Obrona życia nie uznaje kompromisów. Chazan. | |
Wpisał: Dorota Niedźwiecka | |
04.01.2015. | |
Obrona życia nie uznaje kompromisów. Chazan. Rozmowa PCh24.pl 2015-01-04 pch24
Cieszę się, że agresywne, przesadne i niesprawiedliwe działania podjęte wobec mnie poruszyły umysły i serca. Widać jak na dłoni, że mamy do czynienia z prześladowaniem tych, którzy bronią życia nienarodzonych – uważa prof. Bogdan Chazan. Wsłuchując się w sposoby mówienia o środkach wczesno-poronnych i metodach zapłodnienia pozaustrojowego, można odnieść wrażenie, że pragnienia pacjenta stają się zdecydowanie ważniejsze od kwestii moralnych. Czy medycyna staje się coraz bardziej medycyną życzeń? Rzeczywiście, w takim kierunku medycyna wydaje się zmierzać. Ginekologia i położnictwo, w których pracuję, dotyczą bardzo wrażliwych, delikatnych i intymnych aspektów naszego życia: związanych z jego przekazywaniem. Uczestniczymy w nich – jak głęboko wierzę – z nadania Pana Boga, który daje nowemu człowiekowi duszę. We współczesnej biologii i medycynie trwa wyścig do coraz dalszych poziomów wiedzy i technologii w zakresie fizjologii prokreacji. Badacze starają się uzyskać kontrolę nad różnymi aspektami życia. Coraz więcej jest możliwości w zakresie regulacji płodności, w tworzeniu ludzi np. przez in vitro. Dochodzi w tym „postępie” do absurdów, kiedy zdarza się, że jedno dziecko może mieć pięcioro rodziców: dawczynię komórki jajowej, dawcę plemnika, surogatkę – czyli kobietę, w której macicy dziecko rośnie i dwoje rodziców, którzy je wychowują. Dochodzi do potężnego zamieszania. Tak. Są ważne powody do niepokoju. Masowe stosowanie sztucznego zapłodnienia, coraz częstsze diagnostyki pre-implantacyjne mogą mieć poważne następstwa dla całej ludzkości, z czego nie zdajemy sobie sprawy. Specjaliści zajmujący się tym rodzajem diagnostyki jeszcze niedawno myśleli, że pobranie z zarodka jednego blastomeru w celu zbadania obecności poszukiwanych cech nie ma negatywnego wpływu na rozwój dziecka. Ostatnio badania wykazały, że nie mieli racji: dalszy rozwój zarodka i płodu bywa zaburzony. Sztuczne zapłodnienie stwarza sytuację, że wymuszamy połączenie się konkretnej komórki jajowej z konkretnym plemnikiem. W całej historii rozwoju ludzkości rządził tym przypadek. Specjaliści twierdzą, że nowa sytuacja może prowadzić do poważnych następstw dla przyszłości gatunku ludzkiego. A inne skutki? Jak już wspomniałem są możliwości badania komórek zarodka przed jego implantacją. Można dowiedzieć się jaka jest jego płeć, w przyszłości będzie można poznać wrażliwość na choroby, kolor oczu, oczekiwane trwanie życia. Może dojść do tego, że rodzice, którzy będą dysponowali dużymi środkami finansowymi wyprodukują „rasę nadludzi”, którzy będą zdrowi, zdolni, przystojni i będą żyli 130 lat. To brzmi jak scenariusz filmu science-fictions… Mam nadzieję, że do takich sytuacji nie będzie dochodziło, że ambitni badacze opamiętają się. Patrząc na Pana przypadek można dojść do wniosku, że w pewnym kręgom zależy, by lekarz był zobligowany nie tyle do wykonania tego, co w danym przypadku medycznie i racjonalnie słuszne, co do podporządkowania się linii myślenia proaborcyjnego. Pewne sytuacje wydają się o tym świadczyć. Obawiam się, że gdy nadal tak dużą rolę będzie się przypisywało prawnym ograniczeniom klauzuli sumienia, idąc po myśli członków Komisji Etyki Polskiej Akademii Nauk – lekarz będzie zmuszony zapisać środki antykoncepcyjne i skierować kobietę na badanie prenatalne, nawet wówczas, gdy będzie wiedział, że po uzyskaniu niedobrego wyniku kobieta zabije dziecko. Komisja Etyki proponuje pozostawienie w zakresie klauzuli sumienia lekarzy jedynie aborcji. Tu wiele zależy od dobrej woli stojących na straży prawa. I pozytywnej postawy mediów, kształtujących społeczną mentalność. Tego wobec Pana zabrakło. Dzień po tym, jak został Pan zwolniony z pracy, w szpitalu Świętej Rodziny doprowadzono do wykonania pierwszej od ośmiu lat aborcji, dokumentując fakt medialnie. Niestety, trzeba powiedzieć, że Pani Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która zwolniła mnie z pracy, sprawiła że padł strach na moje koleżanki i kolegów. W szpitalu Świętej Rodziny ludzie nie byli przyzwyczajeni do procedury aborcyjnej. Tłumaczono im, zgodnie z Ustawą o zawodzie lekarza, że jeśli ktoś z nich nie przeprowadzi aborcji, może zgodnie z klauzulą sumienia poprosić o to inną osobę. To duża niespójność prawna: w Ustawie, ustalającej kwestię dopuszczalności przerwania ciąży, osoba, która bierze udział w aranżowaniu nielegalnego zabiegu, może być ukarana za współsprawstwo. Tak. Natomiast Ustawa o zawodzie lekarza w przypadku aborcji prawnie dopuszczalnej takie współsprawstwo przewiduje. Co się jeszcze działo po Pana zwolnieniu? Później w Opolu ginekolodzy z jakichś przyczyn formalnych, zdecydowali, że abortują dziecko poprzez cesarskie cięcie. Narazili kobietę na ryzyko operacji nie po to, by to dziecko żyło, lecz po to, by nie żyło. Po tym wydarzeniu doszedłem do wniosku, że moje zwolnienie spowodowało – niestety – wzrost lęku u lekarzy. Sądzę, że chęć skorzystania z klauzuli sumienia będzie u nich teraz mniejsza. A może o to chodziło? Wzrostowi lęku u osób przeciwnych aborcji może sprzyjać także zwyczaje kneblowania ust, przez zachowania takie jak wyrok sędzi Magdaleny Kocój z rzeszowskiego sądu, która zakazała przedstawicielom Fundacji PRO- mówienia, że aborcja to zabójstwo. Rzeczywiście, sąd zakazał ogłaszania, że w szpitalu dokonuje się zabójstw dzieci. Stwierdził, że w ten sposób narusza się dobre imię szpitala. Tylko: w jaki sposób można określić czynność aborcji, która – jako żywo – polega na pozbawieniu życia dziecka? Sąd utajnił także uzasadnienie wyroku. Być może – słusznie – wstydząc się tego swojego orzeczenia. W tym wyroku widać, jakie znaczenie ma to, że sędziowie są jedną z nielicznych grup zawodowych, której nie dotknęła lustracja. Według mnie widać tu jak na dłoni, że demokracja pozbawiona fundamentalnych wartości przekształca się w totalitaryzm. Mówił Pan o potrzebie chęci porozumienia pomiędzy lekarzem a przedstawicielami prawa w przypadku działań opartych na klauzuli sumienia. Porozumieniu nie służyła, o ile się orientuję, rozmowa, jaką przeprowadzili z Panem przedstawiciele Rzecznika Praw Pacjenta? Rzeczywiście. Najpierw nakreślę sytuację. Dużo mówiło się m.in. w mediach o tym, że chroniłem swoje sumienie (to na pewno) i że naraziłem kobietę na cierpienie. To dobrze, że chcielibyśmy (co widać w dyskusji publicznej) temu cierpieniu rodziców ulżyć. W tym przypadku warto by się zastanowić, czy aborcją rzeczywiście przyniosłaby im ulgę. Może te dwa czy trzy tygodnie spędzone ze swoim dzieckiem w szpitalu przed jego śmiercią przyczynią się do tego, że w przyszłości będą szczęśliwi. Że ucieszą się, że nie uczestniczyli w aborcji swojego potomka? A spotkanie z przedstawicielami Rzecznika Praw Pacjenta? Kontrolujący szpital z ramienia Rzecznika Praw Pacjenta – czyli człowieka mianowanego przez premiera, zależnego od rządu (wcale nie niezależnego, jak często się myśli), oświadczyli w rozmowie ze mną, że przedmiotem ich pytań będzie niezachowanie praw pacjentki, której odmówiłem aborcji. Zapytałem, czy przedmiotem ich dochodzeń będą też prawa dziecka, jeszcze nieurodzonego. Nasza Konstytucja mówi o ochronie życia człowieka i zachowaniu jego godności (preambuła, art. 38), nasza Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka wyraźnie mówi, że dzieckiem jest istota ludzka od momentu poczęcia. Moje pytanie o prawa dziecka było więc jak najbardziej na miejscu. Kontrolujący zwrócili mi uwagę, bym nie utrudniał im pracy. Prawa człowieka nie są u nas przestrzegane tak jakby się chciało. Co jeszcze o tym świadczy? Weźmy wolność czy prawa zarodków dzieci, poczętych in vitro. Zarodki dzieci, które są poczęte w sposób naturalny, objęte są ustawą z 1993 roku O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży , gdzie w preambule mówi się, że dzieci są pod ochroną prawa. Konstytucja w art. 39 stwierdza, że nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody. Tymczasem (większość naszych obywateli o tym nie wie), że zarodki, które się poczynają w in vitro są wyjęte spod prawa, w tym spod tej ułomnej ochrony, o jakiej mówi się w Ustawie. Dzieci poczęte in vitro podlegają różnego rodzaju eksperymentom. Samo in vitro jest eksperymentem: warunki na płytce, na której przechowuje się je po zapłodnieniu nie są tak dobre jak w jajowodzie matki, płyn, w którym przebywają nie jest tak naturalnie dobrany, czego efektem są zgony zarodków. Do częstych zgonów dochodzi także później, po transplantacji do macicy. Nikt się jednak o tych ludzi nie upomina. Podobnie jak w dyskusjach o prawie do aborcji nie wspomina się o cierpieniu abortowanego dziecka. Niepokoi mnie jeszcze coś innego. Zwolniono Pana po 10 latach dobrej pracy na stanowisku dyrektora. Problem leży w tym, że jedno chore dziecko nie zostało zabite. Nikt nie umarł, nie pogorszył się stan zdrowia żadnego z pacjentów szpitala. Ktoś, kto na tę sprawę popatrzyłby z boku, mógłby dojść do wniosku, że w naszej ochronie zdrowia matek i dzieci chodzi nie tyle o ich zdrowie, nie tyle o bezpieczne macierzyństwo, skuteczne i szczęśliwe rodzicielstwo, co o możliwość wykonania aborcji. Są to smutne wnioski. Czy w tej trudnej sytuacji dostrzega Pan pozytywy? Wierzę, że to co się stało, w perspektywie przyniesie dobre owoce. Otrzymałem ogromne wsparcie od Polaków i od mieszkańców innych krajów, nawet tak odległych jak Australia czy Kanada. Bardzo dużo znaczących osób i instytucji wypowiedziało się w sposób popierający zarówno mnie, jak też innych lekarzy, stających po stronie życia. Czterdziestu parlamentarzystów z Parlamentu Europejskiego podpisało deklarację, w której zawarte są słowa solidarności z moją postawą. Zaproszono mnie także do Manili na odbywający się w październiku 2014 roku Kongres Światowej Federacji Lekarzy Katolickich – z prośbą, bym opowiedział o sytuacji. W końcowym oświadczeniu Kongresu poruszono zagadnienie klauzuli sumienia lekarzy. Natomiast 6 listopada tego roku ukazało się oświadczenie Rady Społecznej przy arcybiskupie poznańskim, w którym w sposób stanowczy wzięto w obronę lekarzy, powołujących się na tę klauzulę. Cieszę się, że agresywne, przesadne i niesprawiedliwe działania podjęte wobec mnie poruszyły umysły i serca. Widać jak na dłoni, że mamy do czynienia z prześladowaniem tych, którzy bronią życia nienarodzonych. To budzi protest przeciwko państwu, które chce rozwiązywać problemy sumienia lekarzy przy pomocy siły. To rodzi też współczucie i pozytywne emocje, budzi zainteresowanie problemami bioetyki a przede wszystkim sytuacją małego człowieka, jednego z nas, którego życie przed urodzeniem jest zagrożone. Dziękuję bardzo za rozmowę. Rozmawiała Dorota Niedźwiecka |