Gwałt na Jang-cy
Wpisał: Aleksandra Stanisławska   
27.10.2009.

Gwałt na Jangcy

[socjalizm - dyktatura WŁADCÓW - a skutki - jak zwykle MD]

Aleksandra Stanisławska 22-10-2009 http://www.rp.pl/artykul/337506,381544_Gwalt_na_Jangcy__.html

            Budując Zaporę Trzech Przełomów, Chińczycy wznieśli największą na świecie tamę i elektrownię o największej mocy, których budowa pochłonęła najwięcej stali, ziemi i skał. Przesiedlili rekordową liczbę ludzi. Teraz gigant chwieje się w posadach, a rzeka kończy żywot. "Zbiornik pod Zaporą Trzech Przełomów jest ogromnie zanieczyszczony środkami chwastobójczymi, nawozami i ściekami, a skażenie ponad 600 km biegu najdłuższej chińskiej rzeki Jangcy jest krytyczne" – podały chińskie media pod koniec września tego roku. Nie ma złudzeń: te zmiany są nieodwracalne, a to tylko jeden z wielu skutków funkcjonowania zapory. Czarne scenariusze sprawdzają się niemal w całości. Nawet władze przyznały, że to, co miało być symbolem potęgi Chin, wymknęło się spod kontroli.

– Eksperci chińscy są zaskoczeni, że problemy zaczęły się szybko i są tak poważne – mówił w jednym z wywiadów hydrolog Liu Shukun, członek komisji, która pozytywnie zaopiniowała budowę zapory na początku lat 90. XX wieku.

Zniewolenie wielostronne

            Wizję wzniesienia ogromnej zapory na Jangcy Chińczycy pielęgnowali od 1919 roku. Rzeka regularnie wylewała, a niszczycielskie powodzie tylko w minionym stuleciu zabiły około 300 tys. ludzi. Tama miała powściągnąć kaprysy rzeki, a przy okazji przynieść okolicy bogactwo w formie czystej energii elektrycznej i wzmożonego ruchu wielkich statków. Do budowy zapory przymierzano się już podczas drugiej wojny światowej, a potem za czasów Mao, jednak dopiero na początku lat 90. marzenie przywódców zaczęło się ziszczać. Nie bez oporów. Blisko jedna trzecia zazwyczaj zgodnego chińskiego parlamentu wstrzymała się od głosu lub była przeciw lansowanemu przez państwo projektowi.

            W kraju, w którym istnieje 50 tys. tam, budowa jeszcze jednej nie powinna stanowić problemu. Sęk w tym, że zapora na Trzech Przełomach Jangcy, czyli najpiękniejszym odcinku rzeki wiodącym przez malownicze kaniony, to gwałt wielostronny: na milionach mieszkańców jej brzegów, na przyrodzie, geologii i spuściźnie historycznej.

Kura z 26 generatorami

            Chodziło przede wszystkim o to, żeby zarobić. Inwestycja, której gwarancji kredytowych odmówiły władze amerykańskie i Bank Światowy (ale już prywatne banki amerykańskie weszły w nią bez oporów), aż czterokrotnie przekroczyła zakładany budżet i - według oficjalnych danych – wyniosła 37 mld dol. Nikt nie wie, ile z tego rozkradziono, ale i tak się opłaciło.

            Ta kura już zaczyna znosić złote jajka. Przedsięwzięcie dopiero w tym roku ruszyło pełną parą, a już zwróciła się jedna trzecia poniesionych na nie wydatków. Gigantyczna zapora o długości 2309 metrów i wysokości 101 metrów kryje w sobie 26 generatorów, każdy o mocy 700 MW. W tym roku hydroelektrownia osiągnęła planowaną moc 18 300 MW, a więc taką, jaką dysponuje kilkanaście dużych reaktorów atomowych. To daje jej pierwsze miejsce na świecie (dla porównania: zapora we Włocławku ma moc 160,2 MW- przeszło 100 razy mniej -md). Wciąż trwa budowa dodatkowej podziemnej elektrowni ukrytej we wnętrzu pobliskiej góry, która pomieści kolejnych sześć generatorów.

            Dzięki temu Zapora Trzech Przełomów rocznie wyprodukuje ponad 100 TWh energii, co pokryje 3 proc. zapotrzebowania Chin na prąd (miało być 10 proc., ale po drodze wzrósł apetyt Państwa Środka na energię). Władze chwalą się, że ten gigant zastąpił dziesięć wielkich "brudnych" elektrowni węglowych zużywających rocznie 50 mln ton tego surowca. Jest to więc krok w stronę ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i – co za tym idzie – odciążenia środowiska. Ta czysta energia przeznaczona jest dla Szanghaju i ośmiu okolicznych zacofanych prowincji.

Czy jednak prąd z Trzech Przełomów jest rzeczywiście "czysty"?

            Aby wycisnąć z wody tak ogromną moc, trzeba było do wysokości 175 metrów n. p. m. spiętrzyć rzekę w zbiorniku o długości 660 km i szerokości przeszło kilometra. Poziom wody podnoszony był od 2003 roku i dopiero teraz osiągnął maksimum – 110 metrów powyżej pierwotnego lustra wody.

            Zalane zostały setki miast i wiosek, a wraz z nimi szpitale, cmentarze, fabryki. Wypłynęło z nich mnóstwo trujących substancji. Do tego doszły pestycydy i nawozy z zalanych pól uprawnych. Gwoździem do trumny stały się zanieczyszczenia z rosnącej liczby statków żeglujących po rzece. W efekcie Jangcy, która stanowi główną drogę wodną Chin i źródło aż 35 proc. zasobów świeżej wody tego kraju, zamieniła się w jeden z największych ścieków na świecie.

            Według opublikowanego niedawno wspólnego raportu chińskiej akademii nauk, organizacji WWF i specjalnej komisji do zasobów wodnych Jangcy, zbiornik pod zaporą jest krytycznie i nieodwracalnie zanieczyszczony, a okolicznym mieszkańcom brakuje wody zdatnej do picia. W niewiele lepszym stanie jest aż jedna trzecia największych dopływów rzeki. Gęsto upakowane nad jej brzegami miasta odprowadzają do jej nurtu aż 42 proc. wszystkich zanieczyszczonych wód kraju. Jangcy umiera, krztusząc się wsączanymi jej truciznami.

            Umiera też życie w rzece. W latach 50. ubiegłego wieku z Jangcy wyławiano ponad 420 tys. ton ryb, a już w latach 90. było to tylko 100 tys. ton. Dziś łowi się znacznie mniej. Uruchomienie zapory przypieczętowało los endemicznego gatunku delfina słodkowodnego baiji oraz zimującego na nieistniejących już wyspach żurawia białego. Wielkie wymieranie czeka też setki innych gatunków zwierząt i roślin.

Ziemia się sypie i drży w posadach

            Brud zagraża również samej zaporze. Chodzi o szlam spływający z Wyżyny Tybetańskiej i nabrzeżnych pól. Teraz gromadzi się on w okolicach tamy, co już wkrótce może poskutkować zmniejszeniem wydajności generatorów. Tak stało się np. w pobliskiej zaporze Gezhouba, również przegradzającej Jangcy, której moc mogła się zmniejszyć nawet o 40 proc. Kierownictwo Zapory Trzech Przełomów zapewnia, że w razie czego istnieje możliwość otwarcia śluz i spuszczenia szlamu, jednak doświadczenia innych elektrowni pokazują, że to mało realny plan.

            Spora część osadów to skutek nieustannego osuwania się zboczy ogromnego zbiornika. Niewiele daje ciągłe wstrzykiwanie betonu w osłabione brzegi, bo za chwilę to samo dzieje się w innym miejscu. Ostatnie spektakularne wydarzenie tego typu miało miejsce w maju tego roku, kiedy do zbiornika runęło 20 tys. m sześc. ziemi. W 2007 roku dwa razy większe osuwisko pogrzebało ponad 30 osób.

            Ogromna masa wody nie tylko narusza brzegi sztucznego jeziora, ale też stwarza jeszcze poważniejsze niebezpieczeństwo. "Najgorsza byłaby sytuacja, gdyby ciśnienie podnoszącej się wody spowodowało duże trzęsienie ziemi pod zbiornikiem" – powiedział gazecie "New York Times" Fan Xiao, geolog z prowincji Syczuan.

            Sztuczne jezioro zawierające niemal 40 km sześc. wody musiało naruszyć równowagę geologiczną w okolicy. Grozę potęguje fakt, iż jest to obszar aktywny sejsmicznie. Kierownictwo zapory zapewnia, że budowla wytrzyma wstrząsy do 7 stopni w skali Richtera. Czy rzeczywiście? A co, jeśli będą większe? Wówczas zalane zostanie m.in. ośmiomilionowe miasto Wuhan znajdujące się poniżej zapory.

Wielka przeprowadzka

            Nikt wokół tamy nie może czuć się bezpiecznie. Z najbardziej zagrożonych terenów władze wysiedliły już 1,27 mln ludzi. To największa taka akcja w historii. Wysiedleńcy mieli dostawać od rządu nowe domy i pracę, jednak przeznaczone na to fundusze niejednokrotnie rozpływały się w rękach miejscowych władz. Często ci, którzy przeprowadzali się do nowych osiedli, musieli z nich uciekać, bo spod fundamentów osuwała się ziemia.

            Co gorsza, oficjalne raporty przebąkują o kolejnych przymusowych przeprowadzkach. Do 2020 roku przesiedlone mają zostać jeszcze cztery miliony mieszkańców miasta Chongqing leżącego nad sztucznym jeziorem przy zaporze. Władze tłumaczą to niezwiązanym z tamą wielkim eksperymentem urbanistycznym, który ma na celu "zatarcie granic między obszarami miejskimi i wiejskimi". Chyba mało kto wierzy w to wytłumaczenie.

            Do kosztów społecznych dołączają też ogromne straty kulturalne. Trzy Przełomy to jeden z najważniejszych historycznie obszarów Chin. Naukowcy ratowali, co mogli, ale i tak pod wodą znalazły się setki bezcennych świątyń i stanowisk archeologicznych. Obszar ten został bezpowrotnie okaleczony.

            Jednak teraz może go obejrzeć znacznie więcej ludzi niż kiedyś. Przypływają tu na statkach oceanicznych, które przedtem nie docierały aż na 2400 km w głąb rzeki. Wiele osób znalazło pracę przy zaporze i obsłudze ogromnego ruchu wodnego. Rzeka już nie wylewa, a "czysty prąd" w dużym stopniu ożywił miejscową gospodarkę i powstrzymał spalanie węgla. Tylko jakim kosztem?

To jest właściwie sytuacja bez wyjścia – komentuje Jonathan Sinton z Międzynarodowej Agencji Energii. – W przypadku Zapory Trzech Przełomów po prostu brak idealnych rozwiązań.

Rzeczpospolita

Zmieniony ( 27.10.2009. )