Test pani minister | |
Wpisał: Marcin B. Brixen | |
29.12.2014. | |
Test pani minister
Marcin B. Brixen - 28 Grudnia, 2014 http://niepoprawni.pl/blog/marcin-b-brixen/test-pani-minister Rodzina Hiobowskich siedziała sobie spokojnie w domu, gdy nagle zadzwonił telefon Łukaszka. - Kto to dzwoni do ciebie? - zainteresowała się mama Łukaszka i zerknęła na wyświetlacz. - O! Coś takiego! Dyrektor szkoły do ciebie dzwoni! Łukaszek zręcznie przewinął się na kanapie i sięgnął po aparat. - Hiobowski, słucham... Tak, panie dyrektorze. Co?! O rany! Kto?! Ale jaja! Kiedy? Teraz! No jasne, już lecę! - Dokąd ty chcesz lecieć? - zaniepokoił się tata Łukaszka. - Do szkoły - Łukaszek rozłączył telefon i energicznie zerwał się z kanapy. - I to już! tata Łukaszka zaofiarował się, że podwiezie syna. Ale tak naprawdę chodziło mu o zaspokojenie ciekawości. - ...bo tak naprawdę to szkoła powinna pełnić dyżur w te dni pomiędzy świętami - tłumaczył Łukaszek swojemu tacie. - A coś pamiętam. Premier o tym mówiła i ta minister... - Minister szkolnictwa. No. Ale myśmy się dogadali z dyrektorem i nauczycielami. - Kto: my? - No, uczniowie. I my nie chcieliśmy przychodzić do szkoły i nauczyciele też. Więc umówiliśmy się, że nie przychodzimy. Oficjalnie szkoła pełni dyżur, tyle, że nikogo nie ma. – Ty tak nie kombinuj, co wolno posłowi to nie uczniowi! - przestrzegł go tata. - I co to teraz macie za akcję? - Dyrektor dostał cynk, że przyjeżdża ktoś na sprawdzenie tego dyżuru. Więc dzwoni po wszystkich i mamy pełnym gazem lecieć do szkoły i udawać ten dyżur. - A kto przyjedzie? - Nikt ważny. - Nie kręć mi tu! - No mówię, premier i minister. - E, to faktycznie nikt ważny... Tata Łukaszka wysadził Łukaszka przed szkoła i wrócił do domu. Łukaszek wbiegł do budynku. Coraz więcej zjeżdżało się aut, wysiadali z nich uczniowie i nauczyciele i śladem Łukaszka podążali do szkoły. Do klasy, w której siedziała trzecia A wpadła pani od polskiego. - Co tak siedzicie!? Dalej, zapalać światła! Wszystkie! Udawajcie, że się uczymy! Oczywiście, zeszytów nie wzięliście! Dobra, zrobimy sobie temat: "Ustne omówienie kanonu lektur na następny semestr". Dosłownie kwadrans później pod szkolę podjechał orszak limuzyn BORu. Wysiedli z nich pani premier, pani minister i funkcjonariusze BOR. W progach szkoły powitał je pan dyrektor. - Że też się paniom chciało... W taką pogodę... - Ech, co to są za zimy teraz! - machnęła ręką lekceważąco pani premier. - Kolej stoi - przypomniała jej ostrzegawczo minister edukacji. - Stoi, bo zima, ale kiedyś to był zimy! - Wtedy kolej nie stała - odezwała się pani minister. Pani premier popatrzyła na nią ciężko i pani minister zamilkła. - Co ta ja... Acha. Wtedy to był zimy! Pamiętam jak dziś, ile to śniegu napadało, w samą wigilię, wracałam wtedy z opłatka w moim kole ZSL-u... - kontynuowała pani premier i urwała nagle. - Dokąd nas pan prowadzi? - Do auli. - Ależ co pan! Po co! Proszę sobie nie przeszkadzać! Nie chcemy dezorganizować pracy całej szkoły! Proszę tylko przyprowadzić którąś klasę! O, może tą! I pani premier otwarła drzwi obok nich i zapytała co to za klasa. - Trzecia A gimnazjum - odparła pani od polskiego. Pan dyrektor z rozpaczy zamknął oczy. - Chodźcie do gabinetu lekarskiego - zaprosiła ich pani premier. Pan dyrektor z przerażenia otwarł oczy. Pani premier zaprowadziła wszystkich do gabinetu lekarskiego i oświadczyła: - Był, był już kiedyś taki minister rybołówstwa co ryb nie rozróżniał. Otóż moje ministerki są świetnymi fachowkami w swoich dziedzinach i znają się na wszystkim! O! A ministra edukacji zna się świetnie na edukacji. Aby jednak się edukować trzeba widzieć co się pisze i czyta. Dlatego tak ważny jest dobry wzrok. A w przypadku gdy ktoś słabo widzi, dobrać odpowiednie okulary korekcyjne. I dlatego pokażę wam teraz, że moja ministra, która dostrzega najdrobniejsze problemy edukacji dysponuje świetnym wzrokiem. Proszę bardzo! I pani minister stanęła pod ścianą i zasłoniła jedno oko. A pani pielęgniarka pospiesznie powiesiła na ścianie planszę i pokazała gdzieś w jej środku małą literkę "l". - Hm, hm... - rzekła pani minister po dłuższym namyśle. - Taki element długi, cienki i lekko zakrzywiony na końcu. Hm... Kabanos! Zgadłam? |