeby cielesne. Za niewielką opłatą, homoseksualista mógł spotkać "samych swoich," nie obawiając się ani prawa, ani potępienia społecznego. Po prostu po wejściu rozbierał się i kładł się w pozycji, która wskazywała na jego ulubioną rolę - pasywną lub aktywną. Jak piszą Bell i Weiberg, w czasie jednej wizyty "zaliczało się" tam czasem dziesięciu i więcej partnerów. Podobną rolę odegrały kina porno dla homoseksualistów, zapewniające anonimowość jednorazowych kontaktów. Nie wiemy dokładnie, jaki procent przypadków AIDS wziął się z takich miejsc, ale niedawne analizy studiów chorych na syfilis w Houston w Teksasie wykazało, że 11% zaraziła się właśnie w porno-kinach. Dziennikarz New York Timesa opisał kiedyś odwiedziny wielu "alternatywnych" klubów, które na zapleczu miały salki z dyskretną muzyką i przyćmionym światłem, specjalnie z myślą o orgiach. Te bardziej awangardowe skupiały miłośników sadomasochizmu i zoofilii. Ci, którzy woleli całkowitą anonimowość, wymyślili "glory holes" "dziury chwały." Były to niewielkie otwory pomiędzy kabinkami toalety, łaźni albo kina porno. Z jednej strony można było podsunąć zadek... Rzeczywiście, trudno wymyślić dalej idącą dyskrecję. [Niejaki TW Filozof uwielbiał takie kluby, a pewien bezkarności często tam wpadał na „love holes". Wreszcie, raz w Pradze czeskiej policja Go wzięła na dołek – bo nie znała Celebryty... Kolesie z Krakowa szybko i cichutko pomogli. MD] W starannie udokumentowanym traktacie pt. "The Homosexual Network, Private Lives and Public Policy", Enrique Rueda pisze: Opisy owych łaźni wydają się niewiarygodne każdemu, kto nie jest zaznajomiony z homoseksualizmem. Z punktu widzenia tradycyjnych wartości, są to prawdopodobnie najbardziej destrukcyjne i degradujące instytucje dzisiejszej Ameryki. Z punktu widzenia medycyny, są one ogniskami wszelkich chorób przenoszonych drogą płciową. Psychologicznie, są one antytezą zdrowia psychicznego. Od strony etycznej, trudno jest usprawiedliwić depersonalizację i degradację, która ma w nich miejsce. Poparcie dla tych konkluzji można znaleźć w studium doktora Jaffe z 1983 roku, które pokazało, że homoseksualiści nowojorscy wykazujący pełne objawy AIDS spotykali 50% swoich partnerów w takich właśnie łaźniach-klubach. Reakcja działaczy ruchu praw homoseksualistów na propozycję zamknięcia tego rodzaju przybytków była na ogół wroga. Zwyciężał często lęk, że może to być początek dyskryminacji przy zatrudnianiu i wynajmowaniu mieszkań, przymusowej kwarantanny i powrotu do kryminalnych zakazów homoseksualizmu. W rezultacie, władze zamknęły zaledwie kilka takich miejsc, z których większość została zresztą wkrótce otwarta, po sądowych protestach działaczy. Słyszy się, że są one mniej tłumnie odwiedzane, ale fakt, że pozostają otwarte, jest najlepszym dowodem ich popularności - wciąż są opłacalne. Mimo to, media i niektórzy urzędnicy opieki zdrowotnej utrzymują, że społeczność homoseksualistów zareagowała jednoznacznie pozytywnie na zagrożenie AIDS i radykalnie zmieniła swoje zachowania seksualne. Dla poparcia tej tezy podaje się powszechne stosowanie technik ''bezpiecznego seksu" i "seryjnej monogamii". |
|
Zmieniony ( 07.12.2014. ) |